Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Rekomendowane odpowiedzi

Wiele osób woli na wszelki wypadek pozostać 11 maja br. poza Rzymem (media wspominają o tysiącach takich przypadków). Ma to związek z plotką dotyczącą zmarłego w 1979 r. sejsmologa Raffaele'a Bendandiego, który miał ponoć przewidzieć, że tego właśnie dnia stolicę Włoch spustoszy olbrzymie trzęsienie ziemi. Nie pomogły apele władz ani programy emitowane w telewizji państwowej. Rzymianie i tak wiedzą swoje...

Eksperci podkreślają, że nie ma dowodów, że Bendandi sformułował kiedykolwiek taką przepowiednię czy prognozę. Paola Lagorio, prezes Osservatorio Geofisico Comunale, fundacji założonej na cześć sejsmologa-amatora, uznaje te pogłoski za legendę miejską, ponieważ w materiałach rzeczonego nie występuje żadna wzmianka na temat trzęsienia ziemi z 11 maja br. Mimo to pojawiają się doniesienia, że liczba osób pracujących w Rzymie, które na 11 maja zaplanowały sobie urlop, wzrosła nawet o 18%. Niektórzy podają prawdziwe powody, inni informują szefów o wymyślonych wizytach u lekarza. W Internecie aż roi się od mniej i bardziej prawdopodobnych scenariuszy oraz teorii wydarzeń. Pozostający w stolicy Włosi cieszą się, że po exodusie ludności metropolia stanie się oazą spokoju. Dla części rzymian gwarancją niezniszczalności Wiecznego Miasta jest papież. Plotki o nieuchronnym zniszczeniu miasta krążą po ulicach i w Sieci już od kilku miesięcy.

Bendandi, naukowiec-samouk zasłynął w 1924 r., po tym jak w listopadzie 1923 r. sporządził notatkę o trzęsieniu ziemi, które uderzy 2 stycznia. Co prawda pomylił się o 2 dni, ponieważ ziemia w prowincji Le Marche zadrżała 4 stycznia, ale dziennik Corriere della Sera i tak umieścił na pierwszej stronie jego zdjęcie z podpisem "Człowiek, który przewiduje trzęsienia". Bendandi nigdy nie udowodnił swojej teorii, zgodnie z którą ruchy Księżyca, Słońca i planet Układu Słonecznego mogą grawitacyjnie oddziaływać na ruchy skorupy ziemskiej i aktywność sejsmiczną. Stał się jednak bardzo znany w swojej ojczyźnie, kiedy "przewidział" trzęsienie ziemi 13 stycznia 1915 r., które zabiło 30 tys. ludzi w Avezzano. Wspominał też o wydarzeniu z 6 maja 1976 r. w Friuli, gdzie zginęło 1000 osób. W 1927 r. Mussolini odznaczył "wieszcza" Orderem Korony Włoch.

Bendandi zainteresował się sejsmologią w grudniu 1908 r., kiedy to silne trzęsienie ziemi i tsunami nieomal całkowicie zniszczyły sycylijską Mesynę. Po powrocie z I wojny światowej w 1920 r. samouk zapisał się do Włoskiego Stowarzyszenia Sejsmologicznego i zaczął rozwijać własną teorię zwaną sejsmogeniką. Gdy zmarł pod koniec lat 70. ubiegłego wieku, okazało się, że pozostawił kilka przepowiedni na przyszłość. Ktoś próbował je spalić, ale zachowały się dwie liczby: 2011 i 2012. Ziarno zostało zasiane i pojawiły się plotki, że Bendandi wskazał na 11 maja 2011 i dwie inne katastrofy, które mają nastąpić w maju 2012 r.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

I jak byly jakies?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

I jak byly jakies?

 

Trzęsienie było, ale w Hiszpanii  :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

nigdy nie zrozumiem celu cytowania czyjejś wypowiedzi w całości, szczególnie gdy był napisany tuż przed.... rozumiem gdyby to był cytat fragmentu czyjejś wypowiedzi...

 

ale takie cytowanie całości to zwyczajnie przeszkadza w czytaniu... że nie wspomnę o marnowaniu przestrzeni dyskowej serwerów (ale kto by się przejmował cudzymi serwerami?) wiem, że to niewielkie ilości... ale się zbiera...

 

nadal jednak uważam, że najważniejszym elementem pozostanie czytelność forum

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wielka krzywda się nie stała… Główny „problem” to taki, że wypowiedzi tutaj na forum stanowią typową dyskusję w postach natomiast ze strony serwisu są już komentarzami do artykułu. Wydaje mi się, że w tym przypadku romero chciał zaakcentować, iż odnosi się konkretnie do wypowiedzi przedmówcy, a nie do samego (całego) artykułu. Można co prawda zwracać się po nicku lub używać Twitterowego „@nick” albo wręcz uznać, że kolejna wypowiedź zawsze tyczy się poprzedniej, ale wówczas odwoływanie się do samego artykułu wymagałoby jego cytowania.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

wilk, gdyby to była dłuższa wypowiedź, w której rzeczywiście tylko fragment jest odniesieniem do słów przedmówcy to masz rację.

Ale tutaj jest na tyle krótka wypowiedź, że nie widzę w tym kompletnie sensu...

całkowicie wystarczyłoby użycie nicka, co w tym przypadku też byłoby zbędne

 

Z kontekstu wypowiedzi łatwo się zorientować czy odnosisz się do przedmówcy czy do całego artykułu.

 

Co więcej, jest naprawdę niewiele osób tutaj na forum, które robią coś takiego, a z racji jakiegoś jego poziomu tym bardziej mnie to drażni

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No sorry, ale mnie właśnie wydaje się, że cytowanie daje większą przejżystość w czytaniu, @pogo możesz mieć inne zdanie. Może w tym wypadku jak się pisze pod kimś to jest w tym racja.

Odnośnie marnowania przestrzeni dyskowej: 2 Twoje posty: no coment...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Od 1 kwietnia coś wielkiego się dzieje: pogoda oszalała, na mapach widać jakieś frezo-podobne maszyny i nikt nie panikuje - gratuluję spokoju. Ziemia się zawala , co chwilę słychać niskie dzwięki (dudnienia) zwierzęta spanikowane, osuwiska, jakiś syf w powietrzu , gdzieś tam widzieli podwójne słońce a muzyka w radio sobie gra . Już dawno przestałem się śmiać (no czasem udaję dla żony).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wy tak na serio |@@| ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wy tak na serio |@@| ?

 

Pozwól, że zadam Ci podchwytliwe pytanie: a jak sądzisz?

;D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pozwól, że zadam Ci podchwytliwe pytanie: a jak sądzisz?

;D

Chyba nie. Nie? (sic!)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Na zdjęciu jedyne tego typu zachowane dowody na mistrzostwo szklarzy (vitriarii) starożytnego Rzymu – buteleczki w kształcie sandałów.

      W latach 70. w Kolonii działali rabusie, którzy w weekendy przeczesywali place budów, poszukując zabytków. Dnia 25 września czwórka mężczyzn weszła do wykopu na Severinstraße i znalazła tam kamienny sarkofag wywrócony przez koparkę. Swoje znalezisko utrzymali w tajemnicy, dopiero w listopadzie ktoś poinformował policję. Archeolodzy pospieszyli na miejsce, ale w sarkofagu niczego nie było. Miejsce pochówku pochodziło z III wieku i, jak się można domyślać, dzięki odzyskaniu niektórych przedmiotów, kobieta, która w nim spoczęła, musiała pochodzić z najwyższych warstw społecznych. Policja odzyskała monetę z czasów Augusta, kościany parasol przeciwsłoneczny oraz dwie unikatowe w skali światowej buteleczki w kształcie sandałów. Jakimś cudem łopata koparki jedynie lekko uszkodziła jedną z nich.

      Colonia Claudia Ara Agrippinensium – dzisiejsza Kolonia – została założona przez Rzymian w 50 roku w miejsce stolicy plemienia Ubiów, które 90 lat wcześniej zostało – na własną prośbę – osiedlone przez Rzymian na lewym brzegu Renu. Colonia została z czasem stolicą prowincji Germania Inferior. Miasto szybko stało się centrum produkcji szklarskiej, a tamtejsi artyści doszli do takiej biegłości, że byli w stanie naśladować – choć w prostszej formie – najlepsze warsztaty z Syrii i Aleksandrii. W Kolonii powstawało najlepszej jakości szkło w północno-zachodniej części Imperium Romanum.

      Przykładem tego mistrzostwa są właśnie buteleczki w kształcie sandałów. Prawdopodobnie przechowywano w nich perfumy. Na ściankach pozostały złoto-żółte ślady dawnej zawartości. Wykonane zostały z dmuchanego zielonkawego szkła. Korpusy naczyń ozdobiono przezroczystymi szklanymi paskami, a sam pasek sandałów ozdobiono prążkowanym niebieskim i białym szkłem. Wkładki wzbogacono grubym prążkowanym paskiem, który owinięty jest w okolicy pięty, a w części śródstopia został uformowany w liść bluszczu. W zewnętrzne stopy podeszwy wtopiono zaś przezroczysty falisty pasek, który prawdopodobnie reprezentuje szwy boczne.
      Nie znamy podobnego zabytku ze świata rzymskiego. Tym bardziej wypada żałować, że na tak bogato wyposażony sarkofag jako pierwsi trafili rabusie.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Psycholodzy z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Riverside postanowili sprawdzić dynamikę plotkowania i jakość związków. A z przeprowadzonych badań wynika, że plotkowanie prowadzi do większego poczucia szczęścia i dobrostanu w związku. Naukowcy znaleźli dowody na to, że plotkowanie z partnerem ma znacznie większe znaczenie niż tylko niezobowiązująca rozmowa. Jest ono silnie powiązane z poczuciem szczęścia.
      W badaniach wzięło udział 76 par z Południowej Kalifornii. Uczestnicy mieli przy sobie elektroniczne rejestratory aktywowane głosem. Nagrania były następnie analizowane przez badaczy. Okazało się, że każdy z uczestników spędzał na plotkowaniu około 38 minut na dobę, z czego przez 29 minut plotkował z osobą, z którą był w związku. Najwięcej plotkowały ze sobą pozostające w związkach panie.
      Zdaniem autorów badań, plotkowanie wzmacnia więzi w związku. Gdy na przykład wracamy samochodem ze spotkania z grupą znajomych, plotkujemy o tym, kto co powiedział, co się dzieje w związkach każdej z osób, jak kto wyglądał i jak się miewa, jakie są relacje pomiędzy znajomymi. Mówienie po drodze do domu negatywnych rzeczy o znajomych sugeruje, że relacja w parze jest silniejsza, niż relacja ze znajomymi. Z kolei mówienie rzeczy pozytywnych przedłuża dobrze przeżycia. Może to wzmacniać poczucie, że para stanowi jeden zespół, wzmacniać poczucie dobrego porozumienia, zaufania i inne pozytywne wartości pozostawania w parze, stwierdza jedna z autorek badań, profesor Megan Robbins.
      Badacze uważają, że w plotkowaniu nie ma niczego złego. To rozmowa o kimś, kto nie jest przy niej obecny. Plotkując możemy wymieniać informacje pozytywne, neutralne lub negatywne.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Aleksander Chrószcz i Dominik Poradowski z Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu, naukowcy z Istanbul University-Cerrahpaşa oraz Uniwersytetu Atatürka dokładnie przyjrzeli się czaszce psa z okresu rzymskiego, którą znaleziono podczas wykopalisk w ruinach starożytnego Trallelis. Miasto to, zwane obecnie Aydın, leży na południowym-zachodzie Turcji. Wspominają o nim starożytne źródła greckie. W czasach rzymskich i bizantyńskich zwane było Tralles lub Tralleis i było jednym z największych miast u wybrzeży Morza Egejskiego.
      Naukowcy są zgodni co do tego, że Rzymianie byli pierwszymi, którzy opracowali współcześnie używane metody selekcji psów. Potrafili nadawać rasom psów pożądane przez siebie cechy. Świadectwami tego procesu są m.in. dzieła Kolumelli „De re Rustica” oraz „Georgiki” Wergiliusza. Dowiadujemy się z nich, że Rzymianie klasyfikowali psy według trzech typów. Canis villaticus były dużymi psami stróżującymi, Canis pastoralis to szybkie i wytrzymałe psy pasterskie, a Canis venaticus to większe od średnich psy myśliwskie. Mniejszych psów nie uwzględniali w tych klasyfikacjach.
      W sztuce Grecji i Rzymu widać przedstawienia psów o czaszkach dolichocefalicznych (wydłużonych, jak np. u chartów) i mezocefalicznych (proporcjonalnych jak np. u labradorów). Chrószcz, Poradowski i ich koledzy przyjrzeli się przed kilku laty czaszkom psów z okresu bizantyńskiego. Większość z nich stanowiły czaszki mezocefaliczne, a część była dolichocefalicznych. Nie znaleziono żadnej czaszki brachycefalicznej (jak np. u mopsa).
      Znaleziona w grobowcu nr. 3 w Tralleis czaszka psa na pierwszy rzut oka wygląda na czaszkę brachycefaliczną. Jednak dopiero ostatnio możliwe było dokonanie jej dokładnych pomiarów. Na podstawie datowania radiowęglowego określono, że czaszka pochodzi z lat 169 p.n.e. – 8 n.e. Specjalistyczne pomiary potwierdziły, że to czaszka brachycefaliczna. To druga – po znalezionej w Pompejach – czaszka brachycefalicznego psa na terenach pod kontrolą Rzymian. Jednocześnie to czaszka najstarsza. Stanowi ona silny dowód, że Rzymianie jako pierwsi hodowali rasy brachycefaliczne.
      Mimo że szkielet zwierzęcia nie jest kompletny, widać, że pies był dobrze traktowany. Miał więc lepsze życie niż większość rzymskich psów, używanych głównie do pracy i traktowanych źle. Najwyraźniej pies z Tralleis był domowym pupilkiem. Badania psów wykazały, że nie żył długo. Zmarł wkrótce po osiągnięciu dorosłości. Został pochowany w pobliżu człowieka. Autorzy badań przypuszczają, że gdy jego pan umarł, psa zabito, by pochować go razem z nim.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Ostatnie badania przynoszą pierwszy dowód, że w rzymskiej Brytanii odbywały się walki gladiatorów. Dotychczas nie mieliśmy żadnych informacji, ani pisemnych, ani archeologicznych, dotyczących tej najbardziej znanej rozrywki Rzymian w prowincji Britannia. Nowe analizy Wazy z Colchester, znalezionej w 1853 roku w rzymskim grobie, dostarczają pierwszych dowodów, że na Wyspach Brytyjskich odbywały się walki gladiatorów.
      Spektakularna waza to jedno z najwspanialszych rzymskich naczyń znalezionych na terenie Wielkiej Brytanii. Przedstawiono na niej dwóch mężczyzn walczących z niedźwiedziem oraz pogoń psa za dwoma jeleniami oraz zającem. Trzecia scena to walka pomiędzy dwoma gladiatorami. Secutor, uzbrojony w tarczę i hełm, wznosi miecz nad głową. Przed nim stoi retiarius. W lewej dłoni trzyma wciąż sieć, ale porzucił trójząb. Unosi jeden z palców prawej dłoni, na znak, że się poddaje. Gladiatorzy są podpisani. Secutor to Memnon, a retiarius – Valentinus.
      Naczynie jest tak wysokiej jakości, że dotychczas uważano, iż nie jest miejscowym wyrobem, a widoczne na niej imiona gladiatorów zostały dodane już po wykonaniu. Wewnątrz wazy znaleziono ludzkie szczątki należące do osoby w wieku ponad 40 lat, która mogła pochodzić z zagranicy. Autorzy nowej analizy dowiedli jednak, że pochodzący z lat 160–200 zabytek został wykonany z miejscowej gliny, a imiona wyryto przed wypaleniem naczynia. To najsilniejszy dowód, że w Brytanii walczyli gladiatorzy. Waza mogła zaś zostać zamówiona na pamiątkę przez organizatora walki, a z czasem posłużyła jako naczynie pogrzebowe.
      Co prawda w Colchester nie znaleziono amfiteatru, ale walki mogły odbywać się w jednym z dwóch teatrów. Wbrew powszechnemu przekonaniu, gladiatorzy rzadko ginęli na arenie. Byli celebrytami, ich trening i utrzymanie były kosztowne. Dlatego właściciele nie chcieli ich śmierci. Na rzymskich arenach zginęły tysiące ludzi, ale byli to głównie przestępcy i jeńcy wojenni. Gladiatorzy nie ginęli tak masowo, jak przedstawia to kultura popularna.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Archeolodzy, którzy prowadzą wykopaliska w Winkelsteeg w Nijmegen, odkryli pod koniec ubiegłego roku świetnie zachowaną błękitną szklaną misę sprzed ok. 2 tys. lat. Piękną barwę uzyskano dzięki zastosowaniu tlenku metalu. Oprócz misy odkryto tam pozostałości domostw i studni. Badacze i urząd miasta (Gemeente Nijmegen) poinformowali o znaleziskach w drugiej połowie stycznia. Wykopaliska są prowadzone przed planowaną rozbudową infrastruktury.
      Pierwsza wzmianka o dzisiejszym Nijmegen pochodzi z I wieku p.n.e. Wówczas powstał tam strategicznie położony obóz wojskowy z widokiem na doliny rzek Waal i Ren. Niedawno, o czym informowaliśmy, w pobliżu Nijmegen odkryto rzymską drogę i kanał sprzed 2000 lat. Zapewniały one łączność z limesem, granicą rzymską nad dolnym Renem.
      W pobliżu rzymskiego obozu istniała osada, Oppidum Batavorum, zamieszkana przez ludność z plemienia Batawów. Miejscowość została zniszczona podczas powstania przeciwko Rzymianom. Gdy powstanie stłumiono, Rzymianie rozbudowali swój obóz, stał się on bazą Legio X Germina, a wokół obozu Batawowie znowu się osiedlili. W 98 roku Nijmegen stało się miastem na prawie rzymskim.
      Wspaniałą błękitną misę znaleziono na terenie, na którym istniała wioska Batawów. Zabytek zachował się świetnie, nie jest nawet wyszczerbiony. Oczywiście, nie jest on dziełem Batawów, a niezbitym dowodem na ich kontakty z Rzymianami. W końcu do miasta można było dojść spacerkiem, mówi Pepijn van de Geer, dyrektor wykopalisk. Specjalista zachwyca się niezwykle wysoką jakością wykonania misy. Ona jest naprawdę wyjątkowa. Może pochodzić z dużych miejscowości z terenu Germanii, np. dzisiejszej Kolonii czy Xantenu. W tym czasie istniały tam warsztaty szklarskie. Jednak równie dobrze mogła ona powstać na terenie Italii.
      Jak importowany wyrób tak wysokiej klasy trafił w ręce Batawów? Van de Geer sądzi, że albo w drodze wymiany handlowej – Rzymianie kupowali duże ilości skór – albo dzięki służbie w rzymskiej armii. Batawowie często stacjonowali bowiem na granicach Imperium i byli za to sowicie wynagradzani.
      Archeolodzy już wcześniej wiedzieli, że na terenie prac mogą coś znaleźć. Przed około 40 laty odkryto tam nekropolię, wiedziano o pozostałościach osady. Obecnie obszar ten jest szczegółowo badany. Z nekropolii wydobywane są przedmioty złożone ze zmarłymi. Z kolei dzięki osadom w niedawno odkrytej studni specjaliści mogą więcej dowiedzieć się o uprawianych w okolicy roślinach i hodowanych zwierzętach.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...