Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Rekomendowane odpowiedzi

Ja powiem tyle że pewnie nigdy nie będziemy wiedzieli jak jest naprawdę B) Swoją teorię to może wymyślić praktycznie każdy, pod warunkiem że dysponuje odpowiednią wiedzą. A każda będzie zła :o Może nie jest nam dane żebyśmy odkryli tajemnicę wszechświata? Wszechświat to "zabawka" dla fizyków, astrofizyków, którzy wymyślają coraz to bardziej absurdalne teorie, byle tylko pogodzić coś z czymśtam. Teorie, których prawdziwość coraz trudniej dowieść. Taka sztuka dla sztuki :P To wszystko może być nieprawdziwe. A co jeśli jedna z tych podstawowych teorii, które uważa się za pewniaki, jest nieprawdziwa? Ktoś wymyśli jedną teorię, którą wszyscy akceptują. Następne tworzone teorie muszą zgadzać się z tą poprzednią, jeśli ma być prawdziwa, itd. I coraz gorzej. I fizycy brną coraz bardziej w złym kierunku. Na przykład taka TW - to może być niewłaściwa interpretacja świata. Dlatego wszechświat jest taką zabawką, wcale nie musi być czymś, czego człowiek może podać jeden, poprawny i ostateczny opis. Jest obiektem fantazji fizyków, a te wymyślane teorie to takie "bajki", które się fajnie czyta, że wszyscy potem mówią "łaaaaał, jakie to fajne". Nie mówię że tak jest na pewno, ale całkiem możliwe, że tak jest :) Bo może tak musi być, że człowiek nie może stworzyć (nie został po to stworzony) ostatecznego i poprawnego opisu wszechświata, ale jest po to (i dano mu do tego wszechświat) by myślał i stwarzał własne interpretacje świata, a to, czy i w jakim stopniu są prawdziwe, jest w zasadzie nieistotne.


kynio: to jak, wszystkie obiekty składają się z fotonów? A skąd się te owe podstawowe obiekty pojawiają? Tak nagle, spontanicznie? A ta twoja teoria jest zgodna z teorią superpozycji (fotina, selektrony i inne duperele) i innymi?

 

Prawdziwym ruchem jest wyłącznie ruch przestrzeni.

Obiekty są tą skondensowaną przestrzenią, a wszystko się z niej składa, tak? Czyli jak coś się porusza to tak naprawdę przestrzeń się porusza... I stąd też ten efekt zapadnięcia przestrzeni (przestrzeń jest "ściągana" tworząc materię").

 

To wszystko jest niby fajne, ale porąbane :D

 

Tylko nie mówcie mi że jestem głupi i nic nie rozumiem :P Swoją drogą to ciekawe co powiedziałby o teorii kynia taki hawking czy inni fizycy, teoretycy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Swoją drogą to ciekawe co powiedziałby o teorii kynia taki hawking czy inni fizycy, teoretycy.

Piszcie maile, dyskutujcie, rejestrujcie się na forach - dzięki internetowi jest to możliwe :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

zgubiłeś sie podczas opisywania fotonu. cząstka nie jest miejscem tylko właśnie drganiem hiperprzestrzeni (czy jak wolisz migotaniem). jak wiele rodzajów drgań tak wiele cząstek. jednak nie zmieścisz wszyskiego jeśli twoja przestrzeń ma tak mało wymiarów. dlatego foton można łatwo wyjaśnić drganiem 5 wymiaru. to jest prawdopodobnie ta "większa inwestycja" z twojego

słownika myślowego. twoja koncepcja nie mieści w sobie jednak takich aspektów jak podróże w czasie;

świetnie, że zwróciłeś uwagę na wymiary. to bardzo istotna sprawa. nie jestem w stanie wszystkiego napisać w jednym zdaniu i dlatego dobrze, gdy ktoś na coś zwraca uwagę, bo wówczas można się na tym skupić.

foton moim zdaniem nie jest obiektem ani trójwymiarowym ani pięciowymiarowym. miałem zamiar dopisać tekst nieco później, bo jest trochę bieganiny, a staram się tworzyć opis możliwie spójny, ale skoro już zacząłem to chociaż zaznaczę, że istnienia obiektów już z samej natury nie da się opisać w trzech czy pięciu wymiarach. rzućmy okiem:

punkt to cień struny, struna to cień membrany, membrana to cień kuli, kula to cień..... no właśnie, czego? do tego miejsca zdawałoby się, że wszystko gra. mamy trójwymiarową kulę i dalej praktycznie nie możemy wyobrazić sobie już nic. są "specjaliści", którzy "tworzą" czterowymiarowe obiekty, ale czy ktoś je widział? czy ktoś potrafi wyobrazić sobie taki tesserakt (czy jak go tam zwą). rzecz w tym, że mówiąc o trójwymiarowej kuli wyobrażamy sobie bryłę idealną, tzn. taką, której każdy punkt jej powierzchni leży w takiej samej odległości od środka. tymczasem to nieprawda. żaden punkt jej powierzchni nie leży w takiej samej odległości od środka. ba, nie jesteśmy w stanie ustalić położenia praktycznie żadnego punktu tejże kuli ze skończoną dokładnością. przyjrzyjmy się fotonowi. czy każdy foton jest jednakowy? i czy każdy foton porusza się z prędkością światła? co do drugiego pytania wątpliwości raczej nie ma. co do pierwszego są. gdy mówimy o "energii" fotonu to co mamy na myśli? zgodnie z moją definicją energii energia fotonu to jego ruch. ustalmy, że ruch decydujący o istnieniu fotonu jest jego ruchem "wewnętrznym". w końcu skoro istnieje i "migota" to oznacza, że porusza się "sam w sobie". widzimy jednak wyraźnie, że foton o wyższej energii ma inny k o l o r. czym zatem jest kolor? czy skoro energia to ruch, a foton posiada różne "energie", to czy nie oznacza to, że "wewnętrzne" prędkości fotonów (te, która stanowią o ich istnieniu) są różne? czym w rzeczy samej są "prędkości wewnętrzne"? to wielkości decydujące o rozmiarze. czy zatem rozmiar koloru może być traktowany jako wymiar przestrzeni? jeśli potraktujemy kolor jako punkt odniesienia to raczej tak. ile zatem mamy wymiarów? dużo.

każdy obiekt istnieje zatem w wielu wymiarach. kolejne wymiary "uściślające" głębię (czyli precyzyjny kształt obiektu) to kolory.

kynio: to jak, wszystkie obiekty składają się z fotonów? A skąd się te owe podstawowe obiekty pojawiają? Tak nagle, spontanicznie? A ta twoja teoria jest zgodna z teorią superpozycji (fotina, selektrony i inne duperele) i innymi

a jak powstały cząstki elementarne? ja póki co nie kwestionuję teorii Big-Bangu. to co kwestionuję to wyłącznie istnienie elementów o skończonych rozmiarach 8). wyjaśniam jak można logicznie wytłumaczyć istnienie otaczającej nas rzeczywistości. jestem pewien, że przy pomocy cząstki o skończonych rozmiarach nikt tego nie dokona. nie stworzyłem opisu "pod swoje potrzeby". nikt mi za to nie zapłaci więc po co się wysilać? ja po prostu chcę wiedzieć KIM jestem, a może CZYM jestem. taką mam naturę, lubię wiedzieć  8)

jest jeszcze jedna rzecz, której istnienie kwestionuję. to czas. i to nie dlatego, że lubię się przekomarzać tylko dlatego, że za żadną cholerę nie mogę go nigdzie dojrzeć. widzę przestrzeń, widzę jej ruch, ale nie widzę czasu, ot co :-[. żeby podróżować w czasie trzeba mieć czas. skoro nie ma czasu nie ma podróży w czasie. zresztą nawet, gdyby ktoś chciał zmienić kierunek lub prędkość upływu czasu (gdyby był) to tak naprawdę musiałby zmienić prędkość zdarzeń. taka lokalna zmiana nie przeniesie nas "do tyłu" czy "do przodu" w stosunku do pozostałych zmian, które przecież już zaszły i jesteśmy ich konsekwencją czy też dopiero zajdą i nas jeszcze nie "stworzyły".

 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
 

nie połączyłeś teorii kwantowej z równaniami einsteina.

Myślę, że w kontekście powyższego widać wyraźnie jak wygląda „połączenie” świata kwantowego ze światem makro. Oddziaływanie pomiędzy kolorami przebiega na zasadzie „kolor widzi kolor”. Wszystkie „siły” to konsekwencja różnicy odległości jaka pojawia się pomiędzy poszczególnymi kolorami. Przy czym kolor grawitacji to brak koloru(a zatem brak rozmiaru). Przestrzeń nie zajmuje tego miejsca. Tutaj warto zwrócić uwagę na fakt, że nic to również brak miejsca, a zatem odległość pomiędzy kolorami(miejscami) ulega zmianie. Zasadniczo każdy kolor to kwant energii. Tym samym definiując energię i wymiar otrzymuję jednostkę miary. Aby opisać jakikolwiek obiekt musielibyśmy opisać jego wielkość we wszystkich kolorach (ile danego koloru znajduje się w określonym miejscu. Coś jest bardziej niebieskie, coś jest twardsze, coś jest cieplejsze, itd.) Nie postrzegamy jednak wszystkich kolorów chociaż z nimi oddziałujemy. Przy czym postrzeganie kolorów to nie tylko ich postrzeganie za pomocą oczu. Dotykając przedmiotów oddziałujemy kolorem, z którego zbudowana jest dłoń na kolor, z którego zbudowany jest przedmiot. Nasze oczy oddziałują z pewnym zakresem koloru (podobnie jak dłoń). Inne receptory oddziałują z innym zakresem. Ktoś kto myśli, że kolor można postrzec tylko za pomocą oczu grubo się myli :P. Dobrym przykładem niech będzie „widzenie” ciepła przez skórę. Jak widać ta teoria ukazuje przy okazji inne ciekawostki z wydawać by się mogło już znanych dziedzin życia. 8)

Dzisiaj z uśmiechem wspominamy czasy, gdy człowiek wyobrażał sobie Ziemię jako płaski obszar unoszony przez jakieś zwierzę. Ciekaw jestem ile jeszcze musi upłynąć czasu, gdy z takim samym uśmiechem politowania  ::) ludzkość wspominać będzie czasy, gdy powszechnie uważano, iż Ziemia jest okrągła (bo przecież z satelity widać). Każda epoka posiada swoje własne słabości, których nigdy nie dostrzega.

Wesołych Świąt! :-*

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Swoją drogą to ciekawe co powiedziałby o teorii kynia taki hawking czy inni fizycy, teoretycy.

Sebaci, rozejrzyj się  :). a co by powiedział prezes znanej firmy o prezesie nieznanej firmy, która tworzy właśnie produkt konkurencyjny? ;D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zamierzasz zrewolucjonizować fizykę współczesną? :) A tak w ogóle to ile masz lat, studiujesz fizyke czy coś? :P

A i co myślisz o tych teoriach bran, zderzaniu się wszechświatów, różnych wymyślanych polach typu inflatron itd...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zamierzasz zrewolucjonizować fizykę współczesną? :) A tak w ogóle to ile masz lat, studiujesz fizyke czy coś? :P

A i co myślisz o tych teoriach bran, zderzaniu się wszechświatów, różnych wymyślanych polach typu inflatron itd...

 

A ty Sebaci mogł byś powiedzieć coś o swoim tytule naukowym? Osobiście śledze niniejszy wątek skupiając się na teorii Kynio'a, na temat której niedlugo się wypowiem :pp [brak czasu]. Chciał bym jednak podkreślić, że fizyka teoretyczna to grząski temat, szczególnie gdy mówimy o świecie mikro a nie makro.

 

Co do teorii "Super strun", bo rozumiem że o nią pytasz, to jest ona na chwile obecną jedyną słuszną teorią wyjaśniającą WIĘKSZOŚĆ obserwowanych zjawisk na poziomie kwantowym (jak na przykład efekt tunelowania czy supersymetria). Sam jednak model teorii strun jest bardzo 'dynamiczny', tzn. można go 'dostosować' do praw jakimi rządzi się dany, opisywany, wszechświat. Zgodznie z teorią i założeniami niektórzy fizycy poszli dalej, tłumacząc przyczynę 'Big Bang' przez zderzenie się dwóch sąsiednich k-wymiarowych wszechświatów (Membran) dryfujących w n-wymiarowej przestrzeni. Osobiście jestem sceptyczny co do tak daleko idących rozważań - powiem inaczej - skupmy się na samej teorii oraz związku pomiędzy teorią pola a OTW.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kynio, co do twoich rozważań na temat natury wszechświata oraz próby jego teoretycznego opisu.... Przedewszystkich chciał bym zwrócić twoją uwage na pewne niedomówienia pojawiające się w toku publikowania kolejnych odpowiedzi. Przedewszystkim:

  • Określ jednoznacznie czy w twoim opisie uwzględniasz możliwość istnienia cząstki elementarnej - kwantu materii, energii itp. Raz opisujesz paradoks wynikający z istnienia kwantów materii - tzn. 'co zawiera się w przestrzeni zajmowanej przez taki element budulcowy', zaś później piszesz coś o kwantach energii (no chyba, że masz na myśli 'pewną porcje'). Odnieś to np. do kwantowego momentu pędu (stała Diraca).
  • Zdefiniuj jednoznacznie czym dla Ciebie jest przestrzeń, co się na nią składa, jak się 'zachowuje' w kontakcie z ogólnie rozumianą materią itp.
  • Wytlumacz mi czym dla Ciebie jest oddziaływanie grawitacyjne [informacja??] oraz konsekwencje jego istnienia?
  • Foton nie porusza sie przez obie szczeliny jednocześnie!!!!!!! Fizyka kwantowa czyli statystyczny opis kwantów mówi o prawdopodobieństwie przejścia fotonu przez każdą z dziur. Zgodnie z tym powinniśmy rozważać jak największą (zgodnie z założeniem np. rachunku prawdopodobieństwa, to nieskończoną) liczbę powtórzeń zdarzenia -> czyli w tym przypadku rozważamy cała grupę fotonów/elektronów którymi 'bombardujemy' szczeliny.

To tak na początek :-p! Odnośnie zaś pozostałych zagadnień:

  • Rozważania na temat charakteru energii: Zgadzam się z twierdzeniem, które wg. mnie jest zgodne z fizyką współczesną, iż energia to 'ruch'. Zgodnie z mechaniką klasyczną możemy zapisać: Ecałk. = Epot. + Ekin. + Ewew.
    rozważając dalej, na energię potencjalną Ewew. czyli temperatura (czyli. szybkość drgań) czy ciśnienie (prędkość cząstek)
    energia kinetyczna Ekin. jest to prędkość danego ciała
    zaś energia potencjalna jest wynikiem samego ruchu - 'potencjał do zmianty położenia', mówiąc o ciele na wysokości h w polu G ziemi - energia potrzebna do zmiany położenia z h do zera.
    Patrząc na zagadnienie od strony TW czy STW: E = m * c2 gdzie przecierz c to nic innego jak prędkość światła w próżni zaś m... No właśnie, trzeba się zastanowić czym jest masa a czym ciężar. O ciężarze mówimy gdy badamy róznice w oddziaływaniu róznych ciał w danym polu grawitacyjnym [dla nas ziemskim], gdy zmienia się 'źródło pola', zmienia się ciężar ciała. Masa zaś jest niezmiennicza - osobiście uważam, że można określić ją jako miarę 'ilości materii'. Dostajemy więc wzór energia = ilość kwantów materii * prędkość światła... [W jednostkach naturalnych Energia = materia co jest zgodne z moim rozważaniem ponieważ 'C' jest stałą a więc współczynnikiem ]
  • Zgadzam się również co do zagadnienia istnienia czasu. Powinniśmy skupić się na sposobie postrzegania świata przez człowieka oraz sposobu zapisywania przez nas informacji. Nasz mózg funkcjonuje jako swoista chronologiczna, obiektowo-relacyjna baza danych. Zauważmy, że aby wspomnieć jakies zdarzenie odwołujemy się [nie zawsze świadomie] do innych zapisanych zdarzeń. Uważam, że ta wlaśnie cecha/natura naszego umysłu skłoniła nas do wprowadzenia i zdefiniowania 'czasu' jako wspólnego punktu odniesienia czy względnej miary ilości zdarzeń. Czas poza tym to jedno z wielu uproszczeń w pojmowaniu wszechrzeczy oraz w jej opisie matematycznym. Pamiętajmy - zdarzenia cofnąć się nie da - można je jedynie odwrócić lub przewidzieć jego skutki.
  • Na koniec poruszono temat energii fotonu -> uważam, że znowu powinniśmy tu rozważać nie jeden foton lecz ich grupę tworzącą falę. Wiemy że w takiej konfiguracji wyrużnia się częstotliwość oraz amplitude. Energia takiej fali jest więc zależna od częstotliwości, czyli ilości cząstek w jednostce czasu.

Troszke sie rozpisalem :-) Coz mam nadzieje ze biorąc się za to o tej godzinie zbyt wiele glupot nie napisalem! Wesolych świąt i dobranoc :pp!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Postaram się odnieść do pytań, tym bardziej, że dostrzegam pewne subtelne różnice interpretacyjne, które utrudniają pełne zrozumienie zasadniczej idei  :P.

    Otóż, głównym założeniem teorii jest byt jednej i tylko jednej substancji tworzącej istnienie. Ta substancja to przestrzeń. Geneza: istnienie oznacza coś, nic oznacza nic. Przy czym nic oznacza w szczególności brak miejsca  (kupuję ten wskaźnik  :))    -> przestrzeni. Miejsce bowiem to coś. Miejsce charakteryzuje się tym, że posiada rozmiar. Możemy mówić o istnieniu ponieważ możemy określić wielkość tegoż bytu. Brak rozmiaru to brak istnienia. Nie może istnieć obiekt, który nie posiada rozmiaru -> zatem rozmiar punktowy nie wchodzi w grę.

Można rzecz rozważyć „od początku”. Jeśli „na początku” było NIC to znaczy, że nie istniało też miejsce -> przestrzeń. Nic oznacza bowiem nic „totalne”, a nie jak się powszechnie uważa „pustą przestrzeń”. Stąd nieporozumienie co do istoty przestrzeni. Przestrzeń to nie „pustka”, w której można coś umieścić (np. jakąś cząstkę) tylko to rzeczywista wielkość rzeczywistego bytu. Na czym polega nieskończoność przestrzeni? Oczywiście rzecz nie w tym, że przestrzeń jest niewiarygodnie wielka tylko w tym, że nieustannie zwiększa rozmiar. Tym samym jest -> dosłownie nieskończona. Zachodzi proces, którego skutkiem jest zmiana rozmiaru przestrzeni. To jedyny rzeczywisty ruch jaki ma miejsce. Oczywiście to właśnie ten ruch jest energią wszechświata. 

Ustalenie wielkości elementarnej zmiany (kwantu) polegałoby na ustaleniu wielkości (najmniejszej?) o jaką  przestrzeń zwiększa rozmiar. Mógłbym potraktować kolor fotonu jako podstawowy kwant energii. Aby określić rozmiar tego kwantu należy ustalić punkt odniesienia. A jak ustalić punkt odniesienia? Moglibyśmy przyjąć jakiś inny rozmiar. Czas? Sekundę jednak mogę dzielić w nieskończoność (summa summarum sekunda to odległość). Błędne koło :-\. Ustalenie rozmiaru najmniejszej jednostki, z której zbudowane są pozostałe implikuje skończoność.  Skończoność oznacza brak ruchu -> brak energii -> brak istnienia. (Nie da się umieścić jakiejś cząstki o skończonych rozmiarach w przestrzeni, bo w tym celu należałoby rozerwać przestrzeń. Nawet, gdyby już ją rozerwać to cząstka owa „wylądowałaby” w niczym. Poza tym jak wyjaśnić „przenoszenie energii” za pomocą cząstki? Foton to nie łopata, a energia to nie piach. Ale o tym chyba już pisałem 8)). Z tego powodu nigdy nie ustalimy jak wyglądał wszechświat „w chwilę później”, bo nie wiemy o którą chwilę chodzi.

Możemy jednak ustalić -> postęp rozwoju. Dlaczego może zaistnieć obiekt? Dlatego, że gdy przestrzeń dotrze do miejsca, w którym znajduje się już przestrzeń to nie może w tym miejscu się pojawić. Musi zatem zająć inne miejsce niż by zajęła w przypadku, gdyby miejsce było wolne. W miejscu „spotkania” pojawia się kwant grawitacji. Jaki ma rozmiar? Ten rozmiar można by opisać jako różnicę odległości. Odległości jaką pokonałaby przestrzeń, gdyby mogła. Kwant grawitacji ma zatem wielkość ujemną (naturalnie względną to nie jest ujemna energia). Obok kwantu grawitacji pojawia się kwant koloru, którego wielkość jest wartością wyrażającą wielkość postępu. A zatem kolor kolorowi nie jest równy. Kwanty energii są różne. Tak zwane „siły” to nic innego jak odległości dzielące poszczególne „skoki koloru”. 

Dlatego dozwolone są tylko określone pozycje (odległości), bo koloru nie da się dzielić dowolnie. Na przykładzie stałej Diraca widać jednak wyraźnie brak precyzji. Nie żebym kwestionował samą wielkość. Chodzi mi o to, że używając w obliczeniach liczby „pi”  zakłada się nieskończoność. Wielkość zatem z definicji jest przybliżona, a nie skończona. Sama liczba „pi” jest liczbą ze wszech miar naturalną i unaocznia nieskończoność. Bardzo ją za to lubię. 

Tutaj „wtrącę” skąd pomysł na możliwość przechodzenia fotonu przez obie szczeliny równocześnie. Mam na myśli interferowanie pojedynczego fotonu wyemitowanego w kierunku dwóch szczelin. W przypadku „masówki” jasne jest, że można ustalić prawdopodobieństwo tego, „który przejdzie przez którą”. W przypadku pojedynczego fotonu nie chodzi mi o to, przez którą szczelinę przeszedł tylko dlaczego interferuje po drugiej stronie? Skąd po drugiej stronie biorą się dwa źródła fali? Gdyby foton był cząstką o skończonych rozmiarach -> musiałby przejść tylko przez jedną szczelinę. Ale ja uważam, że foton to obiekt o rozmiarze nieskończonym. Dlatego -> mogę liczyć prawdopodobieństwo tak jakby było ich więcej. W dalszym ciągu jakiś procent fotonu przechodzi przez jedną szczelinę, a pozostała część przez drugą.

Jest jednak pewna sprawa, która prowokuje rozmaite domysły. Symetria. Gdyby wszechświat powstał tak jak się to opisuje czyli w wyniku eksplozji materii z punktowych rozmiarów przestrzeni albo jeśli powstał w wyniku rozwoju przestrzeni z nomen-omen punktowych rozmiarów przestrzeni to jego rozwój powinien przebiegać symetrycznie. Sam rozwój przestrzeni czy materii nie mógłby doprowadzić do powstania dużej ilości „drobnych” ciał. Niezależnie od tego jakiej „substancji” użyjemy do budowy, w efekcie otrzymamy jeden duży obiekt, którego budowa jest symetryczna. Będzie miała charakter kwantowy, bo przecież sama w sobie musi zostać związana, ale to będzie -> jeden obiekt. Skąd zatem taka różnorodność?

Wszechświat wygląda na rozbity, złamany. Co doprowadziło do takiego stanu? Na pewno nic z „wewnątrz”. Wygląda na to, że nasz wszechświat coś „potrąciło”. Coś dużo większego. I to na dodatek w niejednym miejscu. To mi wygląda na budowę „szkatułkową”.  8)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

"(Nie da się umieścić jakiejś cząstki o skończonych rozmiarach w przestrzeni, bo w tym celu należałoby rozerwać przestrzeń. Nawet, gdyby już ją rozerwać to cząstka owa „wylądowałaby” w niczym"

 

tu właśnie nie potrafisz zrozumieć istoty tunelowania; ponieważ wszechświat ma więcej wymiarów niż 3 przestrzenne, rozrywając tkankę przestrzeni trafimy do innego wszechświata przy czym może to być wszechświat a) ten sam (przestrzenie wielokrotnie połączone) lub :) wszechświat równoległy (->funkcja falowa wszechświata Hawking'a)

 

"Poza tym jak wyjaśnić „przenoszenie energii” za pomocą cząstki?"

 

z równania e=mc2 prosto i logicznie wynika iż materia (cząstka) to skondensowana energia. idąc twoim torem myślenia: skoro ruch jest energią to energia jest przenoszona cały czas.

 

"W przypadku pojedynczego fotonu nie chodzi mi o to, przez którą szczelinę przeszedł tylko dlaczego interferuje po drugiej stronie? Skąd po drugiej stronie biorą się dwa źródła fali?"

 

odpowiedź na to jest dziecinnie prosta. każdej cząstce towarzyszy fala, która spełnia określone równanie, zwane równaniem falowym schroedingera. cząstka przedostaje sie przez otwór jeden albo drugi, lecz jej funckja falowa rozbiega sie w przestrzeni, przechodzi przez 2 otwory oraz interferuje sama ze sobą!

 

"Wszechświat wygląda na rozbity, złamany. Co doprowadziło do takiego stanu? Na pewno nic z „wewnątrz”. Wygląda na to, że nasz wszechświat coś „potrąciło”. Coś dużo większego. I to na dodatek w niejednym miejscu. To mi wygląda na budowę „szkatułkową”."

 

no i to w idealny rozwiązuje teoria strun. wszechświat powstał poprzez podzielenie się pierwotnego 10-wymiarowego wszechświata na na 6- oraz 4-wymiarowy (w którym teraz żyjemy). sam doszedłeś do wniosku że musiał zostać złamany.  pozostałe wymiary zwinęły sie do rozmiarów długości plancka. nie jest symetryczny bo taki był przed podzieleniem się. był wtedy supersymetryczny. był jednak niestabilny bo znajdował sie w stanie fałszywej próżni. dlatego przetunelowanie do stanu o niższej energii było nieuniknione.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ale mieszasz :)

wyjaśnij mi jak rozerwiesz "tkankę przestrzeni". czym z Twojego punktu widzenia jest przestrzeń?

co rozumiesz przez pojęcie "wszechświat równoległy"?

co oznacza "przestrzeń wielokrotnie połączona"?

co oznacza "skondensowana energia"?

czym jest cząstka, a czym jest fala i jak te składniki łączysz?

skąd wziąłeś 10 wymiarów i co rozumiesz przez pojęcie "wymiar"?

co to jest "fałszywa próżnia"?

zdefiniuj te pojęcia to pogadamy :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

"wyjaśnij mi jak rozerwiesz "tkankę przestrzeni". czym z Twojego punktu widzenia jest przestrzeń?"

 

jak sam zauważyłeś "Przestrzeń to nie „pustka”, w której można coś umieścić". dlatego też logicznym jest że sama przestrzeń musi posiadać jakąś "tkankę" ją tworzącą. tkankę tę tworzą właśnie małe wibrujące struny które drgając w odpowiedni sposób tworzą materię pod postacią różnych cząstek. (einstein interpretował je jako zmarszczki przestrzeni). tak samo kiedy podgrzewając wodę możesz ją zamienić na wodór i tlen,  tak samo dysponując odpowiednią ilością energii możesz rozerwać strunę tworząc tym samym pęcherzyk w tkance przestrzeni (rozerwać ją). w tym momencie otwierasz również tunel czasoprzestrzenny.

 

"co rozumiesz przez pojęcie "wszechświat równoległy"?"  "co oznacza "przestrzeń wielokrotnie połączona"?"

 

masz już rozerwaną przestrzeń i  tunel czasoprzenny. tunel ten prowadzi właśnie do wszechświata równoległego czyli innej przestrzeni połączonej przez ten tunel. może to być inne miejsce w naszym wszechświecie lub podróż do innego wymiaru.

 

"skąd wziąłeś 10 wymiarów i co rozumiesz przez pojęcie "wymiar"?"

 

rozrywając przestrzeń zmieniasz jej wymiarowość. linia ma jeden wymiar nasz wszechświat jest czterowymiarowy. a więc dlaczego 10 wymiarów? struny mają to do siebie, że wyłaniają swoje piękno i symetrię oraz łączą idealnie wszystkie prawa natury właśnie w 10 wymiarach. jak próbowałem wcześniej wyjaśnić przed wielkim wybuchem wszechświat był idealnie symetryczny gdyż miał 10 wymiarów ale rozpadł sie na wszechświaty o mniejszej liczbie wymiarów. po wielkim wybuchu nasz wszechświat sie rozszerzał (i nadal sie rozszerza) a pozostałe wymiary "skurczyły sie" do rozmiarów długości plancka, dlatego ich nie widzimy. tunele czasoprzestrzenne mogą odkryć właśnie tajemnicę tych innych wszechświatów

 

"co to jest "fałszywa próżnia"?"

 

można to porównać np. do jądra uranu. chociaż wydaje sie ono stabilne, są w nim uwięzione olbrzymie energie. raz na jakiś czas jądro samoczynnie przetunelowuje do niższego stanu co nazywamy rozpadem radioaktywnym. symetria zostaje złamana. na takiej samej zasadzie pierwotny wszechświat rozpadl sie na kawałki.

 

"co oznacza "skondensowana energia"?"

 

E=mc2. ponieważ c2 jest masakrycznie dużą liczbą, niewielka ilość materii może wyzwolić olbrzymia ilość energii. w najmniejszych cząstkach materii uwięziona jest energia miliony razy większa od energii eksplozji chemicznej. mase można zmieniać w energie, a energie w mase.

 

"czym jest cząstka, a czym jest fala i jak te składniki łączysz?"

 

konkretna cząstka to konkretne drganie struny. natomiast każde ciało mozna opisać funkcją falową, która mierzy prawdopodobieństwo znalezienia tego ciała w pewnym punkcie przestrzeni i czasie. troche to skomplikowane ale da sie to obliczyć i co obserwujemy w praktyce. nie wiem czy umiem to bardziej sprecyzować.

 

i co, i co?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

co? wymiękam przy Tobie ;D

rzuć okiem na to:

Opis, który przedstawiłem  właściwie łączy teorię strun z TW. Teoria strun zakładała (chociaż dzisiaj zmienia zdanie), że podstawą istnienia jest jednowymiarowa struna, której drgania....itd. Einstein z kolei twierdził, że „towar” przemieszcza się z powodu zakrzywionej przestrzeni. te dwie teorie bardzo łatwo ze sobą połączymy jeśli uznamy, że struna to kolor (w rzeczy samej jeden wymiar), a zakrzywienie przestrzeni to miejsce, w którym kolor zmienia kolor czyli opisany przeze mnie grawiton (w rzeczy samej skrót przestrzeni -> zakrzywienie) i związane z tym konsekwencje zmiany odległości. Niby nic, a jak cieszy :).

 

Dirtymesucker zwróć uwagę na to, że ja definiuję pojęcia. mówię czym jest przestrzeń i czym jest energia. po co wciskasz energię w jakąś cząstkę, a później ją stamtąd wyjmujesz? co robisz z "pustą" cząstką? a jeśli "pusta cząstka" nie może istnieć to po co ją tworzysz? taki tunel, w porządku. nie mam w tej chwili nic przeciwko tunelowaniu. to rozsądne i bardzo praktyczne. ale cząstka? skończony rozmiar? po co Ci to? nie dostrzegasz paradoksów z tym związanych? przejrzyj to co napisałem. przemyśl, czy rzeczywiście widzisz gdzieś błąd? wskaż mi go. co Twoim zdaniem jest nie tak? widziałeś rozszczepione światło przepuszczone przez pryzmat? widziałeś prążki interferencyjne? te prążki to co to takiego Twoim zdaniem? fizykę po prostu lubię, ot tak, ale biologii musiałem się uczyć i wiem jak działają zmysły. twój organizm robi różne rzeczy żebyś mógł przeżyć. uwierz mi na słowo, że kolor postrzegamy nie tylko za pomocą oczu.

piszesz, że dysponując odpowiednią ilością energii mogę rozerwać przestrzeń, ale nie piszesz czym jest ta ENERGIA.

powiedz mi jakie są te cztery wymiary o których piszesz. czym one są. nie wystarczy powiedzieć: wymiar. ja napisałem, że wymiar to konkretny rozmiar -> długość koloru. mogę dzięki temu powiedzieć jaki rozmiar posiada obiekt, bo wskazuję punkt odniesienia. pomiędzy kolorami zawarłem grawitony, dzięki czemu związałem je ze sobą i powodując względne różnice odległości zagiąłem przestrzeń. gdzie się mylę?

"kurczenie się" wymiarów możesz sobie wyobrazić jako zmianę kolorów. przecież napisałem, że każdy kolor jest inny. nie będę się kłócił o liczby, ale osobiście nie wierzę, że tylko 26 wymiarów (kolorów) tworzy rzeczywistość. moje oczy mają chyba większą rozdzielczość, a gdzie reszta? chociaż z drugiej strony patrząc, piszę te słowa korzystając z kilkudziesięciu klawiszy  to może coś w tym jest :P ?

piszesz o zamianie masy w energię, a ja już dawno napisałem, że masa wynika z połączenia dwóch miejsc za pomocą wspomnianej różnicy względnej odległości. energia i masa to jedno i to samo tyle tylko, że istnieje różnica odległości. zmieniasz odległość -> uwalniasz energię. nie ma zamiany czegoś na coś. żadna cząstka nie znika, bo nigdy jej nie było. było tylko takie wrażenie, bo odległość była inna niż tam, gdzie tego wrażenia nie było. bo nasze zmysły zbudowane są z tych samych różnic odległości. my tylko INTERPRETUJEMY.

te "małe wibrujące struny" nie mogą "wibrować", bo niby jak? jak je zmusisz do wibracji? bo struna gitary drga to one też mogą?

struna jest umocowana do gryfu i pudła. czego trzyma się struna materialna? próżni? niczego? przestrzeni? tylko mi nie mów, że sama w sobie jest po prostu sprężysta ;D . ja pojęcie struny traktuję jako przenośnię. w przypadku teorii strun przyjmuję, że fachowcy, którzy ją opracowywali "wyczuwali" temat ale nie umieli na dany moment rzeczy sprecyzować.

teraz jeśli ktoś czyta te słowa, a zajmuje się tą teorią zawodowo niech się dobrze przyjrzy opisowi, a nie wątpię, że dostrzeże w nim realne szanse na połączenie grawitacji z "kwantówką".

podziwiam Einsteina i wszystkich tych, którzy przyłożyli się do stworzenia teorii strun. teraz wystarczy je połączyć. :-*

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

powiedzmy że cie zczaiłem bo tak naprawde mówimy prawie o tym samym. ale np tu:

 

"po co wciskasz energię w jakąś cząstkę, a później ją stamtąd wyjmujesz? co robisz z "pustą" cząstką? a jeśli "pusta cząstka" nie może istnieć to po co ją tworzysz?"

 

?

 

"nie ma zamiany czegoś na coś. żadna cząstka nie znika, bo nigdy jej nie było. było tylko takie wrażenie, bo odległość była inna niż tam, gdzie tego wrażenia nie było"

 

masz troche dziwne podejście do opisywania świata. to nie chodzi o to czy cząstke nazwiemy cząstką, zmarszką, różnica odległości czy whatever. ale skoro było takie "wrażenie" to po to nazywamy to cząstką bo tak jest łatwiej. bo jest to powtarzalny schemat o konkretnych właściwościach. jak nie ma zamiany na coś? przykładowo mase można zamienic w energie i na odwrót. nie rozumiesz tego? próbujesz wmówić mi że wszystko jest przesuwającą się przestrzenią a reszta to tylko takie wrażenie. einstein nazywał to iluzją i ja rozumiem te koncepcje. ale i tak wciąż mi czegoś brakuje. poza tym wróciłbym do pojęcia czasu co było głównym wątkiem całej tej nie tylko naszej paplaniny  (;D) ale ty nie traktujesz go jako wymiaru a chyba nawet go wogóle nie trawisz więc nie wiem co dalej. heh. pozdrawiam. może napiszesz książke?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

widzisz, rzecz nie w tym jak sobie co nazwiemy, bo to są sprawy umowne, tylko jak je definiujemy. definicja zaś mówi o tym co rozumiemy przez dane pojęcie. ja nie dopuszczam w swoich rozważaniach możliwości istnienia obiektów o skończonych rozmiarach. cząstka taka powoduje same problemy. tutaj właśnie leży sedno różnicy interpretacyjnej. moje podejście opiera się na nieustannym ruchu, który wyjaśnia pochodzenie energii. sam chyba dostrzegasz różnicę w odbiorze, gdy ktoś mówi z czego co wynika?

jeśli masz problem z wyobrażeniem sobie sposobu generowania danego koloru to możesz spróbować wyobrazić sobie go jako sferę, która posiada tylko powierzchnię. kolor, gdy zapełni już daną orbitę nie mogąc się już dalej rozwijać na niej, dokonuje skoku na następną (o ile ma taką możliwość). w miejscu, gdzie kolory się zmieniają pojawia się kwant grawitacji - zmienia się odległość (względna). na dobrą sprawę banalnie proste i logiczne. ale tylko pod warunkiem, że to nie są jakieś "kuleczki z ładunkiem". przy czym cała zapełniona orbita stanowi kwant energii, a cała przestrzeń pomiędzy kolorami to kwant grawitacji. jak widzisz trudno w tej sytuacji złapać grawiton  ;D . widać też wyraźnie, że każdy następny kolor nie może zająć dowolnej orbity.

 

co do czasu to rzeczywiście go nie trawię. nigdzie go nie widzę chociaż muszę przyznać, że czasami ( ;D ) aż się prosi o rację bytu.

z mojego punktu widzenia to pojęcie pomocnicze. punkt odniesienia (i tutaj stanowi wymiar), który pozwala nam porównać zdarzenia (wielkości). taki wirtualny element, który w rzeczywistości nie istnieje, ale pozwala na dokonywanie porównań. czas jest w rzeczywistości pewnym umownym odcinkiem, który potrafimy zmierzyć. mamy zegarki, które opierają się na jednym znanym powszechnie i honorowanym wzorcu (wymiarze). tym niemniej ten wymiar jest wymiarem "sztucznym". my go skonstruowaliśmy. ustaliliśmy jego rozmiar -> długość. w przyrodzie ( ;D ) jednak nie występuje.

 

książka to dobry pomysł. w żadnym innym temacie nie widziałem takiego zainteresowania.  :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Właśnie jestem na świeżo po lekturze powyższych wywodów => Masakryczne pranie mózgu!

Chociaż jestem dopiero w II klasie liceum i nie jestem najbystrzejsza, chociaż nie orientowałam się wcale w tych wszystkich teoriach, które wymienialiście, a moje przemyślenia na ten temat są wywołane niezbyt chwalebnymi źródłami( takimi jak książka fantastyczno-naukowa „Felix, Net i Nike...”, serialu „Black Hole High” czy „Faceci w czerni”), które moim zdaniem ciekawie realizują  wasze wywody.

Tak właśnie, ciągle powtarzacie, że prędkość światła jest bezwzględna, ale dla naszego układu wynosi 300 tys. km/s. A z tego, co wiem w fizyce bez układu odniesienia nie wiele można zrobić. Mnie uczono, ze miedzy innymi sekunda i kilogram przez brak wiedzy(i odpowiednich odkryć, sprzętu, rozwiniętej technologii) błędnie sformułowano ich definicje. Kiedyś (jak pewnie dobrze wiecie) uważano, że obroty ziemi odbywają się z dużą regularnością, co później wykazano, że jest nie prawdą. Kto wie co przyniosą badania następnych pokoleń?? Co nowego odkryją twórcze umysły.

Tak samo z postrzeganiem jednostek, o czym już było wspominane(przykład blatu biurka) Tak samo wszystko zależy od układu odniesienia. Jakby człowiek był jak ameba miałby inne postrzeganie świata i jakby był jak galaktyka(obojętnie która) miałby też inne postrzegania świata(rzeczywistości). Wszystko jest możliwe!!! A moim zdaniem uznawanie teorii jaki świętej prawdy nie jest do końca dobre...cóż w końcu teoria to teoria, a nie święta prawda-a jeżeli ktoś uważa teorie za prawdę niepodważalną, to moim zdaniem, cechuje go ciasność umysłu. Jakby ‘wielkie umysły” nie pytał ciągle  „dlaczego”, „jak”, „czy na pewno” to do tej pory możliwe, że nie wyszlibyśmy z ery kamienia łupanego, chyba że przez przypadek. Ale mając teorie to już jest coś, jak pewien mądry człowiek powiedział od teorii nie wiele pozostaje do praktyki.

A podróże czasie to nie kończenie wymysł nierealny. Jest wiele rzeczy, których nie rozumiemy, lub o nich nie wiemy, bo nikt tego jeszcze nie sformułował  lub odkrył , ale to nie oznacza że tego nie ma albo jest niemożliwe, jeszcze raz powtarzam ze nie ma rzeczy niemożliwych są tylko w najwyższym stopni nieprawdopodobne ;P Po za tym dlaczego co do wymiarów czasoprzestrzeni itp. Podobało mi się wytłumaczenie z „Felix, Net i Teoretycznie możliwa katastrofa” Rafała Kosika lecz nie potrafię go teraz przytoczyć więc...daruję sobie.

Co do pomiaru czasu. Tu znów w punk widzenia zależy od punkt siedzenia bo jeżeli patrząc na czas z punktu widzenia osoby podróżującej jest wszystko logiczne i chronologiczne, ale patrzą z punktu widzenia osoby która nie podróżuje nie wie ona o zmianach wywołanych przez podróżującego, tak wiec nie wiadomo czy teraz nie ma wsród nas ludzi z przyszłości którzy mogą to traktować jak wycieczkę do muzeum i nie ingerują, a może i ingerują, tylko nie jesteśmy w stanie tego sprawdzić, prawda... Tak jak teraz nie jesteśmy w stanie wybudować wehikułu, tak jak starzytni nie mogli mieć Internetu w tej postaci...może jeszcze brakuje nam paru odkryć.

A i tak wydaje ni się, zrozumiałam wasze wywody może nie dokońca wszystko(bo nie jestem pewna) bo nie mam dostatecznej wiedzy i dobrze nie strawiłam tematu.

A co do mojej wypowiedzi...proszę wyprowadzenie z błędu jeżeli w takowym jestem oraz o delikatne traktowanie i jakby  pobłażliwość w stosunku do mnie i ewentualnego pokrętnego stylu mojej wypowiedzi, bo dużo chciałabym powiedzieć ale...no cóż.

Pozdrawiam serdecznie. ;) ;D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
co później wykazano, że jest nie prawdą

 

Odchylenie wynosi od max do min 45minut - szukać: równanie czasu

 

Jakby człowiek był jak ameba miałby inne postrzeganie świata

 

Każda komórka ma mitochondria które są samodzielnymi organizmami. Czyli postrzeganie świata z tego poziomu mamy w sobie.

 

tak wiec nie wiadomo czy teraz nie ma wsród nas ludzi z przyszłości którzy mogą to traktować jak wycieczkę do muzeum i nie ingerują

 

I na odwrót.

 

 

 

bo nie mam dostatecznej wiedzy

 

Jesteś w KOPALNI WIEDZY - fedruj ;D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Każda komórka ma mitochondria które są samodzielnymi organizmami.

ha, a to dobre... tylko dlatego, że ma własne DNA, czy po prostu dlatego, że jest organellą? Tylko mi nie wmawiaj że samo mitochondrium (bez komórki) mogłoby przetrwać... Mikroos ratuj!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Odechciało mi się. Z tym człowiekiem nie idzie dyskutować. Ja się poddaję, nie mam siły na taki nawał rzucanych notorycznie bzdur bez najmniejszego pokrycia w faktach.

 

Btw. szkoda, że kynio już się tutaj nie udziela (ostatni ślad aktywności pochodzi sprzed trzech miesięcy) - zobaczyłem jego nicka na początku strony i jakoś tak sobie przypomniałem. Szkoda, bo to naprawdę fajny gość ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
tylko dlatego, że ma własne DNA, czy po prostu dlatego, że jest organellą

 

Żyje swoim życiem a z innymi , stanowi jednocześnie część życia większej istoty, a ona stanowi część jeszcze czegoś większego. 8)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Teoria jest ważna, bo mówi jak jest w praktyce. Jeśli chodzi o czas to sprawa jest bardzo prosta. Ruch to zmiana odległości po czasie.  Zatem czas wyraża energię.  Jeśli doszło do zmiany odległości to zmieniła się energia -> upłynął czas -> powstało wrażenie ruchu. (coś jak klatki filmu, następna klatka oznacza zmianę i jak „widać” już bodajże 23, a może nawet 21/s wywołuje złudzenie ruchu, klatki zaś można traktować jako kwanty przestrzeni).  Znając zasady (względne stałe zależności odległości) możemy opisać dowolnie odległe w czasie zdarzenie (dowolnie zmienione odległości pomiędzy obiektami). Czysto teoretycznie, bo praktycznie nie znamy wszystkich zależności i nigdy ich nie poznamy (są odległości z naszego punktu widzenia tak małe, że nierozróżnialne lub tak duże, że nieosiągalne, przez co nie podlegające weryfikacji doświadczalnej -> nienaukowe -> można na ich temat „gdybać”).

W kontekście powyższego widać wyraźnie, że podróż w „czasie” oznaczałaby odwrócenie bądź przyśpieszenie zmian odległości pomiędzy obiektami (przy czym czas jest czysto wirtualnym pojęciem oznaczającym po prostu położenie względne obiektów przy nadanej energii. I trzeba pamiętać, że najmniejsza zmiana w którymkolwiek miejscu skutkuje zmianami na skalę całego Wszechświata. Oczywiście wprost proporcjonalnymi do odległości.

Nie jesteśmy biernymi obserwatorami (nie jesteśmy poza kadrem). Nasze istnienie wynika z wcześniejszych zmian. Jesteśmy wbudowani w rzeczywistość. Chcąc przenieść się np. w przeszłość,  musielibyśmy cofnąć wszystkie zmiany (co wtedy z nami? Nie da się nas wyciąć z kadru). Można dopuścić taką zmianę energii, która spowoduje względne spowolnienie zmian, a nawet lokalny powrót do stanu sprzed miliona lat. Tyle tylko, że mój stan sprzed miliona lat mógłby mnie rozczarować. ;D A nie mogę cofnąć zmian nie wpisując w ten proces samego siebie, bo zmiany nie będą poprawne. Podobnie, nie poskładam puzzli bez brakujących kawałków. Jesteśmy częścią procesu. 

Podróżowanie w czasie jest jednak praktykowane już od dość dawna. Robimy zdjęcia, kręcimy filmy, piszemy książki, odkrywamy i rekonstruujemy zabytki, przewidujemy pogodę, planujemy przebieg zdarzeń, itd. Zapisujemy i przechowujemy pewne informacje na temat położenia obiektów w określonym czasie (przy określonej energii) lub rozwijamy aktualną informację na temat stanu rzeczywistości w przyszłość(co wychodzi nam słabo). Ale bez paradoksów. Moim zdaniem, nawet zamrażanie, schładzanie, podgrzewanie jest formą „przenoszenia” w czasie. Zmieniając lokalnie energię układu, zmieniamy jego stosunek do pozostałych, a więc zmianę po czasie. Każdy z nas ma więc prawdziwe wehikuły czasu w domu.

Oczywiście, obiekt należy traktować jako lokalny stan przestrzeni, co do której istnienia mamy bezpośrednie dowody. Cokolwiek obserwujemy można wyrazić za pomocą zmiany odległości. Materia to po prostu przestrzeń o charakterze nieciągłym („pokawałkowana”) i o różnym stopniu zagęszczenia zmian odległości (różne ilości i wielkości „kawałków” w danym obszarze).

 

p.s.

Pytaj "po kawałku".  ;) odpowiedź w jednym poście na wiele pytań jest dość kłopotliwa.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Miło kynio że jesteś spowrotem ;)

 

Nie mam dzisiaj siły myśleć, tak więc za bardzo nie wiem OCB w tym co napisałeś, choć to, że nie jesteśmy poza kadrem, jest dla mnie oczywiste. Jednak nie widzę specjalnego związku między energią wewnętrzną ciała a podróżami w czasie (które sa IMO niebardzo możliwe) :D

 

Z resztą dajmy już spokój, niedługo pierwsze eksperymenty w LHC, może co nowego odkryją ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

po takiej przerwie może i wypada się przywitać ;D

witam więc wszystkich serdecznie  :-*

tak naprawdę wcale Was nie opuściłem. po prostu nie wszystkie tematy mnie kręcą  ;).

podróże w czasie są jednak zawsze "na czasie".

kiedyś na pewno napiszę książkę, która pozwoli zrozumieć innym to co mi już nie sprawia problemu, bo jak widzę po liczniku odwiedzin, ten temat jest najbardziej "trendy". już się powoli do tego zbieram.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam.

Mimo, że nie jestem ekspertem w tej dziedzinie (ani w żadnej innej ;)) to dyskusja tocząca się w tym wątku bardzo mnie zaciekawiła. Szczególnie wywody pana kynia wydają mi się w miarę logiczne i zrozumiałe (chętnie przeczytam tą książkę).

Osobiście uważam, że podróże w czasie nie są i nigdy nie będą możliwe, przynajmniej w takiej formie jaką zakładają autorzy s-f (z mozliwością ingerencji). Jeżeli możliwe byłoby przekroczenie prędkości światła, to oddalając się od Ziemi widzielibyśmy jak czas się cofa. Jednak byłoby to tylko złudzenie wywołane doganianiem światła, które opuściło Ziemię jakiś czas temu. Możliwa więc byłaby obserwacja przeszłości. Jednak wracając na Ziemię nie przybylibyśmy do przeszłości, ale do teraźniejszości (zwiększonej o czas naszej podróży).

Dlatego wciąż nie mogę zrozumieć, dlaczego bliźniak wyruszający w podróż kosmiczną, po powrocie miałby być młodszy od brata, który został na Ziemi. Może ktoś mnie naprostuje? ;)

I jeszcze jedno pytanko. Czy prędkość światła uznawana jest za największą możliwą tylko dlatego, że Einstein tak powiedział, czy są na to jakieś dowody (takie, które nie wymagałyby rozumienia skomplikowanych wzorów)?

Pozdrawiam panów i z chęcią będę śledził dalsze dyskusje w tym temacie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Równania wywiedzione z ogólnej teorii względności opisują trzy podstawowe konfiguracje czasoprzestrzeni. Teraz udowodniono, że jedna z tych konfiguracji, ważna z punktu widzenia grawitacji kwantowej, jest z natury niestabilna.
      Wszystko zaczęło się przed czterema laty, gdy matematyk Mihalis Dafermos z Princeton University zaproponował swojemu doktorantowi Georgiosowi Moschidisowi, by ten spróbował stworzyć matematyczny dowód na niestabilność pewnej konfiguracji czasoprzestrzeni. Dafermos wiedział, że stawia przed studentem niezwykle trudne zadanie i wątpił, czy ten sobie z nim poradzi.
      W 2006 roku Dafermos wraz z Gustavem Holzegelem wysunęli przypuszczenie – czyli niedowiedzione twierdzenie, które wydaje się być prawidłowe – o niestabilności przestrzeni anty de Sittera (przestrzeni AdS). Nie sądziłem, by kiedykolwiek zostało to dowiedzione, przyznaje. Zachęcił jednak swojego doktoranta do pracy nad tym niezwykle trudnym problemem.
      Okazuje się, że postawił właściwy problem przed właściwym człowiekiem. Od 2017 roku Moschidis w kolejnych pracach udowadnia niestabilność przestrzeni AdS. To zaś oznacza, że jeśli w przestrzeń AdS wrzucimy kawałek materii, pojawi się czarna dziura.
      Matematyk Jonathan Luk z Uniwersytetu Stanforda, który zna prace Moschidisa, mówi, że jego osiągnięcie jest zadziwiające. To, co odkrył to ogólny mechanizm niestabilności. Można go odnieść do innych konfiguracji, niezwiązanych z AdS, w których materia lub energia jest zamknięta i nie ma gdzie uciec. Sam Dafermos jest dumny ze swojego byłe studenta i przyznaje, że jego praca to z pewnością najbardziej oryginalna rzecz jaką w ciągu ostatnich lat widział na polu matematyki zajmującej się ogólną teorią względności.
      Przypuszczenie o niestabilności odnosi się do einsteinowskich równań dotyczących ogólne teorii względności, które dokładnie przewidują, jak masa i energia wpływają na zagięcie czasoprzestrzeni. W próżni, gdzie nie ma w ogóle materii, czasoprzestrzeń również może być zagięta, a grawitacja może istnieć z powodu gęstości energetycznej samej próżni, którą możemy opisać jako stałą kosmologiczna.
      Trzy najprostsze równania odnoszą się do symetrycznych konfiguracji, czyli takich, gdzie zagięcie czasoprzestrzeni jest wszędzie takie samo. W przestrzeni Minkowskiego, gdzie stała kosmologiczna wynosi 0, wszechświat jest idealnie płaski. W przestrzeni de Sittera, gdzie stała kosmologiczna ma wartość dodatnią, wszechświat ma kształt sfery. Natomiast w przestrzeni AdS mamy ujemną wartość stałej kosmologicznej, a wszechświat ma kształt siodła.
      Matematycy od dawna zastanawiali się, czy te próżniowe czasoprzestrzenie są stabilne. Co się stanie, gdy zaburzymy je, wrzucając np. kawałek materii. Czy wrócą one do swojego oryginalnego stanu czy też powstanie coś innego. Pytanie można to porównać do pytania o to, co się stanie, gdy wrzucimy kamień do stawu. Czy fale z czasem zanikną, czy też powstanie tsunami?
      W 1986 roku udowodniono, że przestrzeń de Sittera jest stabilna. W 1993 roku udowodniono stabilność przestrzeni Minkowskiego. Przypuszczano, że przestrzeń anty de Sittera jest niestabilna. Jednak zbadanie tego problemu wymagało opracowania nowych narzędzi. Matematyka ma wiele narzędzi do badania stabilności. Jednak niestabilność to całkiem inny obszar badawczy. Szczególnie niestabilność tego rodzaju, mówi Dafermos.
      Matematycy sądzili, że przypuszczalna niestabilność AdS może wynikać z tego, że jej granice są odblaskowe. Zatem docierające do nich fale odbijają się i wracają. Z poglądem tym zgadzają się fizycy, przyznaje Juan Maldacena, o którego osiągnięciach wspominaliśmy na naszych łamach.
      Jeśli zaś granice są odblaskowe, nic się nie może z przestrzeni AdS wydostać, to można przypuszczać, że każda ilość materii czy energii dodana do systemu może zostać skoncentrowana tak bardzo, że powstanie czarna dziura. Pytanie więc brzmi, czy rzeczywiście tak się stanie, a jeśli tak, to jaki mechanizm powoduje tak olbrzymią koncentrację i nie pozwala pozostać materii lub energii w rozproszeniu?
      Moschidis rozwiązał problem w oryginalny sposób. Wyobraził sobie, że stoi w środku przestrzeni AdS, co można porównać do stania wewnątrz gigantycznej piłki, której granice leżą w nieskończoności. Jeśli wyślemy ze środka światło, to dotrze ono do krawędzi w skończonym czasie. Stanie się tak z powodu znanego relatywistycznego efektu: chociaż przestrzeń dzieląca nas od granicy jest nieskończona, to dla obiektu czy fali poruszających się z prędkością światła czas zwalnia. Zatem dla obserwatora światło dotrze do granicy AdS w skończonym czasie.
      W swoich obliczeniach Moschidis posłużył się cząstką Einsteina-Własowa, która jest często wykorzystywana w modelach dotyczących ogólnej teorii względności. Cząstki te tworzą koncentryczne kręgi na powierzchni czasoprzestrzeni. Gdy wrzucimy takie cząstki do badanej przez nas czasoprzestrzeni, pojawiają się koncentryczne kręgi, z których dwa pierwsze będą największe, gdyż zawierają one najwięcej materii i energii. Pierwsza z fal (1) będzie rozszerzała się na zewnątrz, aż dotrze do granicy, odbija się i ruszy w kierunku centrum, kurcząc się po drodze. Ta kurcząca się fala 1 napotka na swojej drodze falę 2, która wciąż podąża w kierunku granicy i się rozszerza. Jak stwierdził Moschidis, z równania Einsteina wynika, że w takim wypadku fala rozszerzająca się (2) zawsze przekaże swoją energię fali kurczącej się (1). Gdy fala 1 dotrze do środka przestrzeni, znowu zacznie się rozszerzać i na swojej drodze spotka powracającą, kurczącą się, falę 2. Teraz to 1 przekaże energię 2. Taki proces może powtórzyć się wielokrotnie.
      Moschidis zdał sobie sprawę z jeszcze jednego faktu. Otóż w pobliżu centrum fale zajmują mniej miejsca, a niesiona przez nie energia jest bardziej skoncentrowana. Z tego też powodu fale spotykające się w pobliżu centrum wymieniają więcej energii, niż te spotykające się w pobliżu brzegów przestrzeni. To zaś powoduje, że fala 1 oddaje fali 2 więcej energii w pobliżu centrum, niż fala 2 oddaje fali 1 energii w pobliżu brzegów.
      Po wielu powtórzeniach takiej stacji fala 2 staje się coraz większa i większa, zabierając energię fali 1. Zwiększa się energia fali 2. W końcu jest ona tak wielka, że gdy fala 2 zmierza do centrum, jej energia zostaje tak bardzo skoncentrowana, iż tworzy się czarna dziura.
      Moschidis wykazał więc, że gdy dodamy do przestrzeni AdS najmniejszą nawet ilość materii, niewątpliwie utworzy się czarna dziura. Jednak, jako że – z definicji – przestrzeń AdS ma wszędzie jednakowe wygięcie, nie może zawierać obiektów takich jak czarne dziury, zaginających przestrzeń w inny sposób. Jeśli zaburzysz czasoprzestrzeń AdS i poczekasz odpowiednio długo, powstanie inna geometria, zawierająca czarną dziurę, a to już nie będzie AdS. To właśnie nazywamy niestabilnością, mówi Moschidis.
      Ostatnio młody uczony udowodnił niestabilność AdS dla zupełnie innego rodzaju zaburzeń, bezmasowego pola skalarnego. Jak zauważa Dafermos, jako że fale generowane w polu skalarnym są przybliżeniem fal grawitacyjnych, to Moschidis przybliżył się w ten sposób do ostatecznego celu – udowodnienia niestabilności AdS w prawdziwej próżni, gdzie czasoprzestrzeń zostaje zaburzona przez grawitację bez udziału materii.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Naukowcy z Imperial College London opracowali teoretyczną koncepcję manipulowania światłem przechodzącym w pobliżu obiektu. To oznacza, że teoretycznie możliwe jest ukrycie przed obserwatorem rozgrywających się wydarzeń tak, by nie zdawał on sobie z tego sprawy.
      Jak wcześniej donosiliśmy, profesor John Pendry z UCL opracował ideę czapki-niewidki stworzonej z metamateriałów. Teraz zespół pracujący pod kierunkiem profesora Martina McCalla matematcznie rozszerzył pomysł Pendry'ego na ukrywanie całych zdarzeń, a nie tylko obiektów.
      Światło zwalnia gdy wnika w materiał. Jednak teoretycznie możliwe jest manipulowanie promieniami światła tak, by niektóre przyspieszały, a inne zwalniały - mówi McCall. Twierdzi on, że w ten sposób można spowodować, iż część światła dotrze do obserwatora przed zdarzeniem, a część się znacznie spóźni. W efekcie przez krótki czas wydarzenie nie będzie oświetlone i nie będziemy mogli go obserwować. To z kolei prowadzi do teoretyczej możliwości niezauważalnej dla obserwatora manipulacji energię, informacją i materią. Jak mówi McCall, gdy będziemy obserwowali osobę poruszającą się korytarzem, sprawi to na nas takie wrażenie, jakby używała ona znanego ze StarTreka transportera, gdyż nagle pojawi się w innym miejscu, niż była jeszcze przed chwilą. Teoretycznie osoba ta mogłaby zrobić coś, czego obserwator nie dostrzeże.
      Ukrywanie poruszających się ludzi to wciąż jedynie wizja z dziedziny science-fiction, jednak model zespołu McCalla może znaleźć praktyczne zastosowanie w optyce czy elektronice.
      Doktor Paul Kinsler opracował już prototypową architekturę dla łączy optycznych i układów logicznych, która korzysta z koncepcji McCalla. Pomysł Kinslera zakłada, że przesył danych mógłby zostać zatrzymany w celu przeprowadzenia obliczeń, których wyniki powinny dotrzeć wcześniej. Z punktu widzenia innych części układu scalonego czy sieci przetwarzanie informacji wyglądałoby na ciągłe. Uzyskano by w ten sposób "przerwanie bez przerwania". Alberto Favaro, jeden z członków zespołu badawczego, wyjaśnia to w ten sposób: wyobraźmy sobie kanał przesyłu danych komputerowych jako autostradę pełną samochodów. Chcemy, by przez autostradę przeszedł pieszy, ale by nie prowadziło to do zatrzymania ruchu. Spowalniamy więc samochody znajdujące się przed przejściem, a te, które są na nim i za nim, przyspieszamy. Tworzymy w ten sposób przerwę, którą pieszy może przejść. W tym samym czasie obserwator stojący na dalszym odcinku autostrady nie zauważy niczego oprócz płynnie poruszających się samochodów. Uczeni, tworząc swoją koncepcję, musieli zmierzyć się z problemem przyspieszenia przesyłanych danych bez naruszania praw teorii względności. Favaro poradził sobie z tym, projektując teoretyczny materiał, którego właściwości zmieniają się w czasie i przestrzeni.
      Jesteśmy pewni, że koncepcja czasoprzestrzennej czapki-niewidki otwiera przed nami wiele różnych możliwości. Jednak na obecnym etapie to praca czysto teoretyczna i musimy dopracować szczegóły potencjalnych zastosowań - mówi McCall.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Hipoteza holograficznego wszechświata, którą dwa lata temu zaproponował astrofizyk Craig Hogan z amerykańskiego FermiLab, wstrząsnęła naszym rozumieniem czasoprzestrzeni. Amerykański naukowiec zapostulował bowiem, że trzeci wymiar w zasadzie nie istnieje i jest jedynie holograficznym złudzeniem, które może nas mamić jedynie z powodu ograniczonej prędkości światła (dokładnie pisaliśmy o tym rok temu). Mimo kontrowersji zdobyła sobie popularność i uznanie wielu naukowców, rozwiązywałaby bowiem wiele zagadek i paradoksów, między innymi związanych z istnieniem czarnych dziur - od opisu których zresztą wzięła swój początek. Praktycznym skutkiem przyjęcia takiego modelu wszechświata jest to, że posiada on (podobnie do czarnej dziury) płaski, tak zwany horyzont zdarzeń, zaś całe wnętrze jest właśnie hologramem, będącym odbiciem informacji zapisanej na powierzchni horyzontu. Innym skutkiem takiej budowy wszechświata byłaby ziarnistość czasoprzestrzeni (co przeczy obecnemu pojmowaniu jej jako ciągłego kontinuum), podobna do ziarna obrazu na kliszy, czy pikseli obrazu komputerowego.
      Z obliczeń wynikałoby, że - jeśli jest to prawdą - to wielkość podstawowych elementów czasoprzestrzeni jest o całe rzędy wielkości większa od stałej Plancka i jest w zasięgu możliwych do zbudowania instrumentów pomiarowych. To właśnie jest obecnie celem Hogana. Konstruowany przez niego holometr będzie precyzyjnym interferometrem, podobnym do tych, wykorzystywanych do szukania fal grawitacyjnych, znacznie mniejszym, bo zaledwie czterdziestometrowym, ale za to bardziej czułym.
      W urządzeniu tym dwie precyzyjne wiązki lasera odbijają się od lustra i powracają, stanowiąc przyrząd czuły na najmniejsze zakłócenia. Takie zakłócenia, szum nieznanego pochodzenia, rejestrowany przez interferometry poszukujące śladu fal grawitacyjnych, uważany jest za poparcie teorii holograficznego wszechświata. Nowy projekt ma zweryfikować ten pogląd. Jeśli się powiedzie, szukanie fal grawitacyjnych okaże się bezcelowe, ale zyskamy odkrycie o wiele donioślejsze.
      Cała sztuka w konstrukcji holometru polegać będzie na odfiltrowaniu własnych szumów urządzenia. Craig Hogan wie, jak to zrobić i kończy się budowa jednometrowego, działającego modelu holometru. Docelowo gotowe urządzenie ma zacząć zbierać dane w przyszłym roku.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Najpopularniejsza i uznawana za obowiązującą (choć mająca już ciekawą konkurencję) kosmologiczna teoria Wielkiego Wybuchu jest dość trudna do eksperymentalnego potwierdzenia. Być może jednak coś da się w tej materii zrobić: na przykład wymodelować czasoprzestrzeń o innej liczbie wymiarów. Brzmi nierealnie? Nie dla współczesnej techniki!
      Na samym początku, jak sądzi część teoretyków, wszechświat nie musiał mieć takiej struktury, jaką dziś znamy: czyli trzech wymiarów przestrzeni i jednego wymiaru czasowego. Zamiast tego posiadał dwa wymiary przestrzeni i dwa wymiary czasu. Kiedy przekształcał się on w znaną nam strukturę czasoprzestrzeni, dodatkowe wymiary przewidywane przez teorię strun - jak sądzą fizycy - zwinęły się. Procesowi temu miałoby towarzyszyć zjawisko zwane Wielkim Błyskiem, czyli nagły wzrost radiacji. Przejście od takiego dziwnego wszechświata do nam znanego chce wymodelować eksperymentalnie para fizyków: Igor Smolyaninov z Uniwersytetu Maryland w College Park oraz Evgenii Narimanov z Uniwersytetu Purdue w West Lafayette, w stanie Indiana.
      Rozważywszy sposób rozchodzenia się fal elektromagnetycznych w takim dziwnym, przemieniającym się uniwersum dwaj panowie uważają, że da się go wywołać w rzeczywistości, na stole laboratoryjnym. Kluczem do tego miałyby być metamateriały, czyli materiały pozwalające precyzyjnie kontrolować sposób rozchodzenia się w nich światła.
       
      Naginanie czasoprzestrzeni w laboratorium?
       
      Metamateriały, o których niedawno pisaliśmy, dają nadzieję na powstanie niezwykłych przyrządów optycznych: doskonałych soczewek, potężnych mikroskopów czy materiałów dających niewidzialność. Pomysł Smolyaninova i Narimanova jest jednak daleko bardziej zdumiewający.
      Kiedy fale świetlne przechodzą przez przezroczysty materiał, ich prędkość zmienia się: maleje długość fali, rośnie zaś częstotliwość. Taka zmiana przebiega jednakowo we wszystkich kierunkach. Smolyaninov i Narimanov opisują teoretycznie metamateriały, w których zależność pomiędzy częstotliwością fali a przestrzenną zmianą pola jest wysoce anizotropowa (niejednakowa dla różnych kierunków). Dla określonych konfiguracji możliwe byłoby zwiększenie rzeczywistej długości fali w wybranym kierunku, podczas kiedy generalna częstotliwość fali zmniejszałaby się.
      Zespół fizyków uważa, że taka założona hiperboliczna zależność pomiędzy przestrzenną a czasową zmiennością fali elektromagnetycznej odpowiada temu, co działo się w czasoprzestrzeni z dwoma wymiarami przestrzennymi i dwoma czasowymi. Jedną z właściwości takiej specyficznej geometrii jest nieskończona ilość układów pola elektromagnetycznego możliwych dla wybranej długości fali - w naszej (normalnej) czasoprzestrzeni liczba takich układów jest duże, ale nie nieskończona. Opisywany teoretycznie radiacyjny Wielki Błysk podczas przekształcania się wczesnej czasoprzestrzeni w obecną byłby spowodowany właśnie uwolnieniem energii istniejącej w nieskończonych układach pól.
      Pomysłodawcy zapewniają, że kontrolowana w ten sposób w laboratorium fala nie doprowadzi do żadnych osobliwości ani paradoksów w rodzaju podróży w czasie. Będzie to normalne, fizyczne zjawisko, modelujące jedynie pewien aspekt założonej teoretycznie czasoprzestrzeni. Będzie ono ponadto podlegać prozaicznym ograniczeniom, jak rozpraszanie i utrata energii, które teoria celowo pomija.
      Czy pomysł zostanie wcielony w życie? Bardzo możliwe. Studium dwojga autorów, opublikowane w Physical Review Letters z 6 sierpnia, proponuje wykonanie eksperymentalnej struktury z konkretnego metamateriału: cienkich arkuszy stworzonych z drobnych drutów galu. Stawałyby się ona bardziej przewodliwe topiąc się w temperaturze nieco wyższej od pokojowej. Według obliczeń topnienie zamieniałoby taki metamateriał ze zwykłego w hiperboliczny i z powrotem. Zatem podczas schładzania rozgrzanego materiału można by obserwować zjawisko analogiczne do Wielkiego Błysku.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Naukowcy pracujący z hanowerskim wykrywaczem fal grawitacyjnych GEO 600 od wielu miesięcy zastanawiali się nad dziwnym szumem, rejestrowanym przez ich urządzenie. Teraz Craig Hogan, fizyk z Fermilab, zaproponował teorię, która może oznaczać, iż GEO 600 dokonał najważniejszego odkrycia w fizyce w ciągu ostatnich 50 lat.
      Hogan, który niedawno został dyrektorem Centrum Astrofizyki Cząstek, uważa, że szum pochodzi z granicy czasoprzestrzeni, z miejsca w którym czas i przestrzeń przestają być kontinuum. Poza tym punktem czas i przestrzeń tworzą jakby liczne osobne ziarna, zamiast gładkiej wstęgi. Jeśli wyniki uzyskane przez GEO 600 są tym, co podejrzewam, to wszyscy żyjemy w wielkim kosmicznym hologramie - mówi Hogan.
      Teoria hologramu dobrze tłumaczy niektóre paradoksy związane z czarnymi dziurami czy podstawowymi pojęciami dotyczącymi budowy Wszechświata. Jednak niektórzy naukowcy proponują jej rozszerzenie na całą rzeczywistość. Już w latach 90. ubiegłego wieku fizycy Leonard Susskind i noblista Gerard Hooft zasugerowali taką właśnie możliwość. Jednak jej przyjęcie oznaczałoby, że zgadzamy się z koncepcją, iż całe nasze codzienne doświadczenie to nic innego jak holograficzne odbicie fizycznego procesu zachodzącego w odległej dwuwymiarowej przestrzeni.
      Skąd jednak Susskind i Hooft wzięli swój pomysł? Pochodził on od samego Stephena Hawkinga. W połowie lat 70. Hawking teoretycznie przewidział, że czarne dziury parują i z czasem zanikają. To parowanie to tzw. promieniowanie Hawkinga. Problem jednak w tym, że promieniowanie to nie zawiera żadnych informacji o czarnej dziurze, a więc gdy ona wyparuje, wszystkie dane dotyczące gwiazdy, z której czarna dziura powstała, są tracone. To z kolei było sprzeczne z szeroko przyjętym poglądem, że informacja nie może zostać zniszczona. Mówimy tutaj o paradoksie informacyjnym czarnej dziury.
      Jacob Bekenstein z Uniwersytetu Hebrajskiego zaproponował następnie rozwiązanie paradoksu. Miało ono polegać na tym, że entropia czarnej dziury, która jest synonimem informacji, którą dziura zawiera, jest proporcjonalna do powierzchni jej horyzontu zdarzeń. Horyzont zdarzeń, to teoretyczny punkt, poza którym nie ma już powrotu i wszystko co go przekroczy, jest wchłaniane przez czarną dziurę.
      Na podstawie teorii Hawkinga i Bekensteina, teoretycy stwierdzili, że mikroskopijne fale kwantowe na horyzoncie zdarzeń mogą kodować informacje pochodzące z czarnej dziury. Oznacza to, że informacja 3D o gwieździe, z której powstała czarna dziura może zostać zakodowana w dwuwymiarowym horyzoncie zdarzeń czarnej dziury. Susskind i Hooft rozszerzyli to na cały wszechświat. Stwierdzili bowiem, że ma on również swój horyzont zdarzeń - jest nim miejsce, do którego zdążył się rozszerzyć w ciągu swojego istnienia. Kilku naukowców zajmujących się teorią strun zgadza się z takim poglądem.
      Teoria holograficzna jest bardzo pociągająca dla naukowców badających czas i przestrzeń. Teoretycy od dawna przewidują, że w najmniejszej skali dochodzi do zaburzeń czasoprzestrzeni i staje się ona "ziarnista", a nie ciągła. Jednak mowa tutaj o skali równej długości Plancka, czyli 10-35 metra. To setki miliardów miliardów razy mniej niż wynosi wielkość protonu. Innymi słowy, jest to wielkość, której nie jesteśmy w stanie zaobserwować. Jednak teoria holograficzna to zmienia.
      Hogan zdał sobie bowiem sprawę z tego, że jeśli wszechświat jest hologramem, to mamy do czynienia z czasoprzestrzenną sferą, której powierzchnia nie jest ciągła, a ziarnista. Każde z "ziaren" ma wielkość równą długości Plancka i zawiera bit informacji. Jednak, z teorii holograficznej wynika, że ilość informacji zawartej w "ziarnach" na powierzchni musi być równa ilości informacji zawartej w samej sferze. A przecież wnętrze sfery jest znacznie bardziej pojemne, niż jej powierzchnia. Ilość informacji, która zmieści się w obu częściach nie może być więc równa. Hogan ma jednak pomysł na rozwiązanie tego problemu. Uważa on, że ilość informacji może być równa jedynie wówczas, gdy "ziarna" tworzące wszechświat są znacznie większe niż długość Plancka. Zdaniem Hogana, ta najmniejsza skala, w której dochodzi do zaburzeń czasoprzestrzeni to nie 10-35 metra, a 10-16. "Ziarna" tworzące nasz wszechświat są zatem większe, niż sądzimy i, co najważniejsze, jest to wielkość dostępna dla współczesnych instrumentów badawczych.
      Amerykański uczony wiedział, że spośród pięciu istniejących wykrywaczy fal grawitacyjnych, to właśnie GEO 600 może być na tyle czuły, by potwierdzić jego teorię. Skontaktował się więc z zespołem naukowców pracujących z GEO 600 i przedstawił im swoje przewidywania. Otrzymał stamtąd odpowiedź, że urządzenie wykrywa szum o częstotliwości 300-1500 Hz. Jego pochodzenia uczeni nie potrafią wyjaśnić. Właściwości tego szumu były dokładnie takie, jak przewidywał Hogan w swojej teorii.
      Na razie jednak uczeni powstrzymują się pod formułowaniem ostatecznych ocen. Sam Hogan mówi, że może przecież istnieć inne źródło szumu, niż to zgodne z jego teorią. Wykrywacze fal grawitacyjnych są tak czułe, że istnieje wiele źródeł zakłóceń - przepływające chmury, odległy ruch drogowy, ruchy sejsmiczne itp. Na razie naukowcy nie potrafią wytłumaczyć pewnego szczególnego szumu, który pojawia się w GEO 600. Uczeni planują dalsze udoskonalanie instrumentu i kolejne eksperymenty, które, jak mają nadzieję, pozwoli wyeliminować większość tajemniczego szumu. Jeśli jednak nadal będzie się on pojawiał tam, gdzie obecnie, teoria Hogana stanie się jeszcze bardziej prawdopodobna.
      Co prawda szum powstający z zaburzeń czasoprzestrzeni może ostatecznie uniemożliwić wykrycie fal grawitacyjnych, ale samo jego odkrycie będzie znacznie ważniejsze niż odkrycie fal, których szuka GEO 600.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...