Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Rekomendowane odpowiedzi

Kwestie dotyczące szczepień i szczepionek są ostatnio przedmiotem gorących sporów. Ruchy antyszczepionkowe odnoszą sukcesy, wskutek czego notuje się wzrost zachorowań np. na odrę. W dyskusjach na temat szczepień często padają argumenty o inteligencji czy wykształceniu. Raport Wellcome Trust pozwoli rozstrzygnąć przynajmniej ten aspekt sporu.

Wellcome Global Monitor 2018 to raport, którego celem było zbadania, jak ludzie odnoszą się do nauki i kwestii związanych ze zdrowiem. To największe tego typu badania na świecie, w ramach których zebrano ankiety od ponad 140 000 osób z ponad 140 krajów świata. Osobny rozdział poświęcono kwestii szczepień.

Ankietowanych pytano przede wszystkim, czy słyszeli o istnieniu szczepionek. Okazało się, że 89% światowej populacji jest świadomych ich istnienia, nie słyszało o nich 10%, a 1% albo nie wiedział, albo odmówił odpowiedzi. Największą świadomość na temat istnienia szczepionek mają ludzie ze świata zachodniego. W Ameryce Północnej, Australii i Nowej Zelandii 98% mieszkańców wie, że szczepionki istnieją. W Europie Zachodniej odsetek ten wynosi 95%, zaś w Europie Wschodniej 92%. Bardziej świadomi są mieszkańcy Europy Południowej (97%) i Północnej (96%).

Obraz naszego kręgu kulturowego nie jest już tak różowy, gdy zapytamy o bezpieczeństwo szczepionek. Na pytanie „czy szczepionki są bezpieczne” odpowiedź była silnie zróżnicowana w zależności od regionu. Światowa średnia odpowiedzi „zdecydowanie tak” oraz „tak” wynosiła 79%, natomiast odpowiedzi „nie” i „zdecydowanie nie” udzieliło 7% mieszkańców Ziemi.

W Ameryce Północnej odsetek odpowiedzi „zdecydowanie tak” i „tak” wyniósł 72%, a 11% uważało, że szczepionki nie są bezpieczne. Dla Australii i Nowej Zelandii odsetek osób twierdzących, że szczepionki są bezpieczne wyniósł 82%, a niebezpieczne – 7%. W Europie Wschodniej jedynie 50% mieszkańców uważa, że szczepionki są bezpieczne, a 17% uznaje je za niebezpieczne. Wśród mieszkańców Europy Zachodniej z opinią, że szczepionki są bezpieczne zgadza się co prawda 59%, ale aż 22% uważa, że są niebezpieczne. Dla Europy Północnej odsetek ten wynosi, odpowiednio, 73% i 10%, a dla Europy Południowej jest to 76% i 10%. Największe zaufanie do szczepionek mają zaś mieszkańcy Azji Południowej, którzy w 95% zgadzają się, że szczepionki są bezpieczne. W Afryce zaufanie do szczepionek waha się od 77 do 85%.

Nietrudno zauważyć, że największe zaufanie do szczepionek mają mieszkańcy tych krajów, w których szczepionki są najczęściej stosowane i gdzie ratują miliony istnień. Z opinią „szczepionki są bezpieczne” zgadza się najwięcej mieszkańców Bangladeszu i Egiptu (po 97%), następnie Etiopii, Liberii i Tanzanii (po 69%), Indii (95%), Afganistanu i Rwandy (94%) czy Tajlandii, Sierra Leone, Uzebkistanu i Wenezueli (93%). Na pytanie o to, czy szczepionki są efektywne, najczęściej twierdząco odpowiadają mieszkańcy Rwandy (99%), Bangladeszu, Etiopii i Islandii (97%), Afganistanu i Egitpu (96%), Indii, Tadżykistanu i Uzbekistanu (95%), Kambodży, Komorów, Malawi, Tajlandii i Wenezueli (94%) oraz Mjanmy, Norwegii i Sierra Leone (93%). Z kolei z opinią, że szczepienie dzieci jest ważne najczęściej zgadzają się mieszkańcy Egiptu, Etiopii, Nikaragui i Cypru (100%), Bangladeszu, Burundi, Kambodży, Kolumbii, Dominikany, Ekwadoru, Hondurasu, Islandii, Jordanii, Nepalu, Palestyny, Rwandy, Sierra Leone, Tanzanii i Wenezueli (99%). Brazylii, Salwadoru, Iraku, Kenii, Libanu, Liberii, Madagaskaru, Mozambiku, Nigerii, Norwegii, Tadżykistanu, Tajlandii i Ugandy (97%).

Światowym rekordzistą w odsetku sceptyków jest zaś Francja. Tam aż 33% ankietowanych odpowiedziało, że szczepionki nie są bezpieczne. Na drugim miejscu znajdziemy Gabon (26%), następnie Togo (25%), Rosję (24%), Szwajcarię (22%), Armenię, Austrię, Belgię i Islandię (po 21%) i Burkina Faso oraz Haiti (po 20%). Z opinią, że szczepionki są bezpieczne nie zgadza się 28% mieszkańców Liberii, 19% mieszkańców Francji, a kolejne kraje to Nigeria (16%), Namibia i Peru (15%) oraz Uganda (13%), Armenia, Gabon, Rosja, Togo (po 12), Austria, Indonezja i Holandia (po 11%). Z kolei na pytanie, czy szczepienie dzieci jest ważne, najczęściej przecząco odpowiadali mieszkańcy Armenii i Austrii (12%), Francji (10%), Rosji i Szwajcarii (9%), Azerbejdżanu, Białorusi i Włoch (8%) oraz Bułgarii, Mołdowy i Czarnogóry (7%).

Niezwykle interesująco wygląda rozkład pod kątem poziomu wykształcenia.

Opinię, że szczepionki nie są bezpieczne, wyraża 7% ludności świata. Dla osób z wykształceniem co najwyżej podstawowym odsetek ten wynosi 7%, dla osób z wykształceniem średnim jest to 8%, a dla osób z wykształceniem wyższym wzrasta do 10%.
W Ameryce Północnej odsetek osób twierdzących, że szczepionki nie są bezpieczne, wynosi 11%. Wśród osób z wykształceniem podstawowym jest to 20%, ze średnim – 12%, a z wyższym – 9%. W Europie Zachodniej aż 22% osób twierdzi, że szczepionki nie są bezpieczne. Uważa tak 25% osób z wykształceniem podstawowym, 22% ze średnim i 17% z wyższym. Zupełnie inny obraz widzimy w Europie Wschodniej. Tutaj 17% ankietowanych twierdzi, że szczepionki są niebezpieczne i odsetek ten rośnie wraz z wykształceniem. Dla osób o wykształceniu podstawowym wynosi on 12%, dla tych z wykształceniem średnim jest to 15%, a z wyższym aż 20% i jest to najwyższy odsetek w tej grupie na całym świecie.

Podobne, zaskakujące dla niektórych, wyniki przynosi badanie ze względu na miejsce zamieszkania.

Na całym świecie 9% mieszkańców wielkich miast i ich przedmieść twierdzi, że szczepionki są niebezpieczne. Dla małych miasteczek odsetek ten wynosi 7%, a dla wsi spada do 6%. Jeśli spojrzymy na Amerykę Północną, to zauważymy, ze tam 9% wielkich miast uważa szczepionki za niebezpieczne, odsetek ten rośnie do 15% w przypadku miasteczek i spada do 10% wśród mieszkańców wsi. Z kolei w Europie Zachodniej aż 20% mieszkańców wielkich miast twierdzi, że szczepionki nie są bezpieczne. W małych miasteczkach jest to 22%, a na wsiach – 25%. Inne zjawisko widzimy w Europie Wschodniej. Tutaj 19% mieszkańców wielkich miast uważa szczepionki za niebezpieczne, w miasteczkach jest to 14%, a na wsiach 16%.

Wygląda więc na to, że w naszym regionie ruchy antyszczepionkowe znajdują największy posłuch wśród wykształconych mieszkańców dużych miast.


« powrót do artykułu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wychodzi na to że najwięcej sceptyków do szczepień jest tam gdzie współczesna medycyna, technologia i wysoki standard życia. Wtedy to w luksusie można snuć idiotyzmy jakie to szczepionki są złe i niedobre...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Napisano (edytowane)
20 godzin temu, KopalniaWiedzy.pl napisał:

Wygląda więc na to, że w naszym regionie ruchy antyszczepionkowe znajdują największy posłuch wśród wykształconych mieszkańców dużych miast.

To może świadczyć o tym, że (taki domysł, potrzeba byłoby więcej badań, żeby go potwierdzić/obalić) u nas "wykształciuchy" bardziej bezmyślnie kopiują to, co się pojawia na Zachodzie. Bez wnikania, o co w tym chodzi od strony merytorycznej.

Edytowane przez darekp
  • Lubię to (+1) 1

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gdyby mnie ktoś spytał czy szczepionki są bezpieczne, odpowiedziałbym że nie do końca, jest ryzyko powikłań.

Czy są efektywne - nie wszystkie w tym samym stopniu, szczepienia na grypę są tu najlepszym przykładem.

Mimo to w 100% popieram szczepienia i nawet nie miałbym nic przeciwko gdyby były obowiązkowe dla całej populacji.

  • Pozytyw (+1) 1

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Godzinę temu, gooostaw napisał:

Przynajmniej częściowo jest to efekt archaicznych systemów edukacji. Mamy problemy ze zrozumieniem tego co właściwie jest prawdziwe, a co nie i to na bardzo podstawowym poziomie. Wiedza wielu z nas ogranicza się do wąskiej specjalizacji. Większość ma podstawowe braki.

Moim zdaniem, w edukacji brakuje przede wszystkim cybernetyki i teorii informacji - mimo iż dziedziny te mają już swoje lata to dzisiaj są potrzebne jak nigdy. Są narzędziami do zrozumienia w ogóle czym informacja jest a czym nie jest i jak sobie z nią radzić. Do tego dodałbym filozofię nauki jeszcze i jej "poddziedizny" takie jak neurofilozofia i filozofia informacji właśnie + w ramach biologii większość tematów powinna dotyczyć neurobiologii - bo odkrycia z tej dziedziny zmienią zupełnie obraz świata - nie tylko samego człowieka ale też np. podstawowych pojęć prawa jak np. pojęcie winy. 

  • Lubię to (+1) 1

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Napisano (edytowane)
1 godzinę temu, gooostaw napisał:

Przynajmniej częściowo jest to efekt archaicznych systemów edukacji

Problem jest chyba sporo głębszy. Teorie  antyszczepionkowe są tak stare jak same szczepienia (warto przeczytać).:

https://mitologiawspolczesna.pl/dlaczego-historia-ruchow-antyszczepionkowych-nas-interesowac-bardziej-niz-ostrzezenia/

Proszę zwrócić uwagę  na matrycę Roberta Chena i Beth Hibbs opublikowaną w 1998 r. w "Rocznikach pediatrycznych" w art "Vaccine Safety: Current and Future Challenges, cyt. z linku powyżej, (komentarz do wykresu):

Na początku ludzie szczepią się powszechnie z lęku przed chorobami, które wciąż doskonale pamiętają. Kiedy stopień zachorowań spada radykalnie w wyniku szczepień – paradoksalnie spada też zaufanie do szczepionek! Wobec nieobecności bezpośredniego zagrożenia wydają się mniej potrzebne, a ewentualne skutki uboczne przemawiają do wyobraźni bardziej niż korzyści. Wtedy – niestety – choroba powraca, ostatecznie przekonując społeczeństwo do danej szczepionki.

Mechanizmy są więc te same, od początku istnienia szczepień. Zastanawia dlaczego współcześnie obejmuje to szaleństwo przede wszystkim ludzi wykształconych? W przypadku pierwszych szczepień na ospę,  widoczne skutki szczepionek  działały  na wyobraźnie, pozostawiały widoczne blizny. A teraz? Może potrzeba po prostu większej dociekliwości by "coś" wyszperać, a może więcej wolnego czasu? W końcu w biurze, podczas "przerwy' można poszperać w necie, budowlaniec raczej nie będzie miał na to  czasu w pracy, a po pracy sił i ochoty ;)

 

Edytowane przez venator
zmiany
  • Pozytyw (+1) 1

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
7 minut temu, Warai Otoko napisał:

Moim zdaniem, w edukacji brakuje przede wszystkim cybernetyki i teorii informacji - mimo iż dziedziny te mają już swoje lata to dzisiaj są potrzebne jak nigdy. Są narzędziami do zrozumienia w ogóle czym informacja jest a czym nie jest i jak sobie z nią radzić. Do tego dodałbym filozofię nauki jeszcze i jej "poddziedizny" takie jak neurofilozofia i filozofia informacji właśnie + w ramach biologii większość tematów powinna dotyczyć neurobiologii - bo odkrycia z tej dziedziny zmienią zupełnie obraz świata - nie tylko samego człowieka ale też np. podstawowych pojęć prawa jak np. pojęcie winy. 

Ja sugeruję jednak, żeby w pierwszej kolejności wprowadzić lekcje logiki. Serio, istnieje problem braku rozumienia czym właściwie jest logika i jak ją stosować. Nie ma sensu uczyć czegokolwiek, kogoś kto popełnia dziesiątki błędów poznawczych i nie zdaje sobie z tego sprawy.

Wydaje mi się że szkoły publiczne powstały, żeby wyszkolić nas do wykonywania pożytecznych czynności i zwiększyć wydajność pracy, nie po to żeby pomóc nam zrozumieć świat. Niestety.

9 minut temu, venator napisał:

Wtedy – niestety – choroba powraca, ostatecznie przekonując społeczeństwo do danej szczepionki.

Ten schemat niestety wydaje się prawdziwy. Zapominamy o zagrożeniu, po czym boleśnie sobie o nim przypominamy. Dlatego dobrym pomysłem wydaje się nagłaśnianie przypadków powracających chorób. Antyszczepionkowi propagatorzy żerują na strachu. Łatwowierni rodzice to łykają, mimo tego że kierują się troską. Przekonajmy tych rodziców że powinni się bać, ale nie szczepionek, tylko chorób zakaźnych.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Naukowcy z kilku amerykańskich uczelni opracowali niezwykły sposób szczepienia. Wykorzystują przy tym... nić dentystyczną. Przetestowali swój pomysł na myszach i okazało się, że to działa. Nić dostarcza szczepionkę do tkanki pomiędzy zębami a dziąsłami, a u tak zaszczepionych myszy doszło do zwiększenia produkcji przeciwciał na powierzchniach wyściełanych błoną śluzową, takich jak nos czy płuca.
      Powierzchnie pokryte błoną śluzową są bardzo ważne, gdyż to one są bramą do organizmu dla takich patogenów jak wirusy grypy czy koronawirusy. Gdy podajemy tradycyjną szczepionkę, przeciwciała są głównie wytwarzane we krwi, w błonach śluzowych pojawia się ich stosunkowo niewiele. Wiemy jednak, że jeśli szczepionkę poda się do błony śluzowej, przeciwciała pojawiają się w i niej, i we krwi. To daje organizmowi dodatkową linię obrony przed wniknięciem patogenu, mówi profesor Harvinder Singh Gill z North Carolina State University i Texas Tech University.
      Skąd jednak pomysł właśnie na nić dentystyczną jako metodę dostarczania szczepionki? Przyczyną jest nabłonek łączący. To specyficzny typ nabłonka, który znajduje się na styku dziąsła i zęba. To kluczowa struktura dla zdrowia przyzębia. W przeciwieństwie do innych rodzajów nabłonka, jego komórki są luźno połączone, co pozwala na migrację komórek odpornościowych, stanowiących obronę naszego organizmu w jamie ustnej. Nabłonek łączący jest łatwiej przenikalny niż inne rodzaje nabłonka i jednocześnie jest częścią błony śluzowej. To unikatowa struktura, którą można wykorzystać do stymulowania produkcji przeciwciał w błonach śluzowych organizmu, mówi Gill.
      Naukowcy nasączyli więc szczepionką niewoskowaną nić dentystyczną i użyli taką nić na myszach laboratoryjnych. Następnie sprawdzili wytwarzanie przeciwciał u myszy, u których szczepionkę podano przez nić dentystyczną, przez nos oraz umieszczając preparat pod językiem myszy. Okazało się, że podanie szczepionki za pomocą nici dentystycznej do nabłonka łączącego spowodowało znacznie większą produkcję przeciwciał niż obecny złoty standard szczepień doustnych, czyli umieszczenie środka pod językiem, mówi Rohan Ingrole z Texas Tech University. Zastosowanie nici chroniło też przed wirusem grypy równie dobrze, co podanie szczepionki przez nabłonek nosa, dodaje.
      Wyniki badań są bardzo obiecujące, gdyż większości szczepionek nie można podać przez nabłonek nosa. Nie wchłaniają się one dobrze. Ponadto podanie przez nos może potencjalnie prowadzić do przedostania się szczepionki do mózgu, co rodzi obawy o bezpieczeństwo. W przypadku podania przez nabłonek łączący, nie ma takiego ryzyka. Podczas eksperymentów wykorzystaliśmy jedną ze szczepionek, którą podaje się przez nos, by porównać efektywność obu dróg szczepienia, wyjaśnia Gill.
      Eksperymenty pokazały też, że trzy różne klasy szczepionek – białkowe, z wykorzystaniem nieaktywnych wirusów i mRNA – dają silną odpowiedź immunologiczną zarówno w krwi, jak i w błonach śluzowych. Ponadto, przynajmniej w modelu zwierzęcym, nie miało znaczenia, czy bezpośrednio po podaniu szczepionki za pomocą nici, zwierzę jadło lub piło.
      Nowa metoda szczepienia wygląda bardzo obiecująco, jednak nie jest doskonała. Nie sprawdzi się u niemowląt, które nie mają zębów. Otwarte pozostaje też pytanie o efektywność takiego szczepienia u ludzi z chorobami przyzębia czy infekcjami jamy ustnej.
      Badania opisano na łamach Nature Biomedical Engineering.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Dieta keto uznawana jest za jedną z najskuteczniejszy sposobów na szybkie zrzucenie zbędnych kilogramów. To rewolucyjny sposób żywienia, który u wielu osób wymaga radykalnej zmiany nawyków żywieniowych – stawia na tłuszcze, zamiast na węglowodany. Pytanie brzmi, czy i dla kogo dieta ketogeniczna jest bezpieczna. Sprawdźmy to!
       
      Dieta ketogeniczna – co to? Główną zasadą związaną z dietą keto jest ograniczenie niemal do minimum węglowodanów, a zamiast tego zwiększenie podaży tłuszczów. Takie działanie prowadzi do zwiększonej produkcji ciał ketonowych, które stają się głównym źródłem energii. Dieta keto sprawia, że w organizmie dochodzi do utrzymania stanu ketozy.
      Ważne jest to, aby dieta ketogeniczna składała się z 4 g tłuszczu na 1 g białka i węglowodanów, ewentualnie można też stosować inną zasadę, czyli 3 g tłuszczu na 1 g białka i węglowodanów.
       
      Zalety diety ketogenicznej Rośnie grono zwolenników diety keto. Na czym polega fenomen tego sposobu żywienia? Przede wszystkim wiąże się to z licznymi korzyściami, jakie oferuje, oto kilka tych najczęściej przytaczanych:
      redukcja stanów zapalnych występujących w organizmie; zmniejszenie stresu oksydacyjnego; możliwość skutecznego zrzucenia zbędnych kilogramów; poprawa funkcji poznawczych u osób z zaburzeniami neurodegeneracyjnymi; obniżenie poziomu hemoglobiny glikowanej oraz stężenia glukozy we krwi. Jak widzisz, dieta keto zapewnia wiele korzyści dla naszego zdrowia. Jeśli przekonują Cię one do zmiany swoich nawyków żywieniowych, to wypróbuj dietę pudełkową, np. dostępną na tej stronie zdrowycatering.pl/tani-catering-dietetyczny/warszawa/, aby zobaczyć, jak w praktyce powinna wyglądać prawidłowo przygotowana dieta keto.
       
      Dla kogo dieta keto? Od wielu lat niektóre źródła wskazują, że nawet od starożytności, dieta ketogeniczna była uważana za skuteczną metodę walki z padaczką lekooporną. Stan ketozy i zaprzestanie pobierania energii z glukozy miały pomagać w ograniczeniu występowania objawów charakterystycznych dla padaczki. Szczególnie dieta keto miała działać przeciwdrgawkowo oraz redukować liczbę napadów u chorych pacjentów.
      Warto podkreślić także, że dieta keto uznawana jest za skuteczną metodę walki również z innymi chorobami neurologicznymi, takimi jak Alzheimer czy choroba Parkinsona.
      Kolejne pozytywne efekty stosowania diety keto dostrzeżono również u osób borykających się z insulinoopornością. Będzie to także bardzo dobry kierunek żywieniowy dla osób z nadwagą i otyłością. Ma to związek, z tym że dieta keto przyspiesza proces spalania tkanki tłuszczowej, a dzięki temu przyspiesza proces odchudzania.
      Coraz częściej mówi się o tym, że stosowanie diety ketogenicznej jest badane pod kątem skuteczniejszego leczenia chorób nowotworowych.
       
      Dieta keto – przeciwwskazania Prawidłowo przygotowana dieta keto może być zdrowym sposobem odżywiania, które zapewnia liczne korzyści zdrowotne. Jednak nie oznacza to, że będzie dobrym wyborem dla każdego i z każdymi dolegliwościami oraz stanami chorobowymi.
      Z diety ketogenicznej powinny zrezygnować następujące osoby:
      z chorobami układu krążenia – w przypadku występowania tych chorób dieta keto może doprowadzić do wzrostu cholesterolu całkowitego i LDL, co negatywnie wpływa na serce; z wrodzonymi zaburzeniami metabolicznymi, np. deficyt translokazy karnityny, karnityna czy deficyt karboksylazy pirogronianowej; z chorobami nerek, wątroby czy trzustki – konieczność ograniczenia spożycia niektórych produktów może doprowadzić do nasilonego obciążenia tych narządów, szczególnie z tego powodu, że to właśnie wątroba, trzustka i nerki uczestniczą w metabolizmie ciał ketonowych, jeśli zatem, któryś z tych organów nie pracuje prawidłowo, to dieta keto stanie się zbyt dużym obciążeniem; z takimi dolegliwościami i chorobami jak – kamica dróg żółciowych, kamica nerek, porfiria, kwasica organiczna czy hipoglikemia, jeśli jej przyczyna nie została w pełni zidentyfikowana; cukrzycy – w tym przypadku warto skonsultować się z dietetykiem, który pomoże podjąć decyzję o tym, czy dieta ketogeniczna jest bezpieczna, czy też lepiej ją zamienić na dietę z niskim IG lub standardową; kobiety w ciąży i karmiące piersią; dzieci i nastolatki – w przypadku młodych organizmów w fazie rozwoju dieta keto również może nie być najlepszym wyborem; znacznie lepiej wtedy postawić na bardziej zbilansowany sposób żywienia, który nie ryzykuje występowaniem niedoborów witamin i minerałów potrzebnych do prawidłowego rozwoju dzieci i młodzieży.
      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Od lat 70. XX wieku wykonywane są testy zderzeniowe z wykorzystaniem manekinów. Służą one do oceny efektywności systemów zabezpieczeń, ogólnego bezpieczeństwa pojazdu czy ryzyk związanych z różnymi rodzajami wypadków. Problem jednak w tym, że najczęściej używany manekin bazuje na średniej budowie i wadze ciała mężczyzny.
      Tymczasem kobiety równie często jeżdżą samochodami i są bardziej narażone na odniesienie obrażeń. Używane w testach manekiny, mające odpowiadać kobietom, to po prostu przeskalowane do wzrostu 12-latki manekiny męskie. Mają one 149 cm wzrostu i ważą 48 kg. Już w połowie lat 70. taka waga i wzrost reprezentowały zaledwie 5% najdrobniejszych kobiet.
      Szwedzcy specjaliści pracują nad manekinem bardziej reprezentatywnym dla kobiecej budowy ciała. Ma on 162 cm wzrostu i waży 62 kg. Powstanie manekina bardziej reprezentatywnego dla przeciętnej kobiety jest niezwykle ważne. Z danych amerykańskiej Narodowej Rady Bezpieczeństwa Transportu Drogowego wynika na przykład, że przy uderzeniach z tyłu kobiety 3-krotnie częściej niż mężczyźni odnoszą obrażenia kręgosłupa szyjnego. Co prawda rzadko są one śmiertelne, ale mogą prowadzić do trwałego kalectwa.
      "Ze statystyk wiemy, że przy zderzeniach z niewielką prędkością, kobiety częściej odnoszą obrażenia. Dlatego też, jeśli chcemy sprawdzić, jakie zabezpieczenia najlepiej chronią ludzi, musimy uwzględnić tę część populacji, która jest bardziej narażona na zranienie", mówi Astrid Linder, dyrektor ds. bezpieczeństwa ruchu w Szwedzkim Narodowym Instytucie Badawczym Dróg i Transportu. Doktor Linder kieruje programem testów zderzeniowych prowadzonym w laboratorium w Linköping.
      Kobiety są przeciętnie niższe i lżejsze niż mężczyźni, mają słabsze mięśnie, inaczej rozłożoną tkankę tłuszczową. To wszystko wpływa na zachowanie się ciała podczas wypadku. Istnieją między nami różnice w kształcie tułowia, umiejscowieniu środka ciężkości, budowie bioder i miednicy, wyjaśnia Linder.
      Specjalistka zauważa jednocześnie, że nie wystarczy wyprodukowanie odpowiedniego manekina. Konieczne są też zmiany prawne dotyczące testów zderzeniowych. Obecnie nie ma w nich bowiem mowy o wymogu używania manekinów odpowiadających budowie przeciętnej kobiety.
      Szef amerykańskiej firmy Humanetics, największego na świecie producenta manekinów do testów zderzeniowych przyznaje, że mimo coraz większego zaawansowania systemów bezpieczeństwa w samochodach, podczas ich opracowywania nie brano pod uwagę różnic pomiędzy kobietami a mężczyznami. Nie można przetestować kobiety i mężczyzny za pomocą tego samego urządzenia. Nie określimy miejsc powstawania urazów, dopóki nie umieścimy czujników na manekinie i tego nie zbadamy, stwierdza. Dodaje, że dopiero testy z udziałem manekinów reprezentatywnych dla kobiet pozwolą na opracowanie systemów równie dobrze chroniących obie płci.
      Od pewnego czasu trwają też prace nad manekinami lepiej reprezentującymi dzieci, osoby starsze czy otyłe.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Zakaz poruszania się po mieście elektrycznych hulajnóg i rowerów może zmniejszyć zagęszczenie na chodnikach i zwiększyć bezpieczeństwo pieszych oraz użytkowników elektrycznych pojazdów, jednak ma też swoje negatywne konsekwencje, informują naukowcy z Georgia Institute of Technology.
      W 2019 roku Atlanta zakazała poruszania się elektrycznymi hulajnogami i rowerami w godzinach od 21 do 4 rano. Zakaz wprowadzono po tym, jak cztery osoby korzystające z takich pojazdów zginęły w wyniku kolizji z samochodami. Naukowcy z GaTech postanowili sprawdzić, jakie były skutki zakazu. Okazało się usunięcie tych pojazdów spowodowało, że przeciętny czas podróży po mieście wydłużył się przeciętnie o około 10%. Dla mieszkańców Atlanty oznacza to, że w godzinach, w których obowiązuje zakaz, stracą dodatkowych 784 000 godzin na przemieszczanie się. Gdyby zakaz rozszerzono na godziny szczytu, straty byłyby jeszcze większe, ostrzega główny autor badań, Omar Asensio. W Atlancie godziny szczytu trwają od 6 do 10 rano i od 15 do 19 po południu.
      Naukowcy z Georgii szacują, że w skali całego kraju elektryczne hulajnogi, rowery i inne podobne środki lokomocji oszczędzają obywatelom około 17,4% czasu przeznaczonego na podróże. Mają więc one duży wpływ na zmniejszenie ruchu na drogach, co odczuwają wszyscy z nich korzystający.
      Wcześniej prowadzono już co prawda podobne badania, jednak były to badania ankietowe. Asensio i jego zespół oparli się na rzeczywistych danych o ruchu i skorzystali przy tym z faktu, że miasto zastosowało geo-fencing, co całkowicie uniemożliwiło korzystanie z zakazanych pojazdów w wyznaczonych godzinach. Mamy tutaj świetną okazję, by przeprowadzić badania, gdyż w wyniku działań miasta i policji mamy niemal 100-procentowe przestrzeganie zakazu. Powstało pytanie, co zrobią ludzie, którzy nagle nie mogą wypożyczyć hulajnogi lub użyć własnej. To wielki naturalny eksperyment, który pozwolił nam zbadać warunki na drogach przed i po jego wprowadzeniu. Pozwoliło nam to przetestować teorie dotyczące zmiany zachowań, dodaje Asensio. Naukowcy uzyskali też dostęp do danych Ubera, które pozwoliły im na ocenę czasu przemieszczania się po mieście.
      Z badań wynika, że o ile rzeczywiście zakaz używania hulajnóg zmniejsza liczbę wypadków z ich udziałem, to jednocześnie wydłuża czas podróży po mieście, zwiększa korki na drogach, a co za tym idzie, zanieczyszczenie powietrza w mieście, co również negatywnie wpływa na zdrowie mieszkańców.
      Możliwość łatwego wypożyczenia elektrycznej hulajnogi czy roweru i pozostawienia pojazdu w mieście przyczynia się do zmniejszenia korków i zanieczyszczeń, gdyż część mieszkańców rzadziej korzysta z własnego samochodu i transportu publicznego. Skraca się więc czas podróży po mieście samochodem. Zespół Asensio wylicza, że wartość zaoszczędzonego w ten sposób czasu wynosi, w skali całego kraju, 536 milionów dolarów. Naukowcy mówią, że dla lepszego planowania miast i życia w nich potrzebne jest lepsze zrozumienie wpływu różnych środków transportu oraz motywów stojących za decyzjami o wykorzystaniu danego pojazdu. Sądzę, że kolejnym etapem tego typu badań mogłoby być modelowanie wpływu zanieczyszczeń, mówi Asensio.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...