Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
KopalniaWiedzy.pl

Zanikanie lasów przyczynia się do... ochłodzenia

Rekomendowane odpowiedzi

Utratę lasów uważa się zwykle za czynnik przyczyniający się do wzrostu globalnych temperatur. Zespół pracujący pod kierunkiem uczonych z Yale University dowodzi jednak, że wycinanie drzew na szerokościach północnych ochładza lokalny klimat.

Jeśli wycinasz tajgę powyżej 45 stopnia szerokości północnej, doprowadzasz do ochłodzenia - stwierdził Xuhui Lee, główny autor badań. Co prawda uwalniasz w ten sposób węgiel do atmosfery, ale zwiększasz też efekt albedo. Więcej promieni słonecznych odbija się od powierzchni - wyjaśnia.

Lee i jego koledzy z 20 instytucji odkryli, że powietrze nad obszarami bezleśnymi na północy jest chłodniejsze niż nad pobliskimi lasami, gdyż więcej promieni Słońca jest odbijanych. W nocy, gdy efekt albedo nie występuje, obszary bezdrzewne ochładzają się szybciej.

Ludzie zastanawiają się czy zalesianie północnych szerokości to dobry pomysł. Jeśli sadzisz drzewa, pozbywasz się węgla z atmosfery, co jest korzystne dla klimatu. Jednocześnie jednak powodujesz, że okolice się ogrzewają, bo drzewa są ciemniejsze od innych roślin, więc absorbują więcej promieni słonecznych - mówi Lee.

Uczony stwierdził, że na północy Minnesoty, czyli na 45. stopniu szerokości północnej, wycinka lasów doprowadziła do spadku lokalnych temperatur średnio o 1,5 stopnia Fahrenheita. Tymczasem zanik lasów w Północnej Karolinie (35. stopień szerokości) prawdopodobnie podniósł lokalne temperatury,. Pomiędzy tymi szerokościami zauważono „statystycznie nieistotne" ochłodzenie.

Naukowcy prowadzili swoje badania posługując się danymi zbieranymi od Florydy po Manitobę. Zauważyli, że efekt chłodzący jest zależny od szerokości. Im bardziej na północ, tym większy spadek temperatury powodowany zanikaniem lasów.

Można też spojrzeć na to z drugiej strony. Im więcej drzew sadzonych jest na niższych szerokościach, tym większy efekt chłodzący.

Naukowcy wzywają, by stacje badawcze, które w zdecydowanej większości umieszczane są na terenach pozbawionych drzew, budować też w lasach.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zawsze po przeczytaniu takich wiadomości (albo np. notki sprzed chwili o lemingach) zastanawia mnie, jakim cudem nakłada się wielomiliardowe podatki za to, że "na pewno jesteśmy przyczyną globalnego ocieplenia".

 

O ile generalnie pogodziłem się z faktem, że klimat się ociepla (z czym miałem z początku problemy), o tyle wciąż nie potrafię pojąć, jakim cudem przyjmuje się jako rzecz oczywistą, że winni globalnego ocieplenia są ludzie i przemysł. Przecież kolejne odkrycia pokazują, że wiemy na ten temat tyle co nic, a dodatkowo nie do końca wiemy nawet, jak cofnąć zmiany (przy założeniu, że tak naprawdę jest to potrzebne, co też nie jest aż takie oczywiste).

  • Pozytyw (+1) 2

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Problemem jest jeszcze to, że bez rozumienia mechanizmów manipulujemy wszystkimi dostępnymi czynnikami. Jeśli to nie jest przepis na katastrofę to nie wiem co nim jest.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Przecież kolejne odkrycia pokazują, że wiemy na ten temat tyle co nic, a dodatkowo nie do końca wiemy nawet, jak cofnąć zmiany (przy założeniu, że tak naprawdę jest to potrzebne, co też nie jest aż takie oczywiste).

 

Jest sporo racji w tym, że w dobie dokonywania nowych odkryć praktycznie co tydzień ciężko jest czasem zawierzyć doniesieniom, które lada chwila z dużym prawdopodobieństwem mogą zostać obalone, ale jednak polecam poczytać stronę ziemianarozdrozu.pl, a zwłaszcza rozszerzone informacje zawarte w symulatorze zmian klimatu. W mojej opinii, dają sporo do myślenia.

 

Pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wciąż nie potrafię pojąć, jakim cudem przyjmuje się jako rzecz oczywistą, że winni globalnego ocieplenia są ludzie

Niezaprzeczalny wzrost średniej globalnej temperatury, zbiegł się z niekwestionowanym wzrostem produkcji CO2 przez człowieka. Związek to czy przypadkowa zbieżność, dylemat jeszcze nierozstrzygnięty. Tak więc zdecydowane opowiadanie się po którejkolwiek z.opcji jest moim zdaniem ryzykowne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

I właśnie o to mnie także chodzi. Problem w tym, że realne wielomiliardowe podatki nałożono na nas bez większych wątpliwości.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Prawda. Gdyby nie kupczenie CO2, można by dla samoograniczania jego produkcji użyć przysłowia: "bo lepiej dmuchać na zimne', a tak to tylko " pecunia non olet " :-(

 

 

  • Pozytyw (+1) 1

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie ma się co ekscytować. Parlament Europejski za tydzień w głosowaniu odrzuci to badanie, jako niespełniające kryteriów postępu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A na razie niewiadomo czy lokalne spadki temperatur, bo o takich jest mowa w artykule, przeniosą się na globalny spadek temperatury.

 

Jeśli wycinasz tajgę... ... uwalniasz w ten sposób węgiel do atmosfery,

Tia z faktu wycięcia drzewa wysnuć wniosek o uwolnienie węgla do atmosfery to się (prof?) Lee nie popisał. Rozumiem że to gigant-skrót myślowy, zresztą niekoniecznie prawdziwy.

Ciekawe czy pokusił się do policzenia ile drzewa pochłaniają CO2 i o ile wzrosła by zawartośc CO2 w atmosferze gdyby nie było tych lasów?

 

... drzewa są ciemniejsze od innych roślin, więc absorbują więcej promieni słonecznych.

Hmm, następna prawda p. Lee, np. taki srebrny świerk będzie lepiej odbijał światło od pęcherznicy czerwonolistnej. Rozumiem że chodzi o typowy las mieszany lub iglasty kontra pole uprawne?

 

Ludzie zastanawiają się czy zalesianie północnych szerokości to dobry pomysł. Jeśli sadzisz drzewa... ...powodujesz, że okolice się ogrzewają

Taa i pisze to p. Lee o szerokościach powyżej 45 równoleżnika, a tu jest przeważnie klimat umiarkowany-chłodny, nie występują tornada, zimy są mroźne, więc lokalne ogrzanie o 1'C nie zaszkodzi, a może ludzie będą z tego zadowoleni?

 

A tak ogólnie dyskusja akademicka, bo nikt przy zdrowych zmysłach nie będzie wycinał tajgi po to by ochłodzić klimat. Jeśli ma to raczej zachęcać by nie sadzić na powrót lasów na wyciętych areałach bez namysłu, to z drugiej strony nie dysponujemy taką wiedzą by przewidzieć wszystkie skutki obsadzania pustkowia wybranymi gatunkami roślin, jak to zmieni całe ekosystemy, i jak to zmieni klimat poza temperaturą - o ile wzrosną prędkości wiatrów, co z opadami, powodziami itp. Jakie gatunki zwierząt i owadów będą dominować, a jakie wyginą. Bo że zmiany będą to jest raczej pewne.

  • Pozytyw (+1) 1

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Z jednej strony wycinka lasów ochładza klimat, ale więcej CO2 uwalnia się do atmosfery, przez to że ich nie ma co powinno dać skutek odwrotny. No cóż...bywa.

Wcale bym się nie zdziwił jakby nagle podważono te badania, gdyż tylko przeszkadzają w dojeniu kasy z ocieplenia. Opłaty klimatyczne i takie tam tere fere.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Uczony stwierdził, że na północy Minnesoty, czyli na 45. stopniu szerokości północnej, wycinka lasów doprowadziła do spadku lokalnych temperatur średnio o 1,5 stopnia Fahrenheita
o

 

Wycinając las powyżej 45 stopnia zimne powietrze (wiatr) z stref zimnych bez przeszkód dostaje się w głąb lądu i to jest przyczyną spadku temperatury (Polska leży na 50 więc temat nas dotyczy również i nawet głupi wie że na otwartej przestrzeni jest zimniej niż w lesie).

 

Liście to całkiem dobry odnawialny i ekologiczny materiał opałowy (temat dobry na małe lokalne kotłownie realny w dobie dotacji unijnych) a spaliny przez wodę wapienną i co2 zostaje związany i całość (wraz z popiołem) to ekologiczny nawóz na pola (przy okazji w pikuś sensownej roboty dla bezrobotnych przy grabieniu liści).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

1. Szerokość 45 stopni to nie północ, tylko środek strefy umiarkowanej. Brak badań z północnej części strefy umiarkowanej, więc ekstrapolacja otrzymanych wyników może być nieuzasadniona. Co prawda wspomina się o Manitobie, ale pewnie tylko dlatego, że graniczy z Minnesotą, a de facto nikt w Kanadzie badań nie prowadził. Przy podejściu zaprezentowanym przez badaczy dowiedzielibyśmy się zapewne, że w Warszawie po ulicach chodzą białe niedźwiedzie.

1. Jedyny kawałek tajgi na południe od 45 równoleżnika można obejrzeć w "Czterech pancernych", kiedy Janek upolował tygrysa. W Minnesocie nie ma tajgi, nie ma nawet porządnych lasów iglastych, tylko liściaste i mieszane. Mamy zatem kolejny niedostatek badań - brak ustalenia, czy i jak różnica temperatur zależy od typu lasu.

3. Autorzy badań nie piszą też o możliwym wpływie ukształtowania geograficznego na obserwowane temperatury. Niewykluczone, że południkowe ukształtowanie krain Ameryki ma inny wpływ niż równoleżnikowe ukształtowanie krain Eurazji.

Podsumowując: wnioski z badań wydają się mocno polityczne - albo Chińczyk chce pognębić Rosjan, albo obywatel USA nie cierpi Kanadyjczyków, a może jedno i drugie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      W 2023 roku średnia temperatura była niemal o 1,5 stopnia wyższa od średniej sprzed rewolucji przemysłowej. Jednak naukowcy próbujący wyjaśnić ten wzrost, mają kłopoty z określeniem jego przyczyn. Gdy bowiem biorą pod uwagę emisję gazów cieplarnianych, zjawisko El Niño czy wpływ erupcji wulkanicznych, wciąż niewyjaśnione pozostaje około 0,2 stopnia wzrostu. Uczeni z Instytutu Badań Polarnych i Morskich im. Alfreda Wegenera (AWI) zaproponowali na łamach Science wyjaśnienie tego zjawiska. Według nich te brakujące 0,2 stopnia to skutek zmniejszającego się albedo – zdolności do odbijania światła – Ziemi.
      Uczeni z AWI, we współpracy ze specjalistami od modelowania klimatu z European Centre for Medium-Range Weather Forecasts (ECMWF), przeanalizowali dane satelitarne z NASA oraz ponownie przyjrzeli się danym ECMWF. Niektóre z nich pochodziły nawet z roku 1940. Na ich podstawie sprawdzili jak przez ostatnie dziesięciolecia zmieniał się globalny budżet energetyczny oraz pokrywa chmur na różnych wysokościach. Zarówno w danych NASA, jak i ECMWF, rok 2023 wyróżniał się jako ten o najniższym albedo planetarnym. Od lat obserwujemy niewielki spadek albedo. Ale dane pokazują, że w 2023 roku albedo było najniższe od co najmniej roku 1940, mówi doktor Thomas Rackow.
      Zmniejszanie się albedo Ziemi naukowcy obserwują od lat 70. Częściowo za zjawisko to odpowiadało zmniejszanie się pokrywy lodowej oraz ilości lodu pływającego w Arktyce. Mniej śniegu i lodu oznacza, że mniej promieniowania słonecznego jest odbijane przez Ziemię. Od 2016 roku efekt ten został wzmocniony przez zmniejszanie się zasięgu lodu pływającego w Antarktyce. Jednak nasze analizy pokazywały, że spadek albedo w regionach polarnych odpowiada jedynie za 15% całkowitego spadku albedo, dodaje doktor Helge Goessling. Albedo zmniejszyło się też jednak w innych regionach planety i gdy naukowcy wprowadzili dane do modeli budżetu energetycznego stwierdzili, że gdyby nie spadek albedo od grudnia 2020, to średni temperatury w roku 2023 byłyby o 0,23 stopnie Celsjusza niższe.
      Na zmniejszenie albedo wpłynął przede wszystkim zanik nisko położonych chmur z północnych średnich szerokości geograficznych i z tropików. Szczególnie silnie zjawisko to zaznaczyło się na Atlantyku, co wyjaśniałoby, dlaczego był on tak niezwykle gorący. Pokrywa chmur na średnich i dużych wysokościach nie uległa zmianie lub zmieniła się nieznacznie.
      Chmury na wszystkich wysokościach odbijają światło słoneczne, przyczyniając się do ochłodzenia planety. Jednak te, które znajdują się w wysokich, chłodnych warstwach atmosfery, tworzą rodzaj otuliny, który zapobiega ucieczce w przestrzeń kosmiczną ciepła wypromieniowywanego przez Ziemię. Zatem utrata chmur położonych niżej oznacza, że tracimy część efektu chłodzącego, wpływ ocieplający chmur pozostaje.
      Rodzi się więc pytanie, dlaczego niżej położone chmury zanikły. Częściowo przyczyną może być mniejsza antropogeniczna emisja aerozoli, szczególnie z powodu narzucenia bardziej restrykcyjnych norm na paliwo używane przez statki. Aerozole z jednej strony biorą udział w tworzeniu się chmur, z drugiej zaś – same odbijają promieniowanie słoneczne. Jednak badacze uważają, że czystsze powietrze to nie wszystko i mamy do czynienia z bardziej niepokojącym zjawiskiem.
      Ich zdaniem to sama zwiększająca się temperatura powoduje, że na mniejszych wysokościach formuje się mniej chmur. Jeśli zaś znaczna część spadku albedo to – jak pokazują niektóre modele klimatyczne – skutek sprzężenia zwrotnego pomiędzy globalnym ociepleniem a nisko położonymi chmurami, to w przyszłości powinniśmy spodziewać się jeszcze bardziej intensywnego ocieplenia. Średnia temperatura na Ziemi może przekroczyć granicę wzrostu o 1,5 stopnia Celsjusza w porównaniu z epoką przedprzemysłową wcześniej, niż sądziliśmy, dodaje Goessling.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Pierwsze wnioski z zaplanowanego na 100 lat projektu badawczego dowodzą, że zalesianie różnymi gatunkami drzew znacznie zwiększa szanse powodzenia wysiłków na rzecz odnowy lasu. W piśmie Restoration Ecology ukazały się wyniki badań prowadzonych od 10 lat w ramach programu BiodiversiTREE. To zaplanowany na 100 lat projekt zalesiania na dużą skalę, w ramach którego bada się wpływ różnych strategii sadzenia drzew na młode drzewa oraz na funkcjonowanie ekosystemu.
      Lasy są ekosystemami naturalnie zróżnicowanymi. Rośnie w nich wiele różnych gatunków drzew. Przynosi to lasom i ekosystemowi olbrzymie korzyści. Dzięki różnorodności lasy zyskują odporność na szkodniki i choroby, są bardziej odporne na zmiany klimatu, zapewniają schronienie większej liczbie zwierząt. Jednak to, co często robią zarządcy lasów, jest przeciwieństwem tego, co robi natura. Sadzą olbrzymie monokultury – zwane przez przeciwników takiego postępowania „plantacjami desek” – w których dominuje jeden gatunek. Monokultury takie, nie dość, że nie występują korzyści wynikające ze zróżnicowania, drzewa są słabsze i częściej giną.
      W setkach artykułów naukowych możemy przeczytać, że zróżnicowanie drzew poprawia funkcjonowanie ekosystemu, a co za tym idzie, powinno też poprawiać jakość samych drzew i szanse na ich przeżycie. Niewiele jednak prowadzono długoterminowych eksperymentów, by zweryfikować te tezy.
      W 2013 roku naukowcy i wspomagający ich ochotnicy rozpoczęli projekt BiodiversiTREE, w ramach którego zasadzili 20 000 drzew na byłym terenie rolniczym w pobliżu Chesapeake Bay. W niektórych miejscach zasadzono drzewa tylko jednego gatunku, a innych zaś 4 lub 12 gatunków. Przez pierwsze trzy lata projektu 8000 z tych drzew było poddanych corocznemu monitoringowi, a od 2016 roku są one monitorowane co 2-3 lata. Po 10 latach badań uczeni zebrali pierwsze wnioski ze swoich badań.
      Wynika z nich, że tam, gdzie posadzono więcej niż 1 gatunek drzew, sadzonki lepiej się przyjmowały i lepiej sobie radziły. Nawet zasadzenie 4 gatunków zamiast jednego znacząco zmniejszyło śmiertelność sadzonek, co pokazuje, że już niewielka zmienność gatunkowa ma wielki wpływ na sukces zalesiania, mówi główna autorka badań, Rachel King ze Smithsonian Environmental Research Center.
      Już wcześniejsze badania pokazywały, że monokultury są nieprzewidywalne i niestabilne. Mogą dobrze się rozwijać i nagle załamywać. I widać to też w badaniach BiodiversiTREE. O ile bowiem 99% zasadzonych w monokulturze jaworów ma się dobrze, to z monokultury orzesznika przetrwało 21% drzew. Ogólnie rzecz biorąc, monokultury wykazują się dwukrotnie większą zmiennością pod względem szans na przetrwanie niż drzewa sadzone w zróżnicowanym środowisku.
      Lasy są domem dla olbrzymiej liczby gatunków zwierząt, zapewniają też byt milionom ludzi. Mogą być również jednym z najważniejszych narzędzi w walce ze zmianami klimatu. W samych Stanach Zjednoczonych tereny, na których można by zasadzić lasy obejmują 60 milionów hektarów. To dwukrotnie więcej niż powierzchnia Polski. Lasy o takiej powierzchni pochłaniałyby rocznie ok. 535 milionów ton CO2, zatem tyle, ile emisja ze 116 milionów samochodów.
      Samo sadzenie drzew nie rozwiąże problemu zmian klimatu, ale odpowiednio przeprowadzone może być ważnym naturalnym narzędziem w walce z nimi. Jeśli już chcemy inwestować w zalesianie, ważne jest, by nowe obszary leśne składały się z różnych rodzimych gatunków drzew, mówi Susan Cook-Patton z The Nature Conservancy.
      Chesapeake Bay to największe w USA i trzecie największe na świecie estuarium. W przeszłości było jednym z najbardziej produktywnych światowych estuariów. Jednak działalność człowieka, taka jak intensywne nawożenie pól, zagroziła temu obszarowi. Obecnie prowadzi się tam liczne projekty zalesiania, które pomagają chronić i odnawiać wodę i glebę.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Wysiłki zmierzające do odbudowy terenów leśnych skupiają się głównie na jednym elemencie – drzewach. Zalesianie polega głównie na ich sadzeniu. Międzynarodowy zespół naukowy, składający się ze specjalistów z Instytutu Zachowania Zwierząt im. Maxa Plancka, Yale School of the Environment, New York Botanical Garden i Smithsonian Tropical Research Institute informuje, że brak tutaj innego niezwykle istotnego elementu, czyli zwierząt.
      Naukowcy przeprowadzili unikatowe badania w Panamie, analizując to, co dzieje się na wylesionych terenach, które zostały następnie przez człowieka porzucone i pozostawione samym sobie. Były to tereny, które porzucono 20-100 lat temu, na których dochodziło do spontanicznego odradzania się lasu. Okazało się, że dzięki obecności zwierząt w ciągu zaledwie 40–70 lat samoistnie dochodziło do odnowienia składu gatunkowego i bioróżnorodności drzew do poziomu sprzed wycięcia lasu.
      Zwierzęta są naszymi największymi sprzymierzeńcami w odbudowie lasów. To pokazuje, że zalesianie powinno polegać na czymś więcej niż tylko sadzeniu drzew, mówi Daisy Dent z Instytutu Maxa Plancka. Z badań wynika, że bardzo istotnym elementem udanego odtwarzania lasu jest sadzenie drzew w pobliżu starego już istniejącego lasu i ograniczenie polowań. To zachęca zwierzęta do kolonizacji nowych terenów leśnych, co ułatwia odtworzenie lasu.
      Zwierzęta odbudowują las poprzez roznoszenie nasion. Na obszarach tropikalnych to zwierzęta odpowiadają za rozprzestrzenianie się ponad 80% gatunków roślin. Mimo to odtwarzanie lasów polega wyłącznie na sadzeniu drzew, a nie na odtworzeniu prawidłowych interakcji pomiędzy zwierzętami a roślinami. Stwierdzenie, w jaki sposób zwierzęta przyczyniają się do odbudowy lasów jest niezwykle trudne, gdyż trzeba mieć dokładne informacje o diecie zwierząt, mówi Sergio Estrada-Villega z kolumbijskiego Universidad del Rosario.
      Unikalną okazję do takich badań stwarza las w Barro Colorado Nature Monument leżący przy Kanale Panamskim. To jeden z najlepiej zbadanych lasów tropikalnych na świecie. Pracowało tam wiele pokoleń specjalistów, którzy dokumentowali interakcje pomiędzy roślinami a zwierzętami.
      Teraz międzynarodowy zespół naukowy przeanalizował wszystkie dostępne dane, by określić proporcje różnych roślin rozsiewanych przez cztery grupy zwierząt – nielotne ssaki, małe ptaki, duże ptaki oraz nietoperze – oraz sprawdzić, jak proporcje te zmieniały się na przestrzeni ponad 100 lat. To najszerzej przeprowadzone badania tego typu. Większość takich badań skupia się bowiem na pierwszych 30 latach odradzania się lasu.
      Dowiadujemy się zatem, że w regeneracji młodego lasu udział biorą małe ptaki. Ale wraz z upływem czasu rośnie rola dużych ptaków. Jednak przez cały okres wzrostu lasu najważniejszą rolę – i to było dużym zaskoczeniem – odgrywały ssaki nielotne. To coś niezwykłego w lesie odradzającym się po działalności rolniczej. Prawdopodobnie istnienie obok starszego lasu oraz ograniczenie polowań pozwala ssakom na zwiększenie swojej liczebności oraz na przenoszenie nasion pomiędzy starym a nowym lasem, mówi Dent.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Dotychczas żyliśmy w przeświadczeniu, że po pożarach lasy się odrodzą, mówi Camille Stevens-Rumann z Colorado State University, która specjalizuje się w badaniu odradzania się środowiska naturalnego po różnego typu zaburzeniach. Od kilka lat uczona obserwuje jednak, że coraz częściej lasy nie odrastają.
      Stevens-Rumann wie, że w niektórych częściach świata, jak np. na zachodzie Ameryki Północnej, pożary są potrzebne, by zginęły mniejsze drzewa, robiąc miejsce dla innych. Inne gatunki potrzebują pożarów, by uwolnić nasiona. Jednak w 2013 roku uczona zauważyła pewne niepokojące zjawisko, a przeprowadzona przez nią analiza w różnych miejscach Gór Skalistych potwierdziła jej podejrzenia – około 30% lasów, które spłonęło od roku 2000 nie zaczęło się odradzać. Miejsce drzew zajmują krzewy.
      Kolejne badania potwierdzają te spostrzeżenia. Wszystko wskazuje na to, że nadchodzi koniec lasów, jakie znamy. Na przykład Parks, Dobrowski, Shaw i Miller (2019) stwierdzają, że w wyniku zmian klimatu do roku 2050 w Górach Skalistych może nie odrodzić się 15% lasów pochłoniętych przez pożary. Z kolei międzynarodowy zespół naukowy doszedł w ubiegłym roku do wniosku, że roku 2100 w kanadyjskiej prowincji Alberta może zniknąć połowa lasów. Taki sam los może spotkać 30% lasów w południowo-zachodnich Stanach Zjednoczonych.
      Teraz jest dobry czas, by zwiedzić nasze parki narodowe z ich wielkimi drzewami. To jak zwiedzanie Glacier National Park, możliwość zobaczenia lodowców zanim znikną, mówi Nate McDowell z Pacific Northwest National Laboratory, który twierdzi, że w ciągu najbliższych 3 dekad z południowego-zachodu USA zniknie ponad połowa drzew iglastych.
      Podobne zjawisko obserwuje się w Amazonii, lasy na Syberii muszą sobie radzić z coraz wyższymi temperaturami. Mniej narażone są obecnie lasy w strefie umiarkowanej w Europie, ale i one wykazują pierwsze niepokojące objawy. Niewykluczone, że za około 20 lat i polskie lasy będą przeżywały podobne problemy.
      Jak podkreślają specjaliści, lasy nie znikną w ogóle. Przejdą one znaczące zmiany. Na wielu obszarach znikną występujące tam obecnie gatunki.
      O możliwości masowego wymierania drzew wspomina się już w pierwszym raporcie IPCC z 1990 roku. Scenariusz ten zaczyna się sprawdzać, a obecnie wielu specjalistów najbardziej martwi się drzewami w Kalifornii.
      Od 2010 roku w parkach narodowych Kalifornii zginęło 129 milionów drzew. Na południu gór Sierra Nevada zniknęła niemal połowa lasów. Naukowcy na całym świecie stwierdzają, że w niektórych miejscach stref umiarkowanej i tropikalnej wymieranie drzew jest obecnie co najmniej 2-krotnie szybsze niż kilka dekad temu. W Amazonii wydłużyła się pora sucha, w niektórych miejscach doszło do zmniejszenia opadów. To zaś powoduje, że wymierają drzewa lubiące wilgoć, a dobrze radzą sobie te, które wolą bardziej suchy klimat. Niektórzy naukowcy obawiają się, że w wyniku zmian klimatu i wycinaniu drzew, dojdzie do załamania dużych połaci lasów deszczowych i zamiany ich w sawanny.
      W środkowej Syberii obserwuje się szybkie wymieranie drzew iglastych. Borealny las iglasty się rozpada. Pytanie, co go zastąpi, zastanawia się profesor Dennis Murray z kanadyjskiego Trent University.
      Niepokojące sygnały nadchodzą też z Europy. W 2018 roku wysokie temperatury i brak opadów spowodowały masową śmierć wielu gatunków drzew. Rząd Niemiec informował, że ponownie zalesić trzeba około 2500 km2 lasów. To było niespodziewane wydarzenie, do którego doszło w klimacie umiarkowanym, gdzie nikt się tego nie spodziewał.
      Specjaliści, którzy zajmują się badaniem drzew i lasów są też sceptyczni wobec planów masowego sadzenia drzew, które mają pochłaniać dwutlenek węgla. Takie plany mogą nie wypalić z jednej prostej przyczyny: warunki środowiskowe zmieniły się na tyle, iż drzewa te nie wyrosną.
      Faktem jest też, że niektóre gatunki wymierają w jednych miejscach, ale zmieniają swoje zasięgi, przenosząc się bardziej na północ i wyżej, gdzie w przeszłości było dla nich zbyt chłodno. Jednak problem w tym, że wzrost drzew, powstanie ekosystemu leśnego wymaga setek lat. W tak szybko zmieniających się warunkach jak obecnie, nie ma na to czasu.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      W opuszczonym kamieniołomie w pobliżu miejscowości Cairo w stanie Nowy Jork odkryto pozostałości najstarszego znanego nam lasu. W skałach liczących sobie 385 milionów lat znaleziono skamieniały system korzeniowy dziesiątków drzew. Pojawienie się lasów to punkt zwrotny w historii naszej planety. Gdy pojawiły się drzewa z ich rozległym systemem korzeniowym, zaczęły one pobierać z atmosfery dwutlenek węgla i zamknęły go w glebie, radykalnie zmieniając klimat.
      Christopher Berry z Cardiff University, jeden z odkrywców skamieniałości, mówi, że to wyjątkowe miejsce. On i jego koledzy zwrócili na nie uwagę w 2009 roku i od tamtej pory analizują znalezione tam skamieniałości. Niektóre z korzeni mają 15 centymetrów średnicy i rozciągają się na 11 metrów od miejsca, w którym niegdyś stały drzewa.
      Wszystko wskazuje na to, że korzenie należą do drzew z rodzaju Archeopteris. Ich liście i korzenie były w nieco podobne do korzeni i liści współczesnych drzew. Nie wiadomo, kiedy drzewa ewoluowały do formy dzisiejszej. Wiadomo natomiast, że dotychczas najstarsi znani przedstawiciele tego rodzaju pochodzili sprzed nie więcej niż 365 milionów lat.
      Patricia Gensel, paleobotanik z University of North Carolina zauważa, że jeszcze do niedawna nie sądzono, by drzewa o tak rozległych i złożonych systemach korzeniowych pojawiły się tak wcześnie.
      Naukowcy zwracają uwagę, jak wielką rolę odegrały drzewa w historii planety. Ich korzenie sięgały głęboko w glebę, kruszyły skały, co rozpoczynało dodatkowy proces wycofywania węgla z atmosfery i zamieniania go w jony węglanowe w wodzie gruntowej. Dzięki nim powstały wapienie. Drzewa wycofały też z atmosfery dwutlenek węgla i umożliwiły powstanie takie atmosfery, jaką znamy obecnie. Poziom CO2 w atmosferze znacznie spadł po pojawieniu się lasów. Jeszcze kilkadziesiąt milionów lat wcześniej był on 10–15 razy wyższy niż obecnie.
      Niektórzy badacze uważają, że to właśnie dzięki zmniejszeniu ilości dwutlenku węgla w atmosferze mogło pojawić się tam więcej tlenu. Mniej więcej 300 milionów lat temu w atmosferze było około 35% tlenu. To zaś doprowadziło do pojawienia się gigantyczny owadów, a rozpiętość skrzydeł niektórych z nich sięgała 70 centymetrów. Lasy, które pojawiły się w ciągu kolejnych kilkudziesięciu milionów lat utworzyły pokłady węgla, który umożliwił człowiekowi rozpoczęcie epoki przemysłowej.
      Las w Cairo jest też wyjątkowy pod innym względem. Od 2010 roku Berry i jego koledzy prowadzą badania nad odkrytymi w XIX wieku skamieniałościami lasu z miejscowości Gilboa w stanie Nowy Jork. Znajdują się one około 40 kilometrów od Cairo. Las ten, którego najstarsze drzewa pochodzą sprzed 282 milionów lat, ma jednak bardziej prymitywny system korzeniowy, który nie sięgał tak głęboko i nie kruszył skał. Nie miał bowiem zdrewniałych korzeni. To zaś oznacza, że las w Cairo odegrał ważną rolę w historii planety. Tego typu drzewa z liśćmi dającymi cień i rozległym systemem korzeniowym to coś nowoczesnego, coś, czego wcześniej nie było, mówi Berry.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...