Na zakończenie - podobny styl dyskusji prezentuje kolega zawsze i wszędzie, i jego cechą charakterystyczną jest absolutna niezdolność do efektywnego argumentowania, czyli zmiany perspektyw mentalnych w celu efektywnego przedstawienia swoich poglądów .Dokładnie ten sam mechanizm skutkuje tym, że nie rozumie kolega argumentów innych osób bo nie jest w stanie zmienić perspektyw w taki sposób aby nabrały sensu.
W dyskusji naukowej wszyscy startują z odmiennych perspektyw i próbują je zmieniać, tzn. znaleźć taką w której słowa wypowiadane przez rozmówcę mają sens, ewentualnie ten sens przedstawiając w ramach swoich własnych wypowiedzi. Taki dialog pozwala dość szybko wypracować tzw. "wspólną płaszczyznę komunikacji", czyli jeśli nie wspólną perspektywę w ramach której słowa mają to samo znaczenie, to przynajmniej jakieś wzajemne modele perspektyw interlokutorów używane do przekładu myśli.
Natomiast kolega efektywnie oczekuje, aby wszyscy przyjęli jego perspektywę w której zdania wypowiadane przez kolegę są prawdziwe, stąd wciąż mechaniczne powtarzanie tych samych argumentów/sformułowań/slajdów.
To właśnie wywołuje to wrażenie ekstremalnej arogancji które eksploduje w dłuższym kontakcie z kolegą a realnie jest wynikiem jego deficytów.
Sądzę że w środku jest dokładnie tak samo, tzn. wewnętrzna polemika jaką prowadzi ze sobą kolega jest bardzo mało elastyczna.
Efekt jest taki, że przestaje się kolega uczyć w kontakcie z innymi ludźmi. Ma kolega bardzo wiele problemów z fizyką które eksponował na bardzo wielu forach, bardzo wiele życzliwych wyjaśnień rozmaitych zagadnień i wydaje się że praktycznie żadnie nie dotarły do kolegi na dobre, najprawdopodobniej przez brak tej wewnętrznej elastyczności.
Cały ten matematyzm kolegi z którego się naśmiewamy jest właśnie tego pochodną.
W matematyce wystarczy znaleźć jeden model w ramach teorii aksjomatycznej i badać konsekwencje wewnątrz niego, zbudować sobie perspektywę mentalną która dobrze ogarnia poruszanie się w nim (można nazwać ją intuicją) i odnosić sukcesy, gdyż ostatecznie rezultaty są formalizowalne i w takiej postaci trawione przez innych matematyków, można powiedzieć że komunikacja odbywa się na bardzo niskim poziomie.
Natomiast fizyka to zadanie odwrotne - my szukamy teorii aksjomatycznych które są zgodne z informacją o świecie przechowywaną przez bardzo wiele obserwacji porządkowanych w ramach wielu teorii efektywnych też mających odmienne modele mentalne.
Kolega natomiast zafiksował się na jednej, którą dodatkowo rozumie źle - tzn. model mentalny ma w obserwowalny sposób zbyt wiele klasycznych naleciałości.
W ramach tego modelu dokonuje kolega kolejnych przełomów jak komputery o jakich świat nie słyszał i nie wiadomo co jeszcze.
Żeby być fizykiem (w sensie topowym) nie wystarczy być biegłym w stosowaniu swojego modelu mentalnego, a przede wszystkim w jego przekształcaniu i adaptacji. Bo z definicji cały czas jest "błędny" tak długo, jak długo uprawianie fizyki ma sens!
Cała "genialność" kolegi (sprawne posługiwanie się własnym modelem mentalnym) ma bardzo wąski zakres stosowalności za który kolega sobie ostro wyjechał wjeżdżając na fizykę.
Obecnie oczekuje kolega konkretnego eksperymentu nie rozumiejąc, że powstały tysiące które podważają "teorię" kolegi po przyjęciu innych perspektyw (które zgadzają się co do pewnych zasad).
Trzeba być ostrożnym, bo brak unifikacji oznacza, że obecne teorie fizyczne na bardzo niskim poziomie są sprzeczne formalnie, co pozwala wywodzić prawdziwość każdego zdania.
Ta fiksacja kolegi na pewnych sztywnych "wyjaśnieniach" sugeruje, że znalazł sobie sposób na "udowodnienie" swoich racji przez określone skakanie pomiędzy nimi, wybierając z nich to co akurat pasowało do odnalezienia prywatnego "dowodu" swoich racji - ramach swojej prywatnej perspektywy.
Już zwracałem uwagę na tą zadziwiającą zdolność kolegi do "podstawiania" pewnych wielkości z jednych fizycznych sytuacji do innych z ignorowaniem kontekstu, którą również przypisuję "odchyleniu matematycznemu", a która jest właśnie odzwierciedleniem tego problemu.
Udowadnianie zdania w jednej teorii, i badanie jego natychmiastowych konsekwencji w innej po "naiwnej translacji podstawieniowej" nie jest drogą do fizycznej prawdy - to co najwyżej heurystyka.
Dlatego tak gorąca zachęcam kolegę do zajmowania się zagadnieniami które są matematyczne, bo posiadają one aksjomatyczne szyny które nie pozwalają się koledze wykoleić nawet nawet podczas jazdy po bandzie.
Trzeba poznać i zaakceptować swoje własne ograniczenia.
Spodziewam się że nie zrozumie kolega wiele z tego co napisałem.
Będzie "za mało matematyki" i "nic merytorycznego".
Dlatego jak @Astro życzę koledze sukcesu w organizacji swoich eksperymentów, nie dlatego że spodziewam się przełomowych rezultatów, a właśnie dlatego że się ich nie spodziewam.
Nic tak dobrze nie pozwala nawiązać eksperymentalnego kontaktu z rzeczywistością jak eksperymentalny prawy prosty w szczękę