Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Sebaci

Użytkownicy
  • Liczba zawartości

    595
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi dodane przez Sebaci


  1. Okej, ale teraz to Ty bardzo mocno dwie różne rzeczy mylisz. albo rozmawiamy o tym, czy homoseksualizm jest chorobą, albo o tym, czy homoseksualiści powinni mieć prawo do adoptowania potomstwa, małżeństw (czy też związków rejestrowanych) itp. To są dwie bardzo różne kwestie.

    OK. Tak więc skupmy się tylko na tym, czy homoseksualizm jest normalny/chorobą, czy nie.

    Ale stosują je w praktyce. Wiele gatunków porzuca chore osobniki, by całe stado miało wiekszą szansę przetrwania. Choć z drugiej strony wiele innych akceptuje je, a mimo to stado przeżywa. Jak więc widzisz, natura działa na tym polu bardzo różnie, więc odwoływanie się do niej jest mało przekonujące.

    Zgadzam się, dlatego nie przekonują mnie argumenty homoseksualistów typu "homoseksualizm występuje w przyrodzie, więc jest normalny". A tak w ogóle to Ty pierwszy zacząłeś odwoływać się do zjawisk przyrodniczych :D

    No właśnie, co z tego? Był od samego początku ludzkości, był u wielu innych gatunków, a mimo to całe ekosystemy przeżywają pomimo homoseksualizmu, istnieją i mają się dobrze.

    Moja wypowiedź "Może, ale co z tego?" pochodzi z innego fragmentu posta niż fragment, który cytowałeś. I odnosi się do czego innego. A walnąłeś to w jeden cytat. Nieładnie 8)

    A płuca biologicznie służą do wymiany gazowej, a nie do palenia tytoniu.

    OK, ale jaki wniosek? :)

    Poza tym mam przez to rozumieć, że heteroseksualny seks analny także jest objawem choroby?

    Chyba nie, ale to kwestia poglądów, niektórzy mogą to uznać za dewiację. Może chorobą to nie jest, ale nie sądzę, by natura wymyśliła seks analny. Tylko człowiek, który ma niezwykle rozwiniętą inteligencję i pomysłowość, może na takie pomysły wpaść :P Swoją drogą ciekaw jestem jak to wygląda u zwierząt (przypomniał mi się filmik, na którym nosorożec atakował seksualnie słonia, a królik kota, pytanie tylko czy słoń i kot byli samcami).

    Zresztą to jest gadanie o niczym. Nie ma sensu wgłębiać się w sprawy łóżkowe i to, jakie zachowania w nim są normalne, jakie nie. Trzeba się skupić nad samym popędem do takiej a nie innej płci, pożądaniem, dążeniem do takich a nie innych kontaktów płciowych.

    Ale nie każda odmienność jest chorobą.

    Odmienność o nazwie homoseksualizm jest zaburzeniem. Jest odstępstwem od normy, które może zaistnieć chociażby z nieprawidłowego wpływu hormonów na dziecko w okresie płodowym. Pewnie to wciąż jest tylko hipoteza, ale to jedna z lepszych. Gdybyśmy wiedzieli, że tak jest naprawdę, to chyba nie byłoby już sensu dyskutować nad homoseksualizmem.

    Zaraz, zdecyduj się. Od milionów lat homoseksualizm towarzyszy ludzkości, przez co można bardzo łatwo wnioskować, że wyewoluował jako element ludzkiej (w skali całego gatunku) natury.

    Nie ma żadnych dowodów na to, że "wyewoluował jako element ludzkiej natury". Co to znaczy "wyewoluował"? Natura mówi, że są dwie płcie po to, by przedstawiciele tych płci razem płodziły dzieci. Przedstawiciel jednej płci czuje popęd do przedstawiciela drugiej płci. Doskonale widzimy jak to jest w praktyce, bowiem znaczna większość ludzi takie zachowania przejawia. Jednak zdarzają się wyjątki i nie sądzę, by były one ukształtowane w drodze ewolucji, tj. genetycznie. Te wyjątki są sprzeczne z naturą człowieka, z którą z kolei zgodna jest ta przytłaczająca większość ludzkości. I dzięki temu się rozmnaża. Homoseksualiści to tylko pionki, którzy nie mają żadnego znaczenia dla ogółu ludzkości.

    Morał z tego taki, że powinno się wprowadzić zakaz sprzedaży kondomów, bo są antyewolucyjne i w ogóle no future.

    Nie. Przecież ludzie rozmnażają się tak czy siak. Wtedy, kiedy tego chcą. Co innego, gdyby wprowadzono nakaz podwiązania nasieniowodów u wszystkich mężczyzn. To dopiero byłoby antyewolucyjne! A co dziś jest antyewolucyjne? Choćby ten socjalizm, o czym sam pisałeś w innym temacie. Postaraj się poszukać prawdziwych i najważniejszych przyczyn obecnej niechęci do posiadania dzieci. Środki antykoncepcyjne odstaw na koniec.

    A ja uważam, że tak własnie powinno byc. Mnie np. w obecnej chwili nie zależy na dziecku, więc gdybym się dowiedział, że jestem bezpłodny, w obecnej chwili nie rozpaczałbym z tego powodu. I właśnie dlatego nie uważałbym tego za chorobę, bo nie widziałbym potrzeby jej leczenia (z wyjątkiem sytuacji, w której nieleczona bezplodność mogłaby się utrwalić - wtedy rozważyłbym, czy lepiej nie zostawić sobie otwartej furtki na przyszłe lata, gdybym jednak zmienił opinię).

    Widzisz, podobnie musiałby postąpić homoseksualista. Gdyby zapragnął mieć dzieci, musiałby na siłę próbować przestawić się na heteroseksualizm. Najlepiej korzystając z odpowiedniej terapii (takie chyba istnieją), czyli leczenia.

    Podobnie jest z kontaktami seksualnymi heteroseksualnych studentów, którzy, z racji młodego wieku, nie chcą mieć jeszcze potomstwa i dlatego narzucona im jest antykoncepcja.

    Ale to wszystko robią z własnej woli. Homoseksualista może albo rozpaczać nad tym, że jest homoseksualistą i próbować coś zmienić albo się z tym pogodzić, tym samym godzić się na to, że trudno będzie mu mieć w tej sytuacji dzieci.

    No dobra, ale jakim prawem to Ty oceniasz, co ma być dla niego dozwolone i poprawne, a co nie? To nie jest Twoja sprawa! Dopóki nikt nie chce odbyć stosunku z Tobą, nie jest to Twoja sprawa.

    Mówię tylko o tym, że to natura decyduje w stopniu niemal całkowitym o tym, z kim dany człowiek będzie współżył, tj. czy z kobietą, czy z mężczyzną.

    Ale ciągle masz prawo wyboru. A Ty starasz się to prawo ograniczać i mówić, że ktoś o wzroście 160 cm nie ma prawa grać w koszykówkę nawet na swoim zamkniętym podwórku, bo jeśli próbuje, to jest chory/zboczony.

    Nie. To, że wyrażam się na jakiś temat w sposób negatywny nie oznacza, że chciałbym tego zabronić. Niech sobie homoseksualiści robią w łóżku co chcą, niech się zakochują w kim chcę, chodzi mi tylko o to co uznaje się za normalne, a co za nienormalne.

    No dobra, ale co z tego? Przecież homoseksualiści i tak najprawdopodobniej nie przekażą swoich genów, więc co to Ciebie obchodzi?

    I znów wypowiedź niezwiązana z tematem, nijak ma się do cytowanego przez Ciebie fragmentu mojego posta. Rozumiem, że każde rozważania nad normalnością/nienormalnością homoseksualizmu należy kwitować stwierdzeniem "a co to Ciebie obchodzi?". Genialna argumentacja.

    O taką, że wedlug Ciebie chory homoseksualista działa tak dlatego, że musi. Osoba heteroseksualna też musi i nie ma na to tak naprawdę wpływu.

    To, o czym mówisz, jest jedynie negacją twierdzenia o "wyborze". Ale teraz chyba zaprzeczyłeś sam sobie, czyż nie?

    Moja definicja opierałaby się o stwierdzenie, że istnieje jedna norma u ludzi, a także u wszystkich zwierząt, u których występują dwie płcie. Norma ta to naturalny pociąg do osób/osobników płci przeciwnej. Pociąg ten ukształtowany jest przez ewolucję i z jej punktu widzenia jest dla niej samej korzystny, bo powoduje wiązanie się osób różnych płci w pary, a zmienność anatomiczna i wyspecjalizowane narządy u każdego przedstawiciela pozwalają na spłodzenie potomstwa i tym samym dalsze przedłużenie gatunku. W granicach normy mieści się tylko jeden model, tj. samiec + samica. Nie ma wobec tego modelu żadnych alternatyw, tym bardziej żadnych alternatyw mu "równych". Nie ma także żadnych innych odpowiedników, które mogłyby spełniać taką samą funkcję. Niebezpieczna zatem jest propaganda, że obie orientacje są "równe" i że "żadna nie jest gorsza od drugiej" i że "obie są normalne". Akceptując to jako prawdę, ta sama logika zmusiłaby nas do uznania również aseksualizmu za normę, normalność.

    Odstępstwo od modelu, jaki tu przedstawiłem, już na pierwszy rzut oka wygląda na nienaturalne. Dwa osobniki, fizycznie bardzo podobne, przystosowane ewolucyjnie do obcowania z płcią przeciwną zakochują się w sobie i czują wobec siebie pożądanie? Wtedy też i ich narządy płciowe pełnią inną funkcję niż normalnie, sprzecznie z normą ukształtowaną przez ewolucję, czyli tą normą którą jest występowanie dwóch płci, których osobniki wiążą się w pary samiec + samica i mogą wspólnie wykorzystać narządy płciowe w przewidzianym przez ewolucję celu.

    Pewne predyspozycje, czyli własnie orientacja, są narzucone (nie wnikajmy w to, przez jakie czynniki). A mimo to ciągle masz wolność w takim sensie, że fizjologicznie możesz robić to z jedną i z drugą osobą. To, że wyraźnie większy pociąg czujesz do jednej osoby niż do innej, nie jest chorobą. To po prostu odmienność. Na tej samej zasadzie ja bym mógł stwierdzić, że chorobą jest pociąg seksualny mężczyzny do kobiet otyłych/chudych/rudych/jasnookich/piegowatych czy jakichkolwiek innych.

    Ale to jest tylko teoretyczna możliwość. W praktyce człowiek odrzuca możliwość odbycia stosunku z osobą tej płci, do której nie czuje pociągu.

    Czy to, że mężczyzna czuje wyraźnie większy pociąg do innego mężczyzny niż do jakiejś kobiety nie jest chorobą? Ja nie mam, przynajmniej na razie, powodów, by tak twierdzić. Sądzę, że to właśnie wynik zaburzenia, które spowodowało takie-a-nie-inne zmiany prowadzące do przechylenia szali na drugą stronę.

    Tylko dlaczego nazywasz te predyspozycje chorobą?

    Niech Ci będzie, że chorobą nie jest, bo do Twojej definicji choroby nie pasuje. Na pewno jest zaburzeniem, nienormalnością.

    Ale w pewien sposób wywierasz presję, skoro nazywasz kogoś człowiekiem chorym.

    Postępując inaczej pozwalałbym na szerzenie "tolerancji" i "normalności" homoseksualizmu. Także w głowach dzieci i w ogóle młodych osób. Może i w ten sposób wywieram presję, ale głoszę coś, co wg mnie jest prawdą. Zapewne niektórzy homoseksualiści nie tolerują swojej odmienności i chcą się "nawrócić". A takie gadanie, że homoseksualizm to normalna alternatywa, tylko utwierdza ich w przekonaniu, że tacy powinni być, że nie powinni niczego zmieniać. Gadanie to jako element poprawności politycznej także robi sieczkę z mózgu młodym ludziom.

    A jak lekarz powie mi, że mam jakąś chorobę, to też jest to dla mnie presja, bym się z niej zaczął leczyć. Korzystna dla mnie, oczywiście.

    W takim razie małżeństwa dożywotnio bezdzietne także są zaprzeczeniem rozwoju gatunku i sensu istnienia dwóch płci. I wychodziłoby na to, że one także są chore. Przecież sam napisałeś, że kluczową kwestią jest dążenie do rozrodu.

    Nie wiem, gdzie pisałem, że kluczową kwestią jest dążenie do rozrodu, ale być może tak było :D Jeśli tak, to prostuję: kluczową kwestią jest nie tyle dążenie do rozrodu, a dążenie do nawiązania takich-a-nie-innych kontaktów seksualnych

    Najważniejsza jest sfera psychiczna. Póki małżonkowie wykazują potrzebę kontaktów seksualnych, pociąg do drugiej płci, to wszystko jest ok. Posiadanie dziecka nie jest konieczne (można z niego świadomie i celowo zrezygnować z różnych przyczyn).

    P.S. Wiesz co? Bardzo lubię z Tobą dyskutować, nawet wtedy, gdy się z Tobą nie zgadzam

    Pewnie dlatego, że jeszcze nie zacząłem krzyczeć :D Dyskusja na forum, której nie prowadzi się na bieżąco, często zapobiega nacechowaniu wypowiedzi emocjami (głównie negatywnymi).


  2. To, czy będziesz bardziej czy mniej umięśniony zależy tylko od Ciebie.

    I od uwarunkowań genetycznych.

     

    Dyskutujemy tu nad metroseksualnością, no niektórzy zbaczają już na inne tory, ale myślę, że warto na początek zastanowić się czym właściwie jest metroseksualizm, wikipedia na przykład mówi tak:

    http://pl.wikipedia.org/wiki/Metroseksualizm

    Może nie skupiajmy się na poszczególnych jednostkach, ale na ogóle społeczeństwa i na tym, jak się ono w ciągu ostatnich lat zmieniało. IMO więcej dziś w mężczyznach metroseksualizmu niż kiedyś. Więcej mówi się o kosmetykach dla mężczyzn (i więcej ich jest), ludzie żelują włosy, formują z nich jakieś czuby, a ostatnio też można zauważyć taką modę na robienie sobie maszynką różnych wzorów na głowie (jakieś kreski z boku, znaki itp...). Chłopcy robią się bardziej zniewieściali, jakby tracą częściowo cechy mężczyzny, nabywając cech kobiecych. Może trudno określić granicę, od której zaczyna się metroseksualność i trudno nad nią dyskutować, ale myślę że łatwo można zauważyć pewne zmiany w społeczeństwie, które staje się chyba bardziej metroseksualne (chodzi o męską część).


  3. Złudzenie , pozornym spojrzeniem na świat. Energia jest wieczna a materia to  energia o obniżonej wibracji, taka skluszczała , coś jak ciekły azot.

    No i? Faktem jest, że póki żyję, mogę jako uporządkowana forma materii myśleć, wypowiadać się, pisać te słowa. Gdy umrę, nie będę tego mógł robić.

    To jest nieprawda, spróbuj ocenić bóle porodowe.

    Napisałem "czasem". Czasem doświadczenie czegoś może wywołać błędne zdanie na dany temat.


  4. A czy kiedyś nie uważano, że Słońce krąży wokół Ziemi?
    Nie. Równie łatwo możesz to uzasadnić tym, że nie ma podstaw sądzić, że jest to choroba. Nie spelnia kryteriów choroby, więc dlaczego miałby być tak opisywany?

    Ale przecież był? I został usunięty? I bardzo możliwe, że wpływ na to miały protesty homoseksualistów.

    Czyli używanie kondomów też jest chorobą?

    Na temat twoich porównań rozpisywałem się w poprzednim poście kilka razy. Nie chce mi się znowu tego robić.

    Sorry, ale to jest bzdura. Geny homoseksualistów będą regularnie, co jedno pokolenie przepadały. Poza tym wyraźnie widać po innych gatunkach, że homoseksualne osobniki w nich istnieją i są absolutną normą, nie są w żaden sposób przeganiane ze stada ani nie wpływają negatywnie na jego kondycję.

    Mówiąc o degeneracji nie mam na myśli zwiększenia się udziału homoseksualistów w ludzkiej populacji. Pisałem:

    Nie chodzi o ilość homoseksualistów. Tu chodzi o degenerację moralną, psychiczną, paradygmatyczną...

    Ludzie mają moralność, tradycję, ukształtowane normy. U zwierząt występowanie osobników homoseksualnych nie oddziałuje na ogół, nie narzuca swoich poglądów i do akceptowania ich jako normalnych, zwierzęta nie muszą znać pojęć "normalne", "nienormalne". Homoseksualizm u zwierząt jest obojętny w skutkach, może poza tym, że gdyby osobniki homoseksualne były heteroseksualne to byłoby więcej osobników następnego pokolenia (bo homosie by się rozmnażały).

    Mówisz coś o przepadaniu genów homoseksualistów. Tylko że nie wiadomo, czy homoseksualizm jest uwarunkowany genetycznie. A jeśli jest, to czemu jeszcze te geny nie przepadły i homoseksualizm nadal występuje? A może ten proces tak długo trwa? Czy według Ciebie homoseksualizm u człowieka kiedyś przestanie istnieć?

    Seks analny może też uprawiać mężczyzna z kobietą.

    Może, ale co z tego? Z punktu widzenia biologii, anatomii i ewolucji łatwo można się domyślić, że do seksu przeznaczona jest pochwa (u kobiet, rzecz jasna), a odbyt do oddawania zbędnych produktów przemiany materii. Mężczyzna z drugim mężczyzną nie może odbyć stosunku pochwowego.

    I co, oni też są przyczyną degeneracji społeczeństwa i uznanie ich za normalnych ludzi to efekt działania lobby?

    Nie. Nie krzyczą o tym głośno i nie domagają się "tolerancji" i Bóg wie czego jeszcze...

    Nie zgadzam się. Uważam, że jest to odmienność. Taka sama, jak różny kolor włosów.

    Odmienność może być w istocie zaburzeniem, nienormalnością. Wszystkie choroby są odmiennością. Odporność na HIV jest odmiennością. Posiadanie anemii sierpowatej jest odmiennością. Posiadanie sześciu palców u rąk jest odmiennością. Chodzi o to, co uznajemy za normalne, co nie. Homoseksualizm dla mnie jest nienormalny, bo jest sprzeczny z naturą człowieka, ukształtowaną przez miliony lat ewolucji. Homoseksualizm jest zaprzeczeniem tego wielkiego osiągnięcia ewolucji, jakim jest występowanie dwóch różnych płci jednego gatunku, których współżycie daje życie potomstwu i w efekcie podtrzymuje ciągłość gatunkową.

    Wszystko jest kwestią subiektywnego wyboru. Nie każdemu zależy na dziecku. Mogę podać przykłady mnóstwa osób, które cieszą się ze swojego życia seksualnego i jednocześnie świadomie nie chcą potomstwa. Jak więc widać, nie jest to kluczowym czynnikiem.

    Przecież nigdzie nie powiedziałem, że normalność zależy od chęci posiadania dzieci. I nie oto mi też chodziło we fragmencie, który cytowałeś. Po prostu polemizuję z Twoim twierdzeniem, że bezpłodność należy traktować chorobę dlatego, że wywołuje u takiego człowieka dyskomfort (czy tam niezadowolenie z czegoś). Chodzi mi o to, że homoseksualista w pewnym sensie też jest skazany na taki dyskomfort, bo odmienna natura narzuca mu potrzebę kontaktów homoseksualnych, przez co staje się w pewnym sensie bezpłodny. Gdyby dla niego wybór pomiędzy posiadaniem dziecka a nieposiadaniem był taki prostu, to by sobie je spłodził z jakąś kobietą. Ale tak często nie jest i pary homoseksualne domagają się prawa do adoptowania dzieci, Podobnie jak adoptują dzieci heteroseksualne pary bezpłodne. Ale dla Ciebie są powody, by zaliczać tych bezpłodnych hetero do ludzi posiadających chorobę, a homo do ludzi normalnych.

    Nie. Traktuj ich raczej jako skutecznie zabezpieczonych. Nie każdy homoseksualista chce mieć dziecko, poza tym czym innym jest wybór kontaktu homoseksualnego ponad chęć posiadania dziecka, a czymś zupełnie innym jest całkowita niemożność spłodzenia potomstwa. Sorry, ale mieszasz ze sobą dwie całkowicie odmienne rzeczy.

    Właśnie różnimy się tym, że dla Ciebie kontakty homoseksualne są kwestią wyboru. Na ten temat mówiłem już kilka razy.

    Znów kompletnie się nie zgadzam. Rozmnażanie nie jest np. dla mnie celem.

    Dla mnie też nie. Nie oznacza to, że jesteś nienormalny. Nie powiedziałem przecież, że chęć posiadania dziecka jest warunkiem koniecznym by uznać kogoś za normalnego.

    I właśnie dlatego pisałem, że jest to kwestia wyboru.

    Właśnie nie do końca. Gdyby mężczyźnie hetero przedstawić dwie osoby różnej płci, po czym zapytać się, z którą z nich chciałby uprawiać seks, to jak myślisz, kogo by wybrał? Ten wybór jest niemal w całości zdeterminowany przez występujący u tej osoby naturalny heteroseksualizm. Gdyby ten czynnik nie był istotny, to trudno byłoby wskazać, kogo ten mężczyzna wybierze.

     

    To jest tak: masz 160cm wzrostu i masz wybór, czy trenować koszykówkę, czy nie. Możesz to robić, ale prawie na pewno zrezygnujesz. Twój wybór został w dużej mierze zdeterminowany przez fizyczne uwarunkowania.

    Po pierwsze: jeśli mamy dyskutować, byłoby fajnie, gdybyś odpuścił sobie złośliwe określenia dla homoseksualistów.

    Ty możesz to tak odczuwać. A jeśli dla homoseksualisty "homoś" brzmi pieszczotliwie? :D

    Czy chcesz, czy nie, jesteś zakochany. Popęd "heteroseksualny" też jest wobec tego chorobą (wg Twojej definicji), bo raz na jakiś czas po prostu musisz

    Ale natura nas w takie mechanizmy wyposażyła, bo to sprzyja przetrwaniu gatunku :) Nie ma żadnej sprzeczności z rozmnażaniem. Poza tym nie wiem, o jaką definicję Ci chodzi :P

    Ale wciąz nie udowodniłeś, żeby był to stan chorobowy.

    Nie miałem zamiaru. Chciałem tylko zanegować Twe porównania, IMO nietrafione. Wynikające z tego, że wg Ciebie orientacja seksualna jest wyborem (a przynajmniej tak to rozumiałem z Twoich postów). A jeśli tak nie uważasz, to kompletnie zignorowałeś fakt, że orientacja ma niebagatelny wpływ na podejmowanie wyborów (rodzaj kontaktów seksualnych, wiązanie się w pary itp).

    W takim razie blond włosy też są chorobą, bo ma je mniej niż 50% populacji.

    Ale staraj się wyciągnąć właściwy przekaz moich wypowiedzi :D Chciałem zaznaczyć, że rodzaj kontaktów seksualnych nie jest wynikiem wyboru, a przynajmniej nie za bardzo, za to jest warunkowany przez niewybraną orientację seksualną.

    Nie powiedziałem, że jeśli coś występuje w mniejszości, to jest to choroba. Chodzi mi o to, że jeśli dokonując wyboru prawie na pewno wybierzemy jedno, a nie drugie, to w istocie wyborem tego nazwać nie można i decydują tu za nas inne czynniki.

    Oni też są chorzy i powodują degenerację?

    I znowu głupia odpowiedź. Ja nie zgadzałem się z Twoimi porównaniami co do stosowania prezerwatyw i kontaktów homoseksualnych. A Ty odwracasz kota ogonem i przypisujesz mi stwierdzenia, że jeśli się czegoś nie wybiera, to jest to nienormalne.

    Wyłącznie tam, gdzie będą ludzie tacy jak Ty, którzy będą twierdzili, że wiedzą lepiej od niego samego, co jest dla niego lepsze. A gdybym tak ja sobie zażyczył, że Ty masz obowiązek chodzić nago po ulicy?

    Przecież ja ich do niczego nie zmuszam. To odmienna seksualność ich zmusza.

    Ale fizjologicznie ciągle jest w stanie. To, że wybiera inaczej, to jest jednak jego sprawa.

    Wybiera to często za niego jego homoseksualna natura. Jak heteroseksualista jest płodny to nie musi adoptować dziecka. A homoseksualista nawet jak jest płodny to nieraz chce adoptować. Gdyby wybór między homoseksualizmem a heteroseksualizmem był taki prosty, to homoseksualista pragnąc mieć dziecko przestawiłby się na heteroseksualizm.

    A u osoby heteroseksualnej wymuszony jest kontakt z osobą odmiennej płci. Także jest chora?

    Nie. Nie podoba mi się to, że wyrywasz z kontekstu fragmenty moich wypowiedzi, wypaczając ich prawdziwy sens.

    Oczywiście, że naturalne. Rzadkie i niespotykane, ale naturalne. I takiej osobie należy się taki sam szacunek, jak każdej innej. Myślenie w inny sposób to budowanie solidnego przyczółka dla faszyzmu.

    "Oczywiście". Nie może to być takie oczywiste, skoro zależne jest od osobistych poglądów i rozumienia słowa "naturalne", "normalne". Przesadą jest traktowanie odmiennego zdania na ten temat jako "budowania solidnego przyczółka dla faszyzmu". O ile w tej kwestii mogę się jeszcze z Tobą zgodzić (posiadanie czterech rąk jako po prostu efekt posiadania jakichś-tam wariantów pewnych genów, które mogą być korzystne lub nie, podobnie jak posiadanie czterech nerek), o tyle homoseksualizm zdecydowanie zaliczam do kategorii nienaturalnych jako niezgodny z naturą człowieka i przeczący sensu istnienia dwóch różnych płci w jednym gatunku.

    Choćby tam, gdzie Ty nie dostrzegasz, że nie jest Twoim zakichanym interesem, co dzieje się w łóżku u drugiego człowieka. I na pewno nie Ty jesteś odpowiednią osobą do decydowania, co inni mają prawo robić w łóżku, a czego nie.

    Nie widzę związku. Tak samo jak nie widzę związku między dyskutowaniem nad homoseksualizmem a decydowaniem, co mają prawo robić w łóżku. Nie zabraniam im tego... Uznam to za próbę uniknięcia odpowiedzi na moje pytanie (zresztą nie kierowałem go przecież do Ciebie, tylko ogólnie do wszystkich, nie musiałeś się fatygować).


  5. Złudzenie , pozornym spojrzeniem na świat. Energia jest wieczna a materia to  energia o obniżonej wibracji, taka skluszczała , coś jak ciekły azot.

    No i co z tego? Będąc bezkształtną masą nie będę już człowiekiem, moja świadomość i inteligencja nie pozwoli mi wtedy wypowiadać się, rozmawiać, dyskutować z innymi, po prostu żyć jak człowiek. Bo te cechy bezpowrotnie znikną wraz z moją śmiercią (pomijam już kwestię życia po śmierci).

    nie wypowiesz się mądrze na temat o którym słyszałeś, ale nie przeżyłeś.

    Czasem odwrotnie - lepiej coś ocenisz nie doświadczając tego.

    jak sobie przypomne jakie bylo trudne moje pierwsze wyjscie z domu po urodzeniu dziecka...

    A czemu, jeśli można spytać? :D


  6. Co się tak czepiacie ? Czy wszystko co nie prowadzi do prokreacji musi być od razu be i nienaturalne ?

    Nie.

    Bo tak sobie jeden z drugim to nazwał i to już musi być prawda ? Idź to powiedz "naturze", żeby takich wybryków i chorób nie tworzyła - bo to nienaturalne.

    Na tym właśnie polega natura. Oprócz rzeczy normalnych zdarzają się odchylenia. Odchyleniem może być np trisomia jakiegoś chromosomu, tak samo odchyleniem jest homoseksualizm. Obydwa są w istocie chorobami. Żeby dojść do takiego wniosku wystarczy po prostu myśleć i rozumować logicznie (patrz post 4tisanimus'a) i to wystarczy na podstawowym poziomie. Jednak przez szerzącą się poprawność polityczną i potrzebę "tolerancji" ludzie nie potrafią tego zrozumieć, a każdego, kto nazywa rzeczy po imieniu to chcieliby od razu ukamieniować.

    ale niedorzeczna - nie ma takiego "zagrożenia" (czy, jak kto woli, szansy), nie ma żadnych precedensów, przykładów, doniesień.

    Nie chodzi o ilość homoseksualistów. Tu chodzi o degenerację moralną, psychiczną, paradygmatyczną... Cywylizacja będzie w ten sposób schodzić na psy. Każdy będzie myślał, że homo jest tak samo wporzo jak hetero. Takie dwa warianty. A poprawność polityczna doprowadzi do tego, że jako pracodawca będziesz bał się odmówić zatrudnienia homoseksualisty, bo ten pozwie Cię do sądu i wygra proces. A podobne rzeczy dzieją się już dzisiaj.

    Nie ma również żadnych podstaw na określenie homoseksualizmu jako choroby, o czym mnóstwo już napisano

    A czy przypadkiem homoseksualizm kiedyś nie widniał na liście chorób? I czy nie został z niej usunięty m.in pod wpływem homoseksualnego lobby? Ludzie, myślcie trochę. Jak dwóch homosiów spłodzi dzieciaka to uwierzę, że homoseksualizm jest normalny!

    nie ma sensu odgrzewać starej dyskusji, roboczo odwołajmy się do humanitarnego werdyktu WHO.

    Ma sens. W przeciwnym razie jest to przyzwolenie na dalszą degenerację społeczeństwa. I jaki to jest ten "humanitarny werdykt"?

    O ile dobrze pamiętam, jest to stan zaburzenia fizjologii organizmu pogarszający jakość jego życia i zwiększający szansę śmierci osobnika.

    Pogarsza :D W czasie stosunku analnego musi stosować jakieś pierdoły zmniejszające tarcie :D

    A tak na poważnie - jeśli nawet homoseksualizm nie zalicza się do chorób (jeśli by przyjąć przytoczoną przez Ciebie definicję), to z pewnością jest to zaburzenie.

    A nie pogarsza Twoim zdaniem? Bo moim tak

    W takim razie w pewien sposób zaprzeczasz sam sobie. Osoba bezpłodna, ale hetero może mieć życie takie same, jak płodna (czyli: podobnej jakości), bo różnica przecież sprowadza się tylko do tego, że nie może mieć dzieci (seks uprawiać może, a nawet jest jeden plus - bez zabezpieczenia). Natomiast homo w pewnym sensie też są bezpłodni (pomijam tych, co się kryją i zawierają związki małżeńskie, by mieć dzieci, choć nie bardzo rozumiem jak oni mogą współżyć seksualnie z małżonką - czy jakiś facet hetero wyobraża sobie, że regularnie uprawia seks z drugim facetem, a do tego udaje, że mu się to podoba?) i nie mają dzieci. To jak - i bezpłodni hetero i homosie mają chorobę, czy obydwaj jej nie mają? Wybieraj.

    chyba rozmnazanie jest naszym pierwotnym celem

    Dobrze że to napisałaś. Niektórzy mogą na to nie wpaść.

    nie ma jak wykozystac plodnosci w konakcie z osobnikiem tej samej plci

    Dokładnie.

    Ależ oczywiście, że ma jak wykorzystać płodność. Jedynie nie korzysta z tej możliwości i wybiera inną formę kontaktu. Za to idąc Twoim tokiem rozumowania można by stwierdzić, że jeżeli leżysz w łóżku, to nie masz nóg

    Błędne rozumowanie. To nie jest tak, że on "wybiera". Gdyby przeprowadzić ankietę i zapytać ludzi, czy preferują stosunki z partnerem przeciwnej płci czy tej samej, a potem jeszcze zapytać ich, czy są homo czy hetero, wykazałoby to oczywistą zależność pomiędzy byciem hetero a homo. Homo preferują stosunki z osobami tej samej płci, bo takie są z natury, a nie że "wybierają". Każdy hetero też teoretycznie może uprawiać seks z osobą tej samej płci, ale po co?

    Natomiast jeśli chodzi o łóżko, to tutaj wybierasz, czy leżysz, czy nie. Nie jest to podyktowane żadnymi naturalnymi uwarunkowaniami. Jeśli w łóżku leżeć musisz, to oznacza to stan chorobowy. Pomijam przypadki, gdy ktoś Cię do łóżka przywiąże czy przyczepi różowymi kajdankami...

    Tymczasem Wasze rozumowanie sugeruje, że moje jeżdżenie na rowerze oznacza, że nie umiem chodzić.

    Nie. Mówiąc inaczej to co wyżej napisałem, czy jeździsz na rowerze czy nie, zależy od Twojej woli. Bycie homosiem - nie. Co prowadzi też do tego, że homoś odczuwa pociąg do osób tej samej płci i tym samym ma potrzebę odbywania kontaktów seksualnych z nimi.

    Wracamy do przykładu. Mam dwie nogi. Moim wyborem jest, czy będę jeździł na rowerze, czy na wózku inwalidzkim. Mój wybór jest (w domyśle) taki, by moje życie było jak najlepsze - nawet gdybym wybrał wózek, to moje marzenie zostałoby spełnione i byłbym zadowolony. Za to gdybym nie miał nóg, byłbym zmuszony do podjęcia decyzji o korzystaniu z wózka i musiałbym zrezygnować z roweru (oczywiście upraszczamy, bo są rowery napędzane siłą rąk). Dlatego taka sytuacja znacznie pogarsza jakość mojego życia.

     

    Na tej samej zasadzie fizjologicznie płodny homoseksualista ma możliwość posiadania dziecka, więc w każdej chwili mógłby z niej skorzystać, gdyby miał ochotę, ale wybiera kontakty seksualne z osobą tej samej płci i jest dzięki temu szczęśliwy. Dlatego jakość jego życia nie jest zaburzona.

    Nie. Ty porównujesz homoseksualistę do gościa, który ma nogi, ale wybiera, czy będzie jeździł na rowerze, chodził, czy jeździł na wózku inwalidzkim. Ja natomiast porównuję go do człowieka, który z powodu choroby musi jeździć na wózku inwalidzkim. Homoseksualista przez zaburzoną orientację seksualną odczuwa pociąg do osób tej samej płci i ma potrzebę kontaktów seksualnych z osobami tej samej płci, co jest uwarunkowane naturalnie. Porównanie może nie do końca precyzyjne, bo o ile osoba niemająca nóg musi się na wózku poruszać (nie ma nóg - nie może chodzić), to homoś teoretycznie może wybrać seks z osobą o płci przeciwnej. Ale tak przecież się nie dzieje. Gdyby to była kwestia wyboru, to statystycznie 50% homosiów uprawiałoby seks z osobą przeciwnej płci, pozostałe 50% z osobą tej samej płci. A tak nie jest. Nie jest dlatego, że wybór partnera podyktowany jest naturalnymi uwarunkowaniami, tj. tym, czy jest się homoseksualistą, czy heteroseksualistą.

    A co z przeraźliwie brzydkimi mężczyznami/kobietami, którzy nigdy nie znajdą partnera i nie będą mieć dzieci ? Czy oni też są chorzy ? Nienaturalni ?

    To może być element doboru naturalnego :) Nienaturalni? To zależy od tego, dlaczego są "przeraźliwie brzydcy". Jeśli ta brzydota jest wynikiem jakiejś choroby, to pod tym akurat względem są nienaturalni. Pod względem homoseksualności mogą być całkiem normalni, mogą odczuwać pociąg do płci przeciwnej.

    Są też ludzie, którzy celowo nie chcą mieć dzieci i ich mieć nie będą. Nienaturalne, chore ?

    Naturalne. Niechęć do posiadania dzieci może być spowodowana róznymi czynnikami. Jednak póki Ci ludzie są hetero i natura wywołuje u nich pociąg do osób przeciwnej płci oraz potrzebę seksualnego rozładowania, to są normalni nawet, jeśli nie mają dzieci (a często nawet - jeśli nie odbywają stosunków seksualnych z drugim człowiekiem). Opory psychiczne swoją drogą - nie zaburzają one w tym wypadku seksualności i popędów człowieka, które dla niego są naturalne, których nawet jakby chciał się wyzbyć, to będzie mu b. trudno.

    Tylko kto wam dał prawo, do tego aby ich oceniać ?

    A Tobie? Ja mówię o czymś, co jest - przynajmniej według mnie - oczywiste. I na pewno nie będę tolerował tej części homosiów, którzy pod przykrywką tolerancji narzucają innym swoje poglądy i domagają się wszelkich praw.

    Dyskomfort jest kluczowy, myślę że homoseksualiści odczuwają pewien dyskomfort związany z niemożliwością posiadanie potomstwa z partnerem.

    Dlatego też domagają się prawa do adoptowania dzieci. Żal mi dzieci, oj żal, bo trudne czasy dla nich nastają... europejska indoktrynacja, uczenie poprawności politycznej i tolerancji... Czy w tych czasach opłaca się mieć dzieci, by państwo przekształciło je w bezmózgie, niemyślące istoty?

    Nie rozumiem w jaki sposób moje rozumowanie prowadzi do tego że antykoncepcja jest chorobą.

    Ja też nie. To kwestia wyboru, chęć zabezpieczenia się przed niechcianym dzieckiem.

    Ok, ale my teraz mówimy o samym homoseksualizmie jako takim, jako o prawie do wolnego wyboru partnera.

    Czy więc Twoim zdaniem bycie homo lub hetero to kwestia wyboru?

    W taki sposób, że dobrowolnie rezygnujesz z prawa do potomstwa, choć mogłabyś je mieć, gdybyś nie stosowała antykoncepcji. Dokładnie to samo robi homoseksualista, tyle, że zamiast pigułek/prezerwatyw/whatever "stosuje" homoseksualny kontakt płciowy.

    Nie. zakładając prezerwatywę dobrowolnie rezygnujesz z dziecka, ale homoseksualista raczej nie wybrał sobie takiej orientacji seksualnej. On nie wybiera sobie stosunków homoseksualnych.

    A przecież mógłby w dowolnej chwili odbyć stosunek z osobą płci przeciwnej

    Ale będzie miał opory ze względu na swoją odmienną seksualność. Ta odmienność zmusza go do kontaktów homoseksualnych. Na siłę facet homoś może przespać się z kobietą, tylko to się z reguły nie zdarza (podobnie jak facet hetero może przespać się z drugim facetem, ale to też się z reguły nie zdarza).

    Chociaż i tak wychodziłoby na to, że antykoncepcja, nawet jeśli nie jest chorobą, powinna rzekomo powodować dyskomfort.

    Nie. Można z łatwością odrzucić antykoncepcję, jeśli zapragnie się mieć dziecka. Homoś nie potrafi ot tak przestawić się na heteroseksualne współżycie. Musiałby w jakiś sposób stać się hetero (ponoć da się zrobić odpowiednimi terapiami).

    No ok, ale wyborem jest to, czy będzie się miało partnera tej samej płci, czy będzie się zmuszało do związku heteroseksualnego, czy w ogóle zrezygnuje się z aktywności seksualnej.

    Odmienny wybór jest więc ZMUSZANIEM SIĘ. Homoseksualizm powoduje u homosia potrzebę odbywania kontaktów seksualnych z innymi osobnikami tej samej płci. On może psychicznie negować swą seksualność, odrzucać ją, wtedy sie ZMUSZA. Nie jest to czysty wybór. By była to tylko kwestia wyboru, osoba musiałaby być biseksualna (taki sam pociąg do tej samej płci i płci przeciwnej).

    Posiadanie dwóch rąk także nie jest wyborem i pewnie ma sporo wad, a mimo to korzystamy z dwóch i jesteśmy z tego w miarę zadowoleni.

    Prawie wszyscy mamy dwie ręce. A co z nielicznymi przypadkami, gdy np człowiek urodzi się z 4 rękami? Naturalne, czy nie?

     

    Tak w ogóle to dyskutujemy tu o niczym. Gdzie te argumenty przemawiające za tym, że homoseksualizm jest normalny? :P


  7. ludzie chcą dojść do tego, czy oni sami powodują globalne ocieplenie, co nie ma większego znaczenia.

    Ludzie wierzą w jakąś-tam bzdurną konferencję klimatyczną w Poznaniu organizowaną za ich pieniądze.

     

    Były ostatnio doniesienia że ponoć mrówki wytwarzają dużo więcej CO2 niż człowiek.


  8. A jeśli wierzę, że jutro będę miał czarne włosy a nie blond, to tak będzie? Nie żadna bujda, tylko pewnych cech nie da się zmienić. Masz mięśnie takie albo takie i tego nie zmienisz.

     

    Pozostaje jedynie pytanie w jakim stopniu np. mięśnie "szybkie" determinują przyszłe sukcesy sportowca. Proponuję więc sprawdzenie genu ACTN3 u światowej czołówki biegów sprinterskich :D


  9. Tylko nie zapominaj o tym, że w dyskach dla "mas" używane są materiały gorsze jakościowo - po to aby zmieścić się z ceną w portfelu użytkowników.

    Chyba mówisz o pendrive'ach. Gdyby SSD miały dzisiaj być atrakcyjne cenowo, to byłyby bardzo wolne, a producenci właśnie stawiają na wydajność. Z tekstu na stronie http://techreport.com/articles.x/15433 wynika, że dyski SSD (nawet MLC) wystarczą na b. długo.

    To powinno pomóc sprzedać SSD, ale wolałbym aby tego nie robili. Smutne jest wpychanie ludziom na siłę czegoś, co normalnie nie schodzi i zapewnienie zbytu przez odcięcie alternatywy. Jeśli alternatywa nie jest wcale gorsza od nowości - tym gorzej dla alternatywy.

    Tylko ta alternatywa nie jest lepsza od nowości, z wyjątkiem, powtarzam, pojemności i ceny. Nie mówię zresztą o nagłym przestawieniu całej produkcji z HDD na SSD. Przez pewien czas obie opcje byłyby dostępne, ale rzecz jasna z biegiem czasu HDD zaczęłyby powoli znikać (gdy SSD będą dużo pojemniejsze i dużo tańsze). Dziś mamy LCD, a niewielu płacze za CRT. A pod pewnymi względami LCD nadal wyraźnie ustępuje CRT.

    Mało się mówi o tym, że mcrosoftowe systemy plików kiepsko się sprawują z dyskami SSD — ciągłe operacje zapisu niewielkich ilości danych to mizerny wzrost wydajności i szybsze zużycie. Podobno Ext3 się dobrze tu spisuje, ale linuksiarze to jednak mniejszość.

    Co do zapisu dużych ilości plików o niewielkim rozmiarze to się nie wypowiem. Prawdą jest, że Windowsy nie są zoptymalizowane pod kątem dysków SSD. Microsoft na szczęście zapowiedział, że w Windows 7 SSD będą miały lepsze wsparcie, więc powinno być wydajniej. Co do Ext3, to też się nie wypowiem, bo nie wiem.

    Z drugiej strony, jeśli preinstalowany Linux w note/netbookach się rozpowszechni, to tam będzie to dobre rozwiązanie. Ale ja po zapoznaniu się z tematem przestałem przmierzać się do SSD w swoim laptopie z XP.

    Nie będzie to dobre rozwiązanie. IMO SSD nie powinno być jakimś tanim szajsem, jego miejsce na rynku jest gdzie indziej. On powinien wypchnąć HDD z rynku, który jest jednym z głównych hamulców komputera. Nie wiem, czemu rezygnujesz z SSD. Na pewno lepiej mieć SSD niż HDD, nie ważne czy to na XP, Viście, czy Ubuntu.


  10. Największą wadą dysków SSD jest jego żywotność. Dla mnie jest ona niezmiernie ważna, przy trybie pracy na moim komputerze. Polecam artykuł: http://www.storagestandard.pl/artykuly/59011/SSD..realna.perspektywa.html

    Ja też proponuję: http://www.e-disk.com/article_misconceptions_ssd_longevity.html

    Nie bój się, na pewno nie będzie tak, że SSD Ci się "skończy".

    Z LCD jest taka sprawa, że inne monitory już ciężko dostać.

    Wkrótce może być podobnie z SSD. Kamieniem milowym będzie ogłoszenie rozpoczęcia masowej produkcji SSD przez Seagate i WD.


  11. HDD do historii szybko nie przejdzie.

    Zobaczymy. To dopiero początki, ale w notebookach może przyjąć się dość szybko.

    SSD mają też wady o których chyba zapominasz (i nie mówię tu o cenie).

    W porównaniu do HDD to mają chyba tylko dwie wady: pojemność i cena właśnie. Pierwsze rośnie, drugie maleje ;]

    Jakoś nie zauważyłem żeby wszyscy masowo się przesiadali na dyski SSD.

    Na LCD też się wszyscy masowo nie przesiadali.

    USB zawsze można przyspieszyć - gdyby tylko były do tego powody.

    Oczywiście, że takowe są! Nie na darmo przecież opracowali USB 3.0, który w testach osiąga wyniki przekraczające 400MB/s. Tylko na upowszechnienie będzie trzeba trochę poczekać.

    Jeśli grafenowe pamięci przenośne byłyby równie tanie co dzisiejsze (tanie i badziewne) flashowe, a do tego szybsze...

    Byłyby szybsze od obecnych pamięci flash, ale wolniejsze od grafenowych SSD. I na początku pewnie też droższe. A ludzie by dalej narzekali, że pendrive'y wolne...

    I odpowiedz czy jest coś złego w tym, że marzę sobie głośno o tym aby ten tani badziew zastąpić czymś na miarę naszych i przyszłych pokoleń.

    Marzyć można. Tak samo mogę marzyć o grafenowych procesorach i innych nowinkach, które pojawią się w naszych domach za parę dobrych lat (lub nie przyjmą się nigdy).

     

    Także na razie flash. Rynek SSD się szybko rozwija, a jeśli chodzi o pendrive'y, to każdy dziś może sobie pozwolić na 4-gigabajtowego pendraka, a jeszcze parę lat temu mało kto mógł sobie na to pozwolić. No i są szybsze. Zanim wejdzie grafen to i wymiar technologiczny się zmniejszy, a polepszy pojemność i cena...


  12. Czyżby ochrona przed zakażeniami nie była satysfakcjonującą odpowiedzią? Dzięki błonie do pierwszego stosunku kobieta powinna mieć zdrowe organy wewnętrzne i dzięki temu większą szansę na potomstwo.

    A zaobserwowałeś wzrost zakażeń u kobiet, które dopiero co straciły błonę dziewiczą? Bo ja tam takich teorii nie słyszałem. Ciekawe, czy jakaś dziewczyna sobie myśli "o kurde, stracę dziewictwo, to będę bardziej podatna na zakażenia". Może by tak to wykorzystać jako straszak dla nastolatek? Bo takie metody jak są w Wielkiej Brytanii coś nie pomagają, a odsetek ciąż u nastolatek jest tam względnie wysoki ;]

    manipulowanie nimi to utrata nieodkrytych zdolności nabytych wcześniej .

    Albo pozbycie się niepotrzebnej już cechy.


  13. No to teraz czekamy na OLED'y, czekamy :D

    A ściany? Lepsze by było coś w rodzaju e-papieru. Żeby energię zżerało tylko na zmianę stanu (czyli zmianę koloru lub obrazu). Po co się męczyć z malowaniem, skoro będzie można wywołać analogiczny efekt w ułamku sekundy? :)


  14. Skoro w dzisiejszych czasach w zwykłej wielkości pamięci flash można pomieścić do 64 GB danych to przy co najmniej pięciokrotnie większym upakowaniu powinno dać z górką 300GB. Chyba starczy na przenośny magazyn danych dla szarego pożeracza chleba ? Ważny będzie dodatkowo czas dostępu (jak i zapisu i odczytu), który przy dzisiejszych pamięciach flash nie jest wcale taki rewelacyjny. Oby grafeny to poprawiły.

    Ale Ty mówisz o pamięciach przenośnych (pendrive), których wady nie wynikają z cech technologii flash. Pendrive nie musi być demonem prędkości, ma być podręcznym magazynem danych. I ma być przede wszystkim tani. Dlatego do ich produkcji wykorzystuje się tanie w produkcji rodzaje pamięci flash. A nawet gdyby były bardzo szybkie, to USB by je ograniczało. Inaczej jest w przypadku flashowych pamięci masowych, tj. SSD. U najszybszych SSD zarówno prędkości odczytu jak i zapisu przekraczają 200MB/s. Rynek SSD się dynamicznie rozwija, rośnie liczba producentów, pojemność, wydajność... A czas reakcji? Popatrz na testy, pod tym względem masakruje HDD'ki :D Za niedługo SATA300 już nie wystarczy. Myślę, że za niedługo HDD mogą odejść do historii.


  15. Chociaż i tak społeczeństwo nam niewieścieje i pokolenie "metroseksualnych" będzie coraz częściej głównymi bohaterami takich artykułów. Czyżby selekcja naturalna ?

    Przeraża mnie to. Z drugiej strony przestaje mnie to już dziwić, jako że na tym świecie wszystko jest do góry nogami. Kiedyś się doigracie, ludziska!


  16. Ciekawy wątek.

    Jeśli uważasz, że ewolucja wyklucza istnienie wielkiego intelektu jako projektanta życia, to odpowiedz na poniższe pytanie:

    Myślę, że nie wyklucza.

     

    Co do pytania:

    Dlaczego każda dziewczynka rodzi się z błoną dziewiczą?

    Nie uzyskałem jeszcze w tym temacie odpowiedzi, którą mógłbym zaakceptować. Tak więc również ja będę na nią czekał ;]


  17. No, poczucie humoru. Wtedy ta druga osoba z poczuciem humoru stwierdziłaby, że masz poczucie humoru (zyskujesz w jej oczach). A jeśli nie ma poczucia humoru, to nieodpowiednią osobę zaprosiłeś na kolację (Gówniane wino to taka sprawdzarka).


  18. Nadejście chłodniejszych lat jest zgodne z teorią, nie jest z nią sprzeczne, a w niektórych modelach nawet przewidywane. Mowa tu o lokalnym, nie globalnym ochłodzeniu. Jak o tym nie wiesz to znaczy, że za przeproszeniem g. wiesz na ten temat i się nie wypowiadaj tylko najpierw dokształć.

    Gościu, a skąd Ty możesz wiedzieć, jakie ochłodzenie (globalne/lokalne) miałem na myśli? Chodzi mi o dłuższe okresy (tak z kilkunastoletnie przynajmniej) chłodniejszego klimatu (globalnie).

    o przepraszam, jak szanowny kolega wybiera z różnych akapitów fragmenty zdań i zestawia je razem, to chyba nie rozumie co napisałem, prawdop. to ze zmęczenia późną porą, więc żegnam i życzę miłych snów.

    To, że są z różnych akapitów nie oznacza, że mogą sobie przeczyć. Skoro roślinek ubywa, to rozum każe mi twierdzić, że powstaje nadwyżka CO2, a jeśli poziom CO2 jest stabilny, to ta nadwyżka najwyraźniej jest wykluczona z obiegu.

    Tyle, że to jest tak samo rozsądne, jak gdybyś stwierdził "dzisiejsze samochody nie produkują spalin; to nie samochody, a ich rury wydechowe"

    Nie, bo rury wydechowe są częścią samochodu, zaś elektrownia węglowa - nie. Poza tym, jak wiadomo, rury wydechowe nie produkują spalin, tylko je "odprowadzają" :D Samochód napędzany sprężonym powietrzem sam w sobie nie jest nieekologiczny. Zanieczyszczać to mogą elektrownie podczas produkcji prądu, a mniej istotne jest już, gdzie ten prąd trafi... Oczywiście, do "zatankowania" samochodu na powietrze wymagana jest energia elektryczna, nie jest zaś warunkiem koniecznym, by ta energia pochodziła z zanieczyszczających elektrowni.

    Przecież to było już tutaj wielokrotnie omawiane. Weź sobie poczytaj w końcu o fizyce gazów cieplarnianych...

    Wskazaliście tylko proste zależności w skomplikowanym systemie klimatycznym.

    Rozumiem, że jesteś rozczarowany poziomem nauczania w polskim szkolnictwie podstawowym, ale bez przesady.

    Myślisz, że tylko podstawowym?

    Hej, może kiedyś ktoś odkryje prekambryjskiego królika. Upadnie wtedy prestiż Darwina a ludzie się ockną.

    Niestety, to jest niebardzo możliwe, skoro ewolucję można udowodnić nawet poprzez naoczne obserwacje.

    Nie ma różnicy, poza ilością (wulkanicznego jest sto razy mniej).

    Haha, inni zaś twierdzą, że wulkany wypuszczają o wiele więcej CO2... I komu tu wierzyć...

    aktywność słoneczna jest stabilna

    Zaś inni twierdzą, że nie i że istnieje zależność między aktywnością słoneczną a wahaniami temperatur na Ziemii.

    Więc jak - potrafisz wymienić choć kilka z tych 384832 przyczyn?

    Jak dla mnie przyczyną może być przyrost naturalny ludzkości i limity połowiowe dla polskich rybaków...

    ale pomimo tego będę wyrażał swoje zdanie i uparcie twierdził, że wiem w tej kwestii więcej od ludzi, którzy zawodowo zajmują się badaniem klimatu

    Oni za to są subwencjonowani niemałymi pieniążkami :)

    w ciągu ostatniego stulecia było to 1000 gigaton ditlenku węgla. To nie jest niewielki procent - w 1800 roku masa atmosferycznego CO2 liczyła 2200 gigaton.

    I żyjemy.

    Można byłoby tak przypuszczać, gdyby tylko te czynniki istniały _dzisiaj_. Możesz wskazać któryś z nich? I powiedzieć, jakie dane obserwacyjne potwierdzają jego istnienie?

    Czyli z góry zakładamy, że one nie istnieją...

    Jak widzisz z powyższej dyskusji, nie dla wszystkich.

    Mam nazieję, że nie mówisz o mnie.

    Możesz zacząć od FAQ, które przygotowało dla ciebie IPCC:

    Przy odrobinie chęci przeczytam te FAQ'i

    Po drugie nie mam nic przeciwko usuwaniu CO2 z atmosfery, wiadomo co za duzo to nie zdrowo

    Ja też nie, póki to nie godzi w nasze portfele.

     

    Tak z ciekawości policzyłem, ile ludzie wydychają litrów CO2. Wyszło mi 1366560000000000 litrów rocznie.


  19. Stwierdziłem jedynie, że twierdzenie, że samochód na sprężone powietrze nie powoduje zanieczyszczeń, to mrzonka.

    Nie jest to mrzonką, bo taki samochód nie powoduje zanieczyszczeń. To, skąd się bierze energia elektryczna potrzebna do sprężenia powietrza, to już inna sprawa.

    masy roślinnej jest na Ziemi z każdą chwilą coraz mniej.

    jednocześnie:

    Ogólny bilans, choć waha się na plus czy minus z roku na rok, to w długiej perspektywie czasowej jest niemal zerowy.

    Reasumując: ufoludki podkradają nam CO2, by bilans był zerowy.

     

    Pytanie: Czy ilość CO2 w obiegu była zawsze taka sama (pomijając czasy, w których żył człowiek)?


  20. Geniuszu, wyjaśnij mi w takim razie dwie rzeczy:

    a) jakim sposobem twoja teoria jest w stanie wyjaśnić obserwowane ocieplenie

    :) jakim sposobem twoja teoria jest w stanie obalić istnienie antropogenicznego efektu cieplarnianego

    Nie, to Ty masz mi wyjaśnić, w jaki sposób Twoja teoria jest w stanie dowieść wpływu człowieka na ocieplenie klimatu :D

    No to teraz już wiesz. Jak widzisz, człowiek uczy się całe życie.

    Ale dopiero po tym, gdy skończyła się ta ozonowa propaganda. Gdy przyjdą chłodniejsze lata (a na to być może nie będziemy musieli długo czekać), upadnie prestiż IPCC a ludzie się ockną. I też się nauczą.

    Monitorujemy aktywność wulkaniczną i wiemy, że jest to czynnik mający drugorzędne znaczenie (i to oziębiające, nie ocieplające).

    Proszę więc o wykazanie różnicy między "wulkanicznym" CO2 a "człowieczym" - skoro ten pierwszy oziębia klimat, a ten drugi - ociepla.

    Wymień choć kilka z tych 384832 przyczyn.

    Raczej Ty wymień, skoro sam mówiłeś, że tych przyczyn może być wiele.

     

    IMO klimat jest na tyle skomplikowany, że jego badanie, badanie zmian to nie jest jak składanie dwóch klocków. A tak to obecnie wygląda - związek przyczynowo skutkowy pomiędzy wzrostem ilości CO2 a wzrostem temperatury. Wygodna korelacja.

    Uświadom sobie jedną podstawową rzecz: od tysięcy lat poziom atmosferycznego CO2 pozostawał na stabilnym poziomie, co oznacza że cykl węglowy samoczynnie regulował jego stężenie. Węgiel nie był "wytwarzany", tylko krążył w biosferze i atmosferze, a jego ilość nie zmieniała się (a raczej zmieniała się w zbyt wolnym tempie, by było to zauważalne).

     

    Potem, w ciągu zaledwie 200 lat, spalając paliwa kopalne wpuściliśmy do atmosfery DODATKOWY węgiel, który przez miliony lat w ogóle nie uczestniczył w obiegu. I gdyby nie to, że połowa wytwarzanego przez nas ditlenku węgla jest pochłaniana przez oceany i biosferę, już obecnie większość atmosferycznego CO2 stanowiłyby cząsteczki węgla powstałe przy spalaniu węgla i ropy.

    Czyli wg Ciebie poziom CO2 był zawsze na stabilnym poziomie (bo jak nas nie było, to nikt dodatkowych ilości nie wpuszczał). Czyli też zaprzeczasz temu, że kiedyś ilość CO2 w atmosferze była całkiem inna. Czyli sądzisz, że nigdy na Ziemii nie było cieplej niż teraz, albo że wysoka temperatura kiedyś była podyktowana zupełnie innymi czynnikami. A jeśli tak, to te czynniki musiały mieć jednak kluczowe znaczenie, można więc przypuszczać, że te same czynniki dziś powodują ocieplenie.

     

    Chciałbym się zatem dowiedzieć, jakie czynniki powodowały wahania klimatu w przeszłości i dlaczego to nie one mają obecnie wpływ na ocieplenie tylko CO2 (bo kiedyś CO2 nie miał wpływu, skoro jego poziom był stały...).

    Nie chcę wdychać zatrutego powietrza, którym jestem zmuszony oddychać.

    Śmiało moglibyśmy już używać samochodów napędzanych sprężonym powietrzem gdyby nie... tu już odpowiedzcie sobie sami. Samochody takie wydalałyby tylko czyściutkie powietrze.


  21. tą przyczyną musi bądź nie może być działalność człowieka.

    Oczywiście, tam gdzie nie żyje człowiek to "nie może być", ale tam gdzie żyje, to "musi być" działalność człowieka.

    LOL, więc ta wiedza poznana w podstawówce wystarczyła, byś uznał że dziura ozonowa to bzdura?

    Mówię tylko, że nikt nie informował o malejącej emisji freonów i w ogóle gazów "niszczących" ozon. Za to wiele mówiło się o zagrożeniu, jakie człowiek dla tego ozonu stwarza i że "rosnąca" dziura ozonowa to poważny problem.

    ...argument przemawiający za czym?

    Przemawiający za tym, że to rzekomo człowiek odpowiada za zmniejszanie się pokrywy lodowej na grenlandii i biegunie północnym. A jak sam powiedziałeś, wiele czynników może mieć wpływ na temperaturę na Ziemii, skąd więc mamy pewność, że do tych czynników CO2 również należy? Skąd mam mieć pewność, że gdyby emisja CO2 nie rosła, to temperatura również by się nie zwiększała?

    Nie w ciągu ostatniego półtora tysiąca lat:

    A skąd to wiadomo?

    LOL. Powiedz mi, jak duże poparcie dla teorii globalnego ocieplenia by cię przekonało?

    Czy ta lista naukowych ośrodków i instytucji nie wystarcza?

     

    http://en.wikipedia.org/wiki/Scientific_opinion_on_climate_change

     

    Czy też może wszyscy są upolitycznieni i skorumpowani?

    Świetnie. Dlaczego więc wszyscy w argumentacji podsuwają raporty IPCC, skoro teoria o antropogenicznych czynnikach wpływających na klimat ma tak duże uznanie? A może to jest tak, że tylko IPCC robi badania, sporządza raporty, a te inne ośrodki im tylko przyklaskują?

    Skąd ten brak wiary w ludzką technologię?

    Człowiek powinien raczej żyć w zgodzie z naturą, aniżeli próbować sobie ją bezwzględnie podporządkować. Ta zarozumiałość może prowadzić do złych skutków. Może ta próba kontroli klimatu kiedyś odwróci się przeciwko nam.

    Dla ciebie nic nie wynika. Bo nie masz pojęcia o temacie.

    Ale zdrowego rozsądku i sceptyzmu mi jeszcze trochę pozostało (a może mi przybywa - w końcu z wiekiem człowiek staje się mniej łatwowierny i stara się bardziej myśleć).

    Nie. A kto powiedział, że zmiany klimatu muszą mieć JEDNĄ przyczynę?

    A kto powiedział, że tą główną i jedyną przyczyną (wśród możliwych 384832 przyczyn), za którą trzeba się wziąść, jest emisja CO2? Ach tak, to IPCC - a ich słowa są dla nas święte.

    Cała dyskusja jest na poziomie 19-ego wieku.

    Może Ty napisz coś na poziomie 21 wieku (a może i nawet 22), przez co padniemy wszyscy na kolana. Ale jak widać, najlepiej wychodzi Ci pisanie takich bzdetów, jak przed chwilą...

×
×
  • Dodaj nową pozycję...