Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
KopalniaWiedzy.pl

W strefie zamieszkania niekoniecznie może istnieć życie

Rekomendowane odpowiedzi

W ostatnich latach astronomowie odkryli tyle egzoplanet, że pojawiły się głosy, iż być może jeszcze w bieżącym roku odnaleziona zostanie pozasłoneczna planeta nadająca się do zamieszkania. Uznaje się, że potencjalnie takie planety mogą orbitować wokół gwiazd o masie mniejszej od Słońca i muszą znajdować się w "strefie zamieszkania". Strefa istnieje w takiej odległości od gwiazdy, w której może znajdować się woda w stanie ciekłym. Zatem dwa podstawowe warunki to odległość od gwiazdy oraz skład atmosfery.

Jednak Rene Heller i jego koledzy z Instytutu Astrofizycznego w Poczdamie studzą entuzjazm innych astronomów. Niemieccy naukowcy badali siły pływowe wywoływane przez gwiazdy mniejsze od Słońca i uważają, że mogą one uniemożliwiać istnienie życia na planetach znajdujących się w strefie zamieszkania.

Myślę, że szanse na istnienie życia na egzoplanetach w strefie zamieszkania gwiazd mniejszych od Słońca są niewielkie, jeśli weźmiemy pod uwagę efekt pływów. Jeśli chcemy znaleźć drugą Ziemię, musimy szukać drugiego Słońca - stwierdza Heller.

Jego zdaniem siły pływowe zniszczyłyby życie na trzy sposoby. Po pierwsze, w ciągu kilku milionów lat oś planety stałaby się prostopadła do jej orbity. W takim wypadku na planecie nie dochodziłoby do zmian pór roku, bieguny byłyby bez przerwy zmrożone, a równik coraz cieplejszy. Z czasem doprowadziłoby to do wyparowania atmosfery. Ponadto pływy podgrzałyby samą planetę. W końcu spowodowałyby, że częstotliwość ruchu obrotowego planety zsynchronizowałaby się z jej obiegiem wokół gwiazdy. Innymi słowy, na połowie planety panowałby ciągły dzień, na drugiej - ciągła noc.

Zespół Hellera sprawdził swoją teorię na GI581g, czyli pierwszej egzoplanecie, o której mówi się, że może być na niej życie. Odkryli, że na planecie tej nie ma pór roku oraz, że dzień jest zsynchronizowany z rokiem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mógł też dopasować teorie do odkrycia... Mamy ogromnego pecha jeżeli jesteśmy sami we wszechświecie...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bardzo wątpię, żebyśmy byli sami, natomiast życie rozumne i zdatne do porozumienia się może być tak rzadkie, że nigdy go nie spotkamy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bardzo wątpię, żebyśmy byli sami, natomiast życie rozumne i zdatne do porozumienia się może być tak rzadkie, że nigdy go nie spotkamy.

 

I może dobrze bo doświadczenie uczy, że obcy nieczęsto okazują się dobrodusznymi mędrcami skłonnymi oddać cuda technologii za paciorki.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

I może dobrze bo doświadczenie uczy, że obcy nieczęsto okazują się dobrodusznymi mędrcami skłonnymi oddać cuda technologii za paciorki.

 

Obcy- ludzie. Może cywilizacja w końcu dochodzi do poziomu rozwoju, w którym już nie trzeba być egocentrycznym. O ile ktoś, kogo ewentualnie spotkamy, osiągnie taki poziom.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Za wielce naiwnych uważam tych, którzy wprost nogami przebierają, żeby w kosmosie spotkać wyższe (pod względem rozwoju technicznego) cywilizację. Teza, że muszą one być tak humanitarne (!), że nic złego nam od nich nie grozi, to właśnie naiwność, z głupotą granicząca. Rozum ewolucja wytworzyła jako narzędzie walki, strategia ucieczki jest prymitywnie prosta i inteligencji nie potrzebuje, strategja polowania, a więc agresji bez porównanie bardziej skomplikowana i wymagająca. Dlatego drapieżniki są zazwyczaj bardziej inteligentne od swych ofiar i z tego też powodu rozum mogły wykształcić tylko istoty znające i stosujące agresję. Oczywiście kultura rozwiniętej cywilizacji kładzie na te agresywne zachowania obyczajowe i prawne kagańce, ale nie łudźmy się, "inter arma iustus silent", co w (bardzo) wolnym tłumaczeniu może znacyć - gdzie (spodziewany) zysk duży, tam prawo i obyczaje idą spać, a np. zdobycie tanich niewolników na niewyeksploatowanej surowcowo planecie to spory zysk. Tak więc z marzeniami o kontaktach z obcymi cywilizacjami ostrożnie, obyśmy nie obudzili się w roli kosmicznych Aborygenów.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Za wielce naiwnych uważam tych, którzy wprost nogami przebierają, żeby w kosmosie spotkać wyższe (pod względem rozwoju technicznego) cywilizację. Teza, że muszą one być tak humanitarne (!), że nic złego nam od nich nie grozi, to właśnie naiwność, z głupotą granicząca. Rozum ewolucja wytworzyła jako narzędzie walki, strategia ucieczki jest prymitywnie prosta i inteligencji nie potrzebuje, strategja polowania, a więc agresji bez porównanie bardziej skomplikowana i wymagająca. Dlatego drapieżniki są zazwyczaj bardziej inteligentne od swych ofiar i z tego też powodu rozum mogły wykształcić tylko istoty znające i stosujące agresję. Oczywiście kultura rozwiniętej cywilizacji kładzie na te agresywne zachowania obyczajowe i prawne kagańce, ale nie łudźmy się, "inter arma iustus silent", co w (bardzo) wolnym tłumaczeniu może znacyć - gdzie (spodziewany) zysk duży, tam prawo i obyczaje idą spać, a np. zdobycie tanich niewolników na niewyeksploatowanej surowcowo planecie to spory zysk. Tak więc z marzeniami o kontaktach z obcymi cywilizacjami ostrożnie, obyśmy nie obudzili się w roli kosmicznych Aborygenów.

 

Po części się zgadzam, ale ewolucja wykształciła mózg, nie rozum, bo skąd ten się bierze- tego nie wiemy jeszcze. Poza tym ciężko mi się zgodzić z tym, że ludzie są zdolni do działania tylko i wyłącznie pod wpływem prymitywnych popędów, bo mimo, że często pod płaszczykiem choćby altruizmu ludzie realizują egoistyczne cele, to jednak istnieje świadomość tego egoizmu, co już daje jakieś podstawy do uwolnienia się od niego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Za wielce naiwnych uważam tych, którzy wprost nogami przebierają, żeby w kosmosie spotkać wyższe (pod względem rozwoju technicznego) cywilizację.

 

Pozdrawiam Kolegę pesymistę. Ja też sądzę, że należy siedzieć cicho i nie wychylać się dopóki się nie upewnimy, że jesteśmy najsilniejsi w okolicy. Ale muszę przyznać, że postulat jakoby rasa zdolna do kontaktów potrzebowała niewolników wydaje mi się przesadzony.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pozdrawiam Kolegę pesymistę. Ja też sądzę, że należy siedzieć cicho i nie wychylać się dopóki się nie upewnimy, że jesteśmy najsilniejsi w okolicy. Ale muszę przyznać, że postulat jakoby rasa zdolna do kontaktów potrzebowała niewolników wydaje mi się przesadzony.

 

Niestety to również może zadziałać w drugą stronę- sami święci bynajmniej nie jesteśmy, więc istnieje również ryzyko, że gdyby się okazało, że mamy przewagę, jest wielce prawdopodobne, że sami zaczęlibyśmy eksploatować obcą rasę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie sądzę, żeby rozwój rozumu musiał się łączyć z nabywaniem agresją; ale nasz własny przykład pokazuje, że może się łączyć. A to już wystarczy do tego, żeby się pilnować i stawiać na ostrożność.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Łączyć nie musi, ale przypuszczenie że relacja drapieżca-ofiara jest uniwersalna jest całkiem prawdopodobne. Wystarczyć rzucić okiem na nasze małe piekiełko - człowiek użył swoich umiejętności do eksterminacji wszystkiego co mogło stanowić zagrożenie dla jego bytu. To co przeżyło to albo je resztki z jego stołu (zwierzątka domowe) albo wręcz służy mu za obiad, zabijany masowo i bez sentymentów. Cała reszta jest na najlepszej drodze do wyginięcia.

 

Jeśli zasady rządzące ewolucją są uniwersalne to mamy raczej małe szanse na spotkanie "mędrców". Te istoty mogą być mniej lub bardziej cyniczne od nas (większa inteligencja raczej predysponuje do cynizmu), mogą nas też tolerować - dopóki nie uznają że stanowimy niebezpieczeństwo, bądź nasz układ okaże się zdatny do eksploatacji.

 

Bajania o niewolnikach to antropomorfizowanie - rozwinięte społeczeństwa zamiast nich używają własnych maszyn (niewolnik u ludzi to substytut maszyny).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale cały twój post jest antropomorfizowaniem. ;)

Póki nie znajdziemy paru innych przykładów, póki mamy jedynie swój własny, wszelkie dywagacje pozostają dywagacjami.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A czy ja mówię że to prawda objawiona? ;) To refleksja ma temat rzeczywistości. Życie jako forma maszyny przetwarzającej energię w celu powielania się w nieskończoność. Jest to prymitywny mechanizm - wymaga ciągłego dopływu energii i surowców. Ewolucja zachodzi tylko w momencie ograniczenia zasobów. Człowiek jest wybitnym przedstawicielem swojego rodzaju - postępuje tak samo (statystycznie) z lepszym efektem.

 

Możemy założyć że z przypadku powstanie gdzieś we Wszechświecie byt doskonalszy. Ale to jest tak samo prawdopodobne jak to że jesteśmy sami we wszechświecie :P

 

Mówiąc obrazowo - życie to rak który zaczął się w kałuży i przyśpieszając rozlewa się coraz bardziej. Najpierw woda, później ląd, powietrze, układ słoneczny itd. Nawet jeśli istnieją/istniały organizmy pokojowe to w ich najlepszym interesie jest nie zwracać na siebie uwagi. Bo w ostatecznym rozrachunku obróci się to przeciwko nim.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Mówiąc obrazowo - życie to rak który zaczął się w kałuży i przyśpieszając rozlewa się coraz bardziej. 

Najwyraźniej coś ci się stało z głową?? pomyśl , czy byłbyś zdolny do napisania tego zdania gdyby nie to że żyjesz?? i czy to dobrze czy źle??

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A co to ma do rzeczy? Co to w ogóle jest zło i dobro? Czy życie ze świadomością końca jest złe czy dobre? Zwierzę też potrafi być szczęśliwe - a nie wie że umrze.

 

Odpowiadając konkretnie - to nie ma znaczenia. Takie pytania to pochodna wbudowanych instynktów które każą nam dbać o siebie (w końcu jesteśmy niebagatelną inwestycją energetyczną). Jeśli odrzucisz uczucia (które są pierwotniejsze niż racjonalne myślenie) to może wtedy ujrzysz "zimne" piękno wszechświata. Ale to nie jest ten rodzaj piękna który daje świadomym istotom jakiekolwiek nadzieje co do ich losu. Rozejrzyj się wokół siebie i zastanów się - na ile to co widzisz jest podobne do zwykłej pleśni?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
  Co to w ogóle jest zło i dobro? Czy życie ze świadomością końca jest złe czy dobre? [/size]

Pytanie było : czy to dobrze czy źle że żyjesz?? i nic wspólnego z dobrem i złem nie miało.

 

 

Pleśń też jest formą życia, drzewa, zwierzęta , ludzie - nic w tym dziwnego że są na pozór podobne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Odpowiedź jest oczywista. Na pozór. Bo nie wiadomo co ją powoduje. Bowiem jak wyjaśnić istnienie samobójców? Jeśli życie nam się podoba bo ewolucyjnie wbudowano nam pewien rodzaj praw Asimova (słabych) to znajdziesz sobie tysiąc powodów które cię w tym rozumowaniu utwierdzą.

 

Ad. 2) Zdefiniuj co rozumiesz pod "na pozór podobne". Są bardzo podobne pod względem mikrostruktur. Dość podobne jeśli chodzi o struktury w skali makro. Praktycznie takie same jeśli chodzi o fundamentalne cele które nimi powodują (rozmnażanie się/ ja wolę termin replikacja - aż do wyczerpania zasobów) - wątpliwości mogą pojawić się w przypadku człowieka ale to temat na oddzielną dyskusję (w przypadku człowieka dochodzi do pewnego konfliktu, ulega zbytniemu rozbudowaniu dodatkowa droga przekazywania informacji).

 

Jednemu nie można zaprzeczyć - życie to forma maszyny. Na każdym poziomie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Odpowiedź jest oczywista. Na pozór. Bo nie wiadomo co ją powoduje.[/size] 

Patrzysz na bakterię i mówisz o kurna ona jest podobna do mnie zycie jest bez sensu a teraz posłuchajmy co mowi bakteria: o kurna niby taki jak ja ale jakie ma zajeb... możliwości , ruchowe , siłowe, chciałabym być takim ludziem .

Problem w tym że zupełnie inaczej wykorzystujecie książki, one do jedzenia a ty do ulepszania siebie  :P:D  stad zjebis... różnica której nie wykorzystujesz bo się gapisz na głupszych od siebie (znowu to cholerne MY tylko w formie między gatunkowej - solidarność z pleśnią?? a może spróbuj ze mną  ;) ).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Człowiek pierwotny też prędzej zjadłby książkę, niż użył jej do ulepszania siebie.

Czy to znaczy, że bliżej mu do bakterii, niż do nas?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Człowiek pierwotny też prędzej zjadłby książkę, niż użył jej do ulepszania siebie. [/size] 

Człowiek pierwotny to tablicę M. nosił na pasku razem z cyfrowym analizatorem powietrza, natomiast zdegenerowany współczesny cierpi od porównywania się z bakterią  ;) , bo zapomniał o tym kim jest.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Martin Peterson z Uniwersytetu w Montrealu odkrył egzoplanetę wielkości Ziemi, która prawdopodobnie pokryta jest wulkanami. LP 791-18 d znajduje się w odległości 90 lat świetlnych od Ziemi, a badania za pomocą Teleskopu Spitzera, TESS oraz teleskopów naziemnych sugerują, że do erupcji wulkanicznych dochodzi nań równie często jak na Io – księżycu Jowisza – najbardziej aktywnym pod tym względem obiekcie w Układzie Słonecznym.
      LP 971-18 d obraca się synchronicznie ze swoją gwiazdą, a to oznacza, że jedna jej połowa wciąż jest zwrócona w stronę gwiazdy. Strona dzienna jest prawdopodobnie zbyt gorąca, by na jej powierzchni mogła istnieć woda w stanie ciekłym. Jednak intensywna działalność wulkaniczna do której, jak podejrzewamy, dochodzi na całej planecie, może podtrzymywać istnienie atmosfery, a to z kolei może pozwalać na kondensację wody po stronie nocnej, mówi profesor Björn Benneke, który zaplanował i nadzorował badania.
      Planeta LP 791-18 d krąży wokół niewielkiego czerwonego karła znajdującego się w Gwiazdozbiorze Pucharu. Dotychczas znaliśmy tam dwie planety, LP 791-18 b oraz c. Położona bliżej gwiazdy planeta b jest o około 20% większa od Ziemi, z kolei c jest 2,5-krotnie większa i 7-krotnie bardziej masywna od naszej planety. Nowo odkryta d jest tylko nieco większa i bardziej masywna od Ziemi.
      Podczas każdego okrążenia gwiazdy planety d i c mijają się w niewielkiej odległości. Bardziej masywna c przyciąga do siebie d, przez co jej orbita jest nieco eliptyczna. I za każdym razem, gdy mija c, oddziaływanie grawitacyjne bardziej masywnej planety powoduje deformacje planety d. Deformacje te prowadzą do pojawienia się wewnętrznego tarcia i uwalniania olbrzymich ilości energii, która znajduje ujście w aktywności wulkanicznej na jej powierzchni.
      Planeta d znajduje się w ekosferze swojej gwiazdy, zatem w takiej odległości od niej, w której może istnieć woda w stanie ciekłym. Jeśli rzeczywiście jest ona geologicznie aktywna, to może posiadać atmosferę, a temperatury na stronie nocnej powinny być na tyle niskie, że dochodzi tam do kondensacji pary wodnej.
      Odkrywcy LP 917-18 d uważają, że jest ona bardzo dobrym celem badawczym dla Teleskopu Webba. Tym bardziej, że planeta c będzie za jego pomocą badana. Bardzo ważne pytanie na polu astrobiologii brzmi, czy aktywność tektoniczna lub wulkaniczna jest niezbędna do pojawienia się życia. Procesy takie mogą nie tylko zapewniać atmosferę, ale również dostarczać na powierzchnię planet materiał, który w innym wypadku by zatonął i zostałby uwięziony w skorupie. Takim materiałem jest np. węgiel, który uważany jest za ważny dla pojawienia się życia, mówi Jessie Christiansen z Exoplanet Science Institute.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Zespół Thiago Ferreiry z Uniwersytetu w São Paulo poinformował o odkryciu dwóch egzoplanet okrążających gwiazdę podobną do Słońca. Zwykle egzoplanety wykrywa się metodą tranzytu, badając zmiany jasności gwiazdy macierzystej, na tle której przechodzą. Tym razem odkrycia dokonano rejestrując zmiany prędkości radialnej gwiazdy spowodowane oddziaływaniem grawitacyjnym planet. Tą metodą odnaleziono dotychczas około 13% z ponad 5000 znanych nam egzoplanet.
      Naukowcy obserwowali gwiazdę HIP 104045. To gwiazda typu G5V, należy do ciągu głównego, a jej rozmiary i masa są zaledwie kilka procent większe od rozmiarów i masy Słońca. Temperatura powierzchni gwiazdy wynosi 5825 kelwinów, a jej wiek to 4,5 miliarda lat. Jest więc bardzo podobna do Słońca, gwiazdy typu G2V o temperaturze 5778 kelwinów i wieku ok. 4,6 miliarda lat.
      Planeta HIP 104045 c to super-Neptun położony blisko gwiazdy. Jej masa jest około 2-krotnie większa od masy Neptuna, znajduje się w odległości 0,92 jednostki astronomicznej od gwiazdy, którą obiega w ciągu 316 dni. Z kolei HIP 104045 b ma masę co najmniej połowy Jowisza, położona jest w odległości 3,46 j.a. od gwiazdy i obiega ją ciągu 2315 dni.
      Okazuje się, że gwiazda HIP 104045 jest podobna do Słońca również pod względem składu chemicznego, chociaż istnieją pewne różnice mogące wskazywać, że HIP 104045 mogła wchłonąć nieco materiału z planety skalistej.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Zaledwie 30 lat tamu znaliśmy tylko kilka planet, tych z Układu Słonecznego. Dnia 9 stycznia 1992 roku Aleksander Wolszczan i Dail Frail poinformowali o odkryciu dwóch planet krążących wokół pulsara PSR 1257+12. Odkrycie potwierdzono i planety te uznawane są za pierwsze odkryte planety poza Układem Słonecznym. Teraz NASA poinformowała o potwierdzeniu odkrycia 5000. planety pozasłonecznej.
      Wczoraj, 21 marca, do NASA Exoplanet Archive dodano 65 kolejnych egzoplanet, przekraczając tym samym liczbę 5000 znanych nam planet. Są wśród nich i niewielkie skaliste obiekty podobne do ziemi, jak i gazowe olbrzymy wielokrotnie większe od Jowisza. W spisie znajdziemy superZiemie, prawdopodobnie skaliste planety sporo większe od Ziemi, jak i mini-Neptuny. Są i planety krążące wokół dwóch gwiazd i takie, które znajdują się na orbitach martwych gwiazd.
      Jessie Christiansen, australijska astrofizyk pracująca w NASA Exoplanet Science Institute mówi, że te 5000 planet to nie tylko liczba. Każda z nich to nowy świat, całkiem nowa planeta. Każda z nich jest ekscytująca, gdyż nic o nich nie wiemy.
      Wiemy natomiast, że tylko w naszej galaktyce znajdują się setki miliardów planet. Na tę olbrzymią liczbę wskazywało już pierwsze odkrycie egzoplanet. Jeśli można znaleźć planety wokół gwiazd neutronowych, to są one wszędzie, mówi Wolszczan. Uczony dodaje, że ludzkość właśnie otwiera nowy rozdział w badaniu planet pozasłonecznych. Już niedługo będziemy mogli znacznie więcej, niż tylko dodawać nowe planety do katalogu.
      Wkrótce badania naukowe podejmie Teleskop Kosmiczny Jamesa Webba (JWST), który pozwoli na poszukiwanie w atmosferach planet sygnatur mogących świadczyć o istnieniu na nich życia. W 2027 roku w przestrzeń kosmiczną ma trafić Nancy Grace Roman Space Telescope, który będzie poszukiwał egzoplanet za pomocą kilu różnych metod. Na rok 2029 Europejska Agencja Kosmiczna zapowiada misję ARIEL, w ramach której obserwowane będą atmosfery egzoplanet, a obecne na jej pokładzie urządzenie CASE pozwoli na badania chmur. Myślę, że znajdziemy na egzoplanetach jakiś rodzaj życia, prawdopodobnie bardzo prymitywnego, mówi Wolszczan.

      Pierwszą planetę wokół gwiazdy podobnej do Słońca odkryto w 1995 roku. Był to gorący Jowisz, okrążający gwiazdę w ciągu zaledwie 4 dni. Znalezienie pierwszej planety skalistej, bardziej podobnej do Ziemi, wymagało jednak nowych technologii i metod badawczych. Możliwości takie pojawiły się wraz z wystrzeleniem Teleskopu Kosmicznego Keplera w 2009 roku. To otworzyło całkowicie nowe możliwości obserwacyjne. Nikt nie spodziewał się takiej olbrzymiej różnorodności gwiazd i planet, mówi William Borucki, główny naukowiec misji Keplera.
       


      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Trzy nowo odkryte egzoplanety znajdują się na krawędzi zagłady – informują naukowcy z Instytutu Astronomii University of Hawai'i. Gazowe olbrzymy, zauważone po raz pierwszy przez teleskop kosmiczny TESS, znajdują się na jednych z najbardziej ciasnych znanych nam orbit. Jedna z nich, TOI-2337b, jest tak blisko swojej gwiazdy, że zostanie przez nią zniszczona za mniej niż milion lat. Żadnej innej znanej nam egzoplanety nie czeka tak szybka zagłada.
      Takie badania są kluczowe dla zrozumienia ewolucji układów planetarnych. Dają nam one nowy wgląd na planety zbliżające się do kresu życia, bezpośrednio przed pochłonięciem ich przez gwiazdę, mówi główny autor badań, Samuel Grunblatt z Amerykańskiego Muzeum Historii Naturalnej.
      Naukowcy szacują, że masa wspomnianych egzoplanet wynosi od 0,5 do 1,7 masy Jowisza, a ich średnice to od nieco mniejszej od średnicy Jowisza, po 1,6 jego średnicy. Istnieją też znaczne różnice w gęstości planet, a wszystko to wskazuje na różne ich pochodzenie.
      Uczeni sądzą, że ich odkrycie to dopiero czubek góry lodowej. Dzięki takim systemom jak TESS spodziewamy się znaleźć setki, a nawet tysiące takich systemów planetarnych, co pozwoli nam poznać nowe szczegóły na temat interakcji planet pomiędzy sobą czy ich migracji w kierunku gwiazdy macierzystej, dodaje jeden z autorów badań, Nick Saunders.
      Wspomniane trzy planety zostały zaobserwowane przez teleskop TESS w roku 2018 i 2019. Grunblatt i jego zespół wykorzystali następnie Obserwatorium Keck na Hawajach, by potwierdzić istnienie egzoplanet i poznać szczegóły na ich temat.
      Obecnie obowiązujące modele przewidują, że planety powinny zbliżać się do swoich gwiazd, szczególnie w ciągu ostatnich 10% czasu życia gwiazdy. W miarę zbliżania się planety coraz bardziej powinny się nagrzewać, co spowoduje rozszerzanie się ich atmosfer. Z tych samych modeli wynika, że zbliżające się do gwiazdy planety będą jednocześnie zbliżały się do siebie, co zwiększa i ryzyko kolizji i ryzyko zdestabilizowania całego układu planetarnego.
      Autorzy odkrycia sugerują jednocześnie, że jednej z planet – TOI-4329 – powinien przyjrzeć się Teleskop Kosmiczny Jamesa Webba (JWST). Może on zauważyć w jej atmosferze ewentualne ślady wody lub dwutlenku węgla. Jeśli by je znalazł, specjaliści mogliby więcej powiedzieć na temat ewolucji tej planety.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Być może po raz pierwszy udało się odkryć planetę poza Drogą Mleczną, poinformowali naukowcy prowadzący obserwacje za pomocą Chandra X-ray Observatory. Jeśli rzeczywiście zauważyli oni planetę poza naszą galaktyką, oznacza to, że już teraz jesteśmy w stanie wykrywać planety znajdujące się znacznie dalej niż dotychczas. Nowa kandydatka na egzoplanetę został zauważony w galaktyce spiralnej Messier 51 (M51).
      Dotychczas odkryto tysiące egzoplanet. Wszystkie one jednak znajdują się w Drodze Mlecznej i niemal wszystkie w odległości mniejszej niż 3000 lat świetlnych od Ziemi. Tymczasem egzoplaneta w M51 byłaby oddalona od nas o około 28 milionów lat świetlnych.
      Próbujemy otworzyć całkiem nowy rozdział w poszukiwaniu egzoplanet. Szukamy ich w zakresie promieniowania rentgenowkiego, co umożliwia obserwowanie planet w innych galaktykach, wyjaśnia główna autorka badań, Rosanne Di Stefano z Center for Astrophysics | Harvard & Smithsonian (CfA).
      Prawdopodobna planeta została zarejestrowana podobnie jak dotychczas odkryte egzoplanety. Obiekt zauważono metodą tranzytu. Gdy na tle gwiazdy przechodzi planeta, możemy zaobserwować spadek jasności gwiazdy, której światło jest częściowo przesłaniane przez jej towarzyszkę. W ten właśnie sposób odkryto tysiące egzoplanet, prowadząc obserwacje w świetle widzialnym.
      Z kolei Di Stefano i jej zespół szukali takich samych zjawisk w układach podwójnych w zakresie promieniowania rentgenowskiego. Zwykle źródłami takiego promieniowania są albo gwiazda neutronowa, albo czarna dziura, wyciągające materię z towarzyszącej jej gwiazdy. Jako, że takie źródła są małe, planeta przechodząca na ich tle powinna zablokować większość lub całość promieniowania. Zatem tego typu tranzyty powinny być łatwe do zauważenia, gdyż źródło promieniowania może okresowo regularnie znikać. Powinniśmy móc je zaobserwować ze znacznie większej odległości niż tranzyty badane w paśmie światła widzialnego. W ich przypadku bowiem przechodząca planeta blokuje minimalną część światła swojej gwiazdy.
      Zespół Di Stefano wykorzystał więc metodę obserwacji w paśmie rentgenowskim do znalezienia kandydatki na planetę, znajdującej się w układzie podwójnym M51-ULS-1 w galaktyce M51. Układ ten składa się z czarnej dziury lub gwiazdy neutronowej krążącej wokół gwiazdy o masie ok. 20-krotnie większej od masy Słońca. Naukowcy zauważyli, że źródło promieniowania rentgenowskiego zniknęło na około 3 godziny. Na podstawie zgromadzonych danych stwierdzili, że możemy mieć do czynienia z planetą o rozmiarach Saturna, która krąży wokół gwiazdy neutronowej lub czarnej dziury w odległości 2-krotnie większej niż odległość między Saturnem a Słońcem.
      To niezwykle interesująca interpretacja, jednak potrzebujemy więcej informacji, by potwierdzić, że odkryto pierwszą planetę poza naszą galaktyką. Problem w tym, że jeśli to rzeczywiście planeta, która krąży w takiej odległości od gwiazdy lub czarnej dziury, to na kolejny tranzyt musimy poczekać około 70 lat. Niestety, aby potwierdzić, że to planety, będziemy musieli poczekać całe dekady na kolejny tranzyt. A jako, że nie wiemy, w jakim dokładnie czasie obiega ona źródło promieniowania, nie wiemy dokładnie, kiedy powinniśmy patrzeć, mówi współautorka badań Nia Imara z University of California w Santa Cruz.
      Jeśli rzeczywiście mamy tutaj do czynienia z planetą, to o bardzo burzliwej historii. Musiała ona bowiem przetrwać eksplozję supernowej w wyniku której powstała gwiazda neutronowa lub czarna dziura. W pewnym momencie dojdzie też do eksplozji gwiazdy towarzyszącej źródłu promieniowania.
      Di Stefano i jej zespół poszukiwali tranzytów w trzech galaktykach: M51 (Galaktyka Wir), Messier 101 (M101, Galaktyka Wiatraczek) oraz Messier 104 (M104, Galaktyka Sombrero). W Wirze przyjrzeli się 55 układom podwójnym, w Wiatraczku sprawdzili 64 układy, a w Sombrero – 119. Teraz planują przeszukanie archiwów teleskopów Chandra i XMM-Newton, w poszukiwaniu wcześniejszych tranzytów.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...