Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Rekomendowane odpowiedzi

Lekarze podają - lub przynajmniej tak deklarują - niższe dawki leków przeciwbólowych osobom, które doznały urazu, uciekając przed policją lub uzależnionym od substancji psychoaktywnych. Przy identycznym problemie zdrowotnym ktoś popełniający wykroczenie czy nadużywający czyjegoś zaufania ("zły człowiek") nie może więc liczyć na takie samo współczucie i ulgę w cierpieniu, co reszta.

Autorami opisywanych badań są Susan Hinze, socjolog z Case Western Reserve University, oraz Joshua Tamayo-Sarver, lekarz pracujący w jednym z kalifornijskich szpitali na oddziale ratunkowym. Para analizowała zalecenia 398 losowo wybranych lekarzy z oddziałów ratunkowych (wszyscy byli członkami American College of Emergency Physicians). Odpowiedzieli oni na przesłany mailem kwestionariusz. Przedstawiano w nim hipotetyczne scenariusze i pytano, z jakim prawdopodobieństwem ankietowani przepisaliby pacjentowi określony lek przeciwbólowy na złamanie kostki, ból pleców lub migrenę. Odpowiedzi ujawniły, że jeśli ktoś uciekał przed policją, był czynnym bądź byłym narkomanem lub alkoholikiem, a także częstym gościem izby przyjęć, dostałby mniej leku niż osoba, która spadła z drabiny czy odniosła uraz podczas gry w koszykówkę.

W pytaniach otwartych dotyczących innych czynników wpływających na dawkowanie medycy ujawnili, że uwzględniają również wygląd chorego, status zatrudnienia, przestrzeganie higieny osobistej oraz obecność tatuaży. Jak słusznie zauważa Hinze, wiele z tych wskazówek ma charakter społeczny, a nie medyczny (choć w pytaniach wspominano o czynnikach klinicznych). Wg Amerykanów, izby przyjęć, które mają obowiązek przyjmowania wszystkich bez względu na to, czy są ubezpieczeni, czy nie, stanowią świetne miejsce do badania piętna związanego z różnymi grupami pacjentów. Pozwalają też stwierdzić, czy ewentualna stygmatyzacja prowadzi do nierówności w zakresie leczenia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

szkoda że odpowiadali na hipotetyczne sytuacje, zamiast tego badacze mogli po prostu sprawdzić statystyki , byłoby wiarygodniej

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Podtrzymuje to dyskryminację osób uzależnionych od substancji psychoaktywnych. Nadal narkofobia będzie rosła w siłę nawet wśród lekarzy?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Podtrzymuje to dyskryminację osób uzależnionych od substancji psychoaktywnych. Nadal narkofobia będzie rosła w siłę nawet wśród lekarzy?

 

No i co w tym złego? Ktoś ludziom każe być uzależnionymi? Ukrywa ktoś informacje, że to uzależnia? Kto normalny się narkotyzuje?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeżeli powiedzmy: bijesz się z kimś, albo odpalasz inną opcję, to sam prosisz się o kuku, a dlaczego ten co miał wypadek i ten co sam się prosił o ból, mają być równo traktowany.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No i co w tym złego? Ktoś ludziom każe być uzależnionymi? Ukrywa ktoś informacje, że to uzależnia? Kto normalny się narkotyzuje?

Tacy ludzie potrzebują pomocy, a nie dyskryminacji.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Jeżeli powiedzmy: bijesz się z kimś, albo odpalasz inną opcję, to sam prosisz się o kuku, a dlaczego ten co miał wypadek i ten co sam się prosił o ból, mają być równo traktowany.

Zgodziłbym się z Tobą w sytuacji, gdyby pomoc ofierze miała jakoś przeszkodzić w udzielaniu pomocy sprawcy. W tej sytuacji jednak podanie normalnej, realnie potrzebnej dawki leku głowy ofierze nie urwie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tacy ludzie potrzebują pomocy, a nie dyskryminacji.

A jak jest w realu? Jak w artykule.

Nawet środowisko medyczne,powołane do niesienia pomocy,pewnie podświadomie,nie roztkliwia się nad "nieszczęśliwymi na własne życzenie".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Chciałbym tylko powiedzieć, że w swoim poprzednim poście miałem napisać odwrotnie :) Chodzi mi o to, że udzielenie pomocy sprawcy z mniejszym zaangażowaniem jest moim zdaniem moralnie uzasadnione wtedy i tylko wtedy, kiedy miałaby na tym ucierpieć ofiara.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zgodziłbym się z Tobą w sytuacji, gdyby pomoc ofierze miała jakoś przeszkodzić w udzielaniu pomocy sprawcy. W tej sytuacji jednak podanie normalnej, realnie potrzebnej dawki leku głowy ofierze nie urwie.

Może odrobina bólu pozwoli napastnikowi (takiemu narwańcowi) zrozumieć odrobinę ból, i to co zadaje innym, jak pocierpi trochę, to następnym razem zastanowi się: "czy ja oby na pewno chce jeszcze raz skończyć w szpitalu?"  :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Swoje dziecko też tak będziesz wychowywał? Trzaśniesz je, żeby poprzez odrobinę bólu nauczyło się, że klocki odkłada się na półeczkę?

 

 

Przepraszam, musiałem znaleźć dostatecznie jaskrawy przykład, żebyś zrozumiął, jak bardzo nieludzkiej myśli się dopuściłeś.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Swoje dziecko też tak będziesz wychowywał? Trzaśniesz je, żeby poprzez odrobinę bólu nauczyło się, że klocki odkłada się na półeczkę?

 

 

Przepraszam, musiałem znaleźć dostatecznie jaskrawy przykład, żebyś zrozumiął, jak bardzo nieludzkiej myśli się dopuściłeś.

 

A ja tam jestem mięsożerny.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Może odrobina bólu pozwoli napastnikowi (takiemu narwańcowi) zrozumieć odrobinę ból

Nieludzkie,ale mądre.Cały post mądry.

Może to jest przyczyna takich,a nie innych wyników badania.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Swoje dziecko też tak będziesz wychowywał? Trzaśniesz je, żeby poprzez odrobinę bólu nauczyło się, że klocki odkłada się na półeczkę?

Przepraszam, musiałem znaleźć dostatecznie jaskrawy przykład, żebyś zrozumiął, jak bardzo nieludzkiej myśli się dopuściłeś.

;D

:D

:)

Przejaskrawiłeś, nie porównuj niesfornego dziecka do bandyty.

Ciężar napastowania kogoś, bicia, znęcania się, czy katowania nie równa się odłożeniu klocków.

Nie wyciągając dostatecznie mocnych środków na bandytów skazujemy się na wzrost takich sytuacji.

 

A tak z ciekawości: gdyby twoje dziecko pobiło inne w szkole, i np. wyzywało swoją matkę od ku..., to co byś zrobił? W niektórych (nielicznych) przypadkach kara fizyczna ma swoje uzasadnienie.

 

Nieludzkie,ale mądre.Cały post mądry.

Może to jest przyczyna takich,a nie innych wyników badania.

Dziękuję. Postarajmy się spojrzeć na to "nieludzkie" z innej perspektywy: to jest naprawdę ludzkie, zarówno chęć zemsty ("sprawiedliwości"), jak i ludzkiej zawiści. Całkowicie naturalne. Uważam, że w takim przypadku (jak powyżej napisałem) użycie siły jest całkowicie uzasadnione, bo dlaczego litować się nad kimś, kto nie ma litości dla innych?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W niektórych (nielicznych) przypadkach kara fizyczna ma swoje uzasadnienie.

Ostatnio, w "telewizorze" była dyskusja o bezstresowym wychowywaniu dzieci.Załapałem się na końcówkę,więc nie wiem,czy przytaczano anegdotę,czy fakt:

W autobusie jedzie mama z bardzo niesfornym i hałaśliwym dzieckiem.Na prośby współpasażerów o uspokojenie dziecka mamuśka tłumaczy je "nietłumieniem ekspresji emocji".

Wtedy podchodzi młody chłopak,wyjmuje z ust gumę do żucia i nakleja ją na czole troskliwej mamy, wypowiadając słowa:

mnie też wychowywano bezstresowo. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Stara anegdotka, już to z 5 lat temu słyszałem :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Stara anegdotka, już to z 5 lat temu słyszałem :D

 

Ma najmniej 30 lat :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Przejaskrawiłeś, nie porównuj niesfornego dziecka do bandyty.

Ale dlaczego? Sprowadza się do jednego, czyli do stosowania bólu (i w zasadzie przemocy) jako narzędzia perswazji. Po kim jak po kim, ale po tak zażartym obrońcu ludzkiej godności jak Ty bym się tego nie spodziewał.

Ciężar napastowania kogoś, bicia, znęcania się, czy katowania nie równa się odłożeniu klocków.

A gdzie dokładnie jest granica? I jakim prawem właśnie Ty chcesz ją wyznaczać?

A tak z ciekawości: gdyby twoje dziecko pobiło inne w szkole, i np. wyzywało swoją matkę od ku..., to co byś zrobił?

Istnieją zdecydowanie skuteczniejsze sposoby karania od bicia. Rodzic znający swoje dziecko wie np. doskonale, jakiej rzeczy może okresowo pozbawić potomka, żeby zadać mu solidną karę bez używania przemocy. Poza tym rodzic, który dobrze wywiązuje się ze swojej roli, po prostu wzbudza szacunek - dziecku, które czuje się kochane, w życiu coś takiego nie przyjdze do głowy. Przemoc rodzi przemoc - taka jest przykra prawda.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

  gdyby twoje dziecko (...) wyzywało swoją matkę od ku..., to co byś zrobił?

Takie dziecko świadczy o "tatusiu"  :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Istnieją zdecydowanie skuteczniejsze sposoby karania od bicia. Rodzic znający swoje dziecko wie np. doskonale, jakiej rzeczy może okresowo pozbawić potomka, żeby zadać mu solidną karę bez używania przemocy.

 

Niestety, pozbawienie dobranocki,telefonu,komputera - czy w starej dobrej anglosaskiej wersji - kolacji, w dalszym ciągu jest przemocą. 

 

To zdanie tak naprawdę brzmi: "Istnieją skuteczniejsze metody znęcania się nad dzieckiem" :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Niestety, pozbawienie dobranocki,telefonu,komputera - czy w starej dobrej anglosaskiej wersji - kolacji, w dalszym ciągu jest przemocą.

Naprawdę nie widzisz różnicy pomiędzy uderzeniem dziecka i naruszeniem jego podstawowych praw a pozbawieniem go rozrywki?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
A gdzie dokładnie jest granica? I jakim prawem właśnie Ty chcesz ją wyznaczać?

Z tego co widzę, to...

Naprawdę nie widzisz różnicy pomiędzy uderzeniem dziecka i naruszeniem jego podstawowych praw a pozbawieniem go rozrywki?

Chyba to Ty uzurpujesz sobie do tego prawo (wyznaczania granic).

A tak btw. nie będę więcej na to odpowiadał, różnica między tym że dziecko nie odłoży klocków, albo zrobi kupę w majtki jest przeogromna, w porównaniu do tego, że jakiś małolat wyjmie ci kose i powie: "chcesz żebym ci ją wpierd*** w żebra?!", albo ktoś cię skatuje, bo masz "niefajną mordę". Przeraża mnie że nie widzisz tej różnicy, bo widzisz, tak się składa, że mi kilka razy grożono nożem. W gimnazjum raz prawie mi połamał jeden "koleś" palce. "Karą" dla tej osoby, jak mu groziła pedagog, że wezwie policję, to jej odpowiedział: "To se wzywaj stara k... , ja się ich nie boję". Dlatego wybacz, ale nawet tak "zażarty obrońca ludzkiej godności jak ja", powie ci: Tak, szanujmy i brońmy ludzką godność, ale dla tych, dla których warto.

 

 

Istnieją zdecydowanie skuteczniejsze sposoby karania od bicia.

Obawiam się, że nie do każdego typu człowieka, może inaczej, zeszliśmy z tematu, mam nadzieje, że jeszcze wrócimy :) Zdecydowanie początkiem tematu był fakt, że bandyta (NIE relacja rodzic-dziecko), nieraz powinien dostać posmak tego, co sam innym funduje. Nazwijmy to "Kluczem do zrozumienia" swojego błędu.

 

Istnieją zdecydowanie skuteczniejsze sposoby karania od bicia. [dzieci]

i

Takie dziecko świadczy o "tatusiu" :D

Ok Panowie, tutaj macie 100% racje, dzieci nie powinno się bić, a w przypadku skrajnych zachowań wziąć pod lupę ojca. Prawdę mówiąc to sam znam taki przypadek, gdzie chłopak jest agresywny i zagubiony, co jest wynikiem tragicznego ojca :D Dobrze chociaż że nie wyrósł na bandytę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

I co, uważasz że jak takiemu degeneratowi obijesz mordę, to zmądrzeje i stanie się wzorowym obywatelem? Rewelacja. Tylko jak wyjaśnisz w takim razie to, że dzieci alkoholików i doświadczające na co dzień przemocy w domu później także wyrastają na problematyczne jednostki? Gdyby to było takie proste jak piszesz, z więzienia najlepiej przystosowani do życia w społeczeństwie wychodziliby osobnicy o najbardziej eksploatowanej d... Tymczasem jakimś magicznym sposobem wcale tak nie jest, a przyzwoite efekty przynosi np. terapia zajęciowa, a więc rozwiązanie bardzo dalekie od przemocy.

 

Poza tym czymś zupełnie innym jest samoobrona w momencie ataku, a czym innym - wymierzanie sprawiedliwości w sytuacji, kiedy bezpośredniego zagrożenia dla życia lub zdrowia już nie ma.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Brytyjska policja wykorzystuje specjalny algorytm, który informuje śledczych, które sprawy można rozwiązać. Okazało się, że jednostki, które korzystają z tego algorytmu, prowadzą śledztwa w mniej niż połowie spraw, jakie do nich trafiają. Reszta jest od razu umarzana, gdyż algorytm stwierdza, że i tak nie uda się ich rozwiązać.
      Stosowanie algorytmu oszczędza czas i pieniądze, ale rodzi obawy o to, że policja w ogóle nie zajmuje się sprawami, które – wbrew temu co stwierdził algorytm – można by rozwiązać.
      Obecnie algorytm używany jest wyłącznie w przypadku bójek i innych zakłóceń porządku publicznego, jednak niewykluczone, że w przyszłości będzie stosowany też do innych rodzajów przestępstw.
      Zwykle, gdy policja dowiaduje się o przestępstwie, na miejsce wysyłani są śledczy, którzy zbierają dane i na ich podstawie, opierając się na własnym doświadczeniu, decydują, czy dalej prowadzić sprawę. Jednak w ostatnich latach wskutek zmian w sposobie raportowania, brytyjska policja ma do czynienia ze znacznie większą liczbą zgłaszanych przestępstw.
      Stąd też pomysł na wykorzystanie Evidence Based Investigation Tool (EBIT), algorytmu, który ocenia prawdopodobieństwo rozwiązania sprawy. Jest on od roku używany przez policję z Kent, gdzie pobicia i zakłócenia porządku publicznego stanowią około 30% zgłaszanych przestępstw.
      Jak informuje sama policja, przed wprowadzeniem EBIT funkcjonariusze prowadzili śledztwa w około 75% zgłaszanych spraw. Od czasu gdy używają EBIT odsetek prowadzonych śledztw spadł do 40%. Policjanci chcieliby prowadzić śledztwo w każdej sprawie i złapać sprawcę. Jeśli jednak analiza możliwości rozwiązania sprawy wskazuje, że śledztwo nie ma szans powodzenia, może lepiej użyć zasobów w innych, bardziej obiecujących, śledztwach, mówi Ben Linton z Metropolitan Police.
      Autorem EBIT jest Kent McFadzien z University of Cambridge. Trenował on swój program na próbce tysięcy napadów i zakłóceń porządku publicznego. Zidentyfikował osiem czynników decydujących o tym, czy sprawa może zostać rozwiązana, takich jak np. obecność świadków, nagrań z kamer przemysłowych czy znajomość nazwiska potencjalnego przestępcy. Jednak, jako że czynniki takie mogą się zmieniać, EBIT każdego dnia umieszcza w spisie spraw możliwych do rozwiązania jedną lub dwie takie sprawy, których rozwiązanie ocenia jako mało prawdopodobne. Policjanci nie wiedzą, które to sprawy, gdyż algorytm nie informuje ich o szczegółowej ocenie, wymienia tylko sprawy możliwe do rozwiązania. W ten sposób algorytm jest ciągle testowany i trenowany.
      Istnieją jednak obawy, że jako iż EBIT jest trenowany na już zakończonych śledztwach, pojawiające się błędy mogą być w nim wzmacniane. Jeśli na przykład w jakimś regionie nie ma kamer przemysłowych, algorytm może uznawać sprawy z tego regionu za trudne lub niemożliwe do rozwiązania, przez co mieszkańcy regionu będą poszkodowani, gdyż policja nie zajmie się przestępstwami mającymi tam miejsce.
      Jeśli trenujemy algorytm na historycznych danych dotyczących aresztowań i zgłoszeń przestępstw, wszelkie odchylenia i dysproporcje będą trafiały do algorytmu, który będzie się ich uczył i je wzmacniał, ostrzega Joshua Loftus z Uniwersytetu Stanforda.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Ujęcie seryjnego mordercy nazwanego przez prasę Golden State Killer pokazało, jak przydatnymi narzędziami w rękach policji mogą być ogólnodostępne bazy danych genealogicznych, w których obywatele dobrowolnie pozostawiają próbki DNA. Teraz analizy przeprowadzone przez naukowców wykazały, że już za kilka lat – przynajmniej w USA – przed śledczymi nie ukryje się nikt, kto pozostawił na miejscu przestępstwa swój ślad genetyczny.
      Jeśli jesteś biały, mieszkasz w USA i twój daleki krewny korzysta z serwisów genealogicznych, to istnieje olbrzymie prawdopodobieństwo, że policja zidentyfikuje cię dzięki kodowi genetycznemu. Badania przeprowadzone właśnie przez naukowców z Columbia University wykazały, że wykorzystując próbkę DNA daleko spokrewnionej osoby i z grubsza szacując wiek poszukiwanego przestępcy, policja już teraz jest w stanie zawęzić krąg podejrzanych do mniej niż 20 osób. A wszystko to dzięki bazie danych zawierających kod genetyczny zaledwie 1,3 miliona osób.
      Wykorzystanie takiej metody pozwala w tej chwili na identyfikację około 60% białych Amerykanów, nawet jeśli oni sami nigdy nie udostępnili swojego DNA. Za kilka lat będzie tak można zidentyfikować każdego, mówi Yaniv Erlich, genetyk c Columbia Univeristy.
      Naukowcy postanowili bliżej przyjrzeć się tej metodzie po tym, jak policja wykorzystała ją do złapania seryjnego mordercy, który działał w latach 70. i 80. DNA pozostawione przez niego na miejscach zbrodni zostało porównane z bazą danych GEDmatch. To bezpłatny serwis, zawierający dane o mniej niż milionie osób, do którego każdy może przesłać próbkę, a firmy takie jak 23andMe przeanalizują DNA i określą krąg spokrewnionych osób, które również przesłały próbki.
      W całej tej sprawie najbardziej niezwykły jest fakt, że schwytany morderca był bardzo daleko spokrewniony z osobami, których DNA znajdowało się w bazie. Na tyle daleko, że najprawdopodobniej się nie znali. Otóż Golden State Killer i osoby, których DNA było w przeszukanej bazie mieli tych samych prapradziadków. Pradziadkowie byli inni, dziadkowie byli inni, rodzice też byli inni. Do tych informacji wystarczyło dodać szacowany wiek mordercy i miejsca popełnienia przestępstw, by znacząco zawęzić krąg poszukiwanych.
      Naukowcy szybko zaczęli zastanawiać się, jak wiele osób o nieznanym DNA można zidentyfikować za pomocą takich serwisów. W tym celu Erlich i jego zespół przyjrzeli się bazie MyHeritage, która zawiera 1,28 miliona profili DNA. Analiza wykazała, że jeśli mieszkasz w USA, a twoi przodkowie pochodzą z Europy, to istnieje 60% szans, że osoba, z którą masz wspólnych prapradziadków lub jesteście bliżej spokrewnieni, dostarczyła swój profil genetyczny do MyHeritage. Dla osoby, której przodkowie pochodzą z Afryki Subsaharyjskiej odsetek ten spada do 40%.
      Erlich postanowił też sprawdzić, jaka jest szansa, że w takiej sytuacji policja zidentyfikuje cię podobnie, jak Golden State Killera. Okazało się, że dodając do informacji genetycznej takie dane jak szacunkowa ocena wieku i prawdopodobna lokalizacja geograficzna można zmniejszyć początkową pulę 850 osób do zaledwie 17 podejrzanych.
      GEDmatch, dzięki której policja znalazła mordercę, zawiera DNA około 0,5% dorosłej populacji USA. Gdy odsetek ten wzrośnie do 2% dzięki tej bazie będzie można zidentyfikować ponad 90% osób mających europejskie korzenie. To zaskakujące, jak niewielka musi być ta baza, mówi genetyk Noah Rosenberg z Uniwersytetu Stanforda.
      Co więcej, połączenie baz policyjnych z ogólnodostępnymi może dać jeszcze lepsze wyniki. Jak donosi najnowszy numer Cell, analizy wykazały, że ponad 30% osób, których profil DNA znauduje się w policyjnej bazie danych, można skojarzyć z ich krewnymi z komercyjnych baz danych. Jakby jeszcze tego było mało, dodatkowe łączne analizy danych zawartych w obu typach baz pozwalają ujawnić szczegóły wyglądu podejrzanego lub jego krewnych, jak kolor oczu czy przebyte choroby. Z tymi bazami można zrobić więcej, niż się powszechnie uważa,  mówi Rosenberg.
      Uczeni zwracają uwagę, że takie analizy, które są pocieszające z punktu widzenia pracy policji, mogą jednak stanowić zagrożenie dla prywatności. Rozwiązaniem może być np. przesyłanie serwisom genealogicznym swoich danych DNA w formie zaszyfrowanej. Wówczas policja mogłaby z nich korzystać tylko we współpracy z danym serwisem, a zatem za zgodą sądu. Erlich uważa też, że USA powinny zmienić prawo dotyczące prywatności osób zgłaszających się na ochotnika do badań naukowych.
      Teoretycznie osoby takie powinny być trudne do zidentyfikowana. jednak Erlich wykorzystał bazę GEDmatach do zidentyfikowania anonimowej kobiety, która dostarczyła swoją próbkę naukowcom. Jej dane zostały zanonimizowane przez instytucję badawczą, jednak kobieta korzystała też z serwisów genealogicznych, a tam dane nie są anonimowe. Zatem ktoś, kto działa w złej wierze i ma dostęp do próbek w instytucjach naukowych, może pokusić się o identyfikację osób biorących udział w badaniach.
      Być może rozwiązaniem byłoby przyjęcie przez Kongres przepisów ograniczających policji możliwość korzystania z danych genealogicznych. Użycie takich baz byłoby uzasadnione w przypadkach poważnych przestępstw jak morderstwo, ale już nie w drobnych sprawach.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Słynny haker George „GeoHot“ Hotz, który zdobył rozgłos w wieku 17 lat łamiąc zabezpieczenia iPhone’a został zatrzymany przez policję za posiadanie marihuany. GeoHot, który obecnie pracuje w Facebooku i bierze udział w pracach sponsorowanego przez portal zespołu „Chronic Dev Team“ pracującego nad „uwolnieniem iPada i iPhone’a“, jechał ze swojego domu w Kalifornii do Austin w Teksasie, gdzie odbywa się coroczny festiwal cyfrowej rozrywki South by Southwest.
      Policja, świadoma tego, że na festiwal przybywają głównie młodzi ludzie, sprawdzała na granicy Teksasu samochody. W pojeździe prowadzonym przez Hotza policyjny pies zasygnalizował obecność narkotyków.
      GeoHot został zatrzymany, a jego samochód przeszukano. Policja znalazła w nim czekoladę wzbogaconą marihuaną. Narkotyku była w niej minimalna ilość, jednak policjanci wzięli pod uwagę ciężar całej czekolady, tak, jakby w całości została wykonana z marihuany. Na tej podstawie wyliczyli, że GeoHot posiada narkotyki o wartości 800 dolarów, co stanowi przestępstwo. Hakera aresztowano, a później zwolniono po wpłaceniu 1500 dolarów kaucji.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Media donoszą o aresztowaniu ważnych członków grupy LulzSec, która jest powiązana z Anonimowymi. LulzSec odpowiada za wiele ataków na sieci komputerowe. Ich celem były m.in. Sony czy CIA.
      Z ujawnionego właśnie dokumentu sądowego dowiadujemy się, że członkowie LulzSec zostali zatrzymani dzięki współpracy z FBI lidera grupy. Hector Xavier Monsegur, znany jako „The Real Sabu“, usłyszał zarzuty już 15 sierpnia. Prawdopodobnie wówczas zaczął współpracować z władzami.
      Pięciu zatrzymanych to Ryan Ackroyd „Kayla“ oraz Jake Davis „Topiary“ z Londynu, Darren Martyn „Pwnsauce“ i Donncha O’Cearrbhail „Palladium“ z Irlandii oraz Jeremy Hammond „Anarchaos“ z Chicago.
      Rob Rachwald, dyrektor firmy Impreva, mówi, że aresztowania były tylko kwestią czasu, gdyż członkowie LulzSec pozostawili za sobą wiele śladów. Najwyraźniej sami zdawali sobie z tego sprawę. W czerwcu ubiegłego roku na publicznym czacie sami o tym wspominali.
      Barrett Brown, który niejednokrotnie występował jako rzecznik Anonimowych, poinformował, że agenci FBI odwiedzili także i jego. Byli też w domu jego matki, u której nocował. Otrzymałem ostrzeżenie o planowanym nalocie, więc schowałem wszystkie moje laptopy tak, że nie można ich znaleźć - stwierdził Brown. Mężczyzna nie został aresztowany. Zapowiedział, że zatrzymania nie wpłyną na działanie Anonimowych.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Anonimowi opublikowali na YouTube nagranie telekonferencji pomiędzy agentami FBI a detektywami z Londynu. Obie służby potwierdziły, że nagranie jest autentyczne i wszczęły śledztwo w tej sprawie.
      Na szczęście dla FBI i policji, podczas rozmowy nie omawiano tajnych kwestii, jednak dotyczyła ona spraw, które bardziej interesują Anonimowych. Przedstawiciele obu służb rozmawiali bowiem o walce z hakerami. Brytyjscy policjanci wspominają m.in. 15-latka, który, jak stwierdzili, „jest idiotą“ gdyż dokonuje włamań po to, by się popisać. Jest również mowa o dwóch obywatelach Wielkiej Brytanii, którzy już zostali oskarżeni o włamania. Przedstawiciele organów ścigania wspominają też o konferencji, która ma się odbyć w Sheffield.
      Po publikacji nagrania Peter Donal, rzecznik prasowy biura FBI z Nowego Jorku stwierdził, że „informacje znajdujące się na nagraniu były przeznaczone tylko dla organów ścigania. Zostały zdobyte nielegalnie i FBI rozpoczęło śledztwo w tej sprawie“. FBI oświadczyło też, że nie doszło do włamania do systemów Biura.
      Brytyjska policja nie odniosła się do kwestii technicznych dotyczących sposobu, w jaki zdobyto nagranie. Osoba zaangażowana w międzynarodową koordynację walki z cyberprzestępczością potwierdziła, że agencje czasem niedostatecznie weryfikują tożsamość osób dołączających do konferencji.
      Anonimowi opublikowali też e-mail, który prawdopodobnie został wysłany przez FBI. List to zaproszenie do konferencji, a nadawca proponuje, by wszyscy uczestnicy używali tego samego kodu uwierzytelniającego podczas przyłączania się do konferencji.
      Wspomniana wcześniej osoba mówi, że popełniono błąd, gdyż jeśli każdy używałby unikatowego kodu podsłuch byłoby łatwo wykryć, gdyż natychmiast stałoby się jasne, że ten sam kod został wykorzystany przez dwie różne osoby.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...