Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Rekomendowane odpowiedzi

Nikt wam tyla nie pojedzie jak sobie sciagniecie film z neta. Po prostu nie zarabiajcie i nie rozpowszechniajcie piractwa a wszystko bedzie OK.

Niekoniecznie. Prawo nie mówi o zarabianiu, tylko o czerpaniu korzyści majątkowych. Według niektórych interpretacji, korzyścią majątkową jest także fakt korzystania z muzyki, za którą normalnie trzeba by było zapłacić. I choć jest to martwy przepis, taka jego interpretacja jest wiarygodna.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

lobo : rowniez irytuje mnie, ze legalnosc jest az tak wzgledna.

To czy mam prawo posiadac dane materialy zalezy od tego jak je sciagnalem. Np: sciagne z rapidshare, to mam je legalnie.

Ba, zalezy nawet od ustawien programu jakim sciagam np: jesli mam w torrencie ustawione, zeby tylko downloadowal, to tez legalnie.

Prawo jest rowniez wzgledne, pewna pani sciagala ze "zlymi ustawieniami" torrenta, to sad ja uniewinnil, bo powiedziala, ze myslala ze torrent to taki rodzaj radia.

 

Wydaje mi sie, ze po prostu prawo nie nadaza za rozwojem technologii, a przepasc ta bedzie sie jeszcze powiekszac.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Każda strona ma swoje racje,która ma rację nie dojdziemy-bo prawda jest niepoznawalna raczej jak już wiele razy pisałem.

Tu nie chodzi o prawdę, lecz o sprawiedliwość. Nawet nie o prawo - bo to bywa różne. Zwykła sprawiedliwość. Nie chcesz żeby Ciebie ktoś okradał, to nie okradaj innych.

To że za kradzież nikt Cię nie ukarze nie jest sednem sprawy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

tylko czy bity na serwerze,składające się na utwór muzyczny należą do wykonawcy?do posiadacza serwera?czy coś ubywa z serwera jak się ściąga?z informacją elektroniczną trudno o prawo własności a co dopiero o prawo autorskie.nie jest to więc zwykła kradzież-nie pozbawiasz kogoś czegoś co miał i po kradzieży tego nie ma."dobudowuje" się replikę danego utworu,czy programu ściągniętego z neta czy skopiowanego na płytę.ten program jednak nie jest utracony przez pierwotnego posiadacza lub twórcę. tracone są tylko zyski jakie sobie twórca i pośrednicy roszczą z racji stworzenia i udostępniania danego utworu/programu.Pytanie czy te roszczenia są słuszne?moim zdaniem tak,ale nie potrafię tego udowodnić.ale argument że bez praw autorskich nikomu nie będzie się chciało nic programować i będzie zastój jest słaby-myślę że pasja twórcza a nie tylko chęć zysku kieruje twórcami opensourcowego oprogramowania.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
nie jest to więc zwykła kradzież-nie pozbawiasz kogoś czegoś co miał i po kradzieży tego nie ma.

Zastanów się, jak Ty byś się poczuł, gdybyś harował jak wół przez parę miesięcy w swojej firmie, a potem nie otrzymał wypłaty. Też by nie było kradzieży (zgodnie z Twoją definicją), a mimo to czułbyś się okradziony.

 

argument że bez praw autorskich nikomu nie będzie się chciało nic programować i będzie zastój jest słaby-myślę że pasja twórcza a nie tylko chęć zysku kieruje twórcami opensourcowego oprogramowania.

Ale ludzie stojący za opensource'em często traktują to jako okazję do wyrobienia sobie marki albo jako dodatkowe zajęcie. Na codzień często zajmują się programowaniem za pieniądze. Najpierw muszą z czegoś wyżyć, żeby wieczorami oddawać się pasjom. Satysfakcją rodziny nie wyżywisz.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
tylko czy bity na serwerze,składające się na utwór muzyczny należą do wykonawcy?do posiadacza serwera?czy coś ubywa z serwera jak się ściąga?z informacją elektroniczną trudno o prawo własności a co dopiero o prawo autorskie.nie jest to więc zwykła kradzież-nie pozbawiasz kogoś czegoś co miał i po kradzieży tego nie ma."dobudowuje" się replikę danego utworu,czy programu ściągniętego z neta czy skopiowanego na płytę.ten program jednak nie jest utracony przez pierwotnego posiadacza lub twórcę. tracone są tylko zyski jakie sobie twórca i pośrednicy roszczą z racji stworzenia i udostępniania danego utworu/programu.Pytanie czy te roszczenia są słuszne?moim zdaniem tak,ale nie potrafię tego udowodnić.ale argument że bez praw autorskich nikomu nie będzie się chciało nic programować i będzie zastój jest słaby-myślę że pasja twórcza a nie tylko chęć zysku kieruje twórcami opensourcowego oprogramowania.

Już mówiłem na początku, że nie porównuje się kradzieży w świecie wirtualnym i rzeczywistym. Bity to nie rzecz materialna. Jak sobie inaczej wyobrażasz dystrybucję, sprzedaż oprogramowania i wirtualnych rzeczy, jak nie przez skopiowanie z miejsca na miejsce??? Nie liczy się to, że nikt nic fizycznie nie stracił, tylko to, że nabyłeś te treści bez zakupu licencji do ich użytkowania. A co do Open Source... programiści to nie instytucja charytatywna :) sami decydują, czy chcą coś robić za darmo dla innych czy nie, dlatego nie możemy mówić, że i tak będą programować bo to lubią. Jak mikroos powiedział, z czegoś muszą żyć.

Pozdrawiam :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Odnośnie pani pracujcej za 1200pln brutto..

Nikt tej Pani tam nie każe pracować. Ale skoro nie może znaleźć niczego innego to trudno - takie życie. Sama się godzi na takie warunki, więc nie ma to nic wspólnego z kradzieżą.

Czyli uważasz że to tylko i wyłącznie wina tej pani - jej braku chęci do zmienia swoich kwalifikacji?

 

Więc ja to samo mówie wszystkim muzykom,

NIKT im nie KAŻE pracować w tej branży, jeżeli coś im się nie podoba, to zawsze mogą przecież iść pracować za 1200pln w spożywczaku.

 

...skoro kolega twierdzi że piractwo ogranicza zarobki, a rozwiązaniem problemów zarobkowych powinna być zmiana miejsca pracy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Więc ja to samo mówie wszystkim muzykom,

NIKT im nie KAŻE pracować w tej branży, jeżeli coś im się nie podoba, to zawsze mogą przecież iść pracować za 1200pln w spożywczaku.

Oj, kolego, z całym szacunkiem, ale bzdury gadasz.

 

Czym innym jest praca, w której zgadzasz się na zarobki 1200 zł, które masz zapisane w dobrowolnie podpisanej umowie, a czym innym jest jawne okradanie artysty i pozbawianie go zarobków.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wytłumacz mi w jaki sposób "okradam" muzyka ściągając za darmo kopię jego utworu z internetu, którego jeżeli nie miałbym możliwości ściągnięcia za darmo, to bym wogóle nie ściągnął, ani nie nabył w żaden inny sposób?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gdyby wszyscy zarabiali po 5 000 zł, problem ani temat by nie istniał.

I z tym się absolutnie zgodzę.

Gdybym u nas wszyscy miali zarobki conajmniej na poziomie zasiłku dla bezrobotnych ...ale niemieckiego.. to problem piractwa byłby marginalny.

 

czym innym jest jawne okradanie artysty i pozbawianie go zarobków.

Wytłumacz mi jaki związek ma to co piszesz z definicją kradzieży:

 

"Kradzież (art. 278 kk) to zabór cudzej rzeczy w celu przywłaszczenia. Pod pojęciem zaboru rozumie się fizyczne wyjęcie rzeczy spod władztwa właściciela.(...)"

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wytłumacz mi w jaki sposób "okradam" muzyka ściągając za darmo kopię jego utworu z internetu, którego jeżeli nie miałbym możliwości ściągnięcia za darmo, to bym wogóle nie ściągnął, ani nie nabył w żaden inny sposób?

W taki sposób okradasz, że jest to utwór chroniony pewnymi prawami. Ich łamanie jest w praktyce równe kradzieży.

 

Gdyby wszyscy zarabiali po 5 000 zł, problem ani temat by nie istniał.

Oho, socjalizm stosowany ;D Mówi to gość, który narzeka zaraz potem na to, że w Polsce mało kto robi, a każdy chciałby dostawać ;D LOL

 

Proponuję jeszcze dodruk pieniędzy, żeby każdy miał ich więcej ;D Ale po co ograniczać się do 5000, dajmy każdemu po milionie, żeby mógł palić kasą w kominku ;D

 

Gdybym u nas wszyscy miali zarobki conajmniej na poziomie zasiłku dla bezrobotnych ...ale niemieckiego.. to problem piractwa byłby marginalny.

To popatrz sobie na Niemcy i zastanów się, czy problem piractwa jest tam marginalny. Podpowiadam: nie jest. W USA także nie jest.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Wynajm mieszkania to 1800 zł + media. Pomylił ci sie socjalizm z ubóstwem i głodem.

Ale ty w praktyce jesteś liberalnym socjalistą, zupełnie jak swego czasu określał sam siebie Lepper ;D

 

Jestem za , ale z małym wyjątkiem : mikroos = 800zł

Szczekaj sobie, szczekaj :D Tylko obawiam się, że z twoim poziomem pojmowania ekonomii nawet nie dostrzegasz, że rozdawanie pieniędzy każdemu doprowadza jedynie do utraty ich wartości, więc w efekcie nikt się nie bogaci.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
W taki sposób okradasz, że jest to utwór chroniony pewnymi prawami. Ich łamanie jest w praktyce równe kradzieży.

 

Patrząc się na prawną definicje kradzieży, to z czysto logicznego punktu widzenia nie ma możliwości podciągnięcia pod nią ściągania (a dokładniej kopiowania) muzyki z internetu.

W żaden sposób.

 

Oczywiście prawa autorskie itp mogą podciągać pod definicję kradzieży co tylko im się podoba.

Można nawet uchwalić przepis który stwierdzi że kradzieżą jest patrzenie się na cudzego lizaka... tylko jak to się będzie miało do samej definicji kradzieży i duchowi w którym jest on stworzony?

"fizyczne wyjęcie rzeczy spod władztwa właściciela."

Więc chyba powinniśmy zmienić definicję kradzieży

 

a skoro tak to...

 

Można dyskutować nad tym czy jest to kradzież z moralnego punktu widzenia i tutaj dopiero pojawiają się różne "za" i "przeciw".

Z jednej strony fizycznie nic nikomu nie zabieramy, ale z drugiej strony pojawia się kwestia utraconych domniemanych zysków ze sprzedaży utworu.

 

Czy utrata domniemanego zysku może być podstawą do uznania za złodzieja?

 

Jeżeli tak, to przeczy to zasadzie domniemania niewinności... bo pojawia się nowa zasada "być może mnie okradł, więc jest winny".

 

Podciąganie pod kradzież kopiowania muzyki (zamiast jej kupowania) przeczy zasadzie domniemania niewinności.

 

To popatrz sobie na Niemcy i zastanów się, czy problem piractwa jest tam marginalny. Podpowiadam: nie jest. W USA także nie jest.

Zapewniam Ciebie że jest marginalny.

Chyba że wierzysz w tą propagandę że to naprawdę spory problem i że muzycy w USA i Niemczech głodem przymierają...  lol...

...proszę cię...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
na razie mamusia robi na synusia.

Myślę, że mógłbyś się nieźle zdziwić.

 

Czy utrata domniemanego zysku może być podstawą do uznania za złodzieja?

W takim razie kradzieżą nie jest także wzięcie w sklepie batonika do kieszeni i niezapłacenie za niego, bo przecież równie dobrze mógł się zepsuć i nigdy nie zostać sprzedany. A więc był to jedynie domniemany zysk sprzedawcy, więc, zgodnie z Twoją dziwaczną logiką, nie ma mowy o jakiejkolwiek stracie po stronie sprzedawcy. Przecież zakładamy niewinność, prawda?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
W takim razie kradzieżą nie jest także wzięcie w sklepie batonika do kieszeni i niezapłacenie za niego, bo przecież równie dobrze mógł się zepsuć i nigdy nie zostać sprzedany. A więc był to jedynie domniemany zysk sprzedawcy, więc, zgodnie z Twoją dziwaczną logiką, nie ma mowy o jakiejkolwiek stracie po stronie sprzedawcy. Przecież zakładamy niewinność, prawda?

Czytasz a nie rozumiesz....

 

Domniemany zysk byłby wtedy gdybym sobie SAM sklonował tego batonika i wyszedł z jego kopią a oryginalny batonik zostałby na półce.

 

Czy to byłaby kradzież?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To Ty nie rozumiesz. Realna strata byłaby wyłącznie wtedy, gdyby ktoś przyszedł po batonika, a na półce nie byłoby już żadnego i sprzedawca straciłby przychód z jego potencjalnej sprzedaży. W każdej innej sytuacji, zgodnie z przedstawionym przez Ciebie rozumowaniem, strata sprzedawcy jest jedynie domniemana.

 

Poza tym, wracając jeszcze na chwilę do Twojego pierwszego postu, czymś zupełnie innym jest odmawianie muzykowi należnych mu pieniędzy (skoro słuchasz tej muzyki, to oznacza to wyłącznie tyle, że nawet dla Ciebie ma ona jednak jakąś wartość), a czym innym - umowa o pracę za 1200 zł miesięcznie dobrowolnie podpisana przez pracownika. Zabawne, że uczepiłeś się słowa "kradzież", a w żaden sposób nie dowiodłeś merytorycznej poprawności głównej myśli swojej wypowiedzi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Realna strata byłaby wyłącznie wtedy, gdyby ktoś przyszedł po batonika, a na półce nie byłoby już żadnego i sprzedawca straciłby przychód z jego potencjalnej sprzedaży. W każdej innej sytuacji, zgodnie z przedstawionym przez Ciebie rozumowaniem, strata sprzedawcy jest jedynie domniemana.

Wytłumacze to dla ciebie najprościej jak potrafię używając twojej analogi z batonikiem.

 

Wyobraź sobie sklep z batonami. Całe półki batonów.

Do wyboru do koloru.

Wchodzi do niego chłopak. Patrzy się na kilka batoników.

W magiczny sposób sprawia że u niego w domu w szufladzie pojawiają się takie same batoniki jak te w sklepie.

 

Batony w sklepie nie ucierpiały w żaden sposób - są cały czas tam gdzie leżały.

Sprzedawca też cały czas ma w kasie tyle pieniędzy ile miał przed wejściem chłpaka.

 

Ponadto gdyby chłopak nie miał tej magicznej mocy klonowania batoników, to nie wszedłby do tego sklepu z batonami.

 

Czy to według Ciebie można nazwać kradzieżą batona?

 

Proszę o krótką odpowiedź.

TAK/NIE

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Popełniasz jeden zasadniczy błąd.

 

Zapewniam Cię, że gdybyś nie miał absolutnie żadnego dostępu do jakiejkolwiek muzyki, prędzej czy później kupiłbyś jakąś płytę. Na dodatek sam nie zaprzeczyłeś moim słowom, że jednak ta muzyka ma dla Ciebie jakąś wartość, co sugeruje, że pozyskałeś dobro o określonej wartości i nie zapłaciłeś za nie. I właśnie dlatego podany przez Ciebie przykład jest całkowicie niezgodny z rzeczywistością.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To nie ja wyskoczyłem z porównaniem do sklepu z batonikami tylko Ty.

Więc do siebie miej pretensje o to że analogia ściaganie muzyki = batoniki w sklepie, jest błędna.

 

Na dodatek sam nie zaprzeczyłeś moim słowom, że jednak ta muzyka ma dla Ciebie jakąś wartość, co sugeruje, że pozyskałeś dobro o określonej wartości i nie zapłaciłeś za nie.

Mylisz się.

Muzyka w necie nie ma dla mnie żadnej wartości.

Bo też wartości żadnej mieć nie powinna.

 

Dla mnie wartość ma muzyka na koncertach NA ŻYWO, a nie jej kopia.

 

Ale idąc Twoim tokiem myślenia (że jednak ma jakąś wartość) to rolnik powinien dostawać pieniadze nie tylko za rzeczywistego ziemniaka, ale też za każdą zrobioną odbitkę zdjęcia ziemniaka z jego pola.

 

Tak samo każdy kto cytuje jakiegoś znanego naukowca, albo eksperta - też powinien płacić mu tantiemy - w końcu to jest dobro o określonej wartości (tzn zawarte w jakiejś książce).

 

A jeszcze prościej można obalić Twoją argumentację w ten sposób:

 

Jeżeli zrobię zdjęcie pola ziemniaków ze stodołą w tle, to czy oznacza to że każdy kto będzie chciał obejżeć zdjęcie tego domu i pola, będzie musiał zapłacić rolnikowi za ziemniaki, za pole, za stodołę, za robociznę itd ?

 

Czy jak malarz namaluje obraz, a ktoś zrobi temu obrazowi zdjęcie, albo pokaże w telewizji, to czy każdy oglądający to zdjęcie obrazu będzie musiał za niego płacić?

 

Wszak obraz jest obiektem majacym dostarczać wrażenie estetyczne, ale ma określoną wartość.

Więc kazdy kto się patrzy na obraz powinien za niego płacić.

 

Taka jest właśnie twoja argumentacja. Że należy płacić za sam akt słuchania/patrzenia nie tylko na oryginał (co jest jeszcze zrozumiałe, w przypadku pójścia do muzeum lub na koncenert) ale też za każdą kopię kiedykolwiek, gdziekolwiek i przez kogokolwiek stworzoną (co jest chore).

 

Dawniej jakoś muzycy żyli tylko z koncertów i było dobrze.

W dzisiejszych czasach liczba ludzi chodzących na koncerty wcale nie zmalała... wręcz przeciwnie mimo że bilety często do tanich nie należą.

A wynagrodzenia z koncert wcale do niskich nie należą, a sami muzycy (ci znani) też do biednych nie należą.

 

Więc o co chodzi?

O łapczywość muzyków na kasę?

Zarabiamy dużo, ale chcemy zarabiać jeszcze więcej?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To nie ja wyskoczyłem z porównaniem do sklepu z batonikami tylko Ty.

Ale ja zinterpretowałem ten przykład poprawnie, Ty nie.

 

Muzyka w necie nie ma dla mnie żadnej wartości.

Bo też wartości żadnej mieć nie powinna.

Skoro nie ma wartości, to po co ją ściągasz? I co byś zrobił, gdyby na świecie nie istniała absolutnie żadna metoda zdobywania muzyki za darmo? Pewnie nigdy byś niczego w życiu nie wysłuchał? ;D

 

Dla mnie wartość ma muzyka na koncertach NA ŻYWO, a nie jej kopia.

Jeżeli nie ma wartości, to dlaczego słuchasz? jesteś masochistą, czy masz za dużo wolnego czasu?

 

Ale idąc Twoim tokiem myślenia (że jednak ma jakąś wartość) to rolnik powinien dostawać pieniadze nie tylko za rzeczywistego ziemniaka, ale też za każdą zrobioną odbitkę zdjęcia ziemniaka z jego pola.
Zasadniczy cel istnienia ziemniaka jest inny, niż cel istnienia jego kopii. W przypadku płyty CD i pliku mp3 cel jest ten sam, to są równoważne produkty. Kolejny raz porównanie jest bardzo kiepskie.

 

Tak samo każdy kto cytuje jakiegoś znanego naukowca, albo eksperta - też powinien płacić mu tantiemy - w końcu to jest dobro o określonej wartości (tzn zawarte w jakiejś książce).

Mylisz się. Wydając książkę z góry zakładasz, że istnieje określone prawo do cytowania, bardzo dokładnie ustalone w przepisach prawa. Dlatego wydając tę książkę zgadzasz się na bardzo jasne reguły. Poza tym istnieje prawo do cytowania, ale nie istnieje prawo do plagiatu. Zwróć na to uwagę. Dokładnie na tej zasadzie w Internecie są udostępniane darmowe "cytaty" z płyty, czyli 30-sekundowe fragmenty piosenek. Obecnie praktycznie każdy album jest dostępny w takiej formie.

 

Jeżeli zrobię zdjęcie pola ziemniaków ze stodołą w tle, to czy oznacza to że każdy kto będzie chciał obejżeć zdjęcie tego domu i pola, będzie musiał zapłacić rolnikowi za ziemniaki, za pole, za stodołę, za robociznę itd ?

W tej sytuacji "zdjęciem stodoły" byłaby recenzja, ale nie piosenka jako taka. Pamiętaj, że muzyka na płycie i muzyka w pliku mp3 to dokładnie ten sam rodzaj dobra, z którego korzysta się w identyczny sposób. Stodoła, w której możesz przechowywać ziemniaki, i zdjęcie tej stodoły, na które możesz jedynei patrzeć, to dwie bardzo różne rzeczy. Dlatego znów porównujesz dwie całkowicie odmienne rzeczy.

 

Czy jak malarz namaluje obraz, a ktoś zrobi temu obrazowi zdjęcie, albo pokaże w telewizji, to czy każdy oglądający to zdjęcie obrazu będzie musiał za niego płacić?

Nie, ale karanym czynem jest samo wykonanie kopii bez zgody autora. W wypadku muzyki wykonawcą kopii jesteś Ty, robiąc tę kopię na własnym dysku.

 

Taka jest właśnie twoja argumentacja. Że należy płacić za sam akt słuchania/patrzenia

Nie. Argumentacja jest taka, że należy płacić za wykonywanie kopii, z powodu istnienia których ktoś inny ponosi straty.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

CivLord - twierdzisz uparcie że kopiowanie wyników czyjejś pracy nie jest złodziejstwem. Stworzyłeś kiedyś sam jakiś utwór, film, grę, program, artykuł, wynalazek ? Chciałbyś dostać za coś takiego pieniądze ? Za coś nad czymś pracowałeś długi czas, poświęcając się temu bez reszty - po to aby zarobić na chleb dla siebie/rodziny ? NIE - inaczej byś nie pisał takich głupot. Porównywanie do Harrego Pottera w sklepie z batonikami jest żenujące i uwłacza także Twojej inteligencji - chyba, że masz 12 lat - wtedy wszystko jeszcze przed Tobą. Ale odnosząc się do tego bzdurnego przykładu napiszę Ci tak:

Czy przypadkiem kopiowanie tego batonika czy czegokolwiek w domowej fabryczce (nie tylko zawartości, lecz też opakowania) i sprzedawanie go później nie jest karane ? Sam sobie odpowiedz. Podpowiem Ci, że sama produkcja nie jest karalna - produkuj sobie batoniki w opakowaniu z tektury i nazwij swoim imieniem - policja Ci nic nie zrobi. Ale podszyj się pod inny produkt (ukradnij mu markę, znak towarowy) to wtedy będziesz mógł się tłumaczyć wymiarowi sprawiedliwości.

Twierdzisz też, że muzyka to tylko koncerty, bla bla bla...

Chodzisz na koncerty ? Jak często ? Częściej niż słuchasz ukradzionych utworów ? Po co je słuchasz i kradniesz zatem - o co pytał już mikroos ?

Muzycy kiedyś się utrzymywali tylko z koncertów ? A kiedy to było ? Przed wynalezieniem dvd, płyty cd, kasety, płyty gramofonowej ? To jakieś dobre kilkadziesiąt lat temu. Czasy się zmieniły - prawo aby nadążyć za tymi czasami też.

Idąć Twoim tokiem rozumowania (muzyka to tylko koncerty...) filmy to tylko co ? Plan filmowy czy kino? Na planie nie byłeś pewnie ani razu, w kinie na pewno rzadziej niż oglądasz filmy ściągnięte z internetu. A co z programami czy grami które trzymasz na swoim komputerze ? One też mają wartość tylko na żywo, w czasie programowania ? Po co więc kradniesz ten syf z sieci skoro żadnej wartości on nie przedstawia ?

 

"waldi888231200 - reaktywacja" - forum to (nasze) jest publiczne. Może Cię za darmo cytować nawet mój kot i nic na to nie poradzisz. Jeśli się z tym nie zgadzasz, to nie pisz tutaj, tylko napisz książkę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To spróbuj , fakturę wyśle ci na na wskazany adres.

 

Nic nie jest ,,nasze'' bo to nie socjalizm, forum jest własnością mariusza, treści indywidualne są własnością intelektualną każdego wypowiadającego się.

Fakturę możesz wysyłać. Proszę bardzo, ale adresu Ci nie podam - bo Ci nie ufam.

Forum prawnie jest Mariusza, Ani i nie wiem czy kogoś jeszcze - ale nie robią forum dla siebie tylko dla nas - dla użytkowników. Jestem jedynym z nich - więc czuję się zobligowany do tego by twierdzić że forum jest nasz - forumowiczów. Taka wspólna wartość intelektualna. Dlatego też, każdy forumowicz ma prawo Cię cytować ile tylko będzie chciał. Prawnie nie masz szans nikomu tego zabronić. Jeśli tego nie rozumiesz - nie moja wina.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Po pierwsze Mariusz nie poda prokuratorowi mojego adresu bo go nie ma - może podać jedynie IP.

Po drugie żaden prokurator w tym kraju nie wystąpi do Mariusza z taką prośbą - bo nie zostało tu złamane żadne prawo.

Jeszcze raz powtórzę - to jest forum publiczne (do jego użytkowników) i każdy z nich bez ograniczeń ma prawo do cytowania wypowiedzi innych forumowiczów. Twoje zastrzeżenia nic tutaj nie zmienią.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość cogito

Waldi, przestań proszę bo twoje udowadnianie na siłe swojej racji jest męczace. Po co to robisz?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      MPAA, amerykańskie stowarzyszenie przemysłu filmowego, które w głównej mierze przyczyniło się do zamknięcia Megaupload, wzięło na celownik kolejny serwis. Do sądu okręgowego na Florydzie trafił wniosek o wydanie nakazu zamknięcia Hotfile. Działa on na podobnych zasadach jak Megaupload, a MPAA twierdzi, że ponad 90% przechowywanych tam materiałów stanowią treści chronione prawami autorskimi. Co ciekawe, to niepierwsze starcie Hotfile z przemysłem filmowym. W ubiegłym roku serwis zapowiedział, że pozwie do sądu firmę Warner Bros., gdyż miała ona naruszyć zasady korzystania z narzędzi antypirackich Hotfile doprowadzając do usunięcia z serwisu treści, do których nie posiadała praw.
      MPAA od lat prowadzi działania mające nakłonić władze i prawodawców, że serwisy umożliwiające hostowanie i współdzielenie plików powinny być zamykane. Teraz, niewątpliwie zachęcona skutecznym zamknięciem Megaupload, organizacja postanowiła udać się do sądu. MPAA twierdzi, że Hotfile celowo zachęca użytkowników do nielegalnego dzielenia się chronionymi prawem treściami oraz im w tym pomaga. Prawnicy Hotfile odpowiadają, że zasady działania serwisu są zgodne z  opracowaną przez Bibliotekę Kongresu ustawą DMCA.
      Jeśli jednak MPAA udowodni, że serwis celowo umożliwia łamanie prawa, sąd prawdopodobnie nakaże jego zamknięcie.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Megaupload został zamknięty przez władze Nowej Zelandii na wniosek amerykańskich organów ścigania. Kim Dotcom, jego założyciel, poinformował, że wśród użytkowników serwisu znajdowało się wielu urzędników amerykańskiego rządu.
      Prawnicy Megaupload ciężko pracują, by użytkownicy odzyskali dostęp do swoich danych. Prowadzimy negocjacje, by mogli oni odzyskać dane. I wiecie co. Odkryliśmy, że wielu użytkowników Megaupload to amerykańscy urzędnicy rządowi, wśród nich pracownicy Departamentu Sprawiedliwości i Senatu - powiedział Dotcom.
      Za użytkownikami Megaupload wstawiła się też organizacja Electronic Frontier Foundation, która prowadzi stronę MegaRetrieval w odzyskaniu dostępu do danych.
      Megaupload pozwalał użytkownikom na przechowywanie na swoich serwerach ich własnych plików. Oczywiście znaczną część stanowiły pliki naruszające prawa autorskie, jednak nie wszyscy użytkownicy łamali prawo.
      Po aresztowaniu Dotcoma i zamknięciu serwisu użytkownicy stracili dostęp do swoich plików. Co prawda serwery, na których są przechowywane dane zostały już dawno przeszukane i firmy hostujące mogą zrobić z nimi co chcą, jednak domena Megaupload.com została przejęta przez amerykańskie organa ścigania. Firmy hostujące dotychczas Megaupload zgodziły się przez jakiś czas nie kasować danych, mimo że nie otrzymują już pieniędzy za ich przechowywanie. Obecnie trwają starania o to, by użytkownicy mogli przynajmniej przenieść pliki na swoje własne dyski. Ich udostępnienie nie będzie jednak proste. Uruchomienie domeny, która pozwoli na dostęp do tych plików może skończyć się jej ponownym zablokowaniem, jeśli będzie ona oferowała materiały naruszające prawa autorskie.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Studenci najsłynniejszej uczelni technicznej świata - MIT-u (Massachusetts Institute of Technology) - mogą otrzymać od władz uczelni certyfikat ukończenia kursu... piractwa. I nie chodzi tutaj o piractwo komputerowe, a to prawdziwe, morskie.
      Uczelnia postanowiła uczynić oficjalnym zwyczaj, który był praktykowany przez jej studentów przez co najmniej 20 lat. MIT wymaga, by uczący się ukończyli w czasie studiów co najmniej 4 różne kursy wychowania fizycznego. Teraz ci, którzy z powodzeniem ukończą strzelanie z pistoletu, łuku, żeglarstwo i szermierkę otrzymają oficjalny certyfikat
      Carrie Sampson Moore, dziekan wydziału wychowania fizycznego, mówi, że co roku kontaktowali się z nią studenci, prosząc o wydanie zaświadczenia o ukończeniu kursu pirata. Zawsze mówiłam im, że to inicjatywa studencka i byli bardzo rozczarowani - stwierdziła Moore.
      Od początku bieżącego roku postanowiono, że uczelnia zacznie wydawać oficjalne certyfikaty. Drukowane są one na zwoju pergaminu z równą starannością jak inne uczelniane dyplomy. Właśnie otrzymało je czterech pierwszych piratów, a w kolejce czekają następni.
      Mimo, iż cała ta historia może brzmieć niepoważnie, to certyfikat i warunki jego uzyskania są traktowane przez uczelnię całkiem serio. Przyszli piraci nie mogą liczyć na żadną taryfę ulgową, a otrzymanie świadectwa ukończenia kursu wiąże się ze złożeniem przysięgi. Stephanie Holden, która znalazła się w czwórce pierwszych piratów, zdradziła, że musiała przysiąc, iż ucieknie z każdej bitwy, której nie będzie mogła wygrać i wygra każdą bitwę, z której nie będzie mogła uciec.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Do nowozelandzkiego sądu wpłynął wniosek o ekstradycję do USA Kima Dotcoma i trzech innych osób pracujących dla serwisu Megaupload.Dotcom i jego współpracownicy oskarżani są o umożliwienie użytkownikom nielegalnego pobierania chronionych prawem treści.
      Amerykanie dodatkowo stawiają im zarzuty wymuszenia, prania brudnych pieniędzy i defraudacji.
      Kim Dotcom odrzuca oskarżenia i w wywiadzie dla jednej z nowozelandzkich stacji telewizyjnych stwierdził: „Nie jestem królem piractwa. Oferowałem online’owy system przechowywania danych. I to wszystko“.
      Dotcom przebywa obecnie na wolności, musi jednak nosić elektroniczną bransoletkę. Nie wolno mu opuszczać Nowej Zelandii i korzystać z Internetu.
      Proces ekstradycyjny rozpocznie się 20 sierpnia.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Nowozelandzki sąd zgodził się na zwolnienie za kaucją założyciela serwisu Megaupload, Kima Dotcoma. Idę do domu zobaczyć się z trójką moich małych dzieci i z ciężarną żoną - powiedział czekającym na niego reporterom Dotcom.
      Mężyczyzna pozostawał w areszcie od 20 stycznia, kiedy to policja dokonała nalotu na jego dom. Megaupload został zamknięty na podstawie międzynarodowego nakazu wystawionego w USA.
      Po wyjściu na wolność Dotcom będzie musiał mieszkać w niewielkim domu obok posiadłości, którą wynajmował oraz nosić elektroniczną bransoletkę. Ograniczono mu swobodę poruszania się, a sędzia zabronił też helikopterom lądowania w miejscu zamieszkania Dotcoma.
      Prokuratura twierdzi, że stoi on na czele grupy, która od 2005 roku zarobiła 175 milionów dolarów na nielegalnej dystrybucji filmów, muzyki i innych treści chronionych prawami autorskimi.
      Prawnicy Dotcoma odrzucają oskarżenia twierdząc, że firma ich klienta oferowała jedynie przestrzeń dyskową.
      Dotcom dwukrotnie starał się o zwolnienie za kaucją. Tym razem sąd uznał, że ryzyko jego ucieczki jest mniejsze niż wcześniej. Sędzia podkreślił też, że nie ma żadnych dowodów, jakoby Dotcom posiadał gdzieś nieujawnione konta, z których środki mogłyby pomóc mu w ucieczce. Dodał, że prokuratura nie znalazła żadnych śladów majątku, który nie zostałby jeszcze przez nią zajęty, a sam fakt, że Dotcom jest bogaty nie wystarczy, by stwierdzić, że powinien przebywać w areszcie.
      Dotcom czeka na decyzję dotyczącą wniosku ekstradycyjnego wystawionego w USA. Decyzja w tej sprawie zapadnie nie wcześniej niż 20 sierpnia.
      Formalnie wniosek jeszcze nie wpłynął do nowozelandzkiego sądu. Prawdopodobnie trafi tam na początku marca. Tymczasem w USA wielka ława przysięgłych dodała w ubiegłym tygodniu kolejne zarzuty przeciwko Megaupload. Stwierdzono, że serwis nielegalnie pobierał chronione prawami autorskimi treści udostępnione na YouTube.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...