Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Rekomendowane odpowiedzi

Dlaczego stres osłabia naszą odporność? Wiele wskazuje na to, że właśnie poznaliśmy odpowiedź. Klucz do rozwiązania zagadki leży, zdaniem naukowców z Uniwersytetu Kalifornijskiego, na "szarym końcu" naszych chromosomów. 

Każda cząsteczka DNA w jądrach naszych komórek zawiera na swoich końcach sekwencje zwane telomerami. Początkowo nie przywiązywano do nich większej wagi, gdyż nie kodują one żadnej istotnej dla komórki informacji. Po pewnym czasie zrozumiano jednak ich rolę - działają one podobnie do końcówek sznurowadeł, chroniąc położone bliżej środka fragmenty nici. Podczas każdej kolejnej rundy replikacji DNA dochodzi do nieznacznego skrócenia telomerów, co jest oznaką "starzenia się" komórki. Nadmierne przyśpieszenie tego procesu wiąże się z wieloma chorobami, takimi jak AIDS, osteoporoza czy choroby serca. 

Czy raz usunięty fragment telomeru jest utracony bezpowrotnie? Od pewnego czasu wiemy, że nie - niektóre typy komórek, na czele z tymi związanymi z układem odpornościowym, aktywują enzym zwany telomerazą, którego zadaniem jest odbudowa utraconych zakończeń chromosomów. Dzięki jego działaniu komórka utrzymuje się dłużej przy życiu i zachowuje zdolność do podziałów. Amerykańscy badacze zaobserwowali, że jeden z hormonów stresu, kortyzol, upośledza aktywność tej proteiny, powodując tym samym przedwczesne starzenie się komórek odpornościowych i znaczne osłabienie funkcji systemu immunologicznego.

Profesor Rita Effros, pracująca dla David Geffen School należącej do Uniwersytetu Kalifornijskiego, tłumaczy: Kiedy ciało znajduje się pod wpływem stresu, zwiększa produkcję kortyzolu, by uruchomić reakcję typu "ataku lub ucieczki". Jeżeli jednak poziom hormonu pozostaje przez długi czas podwyższony, powoduje on przemęczenie układu odpornościowego. Testujemy środki terapeutyczne, których zadaniem będzie zwiększenie aktywności telomerazy w celu pokonania efektu wywołanego przez kortyzol.

Publikacja na temat odkrycia została zamieszczona w najnowszym numerze czasopisma Brain, Behavior and Immunity.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pewnie jest to tylko jedna z wielu strategii oszczędzania energii, żeby mieć jej więcej do zwalczenia powodu stresu...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ja się tylko obawiam, czy przywrócenie funkcji telomerazy nie zwiększy zagrożenia niekontrolowaną proliferacją komórek innych, niż te, w które celuje terapia. Od tego już bardzo niedaleko do nowotworu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Standardowa komórka powinna na swoim zapasie telomerów funkcjonować kilkadziesiąt - kilkaset lat ... owszem - nowotworowa zużywa ten zapas kilka razy szybciej, jednak dalej jest to sporo czasu - telomerazy będzie potrzebować dopiero w zaawansowanym stanie. Natomiast żeby rozpocząć nowotworzenie potrzeba kilku zupełnie innych mutacji (przede wszystkim zablokowania apoptozy) - myślę że to zagrożenie można pominąć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No, niekoniecznie.

 

Po pierwsze: nie powinniśmy mierzyć życia komórek w latach, bo to w ogóle nie jest informatywna jednostka. Te "kilkaset lat" to czysto teoretyczna wartość, czyli np. długość czasu limfocytu pamięci razy limit Hayflicka. Nijak ma się to do rzeczywistości, znacznie lepszą jednostką jest ilość podziałów.

 

Po drugie: oczywiście, telomeraza to nie wszystko, aczkolwiek pozwala ona na przeżycie powyżej mniej więcej pięćdziesiątego podziału. Biorąc pod uwagę gigantyczną martwicę i masowe obumieranie komórek, nawet z teoretycznej wartości 2^49 komórek może wcale nie wyjść aż tak ogromny guz.

 

Po trzecie: za jeszcze ważniejsze od apoptozy uznałbym wyindukowanie angiogenezy oraz, rzecz jasna, podziałów komórkowych. Nawet jeśli komórki będą umierały w wyniku apoptozy, a mimo to będą się mnożyły jeszcze szybciej, nowotwór będzie mógł się rozwijać (choć, oczywiście, znacznie wolniej). Bez naczyń zaś nie rozszerzy się ponad kilka milimetrów sześciennych. Ale to tak poza tematem.

 

Po czwarte: Owszem, do nowotworzenia potrzeba wielu mutacji (najczęściej mówi się o sześciu cechach, które musi nabyć komórka, by powstał nowotwór), lecz moim zdaniem nie warto ryzykować ułatwianiem zajścia jednego z tych zjawisk. Albo inaczej: trzeba być ostrożnym, gdy aktywuje się takie mechanizmy. Nowotwory nie są w końcu rzadkością, co może oznaczać, że w dowolnej chwili życia mamy w organizmie wiele komórek, które tylko czekają na kolejne ułatwienie.

 

Pozdrawiam :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Te pierwsze mutacje konieczne do nowotworzenia, to zablokowanie apoptozy i skrócenie okresu czekania na kolejny podział. Któryś z tych dwóch mechanizmów powinien statystycznie dominować jako ten inicjujący - owszem pewnie ten drugi, ale gdy komórka nie ulega apoptozie starzeje się ciągle dzieląc, kumuluje się coraz więcej błędów...

 

Odnośnie telomerazy - taki rosnący nowotwór ma trochę mniej niż to 2^49=~10^30 szans do wytworzenia odpowiedniej mutacji odnośnie telomerazy - prawdopodobieństwo że mu się nie uda wydaje się pomijalne.

Dalej - angiogeneza to jeszcze dalsza potrzeba - małe guzy mogą się odżywiać korzystając ze zwykłego układu krwionośnego, na drodze dyfuzji. W ten sposób ich rozmiar się sam reguluje - mają teraz sporo czasu żeby w ukryciu poczekać na mechanizmy pozwalające na angiogenezę.

 

Z nowotworami największy problem to późna diagnoza - gdybyśmy mieli np. raz w roku robione NMR całego ciała, to pewnie można by o czymś takim jak rak praktycznie zapomnieć...

pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Co do angiogenezy - oczywiście, masz rację, ale pomijasz fakt, że równie dobrze wszystko może zajść w odwrotnej kolejności. Najpierw może rozwinąć się sieć nowych naczynek, które początkowo nie będą potrzebne, ale stworzą dogodne mikrośrodowisko do szybkiej ekspansji. Jest to sytuacja średnio prawdopodobna, ale gdy już się wydarzy, rozwój nowotworu mógłby być piorunująco szybki.

 

Swoją drogą, angiogeneza jest bardzo atrakcyjnym celem terapii, gdyż - w przeciwieństwie do pozostałych procesów związanych z nowotworzeniem (a więc podziałami komórki, apoptozą itp.) jest właściwie całkowicie niepotrzebna dorosłemu organizmowi. Dlatego (w teorii) bez porównania łatwiej byłoby całkowicie zablokować angiogenezę w całym organizmie, niż np. wyindukować apoptozę tylko w komórkach nowotworowych. Ale to też na marginesie :)

 

A z tym ostatnim się zgadzam w pełni. Problem w tym, że żadnego systemu opieki zdrowotnej na świecie nie stać na taką diagnostykę. Poza tym NMR niestety nie wykrywa wszystkich zmian, nie w każdej tkance jest dostatecznie skuteczny.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Sieć drobnych naczyniek to w organizmie już jest, problem guza to to że nie ma ich w jego wnętrzu.

Te naczyńka akurat bywają pomocne w leczeniu - bez nich nie można chemicznie dotrzeć do nowotworu. Szczególnie że nie wyobrażam sobie zablokowania angiogenezy w całym organizmie, nie uszkadzając przy okazji naturalnych procesów ... i to jeszcze żeby nowotwór nie mógł tego w końcu obejść...?

 

Odnośnie badania - wystarczyłoby robić je tak często żeby w międzyczasie nie mogło się nic rozwinąć. Za samo badanie płaci się praktycznie tylko prądem, urządzenia stają się coraz popularniejsze, więc i cena spada ... myślę że z 10-20 lat i scenariusz z powszechnym, regularnym badaniem stanie się realny ... zresztą nawet teraz - zapłacić powiedzmy 1000zł rocznie za świadomość że nic takiego nam nie grozi...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale zwróć uwagę, że nowe naczynka nie powstają w organizmie. Regeneracja zużytych naczyń to jedno, ale wytwarzanie nowych to drugie. angiogeneza nie zachodzi w dojrzałym organizmie, bo nie ma potrzeby - tkanki są już uformowane i nie potrzeba w nich nowych naczyń. Zresztą doskonale pokazuje to przykład Avastinu, przeciwciała monoklonalnego przeciw czynnikowi wzrostu naskórka naczyniowego (VEGF). Wyniki stosowania są naprawdę rewelacyjne, a efekty uboczne wiążą się co najwyżej z reakcją immunologiczną na lek, ale nie z samym zachwianiem angiogenezy. Cena, rzecz jasna, jest już trochę mniej rewelacyjna.

 

Te naczyńka akurat bywają pomocne w leczeniu - bez nich nie można chemicznie dotrzeć do nowotworu.

To fakt. Ale powtarzam: zablokowanie angiogenezy nie oznacza zniszczenia istniejących naczyń! Skoro one istnieją i guz był w stanie się rozwinąć wykorzystując je, to oznacza to, że jest ich wystarczająco wiele, by podać lek. Problem jest głównie w tym, że ciężko jest podać ten lek bezpiecznie i prosto do guza.

 

Odnośnie badania - wystarczyłoby robić je tak często żeby w międzyczasie nie mogło się nic rozwinąć.

Problem w tym, że jedne nowotwory potrafią się rozwijać przez kilkadziesiąt lat (patrz: znamiona barwnikowe - zmiany łagodne, które często dopiero na starość przeradzają się w czerniaka), a inne potrafią podwajać objętość co dwa tygodnie (np. przypadki neuroblastomy dziecięcej). Złotym środkiem jest przeważnie okres jednego roku, ale to jest bardzo statystyczne, a wiadomo, że statystyka jest jak bikini: pokazuje wiele, ale zakrywa to, co nas najbardziej interesuje ;)

 

Za samo badanie płaci się praktycznie tylko prądem

Owszem, ale moc tych urządzeń jest wręcz astronomiczna. Poza tym takie np. tomografy RTG wymagają także okresowej wymiany lamp, które są bardzo drogie. No, ale zobaczymy, co przyniesie czas. Życzę Tobie i sobie, by NMR czy TK stały się tak popularne, jak dziś zwykły rentgen :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Rzeczywiście - struktura naczyń powinna pozostać praktycznie niezmieniona przez całe życie, wystarczy wymieniać pojedyncze komórki. Ale w ten sposób np. naczyńka włosowate by chyba jednak powoli zanikały w trakcie życia. Dalej niektóre tkanki wymagają większej odbudowy/przebudowy ... trzeba jednak czasem zainicjować nowe rozgałęzienie i trochę je pociągnąć. Degeneracja tych naczyniek powinna być powolna - zgadzam się że osłabienie angiogenezy na okres walki z nowotworem nie wygląda tak niebezpiecznie. Jednak bałbym się tego używać jako profilaktyki...

 

Głównym (?) minusem sieci krwionośnej guza jest to że więcej komórek pracuje nad dostaniem się do krwiobiegu - zezłośliwieniem. Ale gdy jej nie ma - taki guz jest praktycznie nie do ruszenia przez chemię - nawet przy miejscowej iniekcji wszystko się pewnie rozleje dookoła, układ odpornościowy też nie ma dostępu do wnętrza.  Więc jak się go pozbyć?? Mechanicznie usunąć - sporo komórek może wylądować w krwiobiegu... Jeszcze zostaje radioterapia, bombardowanie jonami - wierzyć że system immunologiczny już wszystko bezpiecznie wyczyści...

 

Regularne badania nie zlikwidowałyby całkowicie raka, jednak powinny wielokrotnie zmniejszyć jego żniwo. I pewnie finansowo też lepiej by wyglądały niż leczenie tych ludzi.

Poza tym jakoś nie wierzę żeby cena prądu za jedno badanie NMR/TK przekroczyła kilka złotych - cena jest jaka jest żeby kiedyś zwróciła się koszt maszyny, utrzymania jej sprawnej...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chodzi o angiogenezę, to nigdzie nie napisałem, żeby wyłączać ją trwale :) Byłoby to bezsensowne choćby ze względu na koszty oraz efekty uboczne stosowania takich leków, które zawsze będą istniały, niezależnie od rozwoju kolejnych preparatów. Zwyczajnie nie wierzę w koncepcję "silver bullets", które będą trafiały wyłącznie w cel.

 

Natomiast rzeczywiście ogromnym problemem jest to, że z jednej strony chciałoby się zablokować dopływ krwi, a z drugiej - ułatwić przepływ leków. Są jednak całkiem ciekawe sposoby, które pomagają nieco ominąć ten problem. Stosuje się np. ogrzewanie mikrofalami, leki z grupy radiouczulaczy, zamknięte krążenie krwi w okolicy guza (można wówczas podać wyższe stężenia cytostatyków) itp. Na pewno jest to wciąż duże wyzwanie. Mimo wszystko moja opinia (podkreślam to słowo: opinia) jest taka, że lepiej mieć guza silnie odciętego od możliwości ekspansji i nieco słabsze efekty leczenia, niż ułatwienie dopływu leków i jednoczesnie ułatwienie guzowi rozsiewu komórek do okolicznych naczyń krwionośnych i limfatycznych. Na identycznej zasadzie łatwiej zabić zwierzę będące w klatce, nawet jeśli trudno do niego sięgnąć nożem, niż wypuścić je z klatki i walczyć z nim twarzą w twarz (wybacz prostackie porównanie, ale oddaje mniej więcej ideę).

 

Oczywiście pozostaje pytanie, czy za 5-10 lat nie osiągniemy takiej skuteczności immunoterapii, przy której zniknie w ogóle potrzeba stosowania klasycznych leków opartych o związki chemiczne. Osobiście mocno wierzę w to, że za dekadę czy dwie wejdą do powszechnego użycia terapie przeciwnowotworowe oparte o komórki, a nie o pojedyncze związki. Czy tak się stanie, zobaczymy.

 

Natomiast co do NMR-u... Opierając się na źródle: www.oe.energy.gov/DocumentsandMedia/mri.pdf mogę napisać, że moc pojedynczego aparatu do MRI to kilkadziesiąt kW. Rzeczywiście, to może oznaczać, że samo zasilanie maszyny kosztuje kilkanaście złotych na godzinę. Problem jest jednak w tym, że ilość wytwarzanego ciepła jest ogromna i nie można takich maszyn używać bez przerwy. Wolę też nie pytać, ile trzeba by było kupić maszyn, by zbadać każdego Polaka raz na rok (plus oczywiście sytuacje nagłe, kiedy badanie byłoby wykonane poza programem). A do tego dochodzi, rzecz jasna, zużycie sprzętu, jego kalibracja, koszty związane z personelem, analizą tak ogromnej ilości danych (pamiętajmy, że mówimy o przeglądaniu obrazów całego ciała w poszukiwaniu kilkumilimetrowych obiektów przy całkowitym braku objawów!) itp. Moja opinia na ten temat jest prosta: jeżeli nigdzie na świecie nie uruchomiono programu przesiewowych badań technikami tomograficznymi, nawet w hiperkapitalistycznych pod względem ochrony zdrowia USA, to widocznie nie jest to jednak opłacalne.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Stres może spowodować, że zachorujemy, a naukowcy powoli odkrywają, dlaczego tak się dzieje. Od dłuższego już czasu wiadomo, że mikrobiom jelit odgrywa olbrzymią rolę w naszym stanie zdrowia, zarówno fizycznego, jak i psychicznego. Wiadomo też, że jelita i mózg komunikują się ze sobą. Słabiej jednak rozumiemy szlaki komunikacyjne, łączące mózg z jelitami.
      Kwestią stresu i jego wpływu na mikrobiom postanowili zająć się naukowcy z Instytutu Cybernetyki Biologicznej im. Maxa Plancka w Tybindze. Skupili się na na słabo poznanych gruczołach Brunnera. Znajdują się one w dwunastnicy, gdzie wydzielają śluz zobojętniający treść żołądka, która do niej trafia. Ivan de Araujo i jego zespół odkryli, że myszy, którym usunięto gruczoły Brunnera są bardziej podatne na infekcje, zwiększyła się u nich też liczba markerów zapalnych. Te same zjawiska zaobserwowano u ludzi, którym z powodu nowotworu usunięto tę część dwunastnicy, w której znajdują się gruczoły.
      Okazało się, że po usunięciu gruczołów Brunnera z jelit myszy zniknęły bakterie z rodzaju Lactobacillus. W prawidłowo funkcjonującym układzie pokarmowym bakterie kwasu mlekowego stymulują wytwarzanie białek, które działają jak warstwa ochronna, utrzymująca zawartość jelit wewnątrz, a jednocześnie umożliwiając substancjom odżywczym na przenikanie do krwi. Bez bakterii i białek jelita zaczynają przeciekać i do krwi przedostają się substancje, które nie powinny tam trafiać Układ odpornościowy atakuje te substancje, wywołując stan zapalny i choroby.
      Gdy naukowcy przyjrzeli się neuronom gruczołów Brunnera odkryli, że łączą się one z nerwem błędnym, najdłuższym nerwem czaszkowym, a włókna, do którego połączone są te neurony biegną bezpośrednio do ciała migdałowatego, odpowiadającego między innymi za reakcję na stres. Eksperymenty, podczas których naukowcy wystawiali zdrowe myszy na chroniczny stres wykazały, że u zwierząt spada liczba Lactobacillus i zwiększa się stan zapalny. To zaś sugeruje, że w wyniku stresu mózg ogranicza działanie gruczołów Brunnera, co niekorzystnie wpływa na populację bakterii kwasu mlekowego, prowadzi do przeciekania jelit i chorób.
      Odkrycie może mieć duże znaczenie dla leczenia chorób związanych ze stresem, jak na przykład nieswoistych zapaleń jelit. Obecnie de Araujo i jego zespół sprawdzają, czy chroniczny stres wpływa w podobny sposób na niemowlęta, które otrzymują Lactobacillus wraz z mlekiem matki.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Jesień to jedna z najpiękniejszych pór roku – wielokolorowe parki i spadające liście dodają miejskim uliczkom sporo uroku. Jednak to także czas zmiennych temperatur i nieprzewidywalnej pogody, które potrafią doprowadzić do rozwoju przeziębienia czy grypy. Czy można im jakoś zapobiec? Jak najbardziej! Wystarczy, że zadbasz o swoje zdrowie i wprowadzisz do codziennej rutyny kilka sposobów na wzmocnienie odporności jesienią.
      Jak wzmocnić odporność? Dbając o swoją dietę!
      Jesień potrafi oczarować! Spadające liście i wielokolorowe ulice zachwycają swoim wyglądem oraz zachęcają do spacerów w rodzinnym gronie. Jednak sezon jesienno-zimowy to także czas zmiennych temperatur i nieprzewidywalnej pogody. Zimne poranki i cieplejsze popołudnia sprawiają, że nietrudno o przeziębienie. Jak podnieść odporność, by cieszyć się w trakcie najbliższych miesięcy nienagannym zdrowiem?
      Kluczem do podnoszenia odporności jest zrównoważone żywienie
      Na Twoje samopoczucie wpływa to, co jesz. Jesienią jest to szczególnie ważne – w końcu odporność budowana jest przez mikrobiotę jelitową. Aby ją wzmocnić, warto pamiętać o swojej diecie. Jej podstawą powinny być świeże warzywa i owoce, jak choćby brukselka, jarmuż, natka pietruszki, kiwi, pomarańcze czy śliwki. Na to, jak się czujesz, wpłynie też czosnek i cebula, które zawierają fitoncydy o działaniu bakteriobójczym i grzybobójczym.
      W jesiennej kuchni nie może też zabraknąć tłustych ryb morskich, pełnych witaminy D3, ale też kiszonek (w tym kapusty, kimchi czy ogórków kiszonych) oraz fermentowanych produktów mlecznych, jak choćby kefirów, jogurtów czy maślanek.
      Suplementy na odporność, czyli deska ratunkowa dla zdrowia
      Aktualny tryb życia, pełen stresu i wyrzeczeń, może doprowadzić Cię do różnych problemów zdrowotnych, w tym także do obniżenia odporności. By zapobiec sezonowym przeziębieniom i nawrotom infekcji, warto postawić na sprawdzone suplementy diety, które dostarczają organizmowi wielu przydatnych związków organicznych, w tym wit. D3, C, B12 oraz E. Szukasz witamin na odporność? W takim razie zajrzyj na: https://www.51015kids.eu/zdrowie-i-uroda/suplementy-diety/dla-doroslych/odpornosc
      Właściwie dobrany preparat sprawi, że poczujesz się w swojej skórze o wiele lepiej. Istotne jest jednak to, aby wybrany suplement przyjmować pod nadzorem lekarza – w końcu profilaktyka to także klucz do dobrego samopoczucia i zdrowia!
      Odpowiedni ubiór i sport, czyli o tym, jak zwiększać odporność w domu
      Właściwa dieta to klucz do sukcesu, jeżeli chodzi o nienaganną odporność. Musisz jednak wiedzieć, że na to, jak się czujesz, oddziałuje także ruch oraz… odpoczynek! Duży stres i życie w ciągłym pędzie nie służy Twojej głowie i organizmowi. Wzmacniając mięśnie i dając sobie czas na relaks, sprawisz, że infekcje odejdą w zapomnienie.
      Sport i ruch wspomogą Cię we wzmacnianiu odporności
      Aktywność fizyczna nie tylko pomaga w gubieniu zbędnych kilogramów – to prosty przepis na podniesienie swojej odporności. Nie oznacza to jednak, że musisz robić treningi siłowe 7 razy w tygodniu (to może Ci wręcz zaszkodzić!). Wystarczy, że wygospodarujesz od 30 do 60 minut i wyznaczysz w kalendarzu 3 dni na sport pomiędzy poniedziałkiem a niedzielą, w trakcie których wybierzesz się na spacer, pojeździsz na rowerze lub odwiedzisz miejscową pływalnię.
      Pamiętaj, tylko by wybrać aktywność fizyczną, która sprawi Ci przyjemność. Nie zmuszaj się do dyscyplin, w których nie czujesz się pewnie lub sprawiają, że Twój zapał spada.
      Podczas wzmacniania odporności nie zapominaj o śnie i relaksie
      Każdy lubi pospać w weekend – w końcu to moment, gdy codzienne obowiązki mogą poczekać. Jednak musisz wiedzieć, że regularne niedosypianie i zmęczenie negatywnie wpływają na system immunologiczny. Weekendowe odsypianie całego tygodnia nie przyniesie dobrych rezultatów. Choć chwilowo poprawi Twój nastrój, to dla organizmu przyniesie niewielkie rezultaty. Dlatego też istotne jest to, by wysypiać się i dbać o higienę snu.
      Nie inaczej jest z odpoczynkiem. Chwila relaksu pozwala zdystansować się i poradzić sobie ze stresowymi sytuacjami zarówno w życiu prywatnym, jak i zawodowym. Wieczór z ulubioną książką, spacer na świeżym powietrzu czy też medytacja sprawią, że poprawisz własne samopoczucie, ale też podbudujesz swoją odporność.
      Jak wzmocnić odporność organizmu? Odpowiednią dietą, aktywnością fizyczną oraz odpoczynkiem. Nie możesz też zapomnieć o stosowaniu suplementów diety, które mogą dostarczyć Ci najpotrzebniejszych witamin oraz mikro- i makroskładników. Zadbaj o swoje zdrowie na różne sposoby i spraw, by zbliżające się miesiące upłynęły w dobrym zdrowiu!
      Źródła:
      Gałęcka M., Basińska A. M., Bartnicka A., Znaczenie mikrobioty jelitowej w kształtowaniu zdrowia człowieka – implikacje w praktyce lekarza rodzinnego, Poznań 2018, https://www.mp.pl/pacjent/dieta/zasady/138515,7-produktow-zywnosciowych-wspomagajacych-odpornosc (dostęp: 09.10.2023), https://www.nfs.org.pl/index.php/wiedza/sen-i-uklad-odpornosciowy/ (dostęp: 09.10.2023), https://www.mp.pl/pacjent/dieta/wywiady/90034,od-czego-zalezy-odpornosc (dostęp: 09.10.2023).
      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Nasze badania rzucają wyzwanie przekonaniu, że nasz wiek biologiczny może tylko rosnąć i sugerują, że możliwe jest znalezienie sposobów na spowolnienie biologicznego starzenia się lub nawet częściowe obniżenie wieku biologicznego, mówi doktor Vadim Gladyshev z Wydziału Genetyki Brigham and Women’s Hospital. Tamtejsi naukowy zauważyli, że pod wpływem stresu u ludzi i u myszy dochodzi do przyspieszenia biologicznego starzenia się, jednak gdy stres ustępuje, markery wieku często wracają do poprzedniego poziomu.
      Wydaje się więc, że nasz wiek biologiczny jest elastyczny, w przeciwieństwie do wieku chronologicznego, którego zmienić nie możemy. Wiek biologiczny to stan naszych komórek i tkanek, na który wpływają choroby, styl życia, środowisko naturalne i wiele innych czynników.
      Tradycyjnie uważa się, że wiek biologiczny może tylko rosnąć, ale my wysunęliśmy hipotezę, że jest on bardziej elastyczny. Poważny stres powoduje, że nasz wiek biologiczny rośnie szybciej, jednak gdy stres jest krótkotrwały, można odwrócić skutki biologicznego starzenia się, stwierdza główny autor badań, doktor Jesse Poganik z Brigham and Women’s Hospital.
      Naukowcy pobrali próbki od pacjentów, którzy znajdowali się w sytuacjach poważnego stresu. W jednym z eksperymentów udział wzięły starsze osoby, które czekała pilna operacja. Poganik i jego zespół pobrali próbki krwi bezpośrednio przed operacją, kilka dni po niej oraz podczas wypisu ze szpitala. Podobne próbki pobrano od ciężarnych myszy i ludzi na wczesnym oraz późnym etapie ciąży i po urodzeniu. W trzeciej z analiz pod uwagę brano próbki krwi osób, które z powodu ciężkiego przebiegu COVID-19 zostały przyjęte na oddział intensywnej opieki medycznej. W ich przypadku próbki pobierano przy przyjęciu i przez cały pobyt w szpitalu.
      W pobranej krwi naukowcy oznaczali poziom metylacji DNA. To molekularne zmiany wskazujące na ryzyko chorób i zgonu. Metoda taka jest powszechnie przyjęta podczas badań nad starzeniem się.
      We wszystkich opisanych przypadkach wiek biologiczny wzrósł w sytuacji stresowej, ale przestawał rosnąć, gdy stres ustąpił. U pacjentów, których czekała pilna operacja z powodu złamania szyjki kości udowej, wiek biologiczny powrócił do normy w ciągu 4–7 dni po operacji. Co interesujące, wzorca takiego nie zauważono u osób, które były operowane z innych powodów niż traumatyczne uszkodzenia ciała.
      W przypadku ciężarnych ludzi i myszy zauważono ten sam wzorzec – wiek biologiczny rósł w czasie ciąży, osiągał punkt szczytowy około porodu, a następnie powracał do normy. Z kolei u osób, które trafiły na OIOM z powodu COVID-19 zaobserwowane inny wzorzec. U kobiet opuszczających OIOM wiek biologiczny częściowo wracał do normy, ale u mężczyzn nie dochodziło do takiej zmiany.
      Naukowcy zauważyli też, że – po ustąpieniu sytuacji stresowej – nie wszyscy badani powracali do poprzedniego wieku biologicznego w takim samym tempie czy w takim samym stopniu. To zaś otwiera olbrzymie pole do badań w przyszłości. Możemy się z nich dowiedzieć jak i dlaczego wiek biologiczny rośnie w sytuacjach stresowych oraz w jaki sposób można ten trend odwrócić.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Naukowcy zidentyfikowali obwody neuronalne odpowiedzialne za gorączkę wywołaną stresem.
      Autorzy artykułu z pisma Cell Metabolism podkreślają, że wywołana psychologicznym stresem hipertermia jest powszechną reakcją wśród ssaków. Pomaga rozgrzać mięśnie w sytuacjach "walcz lub uciekaj". U ludzi stres może się jednak utrzymywać długo i powodować chroniczny wzrost temperatury ciała - skutkującą silnym zmęczeniem gorączkę psychogenną.
      Zespół dr. Kazuhiro Nakamury z Uniwersytetu w Kioto prowadził eksperymenty na szczurach. Okazało się, że hamowanie neuronów w grzbietowo-przyśrodkowym podwzgórzu i/lub jąder szwu (mr – medullar raphe n.) eliminowało wywołaną stresem produkcję ciepła w brunatnej tkance tłuszczowej, a także wzrosty w temperaturze ciała. Dla odmiany stymulacja neuronów łączących te 2 rejony prowadziła do wytwarzania przez brunatną tkankę tłuszczową ciepła oraz wzrostu ciśnienia i tętna.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Australijscy naukowcy donoszą, że osoby, które przeszły COVID-19 pozostają odporne na wirusa SARS-CoV-2 przez co najmniej 8 miesięcy. Badania zespołu naukowego kierowanego przez profesora Menno van Zelma z Wydziału Immunologii i Patologii Monash University dostarczają najsilniejszych jak dotąd danych, które wskazują, że szczepionki przeciwko koronawirusowi zapewnią długotrwałą odporność.
      Wyniki australijskich badań zostały opublikowane na łamach Science Immunology. Z artykułu dowiadujemy się, że komórki pamięci, będące jednym z rodzajów limfocytów B, zapamiętują wcześniejszy kontakt z wirusem i gdy znowu się z nim spotkają, błyskawicznie produkują przeciwciała.
      W badaniach zaangażowanych było 25 ochotników chorujących na COVID-19. Pobrano od nich 36 próbek krwi poczynając od 4. a kończąc na 242. dniu po infekcji. Podobnie jak podczas wcześniejszych badań okazało się, że poziom przeciwciał zaczyna spadać po 20 dniach od zarażenia. Jednak – co najważniejsze – u wszystkich pacjentów występowały komórki pamięci, które rozpoznawały jeden z dwóch elementów SARS-CoV-2 – jego proteinę S lub proteinę kapsydy. Limfocyty te pozostawały na stabilnym poziomie przez osiem miesięcy od zarażenia.
      Profesor van Zelm mówi, że badania dają nadzieję, iż szczepionki przeciwko wirusowi dadzą długoterminową odporność. Wyjaśniają tak, dlaczego dotychczas znamy tak niewiele przypadków ponownych zachorowań. To ważne badania, gdyż jednoznacznie dowodzą, że osoby, które przeszły zarażenie COVID-19 są przez dłuższy czas odporne na działanie wirusa, stwierdza uczony. Daje to nadzieję, że wszystkie opracowane szczepionki będą chroniły przez długi czas, dodaje.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...