Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
KopalniaWiedzy.pl

Biały Dom domaga się, by do roku 2024 Amerykanie wrócili na Księżyc

Rekomendowane odpowiedzi

Wiceprezydent USA Mike Pence, przemawiając podczas spotkania National Space Council domagał się, by do roku 2024 NASA przeprowadziła załogową misję z lądowaniem na Księżycu. Jeśli NASA nie jest obecnie sprawić, by w ciągu pięciu lat amerykański astronauta wylądował na Księżycu, należy zmienić tę organizację, a nie plany misji, powiedział wiceprezydent.

Szef NASA, Jim Bridenstine, odnosząc się do wypowiedzi wiceprezydenta, oświadczył: W ciągu najbliższych dni i tygodni podejmiemy działania, w celu zrealizowania tego celu. Już wcześniej przedłożyliśmy plan, z którego jasno wynika, że plan badawczy NASA składa się z trzech celów strategicznych: niskiej orbity okołoziemskiej, Księżyca oraz Marsa i dalszych części przestrzeni kosmicznej. Wydałem już odpowiednie polecenia, które mają upewnić nas, że cele te zostaną osiągnięte. Jest wśród nich decyzja o powołaniu nowego dyrektoriatu w NASA, który skupi się na opracowaniu i wykonaniu tych celów. Roboczo nazywamy go Moon to Mars Mission Directorate.

NASA jest jedyną agencją kosmiczną, która ma na swoim koncie lądowanie człowieka na Księżycu. Ostatni astronauta przebywał na Srebrnym Globie w grudniu 1972 roku. Od tamtego czasu NASA, również jako jedyna agencja kosmiczna, przeprowadziła udane – bezzałogowe – misje badawcze na powierzchni Marsa, badania Saturna i jego księżyców, zebrała dane na temat Plutona, odkryła tysiące planet pozasłonecznych.

Obecni lokatorzy Białego Domu naciskają jednak na powrót człowieka na Księżyc. Niech to będzie jasne: pierwszą kobietą i kolejnym mężczyzną na Księżycu będą amerykańscy astronauci, którzy polecą tam na amerykańskiej rakiecie startującej z terenu USA. Prezydent polecił NASA i administratorowi Jimowi Bridenstinowi, by wykorzystali wszelkie dostępne środki w celu realizacji tych zadań, mówił Pence.

Spis wszystkich misji prowadzonych przez NASA od czasu powołania Agencji w 1958 roku, tych trwających, jak i ukończonych, obejmuje 196 pozycji.


« powrót do artykułu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Skoro na przygotowanie wyprawy człowieka na Księżyc potrzebują czterech lat, to ile czasu będą potrzebować na przygotowanie wyprawy na Marsa - znajdującego się w odległości o trzy rzędy wielkości większej i stwarzającego zupełnie nowe jakościowo problemy? Pewnie co najmniej jakieś 30-40 lat. I jeśli do 2024 roku będą zaangażowani w przeprowadzenie wyprawy na Księżyc, to do tego czasu nie zrobią prawie nic w zakresie wyprawy na Marsa. Dojdą jeszcze jakieś "nieplanowane" opóźnienia itp. Wychodzi, że człowiek wyląduje na Marsie najwcześniej zapewne gdzieś w latach 70-tych XXI wieku...

Edytowane przez darekp

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Do powrotu na niską orbitę okołoziemską zabierają się od 8 lat. Od 2011 amerykańscy astronauci docierają do ISS tylko dzięki uprzejmości Rosjan. Jakoś tak nie specjalnie wierzę, żeby im te 5 lat starczyło na powrót na Księżyc. Prędzej Musk wyśle tam swoich turystów.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jakiej uprzejmości? Amerykanie płacą Roskosmosowi ciężkie dziesiątki milionów USD za każdego astronautę. To zwykła transakcja handlowa.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
3 godziny temu, GROSZ-ek napisał:

Prędzej Musk wyśle tam swoich turystów.

Wydaje mi się, że to trudno ocenić w Polsce (no może, gdyby starannie śledzić strony amerykańskie, ja na to nie mam czasu), czy NASA rzeczywiście jest taka niewydolna, zbiurokratyzowana itp. czy też kryje się za tym jakaś świadoma długoplanowa polityka, może właśnie o to chodzić, żeby w loty kosmiczne (przynajmniej na nieduże odległości, powiedzmy max. do Księżyca) wszedł w jak największym stopniu biznes prywatny. Długoterminowo to się może okazać bardziej korzystne. Niekoniecznie warto się bawić w wyścigi, kto pierwszy zatknie chorągiewkę (powiedzmy na Marsie), długoterminowo może wygrać ten, kto zbuduje bazę najpierw na Księżycu, a potem na Marsie, gdzie kosmonauci będą mogli spędzić powiedzmy rok-dwa i prowadzić badania. A na orbitę wokółziemską będzie mógł polecieć każdy dostatecznie zamożny turysta, kiedy mu się zechce :) Wtedy postępowanie NASA zaczyna wyglądać na bardziej świadomą, przemyślaną politykę. Chyba.

Trudno powiedzieć, która z tych możliwości, może po prostu prawda leży pośrodku ;)

Edytowane przez darekp

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To faktycznie jest bardzo ciekawe pytanie, na ile NASA rozwijało, a na ile utrudniało rozwój prywatnego przemysłu kosmicznego. Z jednej strony różne czynności natury militarno-strategicznej wymagało jak najbardziej samodzielne działanie NASA, z drugiej - przedsiębiorcy aż tak bardzo się nie pchali do tego wielce niebezpiecznego i ryzykownego przemysłu. Dopiero, gdy NASA zakończyła loty wahadłowców i zaczęła czarterować miejsca u Rosjan, otworzyła się na sektor prywatny w zakresie wynoszenia ładunków i osób na orbitę. Być może ta zmiana działania z modelu Zosi-Samosi na model kreatora rynku przyczyni się do nowej dynamiki w kolonizacji Kosmosu. Do tej pory utrudniało to brak konkretnych zysków dla potencjalnych kolonizatorów. Teraz NASA wbijając flagę z napisem "tu są pieniądze", może ich do tej kolonizacji zainteresować.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nieprawda. NASA od lat 80. ubiegłego wieku współpracuje z prywatnym przemysłem w zakresie wynoszenia ładunków. Prezydent Reagan uważał, że sektor prywatny powinien bardziej zaangażować się w przestrzeń kosmiczną. (https://history.nasa.gov/SP-4012/vol6/ch5.pdf)

Polecam też: https://kopalniawiedzy.pl/SpaceX-NASA,26108

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Administracja Donalda Trumpa chce obniżyć przyszłoroczny budżet NASA aż o 20%. Obecny budżet Agencji to rekordowe 25 miliardów USD. Biały Dom proponuje, by w przyszłym roku podatkowym, który rozpoczyna się 1 października 2025, było to 20 miliardów dolarów. Większość cięć ma dotyczyć Dyrektoriatu Misji Naukowych (SMD), którego praca skupia się na czterech szeroko pojętych dziedzinach: nauk o Ziemi, nauk o planetach, naukach o Słońcu oraz astrofizyce. SMD, którego tegoroczny budżet to 7,5 miliarda USD, miałby w przyszłym roku otrzymać 3,9 USD.
      Zgodnie z propozycją Białego Domu budżet na astrofizykę miałby zostać zmniejszony z 1,5 miliarda do 487 milionów, czyli o 68%. Podobnie duża redukcja miałaby dotknąć wydziału odpowiedzialnego za badanie Słońca. Kwota na nauki o Ziemi ma zostać zmniejszona o ponad 50%, do 1,033 miliarda, a cięcia na nauki o planetach mają wynieść 30%, budżet tego wydziału miałby zamknąć się kwotą 1,929 miliarda dolarów.
      Biały Dom chce utrzymać istniejące misje, takie jak Teleskop Kosmiczny Hubble'a czy Teleskop Kosmiczny Jamesa Webba, ale nie chce przeznaczyć ani dolara na wyczekiwany przez światową naukę Nancy Grace Roman Space Telescope, który miałby uzupełnić oba urządzenia. To w pełni złożony teleskop kosmiczny, którego historia rozpoczęła się od niezwykłego prezentu od wywiadu, a który ma zostać wystrzelony w 2027 roku. Zresztą w przesłanych NASA dokumentach jest wprost mowa o tym, że nie będzie finansowania żadnych innych teleskopów.
      Inne znaczące cięcia, proponowane przez Trumpa i jego ludzi to zakończenie finansowania misji Mars Sample Return – w ramach której na Ziemię mają trafić próbki pobrane na Marsie przez łazik Perseverance – oraz rezygnacja z misji DAVINCI na Wenus. Prawdopodobnie administracja Trumpa chciałaby zamknąć Goddard Space Flight Center.
      Już w ubiegłym miesiącu amerykańskie media informowały, że Biały Dom chce o połowę zmniejszyć finansowanie programów naukowych prowadzonych przez NASA. Jeszcze niedawno p.o. administratora NASA Janet Petro komentowała, że to plotki pochodzące z niewiarygodnych źródeł. Teraz do NASA Biały Dom wysłał dokumenty w sprawie tych cięć.
      Po otrzymaniu takich dokumentów NASA ma zwykle 72 godziny, by się z nimi zapoznać i zgłosić swoje uwagi. Następnie propozycja Białego Domu, z ewentualnymi modyfikacjami związanymi z uwagami NASA, trafia do oficjalnej prezydenckiej propozycji budżetowej na przyszły rok. Dokument ten jest jawny. Powinien zostać opublikowany w ciągu 4–6 tygodni.
      Budżet państwa proponowany przez Biały Dom jest punktem wyjścia do prac budżetowych w Kongresie. Każda z izb ma własny komitet budżetowy. Kongres nie jest zobowiązany do przyjęcia żadnej z propozycji Białego Domu. Jednak, jako że prezydent musi ostatecznie podpisać każdą ustawę proponowaną przez Kongres, nie zdarza się, by propozycje budżetowe Białego Domu zostały całkowicie zignorowane.
      Już teraz można przewidzieć, że przynajmniej część cięć dotyczących NASA spotka się z mocnym sprzeciwem w Kongresie. Problem jednak w tym, że jeśli w Kongresie prace nad budżetem będą się przeciągały – a często tak się dzieje – to po 1 października Biały Dom mógłby wymusić na agencjach federalnych wydatkowanie pieniędzy według własnej propozycji budżetowej. Jednak na takie działanie musi zgodzić się Kongres.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Załogowa podróż na Marsa nie będzie łatwym i szybkich przedsięwzięciem. Tymczasem, chociażby z powodu negatywnego wpływu na zdrowie stanu nieważkości i promieniowania kosmicznego, powinna zająć ona jak najmniej czasu. Dlatego też w należącym do NASA Langley Research Center w Virginii trwają prace nad napędem, dzięki któremu astronauci powinni dolecieć na Czerwoną Planetę i wrócić na Ziemię w ciągu około 2 lat.
      Tamtejsi inżynierowe pracują nad jądrowym napędem elektrycznym. Ma on wykorzystywać reaktor atomowy do wytwarzania energii elektrycznej, która będzie jonizowała wydobywające się z dysz paliwo zapewniając ciąg pojazdowi kosmicznemu.
      W ramach projektu Modular Assembled Radiators for Nuclear Electric Propulsion Vehicles (MARVL) powstaje jeden z najważniejszych elementów napędu, jego system rozprowadzania ciepła. Inżynierowie NASA chcą, by miał on budowę modułową i by można było go złożyć w przestrzeni kosmicznej za pomocą autonomicznych robotów. W ten sposób unikniemy konieczności umieszczenia wszystkiego w rakiecie nośnej, co da nam nieco większą elastyczność i pozwoli na zoptymalizowanie całego projektu, mówi Amanda Stark, odpowiedzialna za MARVL.
      Takie rozwiązanie jest bardzo pożądane. Cały układ rozprowadzania ciepła może mieć, po pełnym rozłożeniu, wymiary boiska do futbolu amerykańskiego (ok. 5400 m2). Można więc sobie wyobrazić, z jakimi trudnościami wiąże się umieszczenie takich instalacji w rakiecie startującej z Ziemi. Zespół Strak chce, by poszczególne elementy wcześniej wysłać w przestrzeń kosmiczną. Tam roboty złożyłyby instalację, w której będzie krążyła substancja chłodząca, na przykład stop sodu i potasu.
      Trzeba zauważyć, że taka technologia wpłynęłaby też na architekturę samego pojazdu, do którego instalacja będzie montowana. Istniejące dotychczas pojazdy kosmiczne nie były projektowane z myślą o składaniu czegokolwiek w kosmosie. Mamy tutaj więc okazję, by zastanowić się, jak taki pojazd powinien być zbudowany, jak należy go przygotować, jak będzie wyglądał.
      Projekt MARVL jest rozwijany w ramach programu Early Career Initiative. Biorące w nim udział zespoły mają dwa lata na opracowanie szczegółów swojego pomysłu. Stark i jej zespół współpracują z firmą Boyd Lancaster, która specjalizuje się w przemysłowych systemach chłodzenia. Do pomocy mają też specjalistów od układów rozpraszania ciepła oraz ekspertów specjalizujących się w przepływie cieczy z NASA. Po dwóch latach prac NASA oczekuje, że twórcy MARVL przystąpią do budowy niewielkiego działającego na Ziemi prototypu. Jeśli projekt się powiedzie, podobne rozwiązania mogą zostać zastosowane podczas innych misji, nie tylko załogowych.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Io, księżyc Jowisza, to najbardziej aktywne pod względem wulkanicznym ciało Układu Słonecznego. Jest on rozmiarów mniej więcej ziemskiego Księżyca, a istnieje na nim około 400 aktywnych wulkanów. Księżyc został odkryty przez Galileusza 8 stycznia 1610 roku, jednak na odkrycie wulkanów trzeba było czekać do 1979 roku. Pierwszy dowód na aktywność wulkaniczną zauważyła Linda Morabito na zdjęciach przesłanych przez sondę Voyager 1.
      Od czasu odkrycia Morabito specjaliści zastanawiali się, w jaki sposób lawa zasila wulkany. Czy płytko pod powierzchnią znajduje się ocean lawy, czy też źródła są bardziej zlokalizowane. Wiedzieliśmy, że dane z dwóch bardzo bliskich przelotów sondy Juno powinny pozwolić na bliższe przyjrzenie się temu zagadnieniu, mówi Scott Bolton z Southwest Research Institute w San Antonio.
      W grudniu 2023 i lutym 2024 sonda Juno przeleciała w odległości zaledwie 1500 kilometrów od powierzchni Io. Za pomocą radaru dopplerowskiego działającego w dwóch zakresach, zebrała bardzo szczegółowe dane na temat grawitacji księżyca. W ten sposób udało się zebrać bardziej szczegółowe informacje na temat występującego na Io grzania pływowego.
      Io znajduje się bardzo blisko gigantycznego Jowisza. Obiegając planetę, doświadcza zmian jej pola grawitacyjnego, które powodują, że księżyc jest bez przerwy ściskany i rozciągany. To zaś wywołuje ciągłe tarcie, roztapiające fragmenty wnętrza księżyca. Wiedzieliśmy, że jeśli pod powierzchnią istnieje ocean magmy, sygnatura grzania pływowego będzie znacznie większa, niż w przypadku bardziej sztywnej struktury wewnętrznej. Zatem, w zależności od danych zebranych przez Juno z pola grawitacyjnego Io, powinniśmy wiedzieć, czy pod powierzchnią księżyca znajduje się ocean, wyjaśnia Bolton.
      Naukowcy porównali dane z Juno z dwoma wcześniejszymi przelotami wykonanymi przez inne misje i stwierdzili, że Io nie posiada oceanu magmy. Z tego wynika, że każdy wulkan Io jest prawdopodobnie zasilany z własnej komory magmowej.
      Odkrycie, że grzanie pływowe nie musi prowadzić do powstania magmowego oceanu spowodowało, że musieliśmy przemyśleć wewnętrzną strukturę Io. Ma to też znaczenie dla naszego rozumienia innych księżyców, jak Enceladus i Europa, a nawet dla planet pozasłonecznych, dodaje Ryan Park z Solad System Dynamics Group w Jet Propulsion Laboratory.


      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      NASA poinformowała o opóźnieniu dwóch kolejnych misji załogowych, jakie mają się odbyć w ramach programu Artemis. Artemis II, w ramach której ludzie mają polecieć poza orbitę Księżyca, została przesunięta z września 2025 na kwiecień 2026, a lądowanie człowieka na Księżycu – Artemis III – przesunięto z końca 2026 na połowę 2027. Opóźnienie związane jest z koniecznością dodatkowych prac przy osłonie termicznej kapsuły załogowej Orion.
      Decyzję o opóźnieniu podjęto po zapoznaniu się z wnioskami ze śledztwa w sprawie niespodziewanej utraty przez osłonę Oriona części niecałkowicie spalonego materiału w czasie wchodzenia w atmosferę Ziemi podczas bezzałogowej misji Artemis I. Mimo to misja Artemis II zostanie przygotowana z wykorzystaniem osłony już zamocowanej do Oriona. Badania wykazały bowiem, że osłona dobrze zabezpieczy pojazd oraz załogę. NASA zmieni jednak nieco trajektorię lądowania, by zmniejszyć obciążenie osłony. A trzeba przyznać, że musi ona wiele wytrzymać. Jej zadaniem jest uchronienie kapsuły przed temperaturami dochodzącymi do 2700 stopni Celsjusza, jakie pojawiają się w wyniku tarcia o atmosferę. Po wejściu w nią pojazd pędzi z prędkości ponad 40 tysięcy km/h i za pomocą siły tarcia zostaje spowolniony do ponad 500 km/h. Dopiero przy tej prędkości rozwiną się spadochrony i kapsuła łagodnie wyląduje na powierzchni Pacyfiku.
      Przez kilka ostatnich miesięcy NASA i niezależny zespół ekspertów szukali przyczyn, dla których podczas misji Artemis I niecałkowicie spalony materiał z osłony uległ zużyciu w inny sposób, niż przewidziany. Przeprowadzono ponad 100 różnych testów, które wykazały, że gazy, powstające wewnątrz materiału osłony w wyniku oddziaływania wysokiej temperatury, nie mogły wystarczająco szybko się ulatniać, co spowodowało popękanie części materiału i jego odpadnięcie. Mimo tego osłona spełniała swoje zadanie. Czujniki wewnątrz kapsuły wykazały, że temperatura pozostała stabilna i komfortowa dla człowieka.
      Teraz, na podstawie badań osłony z misji Artemis I, inżynierowie przygotowują osłonę dla misji Artemis III, dbając o to, by gazy mogły z niej równomiernie uchodzić. Zanim jednak dojdzie do misji Artemis III, wystartuje Artemis II, w ramach której ludzie odlecą od Ziemi na największą odległość w historii. Zadaniem tej 10-dniowej misji będzie przetestowanie systemów podtrzymywania życia, sprawdzenie mechanizmów ręcznego sterowania kapsułą oraz zbadanie, w jaki sposób astronauci wchodzą w interakcje z urządzeniami kapsuły.
      Dotychczas kapsuła Orion dwukrotnie opuszczała Ziemię. Po raz pierwszy w 2014 roku, gdy na krótko trafiła na orbitę i po raz drugi w roku 2022, gdy w ramach 25-dniowej misji bezzałogowej NASA wysłała ją na orbitę Księżyca.
      Przesunięcie misji Artemis III zwiększa też prawdopodobieństwo, że kolejne opóźnienia nie będą konieczne. Podczas misji bowiem wykorzystany zostanie górny człon rakiety Starship firmy SpaceX, który posłuży do lądowania na Księżycu. Starship jest wciąż rozwijana, dotychczas przeprowadzono jedynie 6 jej testów. Decyzja NASA o opóźnieniu misji daje więc przy okazji firmie Elona Muska więcej czasu na dopięcie wszystkiego na ostatni guzik.
      Pomimo opóźnienia USA wciąż wyprzedzają Chiny pod względem najbliższej planowej misji załogowej na Księżyc. Państwo Środka chce bowiem wysłać astronautów na Srebrny Glob około 2030 roku. Ten pośpiech ma podłoże nie tylko ambicjonalne. NASA chce być pierwsza po to, by Chiny nie mogły ustalać zasad pracy na Księżycu. Obecny szef NASA twierdzi bowiem, że nie można wykluczyć, iż gdyby pierwsi wylądowali Chińczycy, to mogliby spróbować zakazać lądowania innym w tym samym regionie.
      Oba kraje planują lądowanie w pobliżu południowego bieguna Srebrnego Globu.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...