Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
Mariusz Błoński

Globalne ocieplenie

Rekomendowane odpowiedzi

Umówiliśmy się na wywiad z autorem bloga DoskonaleSzare i z profesorem Malinowskim z Zakładu Fizyki Atmosfery UW. Jeśli ktoś ma jakieś pytania dotyczące klimatu, globalnego ocieplenie i pokrewnych to zapraszam: http://forum.kopalni...doskonaleszare/

 

Blog DoskonaleSzare to wróg numer 1 polskich sceptyków. Można go znaleźć tutaj: http://doskonaleszare.blox.pl/html

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A jak tłumaczy się na polski słowo denialista, bo rozumiem że to kalka z angielskiego?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Osoba zaprzeczająca czemuś, negująca coś. Nie wiem, czy dałoby się jakoś zastąpić to jednym wyrazem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Osoba zaprzeczająca czemuś, negująca coś. Nie wiem, czy dałoby się jakoś zastąpić to jednym wyrazem.

To za krótkie rozwinięcie ;-) jak kalkować z angielskiego trzeba zachować bardzo pejoratywny wydźwięk:

Denialista - osoba która zaprzecza niewygodnym dla siebie faktom. http://en.wikipedia.org/wiki/Denialism

Na Pana Mariusza miejscu unikałbym więc wykorzystywania tego zwrotu... to brzmi obraźliwie albo przynajmniej nieobiektywnie.

Z braku wiedzy specjalistycznej osobiście nie będę polemizował z "Autorem Doskonale Szarego Bloga", ale w kilku miejscach na jego blogu nie chciał odpowiedzieć na jakiś argument (przypadek?), wybrał chyba tylko łatwiejsze ? (Czyli jakby nie patrzeć to zachowuje się jak hipokryta obrażając w ten sposób innych). Nie mam pod ręką linka, ale nie problem znaleźć.

 

Mam pytanie - kim jest twórca bloga Doskonale Szare, jako osoba która ma być dla niektórych opiniotwórcza i potrafi "mądrze" prawić (specjalistyczny język), wygląda że jest specjalistą który nie powinien się wstydzić własnego imienia i nazwiska (i tytułu?). Po tej gadce widać że jest kimś po kierunku, dałbym że "mgr" albo "dr", dlaczego boi się więc podpisywać własnym imieniem i nazwiskiem, skoro jest w tym głównym nurcie ?

 

(Osobiście to mało mnie przekonuje ta naukowa paplanina tego Pana)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To za krótkie rozwinięcie ;-) jak kalkować z angielskiego trzeba zachować bardzo pejoratywny wydźwięk:

Denialista - osoba która zaprzecza niewygodnym dla siebie faktom. http://en.wikipedia.org/wiki/Denialism

Na Pana Mariusza miejscu unikałbym więc wykorzystywania tego zwrotu... to brzmi obraźliwie albo przynajmniej nieobiektywnie.

Z braku wiedzy specjalistycznej osobiście nie będę polemizował z "Autorem Doskonale Szarego Bloga", ale w kilku miejscach na jego blogu nie chciał odpowiedzieć na jakiś argument (przypadek?), wybrał chyba tylko łatwiejsze ? (Czyli jakby nie patrzeć to zachowuje się jak hipokryta obrażając w ten sposób innych). Nie mam pod ręką linka, ale nie problem znaleźć.

 

Mam pytanie - kim jest twórca bloga Doskonale Szare, jako osoba która ma być dla niektórych opiniotwórcza i potrafi "mądrze" prawić (specjalistyczny język), wygląda że jest specjalistą który nie powinien się wstydzić własnego imienia i nazwiska (i tytułu?). Po tej gadce widać że jest kimś po kierunku, dałbym że "mgr" albo "dr", dlaczego boi się więc podpisywać własnym imieniem i nazwiskiem, skoro jest w tym głównym nurcie ?

 

(Osobiście to mało mnie przekonuje ta naukowa paplanina tego Pana)

 

Mam. :) "Sceptyk" mi do głowy właśnie przyszedł.

  • Pozytyw (+1) 1

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

(Osobiście to mało mnie przekonuje ta naukowa paplanina tego Pana)

 

Rzeczywiście, nie jest blog dla osób poszukujących popularno-naukowych treści. Teksty są raczej ciężkie i nieznośnie aroganckie. Perfectgreybody wydaje się całkowicie, fanatycznie wręcz, oddany tezie antropogenialnej (mogą być denialiści mogą być i genialiści :) )

  • Pozytyw (+1) 1

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Problem z takimi filmikami jest taki, że od pierwszych minut można znaleźć w nich sporo przeinaczeń, półprawd i nieścisłości. Np. pokazany na samym początku Tim Ball od 16 lat nie pracuje na University of Winnipeg. (tak wynika z jego biografii na jego własnej stronie. Z jego biografii nie dowiadujemy się też niczego ojego wykształceniu, poza tym, że ma wyższe wykształcenie. Prawdopodobnie coś związanego z geografią.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

jak zawsze z jednej bądź z drugiej strony nie obchodzi się bez naginania faktów (patrz. All Gore), z kilkoma rzeczami (jak np. ten wpływ promieniowania kosmicznego) sam się nie zgodzę, co nie zmienia faktu że są wielkie wątpliwości i nie do końca są dowody na to ocieplenie przez C02, a nie zwykłe zmiany klimatu jaka ma miejsce na Ziemi nieustannie od jej początków.

 

Nie bardzo interesuje mnie kim jest Tim Ball ale na szybko sprawdziłem to facet od lat 70-tych pisze publikacje nt. klimatu, jest więc klimatologiem tak jak napisano :P a nie tylko geografem (to zbyt ogólnie). Klimatologia jaką znamy dziś rozwinęła się praktycznie dopiero od czasów paranoi C02 czyli szczególnie w ostatnich dekadach. Właściwie to nie wiem czy można go tak tytułować bo dziś klimatolog jednoznacznie kojarzy się z osobą która musi wierzyć w antropogeniczne ocieplenie.

 

To że nie pracuje na Uniwersytecie w Winnipeg nie znaczy że nie jest jego profesorem, jeśli dostaje tytuł profesora, czy pracuje jako profesor (tu chyba nadzwyczajny) jakiegoś Uniwersytetu to zostaje nim raczej do końca życia choć w będzie w spoczynku. Większym szacunkiem darzymy osoby które nie mają mają przymiotnika "były" , i przynajmniej ja rzadko spotykam takie określenia w stosunku do naukowców "były doktor Harwardu ... ...." ?? "były profesor MIT .... .... " ? W ogóle dziwnie brzmi, co innego jeśli osoba została wylana. Jeśli nie ma w Kanadzie takiego zwyczaju to i tak jest szczegół :P

Czepialstwo :P

  • Pozytyw (+1) 1

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@fuzja: w USA nie ma czegoś takiego jak nasz profesor. Czyli tam można przestać być profesorem. Najwyższym stopniem naukowym jest doktor. A profesor u nich to ktoś, kto ma własną katedrę bodajże.

Swoją drogą, niezła z tym jest paranoja. Wiecie, że niedawno noblista nie mógł w Polsce recenzować pracy doktorskiej, bo.... nie mial habilitacji? :D Noblista jest z USA, a tam nie ma czegoś takiego jak habilitacja.

Polska to naprawdę dziki kraj.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@fuzja: w USA nie ma czegoś takiego jak nasz profesor. Czyli tam można przestać być profesorem. Najwyższym stopniem naukowym jest doktor. A profesor u nich to ktoś, kto ma własną katedrę bodajże.

Wiem że tak jest w USA, nie wiem jak jest w Kanadzie, być może podobnie. Miałem szczęście studiować w trochę podobnym stylu, tzn był jeden szef Katedry z tytułem prof. a reszta miała tytuł dr-a. Tak czy inaczej nigdzie nie spotkałem się z przedstawianiem po angielsku "Former professor", tak jak do byłego prezydenta mówi się "panie prezydencie".

Wracając do tematu to chętnie posłuchałbym jakichś rzeczowych zarzutów dotyczących tego filmu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Punktem wyjścia dla szacowania poziomu antropogenicznego ocieplenia jest zwykle rok 1850, kiedy na wystarczająco dużą skalę prowadzono wiarygodne pomiary temperatury. Jednak w roku 1850 rewolucja przemysłowa trwała od dawna, więc przyjmując ten rok jako podstawę dla pomiarów, trudno jest mówić o wpływie człowieka na temperatury na Ziemi od czasów preindustrialnych. Andrew Jarvis z Lancaster University i Piers Forster z University of Leeds, wykorzystali rdzenie lodowe z Antarktyki do opracowania nowej osi referencyjnej temperatur w czasach przedprzemysłowych.
      Uczeni przeanalizowali bąbelki powietrza zamknięte w rdzeniach lodowych i w ten sposób określili stężenie dwutlenku węgla w latach 13–1700. Następnie, zakładając liniową zależność pomiędzy koncentracją CO2 a temperaturami, obliczyli średnie temperatury panujące na Ziemi.
      Z pracy opublikowanej na łamach Nature Geoscience dowiadujemy się, że od okresu przed 1700 roku do roku 2023 ludzie podnieśli średnią temperaturę na planecie o 1,49 (±0,11) stopnia Celsjusza. Dodatkową zaletą wykorzystanej metody jest niezależna weryfikacja obecnych szacunków. Z badań Jarvisa i Forstera wynika, że od roku 1850 wzrost temperatury wyniósł 1,31 stopnia Celsjusza. Dokładnie zgadza się to z dotychczasowymi ustaleniami, ale badania z rdzeni lodowych są obarczone mniejszym marginesem błędu.
      Niektórzy eksperci uważają, że nowa metoda, chociaż sprawdza się teraz, może nie być przydatna w przyszłości. Nie wiemy bowiem, czy w nadchodzących dekadach liniowa zależność pomiędzy stężeniem dwutlenku węgla a temperaturą się utrzyma. Ich metoda bazuje na korelacji stężenia CO2 z antropogenicznym ociepleniem klimatu. Ta widoczna w przeszłości silna korelacja może być czystym przypadkiem i, w zależności od tego jak będą się układały proporcje CO2 i innych czynników w przyszłości, może się ona nie utrzymać, stwierdza Joeri Rogelj z Imperial College London.
      Richard Betts z Met Office chwali nową metodę, zauważa, że może dostarczać ona lepszych danych na temat przeszłości, ale nie widzi potrzeby zmiany punktu odniesienia dla badań nad ociepleniem klimatu.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Leżące na północ od Ameryki Północnej przejście Północno-Zachodnie łączy Atlantyk z Oceanem Spokojnym. Poszukiwane było przez setki lat, aż w końcu udowodniono jego istnienie. Nie zdążyło jednak nabrać znaczenia, gdyż wkrótce potem otwarto Kanał Panamski. Od lat panuje przekonanie, że w związku z globalnym ociepleniem Przejście stanie się łatwiej dostępne. Jednak autorzy badań opublikowanych na łamach Nature twierdzą, że dzieje się coś przeciwnego. Żegluga tym szlakiem staje się coraz bardziej ryzykowna.
      Kanadyjscy naukowcy przez 15 lat przyglądali się temu, co dzieje się w Przejściu Północno-Zachodnim i zauważyli, że z powodu globalnego ocieplenia gromadzi się tam grubszy lód. Jednoroczny lód się wycofuje, a to pozwala wpłynąć na te obszary grubszemu lodowi z Grenlandii.
      Uczeni badali historyczne informacje o występowaniu lodu w Przejściu i przekładali to na długość trwania sezonu żeglugowego. Z analiz wynika, że z powodu globalnego ocieplenia w czterech regionach Przejścia Północno-Zachodniego doszło do znaczących zmian. W trzech z nich pomiędzy rokiem 2007 a 2021 doszło do skrócenia sezonu żeglugowego o 50 do 70 procent. W jednym z nich, na wschodzie Lancaster Sound, sezon żeglugowy wydłużył się w tym czasie o 15%.
      Pomimo skrócenia sezonu żeglugowego z danych Kanadyjskiej Straży Wybrzeża wynika, że ruch w badanym regionie zwiększył się. Ma to związek ze zwiększonym ruchem turystycznym, komercyjnym oraz ruchem określonym jako „adventuring opportunities”. Tę pozorną sprzeczność łatwo wyjaśnić. Z jednej strony firmy komercyjne szukają alternatywy wobec wąskiego i przepełnionego Kanału Panamskiego, z drugie zaś ruch turystyczny rozlewa się po całym globie i coraz więcej osób szuka przygód.
      Trzy regiony Przejścia, w których pojawił się grubszy lód, leżą na jego północnej odnodze. Jest ona krótsza, a więc bardziej atrakcyjna dla żeglugi. Odnoga południowa niemal nie odczuwa napływu grubszego lodu i to właśnie tam doszło do zwiększenia ruchu.
      Grubszy lód z dalekiej północy może jeszcze przez około 2 dekady napływał do Przejścia Północno-Zachodniego. Jeśli zaś ludzkość radykalnie nie zmniejszy emisji gazów cieplarnianych, to po roku 2050 Przejście Północno-Zachodnie powinno być w większości wolne od lodu.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Zdaniem naukowców z University of Cambridge, wpływ wulkanów na klimat jest mocno niedoszacowany. Na przykład w najnowszym raporcie IPCC założono, że aktywność wulkaniczna w latach 2015–2100 będzie taka sama, jak w latach 1850–2014. Przewidywania dotyczące wpływu wulkanów na klimat opierają się głównie na badaniach rdzeni lodowych, ale niewielkie erupcje są zbyt małe, by pozostawiły ślad w rdzeniach lodowych, mówi doktorantka May Chim. Duże erupcje, których wpływ na klimat możemy śledzić właśnie w rdzeniach, mają miejsce najwyżej kilka razy w ciągu stulecia. Tymczasem do małych erupcji dochodzi bez przerwy, więc przewidywanie ich wpływu na podstawie rdzeni lodowych prowadzi do mocnego niedoszacowania.
      Z badań przeprowadzonych przez Chim i jej zespół wynika, że modele klimatyczne nawet 4-krotnie niedoszacowują chłodzącego wpływu małych erupcji wulkanicznych. Podczas erupcji wulkany wyrzucają do atmosfery związki siarki, które gdy dostaną się do górnych jej partii, tworzą aerozole odbijające światło słoneczne z powrotem w przestrzeń kosmiczną. Gdy mamy do czynienia z tak dużą erupcją jak wybuch Mount Pinatubo w 1991 roku, emisja związków siarki jest tak duża, że spadają średnie temperatury na całym świecie. Takie erupcje zdarzają się rzadko. W porównaniu z gazami cieplarnianymi emitowanymi przez ludzi, wpływ wulkanów na klimat jest niewielki, jednak ważne jest, byśmy dokładnie uwzględnili je w modelach klimatycznych, by móc przewidzieć zmiany temperatur w przyszłości, mówi Chim.
      Chim wraz z naukowcami z University of Exeter, Niemieckiej Agencji Kosmicznej, UK Met Office i innych instytucji opracowali 1000 różnych scenariuszy przyszłej aktywności wulkanicznej, a następnie sprawdzali, co przy każdym z nich będzie działo się z klimatem. Z analiz wynika, że wpływ wulkanów na temperatury, poziom oceanów i zasięg lodu pływającego jest prawdopodobnie niedoszacowany, gdyż nie bierze pod uwagę najbardziej prawdopodobnych poziomów aktywności wulkanicznej.
      Analiza średniego scenariusza wykazała, że wpływ wulkanów na wymuszenie radiacyjne, czyli zmianę bilansu promieniowania w atmosferze związana z zaburzeniem w systemie klimatycznym, jest niedoszacowana nawet o 50%. Zauważyliśmy, że małe erupcje są odpowiedzialny za połowę wymuszenia radiacyjnego generowanego przez wulkany. Indywidualne erupcje tego typu mogą mieć niemal niezauważalny wpływ, ale ich wpływ łączny jest duży, dodaje Chim.
      Oczywiście erupcje wulkaniczne nie uchronią nas przed ociepleniem. Aerozole wulkaniczne pozostają w górnych warstwach atomsfery przez rok czy dwa, natomiast dwutlenek węgla krąży w atmosferze znacznie dłużej. Nawet jeśli miałby miejsce okres wyjątkowo dużej aktywności wulkanicznej, nie powstrzyma to globalnego ocieplenia. To jak przepływająca chmura w gorący słoneczny dzień, jej wpływ chłodzący jest przejściowy, wyjaśnia uczona.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Naukowcy z Illinois Natural History Survey postanowili sprawdzić, jak w latach 1970–2019 globalne ocieplenie wpłynęło na 201 populacji 104 gatunków ptaków. Przekonali się, że w badanym okresie liczba przychodzących na świat piskląt generalnie spadła, jednak widoczne są duże różnice pomiędzy gatunkami. Globalne ocieplenie wydaje się zagrażać przede wszystkim ptakom migrującym oraz większym ptakom. Wśród gatunków o największym spadku liczby piskląt znajduje się bocian biały.
      Uczeni przyjrzeli się ptakom ze wszystkich kontynentów i stwierdzili, że rosnące temperatury w sezonie lęgowym najbardziej zagroziły bocianowi białemu i błotniakowi łąkowemu, ptakom dużym i migrującym. Wyraźny spadek widać też u orłosępów, które nie migrują, ale są dużymi ptakami. Znacznie mniej piskląt mają też średniej wielkości migrujące rybitwy różowe, małe migrujące oknówki zwyczajne oraz australijski endemit chwoska jasnowąsa, która jest mała i nie migruje.
      Są też gatunki, którym zmiana klimatu najwyraźniej nie przeszkadza i mają więcej piskląt niż wcześniej. To na przykład średniej wielkości migrujący tajfunnik cienkodzioby, krogulec zwyczajny, krętogłów zwyczajny, muchołówka białoszyja czy bursztynka. U innych gatunków, jak u dymówki, liczba młodych rośnie w jednych lokalizacjach, a spada w innych. To pokazuje, że lokalne różnice temperaturowe mogą odgrywać olbrzymią rolę i mieć znaczenie dla przetrwania gatunku.
      Wydaje się jednak, że najbardziej narażone na ryzyko związane z globalnym ociepleniem są duże ptaki migrujące. To wśród nich widać w ciągu ostatnich 5 dekad największe spadki liczby potomstwa. Ponadto rosnące temperatury wywierają niekorzystny wpływ na gatunki osiadłe ważące powyżej 1 kilograma oraz gatunki migrujące o masie ponad 50 gramów. Fakt, że problem dotyka głównie gatunków migrujących sugeruje pojawianie się rozdźwięku pomiędzy terminami migracji a dostępnością pożywienia w krytycznym momencie, gdy ptaki karmią młode. Niekorzystnie mogą też wpływać na nie zmieniające się warunki w miejscach zimowania.
      Przykładem gatunku, który radzi sobie w obliczu zmian klimatu jest zaś bursztynka. Naukowcy przyglądali się populacji z południa Illinois. Bursztynki to małe migrujące ptaki, które gniazdują na bagnach i terenach podmokłych. W badanej przez nas populacji liczba młodych na samicę rośnie gdy rosną lokalne temperatury. Liczba potomstwa w latach cieplejszych zwiększa się, gdyż samice wcześniej składają jaja, co zwiększa szanse na dwa lęgi w sezonie. Bursztynki żywią się owadami, zamieszkują środowiska pełne owadów. Wydaje się, że – przynajmniej dotychczas – zwiększenie lokalnych temperatur nie spowodowało rozdźwięku pomiędzy szczytem dostępności owadów, a szczytem zapotrzebowania na nie wśród bursztynek, mówi współautor badań, Jeff Hoover. Uczony dodaje, że o ile niektóre gatunki mogą bezpośrednio doświadczać skutków zmian klimatu, to zwykle znacznie ma cały szereg czynników i interakcji pomiędzy nimi.
      Ze szczegółami badań można zapoznać się na łamach PNAS. Environmental Sciences.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Badania przeprowadzone za pomocą algorytmów sztucznej inteligencji sugerują, że nie uda się dotrzymać wyznaczonego przez ludzkość celu ograniczenia globalnego ocieplenia do 1,5 stopnia Celsjusza powyżej czasów preindustrialnych. Wątpliwe jest też ograniczenie ocieplenia do poziomu poniżej 2 stopni Celsjusza.
      Noah Diffenbaugh z Uniwersytetu Stanforda i Elizabeth Barnes z Colorado State University wytrenowali sieć neuronową na modelach klimatycznych oraz historycznych danych na temat klimatu. Ich model był w stanie precyzyjnie przewidzieć, jak zwiększała się temperatura w przeszłości, dlatego też naukowcy wykorzystali go do przewidzenia przyszłości. Z modelu wynika, że próg 1,5 stopnia Celsjusza ocieplenia powyżej poziomu preindustrialnego przekroczymy pomiędzy rokiem 2033 a 2035. Zgadza się to z przewidywaniami dokonanymi bardziej tradycyjnymi metodami. Przyjdzie czas, gdy oficjalnie będziemy musieli przyznać, że nie powstrzymamy globalnego ocieplenia na zakładanym poziomie 1,5 stopnia. Ta praca może być pierwszym krokiem w tym kierunku, mówi Kim Cobb z Brown University, który nie był zaangażowany w badania Diffenbaugha i Barnes.
      Przekroczenie poziomu 1,5 stopnia jest przewidywane przez każdy realistyczny scenariusz redukcji emisji. Mówi się jednak o jeszcze jednym celu: powstrzymaniu ocieplenia na poziomie nie wyższym niż 2 stopnie Celsjusza w porównaniu z epoką przedindustrialną. Tutaj przewidywania naukowców znacząco różnią się od przewidywań SI.
      Zdaniem naukowców, możemy zatrzymać globalne ocieplenie na poziomie 2 stopni Celsjusza pod warunkiem, że do połowy wieków państwa wywiążą się ze zobowiązania ograniczenia emisji gazów cieplarnianych do zera. Sztuczna inteligencja nie jest jednak tak optymistycznie nastawiona. Zdaniem algorytmu, przy obecnej emisji poziom ocieplenia o ponad 2 stopnie osiągniemy około roku 2050, a przy znacznym zredukowaniu emisji – około roku 2054. Obliczenia te znacznie odbiegają od szacunków IPCC z 2021 roku, z których wynika, że przy redukcji emisji do poziomu, jaki jest wspomniany przez algorytm sztucznej inteligencji, poziom 2 stopni przekroczymy dopiero w latach 90. obecnego wieku.
      Diffenbaugh i Barnes mówią, że do przewidywania przyszłych zmian klimatu naukowcy wykorzystują różne modele klimatyczne, które rozważają wiele różnych scenariuszy, a eksperci – między innymi na podstawie tego, jak dany model sprawował się w przeszłości czy jak umiał przewidzieć dawne zmiany klimatu, decydują, który scenariusz jest najbardziej prawdopodobny. SI, jak stwierdzają uczeni, bardziej skupia się zaś na obecnym stanie klimatu. Stąd też mogą wynikać różnice pomiędzy stanowiskiem naukowców a sztucznej inteligencji.
      W środowisku naukowym od pewnego czasu coraz częściej słychać głosy, byśmy przestali udawać, że jesteśmy w stanie powstrzymać globalne ocieplenie na poziomie 1,5 stopnia Celsjusza. Wielu naukowców twierdzi jednak, że jest to możliwe, pod warunkiem, że do 2030 roku zmniejszymy emisję gazów cieplarnianych o połowę.
      Sztuczna inteligencja jest więc znacznie bardziej pesymistycznie nastawiona od większości naukowców zarówno odnośnie możliwości powstrzymania globalnego ocieplenia na poziomie 1,5, jak i 2 stopni Celsjusza.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...