Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Rekomendowane odpowiedzi

Tesla Motors, która dotychczas specjalizowała się w produkcji elektrycznych samochodów sportowych, tym razem pokazała rodzinnego sedana. Model S jest w stanie przejechać do 482 kilometrów na pojedynczym ładowaniu akumulatorów, a od 0 do 100 km/h przyspiesza w ciągu 5,5 sekundy.

W pojeździe zmieści się do 7 osób, z tym że niektóre fotele są przystosowane tylko do przewozu małych dzieci.

Pełne ładowanie akumulatorów pojazdu trwa cztery godziny, jednak samochód został wyposażony w opcję 45-minutowego częściowego ładowania. Żywotność baterii szacowana jest na 7-10 lat.

Same akumulatory ważą ponad 540 kilogramów. Waga całego pojazdu to 1800 kg.

Po zajrzeniu do wnętrza pojazdu w oczy rzuca się duży dotykowy wyświetlacz ciekłokrystaliczny. Dzięki systemom bezprzewodowej łączności możemy na nim wyświetlać liczne informacje.

Produkcja Modelu S rozpocznie się w 2011 roku. Cena samochodu to 57 400 dolarów, jednak po uwzględnieniu amerykańskiej obniżki podatku dla samochodów elektrycznych, trzeba będzie zapłacić 49 900 USD.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ciekawe ile takie 45 minutowe ładowanie zapewnia energii dla takiego auta ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ostatnio słyszałem, że elektryczne auta wcale nie są ekologiczne, bo prąd uzyskiwany jest przecież najczęściej z wyngla.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ostatnio słyszałem, że elektryczne auta wcale nie są ekologiczne, bo prąd uzyskiwany jest przecież najczęściej z wyngla.

 

Nie zgodzę się. Nawet jeśli pominiemy fakt, że energię elektryczną uzyskuje się z innych niż węgiel źrodeł, to nawet gdyby był to tylko i wyłącznie węgiel, zysk ekologiczny jest dość oczywisty. Chodzi o możliwość kontroli źródła zanieczyszczeń. Nie ma sposobu na oczyszczenie spalin z milionów rur wydechowych. Znacznie łatwiej zrobić to w przypadku kilkunastu elektrowni.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A to prawda. Chodziło pewnie o to, że sama wymiana samochodów nie pomoże. Trzeba jeszcze elektrownie wymienić :-)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Elektrownie można wymieniać, można też ograniczać ich szkodliwość. Na KW był kiedyś artykuł o czymś co świetnie (wyłapywało) zanieczyszczenia z powietrza w okolicy - wystarczyłoby to stawiać koło każdej "nieczystej" elektrowni.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Z jednej strony racja, ale z drugiej przecież montuje się w samochodach konwertory katalityczne (popularnie zwane katalizatorami) które znacznie obniżają szkodliwość spalin. A zaletą dla środowiska jest to, że zdecentralizowane źródło emisji jest mniej niebezpieczne od centralnego - z małymi porcjami zanieczyszczeń lokalne ekosystemy sobie poradzą, ale z ogromną emisją punktową lokalny ekosystem elektrowni nie da rady. Poza tym prościej wprowadzać nowe 'katalizatory' do aut, niż do zakładów przemysłowych, które z reguły trzymają się kurczowo jednej starej technologii bo wdrażanie nowej jest zbyt drogie (tu też decentralizacja osób płacących ułatwia sytuację).

 

Niemniej zgodzę się, że jeśli sprawnie wprowadzałoby się modernizacje elektrowni, to takie elektryczne samochody są lepszym rozwiązaniem.. Zwłaszcza gdyby można ładować je z jakichś lokalnych wysokosprawnych ogniw słonecznych - bo na przesyle energii z elektrowni też są spore straty..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mimo wszystko wydaje mi się, że masowa produkcja, jest zawsze efektywniejsza od "jednostkowej". Nawet taka elektrownia węglowa, wykorzystuje zapewne efektywniej paliwo niż odpowiadająca jej (pod względem produkowanej energii) liczba aut. Tzn być może zanieczyszczenie produkowane przez taką elektrownię jest względnie duże, ale rozkładając je na liczbę elektrycznych pojazdów może okazać się znacznie mniejsze w porównaniu z tymi, które na własnym pokładzie produkują energię ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zawsze mnie zastanawia rachunek ekonomiczny takich działań ekologicznych. Czy przejechanie 150 tyś km (5 lat niezbyt mocnej eksploatacji pojazdu) jest tańsze czy droższe od porównywalnego pojazdu z silnikiem spalinowym?

Bo energetycznie nie wydaje mi się możliwe, by przy 30% większej masie z założenia (akumulatory) i stratach na ładowanie i przetwarzanie energii ogólna sprawność była lepsza niż te 34% uzyskiwane z diesla.

Entuzjastom ekologii zwrócę jeszcze uwagę na wysoki koszt utylizacji wszelkich obecnie stosowanych akumulatorów - właśnie ze względów ekologicznych.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Partykus, zgadzam się z Tobą - sumarycznie auta wyprodukują więcej zanieczyszczeń. Ale zwórciłem tu uwagę na inną rzecz - te zanieczyszczenia będą rozproszone, i natura sobie z nimi poradzi.. Mógłbym Ci to wytłumaczyć na takim przykładzie - jak Cię walnę z całej siły pięścią w klatę, to pewnie Cię odrzuci i będziesz miał siniaka.. Ale przeżyjesz. A jak z taką samą energią w Twoją klatę walnąłby pocisk o średnicy 5-10mm (a nie 100mm, jak moja pięść w przybliżeniu), to mimo że jego energia byłaby porównywalna (dobra, dajmy nawet na to, że mniejsza), to nawet gdybyś przeżył, odniósłbyś poważniejsze obrażenia niż od ciosu. Właśnie dlatego, że niszczycielska energia skumulowana byłaby na bardzo małej powierzchni..

 

Zatem w tej sprawie należało by bardzo ostrożne obliczenia robić - lepsze są zanieczyszczenia rozproszone, ale łatwiej jest modernizować i kontrolować taką elektrownię, która emituje punktowo..

 

Podsumowując, jeśli wpływ elektrowni nie wykończyłby otaczającego ją środowiska (zniszczenie jednego ekosystemu w pobliżu mogłoby spowodować niszczenie następnych, które są z nim powiązane - tak samo jak przy tej ranie postrzałowej.. To że masz przebite serce Cię nie zabije, tylko implikacje tego faktu - że mózg, który nie był bezpośrednio uszkodzony, przestanie dostawać tlen), to lepsze jest rozwiązanie z tymi samochodami na prąd.. W przeciwnym wypadku postulowałbym za konwencjonalnymi 'spalinowcami'.

 

@Kosooki

 

Weź pod uwagę że sprawność silnika benzynowego dochodzi do 35% a diesela do 40% (pierwszy wynik z Google'a), natomiast sprawność silnika elektrycznego jest w stanie sięgać 95-98%. Stąd możliwa ta opłacalność. Cała energia z akumulatorów jest przekształcana w ruch. W przeciwieństwie do pojazdu benzynowego, w którym 2/3 energii idzie głównie w ciepło (z 40 litrów benzyny, czyli pełnego baku w przeciętnym aucie, tylko jakieś 13 zużywasz na ruch).

 

Co do strat na ładowanie - tutaj przychylałbym się partykusa - prąd wytworzony przez elektrownię powstawałby z większą wydajnością - czyli z paliwa (ropa/węgiel/uran/pluton/słońce/wodór) mielibyśmy wydajność przewyższającą te 35%, a potem cała ta energia (no, prawie cała) zużywana była by na ruch samochodów.

 

Sprawa jest zatem trudna ze względu na plusy i minusy każdego z rozwiązań.

 

Popieram Cię natomiast jeśli chodzi o problem utylizacji ekologicznych samochodów - większe skomplikowanie takiego samochodu powoduje że nie można odzyskać z niego wielu surowców wtórnych. No i kłopotliwe akumulatory.. To tak jak z wiatrakami energetycznymi czy ogniwami słonecznymi, na które był boom - koszt ich produkcji i szkodliwość używanych przy tym materiałów jest ogromna.. Co z tego że później dają czystą energię? Bilans wychodzi i tak dość podobnie jak do źródeł konwencjonalnych - źródło zanieczyszczeń zostaje jedynie przemieszczone - z miejsca produkcji energii do fabryki wytwarzającej wiatraki/ogniwa.

 

Dla mnie z tego wszystkiego wypływa następujący wniosek: należy poszukać wydajniejszych źródeł energii. Np zrozumieć i nauczyć się odtwarzać proces fotosyntezy, aby zyskać znacznie wydajniejsze ogniwa słoneczne - czy to do produkcji energii elektrycznej, czy do pozyskiwania wodoru z wody. Takie czyste źródło energii dało by większą szansę ekologicznym pojazdom, które póki co nie są wiele ekologiczniejsze od tych konwencjonalnych w ogólnym rozrachunku.

 

Interesującym pomysłem są też orbitalne baterie słoneczne (dzięki pominięciu atmosfery można uzyskać znacznie więcej energii ze światła słonecznego) - problemem jest tylko efektywny sposób transferu energii na planetę..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Partykus, zgadzam się z Tobą - sumarycznie auta wyprodukują więcej zanieczyszczeń. Ale zwórciłem tu uwagę na inną rzecz - te zanieczyszczenia będą rozproszone, i natura sobie z nimi poradzi.. Mógłbym Ci to wytłumaczyć na takim przykładzie - jak Cię walnę z całej siły pięścią w klatę, to pewnie Cię odrzuci i będziesz miał siniaka.. Ale przeżyjesz. A jak z taką samą energią w Twoją klatę walnąłby pocisk o średnicy 5-10mm (a nie 100mm, jak moja pięść w przybliżeniu), to mimo że jego energia byłaby porównywalna (dobra, dajmy nawet na to, że mniejsza), to nawet gdybyś przeżył, odniósłbyś poważniejsze obrażenia niż od ciosu. Właśnie dlatego, że niszczycielska energia skumulowana byłaby na bardzo małej powierzchni..

Spokojnie, ja to już wcześniej przeczytałem, zrozumiałem i przyjąłem  :), tylko się do tego nie odniosłem. Bo też nie jestem pewien jak to jest w praktyce. Być może wiatry wszystko skutecznie "rozmywają"? Co prawda w przypadku większych skupisk przemysłowych widać wyniszczenie środowiska, ale tam gdzie stoi jedna odosobniona elektrownia faktycznie występuje "promień skażenia" wokół niej? Nie wiem jak to jest. W każdym bądź razie można też podejrzewać, że np miasta są porównywalnymi punktami jak elektrownie. Porównywalne dlatego, że zanieczyszczenia z elektrowni i tak są rozdmuchiwane, a w miastach skupione są samochody. Gdyby ktoś przeprowadził doświadczenia być może okazało by się że miasta wypełnione spalinowcami są nawet gorsze ze względu na fakt, że dużych miast jest znacznie więcej niż elektrowni. Więc mamy siatkę istotnie zanieczyszczających środowisko punktów. Chyba lepsze od tego jest kilka elektrowni. W każdym razie to tylko bardzo luźne domysły osoby raczej nie kompetentnej w tej kwestii  ;D 

 

Do tego wszystkiego należy tylko dodać, że i tak zanim takie autka by się rozpowszechniły nawet w takiej Polszcze z jedną atomówkę pewnie będziemy już mieć ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

;) No teraz już w zupełności się z Tobą zgadzam :)

 

Co do elektrowni, to mimo wiatrów jednak jest wokół nich pewien 'obszar skażenia' mniejszy lub większy.. Ale słusznie zauważyłeś, że samochody też są zgrupowane głównie w miastach.. Fakt że w miastach ogółem ekosystemy naturalne są w szczątkowej postaci z reguły, no ale przy tych elektrycznych samochodach przynajmniej ludzie by sobie pooddychać mogli :P

 

I słusznie zauważyłeś że najlepszym rozwiązaniem by były elektrownie atomowe - wtedy mielibyśmy autentycznie czystą energię.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

I słusznie zauważyłeś że najlepszym rozwiązaniem by były elektrownie atomowe - wtedy mielibyśmy autentycznie czystą energię.

Czystsza może być z wielu innych źródeł już dzisiaj, a jutro na masową skalę z innych. Elektrownie atomowe są "zielone", ale ta zieleń to poświata radioaktywna raczej ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mam nadzieję, że to był żart :) Akurat atomówki są obecnie jednym z najtańszych i najczystszych źródeł energii ;)

 

Choć przyznam, że nie są bez wad - uran skończy się za jakiś czas tak samo jak węgiel - tyle że dłużej to potrwa.. Ale zasada ta sama.. No i te odpady.. Ale co do odpadów, to jakiś czas temu na KW był prezentowany artykuł o czystszej elektrowni - zużywającej zubożony uran bodajże, a potrzebującej tylko trochę uranu wzbogaconego na rozruch.. Wierzę, że w energetyce atomowej, póki nie opracujemy taniej metody pozyskiwania wodoru lub używania do własnych celów fotosyntezy, leży nasza przyszłość i największa szansa..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czystsza może być z wielu innych źródeł już dzisiaj, a jutro na masową skalę z innych.

Rozmawiamy raczej o skali masowej, a nie o zjawisku - ciekawostce  ;)

 

Elektrownie atomowe są "zielone", ale ta zieleń to poświata radioaktywna raczej :)

 

Co sugerujesz ? Elektrownie atomowe są w chwili obecnej najefektywniejszym źródłem energii jeżeli idzie o stosunek wytwarzana_energia a produkowane_zanieczyszczenia. Tzn niby są farmy słoneczne czy inne wiatraki, ale ile musiałbyś tego nastawiać by uzyskać podobną wydajność. A jeśli się już przyczepić tych odpadów to i tak nie zdążysz zapełnić nimi połowy opuszczonych kopalni (nie wpływając w żaden sposób na środowisko) do momentu kiedy zaczniemy zasilać się elektrowniami na hel3 które nie będą produkowały żadnych zanieczyszczeń.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Po prostu chciałem przypomnieć, że "autentycznie czysta energia" nie może być określeniem na elektrownie atomowe. To że są najczystszymi elektrowniami wytwarzającymi masowe ilości energii nie czyni ich ideałem. Warto o tym nie zapomnieć ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

  Tutaj centralizacja "spalania" ma jedną bardzo ważną zaletę. Otoż niejako "odciągamy" spaliny z miast, terenów zamieszkanych. Ludzie są zdrowsi itp.

  Zresztą jeśli w elektrowni zużywa się filtr to ktoś to kontroluje, a w samochodzach wiadomo...

  A jak sobie przyroda radzi (nieradzi) z zanieczyszczeniami to już inny temat.

  Tutaj nie ma się co zastanawiać nad przyszłością napędów, bo na pewno nie będą to paliwa (przynajmniej nie takie jak teraz).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Akumulatory w samochodach elektrycznych mogą działać o 1/3 dłużej, niż twierdzą ich producenci, informują naukowcy ze SLAC-Stanford Battery Center. Eksperci centrum badawczego, które zostało założone przez SLAC National Accelerator Laboratory i Precourt Institute for Energy na Uniwersytecie Stanforda, doszli do wniosku, że obecne procedury testowe nie oddają prawidłowo warunków, w jakich używane są akumulatory. To zaś oznacza, że w rzeczywistości właściciele samochodów elektrycznych mogą używać ich przez wiele lat dłużej, niż przypuszczają.
      Typowa procedura testowa, jakiej naukowcy i inżynierowie poddają rozwijane przez siebie akumulatory, polega na ich rozładowywaniu pod stałym obciążeniem i ładowaniu. Procedurę tę powtarza się wielokrotnie, by sprawdzić, w jakim tempie spada pojemność akumulatorów, a zatem jak długo będzie można ich używać.
      Jednak, jak czytamy w artykule opublikowanym właśnie na łamach Nature Energy, metoda taka nie oddaje rzeczywistych warunków użytkowania tych akumulatorów. W rzeczywistości mogą one działać znacznie dłużej, a to bardzo dobra wiadomość dla obecnych i przyszłych posiadaczy samochodów elektrycznych. Mimo bowiem olbrzymiego, sięgającego 90%, spadku cen akumulatorów w ciągu ostatnich 15 lat, wciąż stanowią one około 1/3 ceny samochodu elektrycznego.
      Ku naszemu zdziwieniu okazało się, że prawdziwe warunki użytkowania samochodu elektrycznego, częste przyspieszanie, hamowanie, które nieco ładuje baterie, zaparkowanie na chwilę przy mijanym sklepie spożywczym, pozostawianie bezczynnego samochodu na wiele godzin w czasie pracy czy snu, powoduje, że akumulatory mogą działać dłużej, niż pokazują to standardowe testy laboratoryjne, mówi profesor Simona Onori z Uniwersytetu Stanforda.
      Autorzy badań wykorzystali cztery scenariusze testowania akumulatorów, od standardowych testów używanych obecnie w przemyśle, po testy, które – na podstawie danych zebranych ze standardowo używanych samochodów - oddawały prawdziwe warunki eksploatacji akumulatorów. Następnie wedle tych czterech scenariuszy przez dwa lata testowali 92 komercyjnie dostępne akumulatory litowo-jonowe. Okazało się, że im bardziej test był podobny do sposobu używania akumulatora w życiu codziennym, tym dłużej taki akumulator mógł pracować.
      Uzyskane dane zostały następnie przeanalizowane za pomocą algorytmu maszynowego uczenia się. Naukowcy chcieli wiedzieć, jakie czynniki wpływają na żywotność baterii. Analizy wykazały na przykład, że krótkotrwałe, szybkie zwiększanie prędkości samochodu elektrycznego powoduje, że akumulatory ulegają wolniejszej degradacji. To niezwykle zaskakujące, gdyż dotychczas sądzono, że przyspieszanie negatywnie wpływa na żywotność akumulatorów. Tymczasem okazuje się, że pomaga ono zwiększyć ich żywotność.
      Naukowcy sprawdzili różnice pomiędzy spadkiem pojemności akumulatorów powodowanym przez kolejne cykle ładowania-rozładowywania, a powodowanym samym upływem czasu. Tutaj wszystko zależy od sposobu używania akumulatorów. My, inżynierowie zajmujący się akumulatorami, zawsze uważaliśmy, że cykle ładowania-rozładowywania są znacznie ważniejsze niż upływ czasu. Jest to prawdziwe w odniesieniu do komercyjnie używanych pojazdów elektrycznych, jak autobusy czy ciężarówki, które albo jeżdżą, albo są ładowane. Natomiast w przypadku samochodów prywatnych, wykorzystywanych do pojechania do pracy, po dzieci, na zakupy, które przez większość dnia stoją bezczynnie i nawet nie są ładowane, upływ czasu jest ważniejszym czynnikiem wpływającym na degradację niż cykle ładowania-rozładowywania, stwierdza doktorant Alexis Geslin, jeden z głównych autorów badań. Dlatego też naukowcy postanowili określić optymalny sposób używania akumulatorów, by zrównoważyć wpływ obu czynników na te urządzenia. Okazało się, że przeciętny użytkownik prywatnego samochodu elektrycznego używa go w sposób optymalny dla akumulatorów. Jedyne, co należy zrobić – ale to już rola producentów samochodów – to dostosowanie oprogramowania zarządzającego akumulatorami do wniosków płynących z tych badań.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Symulacje przeprowadzone na Uniwersytecie w Toronto wskazują, że szybkie rozpowszechnienie samochodów elektrycznych może mieć olbrzymie znaczenie dla zdrowia całej populacji. Naukowcy z Department of Civil & Mineral Engineering i Saudi Aramco stwierdzili, że gwałtowny wzrost liczby samochodów elektrycznych w USA, w połączeniu ze znacznym zwiększeniem produkcji energii ze źródeł odnawialnych, przyniósłby korzyści w obszarze ochrony zdrowia, których wartość wyniosłaby od 84 do 188 miliardów dolarów do roku 2050. Nawet scenariusze z wolniejszym rozpowszechnianiem się samochodów elektrycznych i odnawialnych źródeł energii wykazały korzyści idące w dziesiątki miliardów USD.
      Gdy specjaliści badają wpływ samochodów elektrycznych, zwykle skupiają się na emisji dwutlenku węgla i jego wpływie na miany klimatu, mówi profesor Marianne Hazopoulou. Jednak CO2 nie jest jedyną substancją, emitowaną przez rury wydechowe. Silniki spalinowe wytwarzają wiele zanieczyszczeń powietrza, które mają duży wpływ na zdrowie ludzi. I wpływ ten można zmierzyć, dodaje uczona.
      W badaniach brali też udział doktor Jean Schmitt, profesorowie Daniel Posen i Heather Maclean, oraz badacz z największego na świecie koncernu naftowego, Amir F.N. Abdul-Manan z należącego do Saudi Aramco Strategic Transport Analysis Team.
      Wymienieni eksperci specjalizują się w badaniu cyklu życiowego produktów. Swoje doświadczenie wykorzystali już wcześniej do stworzenia modelu komputerowego oceniającego wpływ elektryfikacji transportu na rynek w USA. Wykazali wówczas, że samo przejście na transport elektryczny nie wystarczy, by spełnić cele porozumienia paryskiego. Teraz postanowili zająć się wpływem samochodów elektrycznych na ludzkie zdrowie.
      Uczeni wykorzystali swój model komputerowy do przeprowadzenia symulacji tego, co dzieje się z innymi niż CO2 produktami spalania. Modelowanie tych zanieczyszczeń jest bardzo różne od modelowania CO2, które pozostaje w atmosferze przez dziesięciolecia i jest w niej dobrze wymieszane. Te inne zanieczyszczenia oraz ich wpływ na zdrowie, oddziałują bardziej miejscowo. Ważne są tutaj zarówno poziom emisji, jak i jej miejsce, wyjaśnia profesor Posen.
      Co prawda samochody elektryczne nie emitują zanieczyszczeń, ale również mogą być odpowiedzialne za ich powstawanie, jeśli są zasilane energią produkowaną z paliw kopalnych. Jednocześnie przenoszą te zanieczyszczenia z dróg do elektrowni. Zatem narażone są na nie bardziej społeczności żyjące w pobliżu zakładów produkcji energii.
      Obecnie produkowane samochody spalinowe wytwarzają znacznie mniej zanieczyszczeń, niż samochody wyprodukowane 20 lat temu. Tych ostatnich wciąż wiele jeździ po drogach. Jeśli więc chcemy uczciwie porównać samochody elektryczne z samochodami spalinowymi, musimy wziąć pod uwagę, że emisja z samochodów spalinowych będzie jeszcze bardziej spadała w miarę, jak starsze pojazdy będą wycofywane z użytkowania. Musimy też brać pod uwagę strukturę produkcji energii, w tym fakt, że energia odnawialna ma coraz większy udział, wyjaśnia doktor Schmitt.
      Naukowcy wybrali dwa główne scenariusze, na podstawie których symulowali sytuację do roku 2050. Pierwszy z nich zakładał, że nie produkujemy już więcej żadnego samochodu elektrycznego, a jednocześnie starsze samochody spalinowe są zastępowane nowszymi, bardziej efektywnymi pojazdami. Według drugiego scenariusza, prowadzona jest szybka elektryfikacja transportu i po roku 2035 sprzedawane są wyłącznie samochody elektryczne. Ten drugi scenariusz badacze nazwali „agresywnym”, ale przypomnieli, że jest on zgodny z deklaracjami wielu krajów. Na przykład Norwegia planuje, że już w przyszłym roku w kraju tym sprzedawane będą wyłącznie samochody elektryczne, a Kanada deklaruje, że samochody spalinowe nie będą sprzedawane najpóźniej od roku 2035.
      Dla obu scenariuszy ustanowiono cały szereg warunków i symulowano poziom zanieczyszczeń powietrza w USA. Następnie naukowcy wykorzystali metodologię używaną przez epidemiologów, firmy ubezpieczeniowe i analityków rządowych do powiązania poziomów zanieczyszczeń z szacunkami takimi jak utracone lata życia oraz ich wartość gospodarcza.
      Nasza symulacja pokazuje, że szybkie rozpowszechnianie się samochodów elektrycznych pomiędzy dniem dzisiejszym a rokiem 2050, przyniesie skumulowane korzyści dla zdrowia publicznego liczone w setkach miliardów dolarów, mówi Posen. To bardzo znaczący wynik, ale trzeba tutaj podkreślić, że korzyści te można osiągnąć tylko wówczas, gdy systemy produkcji energii elektrycznej będą stawały się coraz bardziej ekologiczne. Już teraz odchodzimy od paliw kopalnych i trend ten prawdopodobnie będzie też obecny w przyszłości. Na potrzeby naszych symulacji rozważyliśmy też scenariusz, w którym miks energetyczny się nie zmienia i udział poszczególnych rodzajów energii jest taki sam jak obecnie. W takim przypadku lepiej byłoby zastąpić wszystkie stare samochody spalinowe nowymi. To również nie jest zbyt realistyczny scenariusz, wyjaśnia Posen.
      Warto więc zadać sobie kolejne pytanie. Czy ważniejsza jest dekarbonizacja transportu poprzez szerokie rozpowszechnienie samochodów elektrycznych czy też najpierw należy zdekarbonizować produkcję energii, bo to ona jest źródłem zanieczyszczeń generowanych przez samochody elektryczne.
      Żeby odpowiedzieć na to pytanie, musimy zdać sobie sprawę z tego, że kupowane dzisiaj samochody będą jeździły po drogach przez kolejne dekady. Jeśli będziemy sprzedawali więcej samochodów spalinowych to, niezależnie od ich efektywności, będą one przez lata zanieczyszczały środowisko i negatywnie wpływały na ludzkie zdrowie. Musimy dekarbonizować źródła produkcji energii, i to robimy, ale nie możemy czekać na zakończenie tego procesu, by rozpowszechniać samochody elektryczne, wyjaśnia Hatzopoulou.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Ostatnio często słyszymy o pożarach samochodów elektrycznych. Powstaje wrażenie, jakoby miały one miejsce bardzo często. Czy jednak rzeczywiście pojazdy elektryczne płoną częściej niż samochody spalinowe? Analiza danych z USA przeprowadzona przez porównywarkę ubezpieczeń AutoinsuranceEZ oraz dane Szwedzkiej Agencji Bezpieczeństwa Publicznego pokazują, że samochody elektryczne są bezpieczniejsze pod względem zagrożenia pożarowego od samochodów spalinowych. Największe zaś ryzyko stwarzają hybrydy.
      W ubiegłym roku analitycy z AutoinsuranceEZ przyjrzeli się danym zgromadzonym przez amerykańskie Narodową Radę Bezpieczeństwa Transportu (NTHB), Biuro Statystyk Transportu (BTS) oraz rządowym informacjom nt. samochodów, które sami producenci ściągnęli z rynku z powodu zagrożenia pożarowego. Z analizy wynika, że najbardziej ryzykownym typem pojazdu są hybrydy. Na każdych 100 000 sprzedanych hybryd zanotowano 3474,5 pożarów. Na drugim miejscu uplasowały się samochody spalinowe, z których płonie 1529,9 na 100 tysięcy sprzedanych. Jeśli zaś chodzi o pojazdy elektryczne, to zanotowano 25,1 pożarów na 100 000 sprzedanych.
      Eksperci sprawdzili też, ile pojazdów zostało ściągniętych z rynku z powodu ryzyka pożaru. I tak na przykład w roku 2020 Hyundai poinformował, że 430 000 sztuk spalinowego modelu Elantra jest zagrożonych pożarem. Ryzyko stwarzała instalacja elektryczna. W tym samym roku konieczna była naprawa usterki w 308 000 spalinowych modeli Kia Cadenza i Kia Sportage. Również tutaj problemem była instalacja elektryczna. Z kolei w 95 000 spalinowych Huyndai Genesis zagrożenie pożarowe stwarzał ABS, a producent McLarena Senny i McLarena 720S poinformował o wyciekach paliwa z 2800 samochodów.
      Narażone były też, oczywiście, samochody elektryczne. Pojawiła się konieczność naprawy usterek w 82 000 sztuk Huyndaia Kona i 70 000 Chryslera Pacifica. Tutaj problemem był akumulator. On też stwarza problemy w pojazdach hybrydowych.
      Jak więc wynika z dostępnych danych, w przypadku samochodów elektrycznych i hybrydowych pożary są powodowane przez usterki w akumulatorach, podczas gdy w pojazdach spalinowych przyczyn jest więcej i zagrożenie stanowiły układ elektryczny, wycieki paliwa oraz usterki w ABS.
      Dane z USA znajdują potwierdzenie w informacjach ze Szwecji. Na koniec 2022 roku u naszych północnych sąsiadów po drogach jeździło 610 716 samochodów elektrycznych i hybrydowych oraz 4 396 827 samochodów spalinowych. W tym czasie doszło do 106 pożarów elektrycznych środków transportu. Najczęściej, bo 38 razy, płonęły skutery, zanotowano 23 pożary samochodów osobowych i 20 pożarów rowerów.
      Szwedzi informują, że w ciągu ostatnich trzech lat liczba pożarów samochodów elektrycznych utrzymuje się na stałym poziomie około 20 rocznie, mimo że w tym czasie liczba samochodów tego typu zwiększyła się niemal dwukrotnie. To oznacza, że statystyczne ryzyko pożaru spada. W latach 2018–2020 w Szwecji zanotowano 81 pożarów samochodów elektrycznych. Do 17 doszło w czasie jazdy (zaliczono tutaj pożary w wyniku wypadków drogowych), 18 miało miejsce w trakcie ładowania, a w przypadku 46 nie ustalono w jakich warunkach pożar miał miejsce.
      Jak już wspomnieliśmy, w 2022 roku spłonęły w Szwecji 23 elektryczne i hybrydowe samochody pasażerskie. W tym samym roku całkowita liczba pożarów samochodów pasażerskich w Szwecji to około 3400 rocznie. Biorąc pod uwagę liczbę samochodów różnych typów trzeba stwierdzić, że zapaliło się 0,004% samochodów elektrycznych i hybrydowych oraz 0,09% samochodów spalinowych. Wśród pożarów pojazdów spalinowych układ elektryczny bądź akumulatory były przyczyną 656 pożarów.
      Z dostępnych polskich danych wynika, że w ubiegłym roku doszło w naszym kraju do 10 pożarów samochodów elektrycznych (na 29 780 zarejestrowanych) i 8333 pożarów samochodów spalinowych (na ok. 20 milionów zarejestrowanych). Zatem współczynnik pojazdów, które uległy pożarowi wynosi, odpowiednio, 0,03 i 0,04 procent.
      Głównym problemem związanym z pożarami samochodów elektrycznych, nie jest więc częstotliwość ich występowania, a trudności z ugaszeniem.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Rosnąca popularność samochodów elektrycznych (EV) często postrzegana jako problem dla sieci elektroenergetycznych, które nie są dostosowane do nowego masowego źródła obciążenia. Naukowcy z Uniwersytetu w Lejdzie oraz amerykańskiego Narodowego Laboratorium Energii Odnawialnej podeszli do zagadnienia z innej strony. Z analizy wynika, że w ciągu najbliższych lat EV mogą stać się wielkim magazynem energii ze źródeł odnawialnych, stabilizując energetykę słoneczną i wiatrową.
      Energia z wiatru i słońca to najszybciej rosnące źródła energii. So to jednak źródła niestabilne, nie dostarczają energii gdy wiatr nie wieje, a słońce nie świeci. Z analizy, opublikowanej na łamach Nature Communications, dowiadujemy się, że rolę stabilizatora mogą odegrać samochody elektryczne. Obecnie większość ich właścicieli ładuje samochody w nocy. Autorzy badań uważają, że właściciele takich pojazdów mogliby podpisywać odpowiednie umowy z dostawcami energii. Na jej podstawie dostawca energii sprawowałby kontrolę nad ładowaniem samochodu w taki sposób, by z jednej strony zapewnić w sieci odpowiednią ilość energii, a z drugiej – załadować akumulatory do pełna. Właściciel samochodu otrzymywałby pieniądze za wykorzystanie jego pojazdu w taki sposób, wyjaśnia główny autor badań, Chengjian Xu.
      Co więcej, gdy pojemność akumulatorów zmniejsza się do 70–80 procent pojemności początkowej, zwykle nie nadają się one do zastosowań w transporcie. Jednak nadal przez wiele lat mogą posłużyć do stabilizowania sieci elektroenergetycznych. Dlatego też, jeśli kwestia taka zostanie uregulowana odpowiednimi przepisami, akumulatory takie mogłyby jeszcze długo służyć jako magazyny energii.
      Z wyliczeń holendersko-amerykańskiego zespołu wynika, że do roku 2050 samochody elektryczne oraz zużyte akumulatory mogą stanowić wielki bank energii o pojemności od 32 do 62 TWh. Tymczasem światowe zapotrzebowanie na krótkoterminowe przechowywanie energii będzie wówczas wynosiło od 3,4 do 19,2 TWh. Przeprowadzone analizy wykazały, że wystarczy, by od 12 do 43 procent właścicieli samochodów elektrycznych podpisało odpowiednie umowy z dostawcami energii, a świat zyska wystarczające możliwości przechowywania energii. Jeśli zaś udałoby się wykorzystać w roli magazynu energii połowę zużytych akumulatorów, to wystarczy, by mniej niż 10% kierowców podpisało umowy z dostawcami energii.
      Już w roku 2030 w wielu regionach świata EV i zużyte akumulatory mogą zaspokoić popyt na krótkoterminowe przechowywanie energii.
      Oczywiście wiele tutaj zależy od uregulowań prawnych oraz od tempa popularyzacji samochodów elektrycznych w różnych regionach świata. Autorzy badań zauważają też, że wielką niewiadomą jest tempo degradacji akumulatorów przyszłości, które będzie zależało m.in. od postępu technologicznego, czy też tempo rozwoju systemów zarządzania energią. Nie wiadomo także, czy nie zajdą radykalne zmiany w samym systemie transportowym. Nie można wykluczyć np. zmiany przyzwyczajeń i rozpowszechnienia się komunikacji zbiorowej czy systemów wspólnego użytkowania pojazdów, na dostępność samochodów i akumulatorów może też wpłynąć rozpowszechnienie się pojazdów autonomicznych.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Prezydent Biden zatwierdził przeznaczenie 900 milionów dolarów na budowę stacji ładowania samochodów elektrycznych. Podczas North American International Auto Show w Detroit prezydent stwierdził, że niezależnie od tego czy będziecie jechali wybrzeżem autostradą I-10 [prowadzi z Kalifornii na Florydę - red.] czy I-75 [wiedzie z Michigan na Florydę] stacje do ładowania będą wszędzie i można je będzie znaleźć równie łatwo jak stacje benzynowe.
      Wspomniane 900 milionów USD będą pochodziły z zatwierdzonego w ubiegłym roku planu infrastrukturalnego na który przewidziano bilion dolarów, z czego 550 miliardów na transport czy internet szerokopasmowy i infrastrukturę taką jak np. sieci wodociągowe.
      W 2020 roku amerykański transport odpowiadał za 27% amerykańskiej emisji gazów cieplarnianych. To najwięcej ze wszystkich działów gospodarki. Władze Stanów Zjednoczonych chcą, by do roku 2030 samochody elektryczne stanowiły połowę całej sprzedaży pojazdów w USA. Poszczególne stany podejmują własne, bardziej ambitne inicjatywy. Na przykład Kalifornia przyjęła przepisy zgodnie z którymi od 2035 roku zakaże sprzedaży samochodów z silnikami benzynowymi.
      Obecnie pojazdy elektryczne stanowią jedynie 6% sprzedaży samochodów w USA. Jedną z najważniejszych przyczyn, dla których Amerykanie nie chcą kupować pojazdów z silnikiem elektrycznym jest obawa o łatwy dostęp do punktów ładowania. Obecnie w całym kraju takich punktów jest poniżej 47 000. Biden chce, by do roku 2030 ich liczba wzrosła do 500 000.
      W dokumencie zatwierdzającym wspomniane 900 milionów USD znalazła się też propozycja, by narzucić stanom obowiązek zakładania stacji ładowania pojazdów elektrycznych do 50 mil na głównych drogach stanowych i autostradach. Stany o dużym odsetku społeczności wiejskich już wyraziły obawę, że z takim obowiązkiem sobie nie poradzą. Dlatego też dla takich stanów oraz na potrzeby centrów miejskich i ubogich społeczności przygotowano program grantowy o łącznej wartości 2,5 miliarda USD.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...