Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
KopalniaWiedzy.pl

Kropki kwantowe poprawiają jakość obrazu w TV. Przyspieszą też wzrost roślin w szklarniach

Rekomendowane odpowiedzi

W elektronice konsumenckiej kropki kwantowe wykorzystywane są np. w telewizorach, gdzie znacząco poprawiają odwzorowanie kolorów. Używa się ich, gdy telewizory LCD wymagają tylnego podświetlenia. Standardowo do podświetlenia używa się białych LED-ów, a kolory uzyskuje dzięki filtrom. Zanim pojawiły się kropki kwantowe znaczna część światła nie docierała do ekranu, była blokowana przez filtry. Zastosowanie kropek kwantowych w LCD wszystko zmieniło.

Obecnie telewizory QD LCD wykorzystują niebieskie LED-y jako źródło światła, a kropki kwantowe, dzięki efektom kwantowym, zmieniają to światło w czerwone i zielone. Do filtrów docierają wówczas wyłącznie trzy składowe kolorów – czerwony, zielony i niebieski – a nie całe spektrum światła białego, to znacznie mniej światła jest blokowane i marnowane dzięki czemu otrzymujemy jaśniejsze, bardziej nasycone i lepiej odwzorowane kolory.

Okazuje się, że ta sama technologia może być przydatna przy uprawie roślin. Wykazują one bowiem preferencje odnośnie kolorów światła. Wiemy na przykład, że nie absorbują zbyt dużo światła zielonego. Odbijają je, dlatego wydają się zielone. Niedawne badania wykazały, że różne rośliny są dostosowane do różnych długości fali światła. W Holandii niektórzy plantatorzy już od dłuższego czasu eksperymentują i uprawiają pomidory pod światłem w kolorze fuksji, róże ponoć lubią bardziej białe światło, a papryka żółte.

W 2016 roku Hunter McDaniel i jego koledzy z UbiQD zaczęli zastanawiać się nad wykorzystaniem kropek kwantowych w hodowli roślin. Biorąc bowiem pod uwagę fakt, że kropki kwantowe pozwalają na bardzo precyzyjne dobranie długości fali światła oraz fakt, że światło nie jest blokowane, więc i nie mamy tutaj dużych strat energii, takie rozwiązanie mogłoby się sprawdzić.

Wcześniej McDaniel był badaczem w Los Alamos National Laboratory. Pracował tam właśnie nad kropkami kwantowymi i tam zdał sobie sprawę, że toksyczny kadm, wykorzystywany w kropkach, można zastąpić siarczkiem miedziowo-indowym. W 2014 roku założył UbiQD by skomercjalizować opracowaną przez siebie technologie.

Na początku naukowiec wyobrażał sobie kilka pól zastosowania dla nowych kropek kwantowych. I wtedy wpadliśmy na pomysł wykorzystania ich w rolnictwie. Ten rynek ma gigantyczny potencjał. Może on wchłonąć nawet ponad miliard metrów kwadratowych powierzchni kropek kwantowych rocznie.

Przedstawiciele UbiQD postanowili produkować długie płachty zawierające kropki kwantowe, które byłyby podwieszane pod dachami szklarni i zmieniałyby spektrum wpadającego światła słonecznego. Pierwsze takie płachty dawały światło pomarańczowe o długości fali około 600 nm. Badacze testowali je na badawczych uprawach sałaty na University of Arizona. Z czasem zaczęto prowadzić testy na większą skalę. Inne płachty, dające inne kolory światła, sprawdzano w Nowym Meksyku na pomidorach, ogórkach i ziołach, w Holandii badano wpływ światła z kropek kwantowych na uprawy truskawek i pomidorów, w Kolorado do testów wybrano konopie przemysłowe, w Kalifornii i Oregonie konopie indyjskie, a w Kanadzie ogórki i pomidory. UbiQD nawiązała tez współpracę w firmą Nanosys, która od 2013 roku produkuje kropki kwantowe w ilościach przemysłowych na potrzeby producentów telewizorów.

Niedawno UbiQD rozpoczęła komercyjną sprzedaż swoich płacht z kropkami kwantowymi. Mogą je kupić producenci z Azji, Europy i USA. Obecnie na skalę przemysłową produkowane są jedynie płachty dające światło pomarańczowe, jednak trwają badania nad innymi kolorami.

UbiQD otrzymała też kilka grantów od NASA. Za te pieniądze ma stworzyć produkt do użycia w warunkach kosmicznych. Tego typu płachta powinna blokować szkodliwe dla roślin promieniowanie ultrafioletowe i zamieniać je w światło o takiej długości, by rośliny mogły przeprowadzać fotosyntezę.


« powrót do artykułu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To największa rewolucja od czasów wprowadzenia nawozów sztucznych.
Ciekawe czy kiedyś uda się stworzyć rośliny które będą miały takie kropki w swoich liściach.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
W dniu 10.06.2020 o 12:39, KopalniaWiedzy.pl napisał:

UbiQD

Powtórzone x razy, wygląda to jak sponsorowany artykuł.

18 godzin temu, peceed napisał:

To największa rewolucja od czasów wprowadzenia nawozów sztucznych.

Gdzie tutaj jest rewolucja? Od dawna próbuje się upraw przy ściśle określonych zakresach częstotliwości. Tutaj jedynie poprawiono wydajność LEDów i mniejszy pobór prądu.

18 godzin temu, peceed napisał:

Ciekawe czy kiedyś uda się stworzyć rośliny które będą miały takie kropki w swoich liściach.

Ale po co? Chlorofil jest zestrojony idealnie z widmem naszej gwiazdy.

Trochę bawiłem się w doświetlanie i hodowlę sadzonek tylko pod sztucznym światłem, i wiemy jedno. Nic nie zastąpi pełnego widma słońca. Wycinaniem pewnych zakresów można powodować że roślina znacznie wariować. Np. będzie dużo większy przyrost masy zielonej, czy wymuszenie kwitnięcia na roślinie która dopiero co wyskoczyła z ziemi. Może i jest taniej zostawiając tylko te niezbędne fragmenty ale czy lepiej? Zjedz zimowego pomidora spod sodówki(która i tak ma bogate widmo) i tego letniego a zobaczysz co jest lepsze. Ale fakt, dla producentów te kropeczki mogą być pomocne. Będzie jeszcze szybciej, jeszcze taniej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Godzinę temu, tempik napisał:

Gdzie tutaj jest rewolucja? Od dawna próbuje się upraw przy ściśle określonych zakresach częstotliwości. Tutaj jedynie poprawiono wydajność LEDów i mniejszy pobór prądu.

Nie zrozumiał kolega artykułu.
Kropki kwantowe są pompowane bezpośrednio światłem słonecznym, nie ma żadnych LEDów ani prądu.
Rewolucja jest z zwiększeniu wydajności wykorzystania energii słonecznej na potrzeby fotosyntezy.

Godzinę temu, tempik napisał:

Chlorofil jest zestrojony idealnie z widmem naszej gwiazdy.

Gdyby tak było to liście byłyby czarne.

Godzinę temu, tempik napisał:

Ale po co?

Po to aby nie trzeba było stosować folii.
Oczywiście to ryzyko, tak zmodyfikowane rośliny mogłyby zdominować biosferę.

Edytowane przez peceed

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
24 minuty temu, peceed napisał:

Nie zrozumiał kolega artykułu.
Kropki kwantowe są pompowane bezpośrednio światłem słonecznym, nie ma żadnych LEDów ani prądu.

Masz rację, na początku było o TV i diodach i przeoczyłem.

 

25 minut temu, peceed napisał:

Gdyby tak było to liście byłyby czarne

Czyli rozumiem że w końcu pomidorki z pod tych paneli będą czarne? A przynajmniej ich liście i łodygi

27 minut temu, peceed napisał:

Po to aby nie trzeba było stosować folii

Chodzi o uprawę pod folią? Światło to za mało jeśli jest za zimno lub za gorąco. Tak czy inaczej truskawka,pomidor czy ogórek z pod takiego rwanego widma będzie zawsze gorszy od naturalnego. No może zioło dobre pod tym wyrośnie ;) ale też jestem sceptyczny

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
17 minut temu, tempik napisał:

Czyli rozumiem że w końcu pomidorki z pod tych paneli będą czarne?

Nie. Ale rośliny w pod tą folią będą wyglądać na ciemniejsze (po oświetleniu światłem które są w stanie skonsumować w większym stopniu).

19 minut temu, tempik napisał:

No może zioło dobre pod tym wyrośnie ;)

Zaczynam pewne rzeczy rozumieć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
1 godzinę temu, peceed napisał:

Ale rośliny w pod tą folią będą wyglądać na ciemniejsze (po oświetleniu światłem które są w stanie skonsumować w większym stopniu).

Jeśli słońce świeci, szczególnie tam gdzie testowano tą folię czyli w Meksyku :D to każda roślina ma aż za dużo promyczków, że wręcz trzeba je osłaniać. Problemem przez produkcji jest długość dnia, szczególnie zimą. W tym folia z kropkami nie pomoże.

1 godzinę temu, peceed napisał:

Zaczynam pewne rzeczy rozumieć.

Chyba nie bardzo, jeśli uważasz że te magiczne okolice 400 i 700 nm wystarczą żeby urósł smaczny,zdrowy owoce czy warzywo.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
4 godziny temu, tempik napisał:

Zjedz zimowego pomidora spod sodówki(która i tak ma bogate widmo)

Jeśli w znaczeniu "szerokie", to nie bardzo.
 

10 minut temu, tempik napisał:

Chyba nie bardzo, jeśli uważasz że te magiczne okolice 400 i 700 nm wystarczą żeby urósł smaczny,zdrowy owoce czy warzywo.

Uwaga o ziele pozwoliła mi skompletować profil "psychologiczny" kolegi. 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
4 minuty temu, Astro napisał:

No wiesz, na tym forum kompletowanie profilu to trochę faux pas.

To była tylko taka hiperbola. Odnosiłem się do zaobserwowanej u kolegi Tempika tendencji do odpowiadania na inne tezy niż te zawarte w cytatach.
@tempik, nie pal tego świństwa. Nie ważne że swoje :P

 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
17 minut temu, peceed napisał:

To była tylko taka hiperbola. Odnosiłem się do zaobserwowanej u kolegi Tempika tendencji do odpowiadania na inne tezy niż te zawarte w cytatach

Może po prostu niejasno te tezy piszesz.

 

19 minut temu, peceed napisał:

nie pal tego świństwa. Nie ważne że swoje

Zaktualizuj proszę mój profil psychologiczny. Bo nie palę niczego, nawet nie piję niczego, jakieś piwo spożywałem chyba w zeszłym roku. Teraz to dopiero mój profil zostanie zdewastowany hahaha.

37 minut temu, Astro napisał:

poniżej masz krótkie wyjaśnienie dotyczące lamp sodowych:

Tak to wygląda. Przynajmniej na papierze i materiałach reklamowych.

Ale w praktyce diody dają radę przy roślinach wytwarzajacych mało cukrów, białek itd sałata wyjdzie. Na sodowych lampach uda się więcej mimo nie do końca dobrego widma, za to ciągłego a nie pociętego jak w diodach czy tej folii z kropkami. A najlepiej to sun oryginał.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
2 godziny temu, tempik napisał:

Ale w praktyce diody dają radę przy roślinach wytwarzajacych mało cukrów, białek itd sałata wyjdzie. Na sodowych lampach uda się więcej mimo nie do końca dobrego widma, za to ciągłego a nie pociętego jak w diodach czy tej folii z kropkami. A najlepiej to sun oryginał.

To kompletna bzdura. Przede wszystkim widmo lampy sodowej nie jest bardziej ciągłe od ledów fluorescencyjnych. Kropki są w stanie zapewnić praktycznie dowolne widmo wedle potrzeb. A widmo słoneczne wcale nie jest najlepsze.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
4 godziny temu, peceed napisał:

Kropki są w stanie zapewnić praktycznie dowolne widmo wedle potrzeb

ale gdzieś muszą obciąć żeby gdzieś indziej podbić?

4 godziny temu, peceed napisał:

A widmo słoneczne wcale nie jest najlepsze

ok. tutaj chyba się nie zgodzimy. Ja nadal będę twierdził że dla Ciebie również widmo słoneczne jest lepsze niż widmo świetlówki czy diody. Nawet jeśli pod świetlówką będziesz miał większy kontrast a przy niebieskim odcieniu większe skupienie, to stracisz na odwzorowaniu kolorów, a niezauważalne mruganie i nienaturalne widmo sprawi że po 8 godzinach pod takim naświetleniem będziesz bardziej zmęczony niż od światła dziennego.

Nie twierdze że te technologie są złe, są dobre ale to tylko próba naśladowania natury jak najmniejszym kosztem. Ty twierdzisz wręcz przeciwnie, że lepiej zjeść garść suplementów niż garść truskawek. Nikt tego nie wymyśla i produkuje żeby było lepiej, tylko żeby było taniej.

Ale pocieszę Ciebie, GMO cały czas się rozwija i pewnie dożyjemy czasów że będą odmiany, które wyciągną 100% z widma i tylko pod takim sztucznym światłem będą mogły rosnąć. Tas samo pewnie doczekamy się ras świń które przeżyją żrąc samą mączkę kostną.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Godzinę temu, Astro napisał:

Widmo sodu (gazowego) jest prostsze niż widmo wodoru, bo to zaledwie jedna linia** (właściwie dublet).

ale widmo wysokoprężnej sodówki to coś więcej niż pojedynczy pik na 589 nm. co nie zmienia faktu że to dla rośliny nadal wystrugana z drewna proteza

Godzinę temu, Astro napisał:

W kontekście sałaty czy pomidorka, to jakoś nie doszukiwałbym satysfakcji owych z oświetlenia.

wystarczy zjeść tego pomidora, ta sama odmiana i tak samo uprawiana, gdzie jedynym zmiennym czynnikiem jest światło. W wielkopowierzchniowych szklarniach jedyne co się zmienia przez rok to długość doświetlania. latem 0h, a w grudniu nawet 15 godzin i więcej dziennie, poza tym nawożenie,temperatura, SOR takie same a jednak smak inny. Obecnie w panelach LED dodaje się diody UV, mimo że z wykresów wynika że roślina potrzebuje jedynie trochę niebieskiego i czerwieni i nic więcej. A jednak UV też coś tam daje i poprawia fizjologie roślin, i tak jest z każdym fragmentem widma które się wykastruje.

 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
25 minut temu, Astro napisał:

Nic nie stoi zapewne na przeszkodzie, by klasyczne gruntowe sadzić w szklarniach zimą i uzyskać TEN SAM efekt

mówiłem o tej samej odmianie szklarniowej. nie porównuje 2 różnych odmian.

28 minut temu, Astro napisał:

le ponieważ pewnie "ciekawych" (czyli nierozsądnych) pomysłów na naukę nie brakuje, to aplikuj

nie mam takich aspiracji i nie miałem takiego zamiaru tylko śmieszy mnie ten marketingowy bełkot. Przypomina to smęcenie dilera że samochód "golas" to to samo co "full wypas" a nawet lepszy bo lżejszy jest o parę kilo. przecież bez klimy, mat wygłuszających i paru innych zbędnych gratów tak samo dojedziesz do celu. I dla osób stojących na chodniku pewnie tak jest. Tak samo osoby jedzącej całe życie śmieciowe jedzenie w tłumie nie rozpoznasz, na badaniach krwi już raczej tak. Kit o świetle które poprawia naturę jest na poziomie glifosatu który również poprawia niedoróbki genetyczne umożliwiając równomierne wyschniecie zbóż. 

49 minut temu, Astro napisał:

Między nami, ja naprawdę wolę pomidory teraz, niż później z pola (kwestia smaku).

a moje dzieciaki w restauracji specjalizującej się w owocach morza wolą zamówić pizze z colą. Szanuję to mimo że nie rozumiem :D

 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
1 godzinę temu, tempik napisał:

Obecnie w panelach LED dodaje się diody UV, mimo że z wykresów wynika że roślina potrzebuje jedynie trochę niebieskiego i czerwieni i nic więcej. A jednak UV też coś tam daje i poprawia fizjologie roślin, i tak jest z każdym fragmentem widma które się wykastruje.

To akurat nie jest dziwne. UV powinien co najmniej zwiększać syntezę związków chroniących przed UV.

1 godzinę temu, tempik napisał:

nawożenie,temperatura, SOR takie same a jednak smak inny

Ale czy gorszy? Różnica istotna czy to efekt porównywalny do pozłacanego kontaktu u audiofilii?

29 minut temu, tempik napisał:

a moje dzieciaki w restauracji specjalizującej się w owocach morza wolą zamówić pizze z colą. Szanuję to mimo że nie rozumiem :D

No to bardzo rozsądne są. Z ewolucyjnego punktu widzenia lepiej jeść potrawy już znane które nie zabiły nas do tej pory :P
Ludzie zaczęli jeść dziwne rzeczy (jak jaskółcze gniazda) z głodu.

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Godzinę temu, peceed napisał:

No to bardzo rozsądne są. Z ewolucyjnego punktu widzenia lepiej jeść potrawy już znane które nie zabiły nas do tej pory :P

Masz rację, ewolucyjne rozsądnym jest będąc w Indonezji zamówić coś w KFC czy MC, dużo mniejsze ryzyko sraczki niż przy lokalnych specjałach. Ale idąc takim algorytmem przez życie bardzo ubogie doświadczenia się zbierze i niewiele świata i doznań pozna(możesz to dodać do mojego profilu psychologicznego :D )

Godzinę temu, peceed napisał:

Ale czy gorszy? Różnica istotna czy to efekt porównywalny do pozłacanego kontaktu u audiofilii?

Może i zahacza to już o indywidualną wrażliwość. I dla jednego pomidor to prosty stosunek białka/węgli/tłuszczu i wody ale kogoś innego sprawa jest bardziej skomplikowana.

Zresztą tak samo z piwem czy winem itd. 

Kończąc,  nie kupuję reklamy która mówi o mleku w proszku identycznym z mlekiem matki i wszystkiego innego co jest "identyczne" lub "zgodne". 

"Prawie robi różnicę" cytując reklamę pewnego piwa

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
36 minut temu, Astro napisał:

Tu trochę przejaskrawiasz w kontekście tego, o czym mówiliśmy

Jak zawsze :D

Ale nie jestem betonem, jak przetestują folie nie w Meksyku a wyżej na północ, i pomidory będą lepsze niż teraz to może nawet zacznę kupować je w zimie. Trzymam za to kciuki.

36 minut temu, Astro napisał:

Oooo. Tu zahaczasz o zdecydowanie trudniejszy temat. Zwłaszcza w kontekście wina. :)

dlaczego? przecież to tylko woda+alkohol+glicerol+kilka kwasów organicznych i mniej istotnych dodatków. 99% ludzi nie odróżni Merlota od czegoś innego czerwonego(ja też!)

kupowanie wina droższego niż 15zł to nieporozumienie. Stosunek wody do alkoholu i innych substancji niemal identyczny z tymi najdroższymi, bania taka sama, wartości odżywcze też. Subtelnych różnic trzeba chyba szukać dobrym spektroskopem ;)

Edytowane przez tempik

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
27 minut temu, Astro napisał:

Szkoda Tempik, bo ja wina już nie robię od paru lat. Ostatnio wyszło tak dobrze,, że

Nie chwal się bo ja też robię dobre wina z własnych gron, niestety dla innych bo sam nie pijam. Mam uczulenie. f..ck! to jakaś kara boska chyba!

29 minut temu, Astro napisał:

na KW jeszcze nie było tak przegranego lwa jak Ty

hahaha, jest jakiś ranking? gdzie można sprawdzić statystyki? chętnie sprawdzę który miejsce Ty zajmujesz :D

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Naukowcy z Northeastern University odkryli, w jaki sposób można na żądanie zmieniać elektroniczny stan materii. Potencjalnie może to doprowadzić do stworzenia materiałów elektronicznych, które pracują z 1000-krotnie większą prędkością niż obecnie i są bardziej wydajne. Możliwość dowolnego przełączania pomiędzy przewodnikiem a izolatorem daje nadzieję na zastąpienia krzemowej elektroniki mniejszymi i szybszymi materiałami kwantowymi. Obecnie procesory pracują z częstotliwością liczoną w gigahercach. Dzięki pracom uczonych z Northeastern, w przyszłości mogą być to teraherce.
      Opisana na łamach Nature Physics technika „termicznego chłodzenia” (thermal quenching) polega przełączaniu materiału pomiędzy izolatorem a przewodnikiem za pomocą kontrolowanego podgrzewania i schładzania. Współautor odkrycia, profesor Gregory Fiete porównuje tę metodę do przełączania bramek w tranzystorze. Każdy, kto kiedykolwiek używał komputera, doszedł w pewnym momencie do punktu, w którym chciał, by komputer działał szybciej. Nie ma nic szybszego niż światło, a my używamy światła do kontrolowania właściwości materiałów z największą prędkością, jaką dopuszcza fizyka, dodaje uczony.
      Naukowcy w temperaturze bliskiej temperaturze pokojowej oświetlali materiał kwantowy 1T-TaS2 uzyskując „ukryty stan metaliczny”, który dotychczas był stabilny w temperaturach kriogenicznych, poniżej -150 stopni Celsjusza. Teraz osiągnięto ten stan w znacznie bardziej praktycznych temperaturach, sięgających -60 stopni C, a materiał utrzymywał go przez wiele miesięcy. To daje nadzieję na stworzenie podzespołów składających się z jednego materiału, który w zależności od potrzeb może być przewodnikiem lub izolatorem.
      Źródło: Dynamic phase transition in 1T-TaS2 via a thermal quench, https://www.nature.com/articles/s41567-025-02938-1

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Niedawno astronomowie usłyszeli głos z kosmicznych zaświatów. Potężny krótkotrwały impuls na chwilę przyćmił wszystkie źródła sygnałów radiowych. Clancy James z australijskiego Curtin University i jego zespół skanowali nieboskłon za pomocą Australian Square Kilometre Array Pathfinder (ASKAP) – zestawu 36 radioteleskopów znajdujących się w Zachodniej Australii – odebrali krótki, bardzo silny sygnał. 
      Niezwykle podekscytowani stwierdzili, być może odkryli nowy pulsar lub inny obiekt, a że źródło sygnału  wydawało się pochodzić z naszej galaktyki, stwierdzili, że nowy obiekt powinien być widoczny za pomocą teleskopów optycznych. Jednak gdy bardziej szczegółowo przeanalizowali sygnał okazało się, że jego źródło było tak blisko, iż ASKAP nie skupić na nim jednocześnie wszystkich swoich anten. A to oznaczało, że źródło sygnału musi znajdować się mniej niż 20 tysięcy kilometrów od Ziemi. Impuls trwał zaledwie 30 nanosekund i przez tę chwilę silniejszy, niż wszystko inne rejestrowane za pomocą radioteleskopów.
      Gdy Australijczycy przeanalizowali pozycję źródła sygnału i porównali ją z pozycjami wszystkich znanych satelitów okazało się, że jedynym możliwym źródłem sygnału jest Relay 2. To jeden z pierwszych satelitów w historii. Został wystrzelony w 1964 roku i służył NASA jako eksperymentalne urządzenie komunikacyjne. Agencja przestała używać Relay 2 już w 1965 roku, natomiast pokładowa elektronika satelity działała do roku 1967. Wówczas Relay 2 zamilkł i od tej pory krąży wokół Ziemi jako bezwładny kawałek metalu.
      Teraz, po niemal 60 latach satelita znowu wysłał sygnał. Jednak jego urządzenie nie działają, więc źródłem sygnału musiały być czynniki zewnętrzne. Clancy i jego koledzy sądzą, że albo na powierzchni satelity zebrały się ładunki elektrostatyczne i doszło do wyładowania, albo uderzył w niego mikrometeoryt, który wywołał pojawienie się chmury plazmy. Sygnały z obu tych wydarzeń wyglądają podobnie, więc trudno byłoby je odróżnić. Przede wszystkim ktoś musiałby chcieć przeprowadzić takie badania. Tylko po co?
      Źródło: A nanosecond-duration radio pulse originating from the defunct Relay 2 satellite, https://arxiv.org/abs/2506.11462

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Inżynierowie misji Voyager wyłączyli niedawno CRS (Cosmic Ray Subsystem) na Voyagerze 1, a za dwa tygodnie wyłączą Low-Energy Charged Particle (LECP) na Voyagerze 2. Instrumenty, jak można domyślić się z ich nazw, odpowiadają za badanie promieniowania kosmicznego oraz niskoenergetycznych jonów. Po wyłączeniu wspomnianych urządzeń na każdej z sond będzą działały po 3 instrumenty naukowe. Odłączanie instrumentów ma na celu zaoszczędzenie energii i przedłużenie czasu działania sond – jedynych wysłanych przez człowieka obiektów, które opuściły Układ Słoneczny.
      Voyagery zasilane są przez radioizotopowe generatory termoelektryczne, generujące energię z rozpadu dwutlenku plutonu-238. Początkowo generatory wytwarzały energię o mocy około 475 W, jednak w miarę zużywania się paliwa tracą rocznie około 4,3 W. W przestrzeni kosmicznej przebywają już od 48 lat. Sposobem na poradzenie sobie ze zmniejszaniem mocy, jest wyłączanie kolejnych instrumentów. Jeśli byśmy nie wyłączali instrumentów, Voyagerom zostałoby prawdopodobnie kilka miesięcy pracy, mówi Suzanne Dodd.
      Na pokładzie każdej z sond znajduje się 10 identycznych instrumentów naukowych. Zadaniem części z nich było zabranie danych z gazowych olbrzymów Układu Słonecznego, zostały więc wyłączone zaraz po tym, jak sondy skończyły badania tych planet. Włączone zostały te instrumenty, które naukowcy uznali za potrzebne do zbadania heliosfery i przstrzeni międzygwiezdnej. Voyager 1 dotarł do krawędzi heliosfery w 2012 roku, Voyager 2 – w roku 2018.
      W październiku ubiegłego roku na Voyagerze 2 wyłączono instrument badający ilość plazmy i kierunek jej ruchu. W ostatnich latach instrument ten zebrał niedużą ilość danych, gdyż jest zorientowany w kierunku przepływu plazmy w ośrodku międzygwiezdnym. Voyager 1 przestał badać plazmę wiele lat temu, ze względu na spadającą wydajność urządzenia.
      Wyłączony właśnie CRS na Voyagerze 1 to zestaw trzech teleskopów badających m.in. protony z przestrzeni międzygwiezdnej i Słońca. Dane te pozwoliły określić, w którym miejscu i kiedy Voyager 1 opuścił heliosferę. LECP na Voyagerze 2, który ma zostać wkrótce wyłączony, bada różne jony, elektrony i promieniowanie kosmiczne zarówno z Układu Słonecznego, jak i spoza niego.
      Oba instrumenty wykorzystują obracające się platformy, mogą więc prowadzić badania w promieniu 360 stopni. Platformy wyposażono w silniki krokowe, które o obracały je co 192 sekundy. Na Ziemi platformy zostały przetestowane na 500 000 kroków. Tyle, ile potrzeba było, by misje doleciały do Saturna. Okazały się jednak znacznie bardziej wytrzymałe. Mają za sobą już ponad 8,5 miliona kroków.
      Voyagery miały zbadać zewnętrzne planety Układu Słonecznego i już dawno przekroczyły przewidywany czas działania. Każdy bit dodatkowych danych, które od tej pory udało się zebrać, to nie tylko wartościowa informacja dla heliofizyki, ale też świadectwo niezwykłych osiągnięć inżynieryjnych, stwierdza Patrick Koehn, odpowiedzialny za program naukowy Voyagerów.
      Inżynierowie NASA starają się, by instrumenty naukowe na sondach działały jak najdłużej, gdyż dostarczają unikatowych danych. W tak dalekich regionach kosmosu nie pracował jeszcze żaden instrument i przez najbliższe dziesięciolecia żaden nowy nie zostanie tam wysłany.
      Wyłączenie wspomnianych urządzeń oznacza, że sondy będą miały wystarczająco dużo energii, by działać przez około rok, zanim zajdzie konieczność wyłączenia następnych urządzeń. W tej chwili na Voyagerze 1 pracuje magnetometr i Plasma Wave Subsystem (PWS), odpowiedzialny za badanie gęstości elektronowej. Działa też LECP, który zostanie wyłączony w przyszłym roku. Na Voyagerze 2 działają zaś – nie licząc LECP, który wkrótce będzie wyłączony – magnetometr, PWS oraz CRS. W przyszłym roku inżynierowie wyłączą ten ostatni.
      Eksperci z NASA mają nadzieję, że dzięki tego typu działaniom jeszcze w latach 30. bieżącego wieku na każdym z Voyagerów będzie pracował jeszcze co najmniej 1 instrument naukowy. Czy tak się stanie, tego nie wiadomo. Trzeba pamiętać, że obie sondy od dziesięcioleci ulegają powolnej degradacji w surowym środowisku pozaziemskim.
      Obecnie Voyager 1 znajduje się w odległości ponad 25 miliardów kilometrów od Ziemi, a do Voyagera 2 dzieli nas 21 miliardów km. Sygnał radiowy do pierwszego z nich biegnie ponad 23 godziny, do drugiego – 19,5 godziny.
      W każdej minucie każdego dnia Voyagery badają zupełnie nieznane nam regiony, dodaje Linda Spilker z Jet Propulsion Laboratory. Oba pojazdy można na bieżąco śledzić na stronach NASA.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Przed trzema dniami, gdy świat świętował Wigilię Bożego Narodzenia, sonda Parker Solar Probe przeleciała rekordowo blisko Słońca. Operatorzy misji z Johns Hopkins Applied Physics Laboratory odebrali przed kilkoma godzinami dane potwierdzające, że przelot przebiegł zgodnie z planem. To pierwszy sygnał z PSP od czasu, gdy rozpoczęła ona procedurę bliskiego przelotu.
      Parker Solar Probe znalazła się w odległości 6,1 miliona kilometrów od powierzchni Słońca, pędząc z prędkością 692 tysięcy km/h. Teraz nadzór misji czeka na informacje o stanie sondy. Mają one nadejść w ciągu najbliższych godzin. Natomiast 1 stycznia na Ziemię powinny trafić dane, z których dowiemy się więcej na temat warunków panujących w obszarze, w który zapuściła się sonda. Żaden wykonany przez człowieka obiekt nigdy nie znalazł się tak blisko gwiazdy, Parker dostarczy nam informacji z niezbadanych obszarów, mówi Nick Pinkine, menedżer misji.
      Parker Solar Probe została wystrzelona w sierpniu 2018 roku. Po raz pierwszy „dotknęła Słońca” dnia 28 kwietnia 2021 roku. Zewnętrzna krawędź Słońca jest wyznaczana przez powierzchnię krytyczną Alfvéna. To miejsce poniżej którego Słońce i jego siły grawitacyjne i magnetyczne bezpośrednio kontrolują wiatr słoneczny. W kwietniu 2021 roku PSP spędziła 5 godzin poniżej powierzchni krytycznej Alfvéna, w obszarze, gdzie ciśnienie i energia pola magnetycznego gwiazdy są silniejsze niż ciśnienie i energia cząstek przezeń emitowanych. Tym samym PSP stała się pierwszym pojazdem kosmicznym, który dotknął atmosfery naszej gwiazdy.
      Parker Solar Probe to urządzenie rozmiarów małego samochodu. Jego celem jest atmosfera Słońca znajdująca się w odległości około 6,5 miliona kilometrów od powierzchni gwiazdy. Głównym zadaniem misji jest zbadanie, w jaki sposób w koronie Słońca przemieszcza się energia i ciepło oraz odpowiedź na pytanie, co przyspiesza wiatr słoneczny. Naukowcy wiążą z misją olbrzymie nadzieje, licząc, że zrewolucjonizuje ona rozumienie Słońca, Układu Słonecznego i Ziemi.
      Pojazd może przetrwać temperatury dochodzące do 1370 stopni Celsjusza. Pomaga mu w tym gruba na 11,5 centymetra osłona termiczna (Thermal Protection System) z kompozytu węglowego. Jej zadaniem jest ochrona czterech instrumentów naukowych, które badają pola magnetyczne, plazmę, wysokoenergetyczne cząstki oraz obrazują wiatr słoneczny. Instrumenty mają pracować w temperaturze pokojowej.
      TPS składa się z dwóch paneli węglowego kompozytu, pomiędzy którymi umieszczono 11,5 centymetra węglowej pianki. Ta strona osłony, która jest zwrócona w kierunku Słońca została pokryta specjalną białą warstwą odbijającą promieniowanie cieplne. Osłona o średnicy 2,5 metra waży zaledwie 72,5 kilograma. Musiała być ona lekka, by poruszająca się z olbrzymią prędkością sonda mogła wejść na odpowiednią orbitę wokół naszej gwiazdy.
      Parker Solar Probe jest pierwszym pojazdem kosmicznym NASA nazwanym na cześć żyjącej osoby. W ten sposób uhonorowano profesora astrofizyki Eugene'a Parkera z University of Chicago. Zwykle misje NASA zyskują nową, oficjalną nazwę, po starcie i certyfikacji. Tym razem było inaczej. W uznaniu zasług profesora Parkera na polu fizyki Słońca oraz dla podkreślenia, jak bardzo misja jest związana z prowadzonymi przez niego badaniami, zdecydowano, że oficjalna nazwa zostanie nadana przed startem. Tym samym Parker stał się pierwszym człowiekiem, który zobaczył start misji NASA nazwanej jego imieniem. Uczony zmarł w 2022 roku, w wieku 94 lat.
      Aby nie ulec potężnej grawitacji Słońca, które stanowi przecież 99,8% masy Układu Słonecznego, PSP musiał osiągnąć prędkość nie mniejszą niż 85 000 km/h. Nie jest to łatwe, dlatego też pojazd aż siedmiokrotnie korzystał z asysty grawitacyjnej Wenus.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      NASA zaprezentowała pierwsze zdjęcia pełnowymiarowego prototypu sześciu teleskopów, które w przyszłej dekadzie rozpoczną pracę w kosmicznym wykrywaczu fal grawitacyjnych. Budowane przez ekspertów z NASA teleskopy to niezwykle ważne elementy misji LISA (Laser Interferometer Space Antenna), przygotowywanej przez Europejską Agencję Kosmiczną (ESA).
      W skład misji LISA będą wchodziły trzy pojazdy kosmiczne, a na pokładzie każdego z nich znajdą się po dwa teleskopy NASA. W 2015 roku ESA wystrzeliła misję LISA Pathfinder, która przetestowała technologie potrzebne do stworzenia misji LISA. Kosmiczny wykrywacz fal grawitacyjnych ma rozpocząć pracę w 2035 roku.
      LISA będzie składała się z trzech satelitów, tworzących w przestrzeni kosmicznej trójkąt równoboczny. Każdy z jego boków będzie miał długość 2,5 miliona kilometrów. Na pokładzie każdego z pojazdów znajdą się po dwa identyczne teleskopy, przez które do sąsiednich satelitów wysyłany będzie impuls z lasera pracującego w podczerwieni. Promień będzie trafiał w swobodnie unoszące się na pokładzie każdego satelity pokryte złotem kostki ze złota i platyny o boku 46 mm. Teleskopy będą odbierały światło odbite od kostek i w ten sposób, z dokładnością do pikometrów – bilionowych części metra – określą odległość pomiędzy trzema satelitami. Pojazdy będą umieszczone w takim miejscu przestrzeni kosmicznej, że na kostki nie będzie mogło wpływać nic oprócz fal grawitacyjnych. Zatem wszelkie zmiany odległości będą świadczyły o tym, że przez pojazdy przeszła fala grawitacyjna. Każdy z pojazdów będzie miał na pokładzie dwa teleskopy, dwa lasery i dwie kostki.
      Formacja trzech pojazdów kosmicznych zostanie umieszczona na podobnej do ziemskiej orbicie wokół Słońca. Będzie podążała za naszą planetą w średniej odległości 50 milionów kilometrów. Zasada działania LISA bazuje na interferometrii laserowej, jest więc podobna do tego, jak działają ziemskie obserwatoria fal grawitacyjnych, takie jak np. opisywane przez nas LIGO. Po co więc budowanie wykrywaczy w kosmosie, skoro odpowiednie urządzenia istnieją na Ziemi?
      Im dłuższe ramiona wykrywacza, tym jest on bardziej czuły na fale grawitacyjne o długim okresie. Maksymalna czułość LIGO, którego ramiona mają długość 4 km, przypada na zakres 500 Hz. Tymczasem w przypadku LISY będzie to zakres 0,12 Hz. Kosmiczny interferometr będzie więc uzupełnienie urządzeń, które posiadamy na Ziemi, pozwoli rejestrować fale grawitacyjne, których ziemskie urządzenia nie zauważą.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...