Griffin – papuga, która pokonała studentów Uniwersytetu Harvarda
dodany przez
KopalniaWiedzy.pl, w Nauki przyrodnicze
-
Podobna zawartość
-
przez KopalniaWiedzy.pl
Nestor kea (Nestor notabilis) to pierwszy niessak, u którego występują "emocjonalnie zaraźliwe" wokalizacje, które wywołują u odbiorców ten sam figlarny nastrój, co u nadawcy. W ramach wcześniejszych badań podobny efekt odkryto u szympansów i szczurów.
Za pomocą nagrania tych zawołań potrafiliśmy wykazać, że pobudzają one do zabawy kea, które wcześniej tego nie robiły. [...] Wokalizacja ta wpływa na słyszące ją ptaki, wprowadzając je w zabawowy nastrój; można ją więc porównać do ludzkiego śmiechu - opowiada Raoul Schwing z Messerli Research Institute.
Austriacy i Nowozelandczycy zainteresowali się tym zawołaniem po dokładnym przyjrzeniu się repertuarowi wokalnemu kea. Ponieważ było jasne, że wokalizacja jest wykorzystywana w związku z zabawą, biolodzy zaczęli się zastanawiać, jak na nagrane odgłosy zareagują dzikie papugi.
By się przekonać, zespół przez 5 minut odtwarzał nagrania wokalizacji stadom dzikich papug. Jako bodźce kontrolne emitowano 2 inne wokalizacje tego samego gatunku, zawołanie pospolitych w tych rejonach skalinków białoczelnych (Petroica australis australis) oraz dźwięk o częstotliwości 2 kiloherców. Okazało się, że gdy N. notabilis słyszały zabawowe wokalizacje, bawiły się częściej i dłużej.
Słysząc ten dźwięk, wiele ptaków nie dołączało do już trwającej zabawy, a zamiast tego zaczynało igraszki z innymi niebawiącymi się ptakami albo, w przypadku samotnej zabawy, z jakimiś obiektami. Czasem były to też powietrzne akrobacje. Sytuacje te sugerują, że kea nie były zapraszane do zabawy, lecz że odgłos ten wywoływał u nich rozbawienie. Stanowi to poparcie dla hipotezy, że zabawowe wokalizacje powodują zarażenie pozytywnymi emocjami.
« powrót do artykułu -
przez KopalniaWiedzy.pl
Mężczyźni z wyższym IQ są bardziej skłonni do oddawania się hazardowi wymagającemu wiedzy i umiejętności, jak np. obstawianie w wyścigach koni, informują naukowcy z Uniwersytetu Finlandii Wschodniej oraz University of Liverpool. Badania, których wyniki opublikowano na łamach Journal of Behavioral Decision Making, wykazały, że wyższe IQ łączy się z większym prawdopodobieństwem zaangażowania się w tego typu hazard, wybieraniem bardziej złożonych produktów hazardowych oraz wydawaniem na nie większej ilości pieniędzy.
Naukowcy wzięli pod uwagę dane ponad 15 000 Finów, którzy podczas przymusowej służby wojskowej wypełniali testy na inteligencję. Wyniki testów zostały porównane następnie z danymi dotyczącymi ich zwyczajów powiązanych z hazardem oraz informacjami o ich statusie społeczno-ekonomicznym, zarobkach i poziomie wykształcenia.
Nasze badania wskazują na istnienie silnej korelacji pomiędzy mężczyznami z wysokim IQ i angażowaniem się w hazard wymagający wiedzy, jak obstawianie wyścigów konnych. Bardzo ważnym jest by tutaj podkreślić, że wyniki te niekoniecznie można generalizować na hazard oparty na szczęściu, jak np. korzystanie z jednorękich bandytów. Dotychczas jednak prowadzono niewiele badań dotyczących związków pomiędzy inteligencją, a hazardem opartym na wiedzy, zatem odkrycie tak silnej korelacji jest czymś znaczącym, mówi profesor David Forrest z Liverpoolu.
Badanie nie daje jednoznacznej odpowiedzi na pytanie, dlaczego mężczyźni o wyższym IQ angażują się w zakłady wyścigów konnych. Jego autorzy sądzą, że być może mężczyznom takim przyjemność sprawia wyzwanie matematyczne powiązane z tego rodzaju zakładami. Zakład tego typu można porównać do rozwiązywania krzyżówki. Być może zakładający się lubią analizować cyfry i obstawiać zwycięskiego konia, nawet jeśli zdają sobie sprawę z tego, że w dłuższym terminie stracą pieniądze, mówi profesor Jani Saastamoinen.
« powrót do artykułu -
przez KopalniaWiedzy.pl
W 1923 roku do benzyny po raz pierwszy dodano ołów. Zabieg ten miał wydłużyć żywotność silników. Jednak poprawiając stan maszyn, zaszkodziliśmy zdrowiu ludzi. Badania przeprowadzone na Duke University wykazały, że wystawienie w dzieciństwie na spaliny zawierające ołów spowodowało obniżenie inteligencji u 170 milionów żyjących obecnie Amerykanów. Autorzy badań wyliczyli, że osoby te straciły łącznie 824 miliony punktów IQ.
Doktorant Aaron Ruben, psycholog kliniczny z Duke University, oraz profesorowie socjologii Michael McFarland i Mathew Hauer z Florida State University uważają, że Amerykanie urodzeni przed 1996 rokiem – kiedy to wprowadzono w USA zakaz stosowania benzyny ołowiowej – mogą być narażeni na większe ryzyko chorób związanych z ekspozycją na ołów, takich jak np. wczesne starzenie się mózgu. Naukowcy zauważają, że osoby urodzone przed rokiem 1996, szczególnie zaś urodzeni w latach 60. i 70., kiedy to zużywano najwięcej benzyny ołowiowej, były jako dzieci narażone na niezwykle wysokie stężenia ołowiu.
Ołów to neurotoksyna, która niszczy komórki mózgu. Nie istnieje bezpieczny poziom ekspozycji na ołów w żadnym momencie życia. Ołów może dostać się do krwioobiegu po tym, jak zostanie wchłonięty z powietrzem, wodą czy połknięty. Z krwioobiegu zaś przedostaje się do mózgu przez barierę mózg-krew. Bariera ta dobrze chroni mózg przed toksynami i patogenami, ale nie przed wszystkimi, mówi Reuben.
Jedną z głównych dróg, jaką ołów przedostawał się do naszego organizmu były nasze drogi oddechowe w czasach, gdy po ulicach jeździły samochody napędzane paliwem ołowiowym.
Naukowcy, chcąc dowiedzieć się, jak używane przez ponad 70 lat paliwa ołowiowe mogły wpłynąć na zdrowie ludzi, naukowcy zastosowali dość proste podejście. Wykorzystali publiczne bazy danych dotyczące poziomu ołowiu we krwi dzieci, użycia benzyny ołowiowej oraz statystyk dotyczących ludności. Korzystając z nich obliczyli prawdopodobny wpływ ołowiu na zdrowie wszystkich Amerykanów żyjących w roku 2015. Następnie wykorzystali wyliczoną w ten sposób ekspozycję na ołów jako przybliżenie do obliczenia punktów IQ utraconych w wyniku działania ołowiu. Wyniki mnie zaszokowały. Mimo, że byłem na to przygotowany, mówi McFarland.
Z publicznie dostępnych danych wynika, że ponad 170 milionów Amerykanów – czyli ponad połowa populacji USA – żyjących w roku 2015 było narażonych na zbyt dużą koncentrację ołowiu we krwi w czasach, gdy byli dziećmi. To prawdopodobnie doprowadziło do zmniejszenia ich ilorazu inteligencji, zmniejszenia rozmiarów mózgu, większego prawdopodobieństwa rozwoju chorób umysłowych oraz ryzyka chorób układu krążenia.
Zużycie benzyny ołowiowej gwałtownie wzrosło w USA na początku lat 60. i osiągnęło swój szczyt w latach 70. Reuben i jego zespół zauważyli, że praktycznie każda osoba urodzona w ciągu tych dwóch dekad miała we krwi szkodliwą koncentrację ołowiu.
Naukowcy obliczyli, że cała populacja straciła w wyniku działania ołowiu 824 miliony punktów IQ, to średnio trzy punkty na osobę. W najgorszej sytuacji znajdują się osoby urodzone w drugiej dekadzie lat 60. które mogły stracić średnio to 6 punktów IQ, a dzieci o najwyższym wówczas poziomi ołowiu we krwi – który ośmiokrotnie przekraczał poziom, który obecnie uznaje się za powód do obaw – mogły stracić średnio ponad 7 punktów IQ.
Te kilka punktów może wydawać się niewielką różnicą, jednak trzeba zauważyć, że w przypadku osób, które klasyfikują się poniżej średniej (czyli poniżej 85 IQ), utrata kilkunastu punktów – a tak mogło się dziać u dzieci najbardziej narażonych na spaliny – mogła zepchnąć je w region niepełnosprawności intelektualnej.
Naukowcy chcą teraz skupić się na badaniu długoterminowych skutków ekspozycji na ołów u osób w starszym wieku. Z innych badań wiemy bowiem, że osoby, które jako dzieci były wystawione na działanie ołowiu, doświadczają później szybszego starzenia się mózgu.
« powrót do artykułu -
przez KopalniaWiedzy.pl
Po porównaniu masy mózgów i ciał 1400 żyjących i wymarłych gatunków ssaków naukowcy doszli do wniosku, że mózgi ssaków nie powiększały się liniowo. Grupa 22 naukowców, w tym biologów, antropologów i statystyków ewolucyjnych, wykorzystała w swoich badaniach m.in. skamieniałości 107 ssaków, w tym najstarszej małpy Europy czy prehistorycznych waleni. Okazało się, że zwierzęta o dużych mózgach, jak słonie czy delfiny, powiększały ten organ w różny sposób.
Na przykład w przypadku słoni w toku ewolucji dochodziło do zwiększania rozmiarów ciała, ale jeszcze szybciej zwiększały się rozmiary mózgu. Tymczasem delfiny zmniejszały swoje ciała, jednocześnie zwiększając mózg. U wielkich małp, wśród których widzimy bardzo duże zróżnicowanie stosunku wielkości mózgu do ciała, generalny trend ewolucyjny prowadził do zwiększania i rozmiarów ciała i rozmiarów mózgu. Jednak u homininów było inaczej. W przypadku naszych kuzynów widzimy relatywne zmniejszenie rozmiarów ciała i zwiększenie rozmiarów mózgu w porównaniu do wielkich małp.
Autorzy badań uważają, że te złożone wzorce ewolucji mózgu wskazują na konieczność przemyślenia paradygmatu mówiącego, iż porównanie stosunku wielkości mózgu do wielkości ciała wskazuje na stopień rozwoju inteligencji.
Wiele zwierząt o dużych mózgach, jak słonie, delfiny czy wielkie małpy mają wysoki stosunek wielkości mózgu do wielkości ciała. Ale nie zawsze wskazuje to na inteligencję. Na przykład uszanka kalifornijska ma dość niską masę mózgu w stosunku do masy ciała, a wykazuje się wysoką inteligencją, mówi biolog ewolucyjny Jaroen Smaers ze Stony Brook University.
Jeśli weźmiemy pod uwagę historię ewolucyjną uszanki zauważymy, że w jej przypadku istniała silna presja na zwiększanie rozmiaru ciała, prawdopodobnie ze względu na zróżnicowanie morskich mięsożerców i przystosowanie do częściowego życia na lądzie. Zatem w przypadku uszanki niski stosunek masy mózgu do masy ciała wynika nie z presji na zmniejszanie rozmiarów mózgu, a na zwiększanie rozmiarów ciała.
Obaliliśmy dogmat, że ze stosunek rozmiarów mózgu do reszty organizmu można wnioskować o inteligencji. Czasem duże mózgi to wynik stopniowego zmniejszania rozmiarów ciała, co miało pomóc w dostosowaniu się w nowego habitatu czy sposobu poruszania się. Nie ma to więc nic wspólnego z inteligencją. Jeśli chcemy wykorzystywać relatywnym rozmiar mózgu do wnioskowania o zdolnościach poznawczych, musimy przyjrzeć się też historii ewolucyjnej gatunku i sprawdzić, jak rozmiary mózgu i ciała zmieniały się w czasie", wyjaśnia Kamran Safi z Instytutu Zachowania Zwierząt im. Maxa Plancka.
Autorzy badań wykazali też, że do największych zmian w mózgach ssaków doszło po dwóch wielkich kataklizmach – masowym wymieraniu sprzed ok. 66 milionów lat i zmianie klimatu sprzed 23–33 milionów lat.
Gdy 66 milionów lat temu wyginęły dinozaury widoczna jest radykalna zmiana rozmiarów mózgu u takich ssaków jak gryzonie, nietoperze i mięsożercy, którzy wypełnili nisze po dinozaurach. Mniej więcej 30 milionów lat później, podczas ochłodzenia klimatu w oligocenie doszło do jeszcze głębszych zmian w mózgach niedźwiedzi, waleni, fok i naczelnych.
Olbrzymim zaskoczeniem było zauważenie, że do największych zmian w relatywnej wielkości mózgów dzisiejszych ssaków doszło w wyniku katastrofalnych wydarzeń, z którymi mieli do czynienia ich przodkowie, mówi Smaers. Mózgi delfinów, słoni i wielkich małp wyewoluowały do dużych rozmiarów względem rozmiarów ich ciał po przemianach klimatycznych sprzed 23–33 milionów lat.
Stosunek rozmiarów mózgu do rozmiarów ciała nie jest bez związku z ewolucją inteligencji. Jednak często może w większym stopniu wskazywać na dostosowanie się do presji środowiskowej niż na sam rozwój inteligencji, mówi Smaers.
Szczegóły badań opublikowano w artykule The evolution of mammalian brain size.
« powrót do artykułu -
przez KopalniaWiedzy.pl
Pustynia Atacama to jeden z najbardziej nieprzyjaznych terenów na Ziemi. Jednak nawet na tym wyjątkowo suchym pustkowiu znajdują się oazy. A dzięki pracy międzynarodowego zespołu naukowemu wiemy, że przed tysiącem lat oazy te prowadziły handel ze światem zewnętrznym. Dowodem na to są... zmumifikowane papugi.
Zespół, w skład którego wchodził m.in. José M. Capriles z Pennsylvania State University, informuje, że w latach 1100–1450 badane przez nich oazy prowadziły handel, a świadczą o tym szczątki papug. Pióra ptaków są cenione w całej Ameryce. Widzimy je w pochówkach o wysokim statusie. Nie wiemy, jak trafiły one tutaj. Czy bezpośrednio, czy też za pośrednictwem całej sieci handlowej, mówi Capriles.
Papugi nie występują na Atacamie. A mimo to naukowcy znaleźli w pochówkach miejscowej ludności ich pióra zamknięte w skórzanych futerałach i innych opakowaniach ochronnych. Trafili też na zmumifikowane ptaki. Fakt, że żywe ptaki zostały dostarczone przez liczące tysiące metrów wysokości Andy, jest zadziwiający. Trzeba było transportować je przez olbrzymie równiny, przy bardzo niskich temperaturach i przez trudny teren Atacamy. I musiały przetrwać tę podróż żywe, stwierdza Capriles.
Uczony specjalizuje się w badaniu handlu i transportu takich towarów jak kakao, muszle, metale, pióra i ptaki na terenie Boliwii, Peru i Chile. Jego zainteresowania mają podłoże rodzinne. Jego ojciec pracował w urzędzie zajmującym się ochroną przyrody, a matka była ornitologiem w Narodowym Muzeum Historii Naturalnej w La Paz. Calogero Santoro, profesor antropologii z Universidad de Tarapacá, wspomniał o tych ptakach mojej matce, gdy była z wizytą na jego uczelni, i zasugerował, by je zbadać. Chcieliśmy dowiedzieć się czegoś na ten temat: skąd się ptaki wzięły na pustyni, jaki to gatunek, mówi Capriles.
Uczony wraz z matką, która zmarła w 2017 roku, przez kilka lat jeździł do chilijskich muzeów i badał znajdujące się tam pióra i zmumifikowane papugi z pustyni Atacama. Gdy zaczęliśmy nad tym pracować, okazało się, że materiału na temat papug Nowego Świata jest bardzo dużo. Kolumb przywiózł te ptaki do Europy, a znaczenie ich piór dla kultur prekolumbijskich jest oczywiste.
Większość zmumifikowanych ptaków pochodzi z lat 1000–1460. Najwcześniejsze żyły pod koniec istnienia państwa Tiwanaku, bezpośrednio poprzedzającego pojawienie się Inków. Okres ten to czas licznych wojen, ale również rozwijającego się handlu, z karawanami lam przemierzającymi badane tereny.
Naukowcom udało się przebadać szczątki 27 ptaków znalezione w 5 oazach na Atacamie. Dzięki analizie zooarcheologicznej, badaniu izotopów, datowaniu radiowęglowemu i analizie DNA stwierdzono, że mamy do czynienia z arą żółtoskrzydłą, amazonką niebieskoczelną, arą araruną i innymi gatunkami. Ptaki musiały być transportowane przez co najmniej 500 kilometrów, by trafić do oaz.
Zadziwiający jest też sposób mumifikacji. Wiele ptaków zachowało się z szeroko otwartymi dziobami i wysuniętymi językami. Inne miały skrzydła rozpostarte jak do lotu. Nie mamy pojęcia, dlaczego w ten sposób je mumifikowano. Wydaje się, że patroszono je przez kloakę, dzięki czemu można było zachować je w całości. W wielu przypadkach były zawinięte w skórę lub tekstylia, stwierdza Capriles. Mumie ptaków zwykle towarzyszyły ludzkim pochówkom.
Większość badanych mumii znaleziono na stanowisku Pica 8, w pobliżu istniejącej do dzisiaj oazy. W czasach, gdy żyły ptaki istniało tam rozwinięte rolnictwo. Dzisiaj uprawia się tam cytryny. Wiemy, że te ptaki tam żyły. Że jadły to samo co ludzie. W ich organizmach znajdował się azot pochodzący z kukurydzy nawożonej ptasim nawozem. Lamy nie są zbyt dobrymi zwierzętami jucznymi, gdyż nie są zbyt silne. Fakt, że karawany lam przewoziły ptaki przez Andy i pustynię do oaz, jest zadziwiający, dodaje Capriles.
Więcej o zmumifikowanych papugach z Atacamy można przeczytać w artykule Pre-Columbian transregional captive rearing of Amazonian parrots in the Atacama Desert.
« powrót do artykułu
-
-
Ostatnio przeglądający 0 użytkowników
Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.