Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Rekomendowane odpowiedzi

MTV i MySpace przetestowały technologię, która umożliwia właścicielom materiałów wideo umieszczonych nielegalnie w Sieci na zarabianie na nich. To powinno ułatwić rozwój serwisów takich jak MySpace czy YouTube.

Właściciele praw do materiałów nielegalnie zamieszczanych w tych serwisach od dawna oskarżają je, że tak naprawdę nie zależy im na walce z piractwem, gdyż na tym piractwie zarabiają.

Firma Auditude opracowała technologię, która identyfikuje pirackie materiały i umieszcza w nich reklamy, a dochody z nich zasilają konto właściciela treści. Podczas testów oprogramowanie kalifornijskiej firmy monitorowało programy nadawane przez MTV i sprawdzało, czy nie zostały one umieszczone w serwisie MySpace. Jeśli wykryło taki nielegalny klip, zamieszczało w nim półprzezroczystą reklamę, zajmującą około 30% okienka z filmem. Reklama informowała o prawach autorskich oraz wyświetlała odnośnik do miejsca, gdzie można zobaczyć klip w rozdzielczości HD i kupić np. cały odcinek oglądanego serialu. Sam format reklamy zapewne się zmieni po pierwszych testach, które będą miały na celu zbadanie jej skuteczności i reakcji użytkowników.

YouTube już w ubiegłym roku zastosowało nieco podobne rozwiązanie, czyli program, który potrafi wyszukać i usunąć materiały chronione prawem autorskim lub też dodać do nich reklamę. Jednak technologia YouTube działa tylko wówczas, gdy właściciel praw do dzieła wskaże konkretny klip, który ma być wyszukany.

Siłą oprogramowania Auditude jest to, że samodzielnie analizuje emitowane w telewizji programy i porównuje je z zawartością MySpace'a. Może, oczywiście, wyszukiwać też archiwalne, nieemitowane nagrania.

Analitycy zwracają uwagę, że oba wielkie serwisy - YouTube i MySpace - inwestują w technologie, które wyszukują piracką zawartość i umieszczają w niej reklamy. Może to oznaczać, że walka z online'owym piractwem, polegająca na usuwaniu chronionej prawem zawartości, nie sprawdziła się.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No cóż, każdy walczy o swój zarobek. Ci co mają dużo kasy, mają więcej możliwości aby ją pomnożyć. Z ziemniakami to może zły przykład, bo jest to normalne w branży przemysłowej: lodówkę masz z nazwą producenta, dealer samochodowy będzie chciał wcisnąć swoja naklejkę lub oprawkę do tablicy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

a ja właśnie ściągam za darmo mp3 feela-tworzę kolekcję kiczu 8) możecie mi obniżyć karmę :D piractwo IMO jest formą kradzieży(co nie znaczy że jest złe),ale już chyba o tym gadaliśmy

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

a ja właśnie ściągam za darmo mp3 feela-tworzę kolekcję kiczu 8) możecie mi obniżyć karmę :P piractwo IMO jest formą kradzieży(co nie znaczy że jest złe),ale już chyba o tym gadaliśmy

Czyli jest kradzież dobra i kradzież zła ? Znam formy kradzieży, które mogę w mojej moralności zaakceptować - ale ściąganie feela za darmochę z nety mi tu nie pasuje.

Kraść "dobrze" można okradając złodzieja, bądź kraść chleb aby go spożyć i przeżyć kolejny dzień. Ja się mogę przyznać do tego że ściągam albumy z sieci czasem, ale ja to nazywam zakupem kontrolowanym :D Przesłucham ze 3 razy - nie spodoba się to do kosza, spodoba się to do sklepu. Co mi mówi, że muszę po nową Comę skoczyć do empiku :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

mnie tam singiel nowy comy nie przekonuje,ale znając poprzednie płyty nowa też powinna być niezła.nie wiem czy kradzież jest dobra czy zła,to zależy jak kto uzna lub od tego jak jest(a jak jest nie wiem)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

tak sobie myślę,a wieczorem nieźle mi się myśli,choć rano to co wymyśliłem okazuje się średnie-gdyby odrzucić wytwór typu prawo autorskie a skupić się tylko na wytworze zwanym prawo własności-to ściągając jakieś mp3 nie okradamy autora bo te bity czy bajty składające się na mp3 do niego nie należały(jeśli już do kogoś należą to najprędzej do osoby je udostępniającej/posiadacza serwera na którym się znajdują) kurde prawo informacyjne,nowych technologii i internetowe to chyba jeszcze pionierska działka gdzie wiele można by zdziałać, więc się nim głębiej nie zajmę ::D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

(...)gdyby odrzucić wytwór typu prawo autorskie a skupić się tylko na wytworze zwanym prawo własności-to ściągając jakieś mp3 nie okradamy autora bo te bity czy bajty składające się na mp3 do niego nie należały(jeśli już do kogoś należą to najprędzej do osoby je udostępniającej/posiadacza serwera na którym się znajdują) (...)

Gdybyś Ty wyprodukował jakąś piosenkę, film, program, zdjęcie, tekst itp. i chciałbyś na tym zarobić (bo w takim celu właśnie byś to wytworzył i z tego byś żył) to ciekawe jak byś się zapatrywał na prawo autorskie/prawo własności. I gdyby tą Twoją własność intelektualną (Twoją nadzieję na chleb powszedni) kupiła tylko jedna osoba i odsprzedała milionom ludzi i na tym zarobiła (bądź rozdała za darmo) to ciekawe jakbyś się zapatrywał na prawo autorskie/prawo własności...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Problem w tym, że takich pojęć jak: posiadanie, kradzież, sprzedaż itp. w świecie wirtualnym nie można porównywać do pojęć w świecie rzeczywistym. Dlatego takie rzeczy jak prawo autorskie, piractwo czy patenty na oprogramowanie budzą tyle kontrowersji :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

thibris: +1 :D Fajne podejście. Skoro odsłuchanie płyty w Empiku jest dozwolone, dlaczego miałoby nie być możliwe pobranie jej na dysk i odsłuchanie przy własnym biurku? Najważniejsze, żeby ostatecznie dobre płyty były kupowane :) Przecież to taka wielka przyjemność :P

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

I jak fajnie wyglądają na półeczce :D Dodatkowo nie mogę mieć później nic sobie do zarzucenia, jeśli zespół, wytwórnia, czy cokolwiek innego gry/filmu/muzyki upadnie, ponieważ swoim zakupem wspomogłem ich finansowo i dałem sygnał "dobra robota, chcę więcej".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Otóż to. Sytuacja, w której dzieciaki powtarzają za artystami, że "scena umarła", a same ściągają na potęgę muzę z netu, jest zwyczajnie idiotyczna.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Najlepiej zawsze widzieć winę u innych i od innych wymagać. Albo się komuś za jego pracę daje pieniądze (bo ktoś z tego żyje) i wtedy można od tego kogoś czegoś wymagać (wysokiego poziomu, nowej płyty, czegokolwiek) - albo można nie dać nic za jego ciężką pracę (lub talent), ale nie wymagajmy wtedy od człowieka... Można też czerpać od kogoś kto robi coś za darmo, albo za sam uśmiech - ale ludzie takich osób często nie szanują. W czasach nie tak dawnej młodości stworzyłem kompletne spolszczenie do jednej gry i wysłałem je do poczytnego czasopisma grami się zajmującego. Oni spolszczenie zamieścili na płycie dołączanej do czasopisma - wraz z instrukcją mojego dzieła. W instrukcji napisałem tylko, aby używający wysłał mi pocztówkę z miasta w którym mieszka. Będę miał motywację do tworzenia kolejnych wersji (gra wychodziła co rok) - zgadnijcie co ? Polonizacja rozeszła się jak świeże bułeczki, a pocztówki nie dostałem żadnej. Straciłem motywację do przesiedzenia kilku tygodni nad czymś za co mi ktoś nawet pocztówki sępi. Gdybym chciał złotówkę za każdą kopię spolszczenia, też by mnie szlag z nerwów trafiał wtedy. Dopóki ktoś się nie znajdzie "po drugiej stronie" to może nie zrozumieć ile taka niby "nienamacalna" praca kosztuje czasu i wyrzeczeń i jak mało z tego człowiek później ma. A jak ktoś wam powie wtedy że piractwo to nie kradzież to się wam motorola w kieszeni otworzy z nerwów.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dokładnie. Praca ludzka powinna być nagradzana, bo nagroda daje motywację. Szkoda, że nie wszyscy o tym wiedzą. Niektórzy to zrozumieją, dopiero gdy sami stracą. Za darmo, to można tylko w zęby dostać :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Dokładnie. Praca ludzka powinna być nagradzana, bo nagroda daje motywację.

Powiedz to Pani pracującej w markecie za 1200 PLN BRUTTO i mającej dzieci na utrzymaniu ;D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Powiedz to Pani pracującej w markecie za 1200 PLN BRUTTO i mającej dzieci na utrzymaniu ;D

Nikt tej Pani tam nie każe pracować. Ale skoro nie może znaleźć niczego innego to trudno - takie życie. Sama się godzi na takie warunki, więc nie ma to nic wspólnego z kradzieżą.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Od kiedy mam swoja kase PS2, PS3 to nie skalalem konsoli piratem :D

Co do gier na PC, to mam w oryginale tylko te ktore sa dla mnie klasykami.

Co do softu to oryginalne mam tylko te na ktorych sam zarabiam pieniadze i sa mi niezbedne.

Co do muzyki, slucham last.fm :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Oznacza to tyle ze po okresie testów na piracie, finalnie w nagrode za jakosć produktu kupujesz oryginał.

Gdyby tylko inaczej dało się ocenić "przydatność" produktu do używania, to nie musiałbym robić jak robię. Ale zbyt często (prawie zawsze?) na pudełku (softu/muzyki/filmu) są same superlatywy, a w środku wielkie... NIC. Nawet po trailerach, demach, recenzjach człowiek tak naprawdę o produkcie nic nie wie. Jakoś trzeba oddzielać ziarno od plew.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Rowniez zabiore glos w tej sprawie.

Zobaczcie ile razy place za licencje umozliwiajaca mi ogladanie filmu :

- gdy ide do kina, czasem kilkakrotnie jesli jest dobry, place i dostaje po raz pierwszy licencje.

 

nastepnie nadplacam gdy:

- obejrze go na kablowce za ktora place

- gdy za film placi Polsat i oplacony zostaje z reklam, ale dostaje prawo do ogladania

- gdy zakupi go TVP za moje pieniadze, mimo ze nie ogladam TVP

- gdy kupuje go moja zona z gazeta, ale nikt nie chce tego ogladac bo jest to jakis slaby xvid

- czyste kasety audio, video i plyty cd sa oblożone drobna oplata ktora jest rozdzielana miedzy artystow, aby zrekompensowac im straty wynikajace z kopiowania utworow

- do czesci danego utworu/filmu rowniez nabywam licencje np: czesto utwory z filmow leca w radio itp.

 

Zatem mialbym prawo do ogladania filmu, jesli mialbym w moim telewizorze/komputerze nagrywarke wszystkich filmow ktore sa emitowane. Na tej zasadzie wielszosc polakow ma prawa do wiekszosci swiatowych hitow.

 

Zatem skoro juz tyle razy oplacam ta sama licencje w czasie jego zycia jako produktu na rynku, to naprawde odrzuca mnie od filmow ktore sa sprzedawane za 60,- pln, a czasem duuzo wiecej. Ponadto takie zakupione produkty  sa wadliwe, poniewaz producenci oszukuja mnie szyfrujac taki produkt i uniemozliwiaja mi robienie jego kopii.

 

Moj ojciec jest artysta i zyje z tworzenia muzyki wiem zatem, ze to NIE artysci dostaja kase za licencje, lecz posrednicy. Moj ojciec traktuje CD / DVD jako forme reklamy, po prostu bierze kilka setek wiecej w ramach rozliczenia i rozdaje znajomym.

 

Niniejszym nie mam oporow przy sciaganiu materialow filmowych z netu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Hmmmm... Za licencję płacisz tyle razy ile tylko chcesz i w takiej formie w jakiej chcesz. Do kina nikt Ci kazać nie chodzi - możesz zamiast tego kupić porządne wydanie DVD.

Za kablówkę płacić też nie musisz - nie będziesz widział znów tego filmu :D

Z Polsatem i TVP wychodzi na to samo. Gazety też możesz kupować inne - albo odsprzedać znajomemu ten trefny film.

Film zarabia na siebie wieloma drogami i każda jest ok. Do kina idą Ci co chcą oglądać nowości. Kablówkę nie każdy mieć może. Telewizji ogólnie nie każdy ogląda (ja na przykład wcale).

Pośrednicy też muszą z czegoś żyć - jak nie chcesz im płacić to sam sprzedawaj swoje płyty. Łatwiej wcale nie będzie...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Skoro wszystkie te formy ściągania pieniędzy od ludzi zarabiają na siebie, to świadczy to tylko o tym, że jednak są potrzebne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie mam pretensji o to, ze tyle razy place za dany film, z wielu z drog moge zrezygnowac.

Uwazam jednak, ze skoro roznymi drogami place za mozliwosc ogladania filmu, to nie rozumiem dlaczego nie mam prawa legalnie go sciagnac aby go obejrzec z netu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Nie mam pretensji o to, ze tyle razy place za dany film, z wielu z drog moge zrezygnowac.

Uwazam jednak, ze skoro roznymi drogami place za mozliwosc ogladania filmu, to nie rozumiem dlaczego nie mam prawa legalnie go sciagnac aby go obejrzec z netu.

Rozumiem twój punkt siedzenia ;D ale z punktu widzenia prawa, nie ma możliwości, żeby sprawdzić czy już zapłaciłeś w jakiś sposób za film który chcesz sciągnąć, czy nie. Tak jak thibris napisał, do płacenia za licencje w takiej formie nikt Cie nie zmusza. Nikt nie będzie sprawdzał, czy byłeś w kinie, czy oglądałeś na kablówce, czy w ogóle nie zapłaciłeś w żaden sposób :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

ja niby się zgadzam z podejściem "nikt nie zmusza do pracy za 1200"nie każdy musi mieć mercedesa,skończone studia,chleb do jedzenia.Z drugiej strony rozumiem jak ludzie się burzą,że wkurza ich że 1%ludzi ma40%kasy(pewnie przeinaczyłem,ale pieniądz i tak jest bardzo nierówno rozłożony)z jednej strony fajnie jest dostać zapłatę za swoje oprogramowanie, fajnie jest zarobić będąc pośrednikiem,fajnie ściągnąć coś za free(gdybyście mogli mieć nielegalnego mercedesa do użytkowania to tłuklibyście się dalej freewarowym maluchem?zwłaszcza że mało kto karze za nielegalne programy,więc wasz mercedes nielegalny nie przyprawiłby was o karę).generalnie to system będzie zależał od działania w praktyce(tj. czy przyjdzie policja z nalotem i wlepi kary za nielagalne oprogramowanie), a nie od tego co uznamy za sprawiedliwe,słuszne,prawnie obowiązujące.Każda strona ma swoje racje,która ma rację nie dojdziemy-bo prawda jest niepoznawalna raczej jak już wiele razy pisałem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Powiedz to Pani pracującej w markecie za 1200 PLN BRUTTO i mającej dzieci na utrzymaniu ;D

O ile hasło "chleb dla wszystkich" jestem w stanie zrozumieć, o tyle pobierania gier czy muzyki bez należnej zapłaty już nie. Jeżeli ta pani zarabia 1200 zł, to tym bardziej powinna rozumieć, jak bardzo boli, gdy dostaje się mniej, niż by się chciało.

 

Zabawne, że ludzie stosunkowo ubodzy (mówię tutaj o tej "pani pracującej za 1200 zł", żeby była jasność) tak chętnie zasłaniają się swoim statusem materialnym, by usprawiedliwiać własne okradanie innych.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nikt wam tyla nie pojedzie jak sobie sciagniecie film z neta. Po prostu nie zarabiajcie i nie rozpowszechniajcie piractwa a wszystko bedzie OK.

 

Swoja droga istnieje PRAWNY i LEGALNY sposob na sciaganie filmow z internetu. Za pomoca programu ktory uzywa kont pocztowych, dziala jak torrent ale komunikacja nie odbywa sie przy pomocy p2p tylko p2m.

 

Wszystko na ten temat.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      MPAA, amerykańskie stowarzyszenie przemysłu filmowego, które w głównej mierze przyczyniło się do zamknięcia Megaupload, wzięło na celownik kolejny serwis. Do sądu okręgowego na Florydzie trafił wniosek o wydanie nakazu zamknięcia Hotfile. Działa on na podobnych zasadach jak Megaupload, a MPAA twierdzi, że ponad 90% przechowywanych tam materiałów stanowią treści chronione prawami autorskimi. Co ciekawe, to niepierwsze starcie Hotfile z przemysłem filmowym. W ubiegłym roku serwis zapowiedział, że pozwie do sądu firmę Warner Bros., gdyż miała ona naruszyć zasady korzystania z narzędzi antypirackich Hotfile doprowadzając do usunięcia z serwisu treści, do których nie posiadała praw.
      MPAA od lat prowadzi działania mające nakłonić władze i prawodawców, że serwisy umożliwiające hostowanie i współdzielenie plików powinny być zamykane. Teraz, niewątpliwie zachęcona skutecznym zamknięciem Megaupload, organizacja postanowiła udać się do sądu. MPAA twierdzi, że Hotfile celowo zachęca użytkowników do nielegalnego dzielenia się chronionymi prawem treściami oraz im w tym pomaga. Prawnicy Hotfile odpowiadają, że zasady działania serwisu są zgodne z  opracowaną przez Bibliotekę Kongresu ustawą DMCA.
      Jeśli jednak MPAA udowodni, że serwis celowo umożliwia łamanie prawa, sąd prawdopodobnie nakaże jego zamknięcie.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Megaupload został zamknięty przez władze Nowej Zelandii na wniosek amerykańskich organów ścigania. Kim Dotcom, jego założyciel, poinformował, że wśród użytkowników serwisu znajdowało się wielu urzędników amerykańskiego rządu.
      Prawnicy Megaupload ciężko pracują, by użytkownicy odzyskali dostęp do swoich danych. Prowadzimy negocjacje, by mogli oni odzyskać dane. I wiecie co. Odkryliśmy, że wielu użytkowników Megaupload to amerykańscy urzędnicy rządowi, wśród nich pracownicy Departamentu Sprawiedliwości i Senatu - powiedział Dotcom.
      Za użytkownikami Megaupload wstawiła się też organizacja Electronic Frontier Foundation, która prowadzi stronę MegaRetrieval w odzyskaniu dostępu do danych.
      Megaupload pozwalał użytkownikom na przechowywanie na swoich serwerach ich własnych plików. Oczywiście znaczną część stanowiły pliki naruszające prawa autorskie, jednak nie wszyscy użytkownicy łamali prawo.
      Po aresztowaniu Dotcoma i zamknięciu serwisu użytkownicy stracili dostęp do swoich plików. Co prawda serwery, na których są przechowywane dane zostały już dawno przeszukane i firmy hostujące mogą zrobić z nimi co chcą, jednak domena Megaupload.com została przejęta przez amerykańskie organa ścigania. Firmy hostujące dotychczas Megaupload zgodziły się przez jakiś czas nie kasować danych, mimo że nie otrzymują już pieniędzy za ich przechowywanie. Obecnie trwają starania o to, by użytkownicy mogli przynajmniej przenieść pliki na swoje własne dyski. Ich udostępnienie nie będzie jednak proste. Uruchomienie domeny, która pozwoli na dostęp do tych plików może skończyć się jej ponownym zablokowaniem, jeśli będzie ona oferowała materiały naruszające prawa autorskie.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Studenci najsłynniejszej uczelni technicznej świata - MIT-u (Massachusetts Institute of Technology) - mogą otrzymać od władz uczelni certyfikat ukończenia kursu... piractwa. I nie chodzi tutaj o piractwo komputerowe, a to prawdziwe, morskie.
      Uczelnia postanowiła uczynić oficjalnym zwyczaj, który był praktykowany przez jej studentów przez co najmniej 20 lat. MIT wymaga, by uczący się ukończyli w czasie studiów co najmniej 4 różne kursy wychowania fizycznego. Teraz ci, którzy z powodzeniem ukończą strzelanie z pistoletu, łuku, żeglarstwo i szermierkę otrzymają oficjalny certyfikat
      Carrie Sampson Moore, dziekan wydziału wychowania fizycznego, mówi, że co roku kontaktowali się z nią studenci, prosząc o wydanie zaświadczenia o ukończeniu kursu pirata. Zawsze mówiłam im, że to inicjatywa studencka i byli bardzo rozczarowani - stwierdziła Moore.
      Od początku bieżącego roku postanowiono, że uczelnia zacznie wydawać oficjalne certyfikaty. Drukowane są one na zwoju pergaminu z równą starannością jak inne uczelniane dyplomy. Właśnie otrzymało je czterech pierwszych piratów, a w kolejce czekają następni.
      Mimo, iż cała ta historia może brzmieć niepoważnie, to certyfikat i warunki jego uzyskania są traktowane przez uczelnię całkiem serio. Przyszli piraci nie mogą liczyć na żadną taryfę ulgową, a otrzymanie świadectwa ukończenia kursu wiąże się ze złożeniem przysięgi. Stephanie Holden, która znalazła się w czwórce pierwszych piratów, zdradziła, że musiała przysiąc, iż ucieknie z każdej bitwy, której nie będzie mogła wygrać i wygra każdą bitwę, z której nie będzie mogła uciec.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Do nowozelandzkiego sądu wpłynął wniosek o ekstradycję do USA Kima Dotcoma i trzech innych osób pracujących dla serwisu Megaupload.Dotcom i jego współpracownicy oskarżani są o umożliwienie użytkownikom nielegalnego pobierania chronionych prawem treści.
      Amerykanie dodatkowo stawiają im zarzuty wymuszenia, prania brudnych pieniędzy i defraudacji.
      Kim Dotcom odrzuca oskarżenia i w wywiadzie dla jednej z nowozelandzkich stacji telewizyjnych stwierdził: „Nie jestem królem piractwa. Oferowałem online’owy system przechowywania danych. I to wszystko“.
      Dotcom przebywa obecnie na wolności, musi jednak nosić elektroniczną bransoletkę. Nie wolno mu opuszczać Nowej Zelandii i korzystać z Internetu.
      Proces ekstradycyjny rozpocznie się 20 sierpnia.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Nowozelandzki sąd zgodził się na zwolnienie za kaucją założyciela serwisu Megaupload, Kima Dotcoma. Idę do domu zobaczyć się z trójką moich małych dzieci i z ciężarną żoną - powiedział czekającym na niego reporterom Dotcom.
      Mężyczyzna pozostawał w areszcie od 20 stycznia, kiedy to policja dokonała nalotu na jego dom. Megaupload został zamknięty na podstawie międzynarodowego nakazu wystawionego w USA.
      Po wyjściu na wolność Dotcom będzie musiał mieszkać w niewielkim domu obok posiadłości, którą wynajmował oraz nosić elektroniczną bransoletkę. Ograniczono mu swobodę poruszania się, a sędzia zabronił też helikopterom lądowania w miejscu zamieszkania Dotcoma.
      Prokuratura twierdzi, że stoi on na czele grupy, która od 2005 roku zarobiła 175 milionów dolarów na nielegalnej dystrybucji filmów, muzyki i innych treści chronionych prawami autorskimi.
      Prawnicy Dotcoma odrzucają oskarżenia twierdząc, że firma ich klienta oferowała jedynie przestrzeń dyskową.
      Dotcom dwukrotnie starał się o zwolnienie za kaucją. Tym razem sąd uznał, że ryzyko jego ucieczki jest mniejsze niż wcześniej. Sędzia podkreślił też, że nie ma żadnych dowodów, jakoby Dotcom posiadał gdzieś nieujawnione konta, z których środki mogłyby pomóc mu w ucieczce. Dodał, że prokuratura nie znalazła żadnych śladów majątku, który nie zostałby jeszcze przez nią zajęty, a sam fakt, że Dotcom jest bogaty nie wystarczy, by stwierdzić, że powinien przebywać w areszcie.
      Dotcom czeka na decyzję dotyczącą wniosku ekstradycyjnego wystawionego w USA. Decyzja w tej sprawie zapadnie nie wcześniej niż 20 sierpnia.
      Formalnie wniosek jeszcze nie wpłynął do nowozelandzkiego sądu. Prawdopodobnie trafi tam na początku marca. Tymczasem w USA wielka ława przysięgłych dodała w ubiegłym tygodniu kolejne zarzuty przeciwko Megaupload. Stwierdzono, że serwis nielegalnie pobierał chronione prawami autorskimi treści udostępnione na YouTube.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...