Zaloguj się, aby obserwować tę zawartość
Obserwujący
0
Upadek legendy?
dodany przez
KopalniaWiedzy.pl, w Ciekawostki
-
Podobna zawartość
-
przez KopalniaWiedzy.pl
Troje duńskich lekarzy - Louise Holmsgaard Färch, Christian Stevns Hansen i Peter Lommer Kristensen - postanowiło stawić czoło jednej z miejscowych legend miejskich, a mianowicie przekonaniu, że można się upić, wchłaniając alkohol przez stopy. Ich sprawozdanie z prowadzonego na sobie eksperymentu ukazało się nie byle gdzie, bo w bożonarodzeniowym British Medical Journal.
Nie uwzględniono grupy kontrolnej, a średnia wieku wynosiła 32 lata (lekarze mieli od 31 do 35 lat). Nikt nie cierpiał na żadną chorobę skóry ani wątroby, nie było też uzależnionych od alkoholu czy narkotyków.
Ochotnicy zanurzali stopy w misce wypełnionej zawartością trzech 700-ml butelek wódki; w sumie do naczynia trafiło więc 2100 ml wysokoprocentowego napoju. Przez trzy godziny co pół godziny mierzono stężenie etanolu w osoczu krwi (próg wykrywalności wynosił 10 mg/100 ml). Na skali od 0 do 10 przeprowadzano też samoocenę objawów upojenia: pewności siebie, przymusu mówienia oraz liczby spontanicznych uścisków.
Okazało się, że w trakcie eksperymentu stężenie etanolu w osoczu utrzymywało się poniżej progu detekcji. Nie zaobserwowano też zmian w symptomach intoksykacji, chociaż pewność siebie i potrzeba mówienia nasiliły się nieco na początku. Wygląda jednak na to, że trzeba to złożyć na karb podniecenia związanego z rozpoczęciem badania i radosnego oczekiwania na wyniki.
Wniosek? Stety lub nie, stopy są nieprzenikalne dla alkoholu, a zbyt długie ich moczenie może prowadzić jedynie do maceracji naskórka. Wódkę i inne trunki zaleca się zatem przyjmować via przewód pokarmowy.
-
przez KopalniaWiedzy.pl
John Paul Davis postuluje w swojej najnowszej książce "Robin Hood – nieznany templariusz", że legendarny rozbójnik nie był wcale tak szlachetny, jak można by przypuszczać. Owszem, rabował bogatych, ale nie dawał, lecz pożyczał biednym. Pisarz nie jest przy tym gołosłowny, ponieważ powołuje się na urywki ze średniowiecznej ballady A Gest of Robyn Hode z ok. 1450 r.
Wyjęty spod prawa opracował ponoć skomplikowany system udzielania pożyczek. Davis wskazuje m.in. na złożony z kilku wersów fragment, w którym do Robina przybywa rycerz winien pieniądze opatowi i prosi o pożyczkę. Banita pyta o gwaranta (czyli żyranta), a następnie zgadza się wspomóc "petenta" finansowo. Jest jednak jeden warunek: suma musi zostać zwrócona po upływie roku. Pieniądze z kasy – ok. 400 funtów - przynosi potrzebującemu Mały John.
Później autor ballady przedstawia scenę próby spłaty długu. Rycerz ponownie spotyka się z rozbójnikiem i proponuje zwrot pożyczonej sumy z naddatkiem. Robin Hood jednak odmawia, wyjaśniając, że właśnie obrabował opata i pobranie drugi raz pieniędzy byłoby grzechem.
Davis przekonuje, że Robin Hood musiał należeć do zakonu templariuszy. Wg niego, transakcje w rodzaju opisanych w A Gest of Robyn Hode były przecież jako lichwa zakazane przez Kościół i tylko templariusze mogli pobierać opłaty depozytowe.
Templariusze byli najsławniejszymi pożyczkodawcami na świecie, a 400 funtów to duża suma pieniędzy, która wskazywała raczej na organizację stojącą za pożyczką, a nie na działanie samego banity. Chociaż niewiele wiemy o Robin Hoodzie, zawsze opisywano go jako przebiegłego fechtmistrza i żołnierza, który służył chrześcijaństwu i złożył na równi ze swoimi ludźmi przysięgę czczenia i obrony kobiet, a to jedna z zasad kodeksu templariuszy.
-
przez KopalniaWiedzy.pl
Położenie grobu Czyngis-chana przez setki lat owiane było wielką tajemnicą. Amerykanie z Uniwersytetu Kalifornijskiego w San Diego (UCSD) mają jednak nadzieję, że rozwiążą zagadkę dzięki zdobyczom współczesnej technologii.
Dr Albert Yu-Min Lin, szef zespołu, zaznacza, że naukowcy mogą skorzystać zaledwie z kilku mglistych wskazówek, nie dysponują zaś żadnymi prawdziwymi dowodami. Zgodnie z legendą, każdy, kto tylko wspomniał o pogrzebie przywódcy, wydawał na siebie wyrok śmierci. Po zakopaniu ciała ludzie chana ubili ziemię kopytami dosiadanych koni. By ostatecznie utrudnić jakiekolwiek poszukiwania, zmieniono nawet bieg rzeki.
Zamiarem Lina jest ocieplenie wizerunku Czyngis-chana. Wbrew pozorom nie był on tylko okrutnym wojownikiem, ale także światłym człowiekiem. Zjednoczył mongolskie plemiona, a jego niektóre wyprawy można porównać do odkrywania świata przez Marco Polo. Ponadto próbował wprowadzić centralną walutę i przyczynił się do powstania alfabetu mongolskiego.
Lin i profesor Maurizio Seracini do znalezienia grobu mongolskiego przywódcy zamierzają wykorzystać aparaturę z California Institute for Telecommunications and Information Technology (Calit2). Po wstępnym ustaleniu jego pozycji ma się rozpocząć 3-letni projekt Dolina Chana.
Najprawdopodobniej grób znajduje się na obszarze wyznaczonym przez rzekę Onon i pasmo górskie Chentej w północno-wschodniej Mongolii. Specjaliści sądzą, że tuż obok zostali później pochowani synowie Czyngis-chana i inni członkowie jego rodziny. Niemal osiemset lat temu rejon był strzeżony przez straże chana, a w XX wieku objęła go radziecka okupacja. Mongołom nie było wolno wspominać o słynnym rodaku, bo Rosjanie obawiali się, że może to w nich obudzić wolę walki.
Pierwsze ekipy badawcze pojawiły się tu zatem dopiero w latach 90., ale misje zakończyły się niepowodzeniem. Po znalezieniu miejsca pochówku Amerykanie zamierzają stworzyć wirtualny model grobu. Posłużą się przy tym obrazowaniem cyfrowym i spektroskopowym. Uważają, że tak duży obiekt powinien zmienić ukształtowanie terenu, co na pewno da się wyśledzić dzięki satelitom. Naukowcy poproszą też o pomoc uczniów, którzy za pomocą programu UCSD wykonają zdjęcia "podejrzanych" lokalizacji, ułatwiając w ten sposób pracę samym akademikom.
Mamy więc do czynienia z projektem łączącym cechy serwisów społecznościowych i rozmaitych technik wizualizacji. Na wyznaczonym obszarze na terenie Mongolii badacze wykorzystają możliwości georadaru (ang. ground penetrating radar, GPR), indukcji elektromagnetycznej i magnetometrii. Na tej podstawie zostaną utworzone algorytmy, a w konsekwencji trójwymiarowy obraz grobu.
Doktor Lin chciałby móc zapytać Czyngis-chana, jak pragnąłby być zapamiętany. Jako człowiek, który umarł we własnym łożu w otoczeniu kochających osób, jako przywódca, przeciwko któremu nie zbuntował się żaden z wysokich rangą żołnierzy czy jako bezlitosny, zdyscyplinowany, honorowy bohater... Z wiadomych powodów do spotkania nie dojdzie, ale trzymamy kciuki za powodzenie misji.
-
-
Ostatnio przeglądający 0 użytkowników
Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.