Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Rekomendowane odpowiedzi

Ale oficjalnie też nie zaprzeczył jego istnieniu. :)

 

A co do mojego bycia pedofilem, to fakt. Nie jestem w stanie Ci tego udowodnić. ;). To oznacza jednocześnie jestem pedofilem i nie jestem. Przyznaję się, że ateistów nie rozumiem, bo to głupota, ale agnostyków już jak najbardziej. Mają zdrowe podejście do sprawy i nie starają się niczego nikomu udowadniać.

Dlaczego niby wciąż istnieją takie dyskusje jak ta na świecie? Ponieważ żadna ze stron nie jest w stanie dostarczyć zdrowego niezaprzeczalnego dowodu. Bo gdyby była w stanie, to nikt by o tym nie rozmawiał, gdyż była by to oczywista jak istnienie powietrza. Idąc za tym tokiem myślenia, ja nie jestem w stanie udowodnić, że nie ma elfów, czy niziołków. Do nich może odnosić się przykład agnostycyzmu. Jestem elfowym agnostykiem. :P.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Ale oficjalnie też nie zaprzeczył jego istnieniu. ;)

Ale chyba wiesz doskonale, że przed sądem trzeba udowodnić, że coś się stało (a więc np. ktoś kogoś zamordował), bo stanem wyjściowym jest jednak brak Boga. To pojęcie dopiero zostało stworzone przez ludzi z jakiejś tam nicości, więc dość oczywistym jest, że to jego prawdziwość musi zostać udowodniona, by uznać je za prawdziwe.

Dlaczego niby wciąż istnieją takie dyskusje jak ta na świecie?

W moim odczuciu dzieje się tak z powodu nachalności wierzących. Gdyby nie starali się wykorzystywać niezweryfikowanych teorii do popierania swoich dążeń, nie byłoby w moim odczuciu problemu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
To pojęcie dopiero zostało stworzone przez ludzi z jakiejś tam nicości, więc dość oczywistym jest, że to jego prawdziwość musi zostać udowodniona, by uznać je za prawdziwe.

A masz na to jakiś dowód?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A co, rodzisz się i masz wewnętrzne poczucie Boga, zbawienia i zmartwychwstania, znasz dekalog i bez wychowania przez rodziców biegasz co niedzielę do kościoła?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przecież to nie ma nic do rzeczy. Twierdzisz, że ludzie wierzący w Boga mają coś do udowodnienia, ponieważ wierzysz, że pojęcie Boga zostało wymyślone przez ludzi. No to jak robię dokładnie to co Ty - proszę Cię, żebyś udowodnił mi to w co wierzysz ;)

Wewnętrzne poczucie istnienia Boga posiadam. Już pisałem o tym w innym wątku. Chodzenie do kościoła to kwestia tradycji. Są ludzie, którzy wierzą w Boga i nie chodzą. Podobnie ze znajomością dekalogu, wiarą w Jezusa Chrystusa, czy też magiczną moc drzew.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wiesz... gdyby wiara w Boga była wpisana w ludzką naturę, ja też bym ją odczuwał. I wszyscy na świecie by ją odczuwali. A mimo to nie wszyscy tak mają, więc coś w tym jednak musi być.

 

Poza tym powtarzam: to nie ja mam coś do udowodnienia, tylko osoba, która wprowadza jakieś nowe pojęcie do obiegu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Wiesz... gdyby wiara w Boga była wpisana w ludzką naturę, ja też bym ją odczuwał. I wszyscy na świecie by ją odczuwali. A mimo to nie wszyscy tak mają, więc coś w tym jednak musi być.

Sam pisałeś, że wcześniej byłeś osobą wierzącą. Być może już to zanikło. Zresztą, czy zło jest wpisane w ludzką naturę? Dlaczego jedni mordują a inni nie? Ludzka natura nie jest wystarczająca zbadana, aby móc jednoznacznie odpowiadać na takie pytania. Zresztą, argumentujesz swoja racje tym, że mniejsza część ludzi nie odczuwa wiary w Boga. Myślę, że bardziej prawdopodobne jest to, że mniejszość to zatraciła, niż większość sobie wpoiła. Ale to tylko hipoteza, podobnie jak Twoja.

Poza tym powtarzam: to nie ja mam coś do udowodnienia, tylko osoba, która wprowadza jakieś nowe pojęcie do obiegu.

Skoro nie ma dowodu na to, że Bóg został wymyślony, to nie możesz zarzucać ludziom wierzącym wprowadzania czegoś do obiegu. To by była hipokryzja.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Sam pisałeś, że wcześniej byłeś osobą wierzącą. Być może już to zanikło.

A może było wymuszone przez rodziców, a dopiero w momencie usamodzielnienia własnego myślenia doszedłem do tego, że to bzdura? Wydaje mi się, że było właśnie tak. Poza tym nie chodzi tylko o mnie - znam mnóstwo ludzi, którzy żyją bez pojęcia boga od urodzenia i jakoś sobie dają radę.

Ale to tylko hipoteza, podobnie jak Twoja.Skoro nie ma dowodu na to, że Bóg został wymyślony, to nie możesz zarzucać ludziom wierzącym wprowadzania czegoś do obiegu. To by była hipokryzja.

O nie nie, nie odróżniasz bardzo istotnych rzeczy. Ja nie mam nic przeciwko temu, że ludzie wierzą. To ich sprawa. Jestem za to przeciwny temu, żeby wchodzili z butami w życie innych i próbowali zmieniać świat w taki sposób, jakby rzeczą oczywistą dla wszystkich było istnienie Boga. Tylko o to proszę - o święty spokój. Zarówno na płaszczyźnie osobistej, jak i politycznej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Wydaje mi się, że było właśnie tak.

No w końcu prawidłowe słowo! ;) Mi się też wydaje, ponieważ nie możemy tego jednoznacznie określić. Ja przychylam się ku swojej prawdzie, Ty ku swojej. Jednak nigdy nie mówmy w tych kwestiach: "na pewno", "zawsze", "nigdy" etc.

O nie nie, nie odróżniasz bardzo istotnych rzeczy. Ja nie mam nic przeciwko temu, że ludzie wierzą. To ich sprawa. Jestem za to przeciwny temu, żeby wchodzili z butami w życie innych i próbowali zmieniać świat w taki sposób, jakby rzeczą oczywistą dla wszystkich było istnienie Boga. Tylko o to proszę - o święty spokój. Zarówno na płaszczyźnie osobistej, jak i politycznej.

Ja Cię w pełni rozumiem. Tylko, że parę postów wyżej domagałeś się dowodu na istnienie Boga. Ja wiem, że piszesz to z przekory aby bronić swoje stanowiska. Oczywiście moim zdaniem nie można nikomu wiary narzucać, zresztą nie ma to sensu i jeżeli ktoś to robi, no to jest właśnie najzwyklejsza hipokryzja. Za to jeżeli chodzi o wpływ organizacji religijnych na płaszczyznę polityczną - ja nie widze przeciwwskazań. Albo wszyscy albo nikt, dlaczego w takim razie dajmy na to taka Solidarność może odwalać takie cyrki? Myślę, że to jest po prostu natura demokracji i tyle.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A może było wymuszone przez rodziców, a dopiero w momencie usamodzielnienia własnego myślenia doszedłem do tego, że to bzdura? Wydaje mi się, że było właśnie tak.

 

A może nie poczyniłeś nic, żeby to w sobie rozwinąć? Dzieci wychowane przez wilki nie mówią, a przecież genetycznie taką zdolność i predyspozycje, o ile nawet nie potrzebę, mają.

 

Poza tym nie chodzi tylko o mnie - znam mnóstwo ludzi, którzy żyją bez pojęcia boga od urodzenia i jakoś sobie dają radę.

 

To ciesz się, że Ci, którzy bez Boga by sobie nie poradzili, sobie radzą z Bogiem :-)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
To ciesz się, że Ci, którzy bez Boga by sobie nie poradzili, sobie radzą z Bogiem :-)

I właśnie o tym mówiłem w poprzednim poście. Czy w codziennej rozmowie naprawdę aż tak ciężko jest milczeć i uszanować to, że niektórzy naprawdę nie mają ochoty słyszeć na każdym kroku, że Bóg ich kocha? Po prostu nie życzą sobie i przez szacunek dla drugiego człowieka wypadałoby czasem pomilczeć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A co? Komand0s na każdy kroku mówisz wszystkim, że Bóg ich kocha? Bo ja nie. :P Z moich setek znajomych, chyba z 4 w ogóle w coś wierzą. W życiu nie pamiętam, żebym im coś narzucała. Oni natomiast również mi nic nie narzucają, nie chodzą za mną i nie wymieniają 'dowodów' na poparcie ateizmu. I żyjemy w absolutnej harmonii. Natomiast co do wcześniejszych kwestii, każdy rodzi się z pragnieniem czegoś. Najczęściej jest to pragnienie miłości jako takiej. Dla wierzących Bóg jest miłością, więc jasne. Natomiast jeśli Ci co w niego nie wierzą nie mają problemu z poszukiwaniem miłości, to naprawdę wspaniała sprawa. ;). Znam osobiście takich (w sumie jednego, ale też się liczy). Jeśli mikros jesteś szczęśliwy, to naprawdę my z komand0sem bylibyśmy ostatnimi frajerami jakbyśmy Ci coś próbowali narzucić.  :). Co prawda nie wypowiadam się za komand0sa, ale za siebie jak najbardziej.  :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
A co? Komand0s na każdy kroku mówisz wszystkim, że Bóg ich kocha?

Ee, nie, czemu? :)

Dla wierzących Bóg jest miłością, więc jasne. Natomiast jeśli Ci co w niego nie wierzą nie mają problemu z poszukiwaniem miłości, to naprawdę wspaniała sprawa.

A ja myślę, że to jest zbyt prozaiczne podejście. Ja wierzę, ponieważ odczuwam obecność Boga i jego wpływ na moje życie. Oczywiście można stwierdzić, że jest to mój wymysł, że nazywam po swojemu niektóre rzecze itd. Ale ja miałem parę sytuacji w swoim życiu, które dały mi sporo do myślenia i często jedynym wytłumaczeniem dla nich była "ingerencja Boska". Brzmi to dosyć patetycznie, ale myślę, że rozumiecie o co mi chodzi. I właśnie dlatego nie potrzebuję dowodu na istnienie Boga, bo ja mam swój własny, może naiwny, który mnie satysfakcjonuje.

Jeśli mikros jesteś szczęśliwy, to naprawdę my z komand0sem bylibyśmy ostatnimi frajerami jakbyśmy Ci coś próbowali narzucić.

Czy szczęśliwy, czy nie, narzucać wiary się nie powinno nigdy ;) Myślę, że można jednak kogoś zasugerować. Ale w większości masz rację.

Czy w codziennej rozmowie naprawdę aż tak ciężko jest milczeć i uszanować to, że niektórzy naprawdę nie mają ochoty słyszeć na każdym kroku, że Bóg ich kocha?

???

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Inżynierowie biomedyczni z Duke University wykazali, że hełmy z I wojny światowej równie dobrze jak te współczesne chronią przed falą uderzeniową. A jeden konkretny model, francuski Adrian z 1915 roku, przewyższa współczesne hełmy pod względem ochrony głowy przed falą uderzeniową.
      Nowoczesne hełmy lepiej chronią przed pociskami czy tępymi uderzeniami, ale przez dziesięciolecia ich konstruktorzy nie potrafili poprawić ochrony głowy w sytuacji, gdy w pobliżu wybuchnie pocisk, a żołnierz zostanie poddany działaniu fali uderzeniowej.
      Stwierdziliśmy, że wszystkie hełmy stanowiły solidną ochronę przed falą uderzeniową wybuchu, ale zdumiało nas, że hełmy sprzed 100 lat sprawowały się równie dobrze, co współczesne konstrukcje. Okazało się, że niektóre z historycznych hełmów były nawet lepsze, mówi Joost Op't Eynde, główny autor badań.
      Naukowcy dopiero niedawno zainteresowali się wpływem fali uderzeniowej na mózgi żołnierzy. Spowodowane to było faktem, że hełmy projektowane są pod kątem odporności na uderzenia pocisków, a fala uderzeniowa była do niedawna groźna głównie dla płuc. W wyniku jej działania dochodziło do śmiertelnych uszkodzeń płuc na długo zanim taka fala mogła zaszkodzić mózgowi.
      Jednak po rozpowszechnieniu się pancerzy chroniących ciało, płuca żołnierzy są dobrze chronione. Okazało się, że na współczesnym polu walki fala uderzeniowa zabija uszkadzając mózg, a nie płuca. Stąd też potrzeba zbadania stopnia ochrony, jaką hełmy zapewniają w obliczu fali uderzeniowej. Tym bardziej, że nie są one projektowane pod kątem takiej ochrony.
      Uczeni z Duke University postanowili porównać hełmy współczesne z tymi z I wojny światowej, gdyż stwierdzili, że współczesny żołnierz noszący pancerz jest chroniony podobnie, jak żołnierz z I wojny światowej znajdujący się w okopie podczas wybuchu.
      Naukowcy porównali hełmy Brodie (Wielka Brytania), Adrian (Francja) i Stahlhelm (Niemcy) ze współczesnym amerykańskim Advanced Combat Helmet.
      Hełmy zakładano na głowę manekina wyposażoną w liczne czujniki. Całość umieszczano pod urządzeniem, które gwałtownie uwalniało sprężony hel, wywołując falę uderzeniową. Na hełmach testowano falę o różnej sile, odpowiadającej eksplozji pociusk artyleryjskiego w odległości od 1 do 5 metrów od celu. Siła działająca na głowę manekina była następnie przeliczana na ryzyko pojawienia się krwawienia w mózgu.
      Okazało się, że każdy z hełmów zmniejszał ryzyko umiarkowanego krwawienia z mózgu od 5 do 10 razy. Jednak hełm Adrian zapewniał najlepsza ochronę. Te wyniki były intrygujące, gdyż francuski hełm był wykonany z podobnych materiałów co hełmy niemiecki i brytyjski, miał nawet cieńsze ścianki. Główna różnica między nimi jest taka, że hełm ten ma na górze grzebień. Jego celem była ochrona przed odłamkami, ale może on również chronić przed falą uderzeniową, mówi Op't Eynde. Z kolei jeśli chodzi o siły działające z boku, a nie z góry, to znaczenie miało tutaj szerokość hełmu i to, jak dużą część głowy obejmował.
      Niezależnie jednak od konstrukcji, każdy z hełmów dobrze chronił przed falą uderzeniową. A to wskazuje, jak podkreślają uczeni, że warto podczas projektowania hełmów skupić się też na tym aspekcie ochrony żołnierza. Tym bardziej, że tak proste rzeczy jak grzebień od góry i szerokość hełmu mają olbrzymie znaczenie. Współczesne materiały i techniki produkcyjne powinny pozwolić na takie ulepszenie hełmów, że będą lepiej chroniły przed falą uderzeniową niż hełmy sprzed 100 lat, stwierdzają autorzy badań.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Robotnicy budowlani znaleźli w porcie rzecznym w Bobrujsku na Białorusi unikatowy ok. 1000-letni hełm (wstępne datowanie wskazuje na koniec IX- początek XI w.).
      Dr Igor Marzalyuk, szef Komitetu Stałego Edukacji, Kultury i Nauki Izby Reprezentantów, powiedział agencji BelTA, że to unikatowe odkrycie. To pierwszy taki hełm na Białorusi. Podobne znajdowano na Ukrainie w kurhanach wojowników, np. w Czarnej Mogile z Czernihowa [...].
      W miejscu znaleziska zostaną przeprowadzone wykopaliska. Archeolodzy uważają, że natrafią jeszcze na inne ciekawe artefakty.
      Hełm zachował się w dość dobrym stanie. Został przekazany do dalszych badań.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Brytyjska policja wykorzystuje specjalny algorytm, który informuje śledczych, które sprawy można rozwiązać. Okazało się, że jednostki, które korzystają z tego algorytmu, prowadzą śledztwa w mniej niż połowie spraw, jakie do nich trafiają. Reszta jest od razu umarzana, gdyż algorytm stwierdza, że i tak nie uda się ich rozwiązać.
      Stosowanie algorytmu oszczędza czas i pieniądze, ale rodzi obawy o to, że policja w ogóle nie zajmuje się sprawami, które – wbrew temu co stwierdził algorytm – można by rozwiązać.
      Obecnie algorytm używany jest wyłącznie w przypadku bójek i innych zakłóceń porządku publicznego, jednak niewykluczone, że w przyszłości będzie stosowany też do innych rodzajów przestępstw.
      Zwykle, gdy policja dowiaduje się o przestępstwie, na miejsce wysyłani są śledczy, którzy zbierają dane i na ich podstawie, opierając się na własnym doświadczeniu, decydują, czy dalej prowadzić sprawę. Jednak w ostatnich latach wskutek zmian w sposobie raportowania, brytyjska policja ma do czynienia ze znacznie większą liczbą zgłaszanych przestępstw.
      Stąd też pomysł na wykorzystanie Evidence Based Investigation Tool (EBIT), algorytmu, który ocenia prawdopodobieństwo rozwiązania sprawy. Jest on od roku używany przez policję z Kent, gdzie pobicia i zakłócenia porządku publicznego stanowią około 30% zgłaszanych przestępstw.
      Jak informuje sama policja, przed wprowadzeniem EBIT funkcjonariusze prowadzili śledztwa w około 75% zgłaszanych spraw. Od czasu gdy używają EBIT odsetek prowadzonych śledztw spadł do 40%. Policjanci chcieliby prowadzić śledztwo w każdej sprawie i złapać sprawcę. Jeśli jednak analiza możliwości rozwiązania sprawy wskazuje, że śledztwo nie ma szans powodzenia, może lepiej użyć zasobów w innych, bardziej obiecujących, śledztwach, mówi Ben Linton z Metropolitan Police.
      Autorem EBIT jest Kent McFadzien z University of Cambridge. Trenował on swój program na próbce tysięcy napadów i zakłóceń porządku publicznego. Zidentyfikował osiem czynników decydujących o tym, czy sprawa może zostać rozwiązana, takich jak np. obecność świadków, nagrań z kamer przemysłowych czy znajomość nazwiska potencjalnego przestępcy. Jednak, jako że czynniki takie mogą się zmieniać, EBIT każdego dnia umieszcza w spisie spraw możliwych do rozwiązania jedną lub dwie takie sprawy, których rozwiązanie ocenia jako mało prawdopodobne. Policjanci nie wiedzą, które to sprawy, gdyż algorytm nie informuje ich o szczegółowej ocenie, wymienia tylko sprawy możliwe do rozwiązania. W ten sposób algorytm jest ciągle testowany i trenowany.
      Istnieją jednak obawy, że jako iż EBIT jest trenowany na już zakończonych śledztwach, pojawiające się błędy mogą być w nim wzmacniane. Jeśli na przykład w jakimś regionie nie ma kamer przemysłowych, algorytm może uznawać sprawy z tego regionu za trudne lub niemożliwe do rozwiązania, przez co mieszkańcy regionu będą poszkodowani, gdyż policja nie zajmie się przestępstwami mającymi tam miejsce.
      Jeśli trenujemy algorytm na historycznych danych dotyczących aresztowań i zgłoszeń przestępstw, wszelkie odchylenia i dysproporcje będą trafiały do algorytmu, który będzie się ich uczył i je wzmacniał, ostrzega Joshua Loftus z Uniwersytetu Stanforda.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Zespół z Texas A&M University odkrył najstarszą broń znalezioną w Ameryce Północnej. To grot włóczni, którego wiek oceniono na 15 500 lat. Odkrycia dokonali naukowcy pracujący pod kierunkiem profesora Michaela Watersa. Grot, wraz z pozostałościami po wielu innych sztukach broni, znaleziono na stanowisku Debra L. Friedkin znajdującym się około 65 kilometrów na północny-zachód od Austin. Stanowisko to jest intensywnie badane od 12 lat.
      Wspomniany grot, wykonany z czertu, został znaleziony wraz z innymi narzędziami w warstwie datowanej na 15 500 lat. Jest więc starszy od kultury Clovis, którą przez dziesięciolecia uważano za najstarszą kuklturę Ameryki.
      Nie ma wątpliwości, że grot ten był używany do polowań. To odkrycie jest istotne z tego względu, że dotychczas na żadnym stanowisku archeologicznym starszym od kultury Clovis nie znaleziono grotów włóczni, a jedynie kamienne narzędzia. Ten grot jest starszy od grotów kultur Clovis i Folsom. Kultura Clovis jest datowana na 13 000 – 12 700 lat, a Folsom jest młodsza. Archeolodzy zawsze marzą o tym, by znaleźć narzędzie charakterystyczne dla danego okresu, takie jak właśnie groty broni miotanej, które byłyby starsze od Clovis. I z takim właśnie znaleziskiem mamy tutaj do czynienia, mówi Waters.
      Jednym ze znaków rozpoznawczych kultury Clovis jest charakterystyczny dla niej zaawansowany grot. Podobnego kształtu obustronnych żłobień nie spotyka się nigdzie poza zasięgiem oddziaływania tej kultury.
      Osadnictwo ludzkie w Ameryce podczas ostatniego zlodowacenia było złożonym procesem i widać to w puli genetycznej mieszkańców kontynentu. Teraz zaczynamy to widzieć też w zabytkach archeologicznych, dodaje uczony.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Ujęcie seryjnego mordercy nazwanego przez prasę Golden State Killer pokazało, jak przydatnymi narzędziami w rękach policji mogą być ogólnodostępne bazy danych genealogicznych, w których obywatele dobrowolnie pozostawiają próbki DNA. Teraz analizy przeprowadzone przez naukowców wykazały, że już za kilka lat – przynajmniej w USA – przed śledczymi nie ukryje się nikt, kto pozostawił na miejscu przestępstwa swój ślad genetyczny.
      Jeśli jesteś biały, mieszkasz w USA i twój daleki krewny korzysta z serwisów genealogicznych, to istnieje olbrzymie prawdopodobieństwo, że policja zidentyfikuje cię dzięki kodowi genetycznemu. Badania przeprowadzone właśnie przez naukowców z Columbia University wykazały, że wykorzystując próbkę DNA daleko spokrewnionej osoby i z grubsza szacując wiek poszukiwanego przestępcy, policja już teraz jest w stanie zawęzić krąg podejrzanych do mniej niż 20 osób. A wszystko to dzięki bazie danych zawierających kod genetyczny zaledwie 1,3 miliona osób.
      Wykorzystanie takiej metody pozwala w tej chwili na identyfikację około 60% białych Amerykanów, nawet jeśli oni sami nigdy nie udostępnili swojego DNA. Za kilka lat będzie tak można zidentyfikować każdego, mówi Yaniv Erlich, genetyk c Columbia Univeristy.
      Naukowcy postanowili bliżej przyjrzeć się tej metodzie po tym, jak policja wykorzystała ją do złapania seryjnego mordercy, który działał w latach 70. i 80. DNA pozostawione przez niego na miejscach zbrodni zostało porównane z bazą danych GEDmatch. To bezpłatny serwis, zawierający dane o mniej niż milionie osób, do którego każdy może przesłać próbkę, a firmy takie jak 23andMe przeanalizują DNA i określą krąg spokrewnionych osób, które również przesłały próbki.
      W całej tej sprawie najbardziej niezwykły jest fakt, że schwytany morderca był bardzo daleko spokrewniony z osobami, których DNA znajdowało się w bazie. Na tyle daleko, że najprawdopodobniej się nie znali. Otóż Golden State Killer i osoby, których DNA było w przeszukanej bazie mieli tych samych prapradziadków. Pradziadkowie byli inni, dziadkowie byli inni, rodzice też byli inni. Do tych informacji wystarczyło dodać szacowany wiek mordercy i miejsca popełnienia przestępstw, by znacząco zawęzić krąg poszukiwanych.
      Naukowcy szybko zaczęli zastanawiać się, jak wiele osób o nieznanym DNA można zidentyfikować za pomocą takich serwisów. W tym celu Erlich i jego zespół przyjrzeli się bazie MyHeritage, która zawiera 1,28 miliona profili DNA. Analiza wykazała, że jeśli mieszkasz w USA, a twoi przodkowie pochodzą z Europy, to istnieje 60% szans, że osoba, z którą masz wspólnych prapradziadków lub jesteście bliżej spokrewnieni, dostarczyła swój profil genetyczny do MyHeritage. Dla osoby, której przodkowie pochodzą z Afryki Subsaharyjskiej odsetek ten spada do 40%.
      Erlich postanowił też sprawdzić, jaka jest szansa, że w takiej sytuacji policja zidentyfikuje cię podobnie, jak Golden State Killera. Okazało się, że dodając do informacji genetycznej takie dane jak szacunkowa ocena wieku i prawdopodobna lokalizacja geograficzna można zmniejszyć początkową pulę 850 osób do zaledwie 17 podejrzanych.
      GEDmatch, dzięki której policja znalazła mordercę, zawiera DNA około 0,5% dorosłej populacji USA. Gdy odsetek ten wzrośnie do 2% dzięki tej bazie będzie można zidentyfikować ponad 90% osób mających europejskie korzenie. To zaskakujące, jak niewielka musi być ta baza, mówi genetyk Noah Rosenberg z Uniwersytetu Stanforda.
      Co więcej, połączenie baz policyjnych z ogólnodostępnymi może dać jeszcze lepsze wyniki. Jak donosi najnowszy numer Cell, analizy wykazały, że ponad 30% osób, których profil DNA znauduje się w policyjnej bazie danych, można skojarzyć z ich krewnymi z komercyjnych baz danych. Jakby jeszcze tego było mało, dodatkowe łączne analizy danych zawartych w obu typach baz pozwalają ujawnić szczegóły wyglądu podejrzanego lub jego krewnych, jak kolor oczu czy przebyte choroby. Z tymi bazami można zrobić więcej, niż się powszechnie uważa,  mówi Rosenberg.
      Uczeni zwracają uwagę, że takie analizy, które są pocieszające z punktu widzenia pracy policji, mogą jednak stanowić zagrożenie dla prywatności. Rozwiązaniem może być np. przesyłanie serwisom genealogicznym swoich danych DNA w formie zaszyfrowanej. Wówczas policja mogłaby z nich korzystać tylko we współpracy z danym serwisem, a zatem za zgodą sądu. Erlich uważa też, że USA powinny zmienić prawo dotyczące prywatności osób zgłaszających się na ochotnika do badań naukowych.
      Teoretycznie osoby takie powinny być trudne do zidentyfikowana. jednak Erlich wykorzystał bazę GEDmatach do zidentyfikowania anonimowej kobiety, która dostarczyła swoją próbkę naukowcom. Jej dane zostały zanonimizowane przez instytucję badawczą, jednak kobieta korzystała też z serwisów genealogicznych, a tam dane nie są anonimowe. Zatem ktoś, kto działa w złej wierze i ma dostęp do próbek w instytucjach naukowych, może pokusić się o identyfikację osób biorących udział w badaniach.
      Być może rozwiązaniem byłoby przyjęcie przez Kongres przepisów ograniczających policji możliwość korzystania z danych genealogicznych. Użycie takich baz byłoby uzasadnione w przypadkach poważnych przestępstw jak morderstwo, ale już nie w drobnych sprawach.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...