Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
KopalniaWiedzy.pl

Przemysł muzyczny zmienia strategię

Rekomendowane odpowiedzi

Koncerny muzyczne, po latach walki z piractwem, zaczynają stosować nową strategię. Wzięły sobie do serca hasło "jeśli nie możesz ich pokonać, dołącz do nich" i coraz częściej podpisują umowy z dostawcami Internetu czy usług i produktów telekomunikacyjnych. W ramach tych umów część pieniędzy, które klient płaci za towar lub usługę wędruje do kasy koncernów muzycznych, a w zamian za to konsument ma prawo do pobrania dowolnej liczby plików muzycznych.

Przykładem takiego działania jest oferowana przez Nokię usługa Comes With Music. Posiadacze niektórych modeli telefonów Nokii lub też osoby korzystające z konkretnych taryf, mają prawo do nieograniczonego korzystania z katalogu zawierającego ponad 4 miliony utworów.
Podobne umowy oferowane są dostawcom Internetu, a ci coraz częściej z nich korzystają. W obu opisywanych przypadkach za pobieranie muzyki płacą ci, którzy chcą, czyli osoby korzystające z wybranej przez siebie usługi bądź urządzenia.

Istnieją jednak obawy, że za piractwo zapłacimy wszyscy. Na Wyspie Man już rozpoczęto wdrażanie systemu, w ramach którego każdy użytkownik sieci szerokopasmowej będzie musiał wnosić niewielką comiesięczną opłatę licencyjną. Da mu to prawo do legalnego pobierania plików muzycznych z dowolnego dostępnego w Sieci źródła. Opłatę będą jednak wnosili wszyscy, niezależnie od tego, czy mają zamiar pobierać pliki.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

W sumie to podoba mi się to prawo :) Chociaż powinno być tak że płaci ten, kto się zdeklaruje. Osobiście nie miałbym nic w zapłaceniu 10 zł miesięcznie za internet gdybym miał dostęp do muzyki. Podoba mi się taka opcja. Gratuluję pomysłu ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tia, 10 zł za muzykę, 15 za filmy, 15 za programy, 5 za książki... i już mamy 50 % większe koszty za internet. A za kilka lat znowu zaczną ścigać nie zmniejszając opłat. Już to przerabialiśmy z płytami cd :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Rzeczywiście, to skandal - jakim prawem oczekują opłat od wydanych przez siebie utworów, do których posiadają komplet praw autorskich?! Bezczelność!

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Bezczelnością są próby zmuszania ludzi do płacenia za coś, z czego nie korzystają. Ale już kilka lat temu na jednym z forum pisałem, że tak się to skończy i za złodziei zapłacimy wszyscy. Bo koncerny muzyczne są na tyle silne, by przekonać ISP oraz parlamenty do takiego pomysłu. Tym bardziej, że wiele osób popiera rozwiązania w stylu "nie będzie internet droższy miesięcznie o 10 zł, ale z prawem do pobierania muzyki i filmów". A co z tymi, którzy nie chcą korzystać ze słabej jakości muzyki i słabej jakości filmów? Co z tym, którzy w ogóle nie chcą z tego korzystać? Też mają płacić, bo ktoś lubi wyciągać rękę po cudze? To może utwórzmy specjalny fundusz, na który każdy obowiązkowo będzie wpłacał np. 1000 zł i zalegalizujmy włamania do mieszkań oraz kradzieże samochodów. Poszkodowani będą otrzymywali pieniądze z tego funduszu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Sorry, trochę się nie zrozumieliśmy, zasugerowałem się wypowiedzią Tomka. Zrzuty na ten cel nie popieram, ale dobrowolną dopłatę do abonamentu miesięcznego, za którą otrzyma się nielimitowany dostęp, jak najbardziej tak.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No to tutaj się całkowicie zgadzamy. Jeśli właściciele praw do utworów się zgodzą i dogadają z ISP to abonament będzie fajną opcją. Jednak skończy się na obowiązkowej zrzucie. A to dlatego, że nie będzie możliwości odfiltrowania.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gdyby było tak że każdy dopłaca za to czego chce, i np. dostaje dostęp do muzyki zmagazynowanej przez sieć w której jest, nie chce nie płaci, nie ma dostępu. Oczywiście w tym momencie może pobrać na dysk. Inne opcje są niesprawiedliwe.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gdyby ścigalność złodziei w internecie była na wysokim poziomie nie byłoby sprawy. A tak co ? Tomek zapłaci - bo chce korzystać i będzie zadowolony. Ale ile osób nie zapłaci, a nadal będzie kraść ?

Ludzie jakoś woleli ukraść polską i dobrą grę, niż wydać 14 (chyba) złotych na czasopismo do którego ta gra była dodawana w pełnej oryginalnej wersji. Niektórym nic poza batem nie przemówi do rozsądku...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale gdyby były te pliki dostępne tylko z serwera interneto - dostawcy

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale gdyby były te pliki dostępne tylko z serwera interneto - dostawcy

Znaczy że co ? Że nowa płyta Smrody będzie tylko dostępna na serwerze DeBe SA ? Pewnie na jakimś PirateBay też się znajdzie, więc trza by wymyślić coś innego. Co prawda w ten sposób zmniejszy się liczba złodziei i zyski dla właścicieli praw będą większe - więc ja nie mam nic przeciwko.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Słyszeliście o nowym prawie Aster City?

Jak będziesz ściągał <coś> z internetu, to znaczy muzykę, filmy, itp., to najpierw wyślą ci upomnienie a potem odetną od sieci. Pełna inwigilacja, nieźle co?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dlaczego inwigilacja? Dla nich to też jest odpowiedzialność i spore kłopoty, jesli ktoś z ich sieci ściąga. O inwigilacji mógłbyś mówić, gdyby ktoś Ciebie szpiegował za Twoimi plecami. Tutaj masz pełną jawność działań.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czyli jak np. moja żona mówi: "Dawaj mi tę komórkę, przejrzę sobie spis połączeń i smsów, i nie robi tego potajemnie to już nie jest inwigilacja?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Inwigilacją byłoby, gdyby powiedziała "pokaż mi SMS-y, które otrzymałeś do tej pory". Gdyby powiedziała "od dziś chcę przeglądać Twoje SMS-y albo przestanę gotować Tobie obiady", a Ty dobrowolnie byś się zgodził, wówczas nie mógłbyś mówić o inwigilacji.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Popularny pogląd mówi, że słuchanie muzyki zwiększa kreatywność. Jednak badania przeprowadzone przez psychologów z brytyjskich University of Central Lancashire, Lancaster University oraz szwedzkiego Uniwersytetu w Gavle pokazują, że wpływ muzyki na kreatywność jest negatywny.
      Osoby biorące udział w eksperymencie zostały postawione przed problemami, których rozwiązanie wymagało kreatywności werbalnej. Jednocześnie w tle puszczano muzykę. Okazało się, że muzyka w tle „znacząco upośledza” zdolność ludzi do wykonania zadań wymagających kreatywności słownej. Co interesujące, takiego negatywnego wpływu nie zauważono, gdy w tle był szum typowy dla biblioteki lub było cicho.
      Na przykład w ramach eksperymentów badanym pokazywano trzy wyrazy (np. dress, dial, flower), a ich zadaniem było znalezienie takiego jednego skojarzonego z nimi wyrazu, który pozwalał na stworzenie innego znanego słowa. W tym przypadku wyrazem takim był „sun”, a tworzone słowa to „sundress”, „sundial” i „sunflower”. Zadanie było wykonywane albo przy odgłosach typowych dla biblioteki, albo gdy w tle puszczano jeden z trzech rodzajów muzyki – muzykę z nieznanym badanym tekstem w obcym języku, muzykę instrumentalną bez śpiewu, muzykę ze znanym tekstem.
      Znaleźliśmy silne dowody na to, że gdy w tle puszczano muzykę to, w porównaniu z ciszą, znacząco ograniczała ona możliwości badanych, mówi doktor Neil McLatchie z Lancaster University.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Leki na nadciśnienie działają silniej u pacjentów, którzy po ich zażyciu słuchają muzyki. Najlepsza do tego celu wydaje się muzyka klasyczna.
      Brazylijsko-brytyjski zespół spekuluje, że muzyka oddziałuje na układ parasympatyczny, zwiększając wchłanianie leku.
      Zaobserwowaliśmy, że muzyka poprawiała tętno i działanie leków przeciwnadciśnieniowych przez mniej więcej godzinę od ich zażycia - opowiada prof. Vitor Engrácia Valenti z Uniwersytetu Stanowego São Paulo w Marílii (UNESP Marília).
      Parę lat temu naukowcy z UNESP Marília zaczęli badać wpływ muzyki na serce w warunkach stresu. Stwierdzono m.in., że muzyka klasyczna obniża tętno. Zaobserwowaliśmy, że muzyka klasyczna pobudza układ parasympatyczny i zmniejsza aktywność układu sympatycznego. Układy parasympatyczny i sympatyczny (in. przywspółczulny i współczulny) są działającymi przeciwstawnie podukładami autonomicznego układu nerwowego. Przywspółczulny odpowiada za odpoczynek i poprawę trawienia, zaś współczulny za mobilizację organizmu.
      Bazując na wstępnych spostrzeżeniach, naukowcy postanowili sprawdzić, jak stymulacja muzyczna oddziałuje na zmienność rytmu zatokowego w codziennych sytuacjach, np. w ramach terapii nadciśnienia.
      Wcześniejsze badania wykazały, że muzykoterapia wywiera znaczący pozytywny wpływ na ciśnienie u pacjentów z nadciśnieniem. Nie było jednak jasne, czy muzyka może modulować oddziaływanie leków na zmienność rytmu zatokowego, a także na ciśnienia skurczowe i rozkurczowe - zaznacza Valenti.
      W najnowszym eksperymencie wzięło udział 37 osób z dobrze kontrolowanym nadciśnieniem. Pacjenci leczyli się od 6 miesięcy do 1 roku. Pomiary tętna i ciśnienia przeprowadzano 2-krotnie (w losowych dniach) w odstępie 48 godzin.
      Jednego dnia po zażyciu doustnego leku ochotnicy przez godzinę słuchali muzyki instrumentalnej przez słuchawki (głośność cały czas była taka sama). Innego dnia badani przechodzili ten sam protokół, ale słuchawki nie były włączone.
      Zmienność rytmu zatokowego mierzono w spoczynku 10 min przed połknięciem tabletki, a także 20, 40 i 60 min od zażycia leku. Analiza danych wykazała, że gdy pacjenci słuchali muzyki, tętno spadało znacząco w porównaniu do protokołu kontrolnego. Podczas słuchania muzyki ciśnienie także silniej reagowało na leki.
      Jedna z hipotez wysnutych przez autorów publikacji z pisma Scientific Reports jest taka, że muzyka stymuluje układ parasympatyczny, zwiększając aktywność układu trawiennego. To zaś przyspiesza wchłanianie leków, zwiększając ich wpływ na tętno.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      MPAA, amerykańskie stowarzyszenie przemysłu filmowego, które w głównej mierze przyczyniło się do zamknięcia Megaupload, wzięło na celownik kolejny serwis. Do sądu okręgowego na Florydzie trafił wniosek o wydanie nakazu zamknięcia Hotfile. Działa on na podobnych zasadach jak Megaupload, a MPAA twierdzi, że ponad 90% przechowywanych tam materiałów stanowią treści chronione prawami autorskimi. Co ciekawe, to niepierwsze starcie Hotfile z przemysłem filmowym. W ubiegłym roku serwis zapowiedział, że pozwie do sądu firmę Warner Bros., gdyż miała ona naruszyć zasady korzystania z narzędzi antypirackich Hotfile doprowadzając do usunięcia z serwisu treści, do których nie posiadała praw.
      MPAA od lat prowadzi działania mające nakłonić władze i prawodawców, że serwisy umożliwiające hostowanie i współdzielenie plików powinny być zamykane. Teraz, niewątpliwie zachęcona skutecznym zamknięciem Megaupload, organizacja postanowiła udać się do sądu. MPAA twierdzi, że Hotfile celowo zachęca użytkowników do nielegalnego dzielenia się chronionymi prawem treściami oraz im w tym pomaga. Prawnicy Hotfile odpowiadają, że zasady działania serwisu są zgodne z  opracowaną przez Bibliotekę Kongresu ustawą DMCA.
      Jeśli jednak MPAA udowodni, że serwis celowo umożliwia łamanie prawa, sąd prawdopodobnie nakaże jego zamknięcie.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Megaupload został zamknięty przez władze Nowej Zelandii na wniosek amerykańskich organów ścigania. Kim Dotcom, jego założyciel, poinformował, że wśród użytkowników serwisu znajdowało się wielu urzędników amerykańskiego rządu.
      Prawnicy Megaupload ciężko pracują, by użytkownicy odzyskali dostęp do swoich danych. Prowadzimy negocjacje, by mogli oni odzyskać dane. I wiecie co. Odkryliśmy, że wielu użytkowników Megaupload to amerykańscy urzędnicy rządowi, wśród nich pracownicy Departamentu Sprawiedliwości i Senatu - powiedział Dotcom.
      Za użytkownikami Megaupload wstawiła się też organizacja Electronic Frontier Foundation, która prowadzi stronę MegaRetrieval w odzyskaniu dostępu do danych.
      Megaupload pozwalał użytkownikom na przechowywanie na swoich serwerach ich własnych plików. Oczywiście znaczną część stanowiły pliki naruszające prawa autorskie, jednak nie wszyscy użytkownicy łamali prawo.
      Po aresztowaniu Dotcoma i zamknięciu serwisu użytkownicy stracili dostęp do swoich plików. Co prawda serwery, na których są przechowywane dane zostały już dawno przeszukane i firmy hostujące mogą zrobić z nimi co chcą, jednak domena Megaupload.com została przejęta przez amerykańskie organa ścigania. Firmy hostujące dotychczas Megaupload zgodziły się przez jakiś czas nie kasować danych, mimo że nie otrzymują już pieniędzy za ich przechowywanie. Obecnie trwają starania o to, by użytkownicy mogli przynajmniej przenieść pliki na swoje własne dyski. Ich udostępnienie nie będzie jednak proste. Uruchomienie domeny, która pozwoli na dostęp do tych plików może skończyć się jej ponownym zablokowaniem, jeśli będzie ona oferowała materiały naruszające prawa autorskie.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Studenci najsłynniejszej uczelni technicznej świata - MIT-u (Massachusetts Institute of Technology) - mogą otrzymać od władz uczelni certyfikat ukończenia kursu... piractwa. I nie chodzi tutaj o piractwo komputerowe, a to prawdziwe, morskie.
      Uczelnia postanowiła uczynić oficjalnym zwyczaj, który był praktykowany przez jej studentów przez co najmniej 20 lat. MIT wymaga, by uczący się ukończyli w czasie studiów co najmniej 4 różne kursy wychowania fizycznego. Teraz ci, którzy z powodzeniem ukończą strzelanie z pistoletu, łuku, żeglarstwo i szermierkę otrzymają oficjalny certyfikat
      Carrie Sampson Moore, dziekan wydziału wychowania fizycznego, mówi, że co roku kontaktowali się z nią studenci, prosząc o wydanie zaświadczenia o ukończeniu kursu pirata. Zawsze mówiłam im, że to inicjatywa studencka i byli bardzo rozczarowani - stwierdziła Moore.
      Od początku bieżącego roku postanowiono, że uczelnia zacznie wydawać oficjalne certyfikaty. Drukowane są one na zwoju pergaminu z równą starannością jak inne uczelniane dyplomy. Właśnie otrzymało je czterech pierwszych piratów, a w kolejce czekają następni.
      Mimo, iż cała ta historia może brzmieć niepoważnie, to certyfikat i warunki jego uzyskania są traktowane przez uczelnię całkiem serio. Przyszli piraci nie mogą liczyć na żadną taryfę ulgową, a otrzymanie świadectwa ukończenia kursu wiąże się ze złożeniem przysięgi. Stephanie Holden, która znalazła się w czwórce pierwszych piratów, zdradziła, że musiała przysiąc, iż ucieknie z każdej bitwy, której nie będzie mogła wygrać i wygra każdą bitwę, z której nie będzie mogła uciec.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...