Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Rekomendowane odpowiedzi

Amerykańscy naukowcy z National Snow and Ice Data Center w Boulder uważają, że lód z bieguna północnego może zniknąć już w bieżącym roku. We wrześniu 2007 po raz pierwszy w historii zanotowano otwarcie się tzw. Przejścia Północnego - drogi morskiej prowadzącej przez Arktykę. Zwykle blokuje ją lód. W tym roku może dojść do sytuacji, w której tymczasowo całkowicie zniknie od z bieguna.

Mark Serreze, naukowiec ze wspomnianego centrum, uspokaja, że zniknięcie czapy lodowej nie grozi żadnymi natychmiastowymi konsekwencjami. Wyjaśnia, że biegun północny ma tutaj znaczenie symboliczne. Ludzie zawsze spodziewają się, że będzie na nim lód. To jednak może się zmienić.

Zniknięcie lodu z bieguna jest jednak bardzo mocnym dowodem ocieplenia klimatu. Następuje ono wyjątkowo szybko. Gdybyście zapytali mnie lub innych naukowców jeszcze przed kilkoma laty, to powiedzielibyśmy, że możemy na stałe stracić większość lub całość północnej pokrywy lodowej w latach 2050-2100. Teraz sądzimy, że może to nastąpić już w 2030 roku.

Serreze mówi też, że topienie lodów Arktyki nie ma nic wspólnego z historycznymi cyklami zmian klimatycznych. Jego zdaniem już od mniej więcej 30 lat wiadomo, że zniknięcie lodu z północy będzie pierwszym sygnałem ocieplania się klimatu. Jego zdaniem tego już nie da się zatrzymać. Uważa, że redukcja emisji gazów cieplarnianych rozwiązałaby problem, jednak nie uda się jej przeprowadzić wystarczająco szybko.

Paradoksalnie uczony zauważa też pozytywne strony stopienia się lodu na biegunie północnym. Otwarcie Przejścia Północnego znakomicie ułatwi żeglugę, a brak lodu umożliwi wiercenia i wydobycie gazu oraz ropy naftowej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość tymeknafali

Dalej niech niszczą i widzą w tym zalety, pewne rzeczy jak zawsze wyjdą w praniu, i jak zawsze będzie to bolało.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To trzeba się powoli pakować i na Marsa zbierać. Lód jest, rośliny można uprawiać, ludzi na szczęście jeszcze nie ma.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość fakir

Dalej niech niszczą i widzą w tym zalety, pewne rzeczy jak zawsze wyjdą w praniu, i jak zawsze będzie to bolało.

Kogo masz właściwie na myśli ? Skąd wiesz, że oni widzą w tym zalety?  A ty co zamierzasz zrobić ? 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość fakir

W Krakowie trawa jest sucha do pnia , całe osiedla to klepiska. 8)

I co zamierzasz ją podlać?  A wodę zaoszczędzisz w ten sposób, że nie będziesz się mył kilka dni. Czy raczej dalej będziesz narzekał?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Sucha trawa tlenu nie produkuje, wilgoci nie daje , dwutlenku węgla też nie asymiluje - to nie narzekanie tylko pobudka. 8)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość fakir

Sucha trawa tlenu nie produkuje, wilgoci nie daje , dwutlenku węgla też nie asymiluje - to nie narzekanie tylko pobudka. 8)

Rozumiem. Zamierzasz trąbić a inni mają zabrać się za asymilację i produkcję tlenu. Gratuluję pomysłu na zachowanie lodu na biegunie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Rozumiem. Zamierzasz trąbić a inni mają zabrać się za asymilację i produkcję tlenu. Gratuluję pomysłu na zachowanie lodu na biegunie.

 

Sam milionów hektarów trawnika nie podleje. 8)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość fakir
Rozumiem. Zamierzasz trąbić a inni mają zabrać się za asymilację i produkcję tlenu. Gratuluję pomysłu na zachowanie lodu na biegunie.

 

Sam milionów hektarów trawnika nie podleje. 8)

To podlej tyle ile możesz.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość tymeknafali
Kogo masz właściwie na myśli ? Skąd wiesz, że oni widzą w tym zalety?  A ty co zamierzasz zrobić ? 

  • Wszystkich tych "wspaniałomyślnych" którzy mają kilka kilometrów do pracy (lub nawet mniej, ale nie potrafią oderwać się od samochodu, bo MUSZĄ jeździć. Pomimo że jest komunikacja, są rowery, ale oni i tak muszą dojechać własnym samochodem i truć powietrze. Mam tu na myśli głównie miasta.
  • A widziałeś by kiedyś patrzyli dalej niż na czubek własnego nosa? Poza tym,
    Otwarcie Przejścia Północnego znakomicie ułatwi żeglugę, a brak lodu umożliwi wiercenia i wydobycie gazu oraz ropy naftowej.
    Oczywiście znowu ropa... więcej samochodów... więcej transportu, po prostu "MORE POWER!"
  • Co ja zamierzam... jeździć na rowerze, przynajmniej o mnie mniej spalanej benzyny będzie, minimalizować zużycie wody, prądu i na ile będę mógł, uświadamiać ludzi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Rozumiem. Zamierzasz trąbić a inni mają zabrać się za asymilację i produkcję tlenu. Gratuluję pomysłu na zachowanie lodu na biegunie.

 

Sam milionów hektarów trawnika nie podleje. 8)

 

To zależy od ilości spożytego piwa.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość tymeknafali

ROTFL

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

i że żadne 'mózgi' jeszcze nie wpadły na pomysł jak tu by 'klimat ochłodzić :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość fakir

Co ja zamierzam... jeździć na rowerze, przynajmniej o mnie mniej spalanej benzyny będzie, minimalizować zużycie wody, prądu i na ile będę mógł, uświadamiać ludzi.

To rozumiem i całym sercem popieram. Czas na zmianę cywilizacyjną. Wszystko to marność jak mówił Kohelet. Ale co jest ważne?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość tymeknafali
Ale co jest ważne?

Od odpowiedzenia na to pytanie powinniśmy zacząć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zdenerwowało mnie ostatnie zdanie tego wątku. Ziszczymy, rozgrzebujemy naszą biedną planetę i zostawiamy cały ten bałagan, a jak! Może najwyższy czas zastanowić się, co my możemy dać w zamian. Bo tak być nie może, że korzysta tylko jedna strona. Przydało by się, żeby ludzie ruszyli swoje szanowne cztery litery i na rower. Dla własnego zdrowia. I nie narzekać na spaliny, bo gdyby ludzie masowo wsiadali na rowery, spaliny by wywiało. Albo, skoro technologia stoi na dość (uwaga: dosyć) wysokim poziomie, to może ktoś wymyśli jakieś eko-pojazdy? (już sama cząstka "eko" mnie denrewuje... tylko kasę za tym zbijają...) A co ja będe z resztą gadać. Ludzie, żyjcie w zgodzie z własnym sumieniem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To w ogóle jest jakiś śmieszny problem - w niektórych krajach wydaje się ludziom, że samochód jest jasną manifestacją bogactwa, a rowery są dla biedaków. Niestety, to jest kwestia ludzkiej próżności, takiego myślenia nie da się tak łatwo zniszczyć.

 

Kolejna grupa ludzi będzie z kolei narzekała, że nie ma gdzie przypiąć roweru - trochę ich rozumiem, choć moje doświadczenia są takie, że wystarczy zakup solidnej kłódki i ma się święty spokój. Jeżdżę tak już trzeci rok na zajęcia, zdarza mi się też zostawiać rower na długie godziny pod drzwiami i nigdy nic złego się nie stało.

 

Jeszcze inni będą się upierali, że samochód jest szybszy, co jest kompletną bzdurą, gdy mówimy o ruchu miejskim. Żeby było jeszcze śmieszniej, im więcej jest zwolenników tej teorii, tym bardziej jest ona nieprawdziwa, bo korki rosną ;) Co kto lubi :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość fakir

To w ogóle jest jakiś śmieszny problem

To nie są bzdury. Realizując nasze marzenia bezmyślnie niszczymy środowisko. Konieczne jest przewartościowanie takich podstawowych pojęć jak: postęp i nowoczesność. Jest to równoznaczne ze zmianą cywilizacji.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale mnie chodzi o samą postawę ludzi, o takie idiotyczne (i naprawdę śmieszne moim zdaniem) przekonanie, że samochód (choćby to był 15-letni Golf) jest oznaką bogactwa, a rower zawsze jest oznaką biedy. Tylko tyle.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość tymeknafali

Hmmm... rozwinę swoja wypowiedź.

1. Po dosyć słynnym wypadku na Nilu, ludzie zaczęli się zastanawiać, ale do momentu, gdy poczuli "MORE POWER". Mianowicie należy się liczyć z taka sama możliwością na biegunie. Wybudowali tam tamę, która miała być wspaniałym rozwiązaniem. Zrobiło się sztuczne jezioro, które wspaniale służyło ludziom. Przestało gdy rozwinęła się bakteria, dla której nowe warunki były idealne dla rozwoju, a była ona śmiertelna dla ludzi.

2. Czy wzięli pod uwagę o wiele większe ilości wody w ogólnej cyrkulacji wody w przyrodzie. Załóżmy, że zmieni to zasolenie wód oceanicznych, zakłócając prądy morskie. Jak wiadomo prądy morskie są jednym z głównych "stabilizatorów" klimatu na ziemi> Zmienia się prądy, to delikatnie mówiąc pogoda może... powariować. Czy brali to pod uwagę?

3. Nigdy nasza cywilizacja nie doświadczyła podobnych zmian, niejednokrotnie świat nas zadziwiał, różnił się od wyobrażenia naszego, nie są w stanie przewidzieć wszystkich skutków zmiany tak wielkiej, a zarazem tak gwałtownej. Świat jest, że tak się wyrażę: "cholernie ze sobą wszystko powiązane", czasami działanie w jednej części może dawać skutek, w pozornie niepowiązanej drugiej. Nie są w stanie przewidzieć pewnych zmian, tym bardziej nieoczekiwanych.

4. Przeraża a zarazem dobija mnie ludzka głupota. Nie mając pojęcia o otaczającym nas świecie, ogrom ludzi woli założyć (że "będzie dobrze"), kierując się własną arogancją, że wiedzą lepiej, albo po prostu ze nic ich nie obchodzi "(bo oni MUSZĄ!)" Niestety ale z takim myśleniem, niewykształconej nawet elementarnie grupy, widzącej najdalej do kiełbasy kolacyjnej, nigdzie nie dojdziemy. To jest także kwestia mentalności, ale też przepisów prawnych. Obawiam się, że dopóki nie wydarzy się tragedia na skalę masową (czego bym nie chciał), ludzie nie zaczną się liczyć z najważniejszymi siłami naszej planety (mianowicie tymi które dają nam życie). Robiąc w ten sposób zapominamy o jednym - natura jest w stanie się bez nas obyć, my bez niej nie.

Jeszcze inni będą się upierali, że samochód jest szybszy, co jest kompletną bzdurą, gdy mówimy o ruchu miejskim. Żeby było jeszcze śmieszniej, im więcej jest zwolenników tej teorii, tym bardziej jest ona nieprawdziwa, bo korki rosną

Z jednej strony podoba mi ie jazda w korku rowerem (tak jakby pokazuję, że są szybsze sposoby jazdy niż samochód po mieście, za pomocą mięśni, i w rezultacie bardziej efektywnie ;D, ale z drugiej sam powiedz że niemiłym jest wdychać spaliny, które oni produkują :-\

To w ogóle jest jakiś śmieszny problem - w niektórych krajach wydaje się ludziom, że samochód jest jasną manifestacją bogactwa, a rowery są dla biedaków. Niestety, to jest kwestia ludzkiej próżności, takiego myślenia nie da się tak łatwo zniszczyć.

Powinno się zabrać takiego delikwenta do dobrego sklepu rowerowego, niech sobie popatrzy... Kona, Gary Fisher, co ciekawsze Gianty, Meridy, Specialized, np. cos takiego:

http://www.allegro.pl/item385562997_nowy_rower_gt_marathon_carbon_pro_rozm_m_08.html

http://www.allegro.pl/item388130900_rower_ktm_score_master_08_carbon_rowerywroclaw_pl.html

PS. Nie tylko na cenę ;D

Kolejna grupa ludzi będzie z kolei narzekała, że nie ma gdzie przypiąć roweru - trochę ich rozumiem, choć moje doświadczenia są takie, że wystarczy zakup solidnej kłódki i ma się święty spokój. Jeżdżę tak już trzeci rok na zajęcia, zdarza mi się też zostawiać rower na długie godziny pod drzwiami i nigdy nic złego się nie stało.

Gdyby ilość rowerów jeszcze szybciej rosła, a rząd zaczął by się z rowerzystami liczyć, i zaczął prowadzić politykę pro sportową, pro rowerową, to były by i parkingi, ale cóż... lepiej zająć się homoseksualistami, mundurkami, walką o władze i wszystkim co niepotrzebne.

Ziszczymy, rozgrzebujemy naszą biedną planetę i zostawiamy cały ten bałagan,

W końcu się o swoje upomni, albo sami się wykończymy, nic nie uchodzi bez konsekwencji.

Przydało by się, żeby ludzie ruszyli swoje szanowne cztery litery i na rower. Dla własnego zdrowia. I nie narzekać na spaliny, bo gdyby ludzie masowo wsiadali na rowery, spaliny by wywiało.

Zaczął bym od zakazu jeżdżenia samochodom po centrach miast i najbliższych okolicach, po prostu zamknąć drogę, następnie pozwolić tylko: spacerowiczom, komunikacji miejskiej, rowerom. Kolejnie zabronić jazdy samochodem palącym powyżej 8 l na 100 km. Zastosować w końcu akcję tiry na tory. Dalej przerzucić się na energie atomową, z czasem na odnawialną. Dziwi mnie fakt że w Polsce pod groźbą kary jest zabronione robienie własnych źródeł free-energy. To możliwości tylko dla Polski, w skali globalnej można jeszcze np. w końcu wykorzystać wodór, czy samochody na ogniwa fotowoltaiczne. Możliwości ogrom... musi być tylko wola jeszcze do tego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Gość fakir

Ale mnie chodzi o samą postawę ludzi, o takie idiotyczne (i naprawdę śmieszne moim zdaniem) przekonanie, że samochód (choćby to był 15-letni Golf) jest oznaką bogactwa, a rower zawsze jest oznaką biedy. Tylko tyle.

Aż tyle!. To nie w naszej cywilizacji.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dooobrze, widzę, że i tak Ciebie nie zadowolę i nigdy nie sprostuję wystarczająco jasno, więc uznajmy, że Ty masz rację, a ja się mylę :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gdyby ilość rowerów jeszcze szybciej rosła, a rząd zaczął by się z rowerzystami liczyć, i zaczął prowadzić politykę pro sportową, pro rowerową, to były by i parkingi, ale cóż... lepiej zająć się homoseksualistami, mundurkami, walką o władze i wszystkim co niepotrzebne.

Niestety, to działa w dwie strony i powstaje błędne koło. Z jednej strony rowerzystów nie przybywa zbyt szybko (choć i tak jest nas coraz więcej!), bo nie ma warunków do jeżdżenia, a z drugiej władza mówi, że skoro nie ma rowerzystów, to szkoda wykładać na ścieżki. Z kolei jak już budują, to, o ironio!, najczęściej z bruku, który nie dość, że jest gorszej jakości, to jeszcze więcej kosztuje od asfaltu. Do tego obowiązkowe słupy w połowie szerokości - oto najprostszy sposób, jak zamiast ścieżki uzyskać śmieszkę rowerową... Sytuacja jest idiotyczna, ale niestety jest jak jest :/ Na szczęście powoli się to zmienia i w większości miast przy okazji większych remontów buduje się infrastrukturę dla rowerów.

 

I nie narzekać na spaliny, bo gdyby ludzie masowo wsiadali na rowery, spaliny by wywiało.

Otóż to. A jeśli nawet ktoś nie może jeździć rowerem z różnych powodów, to niech chociaż ludzie zaczną korzystać z komunikacji miejskiej wtedy, gdy jest to możliwe. Choć tu znów mamy do czynienia z błędnym kołem: ludzie nie jeżdżą, bo autobusy są brzydkie, bo ludzie nie jeżdżą, więc nie ma kasy.

 

Zaczął bym od zakazu jeżdżenia samochodom po centrach miast i najbliższych okolicach, po prostu zamknąć drogę, następnie pozwolić tylko: spacerowiczom, komunikacji miejskiej, rowerom.

Do tego należy rozważyć uruchomienie wypożyczalni rowerów - w Poznaniu mamy jeden taki przybytek (jest darmowy dla wszystkich posiadaczy sieciówek) i w najbliższych latach powstaną kolejne. Rewelacja! Do tego niskim kosztem można wybudować nieduże parkingi dla rowerów - wystarczy kilka kamer, kilkadziesiąt stojaków, stróż i gotowe, koszt nie przekroczyłby kilkuset tysięcy złotych, a zysk w postaci odciążenia ulic byłby ogromny.

 

Kolejnie zabronić jazdy samochodem palącym powyżej 8 l na 100 km.

Zgadzam się. Dziwaczna jest sytuacja, w której większość norm czystości spalin dotyczy wyłącznie nowych egzemplarzy, a przepisy dotyczące tych starych dopuszczają nawet auta pokroju Polonezów i innych Wartburgów. Choć z drugiej strony, po chwili przemyślenia... Świat byłby taki smutny i brzydki bez Audi R8  :)

 

Zastosować w końcu akcję tiry na tory.

Zgadzam się, choć przy kosztach utrzymania i remontów infrastruktury kolejowej może się ona na dłuższą metę okazać dość kosztowna. Na ten temat krążą sprzeczne opinie. Oszczędzamy co prawda na paliwie, ale wagony i lokomotywy swoje ważą, a do tego swoje kosztują. Wszystko to trzeba utrzymać.

 

Dalej przerzucić się na energie atomową, z czasem na odnawialną.

Popieram, popieram. W obecnej sytuacji zostaje nam tylko atom, na dodatek trzeba go wybudować jak najszybciej! Już na najbliższe lato zapowiada się, że mogą się pojawić pierwsze blackouty z braku energii.

 

Dziwi mnie fakt że w Polsce pod groźbą kary jest zabronione robienie własnych źródeł free-energy.

To nie do końca tak wygląda. Zakazane jest "wypuszczanie" do sieci wytworzonego samodzielnie prądu. Na własny użytek masz prawo go wytwarzać i używać. Co więcej, jeśli wytwarzasz nadmiar energii i zgłosisz chęć jej sprzedaży, firmy energetyczne mają obowiązek(!) jej zakupu po bardzo korzystnych dla wytwórcy cenach.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jesli rower to tylko ze wspomaganiem elektrycznym, jakoś nie widze kiedy po całym dniu pedałuję z przyjemnością. 8)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Na podwodnych szczytach w centrum Oceanu Arktycznego, w jednym z najuboższych w składniki odżywcze regionów oceanów, odkryto wielkie kolonie gąbek. Wydaje się, że żywią się one... szczątkami wymarłej fauny. Współpracują przy tym z mikroorganizmami, dzięki którym mają dostęp do składników odżywczych. Niezwykłego odkrycia dokonali naukowcy z niemieckiego Instytutu Mikrobiologii Morskiej im. Maxa Plancka, Instytutu Alfreda Wegenera i międzynarodowy zespół naukowy współpracujący z nimi w ramach ekspedycji Polarstern. Poinformowali o nim na łamach Nature.
      W regionie, gdzie dokonano niezwykłego odkrycia, znajduje się bardzo mało składników odżywczych. Ocean jest tutaj bez przerwy pokryty lodem, więc z powodu słabego dostępu do światła produktywność glonów jest niewielka, niewiele więc opada na dno. Mimo to na szczytach wygasłych wulkanów zauważono niespodziewanie bogaty ekosystem. Jest on zdominowany przez gąbki, które dorastają tutaj do imponujących rozmiarów. Ich średnica dochodzi nawet do 70 centymetrów.
      Na szczytach wulkanicznych tworzących Grzbiet Langseth znaleźliśmy wielkie kolonie gąbek, jednak nie mieliśmy pojęcia, czym się one żywią, mówi Antje Boetius, główny naukowiec ekspedycji Polarstern. Naukowcy pobrali próbki i poddali je analizie. Wykazała ona, że gąbki żyją w symbiozie z mikroorganizmami, dzięki czemu mogą wykorzystywać starą materię organiczną. Dzięki temu żywią się pozostałościami wymarłych mieszkańców tych szczytów górskich, jak np. szczątkami robaków, wyjaśnia główna autorka badań Teresa Morganti.
      Gąbki to jedne z najprostszych zwierząt. Odniosły wielki sukces ewolucyjny, spotykamy je zarówno na płytko położonych tropikalnych rafach koralowych, jak i w podbiegunowych głębinach. Wiele z nich żyje w symbiozie z mikroorganizmami, które zapewniają im zdrowie i dostęp do pożywienia. Mikroorganizmy te wytwarzają antybiotyki, rozkładają składniki odżywcze do form przyswajalnych przez gąbki czy rozkładają wydzieliny gąbek. Podobną symbiozę zaobserwowano w przypadku do rodzaju Geodia, który dominuje we właśnie odkrytych koloniach arktycznych.
      Teresa Morganti we współpracy z Anną De Kluijver z Uniwersytetu w Utrechcie, przyjrzały się szczegółowo pobranym próbkom i stwierdziły, że przed tysiącami lat w badanym miejscu istniał bogaty ekosystem, dom dla wielu zwierząt. Teraz gąbki rozwijają się na szczątkach tego ekosystemu.
      Mikroorganizmy mają tam idealne warunki do życia, z czego korzystają gąbki. Jednak nie jest to współpraca jednostronna. Gąbki działają tam jak inżynierowie ekosystemu. Wytwarzają one bowiem spikule (skleryty), twarde igłokształtne struktury, budujące ich szkielet i tworzące rodzaj mat, po których gąbki się przemieszczają. Maty takie ułatwiają gromadzenie się materiału biologicznego.
      Grzbiet Langseth to pasmo górskie znajdujące się niedaleko Bieguna Północnego. Wody powyżej są bez przerwy pokryte lodem. A mimo to biomasa występujących tam gąbek jest porównywalna z biomasą gąbek w płytszych wodach o znacznie lepszym dopływie składników odżywczych. To unikatowy ekosystem. Nigdy wcześniej nie widzieliśmy czegoś takiego na szczytach górskich w środkowej części Oceanu Arktycznego. Na badanym obszarze pierwotna produkcja wód znajdujących się powyżej zapewnia mniej niż 1% zapotrzebowania gąbek na węgiel. Dlatego też ten ogród gąbek może być zjawiskiem przejściowym. Jednak to bogaty ekosystem, w skład którego wchodzą też koralowce, mówi Antje Boetium.
      Arktyka należy do obszarów najbardziej dotkniętych skutkami globalnego ocieplenia. A ostatnie odkrycie pokazuje, jak mało wiemy o tym obszarze i jego unikatowym ekosystemie, który może ulec zniszczeniu, zanim go poznamy.
      Przypomnijmy, że niedawno podobnie zdumiewającego odkrycia dokonano po przeciwnej stronie kuli ziemskiej, gdy pod lodami Antarktyki odkryto największy na świecie obszar rozrodu ryb.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Lód kojarzy się z twardym, kruchym materiałem. I rzeczywiście taki jest w większości przypadków. Jednak okazuje się, że pojedyncze długie kryształy lodu są niezwykle elastyczne i po zgięciu powracają do oryginalnego kształtu. Takie kryształy uzyskał właśnie Limin Tong i jego koledzy z Uniwersytetu Zheijiang w Hangzhou w Chinach.
      Chińscy naukowcy uzyskali lodowe włókna wykorzystując parę wodną zamkniętą w niewielkiej komorze w temperaturze -50 stopni Celsjusza. Wykorzystali przy tym pole elektryczne, za pomocą którego przyciągali molekuły wody do wolframowej igły, gdzie krystalizowały, tworząc lodowe włókno o średnicy kilku mikrometrów.
      Następnie lód został schłodzony jeszcze bardziej. Temperaturę obniżano pomiędzy -70 a -150 stopni Celsjusza i zmierzono elastyczność włókna. Uczeni odkryli, że lód w takiej formie jest znacznie bardziej elastyczny niż jakikolwiek wcześniej uzyskany. Niektóre z włókien można było niemal zawijać w okręgi, a po zwolnieniu siły powracały one do oryginalnego kształtu.
      Dotychczas największe eksperymentalnie obserwowane odkształcenie sprężyste lodu wynosiło około 0,3%. My uzyskaliśmy 10,9% w lodowych włóknach, mówią autorzy badań. Teoretyczna granica odkształcenia lodu wynosi pomiędzy 14 a 16,2 procent.
       


      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Międzynarodowy zespół naukowy, w skład którego weszli uczeni ze Szwajcarskiego Instytutu Technologicznego w Zurichu (ETH Zurich), wykazał, że niemal wszystkie ziemskie lodowce tracą masę, a tempo utraty lodu przyspiesza. To najszerzej zakrojone i najbardziej dokładne badania tego typu. To również pierwsze badania, w których uwzględniono wszystkie lodowce na Ziemi, z wyjątkiem tych znajdujących się na Grenlandii i Antarktydzie.
      Autorzy badań uwzględnili w swoich analizach niemal 220 000 lodowców. Stwierdzili, że w latach 2000–2019 średnio każdego roku traciły one 267 gigaton (miliardów ton) lodu. To ilość wystarczająca, by każdego roku całą powierzchnię Polski zalała warstwa wody o głębokości niemal 1 metra. Widoczne jest też wyraźne przyspieszenie tempa utraty lodu. O ile bowiem w latach 200–2004 średnie roczne tempo utraty lodu wynosiło 227 GT, to w latach 2015–2019 było to 298 gigaton.
      Topnienie lodowców jest odpowiedzialne za 21% wzrostu poziomu oceanów – czyli za 0,74 mm przyrostu rocznie. Za połowę tego przyrostu odpowiada zwiększenie objętości wody spowodowane jej wyższą temperaturą, a pozostała 1/3 przyrostu to wina lodowców Grenlandii, Antarktydy oraz zmian ilości wody przechowywanej na lądach.
      Najszybciej tracą masę lodowce Alaski, Islandii i Alp. Zmiany klimatu bardzo silnie wpływają tez na lodowce w Pamirze, Hindukuszu i Himalajach. Szczególnie niepokojące jest to, co dzieje się w Himalajach. W porze suchej woda z lodowców jest ważnym źródłem zasilającym wielkie rzeki: Ganges, Indus i Bramaputrę. Obecnie przyspieszone topnienie tych lodowców działa jak bufor, dostarczając wodę ludziom żyjącym w regionie. Jeśli jednak tempo topnienia himalajskich lodowców będzie nadal przyspieszało, to w ciągu najbliższych dekad ludzie w Indiach i Bangladeszu doświadczą niedoborów wody i żywność, ostrzega Romain Hugonnet, główny autor badań, pracownik ETH Zurich i Uniwersytetu w Tuluzie.
      Naukowcy ze zdziwieniem zauważyli, że istnieją obszary, na których w latach 2000–2019 utrata masy lodowców... spowolniła. Obszary te to wschodnie wybrzeże Grenlandii, część Islandii i Skandynawii. specjaliści uważają, że przyczyną takiego stanu rzeczy jest anomalia pogodowa na Północnym Atlantyku, która spowodowała, że w latach 2010–2019 pojawiły się tam niższe temperatury i niższe opady, co spowolniło utratę lodu. Jest to jednak prawdopodobnie zjawisko przejściowe. Zauważono bowiem, że w innym miejscu świata dochodzi do zaniku podobnej anomalii. Tak zwana anomalia Karakorum spowodowała, że do roku 2010 lodowce Karakorum pozostawały stabilne, a w niektórych przypadkach nawet się rozrastały. Obecnie jednak tracą one masę podobnie jak inne lodowce.
      Na potrzeby analizy wykorzystano zdjęcia wykonywane od 1999 roku przez satelitę Terra. Okrąża on Ziemię co 100 minut na wysokości niemal 700 kilometrów. Naukowcy wykorzystali wszystkie wykonane przez niego zdjęcia i analizowali je przez 18 miesięcy za pomocą superkomputera na University of Northern British Columbia. W pracach, obok naukowców z Zurichu i Tuluzy, brali udział specjaliści z Uniwersytetów w Oslo, Ulsterze, Northern British Columbia i Szwajcarskiego Federalnego Instytutu Badań nad Lasem, Śniegiem i Krajobrazem.
      Artykuł Accelerated global glacier mass loss in the early twenty-first century został opublikowany na łamach Nature.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Od ostatnich 30 lat Biegun Południowy ociepla się ponadtrzykrotnie szybciej niż średnia globalna, wynika z badań przeprowadzonych przez profesora Ryana Fogta i Kyle'a Clema z Ohio State University. Naukowcy informują, że ocieplanie to jest głównie powodowane przez naturalną zmienność klimatu i dodatkowo wzmacniane przez emisję gazów cieplarnianych.
      Clem, który obecnie pracuje na nowozelandzkim Victoria University, mówi, że zawsze pasjonowała go pogoda, jej potęga i nieprzewidywalność. Dzięki pracy z Ryanem nauczyłem się wszystkiego o klimacie Antarktyki i półkuli południowej. Przede wszystkim zaś dowiedziałem się wiele o Antarktyce Zachodniej, jego ocieplaniu się, topnieniu lodu i wzrostu poziomu oceanów. Antarktyka doświadcza jednych z największych ekstremów i zmienności pogodowych na planecie, a w powodu jej izolacji, bardzo niewiele o tym kontynencie wiemy. Co roku zaskakuje nas czymś nowym, mówi Clem.
      Wiemy, że przez cały XX wiek większość Antarktyki Zachodniej oraz Półwysep Antarktyczny ogrzewały się i dochodziło do utraty lodu. Jednocześnie zaś Biegun Południowy, znajdujący się w odległym wysoko położonym regionie, ochładzał się aż do lat 80. ubiegłego wieku. Od tamtej pory znacząco się ocieplił.
      Clem i jego zespół przeanalizowali dane ze stacji pogodowej na Biegunie Południowym oraz wykorzystali modele klimatyczne do zbadania mechanizmu ocieplania się wnętrza Antarktyki. Okazało się, że w latach 1989–2018 Biegun Południowy ocieplił się o 1,8 stopnia Celsjusza. Średnie tempo ogrzewania wynosiło więc 0,6 stopnia na dekadę, było więc trzykrotnie większe niż średnia globalna w tym czasie.
      Autorzy badań stwierdzili, że ogrzewanie się wnętrza Antarktyki jest spowodowane głównie przez tropiki, szczególnie zaś przez wysokie temperatury wód oceanicznych zachodniego Pacyfiku, które doprowadziły do zmiany rozkładu wiatrów na Południowym Atlantyku, przez co zwiększył się transport ciepłego powietrza nad Biegun Południowy. Te zmiany na południowym Atlantyku to, zdaniem uczonych, ważny mechanizm powodujący anomalie klimatyczne we wnętrzu Antarktyki.
      Zdaniem Clema i Fogta, ogrzewanie się wnętrza kontynentu, mimo iż sam mechanizm zmian jest naturalny, nie miałoby miejsca gdyby nie działalność człowieka. Naturalny mechanizm, czyli zmiana układu wiatrów u atlantyckich wybrzeży Antarktyki spowodowana przez temperatury wód na zachodnim Pacyfiku, został bowiem bardzo wzmocniony przez emisję gazów cieplarnianych, przez którą wody Pacyfiku są wyjątkowo gorące.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Rośliny potrzebują dwutlenku węgla do przeprowadzania fotosyntezy. Zatem więcej dwutlenku węgla w atmosferze zwiększa wzrost roślin (mechanizm ten, o czym informowaliśmy, w tak prosty sposób działa jedynie w warunkach laboratoryjnych). Jednocześnie jednak więcej CO2 w atmosferze oznacza wyższą temperaturę, co może m.in. spowodować niedobory wody potrzebnej rośliną, ograniczać ich wzrost i zwiększać ryzyko usychania. Na łamach PNAS ukazał się właśnie artykuł, którego autorzy stwierdzają, że od poziomu CO2 czy ogólnego wzrostu temperatury ważniejszy dla roślin jest stosunek obu tych czynników.
      Korzyścią, jaką lasy odnoszą ze zmiany klimatu, jest zwiększony poziom atmosferycznego CO2, dzięki czemu drzewa mogą zużywać mniej wody przy bardziej intensywnej fotosyntezie. Jednak problemem związanym ze zmianą klimatu są rosnące temperatury, które powodują, że drzewa zużywają więcej wody, a fotosynteza przebiega wolniej. Na podstawie realistycznego modelu fizjologii drzew zbadaliśmy wpływ tych przeciwstawnych sobie zjawisk, czytamy w artykule.
      Z badań wynika, że niekorzystny wpływ wzrostu temperatury tylko do pewnej granicy będzie kompensowany przez wzrost stężenia dwutlenku węgla. Jeśli wzrost temperatury będzie szybszy niż wzrost CO2, a proporcje pomiędzy oboma zjawiskami przekroczą pewien poziom, lasy mogą sobie nie poradzić. Jak mówią naukowcy, istniały pewne różnice pomiędzy różnymi typami lasów, ale ogólny wpływ obserwowanych zjawisk był prawdziwy dla wszystkich lasów.
      Wspomniana granica, powyżej której lasy przestaną sobie radzić, zależy od tego, jak szybko będą w stanie dostosować się do zmian klimatu. Niektóre gatunki drzew są w stanie zareagować fizycznymi zmianami na suszę czy inne stresory środowiskowe i dzięki nim zmaksymalizować wykorzystanie dostępnych zasobów. Drzewa te mogą na przykład zmienić kształt liści czy dostosować tempo fotosyntezy.
      Autorzy badań przyjrzeli się wpływowi wzrostowi CO2 i temperatury na lasy w USA. Sprawdzili też, czy zdolności aklimatyzacyjne różnych gatunków drzew będą odgrywały tutaj rolę.
      Okazało się, że jeśli lasy będą w stanie się zaaklimatyzować, to dodatkowa koncentracja CO2 na każdy 1 stopień wzrostu temperatury musi wynieść co najmniej 67 ppm, by drzewa nadal mogły rosnąć. Taki scenariusz rozwoju sytuacji przewiduje 71% modeli klimatycznych wykorzystanych na potrzeby obecnych badań. Jeśli zaś drzewom nie uda się zaaklimatyzować, to wzrost koncentracji CO2 musi wynieść co najmniej 89 ppm na każdy stopień. Taki scenariusz jest przewidywany przez nieco ponad połowę wykorzystanych modeli. To zaś oznacza, że wciąż istnieje olbrzymia niepewność co do tego, co stanie się z lasami.
      Dodatkowym problemem jest fakt, że nawet jeśli wspomniany stosunek CO2 do temperatury wykroczy poza określoną granicę na jeden sezon lub podobnie krótki czas, drzewa mogą zacząć wymierać. Ponadto autorzy badań nie brali pod uwagę wzrostu temperatur na pasożyty drzew czy pożary lasów.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...