Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Everth

Użytkownicy
  • Liczba zawartości

    12
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Reputacja

0 Neutralna

O Everth

  • Tytuł
    Fuks

Informacje szczegółowe

  • Płeć
    Nie powiem
  1. Odpowiedź jest oczywista. Na pozór. Bo nie wiadomo co ją powoduje. Bowiem jak wyjaśnić istnienie samobójców? Jeśli życie nam się podoba bo ewolucyjnie wbudowano nam pewien rodzaj praw Asimova (słabych) to znajdziesz sobie tysiąc powodów które cię w tym rozumowaniu utwierdzą. Ad. 2) Zdefiniuj co rozumiesz pod "na pozór podobne". Są bardzo podobne pod względem mikrostruktur. Dość podobne jeśli chodzi o struktury w skali makro. Praktycznie takie same jeśli chodzi o fundamentalne cele które nimi powodują (rozmnażanie się/ ja wolę termin replikacja - aż do wyczerpania zasobów) - wątpliwości mogą pojawić się w przypadku człowieka ale to temat na oddzielną dyskusję (w przypadku człowieka dochodzi do pewnego konfliktu, ulega zbytniemu rozbudowaniu dodatkowa droga przekazywania informacji). Jednemu nie można zaprzeczyć - życie to forma maszyny. Na każdym poziomie.
  2. A co to ma do rzeczy? Co to w ogóle jest zło i dobro? Czy życie ze świadomością końca jest złe czy dobre? Zwierzę też potrafi być szczęśliwe - a nie wie że umrze. Odpowiadając konkretnie - to nie ma znaczenia. Takie pytania to pochodna wbudowanych instynktów które każą nam dbać o siebie (w końcu jesteśmy niebagatelną inwestycją energetyczną). Jeśli odrzucisz uczucia (które są pierwotniejsze niż racjonalne myślenie) to może wtedy ujrzysz "zimne" piękno wszechświata. Ale to nie jest ten rodzaj piękna który daje świadomym istotom jakiekolwiek nadzieje co do ich losu. Rozejrzyj się wokół siebie i zastanów się - na ile to co widzisz jest podobne do zwykłej pleśni?
  3. A czy ja mówię że to prawda objawiona? To refleksja ma temat rzeczywistości. Życie jako forma maszyny przetwarzającej energię w celu powielania się w nieskończoność. Jest to prymitywny mechanizm - wymaga ciągłego dopływu energii i surowców. Ewolucja zachodzi tylko w momencie ograniczenia zasobów. Człowiek jest wybitnym przedstawicielem swojego rodzaju - postępuje tak samo (statystycznie) z lepszym efektem. Możemy założyć że z przypadku powstanie gdzieś we Wszechświecie byt doskonalszy. Ale to jest tak samo prawdopodobne jak to że jesteśmy sami we wszechświecie Mówiąc obrazowo - życie to rak który zaczął się w kałuży i przyśpieszając rozlewa się coraz bardziej. Najpierw woda, później ląd, powietrze, układ słoneczny itd. Nawet jeśli istnieją/istniały organizmy pokojowe to w ich najlepszym interesie jest nie zwracać na siebie uwagi. Bo w ostatecznym rozrachunku obróci się to przeciwko nim.
  4. Łączyć nie musi, ale przypuszczenie że relacja drapieżca-ofiara jest uniwersalna jest całkiem prawdopodobne. Wystarczyć rzucić okiem na nasze małe piekiełko - człowiek użył swoich umiejętności do eksterminacji wszystkiego co mogło stanowić zagrożenie dla jego bytu. To co przeżyło to albo je resztki z jego stołu (zwierzątka domowe) albo wręcz służy mu za obiad, zabijany masowo i bez sentymentów. Cała reszta jest na najlepszej drodze do wyginięcia. Jeśli zasady rządzące ewolucją są uniwersalne to mamy raczej małe szanse na spotkanie "mędrców". Te istoty mogą być mniej lub bardziej cyniczne od nas (większa inteligencja raczej predysponuje do cynizmu), mogą nas też tolerować - dopóki nie uznają że stanowimy niebezpieczeństwo, bądź nasz układ okaże się zdatny do eksploatacji. Bajania o niewolnikach to antropomorfizowanie - rozwinięte społeczeństwa zamiast nich używają własnych maszyn (niewolnik u ludzi to substytut maszyny).
  5. To raczej nie błądzenie myśli jest szkodliwe, co właśnie indywidualne myślenie, poznanie siebie - inaczej samoświadomość. I że to ona koniec końców musi doprowadzić do pesymistycznych wniosków. Uświadomienie sobie własnych ograniczeń, braku donioślejszego celu (bycie li tylko pojemnikiem na geny na pewno nie jest czymś takim) - wcześniej czy później doprowadzi do depresji (konflikt ja idealne - rzeczywiste). Dlatego też człowiek jest zazwyczaj najszczęśliwszy gdy jest czymś zajęty - nie myśli za dużo o sobie. Samoświadomość jest ewolucyjnie kosztowna i w większości wypadków zbędna. Widać to szczególnie dziś - gdy większość ludzi ma zbyt dużo czasu wolnego (nie oszukujmy się, tak jest) - depresja i inne schorzenia psychiczne zbierają coraz większe żniwo.
  6. W takim razie czy kradzieżą będzie fakt że zamiast rozprowadzić czystą binarkę uzyskam skądś jej kod źródłowy - następnie przepiszę sobie (lub łatwiej podmienię) kilka bibliotek i funkcji i będę rozprowadzał tak skompilowaną - binarka nie będzie identyczna jak tak którą chciałem spiracić ale będzie oferowała taką samą funkcjonalność. Wobec tego - jeśli nikt nie udowodni mi korzystania z cudzego kodu to będę winny piractwa, czy też nie (dla ułatwienia załóżmy że program to nie gra i posiada takie same gui tylko ze zmienionymi ikonami). Po drugie z oprogramowaniem jest jak z książkami - kupując książkę mogę ją wcześniej przekartkować, zobaczyć. Dziś w przypadku programów kupuję kota w worku - żeby zobaczyć jak działa muszę zaakceptować licencję - a te zostały doprowadzone do skrajności (nie pozwalają nawet na przeniesienie mojego prawa do korzystania z programu na osoby trzecie - nie mogę sprzedać płytki z grą innej osobie <<nie mówię o kopiowaniu>> bez naruszenia licencji). Czy naprawdę trudno zauważyć że ten model dystrybucji praktycznie jest stworzony pod firmę a nie pod klienta? My nie mamy tu żadnych praw - łaskawe firmy pozwalają nam korzystać z praw do ich oprogramowania (a co do tego że to rzeczywiście ich oprogramowanie to nie mamy pewności - kody źródłowe są zamknięte, więc jak udowodnić że ktoś ukradł moją pracę i teraz na niej zarabia? Przecież licencja zabrania nawet dekompilacji - czyli na logikę, jeśli udowodnię że kod źródłowy został spiracony to jednocześnie muszę udowodnić skąd wszedłem w jego posiadanie - to próbka tego absurdu). Bez oceniania czy piractwo/złodziejstwo jest tu moralne to wiem jedno - jeśli wszyscy łamią jedno prawo i nie czują wyrzutów sumienia to znaczy że to prawo jest złe - no chyba że założymy że większość ludzi to złodzieje i mordercy a prawo pochodzi od Boga
  7. Fajnie to opisałeś ale wątpię że to tak działa - np. pamiętam że kiedyś każdy szanujący się producent gier udostępniał wersję demo swojego programu - żeby ludzie mogli sprawdzić co kupują. Dziś takie rzeczy się nie zdarzają - wszyscy producenci zrozumieliby bowiem że lepiej opłaca się sprzedawać ten sam produkt kilka razy pod rząd - dlatego gry kosztują po paręset złotych, zainteresowanie nimi mija bowiem po kilku tygodniach. I cały cykl się powtarza. Jeśli człowiek dostanie kopię programu wcześniej to po prostu często gry nie kupi bo się rozczaruje jej poziomem. Cała wartość dodana w przypadku gier to praktycznie marketing. Dlatego producenci chcą zapewnić sobie absolutną kontrolę nad tym kiedy i gdzie klient może nabyć program - dzięki temu środki wydane na marketing nie są tak bardzo marnowane. Poza tym nie jestem przekonany że pieniądze które zaoszczędziłem piracąc grę zostały zmarnowane - z punktu widzenia producenta tak - ale z punktu widzenia gospodarki te pieniądze i tak do niej wrócą bowiem wydam je na coś innego (może rozsądniejszego) i zatrudnienie w tej branży wzrośnie.
  8. Najlepsze jest założenie że dla branży komputerowej (właściwie każdej która opiera się na sprzedaży tzw. wartości niematerialnych (muzyka, programy, media)) wzrost dochodu przekłada się na proporcjonalny wzrost zatrudnienia. Koszt powielenia programu jest równy niemalże zeru - to oznacza że na każdej sprzedanej kopii producent ma niemalże 100% przebitkę. Koszty pojawiają praktycznie tylko na początku procesu produkcji i w czasie kampanii marketingowej - koszty supportu przy takim przebiciu są praktycznie pomijalne. Zresztą i koszty produkcji są minimalizowane - rozwój oprogramowania jest procesem inkrementalnym (w przypadku większości firm tzw. "nowe wersje" zawierają do 90% kodu starej wersji - a sprzedają się jak nowe!) i często jest zlecany zewnętrznym firmom (patrz: Indie). Mając na uwadze powyższe niech ktoś mi udowodni w jaki sposób te nędzne wirtualne straty prowadzą do drastycznego spadku zatrudnienia. Przecież tu chodzi tylko o ograniczenie olbrzymiego dochodu całej branży - ja też gdybym miał milion dochodu i mógłbym mieć milion 100 tys. to wybrałbym to drugie. Ale te straty przecież nie doprowadzą do zapaści tych firm tylko ewentualnie do zmniejszenia np. wydatków na reklamę (przecież to właśnie w reklamie tonie najwięcej pieniędzy).
  9. Ale się zrobiła dyskusja . Po kolei: Trudno się nie zgodzić - tylko że dziś więcej dzieci automatycznie obniża szanse awansu. Wszystko działa dobrze dopóki działa system wsparcia społecznego. Jeśli zabierzemy tę "otoczkę" to ta inteligentniejsza część populacji (zw. dalej "elitą" ) utrzyma swój stan posiadania i zabezpieczenie przed hipotetycznymi "czarnymi czasami". Reszta się stoczy. W zasadzie jest to kontynuacja odwiecznego porządku - elita zawsze jest nieliczna ale to ona kontroluje większość zasobów. Ludzie biedni ich nie kontrolują - idą więc w strategię produkcji na ilość. Ich udział w populacji powiększa się - ale wystarczy zapaść obecnego systemu żeby zobaczyć że tak naprawdę to nic nie znaczą i to zazwyczaj oni ponoszą największe straty (w zasadzie można powiedzieć że ludzie którym się nie powiodło przez dużą liczbę dzieci asekurują przed taką czarną ewentualnością, elita nie musi tak bardzo przykładać do tego wagi - ma wystarczające środki żeby się ochronić) Jak wspominałem nie ma doskonałych metod. Ludzie poprawiają to co wydaje im się szczególnie widoczne. Istnieją znacznie subtelniejsze wyznaczniki jakości genetycznej (symetria twarzy, długość palców). Poza tym ktoś musiałby być rzeczywiście zdesperowany żeby decydować się na związek z powodu rozmiaru biustu (pomijam tzw. efekt trofea). Charakteru raczej nie da się poprawić (tzn. da się ale to wymaga własnej ciężkiej pracy - jej podjęcie samo przez się jest dobrym sygnałem). Co do wredności - dlaczego nie? Jest to że ktoś jest wredny zapewnia mu sukces ewolucyjny to na pewno powiększy znaczenie tej cechy w populacji. Zazwyczaj przesuwają planowane dziecko - rzadko jednak zdarza się przesuwanie poza 34 rok życia (w przypadku kobiet). Kiedyś rodzenie w takim wieku było niebezpieczne, ale dziś medycyna znacznie poszła do przodu. Poza tym w literaturze znany jest fakt że niektóre osobniki rezygnują z własnego sukcesu reprodukcyjnego jeśli ich praca zapewnia lepszy sukces zbliżonym genom (tzn. rodzeństwu).
  10. Mylisz się - istnieją dwie strategie rozmnażania - ilościowa i jakościowa, człowiek od początku preferował tą drugą (długie dzieciństwo, mała liczba potomstwa). Antykoncepcja po prostu uskutecznia jej świadome stosowanie (no i umożliwia seks bez zobowiązań ) Trochę się powtarzam - dla mnie ma nic dziwnego w tym że wraz z rozwojem inteligencji weszły do użycia nowe środki oszukiwania - ich główny cel nie uległ zmianie, dalej chodzi o znalezienie jak najlepszego dawcy genów. Zresztą gdy istnieją banki spermy to wystarczy mieć tylko odpowiednią ilość gotówki - ale to nie wypacza celu w którym to się robi, chodzi tylko o zapewnienie potomstwu jak najlepszych genów. Dla mnie postawieniem sytuacji na głowie byłby fakt, gdyby większość ludzi którzy odnieśli sukces poddawała się sterylizacji gdyż nie chciałaby zabierać szansy sukcesu genetycznego gorszym od siebie. Wtedy rzeczywiście byłoby to postawienie ewolucji na głowie.
  11. Hmm, co do pierwszego punktu to bym polemizował - faktem jest że można ukryć wiele niedociągnięć - ale to kosztuje (a sukces finansowy jest w pewnym sensie wyznacznikiem naszej jakości <<kiedyś to było jedzenie, dziś kasa>>), w dodatku człowiek ukrywa te defekty co do których wydaje mu się że są ważne dla drugiej strony - uważam jednak że oszukiwanie co do rzeczywistej wartości naszych genów to wynalazek niekoniecznie współczesny, więc i ewolucja musiała wyczulić nas na tyle informacji o potencjalnym partnerze ile tylko się da zebrać (zapach, kształt ciała, wygląd skóry, oczu i wiele innych cech, niekoniecznie sobie uświadamianych). Co do ewolucji to ja rozumiem ją trochę bardziej holistycznie (uważam że drugorzędne znaczenie ma materiał na którym się odbywa), tak więc czy jest to ewolucja w sensie genetycznym czy też w sensie technologicznym to dąży do modyfikacji środowiska w celu zasiedlania nowych obszarów (ewolucja genetyczna robi to samo - komórki naszego ciała dzięki organizacji zmodyfikowały swoje środowisko zewnętrzne tak żeby przypominało warunki pierwotnego oceanu). Myślę że jeśli obecny kierunek ludzkiej ewolucji zostanie utrzymany to niestety ewolucja genetyczna zostanie wyeliminowana (z powodu swoich chemicznych ograniczeń i kosztów) z naszego gatunku. Zastąpi ją coś lepszego. Jakoś mnie to nie przeraża.
  12. No i co z tego? Czy dzięki temu że po świecie chodzi więcej genetycznie upośledzonych (wpływ socjala) to ty musisz wybierać sobie spośród nich partnera? Każdy człowiek podświadomie dobiera sobie najlepszego partnera na jakiego w danej chwili go stać. Co do tematu - jak to zostało wspomniane w artykule - nie chodzi o wielkość mózgu tylko o jego strukturę. Ewolucja nigdy nie preferowała rozwoju mózgu (człowiek jest aberracją) - to kosztowna zabawka (ludzki mózg zżera w spoczynku 33% tlenu zawartego w krwi), delikatna i nieprzynosząca w krótkim okresie czasu jakichś widocznych korzyści (dla nieprzekonanych - człowiek odsadził resztę świata dopiero kilka tysięcy lat temu - wraz z odkryciem rolnictwa). Mózg człowieka z Cro-Magnon mógł być większy z kilku powodów - np. z podanego powyżej problemu pojemności cieplnej (trzeba przyznać że mózg to naprawdę dobra grzałka), łatwej dostępności wysokokalorycznego pożywienia (rolnictwo pogorszyło jej dostępność) albo zwiększonej roli pamięci długotrwałej (moja fantazja - chyba nie wykazano żadnego związku pomiędzy jakością pamięci a rozmiarami mózgu). Na pewno nie dowiemy się czy byli inteligentniejsi od nas - brak przełomowych technologii nie jest żadnym dowodem a przetrwanie mogło być tylko łutem szczęścia, w każdym razie my mamy mniejsze mózgi i jakoś nam to specjalnie nie przeszkadza w rozwoju od kilku tys. lat.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...