Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

KopalniaWiedzy.pl

Super Moderatorzy
  • Liczba zawartości

    36964
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

    nigdy
  • Wygrane w rankingu

    226

Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl

  1. Wirusy grypy rozprzestrzeniają się łatwiej niż dotąd sądzono. Okazuje się, że by zarażać, nie trzeba wcale kichać czy kaszleć. Wystarczy oddychać... [...] Ludzie z grypą wytwarzają zakaźne aerozole (drobne kropelki zawieszone w powietrzu przez długi czas) nawet wtedy, gdy nie kaszlą i nie kichają. Dzieje się tak zwłaszcza w pierwszych dniach choroby. Osoby z grypą powinny [więc] udać się do domu, a nie zostawać w pracy i zarażać innych - podkreśla dr Donald Milton ze Szkoły Zdrowia Publicznego Uniwersytetu Maryland. Artykuł naukowców z kilku amerykańskich uczelni ukazał się w Proceedings of the National Academy of Sciences (PNAS). Zespół charakteryzował wirusy grypy, występujące w powietrzu wydychanym przez 142 osoby z potwierdzoną grypą w 4 sytuacjach: podczas naturalnego oddychania, mówienia, a także spontanicznego kaszlu i kichania. Oceniano zakaźność aerozoli. Oprócz tego ochotnicy dostarczyli 218 wymazów z jamy nosowo-gardłowej. Co ważne, dzięki zastosowaniu aparatu Gesundheit II badano próbki wydychanego powietrza, kaszlu i kichania z 1., 2. i 3. dnia od początku objawów. Okazało się, że znacząca liczba pacjentów stale wydzielała zakaźne wirusy (a nie tylko RNA) do na tyle drobnych cząstek aerozoli, że stwarzało to ryzyko transmisji przez powietrze. Wykrywalne wirusowe RNA występowało w 11 (48%) z 23 próbek drobnych aerozoli wytworzonych pod nieobecność kaszlu. Ponadto 8 z tych 11 próbek zawierało zakaźne wirusy. Analizując wpływ kichnięć, naukowcy zbadali liczbę kopii RNA wirusa zarówno w przypadku drobnych, jak i grubych cząstek aerozolu. W żadnej z tych sytuacji nie było ich jednak więcej, co sugeruje, że kichanie nie przyczynia się w istotny sposób do wydzielania wirusów za pośrednictwem aerozoli. Uzyskane wyniki pokazują, że utrzymywanie powierzchni w czystości, mycie rąk i unikanie kaszlących nie zapewnia całkowitej ochrony przed grypą. Największą różnicę odnośnie do rozprzestrzeniania grypy może zrobić pozostawanie w domu i trzymanie się z dala od przestrzeni publicznej - podsumowuje Sheryl Ehrman z San José State University. « powrót do artykułu
  2. Firma Thomson Reuters opublikowała swój pierwszy ranking światowych liderów IT. Na pierwszym miejscu „Top 100 Global Technology Leaders” znalazł się Microsoft. Kolejne miejsca zajęły Intel i Cisco. Celem rankingu jest zidentyfikowanie dobrze zarządzanych i odnoszących finansowe sukcesy firm. Znajdujące się na niej przedsiębiorstwa są oceniane pod kątem 28 kryteriów w 8 kategoriach: finanse, zaufanie inwestorów i kierownictwa, ryzyko i zdolność radzenia sobie z nieprzewidzianymi problemami, działania zgodne z prawem (wypełnianie swoich zobowiązań prawnych wobec pracowników, kontrahentów, przestrzegania prawa krajowego itp. itd.), innowacyjność, odpowiedzialność społeczna (traktowanie prawocników, praca na rzecz społeczności lokalnej), wpływ na środowisko naturalne, reputacja firmy. Listę ograniczono do przedsiębiorstw, których roczny dochód przekracza miliard dolarów. Aż 45 ze 100 uwzględnionych przedsiębiorstw pochodzi z USA. Japonia i Tajwan umieściły na niej po 13 firm, kolejne są Indie z 5 przedsiębiorstwami. Jeśli weźmiemy pod uwagę kontynenty, to liderem jest Ameryka Północna (47 przedsiębiorstw), następnie Azja (38 firm), Europa (14 organizacji), a na końcu, z 1 przedsiębiorstwem, znajdziemy Australię. Pierwsza dziesiątka wspomnianej listy to: Microsoft, Intel, Cisco, Apple, Alphabet, IBM, Texas Instruments, TSMC, SAP oraz Accenture. Pozostałym 90 przedsiębiorstwom nie przyznano konkretnych miejsc. « powrót do artykułu
  3. Lookout, firma specjalizująca się w bezpieczeństwie urządzeń mobilnych, i Electronic Frontier Foundation informują o odkryciu kampanii hakerskiej, w ramach której urządzenia z Androidem są zamieniane w narzędzia szpiegowskie. Atak został przez nich nazwany Ciemnym Karakalem (Dark Caracal). Lookout, która od 2007 roku śledzi to, co dzieje się w świecie bezpieczeństwa urządzeń mobilnych, mówi, że Ciemny Karakal to jeden z najpoważniejszych ataków tego typu. Wszystko wskazuje na to, że hakerska platforma jest kontrolowana z biur libańskiego Generalnego Dyrektoriatu Bezpieczeństwa w Bejrucie. To libańska agencja wywiadowcza. Co prawda Dark Caracal atakuje też komputery stacjonarne, ale skupia ię przede wszystkim na urządzeniach mobilnych. Jest jednym z pierwszych mobilnych APT (advanced persistent threat). Jak informują specjaliści z Lookout, dotychczas szkodliwy kod ukradł w ponad 21 krajach setki gigabajtów danych, a jego ofiarami padło tysiące urządzeń. Większość ofiar pochodzi z Bliskiego Wschodu i Europy, ale atakowano też cele w Ameryce Północnej, Azji i Afryce. Szkodliwe oprogramowanie instalowano na urządzeniach ofiar posługując się głównie technikami phishingowymi, a atakowano – jak się można było spodziewać – osoby i instytucje związane z rządami, wojskiem, instytucjami finansowymi firmami produkcyjnymi oraz przedsiębiorstwami współpracującymi z wojskim. Odkrycia Ciemnego Karakala dokonano po tym, jak EFF opublikowała swój raport dotyczący ataków na osoby krytykujące prezydenta Kazachstanu Nursułtana Nazarbajewa. Kampanię Dark Caracal udało się połączyć z libańskim wywiadem, gdyż jej twórcy źle zabezpieczyli własne serwery. "Przyjrzeliśmy się serwerom, temu kto i kiedy je zarejestrował, zidnetyfikowaliśmy ofiary i określiliśmy, od jak dawna operacja jest prowadzona", stwierdził Michael Flossman, główny ekspert firmy Lookout. Generał Abbas Ibrahim, dyrektor libańskiego wywiadu, stwierdził, że nie będzie komentował raportu zanim nie zapozna się z jego treścią. « powrót do artykułu
  4. W Meksyku zlicytowano odkryty w Maroku skamieniały ogon dinozaura. Fundusze mają być przeznaczone na odbudowę ok. 5000 szkół, zniszczonych w 2 trzęsieniach ziemi, jakie nawiedziły kraj we wrześniu ubiegłego roku. Licytację, która odbyła się 16 stycznia, zorganizował dom aukcyjny Morton's. Cenę wywoławczą ustalono na 1,8 mln peso meksykańskich. Całą ewentualną kwotę powyżej niej zdecydowano się przekazać BBVA Bancomer Foundation. Czterometrowy i ważący 180 kg ogon należał do atlazaura (Atlasaurus imelakei). Marokańscy paleontolodzy spędzili 300 godzin na oczyszczaniu fosyliów. Ich złożeniem zajęli się później naukowcy z Utah. Ogon kupił pragnący zachować anonimowość meksykański biznesmen. Nie wiadomo, czy udało się przekroczyć cenę wywoławczą, ale wszystko wskazuje na to, że tak. « powrót do artykułu
  5. Od dawna uważano, że nie jest możliwe stworzenie urządzenia do przechowywania danych zbudowanego z materiałów o grubości jednego atomu. Nasz nowy „atomristor” to dowód, iż jest to jednak możliwe, powiedział profesor Deji Akinwande z Uniwersytetu w Teksasie. Najcieńsze urządzenie do przechowywania informacji jest dziełem uczony z University of Teksas i Uniwersytetu w Pekinie. Atomristor pozwoli na dalsze stosowanie Prawa Moore'a na poziomie systemowym, umożliwiając integrację w tym samym układzie scalonym nanoskalowych urządzeń do przechowywania danych z nanoskalowymi tranzystorami, dodaje Akinwande. Atomristory mogą też działać jak wydajne przełączniki częstotliwości radiowej, pobierające minimalne ilości energii. Dotychczas tranzystory i urządzenia do przechowywania danych były osobnym komponentami chipów. Atomristory łączą obie funkcje w jednym, bardziej wydajnym urządzeniu. Chińsko-amerykański zespół naukowy wykorzystał płachty grafenu w roli elektrod i płachty półprzewodzącego siarczku molibdenu w roli warstwy aktywnej. Grubość całej komórki pamięci wynosi około 1,5 nanometra. To znaczący postęp w porównaniu z obecnie stosowanymi układami pamięci. Jest on tym większy, że im cieńsze urządzenie, tym szybszy i bardziej efektywny jest ruch elektronów. Atomristory mogą być układane w warstwy 3D. Jednym z największych wyzwań inżynieryjnych będzie stworzenie efektywnych połączeń pomiędzy tak ułożonymi urządzeniami. Olbrzymia gęstość takich układów pamięci, którą można uzyskać układając je w 3D w połączeniu z ich architekturą, która integruje w sobie tranzystory, oznacza, że potencjalnie możemy stworzyć komputery, które uczą się i zapamiętują w sposób podobny do ludzkiego mózgu, stwierdza Akinwande. Sądzimy, że urządzenie to ma duże szanse na komercjalizację, gdyż nie zastępuje ono istniejących technologii, a je uzupełnia i może być zintegrowane w obecnie wykorzystywanych krzemowych podzespołach, dodaje uczony. « powrót do artykułu
  6. W Nowej Południowej Walii u wybrzeży Lennox Head dron Westpac Little Ripper uratował 2 tonących nastolatków. Akcja się powiodła, mimo że służby dopiero przechodzą szkolenie z obsługi urządzenia. Zmagający się z żywiołem 15-17-letni chłopcy znajdowali się ok. 700 m od brzegu. Przez wysokie fale dotarcie do nich łodzią było właściwie niemożliwe. Wysłany dron zrzucił nadmuchiwaną tratwę ratunkową. Chłopcy zostali bezpiecznie przetransportowani na brzeg. Za pilotaż odpowiadał Jai Sheridan, który opisał nowe doświadczenie jako nierealne. Jak podkreśla, wzniesienie drona, przelot na miejsce zdarzenia i zrzucenie tratwy zajęły zaledwie 1-2 min. Kamera bezzałogowego statku powietrznego utrwaliła całą akcję. To pierwsza sytuacja, kiedy pływacy zostali uratowani przez dron wyposażony w urządzenie pomagające się utrzymać na powierzchni - podkreślił wicepremier John Barilaro. Rząd Nowej Południowej Walii przeznaczył 430 tys. AUD (340 tys. USA) na flotę dronów. Niektóre służą do wypatrywania rekinów, inne mają być wyposażone w kapsuły/tratwy ratunkowe czy głośniki. « powrót do artykułu
  7. Pracownicy służb oczyszczania z Ankary otworzyli bibliotekę publiczną, w której znajdują się wyłącznie książki uratowane przed wysypiskiem. Gdy wieść gminna się rozniosła, ludzie zaczęli przekazywać książki osobiście. Początkowo ze zgromadzonego w byłej cegielni księgozbioru mogli korzystać tylko pracownicy firmy i ich rodziny. Kolekcja jednak stale rosła, podobnie zresztą jak zainteresowanie lokalnej społeczności, ostatecznie więc we wrześniu ubiegłego roku biblioteka otworzyła swoje podwoje dla wszystkich. Chętni mogą wybierać spośród przeszło 6 tysięcy tytułów, które reprezentują przeróżne gatunki literackie. Szczególnie popularny jest dział dziecięcy z komiksami. Utworzono też specjalną sekcję poświęconą badaniom naukowym. Woluminów jest tak dużo, że książki zaczęto wypożyczać do szkół, więzień czy projektów edukacyjnych. Trzeba też było utworzyć etat i zatrudnić kogoś do obsługi biblioteki. Książki są wypożyczane na 2 tygodnie, ale gdy zajdzie taka potrzeba, termin zwrotu można odroczyć. W budynku znajdują się strefa czytelnicza z wygodnymi kanapami oraz kącik szachowy. « powrót do artykułu
  8. Po raz pierwszy udało się odtworzyć początki udomowienia indyków w Meksyku. Prowadzący badania naukowcy stwierdzili również, że ptaki nie były hodowane wyłącznie dla mięsa, ale miały dla Majów i Azteków również znaczenie kulturowe i religijne. Badaniami zajął się międzynarodowy zespół, w skład którego wchodzili uczeni z brytyjskiego University of York, meksykańskiego Instytutu Antropologii i Historii oraz amerykańskiego Washington State University i kanadyjskiego Simon Fraser University. Naukowcy przeanalizowali pozostałości 55 indyków, które żyły w latach 300 p.n.e. do 1500 n.e. na terenach rozciągających się od środkowego Meksyku po północ Kostaryki. Po przeanalizowaniu DNA ptaków potwierdzono, że współczesne indyki w Europie są potomkami meksykańskich ptaków. Naukowcy dokonali też pomiarów izotopów węgla w kościach, co pozwoliło na określenie diety zwierząt. Okazało się że z upływem czasu indyki spożywały coraz więcej ziarna uprawianego przez ludzi. Szczególnie duży wzrost widoczny jest w wiekach poprzedzających hiszpańską konkwistę. To zaś wskazuje na rosnącą intensywność ich hodowli. Jednak zjawisko to nie jest bezpośrednio skorelowane ze wzrostem liczby ludności, a taka korelacja powinna być widoczna, gdyby indyki były traktowane wyłącznie jako źródło pożywienia. Kości indyków rzadko są znajdowane w domostwach mieszkańców Mezoameryki. Większość ptaków, które badaliśmy, nie została zjedzona. Pochowano je w świątyniach i grobach ludzi, prawdopodobnie miały im towarzyszyć po śmierci. To zgadza się tym, co wiemy z ikonografii epoki, gdzie indyki są przedstawiane w roli bogów i pojawiają się jako symbole w kalendarzu, mówi doktor Aurelie Manin z University of York. Dowody archeologiczne wskazują, że w społecznościach prekolumbijskich znacznie popularniejsze było mięso jeleni i królików. Indyki były prawdopodobnie hodowane ze względu na ich rosnącą rolę symboliczną i kulturową, dodaje uczona. Część badanych indyków znaleziono poza naturalnym zasięgiem występowania tych ptaków, co wskazuje, że były one przedmiotem handlu. W tej części świata ludzie zajmowali się rolnictwem od około 10 000 lat. Indyki były pierwszymi, poza psami, zwierzętami, które udomowiono w Mezoameryce. Mogły one być dobrym wyborem jeśli chodzi o udomowienie, gdyż nie ma tam zbyt wielu zwierząt o odpowiednim temperamecie, a indyki mogły trafiać do ludzkich siedzib w poszukiwaniu pożywienia – wyjaśnia doktor Camilla Speller. Naukowców zaskoczył fakt, że bliski krewny indyka zwyczajnego (Meleagris gallopavo), indyk pawi (Meleagris ocellata), żywił się inną dietą, składającą się głównie dzikich roślin i owadów. To wskazuje, że ten bogato ubarwiony gatunek nie został udomowiony. Wciąż pozostaje tajemnicą, dlaczego dwa bardzo podobne do siebie gatunki, żyjące na tym samym obszarze, były różnie traktowane, dziwi się doktor Speller. « powrót do artykułu
  9. Sposobem na starzejącą się amerykańską infrastrukturę betonową mają być... Trichoderma reesei, grzyby z rodziny rozetkowatych. Bez właściwego postępowania drobne pęknięcia będą się powiększać i ostatecznie konieczna stanie się kosztowna naprawa. Jeśli rozszerzające się mikropęknięcia sięgną stalowych wzmocnień, zaatakowany będzie nie tylko beton. Wystawiona na oddziaływanie wody, tlenu, a być może i CO2 oraz chlorków, stal skoroduje i dojdzie do uszkodzenia konstrukcji - tłumaczy prof. Congrui Jin z Binghamton University. Amerykanin przypomina, że beton jest też wykorzystywany jako osłona przed promieniowaniem w elektrowniach atomowych. Jak widać, problemy mogą więc być poważne, dlatego zespół postanowił poszukać trwalszych metod naprawy. Inspirując się zdolnością ludzkiego organizmu do samoleczenia, Jin i prof. Guangwen Zhou i David Davies z tej samej uczelni oraz prof. Ning Zhang z Rutgers University wpadli na niecodzienny pomysł, by wykorzystać grzyby T. reesei. Gdy zmiesza się je z betonem, pozostają uśpione. Do momentu aż pojawią się pierwsze pęknięcia. Podczas mieszania spory wraz ze składnikami odżywczymi wprowadzano by do macierzy betonu. Ewentualne pęknięcie torowałoby drogę wodzie i tlenowi. Przy wystarczającej ich ilości spory zaczęłyby kiełkować, rosnąć i strącać węglan wapnia, który zasklepiłby szczeliny. Po całkowitym zatkaniu prześwitu woda i tlen znów nie mogłyby się dostać do środka, dlatego grzyby ponownie przechodziłyby w stan spoczynku. Badania znajdują się na razie na początkowych etapach. Największym problemem wydaje się przeżywalność grzybów w trudnym betonowym środowisku. Jin jest jednak dobrej myśli. « powrót do artykułu
  10. Apple otworzy swój drugi kampus na terenie USA i dokona jednorazowej płatności podatków w wysokości 38 miliardów USD od gotówki przechowywanej za granicą. Budowa kampusu to część planu, w ramach którego w ciągu najbliższych 5 lat Apple zainwestuje w USA 30 miliardów dolarów. Specjaliści oceniają, że nowe inwestycje Apple'a i dotychczasowe wydatki związane z transakcjami pomiędzy koncernem a firmami, których jest klientem, wyniosą w bieżącym roku 55 miliardów USD. W ciągu najbliższych pięciu lat bezpośrednie wpływy do gospodarki USA ze strony samego Apple'a wyniosą ponad 350 miliardów dolarów. W kwocie tej nie uwzględniono podatków korporacyjnych, podatków płaconych od pensji pracowników oraz wartości sprzedaży firmowych produktów. Apple, które za granicami USA przechowuje 252,3 miliarda dolarów w gotówce nie poinformowało, jaka część tej kwoty zostanie sprowadzony do Stanów Zjednoczonych. Przedstawiciele firmy nie twierdzą też, że chęć sprowadzenia części z tych pieniędzy ma związek z uchwaloną niedawno reformą podatkową, w ramach której obniżono podatki korporacyjne. Firma informuje również, że w ciągu najbliższych lat stworzy w USA 20 000 dodatkowych miejsc pracy. Nowe osoby zostaną zatrudnione zarówno w już istniejącym jak i w nowo budowanym kampusie. Nowy kampus będzie początkowo siedzibą pomocy technicznej Apple'a. Jeszcze nie wiadomo, gdzie powstanie. Obecnie firma zatrudnia w USA 84 000 osób. « powrót do artykułu
  11. Ludzie odławiają coraz więcej niewielkich ryb stanowiących niskie ogniwa łańcucha pokarmowego. Wpływ rosnących połowów na środowisko nie jest dokładnie poznany, jednak potencjalnie zjawisko to może mieć poważne negatywne konsekwencje. Naukowcy z Uniwersytetów w Exeter i Kapsztadzie postanowili sprawdzić, jak niewielkie strefy zakazów połowów wpływają na kolonie pingwinów. Badano kolonie pingwinów, wokół których w promieniu 20 kilometrów obowiązywał zakaz połowów takich ryb jak sardynki czy sardele, które dla pingwinów są głównym źródłem pożywienia. Uczeni sprawdzali przeżywalność piskląt i oceniali ich stan fizyczny. Okazało się, że po ustanowieniu stref ochronnych zdrowie kolonii poprawiało się. Ryby te są kluczowym elementem łańcucha pokarmowego, gdyż żywią się planktonem i są zjadane przez wiele gatunków, takich jak tuńczyki, delfiny, walenie czy pingwiny. Potrzebujemy więcej badań, które pozwolą nam zrozumieć, jak niewielkie strefy zakazu połowów mogą poprawić dostępność pożywienia dla drapieżników. Nasze badania pokazują, że tworzenie takich stref to dobry sposób na ocalenie zagrożonego pingwina przylądkowego, mówi doktor Richard Sherley z Uniwersytetu w Exeter. Naukowcy przyjrzeli się pingwinom z wysp Dassen, Robben, St. Croix i Bird i porównali trzyletnie okresy z czasu, gdy nie było stref zakazu połowów z trzyletnimi okresami po ich ustanowieniu. Zauważają jednak, że aby zyskać pewność, iż niewielkie strefy zakazu mają pozytywny wpływ na szanse przeżycia kolonii pingwinów, konieczne są dziesięciolecia badań. Podczas swoich badań uczeni wykorzystali wnioskowanie bayesowskie i udowodnili, że to ustanowienie stref zakazu poprawiły zdrowie i szanse przeżycia piskląt pingwinów. Nigdy nie będziemy mieli szybkich odpowiedzi na pytania dotyczące problemów występujących w złożonych ekosystemach. Jednak bez odpowiedniej ochrony pingwin przylądkowy zniknie przynajmniej z części obecnie zajmowanych terenów. Wzywamy do aktywnego działania. Należy ustanowić strefy zakazu połowów i mieć otwarty umysł, gotowy do wprowadzania kolejnych rozwiązań w miarę pojawiania się następnych dowodów, mówi Sherley. « powrót do artykułu
  12. Historia tego, jak nauka korzystała z nieetycznych narzędzi, jest długa. Zbrodnia często służyła rozwojowi medycyny, a medycyna czasem pomagała w zbrodni. Przejmująca książka Luke'a Dittricha podejmuje aktualny temat granic, których nauka nie powinna przekraczać, ale nieustannie robi to w imię postępu. Henry każdego dnia zaczynał życie od nowa. Miał tylko dwadzieścia siedem lat, kiedy odebrano mu pamięć. Poddano go eksperymentalnej terapii, mającej wyleczyć epilepsję. Lekarze wycięli mu część mózgu, w wyniku czego utracił możliwość zapamiętywania i tym samym tożsamość. Przez następne kilkadziesiąt lat był tylko bezwolnym przedmiotem badań. Nawet po śmierci nie zaznał spokoju: sekcja jego mózgu była w 2006 roku transmitowana w Sieci, gdzie obejrzało ją ponad 3 miliony widzów. Henry przeszedł do historii jedynie jako "Pacjent H.M.", nie jako człowiek, a to jemu zawdzięczamy podstawy współczesnej wiedzy o mózgu. Książka Luke'a Dittricha opowiada jego historię i przywraca mu człowieczeństwo. Książka została wyróżniona PEN/E.O. Wilson Literary Science Writing Award I Los Angeles Times Book Prize. W sprzedaży od 5 lutego br.
  13. Laikom może wydawać się, że wykształcony pianista jest w stanie zagrać każdy utwór, niezależnie od jego stylu. Jednak nawet pianiści z dziesięcioleciami doświadczenia mają problemy z przełączaniem się pomiędzy tak różnymi stylami, jak jazz i muzyka klasyczna. Naukowcy z Instytutu Ludzkich Nauk Poznawczych i Mózgu im. Maxa Plancka wykazali właśnie, że zjawisko to może mieć podłoże neurologiczne. Badacze zauważyli, że w mózgach grających na pianinie pianistów jazzowych i klasycznych zachodzą różne procesy, nawet podczas grania tego samego utworu. Przyczyną trudności w przełączaniu się pomiędzy stylami może być fakt, że dobra interpretacja utworów klasycznych stawia przed muzykiem inne wymagania niż kreatywna improwizacja jazzowa. W mózgach pianistów mogły więc udoskonalić się różne procesy, które utrudniają przełączanie się pomiędzy stylami, mówi Daniela Sammler, która stała na czele zespołu badawczego. Jedną z głównych różnic pomiędzy obiema grupami muzyków jest sposób planowania ruchów podczas gry na pianinie. Niezależnie od stylu muzyk musi wcześniej wiedzieć, który klawisz ma nacisnąć oraz w jaki sposób ma to zrobić, czyli którego palca użyć. Dla pianistów klasycznych ważniejszy jest drugi element, czyli jak grać. Pracują oni nad udoskonaleniem techniki i zawarciem w utworze własnych interpretacji. Z tego też powodu, kluczowa jest decyzja o palcu, którego należy użyć. Z kolei dla pianisty jazzowego, najważniejsze jest to, co chce zagrać. Zawsze jest gotowy na improwizację i dostosowuje styl do harmonii, jakie chce uzyskać. U pianistów jazzowych znaleźliśmy na poziomie neurologicznym dowody na elastyczne planowanie harmonii podczas grania na pianinie. Gdy poprosiliśmy ich, by zagrali harmonicznie niespodziewane akordy, wykraczające poza standardowe następstwo akordów, ich mózgi szybciej przeprowadzały proces planowania, niż mózgi pianistów klasycznych. Dzięki czemu byli w stanie szybciej reagować i kontynuować koncert, mówi Roberta Bianco, jedna z autorek badań. Co interesujące, zauważono też, że pianiści klasyczni byli najlepsi w powtarzaniu niespotykanych wzorców naciskania klawiszy. W ich mózgach zarejestrowano zwiększone skupienie na palcach, dzięki czemu popełniali mniej błędów niż pianiści specjalizujący się w innych stylach. W badaniach wzięło udział 30 zawodowych pianistów. Połowa z nich od co najmniej 2 lat specjalizowała się w jazzie, druga połowa miała wykształcenie klasyczne. Wszyscy badani obserwowali na ekranie dłoń grającą na pianinie. Gra była pełna dysharmonii i błędów jeśli chodzi o użycie prawidłowego palca. Badani byli podłączeni do EEG, a ich zadaniem było powtórzenie sekwencji granej na ekranie. Aby upewnić się, że badanych nic nie rozprasza, ich instrumenty nie wydawały dźwięku. Naukowcy, którzy prowadzili badania stwierdzili, że do zbadania funkcjonowania mózgu muzyków nie wystarczy skupić się na jednym gatunku. Dotychczas problem ten badano zwykle na przykładzie zachodniej muzyki klasycznej. Jeśli chcemy otrzymać pełny obraz, musimy znaleźć najmniejszy wspólny element dla wielu różnych gatunków muzyki. Podobnie jak podczas badań językowych, jeśli chcemy odkryć uniwersalny mechanizm stojący za przetwarzaniem języka, nie możemy ograniczyć naszych badań tylko do języka niemieckiego, stwierdza Sammler. « powrót do artykułu
  14. Japoński pociąg wyposażono w głośnik, z którego odtwarzane są odgłosy parskania jelenia i szczekania psa. Ma to zapobiec kolizjom ze zwierzyną płową. Jak tłumaczą przedstawiciele Kolejowego Instytutu Badań Technicznych, 3-s parskanie przyciąga uwagę jeleni, a 20-s szczekanie psa powinno je wystraszyć i zmusić do ucieczki. Naukowcy zauważyli, że gdy dźwięk odtwarzano nocą, kiedy jelenie gromadzą się przy torach, liczba zaobserwowanych zwierząt spadła o połowę. Jeśli rozwiązanie okaże się skuteczne, głośniki zostaną zainstalowane także w miejscach, gdzie zazwyczaj spotyka jelenie. Uprzedzając ewentualne zastrzeżenia, kolej podkreśla, że nie pojawią się one w pobliżu siedzib ludzkich. Jelenie przychodzą do tras kolejowych, bo potrzebują żelaza. Badania pokazały, że zlizują opiłki wytwarzane podczas tarcia kół o tory. Trzy lata temu Japończycy próbowali rozwiązać tę kwestię, ustawiając specjalne lizawki Yukuru. W grudniu ubiegłego roku pracownik kolei Yuji Hikita dostał Nagrodę Dobrego Dizajnu (Good Design Award) za pomysł na utworzenie specjalnych przejść. W płocie otaczającym tory wycięto 20-50-m fragmenty. By odstraszyć zwierzęta w szczególnie niebezpiecznych okresach (wczesnym rankiem bądź w nocy) odtwarza się tam ultradźwięki. Kiedy można przejść bez przeszkód, system jest wyłączany. Dzięki temu znacząco spadła liczba śmiertelnych zdarzeń z udziałem jeleni. « powrót do artykułu
  15. Dwaj Bracia, najstarsze i najbardziej znane zabytki z kolekcji egipskiej Muzeum Uniwersytetu w Manchesterze, byli w rzeczywistości braćmi przyrodnimi. Khum-nakht i Nakht-ankh, którzy żyli około XIX wieku przed Chrystusem, należeli do elity Egiptu. Mumie zostały odkryte w 1907 roku i od tamtej pory toczyła się dyskusja, czy mężczyźni w ogóle byli ze sobą spokrewnieni. Przypuszczenia o pokrewieństwie były o tyle uzasadnione, że mężczyzn pochowano we wspólnym grobie w Deir Rifeh, wsi położonej 400 kilometrów na południe od Kairu. Napisy na ich sarkofagach stwierdzały, że obaj byli synami niewymienionego z imienia lokalnego gubernatora, a ich matki miały na imię Khnum-aa. Dlatego też nazwano ich Dwoma Braćmi. W 1908 roku mumie trafiły do Manchesteru, a ich badaniem zajęła się pierwsza brytyjska egiptolog, doktor Margaret Murray. Jej zespół stwierdził, że u mumii występują duże różnice morfologiczne, co każe wątpić w ich pokrewieństwo. Bazując na napisach nagrobnych zasugerowano, że jeden z nich mógł być adoptowany. W 2015 roku z mumii pobrano materiał DNA i wyodrębniono z nich frakcje mitochondrialną oraz chromosomu Y. Analiza wykazała, że Nakht-Ankh i Khnum-Nakht należeli do mitochondrialnego haplotypu M1a1, co sugeruje pokrewieństwo ze strony matki. Z kolei sekwencje chromosomu Y różniły się od siebie, na podstawie czego wyciągnięto wniosek, że mieli różnych ojców. Badania przeprowadzone przez doktor Konstantinę Drosou z Uniwersytetu w Manchesterze były pierwszą udaną jednoczesną analizą DNA mitochondrialnego i chromosomu Y u egipskich mumii. « powrót do artykułu
  16. W południowo-wschodniej Alasce z powodu łososi występuje dużo niedźwiedzi brunatnych i czarnych. Ich spora liczebność oznacza, że stają się one głównymi roznosicielami nasion krzewów wytwarzających jagody. Zespół z Uniwersytetu Stanowego Oregonu (OSU) posłużył się kamerą uruchamianą przez ruch, która miała uwieczniać niedźwiedzie, ptaki i małe ssaki zjadające czerwone owoce kolcosiła straszliwego (Oplopanax horridus). Amerykanie ekstrahowali też DNA ze śliny pozostawionej na szypułkach. W ten sposób można było zidentyfikować nie tylko płeć, ale i przynależność gatunkową niedźwiedzia. Okazało się, że niedźwiedzie roznoszą z kałem ok. 200.000 nasion kolcosiła na km2 na godzinę. Później nasiona te są transportowane i gromadzone przez gryzonie. Amerykanie podkreślają, że ptaki odpowiadały tylko za niewielką część rozpraszania. To pierwsza odnotowana sytuacja, by roślina z klimatu umiarkowanego była roznoszona głównie via przewody pokarmowe ssaków. Wg autorów publikacji z pisma Ecosphere, niedźwiedzie mogą wpływać na skład gatunkowy roślinności Wybrzeża Północno-Zachodniego. Taal Levi dodaje, że wiadomo było, oczywiście, że niedźwiedzie roznoszą nasiona w kale, nikt nie miał jednak pojęcia, że mają w tym większy udział niż ptaki. Trudno też było powiedzieć, jak duży jest relatywny wkład niedźwiedzi brunatnych i czarnych. Ponieważ kolcosił straszliwy jest ekstremalnie częsty w północnej części południowo-wschodniej Alaski, wydawało się mało prawdopodobne, by ptaki roznosiły wszystkie owoce. [ujmując rzecz obrazowo, można powiedzieć, że] niedźwiedzie spełniają funkcję rolników. Sadząc wszędzie krzewy, wspierają roślinność, którą się żywią. Biolodzy ustalili, że wzdłuż rzek Chilkat i Klehini niedźwiedzie brunatne roznosiły większość nasion, zwłaszcza przed "wysypem" łososi. Gdy w miarę upływu czasu niedźwiedzie brunatne przestawiały się z diety owocowej na rybną, do gry wkraczały niedźwiedzie czarne, które przejmowały funkcję głównych rozpraszaczy nasion (niedźwiedzie czarne boją się niedźwiedzi brunatnych i ich unikają). Na nagraniach naukowcy zaobserwowali, że przy jednym ugryzieniu niedźwiedzie brunatne zjadały ok. 350-400 owoców kolcosiła. Ptaki spożywały zaś średnio 76 owoców na roślinę. Warto odnotować, że ptaki zjadały parę jagód i odlatywały. Nie pochłaniały jak niedźwiedzie całych kiści. Analiza próbek śliny pokazała, że samice obu gatunków niedźwiedzia zjadały więcej owoców niż samce, przy czym niedźwiedzie brunatne spożywały więcej owoców niż niedźwiedzie czarne. « powrót do artykułu
  17. Nowe spyware atakujące użytkowników systemu Android wyposażono w interesujące, zaawansowane funkcje szpiegowania. Szkodliwe oprogramowanie zostało odkryte przez firmę Kaspersky na początku października ubiegłego roku. Wydaje się, że liczy ono sobie co najmniej 3 lata i jest używane głównie na terenie Włoch. Jak mówią przedstawiciele Kaspersky, oprogramowanie Skygofree wyróżnia się modułem nagrywania głosu z otoczenia, który uruchamia się, gdy zainfekowane urządzenie znajdzie się w konkretnej lokalizacji. Spyware potrafi też przechwytywać wiadomości z WhatsApp oraz łączyć się z sieciami Wi-Fi przejętymi przez hakerów. Gdy właściciel zainfkowanego urządzania je odblokuje, Skygofree może też nagrywać filmy i wykonywać zdjęcia. Twórcy szkodliwego kodu przywiązali szczególną wagę do telefonów Huawei i wbudowali w Skygofree funkcję, dzięki której program potrafi wpisać się na listę aplikacji, kórych telefon Huawei nie wyłącza w celu zaoszczędzenia baterii. Dotychczas Skygofree znaleziono wyłącznie na urządzeniach we Włoszech. Dlatego też Kaspersky nie wyklucza, że twórcą szkodliwego oprogramowania jest firma podobna do Hacking Team, która sprzedaje narzędzia szpiegowskie rządom na całym świecie. O Hacking Team zrobiło się głośno przed dwoma laty, gdy firma sama padła ofiarą ataku. Podczas śledztwa w sprawie Skygofree specjaliści z Kaspersky'ego znaleźli też spyware atakujące Windows. Nie wyli jednak w stanie potwierdzić, czy program ten był kiedykolwiek użyty. Nie zdradzili też, jak zdobyli jego próbki. « powrót do artykułu
  18. Redaktorzy serwisu TechPowerUp informują, że twórcy gier mają zamiar zaprząc sztuczną inteligencję do wyciśnięcia z graczy jak największej ilości pieniędzy. SI będzie tak manipulowała przebiegiem online'owej rozgrywki, by gracz jak najczęściej dokonywał mikrozakupów. Najpierw jednak zamknięta w grze sztuczna inteligencja przeanalizuje samego gracza. Przeprowadzi mapowanie jego mieszkania i wyszuka w sieci jak najwięcej jego śladów. Na tej podstawie określi status społeczno-ekonomiczny gracza i na tej podstawie opracuje model dochodowy oraz odpowiednią strategię, dzięki której gracz zapłaci maksymalną akceptowalną dla siebie kwotę za udział w grze. Powyższa informacja brzmi jak kiepski żart, jednak TehPowerUp zdradza, że została opracowana na podstawie slajdów, które redakcja otrzymała z anonimowego źródła. Slajdy pochodzą zaś z prezentacji, na której omawiano projekt zaprzęgnięcia SI do analizy statusu społeczno-ekonomicznego gracza i opracowywania przez sztuczną inteligencję indywidualnych modeli, dzięki którym twórcy gier będą mogli maksymalizować wpływy od poszczególnych graczy. SI miałaby tak zmieniać przebieg gry, by gra motywowała użytkownika do dokonywania kolejnych mikrozakupów. « powrót do artykułu
  19. Powszechnie żywione przekonanie co do sposobu rozprzestrzeniania się epidemii dżumy, które w średniowiecznej Europie i Azji zabiły miliony osób, może być fałszywe. Na łamach PNAS ukazały się właśnie wyniki badań, których autorzy twierdzą, że to nie szczury, a ludzie roznosili chorobę. A konkretnie pasożytujące na ludziach pchły i wszy. To one, a nie pchły pasożytujące na szczurach, miały być głównym wektorem zakażenia podczas serii epidemii znanych jako Druga Pandemia, które rozpoczęły się wraz z Czarną Śmiercią i w niektórych miejscach wybuchały jeszcze w XIX wieku. Dżuma zmieniła historię ludzkości, dlatego ważnym jest, byśmy zrozumieli, jak się rozprzestrzeniała i dlaczego był to tak szybki proces, mówi główna autorka badań doktor Katharine Dean z Uniwersytetu w Oslo. Od XIX wieku za epidemie dżumy odpowiedzialne są pchły żerujące na szczurach. Gdy pchła wypije krew zarażonego szczura, staje się nosicielką bakterii Yersinia pestis. Gdy chory szczur ginie, pchły porzucają go w poszukiwaniu nowego żywiciela, którym może stać się człowiek. Jeśli są nosicielkami dżumy, mogą zarażać ludzi. Jako, że znamy rolę szczurów i ich pcheł w nowożytnych epidemiach dżumy, a z badań genetycznych wiemy, iż ofiary średniowiecznej dżumy były zarażone Y. pestis, pojawiło się przekonanie, iż w średniowieczu mechanizm rozprzestrzeniania się dżumy był identyczny jak obecnie. Część historyków od dłuższego już czasu uważa, że Czarna Śmierć i inne wcześniejsze epidemie rozprzestrzeniały się w inny sposób. Po pierwsze, Czarna Śmierć rozpowszechniała się znacznie szybciej, że jakakolwiek ze współczesnych epidemii. Po drugie, obecnie przed wybuchem niektórych współczesnych epidemii obserwuje się masowe padanie szczurów. W średniowiecznych zapiskach próżno szukać informacji o takim zjawisku. Naukowcy ci argumentują, że winne mogły być pchły żerujące na ludziach. Dean i jej zespół postanowili podejść do problemu od strony matematycznej. Z matematycznego punktu widzenia choroby wśród ludzi rozprzestrzeniają się inaczej, gdy pochodzą od szczurów, a inaczej, gdy pochodzą od innych ludzi. Stworzyli więc model, za pomocą którego badali sposób rozprzestrzeniania się średniowiecznych epidemii dżumy według trzech scenariuszy. W jednym chorobę przenosiły na ludzi pchły, żerujące na szczurach. W drugim chorobę przenosiły pchły żerujące na ludziach, a w trzecim – była ona przenoszona przez wszy. Po wielokrotnym modelowaniu każdego ze scenariuszy naukowcy przeprowadzili analizy statystyczne, w których badali, który z modeli najlepiej pasuje do wzorców śmiertelności znanych z dziewięciu epidemii z okresu Drugiej Pandemii. Okazało się, że w siedmiu przypadkach najbardziej podobny do rzeczywistych wydarzeń był model, w którym choroba była przenoszona przez pasożyty żerujące wyłącznie na ludziach. To bardzo dobrze wykonana praca, chwali norweskich uczonych Charles Macal z Argonne National Laboratory, który specjalizuje się w modelowaniu rozprzestrzeniania się chorób. « powrót do artykułu
  20. Kwasy żółciowe zmieniają białą tkankę tłuszczową w beżową, która spala kalorie. Szwajcarzy i ich współpracownicy przypominają, że istnieją 3 rodzaje tkanki tłuszczowej: biała, brunatna i beżowa. Biała tkanka tłuszczowa (ang. white adipose tissue, WAT) stanowi zasadniczy magazyn tłuszczu u człowieka. Składa się z dużych kulistych adipocytów, w których cytoplazmę wypełnia duża kropla tłuszczu (jądro jest położone peryferyjnie). Brunatna tkanka tłuszczowa (ang. brown adipose tissue, BAT) zapewnia energię, głównie do procesów termicznych. W adipocytach wchodzących w jej skład znajdują się liczne mitochondria oraz małe ilości lipidów (są one magazynowane w formie wielokątnych kropli). Beżowa tkanka tłuszczowa to forma pośrednia między WAT i BAT, która jak BAT spala kalorie. Beżowej tkance tłuszczowej poświęcono ostatnio sporo uwagi, zwłaszcza że u dorosłych występuje bardzo mało aktywnych brązowych adipocytów. Najnowsze badania zespołu Kristiny Schoonjans z Politechniki Federalnej w Lozannie sugerują, że beżowienie białej tkanki tłuszczowej koordynują wtórne kwasy żółciowe (są one produkowane przez bytujące w jelicie cienkim bakterie, które odszczepiają od pierwotnych kwasów tłuszczowych glicynę, taurynę i grupy OH). Naukowcy ustalili, że aktywowanie receptora kwasów żółciowych TGR5 za pomocą tzw. mimetyków (czyli związków naśladujących kwasy żółciowe) wywołuje remodelowanie WAT do beżowej tkanki tłuszczowej. Kwasy żółciowe gromadzą się we krwi i wchodzą w interakcje z receptorami TGR5 z powierzchni białych komórek tłuszczowych, by zmienić ich funkcjonowanie metaboliczne. Międzynarodowa ekipa zauważyła, że wspomniane kwasy żółciowe zwiększają liczbę mitochondriów w "nowych" adipocytach. Autorzy publikacji z pisma Nature Communications stwierdzili też, że mimetyki kwasów żółciowych uruchamiały lipolizę, dzięki czemu adipocyty mogły wykorzystywać kwasy tłuszczowe jako główne źródło energii. Ekscytujące jest to, że by wytworzyć warunki sprzyjające beżowieniu, wystarczą niskie stężenia cząsteczek działających wybiórczo na TGR5. To oznacza, że można ominąć konieczność zwiększania ogólnej puli kwasów żółciowych - wyjaśnia Laura Velazquez. Co więcej, studium wskazuje na podział mitochondriów jako podstawowy mechanizm, za pośrednictwem którego kwasy żółciowe przekształcają białą tkankę tłuszczową w beżową. Interesująco byłoby sprawdzić, czy fragmentacja mitochondriów jest uniwersalnym mechanizmem beżowienia w odpowiedzi na inne bodźce - podsumowuje Alessia Perino. « powrót do artykułu
  21. W sieci pojawiły się phishingowe e-maile, których autorzy próbują zachęcić internautów do zainstalowania fałszywych łatek chroniących przed dziurami Spectre i Meltdown. Niemieckie władze ostrzegają swoich obywateli przed atakiem, podczas którego przestępcy rozsyłają e-mail zachęcający do odwiedzenia pewnej witryny. Znajdują się tam liczne informacje i odnośniki do zewnętrznych źródeł na temat Meltdown i Spectre. Witryna sugeruje, jakoby została założona przez Niemieckie Federalne Biuro Bezpieczeństwa Informacyjnego, jednak w rzeczywistości nie ma ona nic wspólnego z jakąkolwiek instytucją. Co więcej, na witrynie znajduje się odnośnik do pliku ZIP, który ma rzekomo zawierać odpowiednie poprawki. W rzeczywistości zawiera on szkodliwy kod o nazwie Smoke Loader, który po zainstalowaniu, pobiera z sieci kolejne fragmenty szkodliwego kodu. Wiarygodności całemu atakowi dodaje fakt, że witryna korzysta z protokołu HTTPS, zatem wielu użytkowników, widząc symbol kłódki w pasku przeglądarki, będzie skłonna uwierzyć, że korzystanie z niej jest bezpieczne. Niewykluczone, że zawierające szkodliwy kod pojawi się też w innych miejscach, dlatego też użytkownicy powinni uważać na plik o nazwie Intel-AMD-SecurityPatch-11-01bsi.zip oraz wypakowany zeń plik Intel-AMD-SecurityPatch-10-1-v1.exe. « powrót do artykułu
  22. Zaciskanie podczas kichania nozdrzy i ust może nie być dobrym pomysłem - ostrzegają autorzy publikacji z BMJ Case Reports. Opisali oni przypadek 34-latka, który doprowadził w ten sposób do pęknięcia tylnej ściany gardła. Spontaniczne pęknięcie tylnej ściany gardła zdarza się rzadko. Czasem bywa ono skutkiem wymiotów lub ciężkiego kaszlu. Nic więc dziwnego, że początkowo objawy 34-latka zaskoczyły lekarzy z oddziału ratunkowego. Młody mężczyzna powiedział lekarzom, że wrażenie pękania w szyi, po którym natychmiast rozwinęła się opuchlizna, pojawiło się po stłumieniu potężnego kichnięcia (34-latek jednocześnie zacisnął nos i usta). Przełykanie sprawiało mu ból i prawie stracił głos. Podczas badania specjaliści wykryli zgrzyty (krepitacje). Były one słyszalne od szyi po klatkę piersiową. To oznacza, że bąbelki powietrza wniknęły w głąb tkanek. Przypuszczenie to potwierdzono za pomocą tomografii komputerowej. Mężczyznę przyjęto do szpitala. Do czasu ustąpienia opuchlizny podawano mu dożylnie antybiotyki i karmiono przez sondę. Po tygodniu wypisano go do domu. Specjaliści przestrzegają, że hamowanie w ten sposób kichnięcia może prowadzić do licznych komplikacji, w tym do odmy śródpiersia, a także do pęknięcia błony bębenkowej czy tętniaka mózgu. « powrót do artykułu
  23. Wraz z hiszpańskim podbojem państwa Azteków na terenie dzisiejszego Meksyku pojawiły się fale śmiercionośnych epidemii. Do roku 1576 miejscowa populacja, która bezpośrednio przed przybyciem Europejczyków liczyła ponad 20 milionów osób zmniejszyła się do 2 milionów. Szczególnie poważna była epidemia z 1545 roku, która zabiła od 5 do 15 milionów ludzi. Dotychczas jednak nie wiedziano, co zabijało Azteków. Materiał genetyczny uzyskany z zębów 10 ofiar epidemii wskazuje, że jej przyczyną była niezwykle groźny serotyp C bakterii Salmonella enterica subspp. enterica. Wywołuje on gorączkę, krwawienie, dyzenterię oraz czerwoną wysypkę. O takich właśnie objawach donoszą dokumenty z epoki. Naukowcy od dziesięcioleci sprzeczali się, co było przyczyną tej jednej z największych epidemii w historii Nowego Świata. Najeźdźcy z Europy przynieśli do obu Ameryk liczne patogeny, w tym ospę wietrzną i tyfus. Niektórzy specjaliści uważają, że poważne susze, do których w tym czasie doszło, mogły obudzić też wiele miejscowych patogenów. Jednak w obliczu niewielkiej liczby wiarygodnych wskazówek i niezbyt szczegółowych relacji historycznych, trudno jednoznacznie rozstrzygnąć, jakie choroby dziesiątkowały rodzimych mieszkańców Ameryk i skąd one pochodziły. Cała seria epidemii, włącznie z tą z 1545 roku, jest określana ogólnym azteckim słowem cocoliztli, oznaczającym po prostu zarazę. Kirsten Bos i Johannes Krause z Instytutu Historii Człowieka im. Maxa Plancka opracowali nowe narzędzie do analiz metagenetycznych. MALT, bo tak się ono nazywa, umożliwiło porównanie znanych kodów genetycznych referencyjnych bakterii i wirusów z DNA uzyskanym z ciał pogrzebanych przed setkami lat. Do badań wykorzystano zęby osób pochowanych na stanowisku Teposcolula-Yucundaa w regionie Mixteca Alta w stanie Oaxaca. Wcześniejsze badania radiowęglowe wykazały, że 10 z 29 znalezionych tam szkieletów należy do ofiar epidemii z 1545 roku. Po porównaniu DNA z kodem genetycznym 6247 bakterii naukowcy stwierdzili, że poszukiwany patogen to S. enterica. Bardziej szczegółowe badania najlepiej zachowanych fragmentów kodu genetycznego wskazały na serotyp C. Naukowcy porównali też uzyskane wyniki z badaniami materiału genetycznego pobranego od osób, które nie były ofiarami epidemii. Wykluczyli w ten sposób, że patogeny mogły być np. obecne w glebie i stamtąd przedostały się do zwłok. Już z wcześniejszych badań wiemy, że serotyp C Salmonella enterica subspp. enterica występował w Europie od około 1200 roku. To sugeruje, że bakteria pochodzi ze Starego Świata. Nie mamy jednak dowodów na to, by to Europejczycy przywieźli ją do Ameryki. Obecnie serotyp ten atakuje ludzi głównie w krajach rozwijających się. W roku 2000 zaraził on 27 milionów osób. Warto podkreślić, że wspomniane badania nie rozstrzygają ostatecznie przyczyn śmierci oraz nie wskazują na winnego epidemii. Nie można bowiem wykluczyć, że sama obecność S. enterica nie wywołała choroby. Nie można też wykluczyć, ze cocoliztli została wywołana przez inny patogen bądź różne współistniejące patogeny. Naukowcy mogli też przeoczyć wiele wirusów. Skupili się bowiem na łatwiejszym do uzyskania DNA, nie prowadzili badań pod kątem wirusów RNA. Tymczasem jedna z hipotez dotyczących epidemii mówi, że jednymi z jej przyczyn mogły być hantawirusy. « powrót do artykułu
  24. Australijski rząd wygospodarował 2 mln dolarów australijskich (1,6 mln USA) na badania, które pomogą ocalić Wielką Rafę Koralową. Przyszłości Wielkiej Rafy zagrażają nie tylko bielenie, ale i ścieki rolnicze czy drapieżne korony cierniowe (Acanthaster planci). Skala problemu jest ogromna, dlatego potrzeba nam myślenia z rozmachem. Ważne jednak, by pamiętać, że rozwiązanie może nadejść skądkolwiek - podkreśla minister środowiska Josh Frydenberg. Rozwiązania mają pomóc m.in. w ograniczeniu ekspozycji koralowców na fizyczne stresory czy w zwiększeniu tempa odbudowy rafy przez hodowlę larw koralowców. Na trwające do pół roku wstępne testy wykonalności (ang. feasibility study) można dostać nawet 250 tys. dolarów australijskich. Na tym etapie rząd zamierza przyjąć więcej niż jedną ofertę. Na fazę weryfikacji koncepcji najlepsze projekty dostaną do podziału kwotę kolejnego miliona dolarów. Rozwój i testy prototypów potrwają do 12 miesięcy. Najlepsi z najlepszych zachowają prawa własności intelektualnej i spróbują skomercjalizować swoje rozwiązanie. « powrót do artykułu
  25. Dieta bogata w sól szkodzi mózgowi nawet wtedy, gdy (jeszcze) nie ma nadciśnienia. Podczas badań na myszach naukowcy wykazali, że wysokosolna dieta zmniejsza dopływ krwi do mózgu oraz integralność tutejszych naczyń. Pogarsza też wyniki osiągane przez zwierzęta w testach poznawczych. Ku swojemu zaskoczeniu autorzy publikacji z pisma Nature Neuroscience stwierdzili, że są to skutki nie nadciśnienia, lecz sygnałów wysyłanych z jelit do mózgu przez układ odpornościowy. Uzyskane wyniki sugerują, że jeszcze przed rozwojem nadciśnienia i uszkodzeniem drobnych naczyń w mózgu zasolone jelita niezależnie wysyłają sygnały, które przygotowują grunt pod różne szkodliwe zmiany. Akademicy zauważyli, że na bogatej w sól karmie w jelicie cienkim występowała reakcja immunologiczna, która prowadziła do ekspansji limfocytów Th17 i wzrostu poziomu krążącej interleukiny 17 (IL-17). Wysokie stężenia IL-17 uruchamiały zaś całą kaskadę zdarzeń, prowadzących do uszkodzenia wewnętrznej warstwy (śródbłonka) naczyń mózgu. Wskutek tego znacząco zmniejszył się dopływ krwi do 2 obszarów ważnych dla uczenia i pamięci: kory i hipokampa. Pogorszyły się też wyniki uzyskiwane w testach. W porównaniu do myszy z grupy kontrolnej, gryzonie jedzące dużo soli gorzej sobie radziły w labiryncie wodnym, słabiej reagowały też na stymulację wibryssów czy na nowe obiekty w klatce. Zjawiska te występowały nawet przy braku nadciśnienia. Zespół zauważył jednak, że gdy eliminowano wysokosolną dietę lub stosowano leki blokujące sygnały wysyłane z jelit, funkcjonowanie poznawcze zwierząt wracało do normy. « powrót do artykułu
×
×
  • Dodaj nową pozycję...