Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Znajdź zawartość

Wyświetlanie wyników dla tagów 'antybiotyki' .



Więcej opcji wyszukiwania

  • Wyszukaj za pomocą tagów

    Wpisz tagi, oddzielając je przecinkami.
  • Wyszukaj przy użyciu nazwy użytkownika

Typ zawartości


Forum

  • Nasza społeczność
    • Sprawy administracyjne i inne
    • Luźne gatki
  • Komentarze do wiadomości
    • Medycyna
    • Technologia
    • Psychologia
    • Zdrowie i uroda
    • Bezpieczeństwo IT
    • Nauki przyrodnicze
    • Astronomia i fizyka
    • Humanistyka
    • Ciekawostki
  • Artykuły
    • Artykuły
  • Inne
    • Wywiady
    • Książki

Szukaj wyników w...

Znajdź wyniki, które zawierają...


Data utworzenia

  • Od tej daty

    Do tej daty


Ostatnia aktualizacja

  • Od tej daty

    Do tej daty


Filtruj po ilości...

Dołączył

  • Od tej daty

    Do tej daty


Grupa podstawowa


Adres URL


Skype


ICQ


Jabber


MSN


AIM


Yahoo


Lokalizacja


Zainteresowania

Znaleziono 19 wyników

  1. Prof. Ehud Grossman z Uniwersytetu w Tel Awiwie uważa, że wiele leków przeciwbólowych bez recepty i na receptę przyczynia się do wzrostu ciśnienia, a jak wiadomo, nadciśnienie to czynnik ryzyka zawałów czy udaru. Składniki leków mogą podwyższać ciśnienie albo interferować z działaniem leków na nadciśnienie. Diagnozując przyczyny nadciśnienia, często przeocza się leki bez recepty takie jak ibuprofen. W swoim przeglądzie medykamentów związanych z podnoszeniem ciśnienia, który ukazał się w piśmie American Journal of Medicine, prof. Grossman podkreśla, że wiele z nich znajduje się w powszechnym użyciu. Z długiej listy warto wymienić choćby pigułki antykoncepcyjne, antydepresanty, antybiotyki czy niesteroidowe leki przeciwzapalne. Choć podnoszenie ciśnienia jest znanym efektem ubocznym wielu preparatów, lekarze nie zawsze uwzględniają to w planie terapii i nie informują pacjentów o potencjalnym ryzyku. W konkretnych przypadkach można zaś przecież zmniejszyć dawkę albo dodać lek przeciwnadciśnieniowy. Izraelczyk podkreśla, że świadomość działania leków powinna wzrosnąć zarówno po stronie lekarza, jak i pacjenta. W niektórych przypadkach wzrost ciśnienia można uznać za tolerowalny efekt uboczny działania leków bardzo skutecznych w kontrolowaniu przebiegu innych chorób. W swoim wywodzie profesor wspomniał m.in. o lekach blokujących miejscowe działanie angiogenetycznych czynników wzrostu (anty-VEGF), które hamują rozwój unaczynienia guzów litych.
  2. Sposób na lekooporne bakterie szpitalne? Otwieranie okien. Jack Gilbert z Argonne National Laboratory uważa, że wpuszczenie do środka innych mikroorganizmów może zachwiać pozycją superbakterii, które w sterylnym na co dzień otoczeniu nie mają po prostu konkurencji. Amerykanin wyjaśnia, że gdyby porozmawiać z jakimkolwiek lekarzem z oddziałów czy klinik leczących zakażenia ran, dowiedzielibyśmy, że mimo ciągłego odkażania narzędzi i rąk, patogeny dostają się do organizmu operowanych. To sytuacja, kiedy nie mają one żadnej konkurencji ze strony innych bakterii skórnych lub środowiskowych, bo te zostały przecież wyeliminowane. Nadmierne wykorzystanie antybiotyków i środków sterylizujących zagraża populacji korzystnych dla zdrowia bakterii szpitalnych. Otwierając okna, [...] albo rozrzedzimy patogeny, albo nie pozwolimy im się zadomowić i rozrosnąć ze względu na zbyt dużą konkurencję o składniki odżywcze i energię. Rozwiązanie rodem z klasycznego podręcznika "Uwagi o pielęgniarstwie" autorstwa Florence Nightingale wydają się jeszcze bardziej zasadne w świetle wyników badań, które upubliczniono pod koniec zeszłego roku. Jessica Green z Oregon University wykazała bowiem, że powietrze w klimatyzowanych salach szpitalnych zawiera, w porównaniu do sal wietrzonych, mniej zróżnicowane populacje mikroorganizmów. W oparciu o mikrobiom stwierdzono, że relatywna częstość występowania bakterii blisko spokrewnionych z ludzkimi patogenami była wyższa w pomieszczeniach niż na zewnątrz i wyższa w pomieszczeniach ze słabszym przepływem powietrza i niższą wilgotnością względną. Budynki są w końcu złożonymi ekosystemami i nie wolno zapominać, że bilony mikroorganizmów wchodzą tu w interakcje ze sobą, ludźmi i otoczeniem. My możemy zaburzać równowagę, ale i starać się ją przywracać...
  3. U wielu bakterii wykształciła się lekooporność. Tempo jej narastania jest wyższe od tempa opracowywania nowych antybiotyków. Naukowcy z University of Wisconsin–Milwaukee (UMW) opracowali jednak coś nowego: związek, który blokuje działanie występującego u Gram-ujemnych bakterii systemu sekrecji typu III (ang. type III secretion system, T3SS). Jego część przypomina żądło, za pomocą którego patogeny wprowadzają do komórek gospodarza białka efektorowe, np. toksyny. Eliminując wypustkopodobne filamenty, sprawiamy, że bakterie nie mają nam jak zagrozić. Prof. Ching-Hong Yang z UWM i prof. Xin Chen z Changzhou University przetestowali nowy związek na dwóch gatunkach bakterii atakujących rośliny i na pałeczkach ropy błękitnej, które jako bakterie oportunistyczne wywołują zakażenie u osób z obniżoną odpornością, np. pacjentów z nowotworami albo AIDS. Zauważyli, że jest skuteczny w odniesieniu do wszystkich 3 bakterii. Wynikami zespołu zainteresowały się dwie firmy, które prowadzą testy oryginalnej substancji i pochodnych w nadziei na ich komercjalizację. Z relacji prasowej uniwersytetu wynika, że naukowcy uzyskali więcej niż jeden tego typu związek. Omówiono jednak tylko ten działający na T3SS. Białka wchodzące w skład systemu można podzielić na 2 grupy: białka zakotwiczone w błonie i zewnątrzkomórkowe wypustkopodobne filamenty. Te ostatnie nazywa się niekiedy kanałem translokującym. Patogeny z T3SS są bardzo sprytne. Wytwarzają wąski wyrostek, który działa jak igła [...]. Komórka gospodarza nie umie rozpoznać igły patogenu dlatego mechanizmy obronne nie zostają uruchomione - wyjaśnia Yang. Mimo że Yang i Chen testowali swój związek tylko na 3 gatunkach bakterii, wierzą, że zadziała on na o wiele szersze spektrum. T3SS występuje bowiem u szeregu bakterii Gram-ujemnych, np. pałeczek z rodzaju Shigella, które wywołują zatrucia pokarmowe, E. coli czy chlamydii.
  4. Cholesterol wzmacnia oporność Helicobacter pylori na wiele antybiotyków i peptyd antydrobnoustrojowy LL-37. David McGee z Uniwersytetu Stanowego Luizjany uważa, że zrozumienie wychwytu cholesterolu przez bakterię i zablokowanie tego szlaku może pozwolić na jej skuteczne wyeliminowanie (Antimicrobial Agents and Chemotherapy). Specjaliści podkreślają, że w leczeniu zakażenia H. pylori lekooporność jest narastającym problemem i to nawet w przypadku terapii potrójnej: solami bizmutu/inhibitorem, klarytromycyną i metronidazolem/amoksycyliną. W ramach studium Amerykanie hodowali H. pylori w obecności i pod nieobecność cholesterolu, poddając je jednocześnie oddziaływaniu różnych klas i stężeń antybiotyków. Odkryliśmy, że H. pylori hodowane z cholesterolem przejawiały znaczny wzrost oporności na wiele antybiotyków, bizmut i LL-37. McGee podkreśla, że trzeba ustalić, czy można wyeliminować H. pylori, manipulując stężeniem dietetycznego cholesterolu lub podając pacjentom statyny. Istnieją już dowody, że chorzy zakażeni H. pylori mają wyższy poziom cholesterolu w osoczu, co sugeruje, że bakterie manipulują ludzkim gospodarzem, by wyprodukował [lub zdobył] więcej cholesterolu. Amerykanin dodaje, że w eksperymencie z udziałem 500 osób zaobserwowano, że przyjmowanie statyn zmniejszało nasilenie wywołanego przez H. pylori przewlekłego zapalenia błony śluzowej żołądka. Wiadomo już, że niektóre statyny sprawdzają się w tej roli, a inne nie. Dotąd nie przetestowano też terapii skojarzonej statynami i antybiotykami. Jak widać, cholesterol stanowi zagrożenie nie tylko dla naszego układu sercowo-naczyniowego, ale i w pewnych okolicznościach dla pokarmowego. Osoby z grupy ryzyka raka żołądka powinny więc ściśle kontrolować jego poziom w organizmie.
  5. Enkapsulacja antybiotyków w nanowłóknach z poli(tlenku etylenu) i poli(alkoholu winylowego) sprawia, że doskonale radzą sobie z lekoopornymi bakteriami. Po tym sprytnym zabiegu po patogenach nie zostaje nawet ślad. Dr Mohamed H. El-Newehy z Uniwersytetu Króla Sauda w Rijadzie, szef zespołu naukowców, podkreśla, że lekooporność to poważny i narastający problem medyczny i społeczny. "Stąd pilna potrzeba opracowania nowych antybiotyków, który przezwyciężyłyby lekooporność, działając na inne sposoby. My nie proponujemy nowego antybiotyku, ale nową metodę dostarczania już istniejących". Naukowiec sądzi, że skróci to drogę wynalazku do pacjenta. Odkrycie i stworzenie nowego leku zajmuje przeważnie 10-12 lat i kosztuje od 800 mln do 2 mld dolarów, tutaj wydatki będą niższe, a czas wdrożenia znacznie zredukowany. Antybiotyki w nanowłóknach można stosować przeciwko całemu spektrum bakterii, a także wykorzystywać w zapobieganiu skażeniu żywności grzybami czy bakteriami, hamowaniu wzrostu mikroorganizmów w wodzie pitnej czy zwiększaniu skuteczności chemioterapii. Wiązki nanowłókien są bardzo małe. Akademicy wyjaśniają, że przy nich nić pajęcza wydaje się olbrzymia. Nie da się ich nawet dostrzec pod mikroskopem optycznym. Ekipa El-Newehy'ego zdawała sobie sprawę z wyjątkowych właściwości nanowłókien, związanych z wysokim stosunkiem powierzchni do wagi. Nic więc dziwnego, że już wcześniej zaczęto badać ich zastosowanie w opatrunkach, materiałach do kontrolowania stanu zapalnego po operacji i nowych sposobach dostarczania leków. Arabowie analizowali wpływ wielu zawiniętych bezpośrednio w nanowłókna antybiotyków na kultury różnych bakterii. Okazało się, że ich skuteczność jest bardzo wysoka. Przypominające swego rodzaju mumie leki radziły sobie m.in. z E. coli oraz pałeczką ropy błękitnej (Pseudomonas aeruginosa). Naukowcy przypominają, że lekooporność obu rośnie. Po potraktowaniu antybiotykami poddanymi enkapsulacji mikroby były poważnie uszkodzone; wiele komórek uległo powiększeniu, wydłużeniu lub pofragmentowaniu [...]. Nanowłókna same w sobie nie wpływają na bakterie. Wydają się działać, zwiększając moc antybiotyków. Owijanie czynników antybakteryjnych włóknami sprawia, że ich działanie staje się bardziej skoncentrowane na danym miejscu, poza tym utrzymuje się dłużej niż przy konwencjonalnych metodach dostarczania. Zespół przedstawił wyniki swoich badań na 241. konferencji Amerykańskiego Stowarzyszenia Chemicznego.
  6. Chemiczna analiza kości starożytnych Nubijczyków wykazała, że regularnie zażywali oni tetracyklinę, prawdopodobnie wraz z piwem. To najsilniejszy jak dotąd dowód, że wytwarzanie antybiotyków, oficjalnie datowane od odkrycia przez Fleminga w 1928 r. penicyliny, było powszechną praktyką już przed 2 tysiącami lat (American Journal of Physical Anthropology). Badaniem tego zagadnienia zajęli się antropolog George Armelagos z Emory University i chemik Mark Nelson z firmy Paratek Pharmaceuticals. Armelagos specjalizuje się w bioarcheologii. Jest ekspertem od prehistorycznych i starożytnych diet. W 1980 r. odkrył coś, co wyglądało na ślady tetracykliny w ludzkich kościach z Nubii. Oceniono, że należały do kogoś, kto żył między 350 a 550 r. n.e. Akademik z Emory jest przekonany, że opracowując swoje środki lecznicze, Nubijczycy doskonale wiedzieli, co robią i kierowali się dowodami empirycznymi. Później on i inni badacze ustalili, że źródłem tetracykliny było piwo. Ziarna wykorzystywane do jego przygotowania zawierały występujące w glebie Gram-dodatnie drobnoustroje z rodzaju Streptomyces, a te wytwarzają tetracyklinę. Wtedy należało jeszcze rozstrzygnąć, czy antybiotyk występował zawsze, czy tylko w niektórych partiach starożytnego piwa, co wskazywałoby na przypadkowe skażenie. Wszystko wskazuje jednak na to, że fermentowanie antybiotyków było rozpowszechnione wśród starożytnych, a receptury przekazywano z pokolenia na pokolenie. Nelson, specjalista zajmujący się antybiotykami, zainteresował się sprawą, gdy usłyszał Armelagosa przemawiającego na konferencji. Poprosiłem go, by przesłał mi jakieś należące do mumii kości, ponieważ dysponuję narzędziami i mam doświadczenie w ekstrahowaniu tetracykliny. To trudny i niebezpieczny proces. Należy rozpuścić kości w kwasie fluorowodorowym. Jak obiecał, tak zrobił. Było to spore wyzwanie, ale ustalił, że kości tych ludzi były wysycone tetracykliną, demonstrując, że zażywali ją przez długi czas. Nelson także jest przekonany, że Nubijczycy kontrolowali proces fermentacji i celowo produkowali lek. Co ciekawe, nawet kość piszczelowa i czaszka należące do 4-latka były pełne antybiotyku, co oznacza, że próbowano go leczyć wysokimi dawkami leku. Pierwsze współczesne tetracykliny odkryto w latach 40. ubiegłego wieku. Nazwa handlowa Aureomycin nawiązuje do łacińskiego " aerous", czyli zawierający złoto. Streptomyces tworzą złote kolonie, a jeśli pływały w porcji piwa, musiało to robić duże wrażenie na starożytnych, którzy cenili złoto – dywaguje Nelson. Teraz zespół zamierza porównać ilość tetracykliny w kościach z tempem ich tworzenia, by ustalić, jak duże dawki stosowali Nubijczycy. Sami Armelagos i Nelson podkreślają, że novum w prowadzonych od lat badaniach było zastosowanie precyzyjnej analizy chemicznej. Bez niej wnioski nie opierały się często na empirii, lecz na prawach logiki.
  7. Mrówki wykorzystują całe zestawy antybiotyków, które mają zahamować wzrost niechcianych grzybów i bakterii w hodowlach grzybów na pokarm dla larw i królowej. Antybiotyki są wytwarzane przez żyjące z nimi w symbiozie promieniowce (Actinomycete). Chociaż mrówki grzybiarki (Acromyrmex octospinosus) są badane od ponad wieku, po raz pierwszy zademonstrowano, że pojedyncza kolonia stosuje parę różnych antybiotyków. Zespół doktora Matta Hutchingsa z Uniwersytetu Wschodniej Anglii porównuje to do leczenia infekcji u ludzi za pomocą nie jednego, ale całej baterii medykamentów. Studium zostało sfinansowane przez brytyjski Komitet Badań Medycznych. Dzięki niemu zidentyfikowano również nowy związek, spokrewniony z dobrze znaną nystatyną, który uda się, być może, wykorzystać w terapii grzybic. A. octospinosus są gatunkiem endemicznym dla Ameryki Południowej i Środkowej oraz południa USA. Do badań zespół Hutchingsa zbierał robotnice z 3 kolonii na terenie Trynidadu i Tobago. Owadami pocierano o płytki agarowe, by w ten sposób wyhodować i wyizolować związane z nimi wytwarzające antybiotyki promieniowce. To bardzo ekscytujące, że mrówki nie tylko rozwinęły rolnictwo przed ludźmi, ale i wpadły na pomysł terapii łączonej z zastosowaniem wielu naturalnych antybiotyków – podsumowują akademicy, których artykuł ukazał się w zeszłym tygodniu na łamach pisma BMC Biology.
  8. Przejście na 5 dni w tygodniu na dietę wegetariańską znacznie zmniejsza zawartość antybiotyków i ftalanów w organizmie. Naukowcy z Korei Południowej, a konkretnie z Seulskiego Uniwersytetu Narodowego i Eulji University w Sŏngnamie, poprosili uczestników eksperymentu, by na 5 dni zamieszkali w buddyjskiej świątyni i jedli tam wyłącznie jarskie dania. Przed i po pobycie zespół w składzie Kyunghee Jia, Young Lim Khob, Yoonsuk Parka i Kyungho Choi analizował próbki moczu ochotników i okazało się, że do końca eksperymentu stężenia branych pod uwagę substancji znacznie spadły. Analizując za pomocą kwestionariusza dietę sprzed pobytu w klasztorze, naukowcy zauważyli, że na ilość związków chemicznych w urynie wpływało to, co ludzie zjedli na dwie doby przed rozpoczęciem projektu. Stwierdzono istotny statystycznie związek między spożywanymi pokarmami a stężeniem w moczu kilku antybiotyków i ftalanów. Choć ekspozycja na działanie analizowanych związków może mieć związek z innymi [niż odżywianie] wzorcami zachowań, wyniki wskazują, że nawet krótkotrwałe zmiany w menu są w stanie znacznie zmniejszyć niekorzystne oddziaływania ze strony antybiotyków i ftalanów, a więc zredukować poziom stresu oksydacyjnego – piszą Koreańczycy w artykule opublikowanym w periodyku Environmental Research. Jak tłumaczą naukowcy, dieta jest środkiem, za pośrednictwem którego wchodzimy w kontakt z licznymi zanieczyszczeniami środowiskowymi. W programie "Temple Stay" wzięło udział 25 osób. Przez 5 dni wcielały się one w role mnichów: wykonywały ich codzienne zadania i stawały się wegetarianami. Akademicy mierzyli poziom trzech antybiotyków i ich głównych metabolitów, metabolitów czterech podstawowych ftalanów, a także dialdehydu malonowego (ang. malondialdehyde, MDA), stanowiącego biomarker stresu oksydacyjnego. W trakcie eksperymentu znacznie spadła częstość i stężenia wykrywanych antybiotyków oraz ftalanów. Poziom MDA stał się dużo niższy niż przed rozpoczęciem programu (0,16 vs 0,27 mg/g kreatyniny).
  9. Współczesna, przemysłowa hodowla zwierząt stwarza wiele potencjalnych zagrożeń dla środowiska i dla naszego zdrowia. Jednym z największych jest profilaktyczne „faszerowanie" zwierząt antybiotykami. To kwestia kalkulacji: w masowej hodowli epidemia choroby to często konieczność wybicia całego stada i w rezultacie olbrzymie straty finansowe. Taniej wychodzi zawczasu podawać zwierzętom leki. Niestety, pewna ich ilość nie tylko zostaje w organizmie zwierzątka, które później zjemy, ale również zanieczyszcza środowisko. Antybiotyki w większości przechodzą nienaruszone przez układ pokarmowy, około 70% antybiotyków jest wydalanych z kałem i moczem w aktywnej formie, przenikając do gleby, rzek i wód gruntowych. Stamtąd zaś znów trafiają nie tylko do naszych kranów, ale i do roślin uprawnych, a z nich znów na nasze stoły, albo do zwierząt, jako pasza. Wieczne krążenie w przyrodzie. Naturalnie stężenia nie są wystarczająco duże, żeby wywołać jakikolwiek efekt po napiciu się wody, ale skutki ich stopniowego odkładania się w naszych organizmach, w przyrodzie, mogą być bardzo szkodliwe. Co gorsza - trudno je w ogóle zbadać i tę szkodliwość ocenić, a tym bardziej znaleźć środki zaradcze. Na pewno możemy obawiać się powstawania szczepów bakterii odpornych na antybiotyki, a w rezultacie chorób, które trudno będzie leczyć, lub nawet będzie to niemożliwe. Usuwanie zanieczyszczeń antybiotykami i innymi lekami jest trudne, drogie, nieefektywne i w rezultacie - w ogóle nie stosowane. Konwencjonalne metody są po prostu nieskuteczne. Do problemu postanowili podejść od innej strony naukowcy z Uniwersytety Technologicznego w Michigan, w USA (Michigan Technological University). Stephanie Smith i Rupali Datta postanowili poszukać metod naturalnych, biologicznych. Ich wybór padł na pospolite gatunki traw z rodzaju wetiwera. To trawa powszechnie rosnąca w Indiach, gdzie często sieje się ją na podmokłych obszarach dla oczyszczenia wody. Jest bardzo odporna na trudne warunki, a przy tym mało inwazyjna - nie stwarza więc zagrożenia dla miejscowych gatunków. To ważne, jeśli chcemy nie obsadzić obszary, gdzie normalnie nie występuje. Podczas eksperymentu badano działanie wetiwery podczas hydroponicznej (bez udziału gleby) uprawy w cieplarni. Próbki wystawiano na różne stężenia dwóch antybiotyków, powszechnie używanych w hodowli zwierząt: tetracykliny i monenzyny. Wyniki trzymiesięcznych eksperymentów okazały się bardziej niż dobre: aż 95,5% monenzyny zostało pochłonięte z roztworu przez wetiwerę, tetracyklina zniknęła zaś całkowicie. To więcej niż obiecujące rezultaty. To szansa na tanie i skuteczne eliminowanie zanieczyszczeń antybiotykami, a może również innymi chemikaliami, z gleby i wody. Ciekawostką jest nieoczekiwany efekt uboczny: hodowane na hydroponicznym roztworze z antybiotykami trawy rosły znacznie szybciej, szczególnie te „karmione" tetracykliną. Oczywiście to nie koniec badań przed ewentualnym wprowadzeniem nowej metody. Teraz naukowców czeka zbadanie, co dzieje się z pochłoniętymi przez wetiwerę, antybiotykami, czy odkładane są w tkankach, czy może metabolizowane. Naturalnie tak wyciągnięte z gleby i wody zanieczyszczenia trzeba jeszcze odpowiednio unieszkodliwić. Ale, co najważniejsze, droga została przetarta.
  10. Ze względu na rosnącą liczbę osób otyłych standardowa (i taka sama) dawka antybiotyku dla wszystkich dorosłych może się nie sprawdzić. W ten sposób nie uda się zwalczyć infekcji, nasili się również problem lekooporności – przekonują lekarze z Grecji i USA, których artykuł ukazał się na łamach prestiżowego pisma The Lancet. Specjaliści uważają, że lekarzy pierwszego kontaktu należy poinstruować, jak i kiedy zmieniać dawkowanie, bo metoda wszystkim po równo jest już przestarzała. Sceptycy argumentują, że teoria wydaje się interesująca, może się jednak okazać zbyt kosztowna, ponieważ firmy farmaceutyczne musiałyby zwiększyć wachlarz dostępnych wariantów leków. Doktorzy Matthew E. Falagas i Drosos E. Karageorgopoulos powołują się na postępy w dziedzinie farmakogenomiki i farmakoproteomiki, które stworzyły niepowtarzalną szansę na dostosowanie terapii do cech i potrzeb jednostki. Wzięcie pod uwagę rozmiarów ciała pacjenta jest istotne dla optymalizacji leczenia w ramach takich specjalności, jak onkologia, hematologia, anestezjologia, pediatria czy intensywna terapia. Oprócz gabarytów na stężenie antybiotyku w organizmie może również wpływać rozmieszczenie tkanki tłuszczowej. Tymczasem interniści mogą podczas leczenia dorosłych manipulować jedynie liczbą tabletek/ilością zawiesiny i doborem preparatu z określonym stężeniem substancji czynnej. W ten sposób otyli dostają za małą dawkę i długo chodzą z chorobą (muszą się też zmagać z wizją antybiotykooporności), a pacjentom szczupłym aplikuje się za wysoką dozę, przez co mogą doświadczać silniejszych efektów ubocznych. Profesor Hugh Pennington, specjalista od antybiotyków z Uniwersytetu w Aberdeen, dodaje, że antybiotyki będą się różnić pod względem tego, jak rozmiar (waga i wzrost) zmieni ich skuteczność. Ale studiowanie tak sformułowanego zagadnienia nie jest łatwe.
  11. Chyba nikt nie wątpi, że oczyszczalnie ścieków to zakłady kluczowe dla ochrony ludzkości przed zakażeniami. Okazuje się jednak, że mogą one odgrywać także rolę w procesie... generowania nowych szczepów mikroorganizmów potencjalnie groźnych dla ludzi. Odkrycia dokonał dr Chuanwu Xi, pracownik Uniwersytetu Michigan. Naukowiec analizował wodę pobraną z pięciu różnych miejsc w oczyszczalni ścieków na terenie miasta Ann Arbor oraz w jej okolicach. Celem studium była ocena charakterystyki bakterii z rodzaju Acinetobacter żyjących w badanych próbkach. Wyniki eksperymentu są dość niepokojące. Okazuje się bowiem, że woda opuszczająca zakład zawiera co prawda znacznie mniej bakterii, niż woda do niego wpadająca, lecz znajdowała się w niej znaczna liczba bakterii opornych na działanie antybiotyków. Oznacza to, że gdyby zakaziły one organizm człowieka, leczenie takiej infekcji byłoby wyjątkowo trudne. "Rekordowe" okazy bakterii zidentyfikowanych przez dr. Xi wykazywały oporność na 7-8 antybiotyków jednocześnie. Tak silnie zmodyfikowane mikroorganizmy to rzadkość nawet na oddziałach szpitalnych. Co gorsze, nie istnieją jakiekolwiek dane na temat ewentualnego wpływu wieloopornych szczepów Acinetobacter na zdrowie człowieka, przez co oszacowanie ewentualnego ryzyka infekcji jest bardzo ciężkie. Główną przyczyną wytworzenia oporności jest ilość antybiotyków odprowadzanych do ścieków. Jak szacuje dr Xi, 20-30 lat temu dowolny lek z tej grupy błyskawicznie zniszczyłby praktycznie wszystkie bakterie obecne w wodzie przepływającej przez oczyszczalnię. Niestety, wiele lat nadużywania i niepoprawnego stosowania antybiotyków sprawiło, że mikroorganizmy dojrzewające w roztworze tych substancji stopniowo stawały się coraz mniej podatne na ich działanie. Czy w świetle uzyskanych wyników można uznać, że oczyszczanie ścieków jest procesem szkodliwym? Absolutnie nie. Problemem jest jedynie niedostateczne oczyszczanie wody z leków (pisaliśmy o tym problemie już rok temu). Można więc przypuszczać, że opracowanie technologii usuwających farmaceutyki ze ścieków mogłoby niemal całkowicie rozwiązać problem odkryty przez dr. Xi.
  12. Naukowcy z Uniwersytetu Yeshiva zidentyfikowali grupę związków, które blokują aktywność bakterii, lecz, w przeciwieństwie do typowych antybiotyków, nie prowadzą do wytworzenia przez nie oporności na leczenie. Jeżeli właściwości preparatu są tak dobre, jak zapowiadają jego odkrywcy, możemy stać się świadkami przełomu w leczeniu chorób bakteryjnych. Pomysł na nową terapię opiera się na wykorzystaniu zjawiska tzw. wykrywania kworum (ang. quorum sensing). Polega ono na tym, że mikroorganizmy współistniejące na określonym obszarze wysyłają do otoczenia substancje zwane autoinduktorami, pełniącę funkcję chemicznych nośników informacji o obecności innych komórek w otoczeniu. Jeżeli poziom tych związków przekroczy określony poziom, mikroorganizmy uruchamiają serię przemian pozwalających na aktywację tzw. wirulencji, czyli zdolności do ataku na organizm gospodarza. Enzymem odpowiedzialnym za wytwarzanie autoinduktorów jest białko zwane MTAN. Uznano w związku z tym, że zablokowanie aktywności tej proteiny powinno zaburzać wykrywanie kworum. Oznaczałoby to, że bakterie potraktowane lekiem blokującym jej aktywność powinny utracić zdolność do wywołania choroby. Aby ustalić, jaki lek powinien być stosowany w celu zablokowania MTAN, naukowcy użyli komputerów. Dzięki specjalnemu programowi odtworzono strukturę enzymu, a dokładniej: jego stanu przejściowego, czyli kompleksu substratu (chemicznego "surowca") z białkiem. Zidentyfikowano w ten sposób około dwudziestu związków, które mogłyby dopasować się do cząsteczki MTAN w stanie przejściowym i zablokować jej aktywność. Swoje przypuszczenia naukowcy przetestowali na bakteriach Vibrio cholerae, odpowiedzialnych za cholerę, a także na szczepie 0157:H7 bakterii E. coli, odpowiedzialnym za liczne zatrucia pokarmowe. W doświadczeniu wykorzystano trzy związki wytypowane wcześniej jako leki zdolne do blokowania procesu wykrywania kworum. Ku radości badaczy okazało się, że mikroorganizmy utrzymywały stały poziom wrażliwości na nową formę leczenia aż do 26. pokolenia, za życia którego eksperyment zakończono. Ten niezwykle korzystny rezultat skłonił autorów doświadczenia do nazwania przebadanych związków "wiecznymi antybiotykami". Wiele wskazuje na to, że związki blokujące działanie MTAN mogą stać się bardzo skuteczną metodą leczenia zakażeń. Co prawda nie zabijają one bakterii, lecz ich użycie mogłoby pozwolić na powstrzymanie ataku i ułatwić usunięcie intruzów przez układ odpornościowy. Równie optymistycznie brzmi fakt, iż zjawisko wykrywania kworum dotyczy bardzo wielu gatunków bakterii patogennych dla człowieka. Może to oznaczać, że podobną metodę leczenia można by stosować w bardzo wielu przypadkach infekcji.
  13. Międzynarodowy zespół naukowców prowadził badania bakterii zamieszkujących wody morskie. Wskutek tego udało się znaleźć 11 gatunków produkujących substancje zabijające komórki nowotworowe oraz trzy kolejne, które wytwarzają nieznane dotąd antybiotyki. W pracach ekipy uczestniczyli akademicy z Uniwersytetu w Bergen, niezależnej grupy badawczej SINTEF, Moskwy oraz Norweskiego Uniwersytetu Nauki i Technologii (Norges Teknisk-Naturvitenskapelige Universitet, NTNU). Biolodzy liczą na to, że odkryte substancje mają nie tylko nową budowę chemiczną, ale także inny od znanych dotychczas mechanizm działania. Wtedy można by je wykorzystać do różnych celów, w tym walki z rakiem. To dlatego potrzebujemy więcej struktur kandydujących. Nie wszystkie da się przekształcić w nowe leki, ale jeśli uda się to z jedną lub dwiema, będziemy całkiem szczęśliwi – opowiada profesor Sergey Zotchev z NTNU. Na razie 11 związków przetestowano pod kątem białaczki, nowotworów żołądka, okrężnicy i prostaty. Ekstrakty oddziaływały wybiórczo tylko na chore komórki, oszczędzając te zdrowe. Poza tym poszczególne "mikstury" okazały się skuteczne w odniesieniu do różnych rodzajów komórek nowotworowych. Na razie jednak nie zidentyfikowaliśmy aktywnych substancji wytwarzanych przez bakterie – podsumowuje Håvard Sletta. Udało się zaś opisać budowę jednej z 3 substancji o właściwościach antybiotyku. Co ważne, działa ona na wielooporne szczepy bakteryjne. Do końca stycznia planowano rozpocząć testowanie jej na zwierzętach. Zotchev trzymał kciuki za powodzenie przedsięwzięcia, gdyż konieczność nawet nieznacznego zmodyfikowania budowy związku oznaczałaby kolejne wydatki, a na to mogłoby zabraknąć środków. Trzeba pamiętać, że bakterie morskie produkują antybiotyki, by poradzić sobie z naturalnymi wrogami, a nie by działać na zakażenia w ramach ludzkiego organizmu. Norwedzy są z siebie niezwykle dumni, ponieważ po raz pierwszy udało im się przeprowadzić od początku do końca cały proces: od schwytania bakterii w fiordzie Trondheim po zaprezentowanie fiolek z zupełnie nowymi związkami chemicznymi. Najpierw jednak mozolnie wybierali, hodowali, izolowali i testowali. NTNU i SINTEF współpracują ze sobą od ok. 5-6 lat. Największy postęp dokonał się jednak w ciągu kilku ostatnich miesięcy, kiedy dołączyli do nich profesor Stein Ove Døskeland i jego zespół z Uniwersytetu w Bergen. Niektóre bakterie były badane przez Rosjan.
  14. Naukowcy z Uniwersytetu Teksańskiego zidentyfikowali białko, które pomaga wielu bakteriom na uniknięcie szkodliwego działania antybiotyków. Co ciekawe, odkryta proteina przypomina swoją aktywnością cząsteczki spotykane zwykle w komórkach znacznie bardziej złożonych organizmów. Opisywaną molekułę, nazwaną HipA, odkryto w komórkach pospolitej pałeczki okrężnicy (Escherichia coli), lecz jej obecność stwierdzono także u wielu innych gatunków bakterii. Jak donoszą badacze z Teksasu, posiada ona zdolność do tymczasowego zablokowania podziałów komórkowych, co może pomagać mikroorganizmom w niekorzystnych momentach, np. w trakcie antybiotykoterapii. W normalnych warunkach aktywność HipA jest stale blokowana przez drugie białko, nazwane HipB, lecz pojedyncze komórki wymykają się spod jego kontroli i zapadają w stan nazwany "odrętwieniem" (ang. dormancy). Odkrycie tego zjawiska może mieć istotny wpływ na rozwój nowych terapii zwalczających uporczywe, oporne na leczenie infekcje. Aby antybiotyk działał, bakterie muszą rosnąć. Odrętwienie to wszystko zatrzymuje, pozwalając niektórym bakteriom na przetrwanie leczenia, tłumaczy jeden z autorów badania, prof. Richard Brennan. Rzeczywiście, działanie tej grupy leków jest skierowane głównie na blokowanie namnażania bakterii, lecz często nie radzą sobie one z niszczeniem komórek o obniżonej aktywności podziałowej. Na szczęście wiele wskazuje na to, że zablokowanie HipA może być kluczem do pokonania tej niedogodności. Jak donosi zespół prof. Brennana, odkryte białko ma charakter tzw. kinazy treoninowo-serynowej - proteiny zdolnej do przyłączania grup fosforanowych do cząsteczek innych białek i regulowania w ten sposób ich aktywności. Jest to dość zaskakujące, bo molekuły tego typu spotykane są zwykle w komórkach organizmów znacznie bardziej złożonych od bakterii. Amerykańscy naukowcy są przekonani, że zablokowanie HipA powinno być skutecznym sposobem na ominięcie zjawiska oporności na antybiotyki. Jeśli powstrzymasz działanie HipA, zwyczajnie nie będzie odrętwienia, tłumaczy prof. Brennan. Czy mają rację, przekonamy się, jeśli zostaną odkryte leki zdolne do blokowania tej nietypowej proteiny.
  15. Na ostatnim zjeździe Society for General Microbiology, międzynarodowej organizacji zrzeszającej mikrobiologów, egipscy naukowcy ogłosili bardzo ciekawe wyniki badań, które mogą znacząco poprawić nasze szanse w walce z infekcjami bakteryjnymi. Odkryli oni bowiem, że zielona herbata jest doskonałym środkiem wzmacniającym działanie antybiotyków. Zielona herbata jest w Egipcie napojem bardzo popularnym. Skłoniło to tamtejszych naukowców do zbadania, czy wchodzi ona w interakcje z antybiotykami. Testowaliśmy zieloną herbatę w kombinacji z antybiotykami na dwudziestu ośmiu różnych mikroorganizmach chorobotwórczych - mówi dr Mervat Kassem, pracujący na Wydziale Farmacji Uniwerstetu Aleksandryjskiego. Badane bakterie należały do wielu różnych grup, dzięki czemu uzyskane rezultaty z dużym prawdopodobieństwem można odnieść do znacznie większej grupy mikroorganizmów. We wszystkich przeprowadzonych analizach zielona herbata znacząco podnosiła bakteriobójczą aktywność leków. Dodatkowo w dwudziestu procentach przypadków pozwalała wywołać wrażliwość bakterii na preparaty, na które były one wcześniej oporne. Inne substancje wykazywały dwu-, a nawet trzykrotnie wyższą skuteczność w zabijaniu bakterii. Dotyczyło to nawet tzw. superbakterii (ang. superbugs), które nie wykazują wrażliwości na praktycznie żaden antybiotyk stosowany powszechnie w lecznictwie. Nasze wyniki pokazują, że powinniśmy docenić naturalne produkty, które spożywamy na co dzień - mówi dr Kassem. W przyszłości planujemy zbadać inne rośliny, takie jak majeranek i tymianek, aby sprawdzić, czy również one zawierają środki zdolne do poprawy skuteczności antybiotyków.
  16. Ludzie stykają się i żyją z bakteriami wywołującymi wrzody żołądka już od 60 tysięcy lat. Międzynarodowy zespół badawczy śledził pochodzenie Helicobacter pylori, które łączy się również z nowotworami żołądka. Okazało się, że mikroorganizmy migrowały razem z naszym gatunkiem, wydostając się z Afryki w przewodzie pokarmowym Homo sapiens. Ludzie i Helicobacter ewoluowali, a raczej koewoluowali, w bliskim powiązaniu, ze specyficznymi szczepami zakażającymi przez bardzo długi czas określone populacje — powiedział dr Francois Balloux z Uniwersytetu w Cambridge. Jesteśmy niemal pewni, że pierwsza infekcja miała miejsce bardzo dawno temu, jeszcze przed opuszczeniem kontynentu afrykańskiego. Naukowcy z Wielkiej Brytanii, Niemiec, USA, Francji, RPA i Szwecji analizowali sekwencje DNA bakterii i ich gospodarzy. W ten sposób natrafili na ślad odkrycia, które pomoże zrozumieć biologię Helicobacter pylori i jego wirulencję (Nature). Za pomocą specjalnego programu komputerowego przeprowadzono symulację rozprzestrzeniania się omawianego mikroorganizmu na kuli ziemskiej. Genetyczne różnice między bakteriami odzwierciedlały "dywersyfikację" genomu człowieka, jaka dokonała się po opuszczeniu Afryki. Obszary zdobywane przez Helicobacter pokrywały się z rejonami kolonizowanymi przez nasz gatunek. Helicobacter pylori żyją w żołądku. Szacuje się, że ponad połowa ludzi na świecie to nosiciele bakterii. Większość nie zaczyna chorować, u niektórych dochodzi jednak do owrzodzenia żołądka lub dwunastnicy. Dolegliwość leczy się przeważnie antybiotykami.
  17. U osób z celiakią występuje zwiększone ryzyko zachorowania na gruźlicę. Celiakia, czyli choroba trzewna, jest wywoływana przez nietolerancję glutenu. W Polsce choruje na nią jedno na 15 tys. dzieci. Nieżyt żołądkowo-jelitowy oraz zanik kosmków jelitowych są skutkami dostarczania organizmowi glutenu. Glutenem nazywa się łącznie kilka (4) rozpuszczalnych w alkoholu frakcji białek. Należą do nich gliadyna z pszenicy, sekalina znajdująca się w życie, hordeina z jęczmienia, a także owsiana awenina. Szwedzcy naukowcy prześledzili dokumentację szpitalną z lat 1964-2003 i odkryli, że pacjenci z celiakią z większym prawdopodobieństwem zapadali na gruźlicę. Celiakia jest związana z gruźlicą — twierdzi dr Jonas Ludvigsson ze szpitala Orebro University. Ryzyko wystąpienia gruźlicy u pacjentów z chorobą trzewną jest 3-4 razy wyższe, co więcej, jest widoczne nawet po uwzględnieniu wieku i płci — dodaje Ludvigsson w artykule opublikowanym na łamach magazynu Thorax. Zespół Ludvigssona postanowił także zbadać odwrotną zależność: czy osoby z gruźlicą mają większą szansę na zachorowanie na celiakię. Okazało się, że uprzednie stwierdzenie gruźlicy podwaja ryzyko wystąpienia choroby trzewnej. Gruźlicę leczy się antybiotykami, jedyną szansą dla chorych na celiakię jest zaś rygorystyczne przestrzeganie diety bezglutenowej. Naukowcy sugerują, że brakującym elementem, który łączy obie choroby, jest witamina D. Z powodu zaburzonego wchłaniania z jelit, a także wspomnianej wyżej diety osoby z celiakią cierpią na jej niedobory. Zbyt mała ilość witaminy D, która wpływa na reakcję układu odpornościowego, zwiększa natomiast podatność na gruźlicę.
  18. Krzywdy wyrządzane starszym ludziom przez antybiotyki przewyższają czerpane z ich zażywania korzyści, ostrzegli wczoraj (8 sierpnia) eksperci. Według Scottish Intercollegiate Guidelines Network, niepotrzebne zażywanie antybiotyków zwiększa ryzyko lekoopornych infekcji, np. gronkowcem złocistym. Przebywający w szpitalach czy domach opieki staruszkowie są rutynowo badani pod kątem obecności bakterii w moczu i podlegają antybiotykoterapii, nawet jeśli mikroorganizmy nie doprowadziły do powstania objawów — mówi profesor Peter Davey z Dundee University. Zgodnie z zaleceniami, antybiotyków można w infekcjach dróg moczowych używać tylko wtedy, gdy niezbicie wykazano, że bakterie zaatakowały tkanki. Wyjątkiem są ciężarne kobiety, które podlegają stałej kontroli moczu i są leczone przed wystąpieniem objawów.
  19. Zgodnie z najnowszymi doniesieniami, lekarze powinni unikać przepisywania antybiotyków zakatarzonym pacjentom. Badacze z University of Auckland dokonali przeglądu 7 badań stosowania antybiotyków u osób z katarem (z zabarwionym wypływem z nosa). Odkryli, że na przepisaniu antybiotyku korzystała tylko 1 na 7 osób, ponieważ katar powinien po prostu samorzutnie minąć — donosi British Medical Journal. Lekarze rodzinnie utrzymywali, że w przyszłości przepiszą je tylko w kilku określonych przypadkach. Ale autor raportu, profesor Bruce Arroll, twierdzi, że w to nie wierzy. Lekarze pierwszego kontaktu przepisują antybiotyki przy infekcjach dróg oddechowych, kiedy wypływ z nosa jest ropny. Prawdopodobnie są one skuteczne, ale mogą również wyrządzić krzywdę i większość pacjentów wyszłaby na tym lepiej, gdyby obeszła się bez nich. Antybiotyki powinny być zapisywane tylko wtedy, kiedy objawy utrzymują się na tyle długo, by zaniepokoić rodziców pacjenta. Badanie wykazało, że antybiotyki często wywołują skutki uboczne, łącznie z wymiotami, biegunką czy bólem brzucha. Dr Jim Kennedy, rzecznik prasowy z Królewskiego College'u Lekarzy Rodzinnych, powiedział, że zgodnie z jego wiedzą, przepisywanie antybiotyków na katar należy wśród brytyjskich lekarzy do rzadkości i decydują się oni na to tylko w 1 przypadku na 100. Istnieje tylko kilka jednostek chorobowych, kiedy lekarz może rozważać przepisanie antybiotyków [przy katarze]. Dzieje się tak, jeśli pacjent chorował na zapalenie zatok lub oskrzeli. Najlepszą radą, jaką można dać takiemu człowiekowi, jest zalecenie częstego wydmuchiwania nosa. W ten sposób można się pozbyć wirusów. Nadużywanie antybiotyków wywołuje nie tylko efekty uboczne, ale może również doprowadzić do wytworzenia się lekooporności wśród określonych szczepów bakteryjnych.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...