Microsoft inwestuje w Skołkowo
dodany przez
KopalniaWiedzy.pl, w Technologia
-
Podobna zawartość
-
przez KopalniaWiedzy.pl
Szefowie chińskiej i rosyjskiej agencji kosmicznej podpisali protokół uzgodnień o wspólnej budowie stacji księżycowej. W dokumencie obie strony wyrażają chęć współpracy nad stworzeniem „Międzynarodowej Księżycowej Stacji Naukowej” i zaproszenia do projektu innych krajów. Podpisy złożyli Zhang Keijan, dyrektor Chińskiej Narodowej Administracji Kosmicznej i Dymitrij Rogozin, dyrektor Roskosmosu.
Szczegóły projektu nie zostały ujawnione. Stwierdzono jedynie, że oba kraje będą pracowały nad zbudowaniem instalacji naukowych na i/lub orbicie Księżyca. Celem jest stworzenie instalacji bezzałogowych i wyposażenie ich w możliwość pobytu tam ludzi.
Chiny już wcześniej mówiły o zbudowaniu stałej bazy na Biegunie Południowym Księżyca. Znajdują się tam duże zasoby zamarzniętej wody. Stacja miałaby powstać w latach 2036–2045. Współpracą w Chinami z zakresie przyszłych misji na Księżyc zainteresowana jest Europejska Agencja Kosmiczna.
Ostatnim podobnym porozumieniem są Artemis Accords. To podpisana niedawno umowa pomiędzy NASA i agencjami kosmicznymi Australii, Wielkiej Brytanii, Japonii, Włoch, Kanady, Lukemburga i Zjednoczonych Emiratów Arabskich, w których określono ramy przyszłej współpracy w kosmosie, powrotu człowieka na Księżyc i eksploracji Marsa. Artemis Accords opisaliśmy szczegółowo w październiku.
Łatwo zauważyć, że Artemis Accords nie podpisała Rosja. Kraj ten z powodzeniem współpracował z USA i innymi partnerami przez ostatnich ponad 20 lat. Wspólnym dziełem jest Międzynarodowa Stacja Kosmiczna. Rogozin skrytykował jednak Artemis Accords jako „zbyt amerykańskocentryczne”.
Ostania umowa pomiędzy Rosją a Chinami może oznaczać, że Roskosmos co najmniej osłabi swoje związki z NASA i w zakresie eksploracji dalszych obszarów kosmosu będzie współpracował z Państwem Środka.
« powrót do artykułu -
przez KopalniaWiedzy.pl
Rosja nie ma szczęścia do misji planetarnych. Losy sondy Fobos-Grunt, o wystrzeleniu której informowaliśmy przed dwoma dniami, wiszą na włosku.
Rakieta Zenit-2 wyniosła Fobos-Grunt na orbitę, jednak zawiódł silniki sondy, który ma ją skierować w stronę Marsa. Na szczęście nie utracono kontaktu z pojazdem i być może uda się usunąć awarię. Rosyjscy specjaliści mają na to tylko trzy dni. Później wyczerpią się baterie i Fobos-Grunt zamilknie.
Zadaniem Fobos-Grunt jest przede wszystkim pobranie próbek z księżyca Marsa, Fobosa, oraz umieszczenie na orbicie Czerwonej Planety chińskiej sondy Yinghuo-1.
Na pokładzie Fobos-Grunt znajduje się 20 instrumentów naukowych. Jest tam chromatograf gazowy, liczne spektrometry (podczerwony, laserowy, jonowy, optyczny), nie zapomniano też o czujniku badającym właściwości cieplne skał, o radarze badającym wnętrze Fobosa. Z kolei Plasma Science Package ma zbadać wpływ jaki na Marsa i Fobosa wywiera wiatr słoneczny, a spektrometr TIMM-2 miałby badać gazy w atmosferze Marsa.
Sonda, którą ma na pokładzie Fobos-Grunt, to pierwszy chiński instrument badawczy, który ma znaleźć się poza systemem Ziemi i Księżyca. To niewielki pojazd o wadze 110 kilogramów, który miałby przez rok pozostawać na orbicie Marsa.
Po wprowadzeniu na orbitę okołoziemską Fobos-Grunt miał najpierw odpalić silnik, by wejść na wyższą orbitę, a 126 minut później miał uruchomić go ponownie i umiejscowić się na orbicie heliocentrycznej, rozpoczynając podróż w kierunku Marsa.
Obie próby uruchomienia silnika były nieudane.
-
przez KopalniaWiedzy.pl
W sercu Krzemowej Doliny, symbolu komputeryzacji i nowoczesnych technologii, istnieje szkoła, w której nie znajdziemy ani jednego komputera. Swoje dzieci posyła tam prezes ds. technologicznych eBaya oraz pracownicy takich firm jak Google, Yahoo!, Apple czy HP.
Waldorf School of Peninsula to jedna z około 160 szkół Waldorf w USA. W przeciwieństwie do trendów panujących w szkołach na całym świecie, szkoły Waldorf nie mają zamiaru wykorzystywać komputerów, a nawet zachęcają uczniów, by nie używali ich w domu.
W szkole korzysta się z tradycyjnych materiałów - papieru, długopisów. Uczniowie uczą się też robienia na drutach i garncarstwa. Zgodnie z filozofią Waldorf School nauka ma być kreatywna, ma być związana z aktywnością fizyczną, doświadczaniem nowych rzeczy i interakcją z innymi ludźmi. Komputery, zdaniem nauczycieli i rodziców, posyłających dzieci do Waldorfa, upośledzają kreatywne myślenie, ograniczają ruch, interakcje pomiędzy ludźmi i źle wpływają na zdolność skupienia uwagi.
Odrzucam stwierdzenie, że w szkole konieczna jest technologia. Pomysł, ze aplikacje na iPadzie lepiej nauczą moje dzieci czytania czy liczenia jest śmieszny - mówi 50-letni Alan Eagle, który jest odpowiedzialny w Google'u za komunikację najwyższych rangą menedżerów i m.in. pisze przemówienia dla Erica Schmidta. Jego 10-letnia córka nie wie, jak używać Google'a, a 13-letni syn dopiero się tego uczy.
Aż 75% rodziców dzieci uczęszczających do Waldorf School of Peninsula ma ścisłe związki z przemysłem wysokich technologii. Jednak Eagle nie widzi w tym sprzeczności. Uważa, że na wszystko jest czas i miejsce. „Gdybym pracował w Miramaksie i robił świetne, artystyczne filmy dopuszczalne dla osób powyżej 17. roku życia, to nie chciałbym, żeby moje dzieci oglądały je przed ukończeniem 17 lat" - stwierdza.
Eagle wspomina, że przed kilkoma dniami jego córka uczyła się operowania drutami. Dzięki nim nabędzie umiejętności rozwiązywania problemów, tworzenia wzorów, nauczy się liczenia i koordynacji. Długoterminowym celem nauki jest... własnoręczne wykonanie skarpetek.
Jedną z metod nauki języków obcych jest synchronizacja mózgu i ciała - uczniowie powtarzają za nauczycielem zdania, rzucając jednocześnie do siebie piłką. O tym, czym są ułamki, dzieci nie dowiadują się z ekranu komputera, a samodzielnie kroją jabłka, ciastka i inne pożywienie na ósme, trzecie czy dwunaste części.
Bezpośrednie porównanie osiągnięć osób uczących się metodami tradycyjnymi oraz używającymi w szkołach komputerów nie jest łatwe. Szkoły Waldorf, jako szkoły prywatne, nie mają obowiązku wykorzystywania ustandaryzowanych odgórnie opracowywanych testów umiejętności. Ich nauczyciele nie wykluczają, że dzieci z Waldorfa mogą gorzej wypaść w takich testach, gdyż nie trenują ich rozwiązywania, a same testy przygotowywane są pod kątem standardowych szkół.
Jednak aż 94% osób, które ukończyły szkoły średnie Waldorf kontynuuje edukację w szkołach wyższych.
Jak dowiadujemy się z reportażu w The New York Times, uczniowie podstawówek Waldorfa mają inny stosunek do nowoczesnej technologii niż ich rówieśnicy. Rzadko spędzają czas przed telewizorem, okazjonalnie korzystają z komputera w celach rozrywkowych i denerwuje ich, gdy ich rodzice, znajomi czy krewni poświęcają dużo uwagi urządzeniom, rozmawiając przez telefon czy grając w gry. Jak powiedział reporterowi 11-letni Aurad Kamkar, podczas wizyty u kuzynów nie mógł wytrzymać tego, że razem z czwórką innych dzieci musiał siedzieć przy konsoli i żadne z nich, zajęte grą, nie zwracało uwagi na innych. Dla 10-letniego Finna Heiliga, syna jednego z pracowników Google'a, nauka pisania na papierze ma dodatkową zaletę. Można na bieżąco śledzić swoje postępy. Można przypomnieć sobie, jak brzydkie pismo miało się w pierwszej klasie. Nie zrobi się tego na komputerze, bo tam wszystkie litery są takie same. A poza tym, jeśli umiesz pisać na papierze, to możesz pisać nawet jak woda zaleje komputer albo nie będzie prądu - stwierdza.
-
przez KopalniaWiedzy.pl
Rosja wysłała na orbitę swój własny teleskop kosmiczny. Spektr-R to odpowiedź na Teleskop Hubble'a. Jednak w porównaniu z amerykańskim odpowiednikiem ma on dodatkowe możliwości.
Rosyjski radioteleskop wyposażono bowiem w moduł łączności z ziemskimi radioteleskopami, łącząc je w ramach międzynarodowego projektu Radioastron. Średnica sprzężonych w ten sposób teleskopów działających jak jedno urządzenie jest 30-krotnie większa od średnicy Ziemi, a to powoduje, że Radioastron ma w sumie rozdzielczość 10 000 razy większą od rozdzielczości Hubble'a.
Program Spektr-R został zapoczątkowany w latach 80. ubiegłego wieku i ciągle był opóźniany. Misja teleskopu, w którą zaangażowani są naukowcy z 20 krajów, ma potrwać pięć lat.
-
przez KopalniaWiedzy.pl
W rosyjskich gazetach ukazały się płatne ogłoszenia Microsoftu, w których koncern informuje o przygotowaniach do procesu przeciwko założycielom botnetu Rustock. W ogłoszeniach nie wymieniono nazwisk osób, do których są one kierowane, gdyż nie są one znane, jednak umieszczenie ogłoszeń jest wymogiem amerykańskiego prawa, zgodnie z którym podsądni mają prawo do stanięcia przed sądem i obrony. Oczywiście dobrowolne pojawienie się założycieli Rustocka w USA jest nieprawdopodobne.
W marcu znajdujące się w USA serwery Rustocka zostały zajęte przez organy ścigania. Stało się tak na wniosek Microsoftu, który oskarżył anonimowych założycieli botnetu o naruszeniu jego znaków handlowych. Sąd wydał nakaz zajęcia serwerów u pięciu dostawców internetu w siedmiu miastach oraz zgodził się na przejęcie adresów IP wykorzystywanych przez botnet.
Microsoft oskarżył przed sądem 11 anonimowych osób, które wciąż stara się zidentyfikować. Koncern uważa, że są oni mieszkańcami Rosji. Dlatego też przez najbliższy miesiąc w dziennikach Delovoy Petersburg oraz Moscow News będą ukazywały się ogłoszenia o procesie.
Richard Boscovich, starszy rangą prawnik w microsoftowej Digital Crimes Unit mówi, że jeśli oskarżeni się nie stawią, proces zostanie rozpoczęty i będzie kontynuowany. Nie wykluczył też możliwości zaangażowania weń rosyjskiego systemu sprawiedliwości.
Ponadto Microsoft sukcesywnie publikuje dokumenty związane ze sprawą na witrynie noticeofpleadings.com. Dokumenty wysłano też na adresy pocztowe oraz e-mail, które były powiązane z domenami i adresami IP wykorzystywanymi przez Rustocka.
Microsoft złożył też do sądu wnioski o wydanie firmom rejestrującym domeny oraz właścicielom serwerów e-mail używanych podczas rejestracji Rustocka nakazu ujawnienia danych ich klientów.
Dotychczas koncernowi udało się zidentyfikować jedno z kont, z którego opłacano działanie serwerów kontrolujących Rustocka. Jego właścicielem jest Władimir Aleksandrowicz Szergin z miejscowości Chimki pod Moskwą. Firma Ballmera usiłuje zweryfikować te informacje.
Tymczasem jej śledczy starają się dowiedzieć, kto ukrywał się pod pseudniomem „Cosma2k". Prawdopodobnie ta sama osoba dokonywała zakupów sprzętu na potrzeby Rustocka.
-
-
Ostatnio przeglądający 0 użytkowników
Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.