Skąd się biorą ludzie, którzy mają tak wielką potrzebę udowadniania swoich ateistycznych fantasmagorii, że przy każdym temacie związanym z życiem, śmiercią, religią muszę wciskać te swoje dyrdymały? Nie rozumiem tej "logiki". Wielka potrzeba udowodnienia sobie że mają rację. Nic nie łapią z takich pojęć jak wiara, religia, transcendencja - ale będą wciskać ateizm wszędzie. To takie męczące.