Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
KopalniaWiedzy.pl

XVI-wieczna rzeźba ofiarą konserwatora-amatora

Rekomendowane odpowiedzi

Hiszpania nie ma szczęścia do konserwatorów-amatorów. Przed kilku laty informowaliśmy o 80-letniej kobiecie, która postanowiła odnowić XIX-wieczny fresk Ecce Homo w Sanktuarium Miłosierdzia Bożego w Borja. Teraz światowy rozgłos zyskał kolejny hiszpański miłośnik odnawiania zabytków na własną rękę.

Tym razem ofiarą konserwatora-amatora padła XVI-wieczna rzeźba przedstawiająca świętego Jerzego na koniu. Zabytek znajduje się w kościele San Miguel de Estella w miejscowości Estella w Nawarze.

Na pomysł odnowienia rzeźby wpadł proboszcz kościoła, który zlecił to zadanie lokalnemu nauczycielowi. Burmistrz Koldo Leoz sprzeciwia się nazwania wandalizmu „odrestaurowaniem”, gdyż prace zostały zlecone bez zgody odpowiednich władz.

Jak to możliwe, że ksiądz decyduje o losie XIV-wiecznej rzeźby bez poinformowania o tym rady miasta, lokalnych władz i całkowicie ignorując swoje obowiązki?, napisał burmistrz na Twitterze. Dzisiaj mówi się o Estelli nie w kontekście wspaniałego dziedzictwa kulturowego, historycznego, architektonicznego i artystycznego, ale w wyniku niefortunnego zajęcia się XIV-wieczną rzeźbą świętego Jerzego.

Rzeźba przedstawiająca świętego walczącego ze smokiem, została zmieniona w coś, co komentujący porównują do kreskówek Disneya.

Burmistrz Leoz zapowiedział, że władze rozpoczęły własne śledztwo i poszukają eksperta, który uratuje rzeźbę.


« powrót do artykułu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Napisano (edytowane)

Nie jest to szczyt "altretyzmu" ale kto da gwarancję że gdyby zgoda była to efekty byłyby inne? :D Nikt mądry.

Artyści rządzą się swoimi prawami, są lepsi i gorsi oczywiście, ale i tak to jeden pies - wizja dzisiejszego artysty nie będzie zgodna z wizją artysty sprzed wieków.

W dniu 29.06.2018 o 13:25, KopalniaWiedzy.pl napisał:

gdyż prace zostały zlecone bez zgody odpowiednich władz.

Czyli jakich? :D

Jeśli już mówimy o zabytku to zazwyczaj obejmują go prawa własności parafialnej (czyli nikogo) reprezentowanej przez księdza (czyli forma demokracji parlamentarnej) z ograniczeniami narzuconymi przez ustawy o "zabytkach".

Przy takim kociokwiku to nikt za nic nie odpowiada.

W dniu 29.06.2018 o 13:25, KopalniaWiedzy.pl napisał:

napisał burmistrz na Twitterze

Szkoda że nie na papierze toaletowym. Jeśli urzędnik taki jak burmistrz jest przekonany o popełnieniu przestępstwa to powinien pisać do prokuratora a nie do twitterowiczów :)

W dniu 29.06.2018 o 13:25, KopalniaWiedzy.pl napisał:

Burmistrz Leoz zapowiedział, że władze rozpoczęły własne śledztwo i poszukają eksperta, który uratuje rzeźbę.

Znaczy się burmistrz prowadzi śledztwo czy Policja szuka eksperta? :D
A nie. Już rozumiem: władze rozpoczęły śledztwo mające na celu znalezienie eksperta :) 

Owszem, to trudna sprawa znaleźć eksperta. Ale obawiam się że to śledztwo skończy się na przeszukaniu ogłoszeń w necie :D

Edytowane przez thikim

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Napisano (edytowane)

PICE MERNORIA BRZBZINSKI .... :)
Przykład radosnego "odnowienia" na jednym z cmentarzy w centralnej Polsce.
Skala zniszczeń dokonywana w ten sposób na Kresach przez dzieci podczas akcji "ratowania" mogił pradziadów jest niewyobrażalna.
Takie są skutki gdy ktoś nie czuje potrzeby profesjonalnego przygotowania, albo chociaż zasięgnięcia porady czy współpracy z grupami które są odpowiednio świadome zagadnienia.
Zdjęcie grobu podała Genealogia Polaków. (Jeden z wielu przykładów podanych na tej stronie).

nagrobek_odnowienie.png

Edytowane przez Ergo Sum
  • Pozytyw (+1) 1

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Witam

Quote

Nie jest to szczyt "altretyzmu" ale kto da gwarancję że gdyby zgoda była to efekty byłyby inne? :D Nikt mądry.

Artyści rządzą się swoimi prawami, są lepsi i gorsi oczywiście, ale i tak to jeden pies - wizja dzisiejszego artysty nie będzie zgodna z wizją artysty sprzed wieków.

On 6/29/2018 at 1:25 PM, KopalniaWiedzy.pl said:

gdyż prace zostały zlecone bez zgody odpowiednich władz.

Czyli jakich? :D

Moim zdaniem  cała sprawa polega nie na tym że rzeźba jest lub nie jest brzydko odnowiona ale na jej zabytkowym dawnym pochodzeniu. Aby odnowić taki zabytek trzeba używać odpowiednich technik a najlepiej wiedzieć jakie techniki stosowali artysci z tamtej epoki jaki styl stosowali przy malowaniu jakich barwników z kąd te barwniki pochodzą itd itd dodatkowo mamy trudność bo materiał jest stary co innego nanosić na świeżą rzeźbę a co innego na starą te same nawet barwniki. Sprawa więc rozbija się o ogrom wiedzy jaki potrzeba do prawidłowego przeprowadzenia odnowy zabytku. Nie można robić takiego partactwa bo to niszczy nieodwracalnie. Mamy 21 wiek więc istnieją możliwości przeskanowania a następnie od drukowania w drukarce 3D idealnej na prawdę idealnej kopii tak sie robi w muzeach gdzie cenne eksponaty są zastępowane np kości starych zwierząt skamielin itp specjaliści robią to tak doskonale że ciężko odróżnić zabytek od oryginału.

Co do reszty komentarza nie moge się odnieść bo nie jestem specjalistą w Prawie obowiązującym w Hiszpanii .

Tak czy siak warto by przedsięwziąć jakieś środki zapobiegawcze bo ostatnie lata są tragiczne dla zabytków i historii do aktów niebywałego wandalizmu i niszczenia dla zatarcia śladów grabieży w syrii iraku całych miast dochodzi jeszcze niszczenie zabytków "przez dobre chęci"

Rozgrzebywane są również dla zysku starożytnie pochówki przez co mimo że zabytek jest ocalony teoretycznie to tak naprawde traci cały kontekst swojego istnienia. Gdy złodziej zabiera z np peru jakąś mumię to tracimy wiele informacji odnośnie jej połozenia głębokości sposobu ułożenia elementów przy niej obecnych a które sa we fragmentach i wymagają odsiania.

Polecam jednocześnie projekt GlobalXplorer. Jest to projekt społecznościowy polegajacy na wolontariacie w sprawdzaniu zdjęć satelitarnych i odnajdowaniu zabytków przez kształt jaki widać na zdjęciach sat. Na początku projektu ochotnik zajmuje sie zaznaczaniem miejsc grabieży zabytków i ich liczba naprawde robi wrażenie. 

  • Pozytyw (+1) 1

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Napisano (edytowane)
4 godziny temu, thikim napisał:

Artyści rządzą się swoimi prawami, są lepsi i gorsi oczywiście, ale i tak to jeden pies - wizja dzisiejszego artysty nie będzie zgodna z wizją artysty sprzed wieków.

Yyy...jeżeli to ma odnosić się do artykułu, to spłodziłeś bzdurkę. Mylisz twórczość z renowacją.

4 godziny temu, thikim napisał:

Jeśli już mówimy o zabytku to zazwyczaj obejmują go prawa własności parafialnej (czyli nikogo) reprezentowanej przez księdza (czyli forma demokracji parlamentarnej) z ograniczeniami narzuconymi przez ustawy o "zabytkach".

Przy takim kociokwiku to nikt za nic nie odpowiada

Odpowiada! Posiadając zabytek będący w Ewidencji zabytków ( tak jest w Polsce i pewnie w Hiszpani) ma się ograniczone prawo własności, m.in. odpowiada się prawnie za jego zniszczenie,, tutaj  'restauracja";) bez zachowanie kontekstu historycznego. Personalnie proboszcz jako zarządzający, pomimo, że nie jest właścicielem

Bea i dron w przeciwieństwie do Ciebie, czują sprawe.

Edytowane przez 3grosze

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Napisano (edytowane)
7 godzin temu, 3grosze napisał:

Yyy...jeżeli to ma odnosić się do artykułu, to spłodziłeś bzdurkę. Mylisz twórczość z renowacją.

Raczej nie rozumiesz że renowacja też jest formą sztuki.

7 godzin temu, 3grosze napisał:

Odpowiada!

Chyba 3grosze :D  Nie, nie odpowiada. Jeśliś takiś pewny odpowiedzialności to proszę tu podać jakiś wyrok, może być z Polski albo z przykładami z poprzednich lat z Hiszpanii gdzie ktoś odpowiadał :D (bo to jak wiemy (wiecie?) nie pierwszy taki wypadek :D )

Nie potrafisz? :D
Najpierw 3grosze i jego koledzy rozmyli pojęcie odpowiedzialności a potem jak jest kuku to krzyczą o odpowiedzialności :)

10 godzin temu, dron napisał:

Polecam jednocześnie projekt GlobalXplorer

A ja polecam projekt Cmentarze cała Polska.

http://www.cmentarze.piotrjuszczyk.pl/

10 godzin temu, dron napisał:

Rozgrzebywane są również dla zysku starożytnie pochówki przez co mimo że zabytek jest ocalony teoretycznie to tak naprawde traci cały kontekst swojego istnienia. Gdy złodziej zabiera z np peru jakąś mumię to tracimy wiele informacji odnośnie jej połozenia głębokości sposobu ułożenia elementów przy niej obecnych a które sa we fragmentach i wymagają odsiania. 

Owszem. Na Ziemi nie ma rzeczy idealnych.

10 godzin temu, dron napisał:

jakich barwników z kąd te barwniki pochodzą

Nie do weryfikacji w większości przypadków.

Edytowane przez thikim

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Napisano (edytowane)

 

14 godzin temu, thikim napisał:

Raczej nie rozumiesz że renowacja też jest formą sztuki.

Weź Ty thikim trochę pomyśl, co by zostało z Mony Lisy po licznych już renowacjach, gdyby każdy renowator po drodze  ulepszał po swojemu dzieło.:D 

14 godzin temu, thikim napisał:

Jeśliś takiś pewny odpowiedzialności to proszę tu podać jakiś wyrok, może być z Polski albo

Sam sobie podaj. 

Cytat

 

Cytat

 

Ustawa z dnia 23 lipca 2003 r. o ochronie zabytków i opiece nad zabytkami

Art. 108. 1. Kto niszczy lub uszkadza zabytek, podlega karze pozbawienia 
wolności od 6 miesięcy do lat 8.

Art.110. 1. Kto będąc właścicielem lub posiadaczem zabytku nie 
zabezpieczył go w należyty sposób przed uszkodzeniem, zniszczeniem, 
zaginięciem lub kradzieżą, podlega karze aresztu, ograniczenia wolności albo 
grzywny.

Edytowane przez 3grosze

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Na Piazzetta San Marco, weneckim placu łączącym Canale di San Marco z placem św. Marka znajdują się dwie słynne granitowe kolumny. Na jednej z nich stoi figura pierwszego patrona miasta, świętego Teodora. Drugą zaś wieńczy uskrzydlony lew z brązu, atrybut nowego patrona miasta, ewangelisty św. Marka. Jeszcze do niedawna sądzono, że lew pochodzi z Persji Achemenidów i oryginalnie przedstawiał chimerę, której dodano skrzydła. Właśnie okazało się, że posąg znacznie młodszy i powstał w Państwie Środka.
      W latach 80. XX wieku słynny lew został poddano konserwacji i wówczas przeprowadzono badania, na podstawie których stwierdzono, że powstał w Anatolii na początku epoki hellenistycznej (IV w. p.n.e.). Teraz jednak badania izotopów ołowiu zdradziły zupełnie inną historię.

      Geolodzy, chemicy, archeolodzy i historycy sztuki z Uniwersytetu w Padwie, Uniwersytetu Ca' Foscari w Wenecji oraz International Association of Mediterranean and Eastern Studies - Ismeo przeprowadzili nowe analizy brązu, z którego wykonano lwa. Uzyskane dane, wskazują, że miedź wykorzystana do produkcji posągu pochodzi z kopalń w dolnym biegu Jangcy. Analizy stylistyczne zaś zdradziły na grzywie, klatce piersiowej i głowie cechy typowe dla sztuki z czasów dynastii Tang (609–907).
      Badacze uważają, że oryginalna rzeźba była „strażnikiem grobu” (镇墓兽, zhènmùshòu). Były to fantastyczne stwory umieszczane przed grobowcami, które miały odstraszać złe duchy i zapewnić spokój duszy zmarłego. Już na początku rządów dynastii Tang ustawiano je zwykle w parach. Jeden ze stworów miał ludzką, drugi – twarz bestii.
      W przypadku uskrzydlonego lwa z Wenecji cechami typowymi dla zhènmùshòu są szerokie nozdrza z wąsami po obu stronach, szeroko otwarty pysk z widocznymi szeroko rozstawionymi kłami w żuchwie i wąsko umiejscowionymi kłami w szczęce. Pomiędzy kłami występuje równy, płaski rząd zębów, a oczodoły rzeźby są bardzo wydatne, by można było zamontować tam rogi. U naszego lwa oczodoły są ścięte. Najwyraźniej ucięto umocowane tam rogi lub poroże, by nadać zwierzęciu bardziej lwi wygląd.
      Odkrycie ogłoszono przed tygodniem, podczas ceremonii otwarcia międzynarodowej konferencji dotyczącej Marco Polo. Zorganizowano ją z okazji 700. rocznicy śmierci podróżnika.
      Gdy w 1295 roku Marco powrócił ze swojej podróży opisywał lwa już stojącego na kolumnie. Nie wiadomo, jak posąg znalazł się w Wenecji. Mógł przybyć Szlakiem Jedwabnym przez Indie i Afganistan. Droga ta była aktywna za czasów dynastii Tang, później przez wieki była zablokowana, a za czasów Marco Polo ponownie ją wykorzystywano.
      Tak czy inaczej brak wzmianek o transporcie i ustawianiu tak dużej rzeźby sugeruje, że lew przybył w częściach. Wskazują też na to analizy z różnych miejsc rzeźby, dzięki którym wiemy, że jej fragmenty ponownie odlano i łączono w co najmniej 5 fazach prac.  Ślady tych prac pochodzą sprzed 1797 roku, gdy Wenecję splądrowały wojska Napoleona, które wywiozły lwa, rozbijając go przypadkiem na 20 części.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Gdy tylko zobaczyłam tę statuetkę, pomyślałam, że ona nie powinna istnieć, mówi Margaret Maitland, kuratorka starożytnych zbiorów śródziemnomorskich w National Museums Scotland. Zabytek, który zaskoczył Maitland, a który od 150 lat stanowi zagadkę dla egiptologów, przedstawia mężczyznę trzymającego na kolanach dziecko-faraona. Rzeźba pochodzi z czasów XIX Dynastii (1295–1186 p.n.e.).
      Według konwencji obowiązujących w starożytnym Egipcie zwykły człowiek nie mógł nigdy, pod żadnym pozorem, dotknąć boga – panującego faraona. Nie mówiąc już o tak bliskim kontakcie jak tutaj. Takie przedstawienie powinno zostać uznane za herezję. Rzeźba nie powinna więc istnieć.
      Statuetka bez wątpienia przedstawia władcę, ale przeciętny śmiertelnik nigdy nie mógłby zostać przedstawiony w trzech wymiarach w obecności władcy. Przez wieki nie wolno było nawet takich zestawień tworzyć na dwuwymiarowych malunkach w grobach, wyjaśnia uczona.
      Maitland postanowiła jednak odszyfrować znaczenie rzeźby. Udało się jej nie tylko określić, kim jest mężczyzna trzymający na kolanach faraona, ale również identyfikować całą grupę podobnych rzeźb, które znajdują się w zbiorach innych muzeów i nigdy nie były razem klasyfikowane.
      Wszystkie zidentyfikowane przez kuratorkę rzeźby pochodzą z Deir el-Medina. To starożytna wioska, w której mieszkali robotnicy pracujący przy grobach w Dolinie Królów. Budowali oni i dekorowali grobowce władców, wchodząc w ten sposób w bardzo intymny kontakt z nimi. Mieszkańcy Deir el-Mediny byli szanowanymi, dobrze opłacanymi specjalistami. Byli też wykształceni. Znajomość pisma była tam tak powszechna, że znaleziono tam tysiące rysunków, listów, informacji, żartów czy skarg. Odkryto też służącą robotnikom świątynię Hathor oraz ich groby.
      Pani kurator skupiła się na życiu Deir el-Mediny i doszła do wniosku, że rzeźba nie przedstawia żyjącego faraona, ale statuetkę faraona. Z kolei sposób przedstawienia mężczyzny trzymającego statuetkę na kolanach, jest typowy dla rzeźb, na których widzimy składanie ofiary. Po przeanalizowaniu tej i innych podobnych rzeźb oraz ich fragmentów, uczona stwierdziła, że najbardziej doświadczeni i cenieni robotnicy z Deir el-Medina mieli przywilej ofiarowania świątyni Hathor rzeźb przedstawiających ich samych w bliskim kontakcie z boskim władcą, z trzymanym przez siebie wizerunkiem faraona.
      Takie rzeźby nie mogłyby pojawić się bez wiedzy i zgody dworu, który kontrolował wszelkie aspekty życia w Deir el-Medina. Takie statuetki wzmacniały związek pomiędzy dworem a robotnikami.
      Bardzo interesującym aspektem rzeźby jest przedstawienie mężczyzny z girlandami kwiatów na głowie. W sztuce Egiptu przedstawiano tak kobiety, ale bardzo rzadko mężczyzn. Wyjątkiem był okres rządów faraonów imieniem Ramzes. Jeden z nich, Ramzes II Wielki był najdłużej panującym władcą Egiptu. Najwyższym rangą urzędnikiem w Deir el-Medina był wezyr. Jednak mężczyzna z posągu nie jest ubrany w typowy dla niego strój. Drugim pod względem rangi urzędnikiem był skryba odpowiedzialny za tworzenie najważniejszych inskrypcji w grobowcu władcy. Jeśli więc Maitland ma rację i statuetka powstała za czasów Ramzesa II, to może ona przedstawiać skrybę imieniem Ramose. Znamy go z odnalezionego grobowca.
      Maitland ma nadzieję, że z czasem uda się jej zyskać kolejne argumenty na wsparcie swojej interpretacji. Być może uda się kiedyś odnaleźć zaginioną inskrypcję z posągu, a może nawet jego brakującą twarz.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Musiał minąć wiek ze sporym okładem, by barokowy Neptun ze znanej wrocławskiej fontanny powrócił do miasta. Dotąd wszyscy myśleli, że podczas oblężenia Festung Breslau w 1945 r. został zniszczony razem z pl. Nowy Targ, śledztwo wratislavianisty, dr. Tomasza Sielickiego, wykazało jednak, że jego losy potoczyły się zgoła inaczej...
      Przebudowa w latach 70. XIX wieku
      Kamienna fontanna, która stanęła na pl. Nowy Targ w 1732 r., zastąpiła studnię z końca XVI w. Jak tłumaczy dr Sielicki, była ona w swojej historii wielokrotnie uszkadzana, dlatego przechodziła remonty. Najpoważniejsza przebudowa miała miejsce w latach 70. XIX w. Budowano wtedy nowoczesne wodociągi z wieżą ciśnień Na Grobli, co wiązało się ze zmianą zaopatrzenia w wodę miejskich fontann. Przy okazji włodarze Breslau postawili odnowić figury. Ostatecznie zakres modernizacji był jednak o wiele szerszy. Wykonano nowe rzeźby, a z czasem o zamianie tej wszyscy zapomnieli - tłumaczy wratislavianista. Całkiem nową rzeźbę Neptuna, przedstawiającą boga z trójzębem uniesionym ku górze, wykonał w 1874 r. Albert Rachner (ten sam, który jest autorem popiersia Linneusza z Ogrodu Botanicznego). Ponieważ zdjęć sprzed przebudowy jest mniej niż fotografii z późniejszego okresu, nikt nie zwrócił na to uwagi.
      Powszechnie uważano, że na Nowym Targu stoi cały czas ta sama fontanna z XVIII w. Tymczasem było to dzieło w dużej mierze młodsze. I to ono uległo zniszczeniu w 1945 r. Do dziś zachowały się tylko jego nieliczne fragmenty. Torso Neptuna można oglądać w Parku Staromiejskim na wysokości zakładów kąpielowych - podkreśla dr Sielicki.
      Zawikłane losy pierwotnej rzeźby
      Gdzie więc podział się barokowy Neptun? Dr Sielicki natrafił na wskazówki w XIX-w. prasie. Jak udało mu się ustalić, Rachner chciał, by dzieło zachowano dla potomnych, stąd pomysł przekazania rzeźby wrocławskiemu Muzeum Starożytności. Nie ma jednak dowodów, że tak się stało. Zamiast tego Neptun stał przez kilkanaście lat na posesji Carla Müllera, emerytowanego porucznika i byłego radnego miejskiego, przy ulicy Świętokrzyskiej. Później - w 1889 r. - trafił do jego majątku w Wielowsi Średniej w powiecie sycowskim. W tamtejszym parku powstała niewielka fontanna, na której szczycie umieszczono barokową rzeźbę.
      W latach 60. XX w. przez Dolny Śląsk przeszła silna nawałnica. Spadający konar roztrzaskał parkową fontannę na kilka fragmentów. Rzeźba Neptuna straciła ręce i głowę, ale większość jej przetrwała. Pomimo kilku inwentaryzacji kawałki leżały pod drzewami przez kilkadziesiąt lat - opowiada wratislavianista.
      Poszlaki z lokalnej prasy
      Gdy dr Sielicki natrafił na wzmiankę w „Breslauer Zeitung”, pojechał do Wielowsi Średniej z Joanną Biniek z Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków we Wrocławiu. Razem namierzyli roztrzaskaną fontannę. Autentyczność Neptuna potwierdzili historycy sztuki – Barbara Andruszkiewicz i dr Romuald Nowak z Muzeum Narodowego we Wrocławiu. To ten sam, który gorszył wrocławian swoją nagością w XVIII w. i który był milczącym świadkiem burzliwych wydarzeń Wiosny Ludów - cieszy się dr Tomasz Sielicki.
      Po około 2 miesiącach od odkrycia, 7 grudnia fragmenty rzeźby przewieziono na teren Starego Cmentarza Żydowskiego we Wrocławiu. Zabezpieczeniem, zbadaniem i konserwacją Neptuna zajmie się Muzeum Miejskie Wrocławia. Zakres działań będzie zależeć od dostępnych środków pieniężnych.
      O historii wodotrysku słów kilka
      Fontanna, która stanęła na pl. Nowy Targ w 1732 r., powstała w warsztacie Johanna Adama Karingera. Figurę stworzył rzeźbiarz Johann Jakob Bauer. Za prace kamieniarskie odpowiadał Johann Baptista Lemberger. Fontanna składała się z ośmiobocznej niecki, w środku której znalazły się cztery postaci legendarnych stworzeń morskich – syren i trytonów. Każda z nich podtrzymywała jedną muszlę, które razem tworzyły czaszę. Z niej wyrastał kapitel, na szczycie którego umieszczono cztery delfiny. Z ich paszcz tryskała woda do czaszy, a z niej – do basenu. Dzieło wieńczyła postać Neptuna, antycznego boga mórz, rzek i jezior - wyjaśnia dr Sielicki. Wodotrysk pełnił 2 funkcje: był źródłem wody pitnej i upiększał publiczny plac handlowy.
      Neptun był tylko częściowo owinięty szatą, budził więc zgorszenie wielu osób. Choć fontannę zabezpieczono ogrodzeniem, rzeźbę i tak notorycznie dewastowano, dlatego zatrudniono stróża do jej pilnowania. Trójząb budził [z kolei] śmiech wrocławian, ponieważ przypominał widły do przerzucania gnoju. Z tego względu mieszczanie nazywali Neptuna Jurkiem (lub po śląsku Jorgiem) z widłami (Gabeljürge). W 1838 r. przy okazji jednego z remontów atrybut boga wymieniono na wersję pozłacaną o antycznej formie.
       


      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Załoga kutra Wieringer 22, poławiająca krewetki na Morzu Wattowym, wyciągnęła z wody wyjątkowy zabytek, drewnianą figurę przedstawiającą wojownika. Rybacy poinformowali o tym w serwisach społecznościowych i skontaktowali się z archeologami. Naukowcy doradzili im, jak należy przechowywać figurę i z niecierpliwością czekali na czwartek 4 sierpnia, kiedy Wieringer 22 zawinął do portu.
      Archeolog Michiel Bartels, który mógł obejrzeć zabytek tylko na zdjęciach, mówi, że figura przedstawia wojownika w czapce frygijskiej. Niezwykle ważne jest, by figura była przechowywana w słonej wodzie. Na ląd trafi ona dopiero w czwartek. Nie możemy doczekać się, aż ją zbadamy. Najważniejsze jest jej zachowanie w takim stanie, jak obecnie. Dopiero później będziemy zastanawiać się, co dalej. Figura została prawdopodobnie wykonana z dębu. Ma olbrzymią wartość historyczną, mówi uczony.
      Specjaliści uważają, że Barry – bo tak członkowie załogi nazwali figurę – zdobił rufę XVII-wiecznego okrętu. Najważniejsza jest konserwacja rzeźby i jej zbadanie, mówi Ad Geerdink, dyrektor Muzeum Wysp Zachodniofryzyjskich (Westfries Museum). Na dnie Morza Wattowego spoczywa wiele statków Holenderskiej Kompanii Wschodnioindyjskiej (VOC). Jest zbyt wcześnie, by stwierdzić, z jakiego rodzaju jednostki pochodzi rzeźba. Tego typu figury, umieszczane na rufie statków, miały imponować i mówić o pochodzeniu jednostki. To było takie puszenie się na morzu. A ta figura dobrze pasuje do tego zwyczaju.
      „Barry” intryguje specjalistów ze względu na swoją czapkę. Gerdink przypomina, że w Rijksumseum znajduje się podobne nakrycie głowy znalezione na Spitsbergenie. Czy może to być portret wielorybnika? Holandia mogła poszczycić się nie tylko VOC, ale również rozwiniętym kartelem wielorybniczym Noordsche Compagnie. Jego statki wyruszały na Spitsbergen z wyspy Texel. zastanawiające jest to, że ubiór rzeźby nie pasuje do XVII wieku, stwierdza uczony.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      W schowku w kościele Najświętszego Serca Pana Jezusa w Tarnowie odkryto model sarkofagu św. Jadwigi. To pierwowzór wawelskiego sarkofagu świętej, wykonany przez sławnego rzeźbiarza i medaliera Antoniego Madeyskiego.
      Odkryta w tarnowskim kościele rzeźba to wykonany z gipsu na drewnianej podstawie model naturalnej wielkości (bozzetto).
      Nagrobek z katedry na Wawelu
      Nagrobek królowej Jadwigi, który znajduje się w katedrze na Wawelu, został wykonany w 1902 r. w Rzymie z białego marmuru karraryjskiego. Dzieło Madeyskiego spotkało się z dobrym przyjęciem. Figura Jadwigi z płyty jest prawie pozbawiona atrybutów; królewską godność poświadczają tylko korona i pies u stóp.
      Pies wywodzi się ze średniowiecznej sztuki nagrobkowej. Był popularnym zwierzęciem na dworach, a umieszczony w stopach zmarłych symbolizował wierność. Jak podkreślono na witrynie Wirtualna Katedra Wawelska, psy można też zobaczyć jako zwierzęta myśliwskie na cokole nagrobka męża Jadwigi, króla Władysława Jagiełły, niewykluczone więc, że pies z jej nagrobka jest pewnego rodzaju nawiązaniem.
      Królowa leży ze złożonymi rękoma. Jest ubrana w długą, wiązaną na piersi suknię i płaszcz z motywem lilii. Pod głową ma poduszkę z motywem uproszczonych lilii. Stopy wspiera na harcie.
      Losy modelu
      Wykonane przez Madeyskiego bozzetto wygląda tak samo jak nagrobek z Wawelu. Artysta podarował je na początku ubiegłego wieku księżnej Konstancji Sanguszko (z domu Zamoyskiej), ówczesnej pani pałacu w Tarnowie-Gumniskach. Madeyski zaprzyjaźnił się z arystokratką i realizował różne jej zamówienia, w tym jak poinformował portal Tarnów Nasze Miasto, nagrobki członków rodu Sanguszków, pochowanych w kaplicy na Starym Cmentarzu oraz w tarnowskiej katedrze.
      Model sarkofagu znajdował się w przypałacowej kaplicy do 1944 r., kiedy ta została uszkodzona przez wybuch bomby w parku. W wyniku tego zdarzenia bozzetto przeniesiono do holu pałacu. W tym miejscu przeleżało ono ok. 25 lat.
      Wtedy w pałacu znajdowała się już szkoła, a sarkofag traktowany był jak zawalidroga. Zapadła decyzja, aby umieścić go w bocznej nawie nowo wybudowanego, a nieurządzonego jeszcze kościoła na Rzędzinie – opowiada cytowany przez Tarnów Nasze Miasto pasjonat historii Tarnowa Tadeusz Mędzelowski, który dowiedział się o sarkofagu od wieloletniej szkolnej woźnej.
      Cenny obiekt, wykonany przez wybitnego twórcę epoki neoklasycystycznej, przeleżał w kościelnym magazynku aż pół wieku.
      Prace konserwatorskie
      Patrząc na niego pierwszy raz, czułem się, jak Indiana Jones. Był cały zakurzony, w pajęczynach, jakby dopiero co wyciągnięto go z jakiejś krypty – powiedział Tomasz Głowacz, właściciel firmy Alkazar Konserwacja Dzieł Sztuki.
      Model nie był odpowiednio zabezpieczony, dlatego różnego rodzaju zanieczyszczenia sprawiły, że faktura rzeźby została zabrudzona. Podczas wstępnego oczyszczania przy wezgłowiu św. Jadwigi znaleziono sygnaturę „Antoni Madeyski, Rzym, 1901 rok” (w nagrobku z Wawelu u wezgłowia królowej także znajduje się sygnatura artysty: Ant. Madeyski - Rzym 1902).
      Stwierdzono ubytki natury mechanicznej. Co ważne, odłamane część rzeźby zostały zebrane i będzie je można przymocować. Należy też dodać, że zanim bozzetto trafiło do schowka, drewniane elementy przemalowano farbą olejną na biało.
      To wyjątkowo cenne i piękne dzieło, które wprawdzie nie jest tak gładkie i nieskazitelne, jak marmurowy sarkofag na Wawelu, ale akurat w tym przypadku struktura zniszczeń na gipsie dodała mu dodatkowego uroku. Będę sugerował, aby tę patynę zachować, a nie wygładzać - mówi Głowacz.
      Po zakończeniu prac konserwatorskich model ma powrócić do przypałacowej kaplicy Sanguszków.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...