Zaloguj się, aby obserwować tę zawartość
Obserwujący
0
Unikatowy 1000-letni hełm z białoruskiego portu
dodany przez
KopalniaWiedzy.pl, w Humanistyka
-
Podobna zawartość
-
przez KopalniaWiedzy.pl
Znajdujący się na Sycylii basen sprzed 2500 lat był uważany dotychczas za port wojenny. Teraz archeolodzy doszli do wniosku, że w rzeczywistości to jeden z największych w Śródziemiomorzu świętych zbiorników wodnych.
Basen znajduje się w starożytnym mieście Motja położonym na wysepce u zachodniego wybrzeża Sycylii. Motja została założona w VIII wieku p.n.e. przez Fenicjan. Wysepka (zwana obecnie San Pantaleo) ma średnicę ok. 800 metrów i znajduje się wewnątrz kilkukilometrowej laguny Marsala. Wysepka nie dość, że zapewniała dostęp do zasobów naturalnych, jak sól, ryby i świeża woda, była też strategicznie położona pomiędzy Afryką Północną, Iberią a Sardynią. Otaczająca ją laguna zapewniała dobrą ochronę. Ludzie osiedlali się na niej od II tysiąclecia przed naszą erą.
W VIII wieku p.n.e. na wyspę przybyli Fenicjanie, zintegrowali się z lokalną populacją, zwaną później Elymianami, i założyli tam miasto handlowe. W ciągu stu lat stało się ono ważnym portem z rozległą siecią wpływów w centralnej i zachodniej części Morza Śródziemnego. To doprowadziło do konfliktu z rosnącą w siłę Kartaginą, położoną po przeciwnej stronie morza, na wybrzeżu Afryki. Około połowy VI wieku przed Chrystusem Kartagińczycy pod wodzą generała Malco zniszczyli Motję. Miasto szybko odbudowano, wyposażając je w jedne z pierwszych murów obronnych w centralnej części Morza Śródziemnego. Wtedy to wzniesiono w mieście dwa duże kompleksy świątynne, na południu i północy.
W latach 20. XX wieku w Motji, niedaleko południowego wybrzeża wyspy, odkryto zbiornik o wymiarach 52,5x37 metrów. Wówczas specjaliści stwierdzili, że był to port dla okrętów wojennych. Przypuszczenie to było o tyle uzasadnione, że taki port, zwany Kothon, istniał w Kartaginie. Dlatego też przez ostatnich 100 lat motijski „kothon” był uważany za port.
Naukowcy z Sapienza Università di Roma od niemal 60 lat prowadzą prace archeologiczne w Motji. W latach 2002–2020 skupiali się na badaniu „kothonu”. Obecne badania skłoniły ich autora do zaprezentowania nowej interpretacji. Ten tak zwany „kothon” nie był portem, a świętym basenem zawierającą słodką wodę. Znajdował się w centrum monumentalnego okrągłego kompleksu, w skład którego wchodziły trzy duże świątynie. Basen, nad którym znajdował się posąg Ba'ala, służył również jako powierzchnia do obserwacji ruchów gwiazd, co widać po orientacji różnych struktur i ich elementów w kompleksie świątynnym, czytamy na łamach Antiquity.
W trakcie badań ustalono, że historia „kothonu” rozpoczyna się od jeziora utworzonego przez naturalne źródła. Pomiędzy połową VIII a połową VII wieku p.n.e. przeprowadzono tam prace, w wyniku których jeziorko zaczęło służyć jako dok dla statków handlowych. Następnie w latach 550–520 p.n.e. zostało ono przebudowane na kwadratowy basen świątynny, który istniał do całkowitego zniszczenia Motji w latach 397/396 p.n.e. przez wojska Dionizjusza z Syrakuz.
Badania wykazały, że basen miał głębokość od 0,8 do 1,5 metra, zatem nie mogły pływać tam statki. W jego centrum znajdowało się kamienne podium. Porównanie basenu z Motji ze współczesnym mu basenem w fenickiej świątyni w Syrii sugeruje, że na podium znajdowała się niewielka świątynia z posągiem bóstwa. Jeden z kamiennych bloków znalezionych w basenie zawiera egipskie zdobienie zwane gola oraz wyrzeźbioną stopę. Z kolei w wotywnej studni przy południowo-wschodnim narożniku basenu znaleziono grecką inskrypcję z imieniem „Belios” czyli Ba'al. Ponadto już w 1933 roku w lagunie znaleziono fragment posągu bóstwa o męskim torsie. Na tej podstawie naukowcy stwierdzili, że na ozdobnym kamiennym bloku, na którym zachowała się stopa stał duży, o wysokości około 2,4 metra, posąg Baala. Znajdował się on w samym centrum świętego basenu.
Basen miał też służyć jako obserwatorium astronomiczne. Nie tylko był odpowiednio zorientowany względem gwiazd, ale w nim i w jego pobliżu znaleziono wskazujące na to artefakty. Archeolodzy znaleźli bowiem fragment instrumentu nawigacyjnego, a w północno-zachodnim rogu basenu odkryto posąg pawiana z głową psa. To personifikacja egipskiego Thota, boga wiedzy i mądrości, powiązanego z astronomią. Zresztą egipskie świątynie tego boga również zawierały święte baseny.
Religijna i astronomiczna rola kompleksu świątynnego i basenu u samych początków istnienia Motji pokazują, że miasto to było otwarte na interakcje kulturowe, równoważąc polityczny i ekonomiczny wpływ Kartaginy. Motja rózniła się od Kartaginy. Była kwitnącym wolnym portem, otwartym szczególnie na Grecję i greckie miasta na Sycylii. Kartaginie taka postawa się nie podobała, dlatego też zwlekała ona z pomocą Motji, gdy tyran Syrakuz, Dionizjusz, obległ i zniszczył miasto, podsumowują autorzy badań. Dzieła zniszczenia dopełnili Kartagińczycy, którzy wykorzystywali ruiny Motji jako kamieniołom.
« powrót do artykułu -
przez KopalniaWiedzy.pl
Rada Naukowa Instytutu Biologii Ssaków PAN wystosowała list otwarty ws. kryzysu na granicy z Białorusią oraz budowy płotu granicznego. Przyrodnicy odnoszą się w liście zarówno do sytuacji uchodźców na granicy, jak i do pomysłu budowy płotu. Zauważają, że postawienie takiej bariery zagrozi wielu gatunkom zwierząt i może spowodować, że Puszcza Białowieska zostanie usunięta z listy światowego dziedzictwa UNESCO.
Chcemy zatem wyrazić poparcie dla apeli wystosowanych przez Rady Naukowe Instytutu Filozofii i Socjologii PAN oraz Instytutu Slawistyki PAN* o natychmiastowe objęcie migrantów opieką humanitarną oraz umożliwienie organizacjom pomocowym oraz służbom medycznym działań w tym zakresie. Powtarzamy za tymi apelami, że choć sytuacja jest wynikiem prowokacji bezwzględnego dyktatora, nie zmniejsza to cierpienia jej ofiar, czytamy w liście.
Rada, w skład której wchodzi 24 naukowców z Instytut Biologii PAN oraz Uniwersytetów Jagiellońskiego, Warszawskiego, Uniwersytetu w Białymstoku i UAM w Poznaniu, zwraca uwagę na przyrodnicze zbudowania płotu. Taka bariera uniemożliwi przemieszczanie się, migracje oraz przepływ genów w populacjach rzadkich i chronionych gatunków, stanie się śmiertelną pułapką dla zwierząt próbujących ją sforsować i zagrożeniem dla przetrwania izolowanych populacji, stwierdzają uczeni. Dodają, że jego zbudowanie może doprowadzić do usunięcia transgranicznego obszaru Puszczy Białowieskiej z listy światowego dziedzictwa UNESCO.
Kończąc swój apel naukowcy zauważają, że nawet najwyższe płoty nie rozwiążą kryzysu na granicy z Białorusią, natomiast staną się trwałą barierą dzielącą kraje, ludzi i dziką przyrodę.
« powrót do artykułu -
przez KopalniaWiedzy.pl
Na brzegu Berezyny koło Bobrujska na Białorusi znaleziono średniowieczny miecz - powiedziała Belarusian Telegraph Agency Inna Owszejszyk z Muzeum Historii Lokalnej w Bobrujsku (Бобруйский краеведческий музей).
Takie miecze [z charakterystyczną rękojeścią i krzyżowym jelcem z lekko wygiętymi ku dołowi ramionami] wykorzystywano w środkowym średniowieczu - od drugiej połowy XI w. do końca wieku XIII. Poprzednio takie miecze odkopano w Grodnie i Nowogródku. Ogółem na Białorusi znaleziono [co najmniej] 7 mieczów [i ich fragmentów] z tego okresu. To [jednak] pierwszy egzemplarz z obwodu mohylewskiego.
Mimo że brakuje fragmentu głowni i czubka, miecz zachował się dość dobrze. Miecz przeleżał sporo czasu w ziemi i zardzewiał. Naszym głównym celem jest renowacja i konserwacja. Potem będziemy mogli lepiej go zbadać. Taka broń ma często zdobienia czy oznaczenia [np. mieczników i kowali], co pomaga w precyzyjniejszym datowaniu bądź określeniu właściciela. Wg archeologów, broń należała do przedstawiciela elity militarnej.
Po zakończeniu analiz miecz ma trafić na wystawę do Muzeum Historii Lokalnej w Bobrujsku.
Warto przypomnieć, że na początku kwietnia zeszłego roku podczas pogłębiania Berezyny robotnicy budowlani znaleźli w porcie rzecznym w Bobrujsku unikatowy ok. 1000-letni hełm (wstępne datowanie wskazywało na koniec IX-początek XI w.). W późniejszych doniesieniach pojawiły się informacje, że najprawdopodobniej należał on do Iziasława Włodzimierzowicza, kniazia połockiego w latach 986-1001, syna Włodzimierza Wielkiego i Rognedy.
« powrót do artykułu -
przez KopalniaWiedzy.pl
Inżynierowie biomedyczni z Duke University wykazali, że hełmy z I wojny światowej równie dobrze jak te współczesne chronią przed falą uderzeniową. A jeden konkretny model, francuski Adrian z 1915 roku, przewyższa współczesne hełmy pod względem ochrony głowy przed falą uderzeniową.
Nowoczesne hełmy lepiej chronią przed pociskami czy tępymi uderzeniami, ale przez dziesięciolecia ich konstruktorzy nie potrafili poprawić ochrony głowy w sytuacji, gdy w pobliżu wybuchnie pocisk, a żołnierz zostanie poddany działaniu fali uderzeniowej.
Stwierdziliśmy, że wszystkie hełmy stanowiły solidną ochronę przed falą uderzeniową wybuchu, ale zdumiało nas, że hełmy sprzed 100 lat sprawowały się równie dobrze, co współczesne konstrukcje. Okazało się, że niektóre z historycznych hełmów były nawet lepsze, mówi Joost Op't Eynde, główny autor badań.
Naukowcy dopiero niedawno zainteresowali się wpływem fali uderzeniowej na mózgi żołnierzy. Spowodowane to było faktem, że hełmy projektowane są pod kątem odporności na uderzenia pocisków, a fala uderzeniowa była do niedawna groźna głównie dla płuc. W wyniku jej działania dochodziło do śmiertelnych uszkodzeń płuc na długo zanim taka fala mogła zaszkodzić mózgowi.
Jednak po rozpowszechnieniu się pancerzy chroniących ciało, płuca żołnierzy są dobrze chronione. Okazało się, że na współczesnym polu walki fala uderzeniowa zabija uszkadzając mózg, a nie płuca. Stąd też potrzeba zbadania stopnia ochrony, jaką hełmy zapewniają w obliczu fali uderzeniowej. Tym bardziej, że nie są one projektowane pod kątem takiej ochrony.
Uczeni z Duke University postanowili porównać hełmy współczesne z tymi z I wojny światowej, gdyż stwierdzili, że współczesny żołnierz noszący pancerz jest chroniony podobnie, jak żołnierz z I wojny światowej znajdujący się w okopie podczas wybuchu.
Naukowcy porównali hełmy Brodie (Wielka Brytania), Adrian (Francja) i Stahlhelm (Niemcy) ze współczesnym amerykańskim Advanced Combat Helmet.
Hełmy zakładano na głowę manekina wyposażoną w liczne czujniki. Całość umieszczano pod urządzeniem, które gwałtownie uwalniało sprężony hel, wywołując falę uderzeniową. Na hełmach testowano falę o różnej sile, odpowiadającej eksplozji pociusk artyleryjskiego w odległości od 1 do 5 metrów od celu. Siła działająca na głowę manekina była następnie przeliczana na ryzyko pojawienia się krwawienia w mózgu.
Okazało się, że każdy z hełmów zmniejszał ryzyko umiarkowanego krwawienia z mózgu od 5 do 10 razy. Jednak hełm Adrian zapewniał najlepsza ochronę. Te wyniki były intrygujące, gdyż francuski hełm był wykonany z podobnych materiałów co hełmy niemiecki i brytyjski, miał nawet cieńsze ścianki. Główna różnica między nimi jest taka, że hełm ten ma na górze grzebień. Jego celem była ochrona przed odłamkami, ale może on również chronić przed falą uderzeniową, mówi Op't Eynde. Z kolei jeśli chodzi o siły działające z boku, a nie z góry, to znaczenie miało tutaj szerokość hełmu i to, jak dużą część głowy obejmował.
Niezależnie jednak od konstrukcji, każdy z hełmów dobrze chronił przed falą uderzeniową. A to wskazuje, jak podkreślają uczeni, że warto podczas projektowania hełmów skupić się też na tym aspekcie ochrony żołnierza. Tym bardziej, że tak proste rzeczy jak grzebień od góry i szerokość hełmu mają olbrzymie znaczenie. Współczesne materiały i techniki produkcyjne powinny pozwolić na takie ulepszenie hełmów, że będą lepiej chroniły przed falą uderzeniową niż hełmy sprzed 100 lat, stwierdzają autorzy badań.
« powrót do artykułu -
przez KopalniaWiedzy.pl
Niski stan wody w jeziorze Gopło odsłonił tajemniczą drewnianą konstrukcję. Zwróciła ona uwagę mieszkającego nieopodal małżeństwa archeologów. Specjaliści uważają, że mogą być to pozostałości średniowiecznego portu obsługującego gród w Mietlicy.
Jak informuje portal iKruszwica.pl, drewniana konstrukcja długości kilkudziesięciu metrów składa się z palisady z desek, rynny kłodowej i pali. Dotychczas nikt jej nie zauważył, gdyż była przykryta przez wodę. Robert Wyrostkiewicz, który wraz z żoną Darią zwrócił uwagę na drewniane szczątki, mówi, że co prawda poziom Gopła się zmienia, ale tak niskiego poziomu wody nie pamięta.
Odkrywcy poinformowali o swoim spostrzeżeniu kujawsko-pomorskiego konserwatora zabytków: 9 listopada br. podczas spaceru z dziećmi Antonim i Zuzanną odkryliśmy od południowo-zachodniej strony wału grodziska interesujące konstrukcje drewniane. Spójny konstrukcyjnie obiekt został pominięty przez dotychczasowych badaczy prawdopodobnie ze względu na wyższy wówczas stan wody w Gople. Po tegorocznej suszy nadarzyła się okazja do wnikliwszej obserwacji terenowej. [...] doszliśmy do wniosku, że mamy do czynienia zapewne z ciekawym obiektem związanym z okresem funkcjonowania wczesnośredniowiecznego grodziska w Mietlicy. Obecnie można jedynie przypuszczać, że mógł on mieć znaczenie użytkowe i był związany ze wzmocnieniem nadbrzeża w celu uniemożliwienia podmywania przedwala w miejscu bezpośredniego dostępu do wody z grodu (nie można wykluczyć, że było to miejsce szczególnego znaczenia; być może związane z istniejącym tu wówczas mostem lub portem).
Gród w Mietlicy istniał od IX do XII wieku. Na pewno nie były to umocnienia dla całego grodziska. Widać już zakres tej konstrukcji, która ma kilkadziesiąt metrów. A przynajmniej ponad 30 metrów uwidocznił niski stan wody. To zdecydowanie za mało, żeby mówić, że spełniała ona funkcję obronną. Taką co do zasady spełniało samo grodzisko, ale nasze odkrycie było raczej wzmocnieniem nadbrzeża związanym np. z istniejącym tutaj portem. Na pewno wał w tym miejscu był lepiej zabezpieczony przed podmywaniem, ale trudno mówić, żeby była to główna funkcja tak skomplikowanej konstrukcji, powiedział Wyrostkiewicz w wywiadzie dla Polsat News.
Już wiadomo, że prace badawcze będą prowadzili państwo Wyrostkiewiczowie. Odbędą się one w ramach projektu „Misja Pogotowie Archeologiczne”, którego konsultantem naukowym jest profesor archeologii Joanna Kalaga, specjalizująca się we wczesnym średniowieczu. Wyrostkiewiczowie to zresztą jej dawni studenci z Uniwersytetu Warszawskiego.
Chcemy dowiedzieć się o tym miejscu jak najwięcej. W latach 70. i 90. XX wieku były prowadzone badania grodu warownego w Mietlicy, potocznie nazywanego legendarną stolicą Goplan, ale nadal o tym miejscu wiemy bardzo niewiele. A tajemnicą poliszynela jest dla znawców tematu to, że okoliczne pola wzbudzają duże zainteresowanie poszukiwaczy skarbów. W ramach obowiązującego prawa chcielibyśmy przeprowadzić tu szeroko zakrojone badania archeologiczne przy wsparciu pasjonatów historii z wykrywaczami metalu, których wiedzę i umiejętności należy dobrze wykorzystać, dodaje pan Robert.
« powrót do artykułu
-
-
Ostatnio przeglądający 0 użytkowników
Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.