Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Rekomendowane odpowiedzi

Być może już wkrótce będziemy świadkami powstania pierwszego w dziejach świata eliksiru młodości. Niedawno odkryto dwa białka związane za starzeniem się. Za pomocą odpowiednich zastrzyków można by zniwelować szkody poczynione w mitochondrialnym DNA przez mutacje.

Mitochondria są centrami energetycznymi komórek. Występują we wszystkich ich rodzajach, z wyjątkiem erytrocytów. Naprawianie mutacji poprzez wprowadzenie do mitochondriów prawidłowych genów pozwoliłoby (przynajmniej częściowo) oddalić widmo chorób związanych ze starzeniem się, np. nowotworów, cukrzycy czy alzheimeryzmu, i spowolnić deteriorację organizmu.

DNA mitochondriów jest niezależne od materiału genetycznego zgromadzonego w jądrze. Jeśli pojawią się w nim mutacje, mitochondrium zaczyna funkcjonować nieprawidłowo. Podczas prób naprawy pojawia się jednak pewien problem: jak przetransportować gen przez błony białkowo-lipidowe.

Zespół prowadzony przez Marisol Corral-Debrinski z Uniwersytetu Piotra i Marii Curie w Paryżu wybrał dwie mutacje mitochondrialnych genów. Jedna z nich wiąże się z osłabieniem siły mięśniowej, druga ze ślepotą. Naukowcy oznaczyli prawidłowo zbudowane geny unikatowymi „metkami” i wprowadzili je do hodowanych w laboratorium komórek. Udało im się odwrócić mutacje, które zaszły w obrębie centrów energetycznych.

Teraz planowane są testy na szczurach, potem na ludziach. Jeśli zakończą się one sukcesem, ludzkość będzie się mogła cieszyć pierwszym eliksirem młodości. Spowolni on proces starzenia się, ale go całkowicie nie wyeliminuje, ponieważ zmiany w mitochondrialnym DNA nie są jedynymi czynnikami powiązanymi ze starzeniem się.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

taaakkkkk... tylko pozostaje ten sam problem, co przy każdej terapii genowej: jak to zrobić, żeby gen trafił do wszystkich komórek w dokładnie jednej kopii? Osobiście myślę, że do powstania "szucznego eliksiru młodości" zostało nam jeszcze kilkadziesiąt lat, jak nie więcej... a tymczasem zapraszam na lampkę naturalnego, czyli wina - Wasze zdrowie! ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

  Sztuczne przedłużanie życia ludzi doprowadzi w końcu do katastrofy. Ludzki organizm w naturze nie dożywał 80, 90 czy 100 lat. Nie istniało pojęcie chorób wieku starczego. Z innej strony spowoduje to jeszcze większe starzenie się społeczenństwa, które notabene już jest dość stare. System emerytalny w obecnej formie na 100% tego nie wytrzyma.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nooo, wino zdecydowanie przedłuza zycie... no a na pewno podnosi wartosc i dostarcza wrazen:) Zreszta nawet jesli sie przesadzi to zawsze jest DrKac... geniusz który wymyslil ten specyfik pewnie wiedzial o co biega, bo ten srodek super dziala na wszystkie skutki przedawkowania alkoholu i na prawde stawia na nogi:) jestem najlepszym dowodem:)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Biblia opowiada o ludziach którzy żyli tak gdzieś koło 1000 lat stąd nieodparty pęd do jakichś eliksirów.

a może my już tacy jesteśmy tylko stres ,dupiane jedzenie, brudne powietrze i brudna woda nas wykańczają. 8)

Czas z tym coś zrobić :

- zwolnij i życz innym tego co sobie

- jedz mało i tylko kiedy jesteś głodny

- kup sobie filtr heppa z jonizatorem

- filtruj osmotycznie wodę do posiłków

- dbaj o higienę

- szanuj środowisko (jesteś jego cześcią)

- pomagaj innym bo kiedyś inni pomogą tobie (emerytura ;D)

- jednym słowem żyj, kochaj, uśmiechaj się, ciesz się każdą chwilą jakby była ostatnią bo jutro tworzymy dziś (ale niekoniecznie dla siebie 8)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jest jeszcze jeden sposób na przedłużenie życia następnych pokoleń. wystarczy sukcesywnie zwiększać średnią wieku, w którym wydajemy na świat nasze potomstwo. założenie jest takie, że skoro matka i ojciec dożyli np. czterdziestki, to nie wprowadzą do organizmu dziecka genów letalnych, odpowiedzialnych za śmiertelne schorzenia ujawniające się we wcześniejszych latach.

najlepiej chyba jednak dobrze by było połączyć kilka sposobów.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chcesz mi powiedzieć że dziecko nie dziedziczy wtedy całego genomu? Jak to możliwe? Nie słyszałem jeszcze żeby podczas replikacji DNA jakiś odcinek został wycinany. IMO w im młodszym wieku się ma dziecko tym lepiej. Poza tym w im starszym wieku się decydujesz na dziecko, tym większe będzie prawdopodobieństwo że potomek będzie miał chorobę Downa ;)

 

A niektórzy co długo żyją twierdzą że osiągneli swój wiek dzięki piciu codziennie lampki wina czy kieliszka oliwy z oliwek ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przesadne dbanie o higienę prowadzi do osłabienia odporności organizmu. Często widzimy osoby bezdomne, brudne i zaniedbane, którym nie straszne zimno. Taki człowiek ma dużo większą odporność od osoby zadbanej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chcesz mi powiedzieć że dziecko nie dziedziczy wtedy całego genomu? Jak to możliwe? Nie słyszałem jeszcze żeby podczas replikacji DNA jakiś odcinek został wycinany. IMO w im młodszym wieku się ma dziecko tym lepiej. Poza tym w im starszym wieku się decydujesz na dziecko, tym większe będzie prawdopodobieństwo że potomek będzie miał chorobę Downa :P

 

A niektórzy co długo żyją twierdzą że osiągneli swój wiek dzięki piciu codziennie lampki wina czy kieliszka oliwy z oliwek :)

 

to nie o to chodzi. oczywiście, że cały genom jest kopiowany. rzecz w tym, że jeśli masz dziecko w wieku trzydziestu pięciu lat, to znaczy, że tyle lat już udało Ci się przeżyć. nie przekazujesz dalej genów (lub układu genów), które odpowiadają za choroby śmiertelne wieku wcześniejszego.  :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

kynio - bardzo niewiele jest chorób, które nie dają objawów w wieku zaraz po ukończeniu pokwitania, a które jednocześnie są śmiertelne do 35. roku życia. Także Twoja koncepcja nie bardzo daje się zastosować w rzeczywistości. Co więcej, przez te kilkanaście lat zbierasz kolejne mutacje, które możesz przekazać dziecku, a których nie przekazałbyś, gdybyś zdecydował się na dziecko np. 15 lat wcześniej.

 

Najprostszy dowód: z wiekiem (szczególnie po 35 rż., ale także wcześniej) wzrasta ryzyko mutacji u matek, które powodują, że ich dzieci będą  chore na zespół Downa. Po drugie, tzw. "efekt ojca" - im starszy ojciec, tym większe ryzyko defektu genetycznego u dziecka (podobne zjawisko zaobserwowano w odniesieniu do wieku matek). Trzeci dowód: ilość nowotworów. Po pierwszej fali niedługo po narodzinach znacznie maleje u osób w wieku pokwitania, by znów zwiększyć się u osób ok. 5. dekady życia. Świadczy to o tym, że jeżeli objawy choroby (wynikającej przecież z mutacji, a więc dość dobrze odzwierciedlającej ich wpływ na organizm) nie ujawnią się szybko (jak np. retinoblastoma), to druga fala pojawia się dopiero stosunkowo późno, w wyniku akumulacji mutacji. Czyli krótko mówiąc: jeśli w momencie narodzin masz zbyt wiele mutacji, to umrzesz. Jeśli już przeżyjesz ten krytyczny okres, to przeważnie dopiero przez całe życie nazbierasz tyle mutacji, żeby poważnie zachorować - niemniej, stopniowo z każdym rokiem jakość Twojego DNA się obniża. Oczywiście nie jest to żelazna zasada, ale nie sądzę, żebyś znalazł chorobę, która dowodziłaby, że lepiej mieć dziecko np. w wieku 40 lat, niż w wieku 20-25.

 

 

-----------

Swoją drogą dopiero teraz odczytałem posta Admina :) Jeśli chodzi o winka, to zdecydowanie preferuję słodkie czerwone, z domowymi na czele ;D ;D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wiem, że z praktycznego punktu widzenia choroby wieku późnego są w pewnym sensie większym zagrożeniem, ale są też takie, które dotyczą młodszych osobników.(nie przytoczę przykładów, bo akurat pożyczyłem źródło, a na pamięć się nie uczę). jeśli jesteś z medycyny to wiesz, że takie są. ale nie tylko o choroby rzecz musi się rozbijać. sposób zachowania, który notabene jest kodowany genetycznie, też ma spore znaczenie. osobnik niekoniecznie musi zginąć na skutek choroby. równie dobrze przyczyną może być fatalna w skutkach nieostrożność. jasna sprawa, że mutacje mają częstokroć zgubny wpływ. ja mam na myśli pewną tendencję. a ta tendencja to rozłożony na całe stulecia program mający na celu wydłuzenie życia ludzkiego. ten program musi być połączony z programem kontroli i naprawy problemów związanych z mutacjami genetycznymi.

co do wina to polecam greckie "MAVRODAFNI PATRAS" (czarne winogrono z Patry w moim tłumaczeniu). jest tęgie, słodkie, o mocnym bukiecie. ale jest naprawdę słodkie, więc ostrożnie z decyzją.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ok, zgadzam się z tym, co piszesz. Ale mówię o czymś innym: skoro dożyłeś 20 lat, to z bardzo wysokim prawdopodobieństwem dożyjesz także 35 rż (pomijam śmierć np. w wyniku wypadku, która ma raczej nikły związek z Twoimi genami, chyba się zgodzisz). Czyli czynniki eliminujące osobniki "wadliwe" działają na nie mało skutecznie w tym okresie 20-35. Za to z drugiej strony masz na pewno coraz więcej mutacji, czyli moim zdaniem ich efekt przeważa nad efektem ewentualnych śmiertelnych chorób związanych z wadliwym DNA.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

to o czym napisałem nie jest moim pomysłem, ale się z nim zgadzam. wbrew pozorom wypadki też częściej zdarzają się u osób nieostrożnych, a to jest kodowane genetycznie. zachowania są kodowane. jest kilka typów zachowań. pomijając jednak zachowania i pozostając przy chorobowych przyczynach zejść śmiertelnych, to na przykład stwardnienie rozsiane ujawnia się do około czterdziestego roku życia (o czym przekonałem się na przykładzie, więc wiem o czym mówię). później ryzyko jest mniejsze. są pewnie też inne jednostki, ale jak wspomniałem nie uczę się na pamięć (chociaż swego czasu musiałem).

gdyby ten człowiek, który umarł z powodu tej genetycznej wady nie pozostawił po sobie potomstwa (a pozostawił) wadliwy gen nie przedostałby się dalej. zapewniam, że człowiek ów w wieku dziecięcym, młodzieńczym i późniejszym dorosłym nie zdradzał żadnych objawów mogących domniemać o chorobie. myślę, że w świetle powyższego przykładu widać w czym rzecz. jasne, że ryzyko uszkodzenia materiału genetycznego wzrasta wraz z wiekiem, dlatego trzeba wiązać późniejsze wydawanie potomstwa z zapobieganiem takim zdarzeniom.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Oczywiście, SM rzeczywiście jest mocnym argumentem w Twoich rękach. Swoją drogą współczuję, sam "doświadczyłem" tej choroby jako bliski chorej, więc wiem, jaki to ból...

 

Ale wracając do tematu: najprawdopodobniej systemy naprawy DNA z każdym rokiem życia działają coraz słabiej, toteż każdy kolejny rok życia oznacza narastającą ilość mutacji. Część z nich na pewno będzie odziedziczona, nie ma innego wyjścia. Pozostaje tylko odpowiedzieć sobie na najtrudniejsze pytanie: czy większa jest korzyść z poczekania z potomstwem i obarczania siebie mutacjami (a do tego z każdym rokiem rośnie ryzyko, że nie dożyjesz dnia, kiedy wychowasz zdrowe dziecko, z przyczyn niegenetycznych), czy też z faktu, że zdeydujesz się na dziecko szybciej, gdy masz zdrowsze komórki i znacznie więcej czasu i sił, by zająć się wychowywaniem potomstwa. Tak jak mówiłem wcześniej, z powodów związanych z genami umiera niewiele osób z przedziału 20-35 (swoją drogą w wypadku może też zginąć rewelacyjny biznesmen jeżdżący często służbowo albo inteligentny naukowiec, który ma wypadek z przyczyn niezależnych od siebie - więc jest to broń obosieczna), toteż słaba jest tutaj selekcja. Moim zdaniem drugie rozwiązanie jest lepsze. Ale to już jest decyzja dla każdego do podjęcia indywidualnie :)

 

Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Badania DNA ludzi zabitych w Pompejach przez Wezuwiusza pokazały, jak błędne były czynione przez wieki założenia. Okazuje się, że rzekome rodziny nie były rodzinami, zmarłym źle przyporządkowano płeć. Okazało się ponadto, że ludność Pompejów w większości stanowili emigranci ze wschodnich regionów Morza Śródziemnego.
      Erupcja Wezuwiusza nie dała szans na ucieczkę wielu mieszkańcom miasta. Ci, którzy przeżyli pierwszą jej fazę, zabiły lawiny piroklastyczne, szybko przemieszczające się chmury gorących gazów i popiołów. Pokryły one ciała ofiar grubą warstwą, na zawsze zachowując ich kształt.
      Od XIX wieku naukowcy wykonują w Parco Archeologico di Pompei odlewy ciał, wstrzykując gips z puste miejsca, pozostałe po rozłożeniu się tkanek. Uczonym, którzy prowadzili zabiegi konserwatorskie, udało się pozyskać DNA z pofragmentowanych szkieletów zatopionych w 14 z 86 tych odlewów. To zaś pozwoliło na określenie płci zmarłych, ich pochodzenia oraz związków genetycznych pomiędzy nimi. I pokazało, jak błędne były dotychczasowe założenia, które opierano na wyglądzie i pozycji ciał.
      Na przykład w Domu Złotej Bransolety, jedynym miejscu z którego mamy DNA całej grupy ciał, okazało się, że cztery osoby, które interpretowano jako rodzice z dwójką dzieci, nie były w żaden sposób ze sobą spokrewnione, mówi profesor David Caramelli z Uniwersytetu we Florencji. To nie jedyne błędne przypuszczenia, zweryfikowane przez DNA.
      Innym znanym przykładem jest dorosła osoba nosząca złotą bransoletę i trzymająca dziecko. Tradycyjnie interpretowano je jako matkę z dzieckiem. Okazało się, że to mężczyzna i dziecko, którzy nie byli ze sobą spokrewnieni. Mamy też dwie obejmujące się osoby, które interpretowano jako matka z córką lub siostry. Teraz wiemy, że jedna z tych osób to mężczyzna, dodaje David Reich z Uniwersytetu Harvarda.
      Ponadto wszyscy mieszkańcy Pompejów, w przypadku których udało się zdobyć dane z całego genomu, okazali się w głównej mierze potomkami emigrantów ze wschodnich regionów Śródziemiomorza. Pochodzenie takie widoczne jest też w genomach współczesnych im mieszkańców Rzymu, co tylko pokazuje, jak kosmopolityczne było Imperium Romanów w tych czasach.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Niedźwiedzie polarne są zagrożone przez zmniejszający się zasięg lodu morskiego w Arktyce, na którym spędzają większość życia. Naukowcy chcieliby badać i nadzorować ten gatunek, by go ocalić. Uczeni z University of Idaho znaleźli unikatową nieinwazyjną metodę identyfikowania niedźwiedzi polarnych. Zamiast stresować je śledząc za pomocą śmigłowców, strzelać środkami usypiającymi i zakładać urządzenia namierzające, amerykańscy uczeni pozyskują DNA niedźwiedzi z... odciśniętych na śniegu śladów łap.
      Na łamach Frontiers in Conservation Science profesor Lisett Waits i badaczka Jennifer Adams z Idaho, we współpracy ze specjalistami z North Slope Borough Department of Wildlife oraz Alaska Department of Fish and Game opisali, w jaki sposób można pozyskać ze śniegu komórki naskórka niedźwiedzi.
      Naukowcy najpierw zeskrobywali cienką warstwę śniegu ze świeżych śladów, a następnie w laboratorium zbierali komórki i analizowali ich DNA. W ten sposób zbierali unikatowe informacje o każdym z osobników. We wstępnej fazie badan pobrali 15 próbek. W 2 z nich nie znaleziono DNA niedźwiedzia, w 11 zaś stwierdzono jego obecność. Na razie technika ta znajduje się w fazie eksperymentalnej i wymaga dopracowania, jednak już w tej chwili widać, że jest nieinwazyjnym i efektywnym kosztowo sposobem badania dzikich niedźwiedzi polarnych.
      O ile nam wiadomo, to pierwszy przypadek identyfikowania niedźwiedzi polarnych czy jakichkolwiek innych zwierząt na podstawie pozostawionego w środowisku DNA zebranego ze śniegu, cieszy się Adams.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Wytrzymałe i lekkie materiały są niezwykle pożądane w przemyśle i życiu codziennym. Mogą one udoskonalić wiele maszyn i przedmiotów, od samochodów przez implanty medyczne po kamizelki kuloodporne. Niestety wytrzymałość i niska masa zwykle nie idą w parze. Poszukujący rozwiązania tego problemu naukowcy z University of Connecticut, Columbia University i Brookhaven National Laboratory wykorzystali DNA i szkło. Dla tej gęstości jest to najbardziej wytrzymały znany materiał, mówi Seok-Woo Lee z UConn.
      Żelazo może wytrzymać nacisk do 7 ton na centymetr kwadratowy, jest jednak bardzo gęste i ciężkie. Znamy metale, jak tytan, które są lżejsze i bardziej wytrzymałe. Potrafimy też tworzyć stopy metali o jeszcze mniejszej masie i jeszcze większej wytrzymałości. Ma to bardzo praktyczne zastosowania. Na przykład najlepszym sposobem na zwiększenie zasięgu samochodu elektrycznego nie jest dokładanie akumulatorów, a zmniejszenie masy pojazdu. Problem w tym, że tradycyjne techniki metalurgiczne osiągnęły w ostatnich latach kres swoich możliwości, naukowcy szukają więc innych niż metale wytrzymałych i lekkich materiałów.
      Szkło, wbrew temu co sądzimy, jest wytrzymałym materiałem. Kostka szkła o objętości 1 cm3 może wytrzymać nacisk nawet 10 ton. Pod jednym warunkiem – szkło nie może posiadać wad strukturalnych. Zwykle pęka ono właśnie dlatego, że już istnieją w nim niewielkie pęknięcia, zarysowania czy brakuje atomów w jego strukturze. Wytworzenie dużych kawałków szkła pozbawionego wad jest niezwykle trudne. Naukowcy potrafią jednak tworzyć niewielkie takie kawałki. Wiedzą na przykład, że kawałek szkła o grubości mniejszej niż 1 mikrometr jest niemal zawsze bez wad. A jako że szkło jest znacznie mniej gęste niż metale czy ceramika, szklane struktury zbudowane kawałków szkła o nanometrowej wielkości powiny być lekkie i wytrzymałe.
      Dlatego też Amerykanie wykorzystali DNA, które posłużyło za szkielet, i pokryli je niezwykle cienką warstwą szkła o grubości kilkuset atomów. Szkło pokryło jedynie nici DNA, pozostawiając sporo pustych przestrzeni. Szkielet z DNA dodatkowo wzmocnił niewielką, pozbawioną wad, szklaną strukturę. A jako że spora jej część to puste przestrzenie, dodatkowo zmniejszono masę całości. W ten sposób uzyskano materiał, który ma 4-krotnie większą wytrzymałość od stali, ale jest 5-krotnie mniej gęsty. To pierwszy tak lekki i tak wytrzymały materiał.
      Możliwość projektowania i tworzenia trójwymiarowych nanomateriałów przy użyciu DNA otwiera niezwykłe możliwości przed inżynierią. Jednak potrzeba wielu badań, zanim możliwości te wykorzystamy w konkretnych technologiach, stwierdza Oleg Gang z Columbia University.
      Teraz naukowcy prowadzą eksperymenty z zastąpieniem szkła ceramiką opartą na węglikach. Planują przetestować różne struktury DNA i różne materiały, by znaleźć takie o najlepszych właściwościach.
      Jestem wielkim fanem Iron Mana. Zawsze zastanawiałem się, jak stworzyć lepszą zbroję dla niego. Musi być one bardzo lekka, by mógł szybciej latać i bardzo wytrzymała, by chroniła go przed atakami wrogów. Nasz nowy materiał jest pięciokrotnie lżejszy i czterokrotnie bardziej wytrzymały od stali. Nasze szklane nanostruktury byłyby lepsze dla Iron Mana niż jakikolwiek inny materiał, stwierdził Lee.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Ludzkie DNA jest jest wszędzie. W piasku na plaży, w oceanie, unosi się w powietrzu. Bez przerwy rozsiewamy je wokół siebie. Z jednej strony to dobra wiadomość dla naukowców, z drugiej zaś, rodzi to poważne dylematy etyczne. Jak bowiem donoszą naukowcy z University of Florida, którzy przeprowadzili badania nad obecnością DNA H. sapiens w środowisku, rozprzestrzeniany przez nas materiał genetyczny jest bardzo dobrej jakości. Tak dobrej, że możliwe jest zidentyfikowanie mutacji powiązanych z chorobami czy określenie przodków społeczności żyjącej w miejscu pobrania próbek. Można je nawet połączyć z konkretnymi osobami, jeśli oddadzą próbki do badań porównawczych.
      Z tego wszechobecnego kodu genetycznego mogą korzystać zarówno naukowcy, którzy badając ścieki określą kancerogenne mutacje czy analizując glebę znajdą nieznane osady sprzed wieków, jak i policjanci, analizujący środowiskowe DNA (eDNA) unoszące się w powietrzu na miejscu przestępstwa. Naukowcy z Florydy mówią, że potrzebne są uregulowania prawne i określenie zasad etycznych dotyczących korzystania z DNA pozostawionego w środowisku.
      Przez cały czas prowadzenia badań nie mogliśmy wyjść ze zdumienia ani nad tym, jak wiele ludzkiego DNA wszędzie znajdujemy, ani nad jego jakością. W większości przypadków jakość ta była niemal tak dobra, jak jakość próbek pobranych bezpośrednio od człowieka, mówi profesor David Duffy, który kierował pracami.
      Już wcześniej Duffy i jego zespół znakomicie zaawansowali badania nad zagrożonymi żółwiami morskimi i powodowanym przez wirusa nowotworem, który je trapił, pobierając próbki DNA żółwi ze śladów na piasku, pozostawionych przez przemieszczające się zwierzęta. Naukowcy wiedzieli, że ludzkie DNA może trafić do próbek z DNA żółwi. Zaczęli się zastanawiać, jak wiele jest tego ludzkiego DNA w środowisku i jakiej jest ono jakości.
      Naukowcy znaleźli dobrej jakości ludzkie DNA w oceanie i rzekach w pobliżu swojego laboratorium, zarówno w samym mieście, jak i w odległych regionach, odkryli je też w piasku odizolowanych plaż. Po uzyskaniu zgody od National Park Service naukowcy wybrali się na odległą wyspę, na którą nie zapuszczają się ludzie. Tam ludzkiego DNA nie znaleźli. Byli jednak w stanie zsekwencjonować ludzki genom ze śladów stop pozostawionych na piasku. Duffy wybrał się też na swoją rodzimą Irlandię. Pobierał próbki wzdłuż jednej z rzek i wszędzie znalazł materiał genetyczny ludzi. Wszędzie, z wyjątkiem odległych od osad źródeł rzeki. Naukowcy zbadali też powietrze w klinice weterynaryjnej. Znaleźli tam DNA pracowników, leczonych zwierzą oraz wirusów.
      Teraz gdy stało się jasne, że ze środowiska z łatwością można pozyskać materiał genetyczny wysokiej jakości, potrzebne są odpowiednie rozwiązania prawne. Za każdym razem, gdy dokonujemy postępu technologicznego, niesie on ze sobą zarówno korzyści, jak i zagrożenia. I tym razem nie jest inaczej. Musimy wcześnie o tym informować, by społeczeństwa zdążyły opracować odpowiednie rozwiązania, mówi Duffy.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Po raz pierwszy udało się uzyskać ludzkie DNA z paleolitycznego artefaktu. Międzynarodowy zespół naukowców pracujących pod kierunkiem specjalistów z Instytutu Antropologii Ewolucyjnej im. Maxa Plancka wyizolował DNA kobiety z przewierconego zęba jelenia kanadyjskiego (wapiti) znalezionego w Denisowej Jaskini. Materiał genetyczny zachował się w na tyle dobrym stanie, że możliwe było zrekonstruowanie profilu genetycznego kobiety, która używała wisiorka. Zrekonstruowano też profil genetyczny jelenia. Na podstawie tak uzyskanych danych stwierdzono, że wisiorek powstał 19–25 tysięcy lat temu. I, co ważne, dzięki zastosowaniu nowatorskich metod badawczych, ząb pozostał nietknięty. Przy okazji zatem udowodniono, że możliwe jest niedestrukcyjne pozyskiwanie DNA w celu identyfikowania użytkowników prehistorycznych artefaktów.
      Dysponujemy sporą liczbą paleolitycznych artefaktów wykonanych z kości, zębów czy kamienia, która dają nam wgląd w kulturę materialną i strategie przetrwania ludzi z tamtych czasów. Trudno jednak artefakty te powiązać z konkretnymi osobami, gdyż paleolityczne pochówki z dobrami grobowymi są rzadkością. To zaś utrudnia np. badanie takich zjawisk jak podział pracy czy ról społecznych w paleolicie.
      Dlatego też naukowcy rozpoczęli prace nad niedestrukcyjnymi metodami pozyskiwania DNA z artefaktów wykonanych z kości i zębów. Są one co prawda rzadsze niż przedmioty z kamienia, jednak są bardziej porowate, więc jest większa szansa, że zachowało się w nich ludzkie DNA pochodzące z naskórka, potu czy innych płynów ustrojowych.
      Najważniejsze dla badaczy było zachowanie artefaktów w całości. Powierzchnia paleolitycznych przedmiotów dostarcza nam bowiem istotnych informacji o sposobie ich wytworzenia, zatem zachowanie jej integralności i mikrostruktury było priorytetem, informuje Marie Soressa z Uniwersytetu w Lejdzie. Naukowcy badali wpływ różnych substancji chemicznych na powierzchnię kości i zębów. W ten sposób udało im się opracować niedestrukcyjną, opartą na fosforanach, metodę ekstrakcji DNA. Można powiedzieć, że stworzyliśmy pralkę do prehistorycznych artefaktów. Myjąc je w temperaturze do 90 stopni Celsjusza możemy z wyekstrahować z wody DNA nie uszkadzając przy tym zabytku, wyjaśnia główna autorka badań, Elena Essel.
      Początkowe eksperymenty nie dawały zachęcających wyników. Badania prowadzono na artefaktach znalezionych w jaskini Quinçay we Francji pomiędzy latami 70. a 90. ubiegłego wieku. Czasami udawało się w ten sposób pozyskać DNA zwierząt, których szczątki badano, ale większość DNA pochodziła od ludzi, którzy dotykali zabytków podczas prac archeologicznych lub po nich. Dlatego też, by poradzić sobie z problemem współczesnych zanieczyszczeń, naukowcy rozpoczęli pracę z niedawno znalezionymi artefaktami, które były wydobywane ze stanowisk archeologicznych przez naukowców noszących maseczki i rękawiczki, a które następnie, wraz z wciąż przyczepionymi osadami, zostały wsadzone do plastikowych woreczków.
      Najpierw zbadano w ten sposób trzy wisiorki z jaskini Baczo Kiro w Bułgarii, z której pochodzą najstarsze pewnie datowane szczątki H. sapiens w Europie. Okazało się, że wisiorki są znacznie mniej zanieczyszczone współczesnym DNA, ale nie znaleziono na nich żadnego paleolitycznego DNA. Udało się to dopiero w przypadku zęba jelenia z Denisowej Jaskini. Na szczęście pracujący tam w 2019 roku archeolodzy zachowali jak największą czystość. Dzięki temu można było ogłosić olbrzymi sukces. Ilość ludzkiego DNA, jakie pozyskaliśmy z tego artefaktu, jest niezwykła. Jest to niemal tyle, ile moglibyśmy uzyskać z ludzkiego zęba, cieszy się Elena Essel.
      Naukowcy uzyskali dużo DNA mitochondrialnego oraz sporo DNA jądrowego. Na tej podstawie mogli stwierdzić, że artefakt nosiła kobieta, która była genetycznie blisko spokrewniona ze współczesnymi jej mieszkańcami terenów położonych dalej na wschodzie Syberii, dawnymi mieszkańcami północnej Eurazji (ANE). Dodatkowo zaś nowa metoda, dzięki zbadaniu DNA jelenia i kobieta pozwoliła na datowanie obiektu, bez odwoływania się do destrukcyjnego datowania radiowęglowego.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...