Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

KopalniaWiedzy.pl

Super Moderatorzy
  • Liczba zawartości

    36964
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

    nigdy
  • Wygrane w rankingu

    226

Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl

  1. Okazuje się, że FKBP51 - białko stresowe występujące w mięśniach - sprzyja rozwojowi cukrzycy. Od jakiegoś czasu naukowcy wiedzą, że FKBP51 ma związek z depresją i zaburzeniami lękowymi. Bierze bowiem udział w regulacji układu stresowego - kiedy układ ten nie działa prawidłowo, mogą się rozwijać zaburzenia psychiczne. Teraz zespół z Instytutu Psychiatrii Maxa Plancka odkrył, że FKBP51 stanowi molekularny łącznik między systemem regulacji stresu i procesami metabolicznymi w organizmie. Jak wyjaśnia Mathias Schmidt, bogata w tłuszcze niezdrowa dieta oznacza dla organizmu stres. Kiedy w mięśniach powstaje coraz więcej FKBP51, dochodzi do zmniejszenia wchłaniania glukozy. Wskutek tego mogą się zaś rozwinąć cukrzyca i otyłość. Kiedy zablokuje się FKBP51, cukrzyca się nie rozwinie, nawet jeśli liczba kalorii jest za duża albo organizm jest ciągle stresowany. Niższy poziom FKBP51 w tkance mięśniowej ogranicza nietolerancję glukozy (podtrzymany zostaje normalny metabolizm). FKBP51 można farmakologicznie zablokować za pomocą antagonistów. Takie związki zostały już opracowane przez Felixa Hauscha (obecnie Uniwersytet w Darmstadt). Będą one nadal rozwijane i ostatecznie poddawane testom klinicznym. « powrót do artykułu
  2. Naukowcy opracowali system transportowy, który pozwala bezpiecznie dostarczać laktoferynę do jelita cienkiego. Dzięki temu z jej dobrodziejstw (m.in. właściwości przeciwnowotworowych) mogą skorzystać nie tylko ssące mleko matki niemowlęta, ale i dorośli z dojrzałym żołądkiem. Laktoferyna występuje w siarze i mleku. Jest wielofunkcyjnym białkiem z grupy transferyn. Wykazuje m.in. właściwości przeciwbakteryjne, przeciwzapalne i przeciwnowotworowe. Niestety, dorośli nie mają jak z skorzystać z jego prozdrowotnych cech. Ich soki żołądkowe robią bowiem swoje, nim laktoferyna dotrze do jelita cienkiego (w jelicie cienkim znajdują się zaś receptory laktoferyny, dzięki którym białko zostaje wchłonięte i przetransportowane do układu limfatycznego). Zespół Maxima Kiryukhina z A*STAR obmyślił jednak sposób na zabezpieczenie laktoferyny przed działaniem enzymów trawiennych. Zaczynamy od mikrocząstek węglanu wapnia. Są one porowate i absorbują laktoferynę, tworząc rdzeń, wokół którego możemy utworzyć ochronną otoczkę. Później rozpuszczamy węglan, pozostawiając laktoferynę w mikrometrowych rozmiarów skorupce. Zaprojektowano ją w taki sposób, by pozostawała stabilna w soku żołądkowym, ale rozkładała się w soku jelitowym. Otoczkę tworzy 8 naprzemiennych warstw surowiczej albuminy wołowej i przeciwutleniacza kwasu taninowego. Są one zgrupowane w 4 dwuwarstwy. Autorzy publikacji z pisma Scientific Reports podkreślają, że takie rozwiązanie jest nie tylko bezpieczne, ale i tanie. Ekipa przeprowadziła testy in vitro oraz in vivo; najpierw właściwości kapsułki oceniano, poddając ją działaniu symulowanych enzymów, a później prowadzono eksperymenty na myszach. Podczas badań na gryzoniach białko znakowano fluorescencyjnie, dzięki czemu można było śledzić jego losy na różnych etapach trawienia. Okazało się, że duże jego ilości występowały w jelicie cienkim i wątrobie. Wiadomo więc, że laktoferyna przetrwała kontakt z sokiem żołądkowym i została wchłonięta w jelicie cienkim. Jak podkreślają akademicy, obecnie trwają rozmowy z partnerami nad ewentualną komercjalizacją procesu. « powrót do artykułu
  3. Opublikowano międzynarodową listę astronomicznych słów w językach migowych różnych krajów - poinformowała Międzynarodowa Unia Astronomiczna (IAU). Lista obejmuje także polski język migowy. Język migowy ma własny zasób słów i gramatykę. Swoje gesty w tej formie mają np. duże liczby, jak i różne działania matematyczne, czy część terminów fizycznych. W trakcie Międzynarodowego Roku Astronomii 2009 opublikowano encyklopedyczny słownik astronomiczny dla francuskiego języka migowego (redakcja: Dominique Proust). Słownik ten zawiera około 300 znaków opisujących klasyczne ciała niebieskie, takie jak planety, planetoidy, galaktyki, jak i terminy techniczne, np. teleskop, spektrograf, czy fotometria. W latach 2016-2017 dzięki Międzynarodowej Unii Astronomicznej (IAU) przetłumaczono ten słownik na migowy język angielski (redakcja: Lawrence Augustin Orchard) i hiszpański (redakcja: Maria Roser García i Amelia Ortiz-Gil). Międzynarodowa Unia Astronomiczna uruchomiła następnie długofalowy projekt zebrania astronomicznych terminów w językach migowych innych krajów. Na początek wybrano 47 słów najpowszechniej używanych w edukacji i popularyzacji astronomii. Wśród wybranych języków znalazł się polski. Język migowy jest używany w prawie wszystkich krajach świata, przy czym poszczególne kultury niezależnie rozwinęły różne gesty dla takich samych obiektów lub sytuacji. Jak mówi Dominique Proust, powoli rozwijany jest uniwersalny międzynarodowy język migowy, ale cały czas istnieją różnice pomiędzy gestami w różnych krajach, gdyż każdy posiada swój własny system. Wiele astronomicznych terminów nie posiada gestów w języku migowym. Zaproponowane w słowniku gesty opracowano we współpracy pomiędzy społecznością osób głuchych, astronomami i nauczycielami z całego świata. W przypadku astronomii gesty mają znaczenie bezpośrednie, jak i poetyckie. Na przykład Merkury jest bardzo blisko Słońca, Mars jest czerwony, Jowisz jest reprezentowany przez słynną Wielką Czerwoną Plamę, a Saturna charakteryzują jego pierścienie. W przypadku gwiazdozbiorów jest dość łatwo, bowiem wiele konstelacji nawiązuje do zwierząt lub obiektów, które mają już od dawna zdefiniowane gesty w języku migowym. Lista astronomicznych gestów dla języka angielskiego jest dostępna pod adresem http://sion.frm.utn.edu.ar/iau-inclusion/wp-content/uploads/2017/11/Dictionary-english.pdf natomiast zestawienie dla różnych języków, w tym polskiego, znajdziemy na Google Docs. Podczas opracowywania słownika część znaków pobrano ze strony Spread the Sign. « powrót do artykułu
  4. W PNAS opublikowano wyniki ważnych badań pod tytułem Male Homosexuality and Maternal Immune Responsivity to the Y-Linked Protein NLGN4Y. To pierwsze laboratoryjne badania matek homoseksualnych mężczyzn, dla których to badań inspiracją stały się dane statystyczne mówiące o związku pomiędzy posiadaniem starszych braci, a prawdopodobieństwem, że młodszy brat będzie homoseksualistą. Statystyczne wskazówki na ten temat istnieją od ponad 2 dekad. Główny autor badań, profesor Tony Bogaert z Brock University mówi, że w ich trakcie uzyskano jedne z najważniejszych od 10-15 lat wyników dotyczących orientacji seksualnej mężczyzn. W zespole Broecka znajdowali się też uczeni z Uniwersytetu Harvarda i Uniwersytetu w Toronto. Implikacje tych badań będą bardzo głębokie, szczególnie jeśli ich wyniki zostaną niezależnie potwierdzone. Poza lepszym zrozumieniem 'efektu starszego brata' pomogą one potwierdzić tezę, że – przynajmniej w przypadku mężczyzn – orientacja seksualna silnie oparta jest na podłożu biologicznym. Bogaert mówi, że badania te są przełomowe co najmniej z dwóch powodów, po pierwsze wspierają tezę, że nie tylko geny odpowiadają za orientację seksualną, po drugie, wskazują, że obok czynników genetycznych i hormonalnych pod uwagę należy brać też czynniki immunologiczne, jako potencjalnie mające wpływ na orientację seksualną. Zespół Bogaerta przebadał 16 matek, które nie miały synów, 72 matki z heteroseksualnymi synami, 31 matek homoseksualnych synów, którzy nie mieli braci, 23 matki homoseksualnych mężczyzn, którzy mieli starszych braci oraz grupę kontrolną 12 kobiet. Reakcja przeciwciał kobiet została zmierzona w odniesieniu do protein PCDH11Y i dwóch form NLGN4Y. Proteiny te występują wyłącznie u mężczyzn, a do ich ekspresji dochodzi w mózgu w życiu płodowym. Okazało się, że u matek, które miały homoseksualnych synów, a szczególnie tam, gdzie synowie ci mieli starszych braci, występował znacznie wyższy poziom przeciwciał dla obu form NLGN4Y niż u kobiet z grupy kontrolnej, w tym u tych, które miały heteroseksualnych synów. Wydaje się, że u niektórych kobiet podczas pierwszej ciąży z synem lub też zaraz po jego urodzeniu, organizm wykrywa obcą proteinę NLGN4Y i rozwija reakcję obronną. Później, gdy znowu dochodzi do ciąży z synem, wysokie stężenie przeciwciał może zmienić rozwój mózgu kolejnego syna – mówi Bogaert. To zaś może pokazywać, że 'efekt starszego brata' ma swoje źródło w układzie odpornościowym matki. Naukowcy podkreślają jednak, że efekt ten jest słaby, a prawdopodobieństwo urodzenia homoseksualnego syna po tym, gdy już się posiada jednego lub wielu synów, jest wciąż niewielkie. Zdecydowana większość mężczyzn posiadających starszych braci jest heteroseksualna, jednak te badania sporo mówią o płci i rozwoju. « powrót do artykułu
  5. Grupa uczonych z Uniwersytetów Columbia, Purdue i Princeton oraz Instituto Italiano di Tecnologia dokonała ważnego przełomu w dziedzinie fizyki i nauk materiałowych. Odtwarzając elektroniczną strukturę grafenu w półprzewodniku, naukowcy uzyskali „sztuczny grafen”. Ten przełomowy krok i największe z dotychczasowych osiągnięć na polu nauk o materii skondensowanej i wytwórczości w skali nano. Sztuczny grafen uzyskiwano dotychczas w macierzach optycznych, molekularnych i fotonicznych, jednak platformom tym brakuje elastyczności i potencjału, jaki leży w technologiach przetwarzania półprzewodników. Półprzewodnikowy sztuczny grafen może posłużyć do stworzenia nowych rodzajów przełączników elektronicznych, tranzystorów o niezwykłych właściwościach oraz – być może – pozwoli na opracowanie nowych sposobów przechowywania informacji w oparciu o egzotyczne stany znane z mechaniki kwantowej, mówi profesor Aron Pinczuk z Columbia Engineering. Grafen ma liczne zalety, o których niejednokrotnie pisaliśmy, ma też i wady. Jedną z nich jest fakt, że ma wyłącznie jedną strukturę. Atomy w grafenie są ułożone w jeden określony sposób, więc wszystko, co chcemy z nim zrobić, musi zostać dostosowane do jego struktury. Sztuczny grafen pozbawiony jest tego ograniczenia, można z najróżniejszy sposób manipulować ułożeniem atomów i odległościami pomiędzy nimi. Powinien więc charakteryzować się znacznie bardziej elastycznymi właściwościami niż jego naturalny odpowiednik. To szybko rozwijająca się dziedzina badań, dzięki której odkrywamy zjawiska, do jakich wcześniej nie mieliśmy dostępu. W miarę, jak będziemy tworzyli nowe koncepcje urządzeń bazujących na różnych metodach elektrycznej kontroli sztucznego grafenu, możemy spodziewać się otwarcia nowych możliwości w zakresie zaawansowanej optoelektroniki i przetwarzania danych, stwierdził jeden z autorów badań, Shalom Wind. To naprawdę poważny krok w badaniach nad sztucznym grafenem. Od czasu gdy teoretycznie przewidziano, że można wykorzystać elektrony w formie gazowej do uzyskania i dopasowania właściwości elektronicznych takich, jak spotykane w grafenie, nikomu się to nie udało. Do czasu aż inżynierowie z Columbia University nie zaobserwowali takich właściwości w stworzonych przez siebie strukturach półprzewodnikowych. Wcześniejsze badania z wykorzystaniem struktur molekularnych, atomowych i fotonicznych dotyczyły znacznie mniej elastycznych i stabilnych systemów – cieszy się profesor Steven G. Louie z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Berkeley. Podczas tworzenia „sztucznego grafenu” w półprzewodniku wykorzystano standardowe narzędzia przemysłowe oraz powszechnie stosowany arsenek galu. Naukowcy przygotowali wielowarstwową strukturę tak, że elektrony poruszały się w niezwykle wąskiej warstwie, tworząc w ten sposób strukturę 2D. Następnie za pomocą narzędzi do nanolitografii nałożono na nią arsenek galu. Powstała heksagonalna macierz, w której elektrony poruszały się poprzecznie. Umieszczając takie struktury odpowiednio blisko siebie, w odległości około 50 nanometrów, utworzono sztuczne atomy, które wchodziły w interakcje zgodnie z prawami mechaniki kwantowej. Całość badano następnie laserem, a wyniki w postaci utraty energii przez rozproszone światło lasera odpowiadały tym znanym z przechodzenia elektronów pomiędzy różnymi poziomami energetycznymi. Szczegółowe badania tego zjawiska ujawniły, że na wykresie energie takich elektronów tworzą charakterystyczny dla grafenu stożek Diraca. Najważniejsze w naszej pracy jest dokonanie imponującego postępu w produkcji materiałów o pożądanych właściwościach w skali nano. Dzięki temu zyskujemy dostęp do ciągle poszerzającego się zestawu narzędzi, umożliwiających tworzenie wysokiej jakości macierzy w nanoskali. To dobry czas dla naszego działu fizyki, cieszy się Pinczuk. « powrót do artykułu
  6. Naukowcy z Uniwersytetu Queensland stworzyli syntetyczną postać oksytocyny z, jak to określają, mniejszym prawdopodobieństwem skutków ubocznych. Dr Markus Muttenthaler wyjaśnia, że oksytocyna to hormon, który reguluje poród i podstawowe zachowania społeczne, np. matczyną opiekę czy więzi w parach. Minusem oksytocyny jest to, że aktywuje wiele receptorów, a niektóre z nich mogą wywoływać niechciane skutki uboczne. Hormon ten jest wykorzystywany do przyspieszenia akcji porodowej, ale stosowany zbyt długo lub w za wysokich dawkach może prowadzić do problemów sercowo-naczyniowych lub pęknięcia macicy. Związek opracowany przez Australijczyków jest tak samo skuteczny, jak naturalna oksytocyna, ale ma zwiększoną wybiórczość w stosunku do receptorów oksytocyny, co zmniejsza ryzyko groźnych skutków ubocznych. Nie aktywuje on miocytów serca i daje bardziej regularny wzorzec skurczów tkanki macicy, co oznacza poprawę bezpieczeństwa zarówno dla matki, jak i dziecka. Testy oksytocyny z nieznacznie zmienioną budową przeprowadzono na myszach. Australijczycy stwierdzili, że zwierzęta, którym ją podano, szybko pokonywały lęk społeczny. To wskazuje na potencjał cząsteczki w terapii fobii społecznej, zaburzeń lękowych czy autyzmu. Naukowcy mają nadzieję nie tylko ulepszyć leczenie, ale i dokładniej zrozumieć rolę receptorów oksytocynowych w zdrowiu i chorobie. « powrót do artykułu
  7. Naukowcy zidentyfikowali wspólne cechy psychologiczne 90-101-latków, żyjących w południowych Włoszech w okolicach Cilento. Kluczem do długiego życia wydają się optymizm, upór oraz przywiązanie do rodziny, ziemi i religii. Zespół z Uniwersytetu La Sapienza w Rzymie i Szkoły Medycznej Uniwersytetu Kalifornijskiego w San Diego zauważył, że ochotnicy w wieku 90-101 cieszyli się gorszym zdrowiem fizycznym, ale lepszym zdrowiem psychicznym niż młodsi członkowie ich rodzin w wieku 51-75 lat. Na superseniorach przeprowadzono już trochę badań, ale koncentrowały się one raczej na genetyce, a nie na zdrowiu psychicznym czy osobowości. W ramach naszego studium na pierwszy plan wybił się zespół unikatowych cech, związanych z lepszym zdrowiem psychicznym tej wiejskiej społeczności. Należą do nich pozytywne nastawienie, etyka pracy, upór oraz silnie więzi z rodziną, religią i ziemią - opowiada dr Dilip V. Jeste. Autorzy publikacji z pisma International Psychogeriatrics analizowali przypadki 29 osób z 9 wiosek w regionie Cilento. Akademicy posłużyli się testami do oceny zdrowia fizycznego i psychicznego. Przeprowadzili też z seniorami wywiady (zbierali w ten sposób dane dot. osobistej narracji: migracji, traumatycznych zdarzeń i przekonań). Te same kwestionariusze dano do wypełnienia młodszym członkom rodziny. Proszono ich także o opisanie cech osobowości starszych krewnych. Umiłowanie ziemi to wspólny motyw, który zapewnia superseniorom życiowy cel. Większość z nich nadal pracuje na roli i w domu [...] - podkreśla Anna Scelzo. Odpowiedzi udzielone przez superseniorów wskazują na rozwinięte zdolności w zakresie podejmowania decyzji i wiarę w siebie. Ich podejście najlepiej obrazują następujące cytaty. "W życiu zawsze jest jakieś rozwiązanie. Tego uczył mnie ojciec: stawiaj czoła trudnościom i spodziewaj się najlepszego". Albo: "Zawsze jestem aktywny. Nie wiem, czym jest stres. Życie to coś, z czym trzeba się mierzyć. Zawsze...". I wreszcie: "Muszę powiedzieć, że teraz czuję się młodszy niż wtedy, gdy byłem młody". Naukowcy podkreślają, że dla badanej grupy typowe były apodyktyczność, upór i potrzeba sprawowania kontroli. « powrót do artykułu
  8. Grupa hakerska „Money Taker” przeprowadziła ponad 20 ataków na banki i firmy świadczące usługi finansowe w USA, Wielkiej Brytanii i Rosji. Przestępcy ukradli niemal 10 milionów dolarów. Moskiewska firma firma Group-IB stwierdziła, że ataki rozpoczęły się przed 18 miesiącami. Przestępcy zaatakowali bankomaty, niewykluczone, że kolejnym celem ataków staną się banki w Ameryce Południowej. Pierwszy atak przeprowadzono wiosną 2016 roku, a jego ofiarą padła sieć „STAR”, największy w USA system wymiany informacji pomiędzy bankomatami. Korzysta z niego ponad 5000 organizacji. Group-IB prowadzi też śledztwo w sprawie ataków, które posłużyły przestępcom do nauczenia się, w jaki sposób można przeprowadzać transfery pieniędzy za pomocą systemu SWIFT. W październiku SWIFT poinformował, że doszło do wielu prób ataku, jednak zostały one odparte. Dotychczas udało się zidentyfikować 18 banków, które padły ofiarami przestępców. Aż 15 z nich pochodzi z USA, 2 z Rosji i jeden z Wielkiej Brytanii. Przeciętna kwota ukradziona podczas ataku w USA wyniosła 500 000 USD, a Rosji zaś 1,2 miliona dolarów. Jednemu z rosyjskich banków udało się w porę zareagować i odzyskał część pieniędzy. W śledztwo zaangażowano Interpol i Europol. Włamywacze wykorzystywali podczas ataków wiele różnych technik, pozwalających na ominięcie zabezpieczeń. Używali m.in. certyfikatów bezpieczeństwa Bank of America, Microsoftu i Yahoo. « powrót do artykułu
  9. Anestetyki wpływają nie tylko na ludzi i zwierzęta, ale i na rośliny. Niewykluczone więc, że w przyszłości te ostatnie będzie można wykorzystać do testowania nowych leków i badania mechanizmów działania. Anestetyki zaczęto stosować w XIX w., kiedy okazało się, że dzięki wdychaniu eteru pacjenci nie odczuwają bólu w czasie operacji. Podczas najnowszych badań naukowcy zauważyli, że anestetyki wpływają także na rośliny. W wyniku ekspozycji u muchołówek amerykańskich (Dionaea muscipula), liści mimozy wstydliwej (Mimosa pudica), wąsów groszku i rosiczek przylądkowych (Drosera capensis) zanikają zarówno ruchy autonomiczne, jak i wywołane dotykiem. Pod wpływem eteru dietylowego muchołówki nie generują np. potencjałów czynnościowych (iglicowych), a ich pułapki pozostają otwarte po dotknięciu włosków. W przypadku rosnących wąsów groszku zanikają zaś autonomiczne ruchy (wąsy zastygają w zwiniętej postaci). Autorzy publikacji z pisma Annals of Botany zauważyli też, anestetyki utrudniają kiełkowanie nasion i akumulację chlorofilu w siewkach rzeżuchy (Lepidium sativum). Oprócz tego testowane anestetyki wpływają na recykling pęcherzyków endocytarnych i homeostazę reaktywnych form tlenu w komórkach wierzchołka korzenia rzodkiewnika pospolitego (Arabidopsis thaliana). Uzyskane wyniki sugerują, że na poziomach komórkowym i organów działanie anestetyków jest u roślin i zwierząt podobne. Dzięki temu rośliny mogą się stać użytecznymi modelami badawczymi. « powrót do artykułu
  10. Pół wieku po sformułowaniu pierwszych teoretycznych przewidywań, naukowcom udało się odkryć nowy stan materii – ekscytonium. Jego istnienie potwierdzili profesor Peter Abbamonte i jego studenci Anshul Kogar oraz Mindy Rak z University of Illinois at Urbana-Champaign oraz współpracujący z nimi naukowy z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Berkeley i Uniwersytetu w Amsterdamie. Ekscytonium to kondensat, w którym takie zjawiska kwantowe jak nadprzewodnictwo czy nadciekłość zachodzą w skali makro. Złożone jest ono z ekscytonów, czyli par elektron-dziura. Gdy elektron w paśmie walencyjnym półprzewodnika zostaje wzbudzony i przechodzi przez pasmo wzbronione do pasma przewodnictwa, pozostaje po nim dziura w paśmie walencyjnym. Dziura ta zachowuje się tak, jakby była cząstką z ładunkiem dodatnim i przyciąga elektron. Gdy elektron zostaje z nią skorelowany, powstaje ekscyton. Nauka nie była w stanie wykryć ekscytonium przez ostatnich 50 lat, gdyż nie dysponowano narzędziami, które pozwoliłyby odróżnić ten stan materii od fazy Peierlsa. Mimo, że nie ma ona nic wspólnego z tworzeniem się ekscytonów, to kondensat ekscytonów i faza Peierlsa posiadają taką samą symetrię i inne podobne cechy, jak np. supersieci. Abbamonte i jego zespół poradzili sobie z tym problemem używając opracowanej przez siebie techniki o nazwie czasowo-rozdzielcza spektroskopia strat energii elektronów (M-EELS). Kogar wyposażył spektrometr EEL, który mierzy trajektorię elektronu, dzięki czemu możemy badać straty energii i pędu elektronu, w goniometr, dzięki czemu możliwe stało się niezwykle dokładne mierzenie pędu elektronu w przestrzeni. Dzięki temu po raz pierwszy w historii udało się zmierzyć zespołowe pobudzenie ekscytonów niezależnie od ich pędu. Zaobserwowano, że gdy temperatura badanego materiału zbliżyła się do 190 kelvinów pojawił się prekursor kondensacji ekscytonów, faza plazmonu. To dowód na kondensację ekscytonów w trójwymiarowym ciele stałym i pierwsza w historii obserwacja ekscytonium. To odkrycie o olbrzymim znaczeniu. Od czasu, gdy w latach 60. fizyk teoretyczny Bert Halperin z Uniwersytetu Harvarda stworzył termin „ekscytonium” specjaliści spierali się, czy jest to izolator, doskonały przewodnik czy materia nadciekła. Zwolennicy każdej z tych tez mieli mocne argumenty na jej poparcie. Od lat 70. opublikowano wiele wiele prac o ekscytonium, ale nie było wśród nich żadnego ostatecznego dowodu, a opisane zjawiska można było równie dobrze wytłumaczyć konwencjonalnymi strukturalnymi zmianami fazy – mówi Abbamonte. Naukowcy zaobserwowali ekscytonium badając diselenek tytanu (1T-TiSe2). Ich odkrycie powinno odsłonić przed nami kolejne tajemnice mechaniki kwantowej. « powrót do artykułu
  11. Zespół archeologów z Australijskiego Uniwersytetu Narodowego odkrył na indonezyjskiej wyspie Alor najstarsze na świecie umieszczone w pochówku haczyki na ryby. Mają one ok. 12 tys. lat. Pięć haczyków ułożono pod brodą i wokół żuchwy kobiety z plejstocenu. Prof. Sue O'Connor sądzi, że odkrycie zadaje kłam twierdzeniom, że czynnościami związanymi z rybołówstwem zajmowali się na wyspie przeważnie mężczyźni. To najstarsze znane haczyki związane z praktykami pogrzebowymi. Być może wskazują, że w tym rejonie sprzęt do łowienia postrzegano jako niezbędny do przejścia w zaświaty. Odkrycie sugeruje, że zarówno za życia, jak i po śmierci plejstoceńscy mieszkańcy okolic wyspy Alor byli ściśle związani z morzem [...]. Autorzy publikacji z pisma Antiquity przypominają, że dotąd za najstarsze haczyki związane z pochówkiem uznawano artefakty sprzed 9 tys. lat (z mezolitu) z Syberii. Odkryto je na cmentarzu Erszi - stanowisku zlokalizowanym na lewym brzegu Angary, ok. 10 km w górę rzeki od Irkucka. Prof. O'Connor dodaje, że przed indonezyjskimi wykopaliskami najstarsze pochówki z haczykami, które miały kontekst morski, pochodziły z Omanu. Ich wiek to ok. 6 tys. lat. Haczyki z Japonii, Europy i Timoru Wschodniego są obiektywnie najstarsze (22-23 tys. lat), ale nie były powiązane z rytuałami pogrzebowymi. Wg archeologów, haczyki z wyspy Alor należały do 2 typów; jeden miał kształt litery J, a 4 okrągłe (ang. rotating fish-hooks) wykonano z muszli ślimaków morskich. Haczyki z wyspy Alor są uderzająco podobne do zaokrąglonych haczyków wykorzystywanych w Japonii, Australii, [...] Kalifornii, Chile, Meksyku i Oceanii [haufong]. Ich wczesne pojawienie na odizolowanej od lądu wyspie sugeruje, że ta sama technologia rozwinęła się niezależnie w różnych społecznościach rybackich. Za teorią niepowiązanych wynalazków przemawia też fakt, że taka forma najlepiej pasowała do wymogów środowiska. « powrót do artykułu
  12. Pojedyncza torba plastikowa może zostać rozdrobniona przez organizmy morskie na ok. 1,75 mln mikroskopijnych kawałków. Naukowcy z Uniwersytetu w Plymouth analizowali tempo, w jakim torby były rozkładane przez obunogi Orchestia gammarellus, które zamieszkują rejony przybrzeżne północnej i zachodniej Europy. Brytyjczycy odkryli, że obunogi naprawdę drą materiał (to 1. przykład, kiedy udało się uzyskać dowód, że organizmy morskie przyczyniają się do rozprzestrzeniania mikroplastiku w środowisku). Autorami badania są studentki Daniella Hodgson i Amanda Bréchon oraz prof. Richard Thompson. Zespół oceniał, czy różne rodzaje tworzyw i obecność biofilmu wpływają na tempo, w jakim organizmy morskie rozkładają plastik. Za pomocą monitoringu w laboratorium i w morzu biolodzy wykazali, że O. gammarellus drą i rozciągają reklamówki, a mikroplastik jest później wykrywany w ich odchodach. Rodzaj plastiku (konwencjonalny, degradowalny czy biodegradowalny) nie miał wpływu na ten proces, ale obecność biofilmu sprawiała, że rozdrabnianie odbywało się ok. 4-krotnie szybciej. Każdego roku wytwarza się ok. 120 mln ton plastikowych produktów jednorazowego użytku, np. toreb. [Należy pamiętać, że] to jedno z głównych źródeł zanieczyszczenia tworzywami sztucznymi. Już same jednorazówki stwarzają zagrożenie dla zwierząt, a nasze badanie wykazało, że istnieją gatunki, które mogą się przyczyniać do rozprzestrzeniania mikroplastików [...]. Wcześniejsze badanie naukowców z Uniwersytetu w Plymouth wykazało, że z fragmentami plastiku zetknęło się ponad 700 gatunków organizmów morskich. « powrót do artykułu
  13. Analityk Kirk Materne i jego zespół z firmy Evercore ISI twierdzą, że do roku 2020 rynkowa kapitalizacja Microsoftu zwiększy się do biliona dolarów. Wzrost wartości będzie napędzała chmura Azure i pakiet Office 365. Obecnie Microsoft jest wyceniany na 655 miliardów dolarów, a to oznacza, że w ciągu 2-3 najbliższych lat wartość koncernu powinna wzrosnąć o 55 proc. Nie jest to niemożliwe. Dość wspomnieć, że tylko w bieżącym roku akcje Microsoftu zdrożały o ponad 35 proc., a w ciągu ostatnich pięciu lat ich cena zwiększyła się aż o 354% procent. Wzrost ten jest szybszy zarówno od przeciętnego wzrostu na giełdzie jak i od wzrostu Apple'a (286%) i Google'a (322%). Materne nie ujawnił przewidywań dotyczących wzrostu wartości Apple'a czy Alphabetu. Obecnie pierwsza z tych firm jest wyceniana na 870 miliardów dolarów, a druga na 725 miliardów, niewykluczone zatem, że wcześniej niż Microsoft przekroczą one granicę biliona dolarów. Satya Nadella, który objął rządy w Microsofcie w lutym 2014 roku postawił na chmurę, co zostało dobrze przyjęte przez Wall Street. Strategia ta się sprawdza, dlatego też analitycy uważają, że to ona będzie kołem zamachowym Microsoftu. Zdaniem Materne na korzyść Microsoftu przemawiają też obawy klientów, którzy boją się, że Amazon, główny rywal Microsoftu na rynku chmur obliczeniowych, będzie zbytnio rósł w siłę, a zatem będzie miał względem nich zbyt silną pozycję. Amazon wchodzi na rynek mediów, sprzedaży detalicznej i wiele innych rynków, przez co staje się rywalem swoich potencjalnych klientów. Dlatego też mogą oni woleć ofertę Microsoftu czy Google'a. W biznesie coraz częściej traktuje się Amazon jak „gwiazdę śmierci”. Ambicje tej firmy i jej ofensywa na niektórych rynkach mają wpływ na jej postrzeganie i na sposób, w jaki jest ona odbierana przez inne przedsiębiorstwa, stwierdził Materne. Tego typu sytuacja może ułatwiać Microsoftowi czy Google'owi zdobycie takich klientów jak Walmart, którego łatwiej będzie przekonać, że powinien skorzystać z innej oferty niż Amazon Web Services należące do jego bezpośredniego konkurenta. Na im większej liczbie rynków jest obecny Amazon, tym bardziej konkurenci będą przypominali potencjalnym klientom, że korzystając z oferty AWS finansują swojego konkurenta, mówi Materne. Jeśli dobra koniunktura na rynku IT się utrzyma, to w najbliższych latach granicę biliona dolarów kapitalizacji mogą przekroczyć Microsoft, Alphabet, Apple i Amazon. Niewykluczone, że równie wysoko zostaną ocenione też Facebook oraz chińskie Tencent i Alibaba. Miano najwyżej wycenianej spółki giełdowej w historii IT wciąż należy do Microsoftu. W grudniu 1999 roku rynkowa kapitalizacja koncernu z Redmond wyniosła 618,9 miliarda dolarów, co po przeliczeniu na dzisiejszą wartość dolara daje 1,027 biliona USD. « powrót do artykułu
  14. Osoby, żyjące obecnie w dawnych kolebkach angielskiej i walijskiej rewolucji przemysłowej, są bardziej podatne na przeżywanie negatywnych emocji, takich jak niepokój czy depresja, są bardziej impulsywne i z większym prawdopodobieństwem mają problemy z motywacją i planowaniem. Takie wyniki uzyskano po przebadaniu niemal 400 000 osób. Autorzy badań, opublikowanych w Journal of Personality and Social Psychology uważają, że negatywne efekty psychologiczne mogą utrzymywać się przez generacje po rewolucji przemysłowej i dziesiątki lat po upadku ciężkiego przemysłu. Ich zdaniem jest to produkt uboczny selektywnych migracji spowodowanych masową industrializacją oraz nałożonymi na to skutkami ciężkiej pracy i trudnych warunków życia. To dziedzictwo zostało następnie wzmocnione zmniejszeniem się znaczenia przemysłu ciężkiego i związanym z tym wysokim bezrobociem. Brytyjskie badania znajdują potwierdzenie w podobnych, chociaż mniej szczegółowych, pracach amerykańskich psychologów, którzy zauważyli podobne wzorce osobowościowe w postindustrialnych społecznościach Ameryki. Regionalne wzorce osobowości oraz zadowolenia z życia mogą mieć swoje korzenie w zmianach społecznych, które zaszły dekady lub wieki temu, a rewolucja przemysłowa to bez wątpienia jedna z najbardziej wpływowych epok historii współczesnej, mówi współautor badań doktor Jason Rentfrow z Uniwersytetu w Cambridge. Ci, którzy żyją w postprzemysłowym społeczeństwie wciąż żyją w cieniu epoki węgla. Badanie to jest jednym z pierwszych, które wykazało, że rewolucja przemysłowa przyniosła ze sobą ukryte psychologiczne dziedzictwo, które jest wdrukowane we współczesne lokalne społeczności Anglii i Walii, dodaje uczony. Naukowcy z Cambridge, University of Texas, Queensland University of Technologdy oraz Uniwersytetu Badenii-Wirtembergii wykorzystali kwestionariusze osobowościowe niemal 382 000 osób, które zebrano w latach 2009-2011. Dane podzielono na poszczególne regiony oraz gminy i porównano z wieloma innymi danymi, w tym z mapami regionów wydobycia węgla oraz miejscami zatrudnienia mężczyzn na początku XIX wieku. Informacje o zatrudnieniu uzyskano dzięki księgom parafialnym, gdzie ojciec chrzczonego dziecka musiał podać swój zawód. Tak uzyskane informacje sprawdzono pod kątem wpływu najróżniejszych czynników, takich jak np. sytuacja gospodarcza w różnych regionach w XIX wieku, poziom wykształcenia, poziom zamożności czy klimat. Po uwzględnieniu wszystkich innych czynników okazało się, że wciąż istnieją różnice w cechach osobowościowych pomiędzy społecznościami, w których w latach 1813-1820, czyli u szczytu rewolucji przemysłowej, były zamieszkane przez dużą liczbę mężczyzn zatrudnionych w kopalniach, a innymi społecznościami. Na obszarach postindustrialnych neurotyzm występował o 33% częściej niż w innych regionach, co przekładało się na niestabilność emocjonalną, skłonność do martwienia się i gniewu, wyższe ryzyko chorób umysłowych oraz wyższą skłonność do uzależnień. Regiony o najwyższym nasyceniu neurotyzmem to Bleanau Gwent i Ceredigion w Walii oraz Harlepool w Anglii. Zauważono też, że osoby z terenów postindustrialnych są mniej sumienne i dokładne. To zaś przekłada się na większe bałaganiarstwo, problemy z wyznaczaniem celów, planowaniem i oszczędzaniem pieniędzy. Tutaj największe kłopoty mieli mieszkańcy Merthyr Tydfil, Ceredigion i Gwynedd w Walii oraz Notthingham i Leicester w Anglii. Badacze podkreślają, że na korelację pomiędzy cechami osobowości a industrializację wpływa wiele czynników, ale najsilniej wpłynęły migracja i socjalizacja. Ludzie migrowali na tereny przemysłowe w nadziei na znalezienie pracy, uciekając przez nędzą i brakiem nadziei na wsi. Były to więc osoby, które na wsi doświadczyły „psychologicznych trudności”. Jednak później, gdy znaczenie przemysłu ciężkiego się zmniejszało i trzeba było migrować w poszukiwaniu pracy, czynili to ludzie najbardziej odporni psychologicznie i najbardziej optymistycznie nastawieni do życia. Osoby mniej odporne i mniej optymistyczne pozostawały na chylących się ku upadkowi terenach przemysłowych. Ten wybiórczy napływ i odpływ ludności wywarł negatywny psychologiczny efekt na społeczności, które obecnie zamieszkują tamte tereny i pozostawił po sobie ślad zarówno w genach jak i doświadczeniu oraz historii rodzin. Jakby tego było mało, negatywne skutki migracji mogły zostać wzmocnione przez miejscowe środowisko, na które składała się ciężka, wyczerpująca i niebezpieczna praca doświadczania od dzieciństwa, przeludnienie oraz złe warunki sanitarne. Upadek górnictwa na obszarach uzależnionych od tego przemysłu wiązał się m.in. z wysokim bezrobociem. To jeszcze dodatkowo wzmocniło niekorzystne zjawiska psychologiczne odziedziczone przez niektóre populacje jeszcze po czasach rewolucji przemysłowej. Regionalne różnice psychologiczne mogą mieć długą historię, sięgającą do początków uprzemysłowienia. Możemy zatem przypuszczać, że nadal będą one wpływały na dobrostan, zdrowie i historię gospodarczą tych regionów – mówi Michael Stuetzer z Uniwersytetu Badenii-Wirtembergii. « powrót do artykułu
  15. W indyjskim stanie Assam pociąg zabił w niedzielę (10 grudnia) 5 słoni, w tym ciężarną samicę. Słonie przechodziły przez tory na terenie plantacji herbaty. Vikas Brahma z Departamentu Leśnego ujawnił, że wszystkie osobniki zginęły na miejscu. Urzędnik dodaje, że słonie rzadko przemieszczają się przez tę część stanu Assam, dlatego nie było wiadomo, że znajduje się to jakieś stado. Zwykle władze kolei wprowadzają w takich sytuacjach powiadomienia i ograniczenia prędkości dla maszynistów. Wylesienie i prace budowlane zmuszają słonie do dłuższych wypraw po pożywienie. W Assamie i Bengalu Zachodnim trasy migracji (korytarze) poprzecinano drogami i torami kolejowymi, przez co częściej dochodzi do wypadków, także śmiertelnych. Sześć lat temu podczas spisu w stanie Assam doliczono się 5620 słoni (mieszka ich tu więcej niż w innych stanach). Do tej pory w br. zginęło ok. 60 osobników. Do wielu zgonów doszło w wyniku porażenia prądem, bo rolnicy ogrodzili swoje uprawy płotem elektrycznym. « powrót do artykułu
  16. Podawanie tauryny, aminokwasu naturalnie wytwarzanego przez ludzki organizm, może zwiększyć skuteczność obecnych terapii stwardnienia rozsianego (SR). Jak podkreślają specjaliści z Instytutu Badawczego Ellen Scripps, tauryna wspomaga remielinizację. Odkrycie Amerykanów wskazuje na potencjał profilowania metabolomicznego. Za jego pomocą można bowiem identyfikować endogenne metabolity, które, jak tauryna, nadają się np. do zastosowania w terapii. Jak tłumaczą autorzy publikacji z pisma Nature Chemical Biology, SR to choroba autoimmunologiczna, w przebiegu której dochodzi do zniszczenia osłonek mielinowych aksonów. Bez nich neurony nie mogą się skutecznie komunikować, a u pacjentów pojawiają się objawy, w tym w zaburzenia widzenia czy problemy z chodzeniem. Choć obecnie nie ma lekarstwa na stwardnienie rozsiane, niektóre leki ograniczają nawroty choroby, wspierając remielinizację. W 2013 r. zespół Luke'a Lairsona wykazał, że zatwierdzona do leczenia parkinsona benzotropina pomaga także osobom z SR. Stymuluje bowiem dojrzewanie komórek prekursorowych do oligodendrocytów, czyli komórek glejowych formujących osłonki mielinowe. Kolejnym krokiem Lairsona było znalezienie cząsteczek, które zwiększą skuteczność stymulujących remielinizację leków. W tym celu Lairson nawiązał współpracę z Garym Siuzdakiem. Razem panowie chcieli przetestować endogenne metabolity. Testy wykazały, że choć w pojedynkę tauryna nie oddziałuje na dojrzewanie komórek prekursorowych oligodendrocytów, to sprawdza się ona w połączeniu z benzotropiną lub mikonazolem. Połączenie tauryny z lekami, które wywołują różnicowanie, znacząco wspomaga ten proces. Otrzymuje się więcej mieliny - opowiada Lairson i dodaje, że uzyskane wyniki są ekscytujące, bo wcześniej zademonstrowano, że w pewnych dawkach tauryna jest bezpieczna i zostaje szybko wykorzystana przez mózg. Trzeba [oczywiście] przeprowadzić testy na modelu zwierzęcym (gryzoniach), ale mamy dobry punkt wyjścia - podsumowuje. « powrót do artykułu
  17. Naukowcy z Uniwersytetu Stanforda zidentyfikowali 5 kategorii w obrębie lęku i depresji. Kategorie są definiowane przez objawy i obszary aktywacji mózgu. Wg autorów publikacji z pisma JAMA Psychiatry, można wyodrębnić: 1) napięcie, 2) lękowe pobudzenie, 3) uogólniony lęk, 4) anhedonię (niezdolność odczuwania przyjemności) i 5) melancholię. Próbujemy odseparować nakładanie się symptomów, by ostatecznie móc lepiej dostosować terapię. Członkowie zespołu prof. Leanne Williams podkreślają, że obecnie depresja i lęk są wiodącymi przyczynami niepełnosprawności i utraty produktywności, a tylko 1/3 pacjentów reaguje na leczenie. Dziś terapie mogą być identyczne dla wszystkich pacjentów zaliczonych do szerokich kategorii diagnostycznych. Doprecyzowując diagnozę, można zastosować lepsze opcje terapeutyczne, dostosowane do typu lęku i depresji - opowiada Williams. Amerykanie uwzględnili przypadki 420 osób: zdrowych i ze zdiagnozowanymi zaburzeniami lękowymi bądź depresją. Ochotnicy przeszli szereg testów, w tym badanie obrazowe mózgu. Naukowcy oceniali, jak dobrze ludzie funkcjonują na co dzień, ich zdolność do tworzenia relacji społecznych i ogólny stosunek do życia. Takie same testy przeprowadzono na innej próbie 381 osób. Za pomocą algorytmów w obu próbach zidentyfikowano identyczne kategorie. Wyniki pokazały, że u 13% osób występuje lękowe pobudzenie, u 9% uogólniony lęk, u 7% anhedonia, u 9% melancholia, a u 19% napięcie. Napięcie definiuje drażliwość. Ludzie są uraźliwi i przytłoczeni. Przez lęk układ nerwowy jest nadwrażliwy. Przy lękowym pobudzeniu funkcjonowanie poznawcze, np. zdolność koncentracji i kontroli myśli, jest upośledzone. Do objawów fizycznych należą kołatanie serca i pocenie. Pacjenci są zestresowani i często twierdzą, że czują się, jakby tracili zmysły. Przy melancholii występują problemy z funkcjonowaniem społecznym Ograniczone kontakty jeszcze bardziej nasilają dyskomfort. Głównym objawem anhedonii jest niezdolność odczuwania szczęścia. Wg Amerykanów, ten typ depresji jest często przeoczany. Mimo dużego dystresu tacy ludzie potrafią bowiem dość dobrze funkcjonować. Pacjenci brną przez życie, ale w pewnym momencie wpadają w coś na kształt odrętwienia. Dla uogólnionego lęku charakterystyczne są zamartwianie i lękowe pobudzenie. Jak tłumaczą psychiatrzy, to bardziej fizyczny typ. « powrót do artykułu
  18. W niebadanych od odkrycia w latach 90. grobowcach z nekropolii Dra Abu el-Naga na zachodnim brzegu Nilu odkryto owiniętą w lnianą tkaninę mumię. Dwa grobowce zostały odkryte przez niemiecką archeolog Frederikę Kampp, która podkreślała, że dotarła do wejścia, ale nigdy nie posunęła się dalej. W sobotnim komunikacie egipskie Ministerstwo Starożytności ujawniło, że Kampp oznaczyła grobowce symbolami liczbowymi. Najprawdopodobniej pochodzą one z okresu Nowego Państwa. Oprócz przedmiotów pogrzebowych egipscy archeolodzy znaleźli mumię. Zmarły był wysokiej rangi urzędnikiem lub możnym. Ministerstwo wskazuje nawet na 2 jego potencjalne tożsamości. Grobowiec mógł należeć do Djehuty Mesa; takie imię wyryto bowiem na ścianach albo do Mattiego, ponieważ inskrypcja z jego imieniem oraz imieniem jego małżonki Mehi pojawia się na 50 stożkach pogrzebowych. Wykopalisk drugiego grobowca nie prowadzono (w kwietniu wstępnie go tylko obejrzano). Po południowej stronie był tam szyb o głębokości 6 m, z którego wchodziło się do 4 komór bocznych. Badania pokazały, że w starożytności grobowiec ponownie wykorzystano. Znaleziono w nim nieco artefaktów oraz przedstawienie osoby, najprawdopodobniej brata zmarłego (miał on ze sobą ofiary i kwiaty dla zmarłego i jego żony). « powrót do artykułu
  19. Na czwartek, 14 grudnia o godzinie 19 czasu polskiego, NASA zwołała konferencję w sprawie nowego odkrycia dokonanego przez Teleskop Kosmiczny Keplera. Samo zwołanie konferencji w tej sprawie nie jest niczym niezwykłym. Jednak interesujący jest inny aspekt odkrycia. Otóż dokonano go dzięki wykorzystaniu algorytmów sztucznej inteligencji stworzonych przez Google'a. Wiadomo, że algorytmy znalazły coś podczas analizowania danych z Keplera. Jak czytamy w informacji prasowej NASA, wykorzystanie algorytmów sztucznej inteligencji jest nową metodą analizowania danych z Keplera. W konferencji wezmą udział Paul Hertz, dyrektor Wydziału Astrofizyki NASA, Christopher Shallue, inżynier oprogramowania w Google AI, Andrew Vanderburg, astronom z University of Texas i Jessie Doston, naukowiec pracujący przy programie Kepler. Konferencja będzie transmitowana na żywo na witrynie NASA. « powrót do artykułu
  20. Rok 2017 był dla waleni biskajskich (Eubalaena glacialis) wyjątkowo ciężki. Specjaliści z Amerykańskiej Narodowej Służby Oceanicznej i Meteorologicznej (NOAA) alarmują, że jeśli nie zostaną podjęte dodatkowe kroki, ssaki te mogą wyginąć. Wg szacunków agencji, pozostało ok. 450 E. glacialis, a do tej pory w br. zmarło aż 17 osobników. Jak wyjaśnia John Bullard, sytuacja jest tak zła, że Amerykanie i Kanadyjczycy powinni wziąć pod uwagę możliwość, że bez odpowiednich działań populacja się już nie podniesie. Rok dużej śmiertelności pokrył się bowiem z rokiem słabej reprodukcji. Pozostało ok. 100 rozmnażających się samic waleni biskajskich. Musimy użyć słowa wyginięcie, bo na to wskazują trendy. To coś, co może się wydarzyć. Bullard i inni urzędnicy z NOAA wyrazili swoje obawy na zeszłotygodniowym spotkaniu New England Fishery Management Council. Mark Murray-Brown - konsultant NOAA ds. Endangered Species Act (ESA), amerykańskiej ustawy o zagrożonych gatunkach z 1973 r. - podkreśla, że liczebność waleni biskajskich spada od 7 lat, przy czym samice znajdują się w gorszej sytuacji niż samce. Głównym zagrożeniem dla ssaków są zderzenia z jednostkami pływającymi i zaplątanie w sieci. Biolodzy dodają, że walenie rozmnażają się w umiarkowanych wodach na południu, a potem wiosną-latem migrują na północ do Nowej Anglii i Kanady na żerowanie. Co ważne, do wszystkich tegorocznych zgonów doszło właśnie u wybrzeży Nowej Anglii i Kanady. Specjaliści wymieniają kilka przyczyn spadku liczebności tych wielorybów. Po pierwsze, przemieszczają się one więcej niż dotąd sądzono; wypływają poza obszary chronione w poszukiwaniu jedzenia, co może je narażać na niebezpieczeństwo. Po drugie, walenie zaplątane w sieci wytwarzają bardzo dużo hormonów stresu, przez co nie rozmnażają się one nawet po oswobodzeniu. « powrót do artykułu
  21. Sąd Okręgowy w Detroit skazał byłego menedżera Volkswagena, Olivera Schmidta, na 7 lat więzienia i 400 000 USD grzywny za udział w skandalu związanym z fałszowaniem danych o emisji z rur wydechowych firmowych samochodów. Jednak wiele wskazuje na to, że Schmidt, mimo iż niewątpliwie jest jedną z osób zamieszanych w skandal, stał się kozłem ofiarnym rzuconym przez Volkswagena na pożarcie. Przypomnijmy, że przez całe lata Volkswagen sprzedawał na terenie USA i Europy pojazdy, które nie spełniały norm emisji spalin. Koncern zamontował w nich specjalne oprogramowanie, które wykrywało, kiedy prowadzony jest test emisji spalin. Wówczas włączały się dodatkowe mechanizmy kontroli i spaliny spełniały wymagane normy. Jednak poza testem rzeczywista emisja spalin przekraczała normy nawet 40-krotnie. Skandal wybuchł w 2015 roku, gdy na trop oszustwa wpadła amerykańska Agencja Ochrony Środowiska. W wyniku śledztwa zarzuty postawiono Oliverowi Schmidtowi, który był menedżerem odpowiedzialnym za kwestie emisji. Schmidt przyznał się do winy i zawarł ugodę, w ramach której zyskał gwarancję, że nie trafi do więzienia na dłużej niż 7 lat i nie zostanie obciążony grzywną wyższą niż 400 000 USD. Oczywistym jest jednak, że jeden człowiek nie mógł zorganizować oszustwa na tak wielką, międzynarodową skalę. Co prawda niemiecka policja aresztowała też Wolfganga Hatza, menedżera odpowiedzialnego za rozwój silników dla Volkswagena, jednak trudno przypuszczać, by całe przedsięwzięcie było przez wiele lat prowadzone bez wiedzy wielu innych ludzi postawionych znacznie wyżej niż Schmidt i Hatz. Schmidt napisał list do sędziego, w którym stwierdził, że został wykorzystany przez własna firmę i poinformował, iż wyżej postawieni menedżerowie poinstruowali go, w jaki sposób ma kłamać przed przesłuchującym go wcześniej urzędnikiem z California Air Resources Board. Lojalność wobec własnej firmy i ukrywanie nielegalnych działań innych osób nie opłaciła się i w sierpniu Schmidt zawarł ugodę przyznając się do przestępstwa konspiracji i składania fałszywych zeznać. Dotychczas w USA skazano tylko jeszcze jedną osobę zamieszaną w skandal. Inżynier James Liang zawarł ugodę, na podstawie której wymierzono mu karę 3 lat i 4 miesięcy więzienia, 200 000 dolarów grzywny oraz 2 lata nadzoru kuratora po zwolnieniu. Po wybuchu skandalu naukowcy z MIT i Uniwersytetu Harvarda obliczyli, że niespełniające norm emisji samochody Volkswagena przyczyniły się na terenie USA do 60 dodatkowych przypadków przedwczesnej śmierci i licznych zachorowań, a dodatkowe wydatki systemów opieki zdrowotnej i społecznej oceniono na 450 milionów dolarów. Obecnie próżno szukać informacji o tym, by prócz Schmidta i Lianga ktokolwiek został skazany w którymkolwiek krajów na świecie. « powrót do artykułu
  22. Wrony brodate (Corvus moneduloides) doskonale wiedzą, czego trzeba, by wykonać jak najlepszy haczyk do wydłubywania zdobyczy z dziur w pniu. Wrony brodate wytwarzają narzędzia zakończone haczykiem z bocznych gałęzi pewnych roślin. By móc wydłubać nimi owady, rzeźbią na ich końcu zagięcia. Naukowcy z University of St. Andrews ustalili, w jaki sposób C. moneduloides uzyskują najlepsze do tego celu "głębokie" haczyki. Jak podkreślają autorzy publikacji z pisma Current Biology, haczyk jest jednym z najważniejszych ludzkich wynalazków. Dzięki odpowiedniej modyfikacji nieużyteczny kawałek surowego materiału przekształca się w wielofunkcyjne narzędzie. O ile jednak nasi przodkowie już ponad 3 mln lat temu posługiwali się kamiennymi narzędziami, o tyle najstarszy znany haczyk ma "tylko" 23 tys. lat. Prof. Christian Rutz bada wrony brodate od ponad dekady. Ostatnio jego zespół zauważył, że haczykowate narzędzia ptaków znacznie się różnią rozmiarami i kształtem. W części na czubku widać tylko małą wypustkę, podczas gdy inne mają wyraźnie wyodrębnione haczyki. Podejrzewaliśmy, że dobrze zaznaczone haczyki są skuteczniejsze i byliśmy w stanie to potwierdzić w czasie kontrolowanych eksperymentów ze schwytanymi dzikimi ptakami: im głębszy haczyk, tym szybciej wrony wyciągały przynętę z otworów w kłodzie. Gdy już to rozstrzygnięto, zrodziły się kolejne pytania, m.in. czego trzeba, by wykonać idealny haczyk? Okazało się, że głębokość haczyka zależy zarówno od właściwości materiału roślinnego, jak i techniki wykorzystywanej przez wronę do odseparowania gałązki. Kiedy ptak polegał na kontrolowanych stuknięciach dziobem, haczyki były znacznie głębsze niż po zwykłym oderwaniu witki. Pieczołowite, dokładnie odcinanie sprawiało, że na czubku znajdowało się więcej materiału do ukształtowania. Co ciekawe, dorosłe wrony, które powinny mieć największe doświadczenie w wykonywaniu narzędzi, wcale nie wytwarzały najgłębszych haczyków i regularnie uciekały się do odrywania gałązek. Jak to wytłumaczyć? Wg prof. Rutza, głębokie haczyki nie muszą być dla dzikich ptaków najlepszą strategią. Na ich wykonanie trzeba zapewne więcej czasu i wysiłku, dlatego doświadczone ptaki próbują uniknąć tych kosztów. Niewykluczone też, że głębokie haczyki łatwiej się łamią po włożeniu do wąskich otworów i szczelin. Biolodzy podkreślają, że szympansy posługują się co prawda naturalnymi haczykami, ale same ich nie wytwarzają (spiczasty, ostry dziób ptaków nadaje się do tego celu lepiej niż palce małp). « powrót do artykułu
  23. Komórki dendrytyczne odgrywają w zapaleniu nerek bardziej złożoną rolę niż dotąd sądzono. Różne ich rodzaje komunikują się ze sobą, by kontrolować stopień odpowiedzi immunologicznej. Ustalenia amerykańskich naukowców mogą pozwolić lepiej zrozumieć różne rodzaje chorób nerek i opracować skuteczniejsze metody leczenia. Dotąd uważano, że komórki dendrytyczne tworzą barierę wokół narządów wewnętrznych, by chronić je przed inwazją patogenów. Ponieważ wspólną cechą chorób nerek jest stan zapalny i aktywacja układu odpornościowego, zespół dr. Bernda Zinselmeyera i Sebastiana Brähle'a ze Szkoły Medycznej Uniwersytetu Waszyngtona w St. Louis, a także Andreya Shawa (obecnie Genentech) oceniał funkcję i lokalizację komórek dendrytycznych w nerkach. Za pomocą różnych metod, w tym najnowocześniejszych technik obrazowania, naukowcy stwierdzili, że tak naprawdę barierę ochronną wokół nerek tworzą inne komórki odpornościowe - makrofagi, zaś komórki dendrytyczne skupiają się głównie wokół naczyń i są rekrutowane do tkanki dopiero w razie urazu. Podczas badań zaobserwowano, że przy urazie nerek komórki migrowały z okolic naczyń do rejonu uszkodzenia. Usunięcie jednego ich rodzaju (cDC2) hamowało odpowiedź immunologiczną na uraz, zaś nieobecność innego (cDC1) ją nasilała. Molekularna analiza zadań komórek sugeruje, że cDC1 mają kontrolować funkcje cDC2. By więc kontrolować reakcję immunologiczną, te dwa typy komórek muszą ze sobą współpracować - podsumowuje Zinselmeyer. « powrót do artykułu
  24. Ponad 1000 starożytnych pieczęci pochodzących z archiwum miasta Dolichne zostało odkrytych w południowo-wschodniej Turcji przez archeologów z Uniwersytetu w Munster. Ta unikatowa kolekcja artefaktów pozwala nam lepiej poznać lokalny grecko-rzymski panteon, od Zeusa poprzez Herę po Jowisza Dolichneusa, który stał się jednym z najważniejszych bóstw pochodzących z tych okolic, powiedział dyrektor wykopalisk profesor Engelbert Winter. Fakt, że władze miejsce pieczętowały setki dokumentów wizerunkami bogów pokazuje, jak bardzo wierzenie religijne kształtowały codzienne życie. Kult Jowisza Dolichneusa miał miejsce nie tylko w pobliskiej centralnej świątyni, ale pozostawił swój ślad również w życiu miasta. To również pokazuje, jak bardzo Jowisz Dolichneus, który początkowo był tutejszym miejscowym bóstwem, został związany z całym Imperium Rzymskim II i III wieku. Dysponujemy wieloma przedstawieniami boga ściskającego ręce różnych cesarzy Rzymu, dodał uczony. Niemieccy archeolodzy od 17 lat badają świątynię Jowisza Dolichneusa. W bieżącym sezonie skupili się na badaniach obszaru miejskiego. Tam, pod mozaiką datowaną na 400 rok naszej ery odkryli starszą mozaikę o równie wysokiej jakości. Dotychczas zdobyte dowody wskazują na istnienie w tym miejscu starożytnego kościoła. Może być to ważne znalezisko związane z początkami rozwoju chrześcijaństwa w tym regionie, mówi Winter. Wykopaliska w miejscu, w którym prawdopodobnie stały trzy budynki, rozpoczęto w 2015 roku. Dotychczas odkryto 150 metrów kwadratowych dużej centralnej nawy otoczonej kolumnadą. Również mniejsze znaleziska, takie jak fragmenty marmurowej tablicy wspominającej diakona, sugerują istnienie kościoła. Archeologom udało się też potwierdzić wcześniejsze ustalenia i odkryli centrum administracji publicznej Doliche. Znajdowało się ono we wschodniej części miasta. Odkopano tam pozostałości łaźni publicznej z dobrze zachowaną mozaiką. To bardzo ważne odkrycie, gdyż w tym regionie bardzo rzadko znajduje się rzymskie łaźnie. Wracając zaś do znalezionych pieczęci, profesor Winter stwierdził, że na wielu z nich widać boginię Tyche, a szczególnie ważne są przedstawienia cesarza Augusta oraz bogini Romy, co wskazuje, jak ważną rolę dla położonego na peryferiach imperium Doliche odgrywał zarówno cesarz jak i personifikowany przez boginię Rzym. Głównym motywem są jednak przedstawienia Jowisza Dolichneusa. W II i III wieku jego kult rozpowszechnił się w wielu miejscach Śródziemiomorza, sięgając aż do Brytanii, mówi Winter. Wśród znalezionych pieczęci są też i takie przedstawiające Kastora i Polluksa. « powrót do artykułu
  25. Nowa metoda fototermiczna może pomóc w walce z lekoopornością. Opracowany przez Chińczyków 3-elementowy czynnik przekształca światło (bliską podczerwień) w ciepło. Ponieważ uaktywnić go mogą tylko patogeny, np. pałeczki okrężnicy (Escherichia coli), neutralnym i korzystnym dla naszych organizmów bakteriom nic się nie dzieje. W metodach fototermicznych podczas ekspozycji na światło rośnie temperatura, co prowadzi do denaturacji białek drobnoustrojów. By tak się stało, dana substancja musi jednak skutecznie transformować światło w ciepło. Jak tłumaczą autorzy publikacji z pisma Angewandte Chemie, wcześniejsze transformery fototermiczne wiązały się z bakteriami niespecyficznie na drodze oddziaływań elektrostatycznych. W takiej sytuacji nie było zaś mowy o wybiórczym hamowaniu konkretnych bakterii. Mając to na uwadze, zespół Jianga-Fei Xu i Xi Zhana z Tsinghua University w Pekinie oraz Chińskiej Akademii Nauk opracował czynnik fototermiczny, który może zostać uaktywniony tylko przez same bakterie, a konkretnie przez bakterie fakultatywnie (względnie) beztlenowe. Fototransformer Chińczyków składa się z 3 elementów. Pałeczkowaty rdzeń stanowi pochodna (monomer) diimidu perylenowego, której oba końce są schowane w makrocyklicznych "kulach" - kukurbiturilu. Kule zapobiegają niespecyficznemu łączeniu z błonami bakterii i agregowaniu pałeczek. Pewne czynniki mogą redukować diimid do anionorodników. Co ważne, potrafią to też względnie beztlenowe bakterie, np. E. coli. Reakcja zmienia właściwości optyczne kompleksu - anion pochłania bliską podczerwień i uwalnia energię w postaci ciepła. Okolice pałeczek okrężnicy stają się bardzo gorące, a w końcu bakterie giną. Laseczkom siennym (Bacillus subtilis) nic się nie dzieje, bo nie umieją one uruchomić transformera. Specjaliści uważają, że za reakcję redukcji i włączenie fototransformera odpowiadają enzymy - hydrogenazy. Duże ich ilości znajdują się wyłącznie w błonach bakterii beztlenowych i fakultatywnie beztlenowych. « powrót do artykułu
×
×
  • Dodaj nową pozycję...