Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
KopalniaWiedzy.pl

Rozwiązano zagadkę Małej Epoki Lodowcowej

Rekomendowane odpowiedzi

Naukowcy z University of Colorado Boulder wiedzą, jak rozpoczęła się i dlaczego trwała Mała Epoka Lodowcowa. Pod nazwą tą kryje się okres gwałtownego ochłodzenia klimatu Europy. W latach 1275-1300 średnie temperatury nagle się obniżyły i aż do XIX wieku, szczególnie w północnej Europie, panowały wyjątkowo srogie zimy. Jednym z symboli Małej Epoki Lodowcowej jest obraz przedstawiający mieszkańców Londynu jeżdżących na łyżwach po Tamizie. Zamarzły też kanały Holandii.

Istnieją dowody, że okres ten charakteryzował się też spadkami temperatur w Chinach i Ameryce południowej, jednak najbardziej doświadczył go Stary Kontynent. W górskich dolinach szybko rozszerzające się lodowce niszczyły całe wsie i miasteczka.

Dotychczas uważano, że Małą Epokę Lodowcową zapoczątkował wulkanizm, zmiany w aktywności słonecznej lub jedno i drugie. Naukowcy z Boulder nie tylko znaleźli przyczynę gwałtownego spadku temperatur w ciągu zaledwie 25 lat, ale wskazali również, dlaczego niższe temperatury utrzymały się przez kilkaset lat.

Badania węglem radioaktywnym zamarzniętych roślin z Ziemi Baffina, rdzeni lodowych oraz osadów z biegunów i Islandii oraz symulacje zjawisk klimatycznych pozwoliły stwierdzić, że Mała Epoka Lodowcowa rozpoczęła się od czterech wielkich erupcji wulkanicznych, które wystąpiły w tropikach w ciągu 50 lat. Rośliny, które nagle zamarzły, a ich korzenie zostały nienaruszone wskazują, że doszło do gwałtowanego ochłodzenia w latach 1275-1300. Drugi okres nagłego spadku temperatury, wskazujący na nagłe zmiany, miał miejsce około roku 1450. Badania roślin zostały potwierdzone obserwacjami osadów z islandzkiego jeziora Langjokull. Pokazują one, że pod koniec XIII wieku warstwy wskazujące na erupcje wulkaniczne nagle stały się znacznie grubsze. Ponowne zwiększenie grubości zauważono w warstwach z XV wieku. W tych samych okresach można obserwować zwiększoną erozję powodowaną przez lodowce. To pozwoliło połączyć dane i stwierdzić, że wybuchy wulkanów ochłodziły klimat. Pozostawało jednak pytanie, dlaczego ochłodzenie trwało tak długo. Ochładzające Ziemię pyły z erupcji nie mogły przecież utrzymywać się w atmosferze przez setki lat.

Naukowcy wykorzystali Community Climate System Model, do sprawdzenia wpływu nagłego ochłodzenia wywołanego wielkimi erupcjami, na klimat. Symulacje wykazały, że gwałtowne ochłodzenie północnych części Europy oraz Grenlandii mogło spowodować szybki rozrost grenlandzkich lodowców. W końcu te, znajdujące się na wschodnim wybrzeżu, dotarły do Północnego Atlantyku, gdzie zaczęły się topić. Woda z lodowców niemal nie zawiera soli, jest mniej gęsta od wody słonej. Z tego też powodu lodowce topiąc się w zetknięciu z cieplejszymi od nich wodami Atlantyku, uwalniały olbrzymie ilości zimnej słodkiej wody, która nie mieszała się z wodą oceanu. Tworzyła na jego powierzchni rodzaj zimnej kołdry. To spowodowało z kolei, że wody Atlantyku nie uwalniały ciepła w okolicach arktycznych, zatem nie ogrzewały Grenlandii. Tak powstał samopodtrzymujący się system chłodzący, dzięki któremu epoka lodowcowa trwała na długo po wygaśnięciu aktywności wulkanicznej.

Nasze symulacje pokazały, że erupcje wulkaniczne mogą mieć głęboki wpływ chłodzący. Mogą rozpocząć reakcję łańcuchową tak zmieniając prądy oceaniczne i pokrywę lodową, że niższe temperatury utrzymują się przez wieki - mówi współautorka badań, Bette Otto-Bliesner.

Profesor Gifford Miller, który kierował zespołem badawczym, powiedział, że na potrzeby symulacji komputerowych ustawiono stały poziom aktywności słonecznej. To pozwoliło stwierdzić, że do wywołania ochłodzenia wystarczyła sama aktywność wulkanów, ilość ciepła docierającego ze Słońca wcale nie musiała być mniejsza niż zwykle. Zdecydowano się nie uwzględniać wpływu naszej gwiazdy, gdyż, jak przypomina Miller szacunki dotyczące zmian aktywności pokazują, że jest ona niewielka. Obecnie uważa się, że w ciągu kilku ostatnich tysiącleci aktywność Słońca zmieniła się w mniejszym stopniu, niż zmienia się podczas jego 11-letniego cyklu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ciekawe czy ta wiadomość trafi do jakiegoś eko-oszołoma. Ocieplenie wywołane przez człowieka o ile jest prawdziwe, ma znikomy wpływ w porównaniu do matki natury. Taki wulkan może praktycznie w każdej chwili wybuchnąć a ochłodzenie i głód nim spowodowany mógłby mieć katastrofalne skutki dla rasy ludzkiej.

 

BTW. Swoją drogą to już dawno czytałem dobrze udowodnioną teorię zimy wulkanicznej w tamtym okresie

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Osobiście wierzę że człowiek i jego działania mają wpływ na zmiany klimatyczne, ale teraz całe te eko służy tylko i wyłącznie do wyciągania kasy i jest świetnym biznesem. Niestety ale popyt i przeludnienie niszczy tą planetę :(.

Może to kontrowersyjne ale jak to powiedział Agent Smith w Matrixie ludzie są jak wirus :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Może to kontrowersyjne ale jak to powiedział Agent Smith w Matrixie ludzie są jak wirus :)

 

Myślę, że nie ma w tym nic kontrowersyjnego... ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ciekawe czy ta wiadomość trafi do jakiegoś eko-oszołoma. Ocieplenie wywołane przez człowieka o ile jest prawdziwe, ma znikomy wpływ w porównaniu do matki natury. Taki wulkan może praktycznie w każdej chwili wybuchnąć a ochłodzenie i głód nim spowodowany mógłby mieć katastrofalne skutki dla rasy ludzkiej.

 

BTW. Swoją drogą to już dawno czytałem dobrze udowodnioną teorię zimy wulkanicznej w tamtym okresie

 

Ale co to ma do rzeczy? Żaden ekolog czy klimatolog nie twierdzi, że zmiany klimatyczne zachodzą w sposór naturalny.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale co to ma do rzeczy? Żaden ekolog czy klimatolog nie twierdzi, że zmiany klimatyczne zachodzą w sposór naturalny.

No właśnie o to chodzi... z badań wynika że dużo większe, szybsze zmiany klimatyczne i zagrożenie z nich wynikają są z naturalnych procesów, czyli zupełnie co innego niż starają się nam wmówić ekolodzy (Nie mówię tu o klimatologach, bo jest bardzo wielu którzy podchodzą poważnie do zawodu czyli od strony naukowej).

Samo stwierdzenie "żaden [...] klimatolog nie twierdzi, że zmiany klimatyczne zachodzą w sposór naturalny." jest raczej nieprawidłowe, miało chyba być "w sposób wyłącznie naturalny".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ciekawe czy ta wiadomość trafi do jakiegoś eko-oszołoma.

 

I ciekawe czy ta wiadomość trafi do anty eko-oszołomów. Ciągle czytam posty, że co tam działalność człowieka i jego CO2 bo jak taki wulkan wybuchnie to dopiero się ocieplenie robi. Bo przecież w bibli napisali, że na dole jest piekło i tam diabły palą pod kotłami więc w wulkanie musi być CO2.

Więc jeszcze raz: wybuchy wulkanów powodują oziębienie klimatu, bo raz zapylenie blokuje dostęp promieni słonecznych, dwa tlenki siarki to gazy antycieplarniane.

A takie posty czytam wcale nie na jakimś onecie ale niestety na KW.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

tlenki siarki to gazy antycieplarniane.

 

No i mamy rozwiązanie: wyłączmy odsiarczanie w elektrowniach :)

A na poważnie: byłoby fajnie mieć pewność co charakteru GO - antropogeniczne czy nie?

  • Pozytyw (+1) 1

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Uważasz, że takiej pewności nie ma?

 

Nie ma. Przynajmniej ja jej nie mam. Wydaje się, że środowiska naukowe też nie są przekonane . Wiki podaje że antropogeniczność GO jest poglądem naukowym. Bardziej wierzę w teorie związane ze Słońcem. Ziemia kilkukrotnie już zamarzała i odmarzała bez udziału człowieka.

Żeby było jasne. Jestem ekowariatem czyli oszołomem. Ekstrawagancko głoszę pogląd, że należy przestać sikać do studni, mimo że nie ma bezpośredniego dowodu na to, że to jest powód złego smaku wody.

  • Pozytyw (+1) 1

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@Jajcenty:

Ja bym Cię nie nazwał ekowariatem, ekowariatem nazwałbym osobę która przyjełą jakąś niesprawdzoną teorię naukową całkiem na wiarę nie słysząc kontrargumentów i robiła z tego powodu, wiece, przywiązuje się do drzew, wychodzi na kominy...

Zgadzam się właśnie z tym że nie posiadamy dowodów na antropogeniczność zmian klimatu, jakiś wpływ minimalny zawsze jest, ale czy znaczący nie wiemy. Ilość energii którą człowiek wypromieniowuje do atmosfery to tylko ~1/10000 tego co Słońce nam dostarcza, do tego olbrzymia energia z wnętrza Ziemi (która może nie być oddawana nierównomiernie), więc zwalanie na człowieka całych tych zmian wyłącznie z powodu wzrostu C02 jest bezsensu.

  • Pozytyw (+1) 1

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@Jajcenty: z tego, co widzę, to środowisko naukowe jest w znakomitej większości zgodne i co do istnienia ocieplenia i co do antropogenicznych przyczyn. Oczywiście, nie mówię tutaj o naukowcach typu profesor medycyny, specjalista w dziedzinie radiologii. Mówię o ludziach specjalizujących się w zagadnieniu.

Ale co do wątpliwości... poproszę o wywiad autora bloga Doskonaleszare, zobaczymy, czy będzie w stanie je jakoś rozwiać.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@Jajcenty: z tego, co widzę, to środowisko naukowe jest w znakomitej większości zgodne i co do istnienia ocieplenia i co do antropogenicznych przyczyn.

 

Rzeczywiście angielska wiki używa sformułowania "strong consensus" podczas gdy polska wersja: "istnieje pogląd naukowy".

Przychylam się do polskiej wersji bo mam nikłe zaufanie do modeli numerycznych. Drażni mnie również Nobel Gore'a bo oznacza, że rzecz już przestała podlegać prawom logiki i teraz podlega politykom.

 

Oczywiście, nie mówię tutaj o naukowcach typu profesor medycyny, specjalista w dziedzinie radiologii.

 

Zgadzam się z Tobą. Jednak nie znalazłem oficjalnej odpowiedzi na jego zarzut systematycznie błędnych oznaczeń CO2 w rdzeniach lodowych :)

  • Pozytyw (+1) 2

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przy całej ostrożności w moich poglądach chciałbym też zwrócić uwagę na problem tzw. miejskich wysp ciepła - wiele pomiarów wskazujących na skalę GO wykonywano w miastach, a to oznacza sztuczne zawyżanie odczytywanych temperatur. Na dodatek istnieją badania sugerujące, że czapy lodowe topią się zbyt wolno jak na wyliczoną rzekomo skalę GO, co może wskazywać na błędy (popełnione świadomie, a być może nawet celowo, bądź nie) w pomiarach jednego lub drugiego parametru.

 

Obiektywny fakt jest z kolei taki, że żaden protokół z Kioto nie będzie miał sensu, dopóki dwaj ogromni truciciele - USA I Chiny - do niego ne przystąpią. Europa płaci tymczasem wielomiliardowe podatki i parapodatki, które - jestem gotowy się założyć - na pewno nie idą w 100% na walkę z GO ani nawet z zanieczyszczeniem środowiska. To dodatkowo pokazuje, że sprawa ma mocne tło polityczne, a nie tylko naukowe. Co więcej, Matka Natura pokazuje, że nasze usilne próby zepsucia klimatu na Ziemi w ciągu ostatnich 150 lat są niczym w porównaniu do jej możliwości w kwestii zdmuchnięcia ludzkości z jej łona w ciągu kilku lat :)

  • Pozytyw (+1) 2

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

z tego, co widzę, to środowisko naukowe jest w znakomitej większości zgodne i co do istnienia ocieplenia i co do antropogenicznych przyczyn. Oczywiście, nie mówię tutaj o naukowcach typu profesor medycyny, specjalista w dziedzinie radiologii. Mówię o ludziach specjalizujących się w zagadnieniu.

Ale co do wątpliwości... poproszę o wywiad autora bloga Doskonaleszare, zobaczymy, czy będzie w stanie je jakoś rozwiać.

Nie byłbym tego taki pewny:

http://www.dailymail...zing-again.html

samo globalne ocieplenie jest kwestionowane, wpływ C02 nie jest do końca znany.

 

W końcu wychodzą na światło dzienne wyniki takich dotychczas niepoprawnych politycznie badań, mówiących, że to Słońce ma największy wpływ na klimat a od kilkunastu lat nie ma GO.

Jeśli chodzi o uznanie przez naukowców GO to ja mam odmienne odczucia, niecały tydzień temu oglądałem polskiego naukowca polarnika robiącego badania na Arktyce, co roku jest bywalcem na Spitsbergenie i pytanie o globalne ocieplenie bardzo wymownie przemilczał.

To samo wielu wielu innych naukowców:

http://www.rp.pl/art...iu-klimatu.html

Większość jednak nie będzie się kłóciła z wyznawcami, bo zostaną publicznie zjechani.

 

Ale co do wątpliwości... poproszę o wywiad autora bloga Doskonaleszare, zobaczymy, czy będzie w stanie je jakoś rozwiać.

Pytanie kim jest ten Pan, jakie ma kwalifikacje, bo wchodząc na jego blog widzę tylko ludzi bluzgających na sceptyków antropogenicznego GO, a autor nazywa ich brzydko "denialistami".

 

 

Obiektywny fakt jest z kolei taki, że żaden protokół z Kioto nie będzie miał sensu, dopóki dwaj ogromni truciciele - USA I Chiny - do niego ne przystąpią.

@mikros: dokładnie, zresztą tak czy inaczej zużyjemy w końcu cały gaz/węgiel/ropę niż dojdziemy do porozumienia. Pytanie - czy takie porozumienie zatrzymałoby kiedykolwiek emisję, bo jak rozumiem C02 się kumuluje, w takim wypadku te wszystkie protokoły i tak byłyby bez sensu.

Jestem sceptykiem podobnych protokołów - bo nie są one sprawiedliwe - dlaczego liczy się emisja na państwo a nie na liczbę mieszkańców ? Czy to jest sprawiedliwe, że w Chinach na głowę przypada 6-krotnie mniej emisji C02 niż w Stanach ? Z drugiej strony Stany nie zgodzą się na warunki ograniczające ich gospodarkę jeśli nie zrobią tego Chiny. Czyli dwaj najwięksi truciciele nie ograniczą emisji - bo stracą biliony dolarów.

Ostatecznie traci UE a Polska na czele, bo Unią rządzą Niemcy, a Ci zrobią wszystko aby mieć rynek zbytu na technologie eko- , przez ograniczenia np. na Polski węgiel i szkodliwe dla rynku dotacje.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Niejednokrotnie słyszeliśmy o zagrożeniach związanych z roztapianiem się lądolodów na biegunach. Takie zjawiska jak podnoszenie się poziomu oceanów czy zmiany zasolenia ich wód istnieją w świadomości opinii publicznej. Jednak, jak się dowiadujemy, zmniejszanie się grubości pokryw lodowych może mieć też wpływ na... wulkanizm.
      Warstwy lodu o grubości tysięcy metrów wywierają olbrzymi nacisk na leżące pod nimi skały. Gdy lód topnieje, nacisk się zmniejsza, co powoduje unoszenie się skał. To zaś zmniejsza ciśnienie wewnątrz komór magmowych leżących pod skorupą ziemską.
      Allie N. Coonin z Brown University postanowiła zbadać wraz z kolegami wpływ ruchów izostatycznych spowodowanych topnieniem się lodu Antarktydy na Ryft Zachodnioantarktyczny. To jeden z największych ryftów – rowów tektonicznych – na Ziemi. Naukowcy przyjrzeli się związkom zlodowacenia oraz wulkanizmu w czasie dwóch ostatnich zlodowaceń. Na potrzeby badań uczeni wykorzystali model komory magmowej i symulowali zmniejszanie się lądolodu Antarktydy Zachodniej, zmniejszając wirtualnie ciśnienie wywierane na leżące poniżej lodu skały i komorę magmową. Badali, jak zmniejszenie ciśnienia prowadziło do powiększenia się komory. W takim przypadku ciśnienie otaczających komorę skał staje się mniejsze niż ciśnienie gazu w magmie. Tworzą się pęcherzyki, które wypychają magmę i dochodzi do erupcji.
      Symulując komory magmowe o różnej wielkości naukowcy zauważyli, że im większa komora, tym bardziej reaguje ona na skutki zmniejszania się pokrywy lodowej. Krytycznym czynnikiem jest tutaj tempo utraty lodu. Uczeni symulowali to zjawisko do maksymalnej prędkości utraty 3 metrów lodu na rok.
      Chcąc zweryfikować wyniki uzyskane w trakcie symulacji, naukowcy przyjrzeli się wulkanom andyjskim z Southern Volcanic Zone w Patagonii. Pomiędzy 35 a 18 tysięcy lat temu narosło tam 1600 metrów lodu. W okresie interglacjału lód ten zaczął topnieć. Doszło wówczas do zwiększonej aktywności wulkanów Calbuco, Mocho-Choshuenco i Puyehue-Coron Caulle.
      Zwiększenie wulkanizmu spowodowane roztapianiem lądolodu może uruchomić sprzężenie zwrotne, gdy roztapiający się lód będzie prowadził do zmniejszenia ciśnienia w komorze magmowej i erupcji, która z kolei roztopi więcej lodu, co wywoła kolejną erupcję. Nawet gdyby antropogeniczne ocieplenie natychmiast się zatrzymało, to zmniejszenie grubości pokrywy lodowej, jakiej już doświadczył Ryft Zachodnioantarktycznego, będzie wpływało na tamtejsze wulkany przez setki lub tysiące lat, stwierdzają autorzy badań.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      W 1831 roku wielka erupcja wulkaniczna doprowadziła do globalnego spadku temperatur, zmniejszenia plonów i głodu. Felix Mendelssohn, który latem podróżował przez Alpy, pisał, że jest zimno jak w zimie, a na najbliższych wzgórzach leży głęboki śnieg. Erupcja z 1831 roku pozostawała najbardziej tajemniczą z niedawnych erupcji wulkanicznych. Wiadomo, że zaburzenia pogodowe, spadek temperatury i głód spowodował wulkan. Nie było jednak wiadomo, który. Do teraz.
      Międzynarodowy zespół naukowy, na którego czele stał doktor William Hutchinson ze szkockiego University of St. Andrews poinformował o uzyskaniu idealnego dopasowania pomiędzy popiołem z 1831 roku uzyskanym z rdzenia lodowego, a popiołem z wulkanu. Dopiero od niedawna pojawiła się możliwość pozyskania mikroskopowych fragmentów popiołu z polarnych rdzeni lodowych i wykonania szczegółowych analiz chemicznych. Te fragmenty są niezwykle małe, ich średnica nie przekracza 1/10 średnicy ludzkiego włosa, mówi Hutchinson. Uczony wraz z zespołem dokładnie datował popiół i jednoznacznie powiązał go z Wulkanem Zawaryckiego na wyspie Simuszir, która stanowi część Kuryli. Erupcja utworzyła kalderę wulkaniczną o szerokości 3 kilometrów.
      Analizy wykazały, że do erupcji wulkanu doszło na przełomie wiosny i lata 1831 roku. Uzyskane z rdzeni lodowych fragmenty popiołu porównano z próbkami okolicznych wulkanów, które wiele dekad wcześniej trafiły na uniwersytet. Moment, w którym badaliśmy jednocześnie próbki z rdzenia i z tego właśnie wulkanu, był niezwykły. Nie mogłem uwierzyć, że dane są identyczne. Później spędziłem wiele czasu zbierając i analizując informacje o erupcjach na Kurylach i ich zasięgu, by upewnić się, że powiązanie było prawidłowe, ekscytuje się Hutchinson. Uczony przypomina, że na Ziemi istnieje wiele słabo zbadanych wulkanów położonych w odległych regionach globu, co pokazuje, jak trudno będzie przewidzieć, gdzie i kiedy dojdzie do kolejnej wielkiej erupcji.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Udało się zidentyfikować warianty genów, które decydują o kształcie ludzkich zębów. Jeden z nich został odziedziczony po neandertalczykach. W artykule, opublikowanym na łamach Current Biology, badacze opisują różnice w kształcie zębów pomiędzy różnymi grupami etnicznymi. Częściowo wynikają one prawdopodobnie z faktu, że wspomniany gen odziedziczony po neandertalczykach obecny jest tylko u osób europejskiego pochodzenia.
      Zdaniem głównego autora badań, doktora Quing Li z Uniwersytetu Fudan, niektóre geny jednocześnie odpowiadają za prawidłowy i nieprawidłowy rozwój zębów. Dlatego też badacze mają nadzieję, że u osób, u których dochodzi do patologii rozwojowych, można będzie przeprowadzać testy genetyczne, by wspomóc diagnozę, a być może w przyszłości niektóre patologie uda się leczyć terapiami genowymi.
      Przeprowadzone badania mogą być pomocne nie tylko w medycynie, ale i w archeologii czy historii. Zęby wiele nam mówią o ludzkiej ewolucji, a dobrze zachowane stare zęby są szczególnie cenne dla archeologów, gdyż mogą rzucić światło na kamienie milowe naszej historii, takie jak rozpowszechnienie się gotowanego pożywienia. Niewiele jednak wiemy o genetycznych przyczynach różnic w kształcie i wielkości zębów wśród współczesnych ludzkich populacji, częściowo dlatego, że trudno jest mierzyć zęby. Teraz zidentyfikowaliśmy liczne geny, które wpływają na rozwój naszych zębów, a niektóre z nich są odpowiedzialne za różnice pomiędzy grupami etnicznymi, doktor Kaustubh Adhikari z University College London.
      Jednym z istotniejszych spostrzeżeń jest odkrycie w europejskiej populacji genu prawdopodobnie odziedziczonego po neandertalczykach. Gen ten występuje tylko u osób, które mają europejskich przodków. Posiadacze tego genu mają cieńsze siekacze, a Europejczycy mają mniejsze zęby od innych grup etnicznych. Badacze zauważyli też, że gen EDAR wpływa na szerokość zębów. Dotychczas było wiadomo, że ma on wpływ na kształt siekaczy mieszkańców Azji Wschodniej. Teraz okazuje się, że u każdego człowieka ma wpływ na to, jak szerokie są zęby.
      Nie wiadomo, w jaki sposób dochodziło do selekcji genów w trakcie ewolucji. Czy te, a nie inne, geny zachowały się na przykład dlatego, że zapewniały lepsze zdrowie zębów. A być może przyczyny były zupełnie inne, a wpływ zachowanych genów na kształt zębów to skutek uboczny?

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Gwałtowne ochłodzenie prawdopodobnie sprowadziło zagładę na pierwszych ludzi, którzy zasiedlili Europę, informują naukowcy z University College London (UCL). W magazynie Science ukazał się artykuł, w którym naukowcy opisują nieznany dotychczas epizod ochłodzenia klimatu, do jakiego doszło 1,1 miliona lat temu. Ich zdaniem, doprowadziło to do wymarcia całej europejskiej populacji człowieka.
      Najstarsze w Europie szczątki rodzaju znaleziono na Półwyspie Iberyjskim. Sugerują one, że nasi krewniacy byli w Europie już 1,4 miliona lat temu. Przybyli z południowo-zachodniej Azji. Dotychczas sądzono, że gdy już człowiek w Europie się pojawił, to w niej pozostał. Nasze odkrycie ekstremalnego ochłodzenia sprzed 1,1 miliona lat rzuca wyzwanie teorii o ciągłym zamieszkaniu Europy przez człowieka, mówi jeden z głównych autorów badań, profesor Chronis Tzedakis.
      Zajmujący się badaniem paleoklimatu specjaliści z UCL, Uniwersytetu w Cambridge oraz Najwyższej Rady Badań Naukowych (CSIC) w Barcelonie, przeanalizowali skład chemiczny mikroorganizmów morskich oraz pyłki z rdzeni pobranych u wybrzeży Portugalii. Odkryli nieznaną gwałtowną zmianę klimatu, w czasie której temperatura powierzchni oceanu u wybrzeży dzisiejszej Lizbony spadła poniżej 6 stopni Celsjusza – była więc ponaddwukrotnie niższa niż obecnie w najzimniejszych miesiącach zimowych – a na lądzie zasięg zwiększyły obszary półpustynne.
      Ku naszemu zdumieniu odkryliśmy, że ochłodzenie sprzed 1,1 miliona lat było porównywalne z najbardziej ekstremalnymi warunkami pogodowymi ostatniej epoki lodowej, stwierdził główny autor badań, doktor Vasiliki Margali. Tak głębokie ochłodzenie musiało wywrzeć olbrzymi wpływ na ówczesne niewielkie społeczności łowiecko-zbierackie, gdyż wczesnym ludziom brakowało takich mechanizmów adaptacyjnych jak wystarczająca tkanka tłuszczowa, umiejętność rozpalania ognia, wyrobu odpowiedniej jakości okryć czy znajdowania odpowiednich schronień, dodaje profesor Nick Ashton z British Museum.
      Naukowcy nie chcieli poprzestać wyłącznie na przypuszczeniach. Profesor Axel Timmermann i jego zespół z Uniwersytetu Narodowego w Pusan wykorzystali superkomputer do stworzenia symulacji ówczesnych warunków i ich wpływu na ludzi. Wykorzystali przy tym dane paleontologiczne i archeologiczne, tworząc model habitatu ludzkiego. Nasze wyniki pokazały, że 1,1 miliona lat temu warunki klimatyczne w basenie Morza Śródziemnego nie pozwalały na istnienie tam ludzi.
      Uzyskane wyniki sugerują, że ludzie zamieszkujący południe Europy wyginęli we wczesnym plejstocenie. To może też tłumaczyć, dlaczego nie dysponujemy żadnymi śladami człowieka z Europy z okresu kolejnych 200 000 lat. Według tego scenariusza Europa została ponownie skolonizowana około 900 000 lat temu, tym razem przez bardziej odporne społeczności, którym zmiany ewolucyjne i kulturowe pozwoliły na przeżycie, dodaje profesor Chris Stringer z Muzeum Historii Naturalnej w Londynie.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      W czasie ocieplenia klimatu lądolód może cofać się w tempie nawet... 600 metrów na dobę. To 20-krotnie szybciej niż największa zmierzona prędkość tego zjawiska. Wnioski takie płyną z badań przeprowadzonych przez międzynarodowy zespół naukowy, który wykorzystał obrazowanie dna morskiego w wysokiej rozdzielczości do zbadania, jak szybko lądolód wycofywał się pod koniec epoki lodowej przed około 20 000 laty.
      W badaniach prowadzonych pod kierunkiem doktor Christine Batchelor z Newcastle University, wzięli udział naukowcy z Uniwersytetów w Cambridge, Loughborough oraz z Norweskiej Służby Geologicznej. Eksperci zobrazowali ponad 7600 niewielkich „zmarszczek” na dnie morskim. Mają one mniej niż 2,5 metra wysokości i są położone od siebie w odległości od 25 do 300 metrów. Powstawały one, gdy krawędź wycofującego się lądolodu była poruszana wraz z pływami morskimi w górę i w dół, wypychając osady morskie. „Zmarszczki” na dnie powstawały dwukrotnie w czasie doby, podczas przypływu i odpływu. To zaś pozwoliło sprawdzić, gdzie wówczas znajdowało się czoło lodowca.
      Jak dowiadujemy się z artykułu opublikowanego na łamach Nature, lodowiec wycofywał się w tempie od 50 do 600 metrów na dobę. To znacznie szybciej, niż jakiekolwiek dotychczas zaobserwowane zjawisko tego typu. Nasze badania przynoszą ostrzeżenie z przeszłości odnośnie prędkości, z jaką lądolód jest w stanie się cofać. Pokazują, że może być to znacznie szybciej, niż wszystko, co dotychczas obserwowaliśmy, mówi doktor Batchelor. Badania dotyczące dawnych zmian klimatu pozwalają na udoskonalenie modeli klimatycznych, za pomocą których usiłujemy przewidzieć skutki obecnego globalnego ocieplenia.
      Nowe badania pokazują też, że takie błyskawiczne wycofywanie się lodowców jest krótkotrwałe. Trwa dni lub miesiące. Innymi słowy uśrednione na przestrzeni lat tempo wycofywania się może nagle gwałtownie wzrosnąć, by potem znowu zwolnić. Ważne jest, by symulacje komputerowe uwzględniały te impulsy, w czasie których lądolód przyspiesza, dodaje profesor Julian Dowdeswell z University of Cambridge. Autorzy badań zauważyli też, że lodowiec najszybciej wycofuje się tam, gdzie dno morskie jest najbardziej płaskie.
      Batchelor i jej zespół uważają, że impulsy błyskawicznego cofania się lądolodu możemy już wkrótce obserwować w niektórych częściach Antarktyki, w tym na Lodowcu Thwaites. Od lat jest on przedmiotem intensywnych badań, gdyż eksperci sądzą, że może on utracić stabilność. Niedawno jego czoło wycofało się do płaskiego obszaru dna morskiego. Nasze badania sugerują, że dzisiejsze tempo topnienia lądolodów jest wystarczające, by doszło do impulsów nagłego przyspieszenia wycofywania się antarktycznych lodowców znajdujących się nad obszarami płaskiego dna. Już wkrótce satelity mogą zarejestrować takie impulsy, szczególnie jeśli globalne temperatury będą rosły w takim tempie, jak obecnie.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...