Znajdź zawartość
Wyświetlanie wyników dla tagów 'szanse' .
Znaleziono 7 wyników
-
Gdy tuż po wprowadzeniu zarodków do macicy podczas procedury zapłodnienia in vitro kobietom poprawiał nastrój profesjonalny klaun medyczny, szanse na zagnieżdżenie były niemal 2-krotnie wyższe. Okazało się, że w grupie z klaunem ciążę stwierdzono u 36% pacjentek, w porównaniu do 20% grupy kontrolnej. W studium izraelskich lekarzy, którzy pracowali pod przewodnictwem doktora Shevacha Friedlera, uwzględniono 219 kobiet, a wyniki opublikowano w piśmie Fertility and Sterility. Friedler z Assaf Harofeh Medical Centre podkreśla, że wpadł na pomysł swojego rocznego eksperymentu, czytając doniesienia o naturalnie odstresowującej funkcji śmiechu. Klaun pojawia się w klinice leczenia niepłodności od czasu do czasu, tak więc wśród 219 kobiet decydujących się na zapłodnienie in vitro połowa przechodziła procedurę w dniu odwiedzin komika, a połowa pod jego nieobecność. W czasie dochodzenia do siebie po zabiegu panie z pierwszej grupy oglądały 15-min show. Jedną z osób układających scenariusz był Friedler, który w przeszłości terminował jak mim. Okazało się, że nawet gdy wzięto pod uwagę wszystkie inne czynniki potencjalnie wpływające na powodzenie IVF, np. wiek, przyczynę niepłodności i liczbę przenoszonych zarodków, nadal było widać, że kobiety przechodzące procedurę w dniu klauna częściej zachodziły w ciążę. Izraelczycy podkreślają, że w przyszłości trzeba będzie sprawdzić, czy podobne zjawisko zachodzi w przypadku innych metod zmniejszania stresu. Nie wiadomo bowiem, czy występy komika pomogły w ogóle poskromić zdenerwowanie. Jeśli nie, w grę wchodziłyby inny mechanizm niż początkowo podejrzewano.
-
- ciąża
- powodzenie
-
(i 6 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Kobiety o figurze jabłka, u których obwód talii jest wyższy niż 88 cm, są bardziej narażone na zachorowanie na astmę. Dzieje się tak nawet wtedy, gdy ich waga mieści się w normie (Thorax). O tym, że nadwaga zwiększa ryzyko wystąpienia astmy, naukowcy wiedzą już od jakiegoś czasu. Najnowsze badanie wskazuje jednak, że istotnym czynnikiem jest, jaka część ciężaru ciała skupia się wokół brzucha. Naukowcy z Northern California Cancer Center w Berkeley przeanalizowali dane 88304 kobiet – nauczycielek i administratorek szkół. Okazało się, że panie z nadwagą zapadały na astmę o 40% częściej niż te z prawidłową masą ciała. Jeśli dana osoba była otyła, to w porównaniu do koleżanek z normalną wagą, chorowała 2-krotnie częściej, a gdy borykała się ze skrajną otyłością – aż 3-krotnie. Naukowcy doszli też do zaskakującego wniosku. Jeśli obwód talii przekraczał 88 cm, nawet w przypadku kobiet o normalnej wadze ryzyko było podwyższone. W porównaniu do właścicielek smuklejszych kibici, szanse wystąpienia astmy były o 1/3 wyższe. Część specjalistów uznaje wskaźnik masy ciała (BMI) za standardową miarę otyłości, jednak reszta uważa, że obwód w pasie stanowi lepszą miarę ilości tłuszczu otaczającego narządy wewnętrzne. Tłuszcz wisceralny jest metabolicznie bardziej aktywny [od innych rodzajów tkanki tłuszczowej] i może wytwarzać substancje prozapalne. Stan zapalny jest zaś powiązany z astmą – tłumaczy Julie Von Behren. Eksperci, którzy zapoznali się z wynikami analiz zespołu z Berkeley, doceniają ich wysiłek, ale podkreślają, że powinni oni wziąć pod uwagę także inne czynniki ryzyka astmy, takie jak rodzinna historia choroby. Wszyscy zgadzają się jednak co do tego, jak istotne jest prowadzenie zdrowego trybu życia.
-
Analiza zaplecza ekonomiczno-społecznego pasażerów i załogi Titanica wykazała, że dobre maniery doprowadziły do tragicznego końca podróżujących transatlantykiem Brytyjczyków. Wg naukowców, prawdopodobieństwo przeżycia było w ich przypadku o 10% niższe niż wyliczone dla innych nacji. Ekonomista profesor Bruno Frey z Uniwersytetu w Zurychu oraz David Savage, ekonomista behawioralny z Politechniki w Queensland, twierdzą, że wychowanie Wyspiarzy wpłynęło na załadunek szalup ratunkowych. Uważają jednocześnie, iż największe (o 12% wyższe od obywateli Zjednoczonego Królestwa) szanse na ocalenie mieli Amerykanie. W ciągu kilku godzin dzielących zderzenie od zatonięcia nadal obowiązywała np. norma przepuszczania przodem kobiet i dzieci. Niestety, na luksusowym statku było za mało szalup, w dodatku wiele wypełniano jedynie do połowy, ponieważ oficerowie nie znali ich ładowności. Wskutek tego zginęło 1517 z 2223 osób. Wśród kobiet większe szanse na przetrwanie miały panie w wieku reprodukcyjnym. Podobną prawidłowość odnotowano także w przypadku posiadających dzieci mężczyzn. W porównaniu do dorosłych powyżej 51. r.ż., szanse dzieci 15-letnich i młodszych na przeżycie były aż o 30% wyższe. Wygląda też na to, że załoga wykorzystywała swoją przewagę w dostępie do informacji i wyposażenia Titanica (18-procentowy skok prawdopodobieństwa przetrwania). Segregacja pasażerów na poszczególne klasy uprzywilejowała najbogatszych. Mieli oni o 40% wyższe szanse od najbiedniejszych, ukrytych w głębi liniowca. Savage podkreśla, że uzyskane wyniki wpłyną na opracowywanie procedur ratunkowych. Ważne bowiem, jak ludzie naturalnie zachowują się w sytuacjach kryzysowych. Katastrofa z 1912 r. pokazuje, że w niektórych przypadkach zasada noblesse oblige nadal pozostaje silniejsza od paniki. Międzynarodowy zespół zamierza ustalić, w jakich warunkach ludzie reagują skrajnym strachem, a kiedy zachowują się przykładnie. Zmanierowani Brytyjczycy skupili się na konwenansach, a dla współczesnych im Amerykanów ważniejsze od właściwego zachowania było zadbanie o własne życie. Frey twierdzi, że w grę mógł wchodzić osławiony indywidualizm obywateli USA lub zwykła nieznajomość norm. Titanic powstał w Wielkiej Brytanii i był obsługiwany przez Brytyjczyków. Byłoby więc całkowicie zrozumiałe, gdyby to oni zdobyli przewagę. Szwajcar spodziewał się też, że w warunkach zagrożenia życia przetrwają raczej najsilniejsi, czyli mężczyźni. Tak się jednak nie stało. Anglicy tonęli, a szanse kobiet na przeżycie były aż o 53% wyższe niż wyliczone dla panów.
- 13 odpowiedzi
-
- Bruno Frey
- Amerykanie
-
(i 8 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Według pediatrów z Liverpoolskiej Szkoły Medycyny Tropikalnej, kobiety, które w ciąży palą papierosy, częściej rodzą dziewczynki. Co więcej, badacze twierdzą, że jeśli na etapie wczesnej ciąży palą oboje rodzice, szanse na przyjście na świat chłopca spadają niemal o połowę. Dzieje się tak, ponieważ palenie utrudnia spłodzenie chłopca oraz zagnieżdżenie się zygoty w macicy. Wskutek tego dochodzi do poronienia. Zespół profesora Bernarda Brabina przestudiował przypadki 9 tys. ciąż z Liverpoola. Okazało się, że panie uzależnione od tytoniu rodziły synów o 1/3 rzadziej niż kobiety wolne od nałogu. Jeśli dodatkowo wzięto pod uwagę palenie ojca, a także wiek i stan zdrowia matki, prawdopodobieństwo posiadania potomka płci męskiej spadało niemal o połowę. Przeprowadzono wiele badań, które określały wpływ palenia tytoniu na wagę urodzeniową, ale to studium wykazało, że palenie zwiększa szanse na urodzenie się córki — powiedziała Alison Poulton, starszy wykładowca pediatrii z Uniwersytetu w Sydney. Analizy Brytyjczyków wykazały ponadto, że matki, które same nie paliły, ale były wystawione na działanie dymu papierosowego partnerów, również rzadziej miały synów. Substancje zawarte w papierosach, np. nikotyna, nie dopuszczają do zapłodnienia komórki jajowej przez plemniki z chromosomami płciowymi Y. Nie wiemy, jak do tego dochodzi. Hipoteza jest taka, że plemniki Y [...] są wrażliwsze na związane z paleniem niekorzystne zmiany w organizmie matki. Palenie obniża poziom estrogenu i doprowadza do zmian w szyjce macicy. Przesłanie jest oczywiste: jeśli chcesz zwiększyć szanse na poczęcie i urodzenia chłopca, nie pal w czasie ciąży — tłumaczy Brabin.
- 2 odpowiedzi
-
W jaskiniach gier hazardowych ludzie bardziej koncentrują się na traconych większych sumach niż na dużych wygranych. Posługując się funkcjonalnym rezonansem magnetycznym (fMRI), badacze z UCLA przyglądali się aktywności mózgu podczas obstawiania zakładów. Uczestnicy eksperymentu otrzymywali 30 dolarów. Następnie pytano ich, czy zgadzają się zagrać w każdą z 250 różnych gier, w których szanse na wygraną wynoszą 50% (np. czy przystają na rzut monetą, w wyniku którego mogą wygrać 30, a przegrać 20 dolarów). Każdą grę badani mogli całkowicie zaaprobować, zaaprobować w niewielkim stopniu, słabo odrzucić bądź też odrzucić całkowicie. Okazało się, że zazwyczaj ludziom trzeba było najpierw zagwarantować 50-proc. szanse na podwojenie danej sumy, by wyrazili chęć obstawiania. Przyglądając się jedynie aktywności mózgu podczas podejmowania decyzji, czy obstawiać, czy nie, naukowcy wiedzieli, jak ostatecznie zachowa się uczestnik eksperymentu. Osoby, które wykazują relatywnie większą wrażliwość neuronalną na stratę niż na wygraną, podchodzą do hazardu niechętnie. Dzieje się tak do momentu, aż poczują, że ich szanse na wygraną znacznie wzrosły. Największą skłonność do hazardu wykazują natomiast ludzie podobnie neurologicznie wrażliwi tak na wygraną, jak i na stratę — tłumaczy Craig Fox z zespołu badawczego. Ci ostatni rozgrzewali się, gdy wzrastały stawki, tych pierwszych mobilizowało zwiększenie wygranych i strat (Science). Studium ujawniło ponadto, że badani silniej reagowali na potencjalną stratę niż na wygraną. Podczas obrazowania mózgu okazało się, iż na wieść o możliwej wygranej aktywacji ulegał obszar pobudzany również w czasie zażywania kokainy, jedzenia czekolady czy przyglądania się pięknej twarzy — podsumowuje Russell Poldrack. Ośrodki nagrody włączane przez wizję zdobycia pieniędzy wygaszały się na wieść o stracie. Mózg większości osób zareaguje silniej, słysząc o możliwości przegrania 100 dol., a nie o studolarowej wygranej. Zgodnie z wynikami wcześniejszych badań, ludzie są nastawieni do ryzyka raczej awersyjnie. Oznacza to, że ważąc "za" i "przeciw" odnośnie do jakiegoś działania w przyszłości, będą się bardziej koncentrować na minusach. Tendencja ta wykracza daleko poza hazard. Kobieta tkwiąca w nieszczęśliwym związku nie odchodzi, na przykład, do momentu, kiedy jej perspektywy na życie bez partnera nie stają się dużo lepsze od aktualnej sytuacji — zauważa szefowa ekipy naukowców Sabrina Tom.
-
Pacjenci z padaczką dość często potrafią przewidzieć, kiedy wystąpi napad. Szczególnie dobrze wychodzi to osobom młodym i cierpiącym z powodu licznych napadów drgawek. Według raportu opublikowanego w magazynie medycznym Neurology, jeśli chory na epilepsję sądzi, że atak nastąpi w ciągu najbliższej doby, prawdopodobieństwo, że rzeczywiście się tak stanie, podwaja się (szanse wzrastają 2,25 razy). Jednocześnie oznacza to, że pacjenci nadal się mylą, ponieważ pojawia się tylko 32% przewidywanych drgawek. Jesteśmy zaskoczeni naszymi odkryciami — powiedziała Reuterowi dr Sheryl R. Haut z Montefiore Medical Center w Nowym Jorku. W klinice spotykaliśmy pacjentów, którzy twierdzili, że potrafią przewidzieć, kiedy wystąpi atak. Zespół Amerykanów nie uważa jednak, że zdolność ta jest rozwinięta aż do tego stopnia lub że większość chorych dysponuje nią w pewnym zakresie. Ekipa Haut badała 71 dorosłych epileptyków, którzy przeżyli w ciągu ostatnich 12 miesięcy przynajmniej jeden napad drgawek. Wolontariusze prowadzili dziennik, pytano ich również o prawdopodobieństwo wystąpienia ataku w najbliższych 24 godzinach (mieli je opisać na skali jako wysoce prawdopodobne, możliwe do pewnego stopnia, do pewnego stopnia niemożliwe, całkiem niemożliwe). Dwunastu pacjentów potrafiło lepiej przewidywać ataki niż inni. Kiedy uważali, że wystąpią, szanse, że rzeczywiście się tak stanie, wzrastały 3-krotnie. Nawet tutaj sprawdzało się tylko 37% prognoz. Dr Haut podkreśla, że zdolność określenia czasu wystąpienia napadu jest bardzo istotna z 3 powodów. Po pierwsze, daje to pacjentom większe poczucie kontroli i pozwala się uspokoić. Po drugie, pozwala lepiej zaplanować dzień. Po trzecie, otwiera furtkę dla terapii zapobiegawczej, której obecnie nie stosuje się w odniesieniu do padaczki. Nowojorczycy sądzą, że trenowanie umiejętności prawidłowego rozpoznawania pierwszych sygnałów ostrzegawczych zwiększyłoby trafność przewidywań pacjentów. Zespół naukowców próbuje obecnie rozpracować kwestię, co czują chorzy, że zaczynają sądzić, iż w najbliższym czasie pojawią się drgawki.
-
- szanse
- przewidywanie
-
(i 7 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Osobnicze szanse na dożycie setki zależą od tego, w jakim wieku urodziła nas mama — dowodzą amerykańscy naukowcy. Zespół z University of Chicago odkrył, że ludzie wydani na świat przez matki poniżej 25. roku życia mają 2-krotnie wyższe szanse od dzieci starszych kobiet, by świętować swoje 100. urodziny (a nawet by przekroczyć ten piękny wiek). Wyniki badań zaprezentowano na spotkaniu Amerykańskiego Stowarzyszenia Gerontologii, które odbyło się w zeszłą niedzielę (19 listopada). Studium bazowało na analizie danych 198 amerykańskich stulatków, urodzonych między 1890 a 1893 rokiem. Wykazało, że dzieci urodzone jako pierwsze z dużo większym prawdopodobieństwem dożywały sędziwego wieku niż ich młodsze rodzeństwo. Dalsze dociekania doprowadziły naukowców do wniosku, że ich długowieczność wiązała się z wiekiem matki w chwili ich przyjścia na świat (miały one wtedy kilkanaście lub dwadzieścia kilka lat). Badania sfinansował m.in. amerykański Narodowy Instytut ds. Starzenia się.
-
- wiek matki
- urodziny
-
(i 3 więcej)
Oznaczone tagami: