Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

mikroos

Moderatorzy
  • Liczba zawartości

    9800
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    31

Odpowiedzi dodane przez mikroos


  1. Dwie uwagi...

     

    Po pierwsze, rewolucji to ja w tym raczej nie widzę :/ Tzn. może jest to innowacyjne zastosowanie, ale technologicznie to jest co najmniej nienowoczesne...

     

    Po drugie, pozostaje pytanie o rozpowszechnienie i komercjalizację wynalazku. Samo zbudowanie prototypu to żaden sukces. A znając polskie warunki, skończy się jak zwykle na nagłówku w gazecie.


  2. Ale po co? ZNacznie chętniej przyjąłbym rozwiązanie proponowane już jaikś czas temu, a niestety odrzucone w UE: tzw. podatek tłuszczowy. Chodzi krótko mówiąc o to, aby wprowadzić podatek od ilości nasyconych tłuszczów w pokarmach. Osiągnęlibyśmy dwie rzeczy: po pierwsze ludzie wybieraliby produkt zdrowszy, bo byłby tańszy, a po drugie ci, którzy na własne życzenie rujnują swoje zdrowie, odprowadzaliby swój podatek na poczet przyszłego leczenia miażdżycy i innych chorób związanych z niezdrową dietą. Proste i nic nie kosztuje (a nawet przynosi zyski), a jakże genialne!


  3. Moim skromnym zdaniem zdecydowanie najważniejsze zdanie artykułu:

    w kontroli wagi bardziej pomaga rozsądne jedzenie, a nie ostre cięcia, np. całkowity zakaz jedzenia czegoś.

    Połączyć to z aktywnością fizyczną i gotowe. Zresztą nietrudno to udowodnić w oparciu choćby o działanie insuliny: w momencie, gdy wprowadzamy krótkotrwałe wahania poziomu kaloryczności posiłków, trzustka "głupieje" i nie nadąża z dostosowaniem poziomów insuliny. Efekt jest taki, że w czasie nagłego głodu bardziej od mechanizmów spalania tkanki tłuszczowej działa mechanizm oszczędzania energii (efekt: organizm minimalizuje zużycie energii, więc pomimo obniżenia jej podaży w diecie chudnie się wolniej), a potem - w czasie epizodu normalnego karmienia - stara się za wszelką cenę nadrobić straty i "korzysta, gdy dają", więc poziom insuliny jest bardzo wysoki, by znów... Odbudować tłuszcz, jeszcze intensywniej niż poprzednio (bo organizm ciągle jest w trybie oszczędności energii, a do tego działa insulina, odpowiadająca za odbudowę zapasów energii - więc tracimy podwójnie z punktu widzenia odchudzania).

     

    Dla kontrastu: mniejsze, ale za to stałe restrykcje kalorii powodują, że organizm uczy się gospodarować energią i utrzymywać dość stały poziom glikemii - w związku z tym w ciągu dnia "nie dzieje się nic wyjątkowego", ale w czasie aktywności fizycznej dużo "chętniej" spala tkankę zapasową. Do tego trzeba dodać, że aktywność fizyczna zwiększa wrażliwość na insulinę, dzięki czemu niska dawka insuliny wystarcza, by opanować wysoki poziom glukozy po posiłku (tu okazują się prawdziwe dwa frazesy: 1. jeść częściej, ale mniej i 2. jeść powoli) i jednocześnie nie doprowadzić do przesycenia komórek glukozą, które powoduje odbudowę tłuszczu. Przy takim stylu życia, połączonym z rozsądnym doborem pokarmów, gubi się kilogramy wolniej, ale za to stabilnie i bez niedoborów związanych z ogromną częścią agresywnych diet odchudzających. Z kolei optymalizacja produkcji i aktywności insuliny sprawia, że chronimy się przed szkodliwymi zmianami w naczyniach krwionośnych. Aha, i jeszcze jedno... PIĆ DUŻO WODY!!

     

    Huh, ale się rozpisałem :)


  4. Mocny jak mocny, wcześniej AMD wypuści Phenoma :) Walka będzie zacięta.

    Tyle tylko, że to ciągle dużo za Intelem. To nie jest walka, jak przez jakiś czas jeszcze parę lat temu - to raczej od dłuższego czasu pościg za najlepszym...


  5. A ja mimo wszystko twierdzę, że nie próbowałeś, nie masz żadnych danych na temat tego urządzenia, a oceniasz je. Kto wie, może pacjent dochodzi do siebie po godzinie? A może po pół? Nie wiesz tego ani Ty, ani ja. A dla osób, które mają ataki wyjątkowo często albo wyjątkowo źle je znoszą, skuteczne urządzenie tego typu byłoby istnym zbawieniem. Nieważne zresztą. Mnie szczęśliwie ta choroba nie dotyczy, więc jakby mniej mnie boli - a skoro Ciebie krok naprzód nie cieszy, to oczywiście bardzo to szanuję. pozdrowienia!


  6. Poza tym ciężko będzie udowodnić przed sądem, że osoba z drugiego końca świata, która ściągnęła od Ciebie plik, to Twój znajomy. Owszem, czym innym jest pożyczyć kopię np. na wypalonej płycie - ale publiczne udostępnienie pliku w świetle interpretacji większości sądów jest dowodem, że celem nie było wcale podzielenie się plikiem z konkretną osobą, tylko puszczenie płyty w obieg bez kontroli tożsamości ściągjaących dany plik, co jest niedozwolone.


  7. BZDURA, po wielokroć BZDURA. "Legalny" to taki, który jest wyjęty spod prawa autorskiego dotyczącego wyłączność dystrybucji. Cena utworu w tej sytuacji nie ma żadnego znaczenia, bo autor nie zrzekł się prawa autorskiego i dlatego to on decyduje, jakie są dozwolone kanały dystrybucji albumu. Poczytaj nieco o tematyce praw własności intelektualnej, a potem się wypowiadaj. Poza tym ten album nie jest z definicji darmowy, tylko kosztuje "co łaska", a to też znaczna różnica.


  8. Ale to nie daje Tobie prawa do dystrybucji w taki sposób, na jaki Ty masz ochotę. Powtarzam: cena 0,00 $ nie oznacza, że prawa autorskie (w tym prawa do dystrybucji) do dzieła wygasają. Oczywiście z wyłączeniem sytuacji, w której artysta wyraźnie pisze, że zrzeka się jakichkolwiek (lub ściśle określonych) praw do utworu.


  9. Piotrek - bardzo się mylisz. Darmowe to nie to samo, co niechronione prawami autorskimi. Darmowe Ubuntu jest nie tylko darmowe, ale też wolne, czyli rozpowszechniane na takiej licencji, która pozwala na dalszą dystrybucję. Jeśli zaś np. napiszesz wiersz i rozdasz 100 jego kopii znajomym, a oni go rozprowadzą dalej, to mimo wszystko go spiracą, bo nie zapytali Ciebie o prawa autorskie. Kompletnie mylisz pojęcia.


  10. Wręcz przeciwnie. Zwróć uwagę, że jeśli masz pierwszy dzień od ostatniego wytrysku, to świeże plemniki stanowią 100%. Po czterech dniach, zakładając zerową śmiertelność, świeże plemniki to 25% (!), a do tego te świeże kąpią się w zużytym płynie, na czym cierpią. A mieszanie jako takie jest procesem czysto fizycznym, więc zachodzi niemal błyskawicznie. Poza tym to żadna różnica, skoro w czasie wytrysku mniej więcej cały dostępny zasób w pełni wykształconych plemników dostaje się do dróg rodnych kobiety.

     

    Natomiast co do tego, co się dzieje podczas zapłodnienia: właśnie tu jest ryzyko, bo jeśli plemniki są w gorszym stanie (z wymienionych powyżej przyczyn), to w oczywisty sposób maleje ich zdolność do penetracji komórki jajowej, chyba się zgodzisz? Świeżych, "jednodniowych" plemników będzie więc co prawda tyle samo, co normalnie, ale będą gorszej jakości, bo będą "zatrute" składnikami pożywki.


  11. Raczej nie tyle uszkodzonych, co najsłabszych. Mechanizm jest śmiesznie prosty: głód -> pogorszone warunki bytowania -> śmierć najsłabszych osobników. To samo, co u Darwina (konkurencja o niszę środowiskową), tyle, że w skali mikro.

     

     

    Tylko tu zaczynają się schody: nie zawsze jest tak prosto, żeby komórki nowotworu były tymi najsłabszymi :/


  12. Poczekaj, chyba się nie do końca rozumiemy, może się nie wyraziłem jasno.

     

    Zobacz: załóżmy, że człowiek przez tydzień nie miał wytrysku i analizujemy teraz tylko te plemniki, które powstały ostatniego dnia. Trafiają one do "zbiorniczka", w którym towarzyszą im metabolity pooprzednich plemników, część obumarłych plemników z poprzednich dni, zmieniło się pH (im dłużej komórki żyją w jednej pożywce, tym bardziej ją zakwaszają) itd. Czyli krótko mówiąc z każdym dniem pogarszają im się warunki bytowania, co w oczywisty sposób źle wpływa na ich stan. Czyli np. po 8 godzinach będą wyglądały gorzej, niż plemniki z pierwszego dnia również po 8 godzinach, bo te z ostatniego dnia muszą pływać w tym, co zebrało się przez cały tydzień. A więc mają dużo gorzej, nawet, jeśli same wraz z własną pożywką nieco rozcieńczyły tamten sajgon. Rozumiesz teraz?

×
×
  • Dodaj nową pozycję...