Jump to content
Forum Kopalni Wiedzy

Recommended Posts

Studenci i pracownicy Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu (UPWr) zaangażowali się w pomoc dla zwierząt uchodźców na Dworcu Głównym. Studenci prowadzą punkt żywieniowy i pomagają lekarzom pracującym w tutejszym Punkcie Pomocy Weterynaryjnej. Dodatkowo kliniki Wydziału Medycyny Weterynaryjnej leczą psy i koty z Ukrainy. Leczą tylko za cenę lekarstw [i ewentualnego materiału do wykonywania zabiegów], często ratując im życie.

Punkt Pomocy Weterynaryjnej

W komunikacie prasowym uczelni podkreślono, że osoby, które zabrały ze sobą koty, psy czy fretki, mogą się zgłaszać do Punktu Pomocy Weterynaryjnej, by uzyskać tam pozwolenie na legalny pobyt zwierząt zarówno w Polsce, jak i w innych krajach Unii Europejskiej. Specjaliści udzielają też pierwszej pomocy po trudach podróży.

UPWr ma spory udział w tworzeniu tego miejsca (koordynatorką ze strony uczelni jest dr Julia Miller). Studenci i lekarze weterynarii współpracują tu z wolontariuszami.

Miejsce, gdzie można w spokoju zjeść

Właścicielom czworonogów rozdajemy [...] smycze, szelki i transportery, bo nie wszyscy je mają – wyjaśnia dr Miller. W drugim punkcie, który od działa od kilkunastu dni, psy i koty mogą się w spokoju najeść oraz napić; na właścicieli czeka tu karma dla ich pupili. Potrzeby wciąż są ogromne, dlatego prosimy o wsparcie: karmę, smycze i transportery.

Pomoc na klinikach

Prof. Wojciech Niżański z Katedry Rozrodu z Kliniką Zwierząt Gospodarskich dodaje, że na klinikach przyjmowane są przede wszystkim zwierzęta z Punktu na Dworcu, ale nie tylko. Przyjmujemy przypadki nagłe lub takie, którymi nie można się zająć na dworcu, np. z zaburzeniami ze strony układu moczowego czy pokarmowego. Ponadto pobieramy materiał do badań serologicznych w kierunku wścieklizny.

Zwierzęta, które trafiają do Ambulatorium Psów i Kotów Kliniki Chirurgii, często dużo przeszły. Przetransportowanie psa lub kota w takich warunkach jest bardzo trudne dla właścicieli, ale te zwierzęta są dla tych ludzi ogromnym wsparciem w [...] trudnej wędrówce - mówi dr Joanna Tunikowska i opowiada historię 16-letniej suczki Kory, która spędziła w drodze 2 dni i była tak odwodniona i zmęczona, że nie mogła stać. Okazało się, że nie był to jej jedyny problem - w czasie badania USG zdiagnozowaliśmy ogromnego guza wątroby. Właścicielka obiecała sobie, że cała rodzina dotrze z ogarniętej wojną Ukrainy do celu - rodziny w Czechach - i na szczęście udało nam się im w tym pomóc. We współpracy z lekarzami z Kliniki Chorób Wewnętrznych podleczyliśmy Korę na tyle, by mogła bezpiecznie udać się w dalszą podróż.


« powrót do artykułu

Share this post


Link to post
Share on other sites

Polskie, bezpańskie czworonogi z zapuszczonych i niedofinansowanych schronisk pewnie skamlą z zazdrości że nie potrafią szczekać i machać ogonkiem po ukraińsku.

 

  • Downvote (-1) 1

Share this post


Link to post
Share on other sites

Ten ruski troll (tempik) od poczatku wojny na różne sposoby chce skłócić Polaków z Ukraińcami. Teraz wziął się za skłócanie zwierzaków. 

Share this post


Link to post
Share on other sites
31 minut temu, 3grosze napisał:

Ten ruski troll (tempik) od poczatku wojny na różne sposoby chce skłócić Polaków z Ukraińcami. Teraz wziął się za skłócanie zwierzaków. 

wyluzuj, wyrażam tylko swoje spostrzeżenia nikogo nie obrażając. Chyba mam jeszcze takie prawo? Zakładam że uniwerek tak samo niesie pomoc emerytom którzy mają problem z zapewnieniem opieki weterynaryjnej swoim kotom i psom, wiec nie rozumiem czemu chwalą się tylko tym konkretnym przypadkiem.

Share this post


Link to post
Share on other sites
Godzinę temu, tempik napisał:

wyluzuj (...) nie rozumiem czemu chwalą się tylko tym konkretnym przypadkiem.

Jakie "chwalą się"?:blink:

 TO informacja dla opiekunów: 

23 godziny temu, KopalniaWiedzy.pl napisał:

W komunikacie prasowym uczelni podkreślono, że osoby, które zabrały ze sobą koty, psy czy fretki, mogą się zgłaszać do Punktu Pomocy Weterynaryjne

I przede wszystkim: TO zwraca uwagę, na kolejny aspekt nieszczęść wojny oraz humanitaryzm tych, co zwierząt nie porzucili i tych, co im pomagaja.

Share this post


Link to post
Share on other sites
1 godzinę temu, 3grosze napisał:

TO informacja dla opiekunów: 

to tym bardziej będąc emerytem z dochodem 1400zł czy rencistą z dochodem 1000zł było by mi przykro, że takie zaproszenia trafiają  do młodych, zdolnych do pracy ludzi, tak jak oferty darmowych telefonów, itd. Dajcie to samo każdemu 20latkowi zameldowanemu w Polsce to będzie OK. Zaraz będziesz jęczał że są biedni, nie wszyscy są biedni, niektórzy uciekali z Ukrainy w teslach czy innych nietanich samochodach.

A że Ukraińcom należą się kosmiczne zadośćuczynienia za straty ekonomiczne i moralne to wiadomo, ale kontrybucję mam nadzieję że kiedyś uzyskają od winowajcy czyli Rosji.

 

Share this post


Link to post
Share on other sites
1 godzinę temu, tempik napisał:

niektórzy uciekali z Ukrainy w teslach czy innych nietanich samochodach.

No właśnie, niektórzy. Ilu? 1% czy 0,1%?
Bo reszta spieprzała czym się dało i jak się dało - z torbą, plecakiem, i nierzadko właśnie zwierzakiem.
 

1 godzinę temu, tempik napisał:

kontrybucję mam nadzieję że kiedyś uzyskają od winowajcy czyli Rosji.

Może i tak, chociaż to raczej niepewne.
Ale niemal pewne jest, że zwierzaki tego nie dożyją, a już na pewno te chore.

  • Like (+1) 1

Share this post


Link to post
Share on other sites
1 godzinę temu, ex nihilo napisał:

No właśnie, niektórzy. Ilu? 1% czy 0,1%?

Nie wiem, może takie przypadki są bardziej widoczne

 

1 godzinę temu, ex nihilo napisał:

Ale niemal pewne jest, że zwierzaki tego nie dożyją, a już na pewno te chore.

Również pewne jest to że w Polsce są też ludzie równie biedni, których nie stać na operację chorego zwierzaka

1 godzinę temu, Astro napisał:

Przypomniało mi się z dawnych czasów: "Kury polskie, za przykładem bohaterskich kur radzieckich zniosły..."

Do tego właśnie piję, że teraz te ukraińskie są te naj

Share this post


Link to post
Share on other sites
1 godzinę temu, tempik napisał:
3 godziny temu, Astro napisał:

Przypomniało mi się z dawnych czasów: "Kury polskie, za przykładem bohaterskich kur radzieckich zniosły..."

Do tego właśnie piję, że teraz te ukraińskie są te naj

najbiedniejsze, bo wojenne. Biednemu się pomaga.Ty najwyrażniej nie wiesz jakie konsekwencje niesie wojna. Akurat masz okazję jechać, zobaczyć, a nawet ewentualnie walczyć. Plan minimum to poczytać beletrystykę wojenną pisaną piórem cywilów. Może przestaniesz wydziwiać o aktualnym (chwilowym;))  faworyzowaniu Ukraińców.

Share this post


Link to post
Share on other sites
36 minut temu, 3grosze napisał:

Akurat masz okazję jechać, zobaczyć, a nawet ewentualnie walczyć.

Kto, będąc obywatelem polskim, przyjmie bez zgody właściwego organu obowiązki wojskowe w obcym wojsku lub obcej organizacji wojskowej, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5 - art. 141 §1 ustawy z dnia 6 czerwca 1997 r. Kodeks karny (Dz. U. z 2020 r. poz. 1444 i 1517).

dziękuję, postoję

39 minut temu, 3grosze napisał:

Ty najwyrażniej nie wiesz jakie konsekwencje niesie wojna.

wiem jakie, zresztą każda wojna. A niestety część ofiar wojny nadal kona w polskich lasach przy Białorusi. A o relokację kilkudziesięciu Syryjczyków była wojna Polsko-Polska i zagrożenie finansów państwa. Więc ta niebywała empatia wobec Ukraińców w dużej mierze wynika z tego że wróg mojego wroga jest moim przyjacielem. Ale tego oczywiście nikt głośno nie powie.

 

Share this post


Link to post
Share on other sites
30 minut temu, tempik napisał:

Kto, będąc obywatelem polskim, przyjmie bez zgody właściwego organu obowiązki wojskowe w obcym wojsku lub obcej organizacji wojskowej, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5 - art. 141 §1 ustawy z dnia 6 czerwca 1997 r. Kodeks karny (Dz. U. z 2020 r. poz. 1444 i 1517).

dziękuję, postoję

"bez zgody".  Paniał, co napisał? Podziękujesz i postoisz dopiero, jak zgody nie dostaniesz.:P

 

30 minut temu, tempik napisał:

A niestety część ofiar wojny nadal kona w polskich lasach przy Białorusi. A o relokację kilkudziesięciu Syryjczyków była wojna Polsko-Polska i zagrożenie finansów państwa. Więc ta niebywała empatia wobec Ukraińców w dużej mierze wynika z tego że wróg mojego wroga jest moim przyjacielem. Ale tego oczywiście nikt głośno nie powie.

Weż pod uwagę, że to państwo pisowskie odwróciło się od tych białoruskich, a wolontariusze byli , ale byli przepędzani. Na dodatek  media pisowskie szydziły z nich na potęgę.

Edited by 3grosze

Share this post


Link to post
Share on other sites
36 minut temu, 3grosze napisał:

Weż pod uwagę, że to państwo pisowskie odwróciło się od tych białoruskich, a wolontariusze byli , ale byli przepędzani. Na dodatek  media pisowskie szydziły z nich na potęgę.

Dlatego czepiam się głównie politycznych aspektów całej sprawy i sterowaniem masami pod swoje potrzeby a nie oddolnych inicjatyw.

 

42 minuty temu, 3grosze napisał:

bez zgody".  Paniał, co napisał? Podziękujesz i postoisz dopiero, jak zgody nie dostaniesz.:P

Gwarantuję Ci, że MON nigdy i nikomu takiej zgody nie da. To niemożliwe

Share this post


Link to post
Share on other sites
5 godzin temu, tempik napisał:

Gwarantuję Ci, że MON nigdy i nikomu takiej zgody nie da. To niemożliwe

Serio?
https://www.gov.pl/web/mswia/uzyskaj-zgode-na-sluzbe-w-obcym-wojsku-lub-obcej-organizacji-wojskowej
Fakt, że nie jest to częste, ale wniosków jest bardzo mało: w ostatnich 7 latach 9 decyzji, z tego 5 pozytywnych.

A poza tym pomiędzy brakiem zgody a ściganiem jest sporo wolnej przestrzeni i drugie tyle między ściganiem a skazaniem, nawet na te minimalne trzy miechy. Oczywiście nie w przypadku jakichś ISIS czy kacapów, bo wtedy byłoby gruuubo. Ile tej przestrzeni? Hmm...:
https://www.polonika.fr/wiadomoci-44266/204-legia-cudzoziemska-znad-wisy

Edited by ex nihilo

Share this post


Link to post
Share on other sites
5 godzin temu, ex nihilo napisał:

Fakt, że nie jest to częste, ale wniosków jest bardzo mało: w ostatnich 7 latach 9 decyzji, z tego 5 pozytywnych.

To muszą być jakieś ewenementy, albo ugadane sprawy np. wspólne misje z USA. Swego czasu legia cudzoziemska była bardzo popularna wśród Polaków, ale zawsze był to nielegal. Zresztą osoby takie (przynajmniej te które pobieżnie znam) zawsze miały ze sobą coś nie tak, albo niezdrowe uzależnienie od przemocy, albo konflikty z prawem. Ale to lata 90te, teraz może jest inaczej

Share this post


Link to post
Share on other sites
3 godziny temu, Astro napisał:

ile takich osób znałeś pobieżnie?

3 szt. z czego 2j to bracia. źle zlepiłem zdanie bo zupełnie nie o to mi chodziło i pojedynczego przypadku nie można ekstrapolować na całą Legię w tym przypadku.

Chodziło o to że każdy taki najemnik łamał (papierowe) prawo. Zresztą sam kilka razy pokrewne przepisy których nikt nie przestrzega złamałem. Jako poborowy/rezerwista zdaję się że powinienem zgłaszać każdy zagraniczny wyjazd dłuższy niż 3msc i zmianę stałego miejsca zamieszkania.

 

3 godziny temu, Astro napisał:

Czy fakt, że ktoś życzy podagry i jeszcze gorszych rzeczy Kurskiemu czy Kaczyńskiemu oznacza, że coś z nim nie tak?

Złorzeczenie jest akurat polskim sportem narodowym, więc jest jak najbardziej w normie i OK :lol:

Share this post


Link to post
Share on other sites
2 godziny temu, tempik napisał:
6 godzin temu, Astro napisał:

ile takich osób znałeś pobieżnie?

3 szt.

Mój Legionista* to po trzeżwemu bogobojny (mocno wierzacy) spokojniuszek dobroduszek, a że teraz pisowiec, to taka perełka w towarzystwie, bo z nim fajne spory są, a nie przytakiwania-potakiwania.

* po laaaatach i nie po trzeżwemu okazało się, że selekcji nie przeszedł.

Share this post


Link to post
Share on other sites

Create an account or sign in to comment

You need to be a member in order to leave a comment

Create an account

Sign up for a new account in our community. It's easy!

Register a new account

Sign in

Already have an account? Sign in here.

Sign In Now
Sign in to follow this  

  • Similar Content

    • By KopalniaWiedzy.pl
      Naukowcy z Uniwersytetu Rzeszowskiego (UR) donoszą, że w ciągu zaledwie trzech miesięcy najnowszej agresji Rosji na Ukrainę w Morzu Czarnym wymarło około 20% waleni. Uczeni, którzy o wynikach swoich badań poinformowali na łamach pisma Biology Letters, obawiają się, że żyjące w Morzu Czarnym delfiny i morświny mogą wymrzeć. Problem jest tym większy, że wszystkie trzy gatunki waleni w Morzu Czarnym – morświn zwyczajny, delfin butlonosy i delfin zwyczajny – są gatunkami zagrożonymi.
      Chcieliśmy nagłośnić fakt, że dzikie zwierzęta, w szczególności delfiny, są ofiarami wojny nie mniej niż ludzie. Skala cierpienia zwierząt podczas wojny jest ogromna, ale z kilku powodów fakty te pozostają nieznane. Po pierwsze, los innych istot często jest przyćmiony przez tragedię ludzi. Po drugie, prowadzanie badań naukowych podczas wojny jest niezwykle trudne. I po trzecie, nawet w czasach pokoju monitorowanie śmiertelności niektórych gatunków nie należy do łatwych zadań, tym bardziej nie jest jasne, co się z nimi dzieje podczas wojny. Na przykład, śmiertelność waleni wynikająca z działań wojennych nie była nigdy dotąd badana. Jedyne badania dotyczą stosunkowo krótkotrwałych morskich ćwiczeń wojskowych, które okazały się śmiertelnym zagrożeniem dla licznych gatunków waleni. Zatem można spodziewać się, że długotrwała wojna będzie oddziaływać na te ssaki morskie jeszcze dotkliwiej.
      Uczeni prowadzili swoje badania w dwojaki sposób. Jeden z nich polegał na analizie doniesień o martwych zwierzętach, pojawiających się w mediach społecznościowych na Ukrainie, w Bułgarii, Rumunii, Gruzji, Turcji i Rosji. Ponadto przeprowadzili własne badania terenowe na fragmencie wybrzeża Morza Czarnego w Parku Narodowym Tuzliwskie Limany na Ukrainie. Następnie porównali wyniki uzyskane z obu metod, przeprowadzili analizy, a uzyskane dane odnieśli do informacji o śmiertelności waleni sprzed wojny.
      W ciągu trzech miesięcy trwania badań naukowcy znaleźli doniesienia o około 2500 znalezionych martwych waleniach. Jako, że na brzeg wyrzucanych jest 6–8 procent martwych waleni, liczba 2500 zwierząt przekłada się na zgon 37 500–48 000 osobników w ciągu zaledwie 3 miesięcy. To od 16 do 20 procent całej populacji waleni w Morzu Czarnym. Stąd też obawa, że rosyjska agresja może przynieść zagładę czarnomorskim waleniom.
      W celu potwierdzenia tych wyników naukowcy wyliczyli, ile martwych waleni na każdy kilometr wybrzeża znaleźli użytkownicy mediów społecznościowych, a ile znaleźli oni sami w Parku Narodowym Tuzliwskie Limany. Okazało się, że wyniki były wysoce zbieżne, co dodatkowo potwierdziło, iż informacje z mediów społecznościowych dobrze odzwierciedlały śmiertelność zwierząt.
      Porównanie wyników obecnych badań z badaniami o śmiertelności waleni sprzed wojny wykazało, że obecnie – w zależności od lokalizacji – umiera od 8,8 do 14,3 razy więcej waleni niż przed wojną.
      Wiele ze znalezionych delfinów i morświnów posiadało liczne obrażenia ciała. Wiele zwierząt było wychudzonych, co wskazuje na śmierć z głodu i hipotermii. Tutaj przyczyną były używane przez wojsko sonary, które uszkadzają część mózgu odpowiedzialną za echolokację niezbędną do nawigacji i polowania. U wyrzuconych na brzeg zwierząt zauważono też oznaki choroby dekompresyjnej. Prawdopodobnie została ona spowodowana szybkim wynurzeniem się podczas eksplozji. Znajdowano też żywe jeszcze zwierzęta, ale tak ciężko ranne, że nie udało im się pomóc.
      Niezaprzeczalnie walenie należą do wyjątkowo inteligentnych istot zdolnych odczuwać różnorakie emocje w stopniu podobnym do ludzi. Jest zatem oczywiste, że te czujące istoty ogromnie cierpią, zanim umrą z powodu obrażeń odniesionych podczas konfliktu zbrojnego. Nie ma też wątpliwości, że umierają długie godziny w bólu. Delfiny rozwijają samoświadomość wcześniej niż ludzie, a ich inteligencja dorównuje wielkim małpom, co czyni je drugim najmądrzejszym stworzeniem po ludziach. W tej perspektywie okrucieństwo, jakiego doświadczają z powodu działań wojennych na Morzu Czarnym, wydaje się powodować cierpienie bliskie temu jakie odczuwają ludzkie ofiary wojny, stwierdzają autorzy badań.

      « powrót do artykułu
    • By KopalniaWiedzy.pl
      Kontrolujący przesyłkę pocztową nadaną w Ukrainie funkcjonariusze lubelskiej Krajowej Administracji Skarbowej (KAS) odkryli 3 starożytne miecze. Są to zabytki archeologiczne pochodzące z wykopalisk.
      Dwa miecze, akinakesy, powstały ok. VII-V w. p.n.e. Jak podkreślono w komunikacie KAS, w polskich zbiorach znajduje się obecnie jedynie około 10 sztuk tego typu zabytków.
      Akinakes to prosty, krótki miecz, używany m.in. przez Persów, którzy przejęli go od Scytów. Był on dobrze znany Grekom już w V wieku p.n.e. Pierwszym, który wspomniał go literaturze, był Herodot, który opisując ofiarę złożoną przez Kserksesa, nadmieniał, że po tej modlitwie wrzucił czarę do Hellespontu, nadto złoty mieszalnik i perski miecz, który zwą akinakes. Miecze takie widzimy na reliefach z Persepolis; wspomina o nich Józef Flawiusz w „Dawnych dziejach Izraela”, porównując je do krótkich sztyletów. Akinakesy najczęściej były żelazne, ale mogły być też złote, z bogato zdobionymi rękojeściami i pochwami, dekorowanymi złotem i kością słoniową.
      Miecz typu sarmackiego - 3. z wykrytych przez funkcjonariuszy zabytków - jest z kolei datowany na IV/III w. p.n.e.-IV w. n.e.
      Sarmaci byli ludem nomadów, zamieszkującym stepy od Uralu po Wielką Nizinę Węgierską. Posługiwali się oni różnymi typami mieczy, które z czasem ulegały różnym zmianom i stylistycznym, i funkcjonalnym. Sarmacka broń biała dominowała na stepach Eurazji aż po IV wiek. Została ona zastąpiona w okresie wielkiej wędrówki ludów przez miecz Hunów, który z czasem zastąpiły szabla i pałasz.
      Na razie wartość rynkową wykrytych mieczy określono na 6 tys. zł; ostateczną opinię ma jednak wydać niezależny rzeczoznawca.
      Do ujawnienia zabytków doszło dzięki jednemu z funkcjonariuszy Oddziału Celnego Pocztowego w Lublinie. Na podstawie gabarytów, wskazujących, że wewnątrz znajduje się coś długiego, wytypował ją do sprawdzenia. Przesyłkę prześwietlono specjalnym skanerem i okazało się, że w środku znajdują się zabytki, a nie – jak zadeklarował nadawca – „wyroby współczesne”.
      Michał Deruś, rzecznik prasowy Izby Administracji Skarbowej w Lublinie poinformował, że przesyłka adresowana była do mieszkańca północnej Polski.
      Obecnie komórka dochodzeniowo-śledcza Izby Skarbowej przygotowuje materiały dla sądu, na podstawie których sąd orzeknie o przepadku zabytków na rzecz Skarbu Państwa. Sąd może też wskazać muzeum, do którego miecze trafią. Jeśli tego nie zrobi, decyzja taka będzie leżała w gestii Naczelnika Lubelskiego Urzędu Celno-Skarbowego w Białej Podlaskiej.

      « powrót do artykułu
    • By KopalniaWiedzy.pl
      Niektóre z największych azjatyckich zwierząt, w tym słonie i tygrysy, zwiększają swoją populację w pobliżu ludzkich siedzib. Naukowcy z University of Queensland zauważyli, że doszło do odwrócenia trwającego od 12 000 lat zanikania tych gatunków. Okazuje się, że duże dzikie zwierzęta oraz ludzie mogą mieszkać obok siebie. Pod warunkiem, że zakaże się polowań i zwalcza kłusownictwo.
      Australijscy uczeni prowadzili swoje badania w Azji Południowo-Wschodniej. To idealne miejsce do analizy dynamiki zagrożeń, gdyż z jednej strony występuje tam duża różnorodność megafauny przy jednoczesnej ekstremalnej deforestacji, kłusownictwie i największym na świecie odsetku zagrożonej megafauny. Zwykle uznaje się, że bogactwo megafauny może występować na odległych terenach charakteryzujących się nietkniętymi lasami i minimalną presją antropogeniczną, a mimo to znamy przykłady niewielkich chronionych obszarów w pobliżu ludzkich siedzib, gdzie występuje duże bogactwo megafauny, czytamy na łamach Science Advances.
      Naukowcy przyjrzeli się danym paleontologicznym dotyczącycm 14 gatunków dużych azjatyckich zwierząt i porównali je ze współczesnymi zasięgami. Okazało się, że cztery gatunki – słoń, tygrys, dzik i pantera mglista – zwiększyły swoją populację na obszarach, gdzie istnieje infrastruktura. To pokazuje, że niektóre z dużych zwierząt, jeśli są odpowiednie warunki, mogą żyć obok ludzi i uniknąć zagłady, mówi jeden z badaczy, doktorant Zachary Amir. To przeczy narracji mówiącej, że ludzie i duże zwierzęta nie pasują do siebie. W skali globalnej mamy do czynienia z „troficzną degeneracją”, czyli nieproporcjonalnie dużą utratą dużych zwierząt. Zwykle degeneracja taka jest najbliższa ludzkich siedzib, gdyż myśliwi polują na większe gatunki. Jednak azjatyckie populacje tygrysa, słonia, dzika i pantery mglistej są bardziej liczebne w pobliżu ludzkich siedzib. To może być wynik tego, że łatwiej jest zwalczać kłusownictwo tam, gdzie są ludzkie siedziby i gdzie częściej pojawiają się turyści, dodaje uczony.
      Badania wykazały, że deforestacja wciąż zagraża dużym zwierzętom, a szczególnie dotyka ona pantery mglistej. Tam, gdzie wycinane są lasy, dochodzi do szczególnie drastycznych spadków populacji dużych zwierząt. Jednak, jak zauważa Amir, jeśli ludzie nie polują na zwierzęta, są one w stanie poradzić sobie w stosunkowo małych habitatach.
      Jednym z miejsc, w których prowadzono badania, był Singapur. Tamtejsze władze wyeliminowały kłusownictwo i poczyniły wielkie wysiłki na rzecz przywrócenia naturalnych lasów. To wystarczyło, by zaczęła rosnąć populacja dwóch dużych zwierząt. Singapur doświadcza właśnie naturalnego powrotu sambara jednobarwnego oraz dzika, które coraz częściej można spotkać w miejskim lesie Bukit Timah Nature Reserve. Jeśli zastosujemy podobne działania w większych lasach i innych krajach możemy doświadczyć tego samego na całym świecie. Jednak zanim to nastąpi, trzeba zdusić kłusownictwo, stwierdza Amir.
      Naukowcy zauważyli jednak, że w pobliżu ludzkich siedzib doszło do dużych spadków populacji tapira, nosorożca sumatrzańskiego, biruanga malajskiego, gaura indyjskiego i innych dużych zwierząt. Okazało się ponadto, że obecnie w żadnym z badanych lasów skład gatunkowy zwierząt nie jest taki sam jak przed tysiącami lat.
      Mimo to naukowcy uważają, że ich badania niosą nadzieję dla dzikich zwierząt w lasach, które dotychczas uważano za zbyt zdegradowane lub zbyt blisko ludzkich siedzib, by zwierzęta mogły tam żyć. Obecnie autorzy badań opracowują strategie ochrony przyrody w takich lasach.

      « powrót do artykułu
    • By KopalniaWiedzy.pl
      Jeszcze trzy tygodnie trwa konkurs Comedy Pet Photo Awards 2022, którego sponsorem jest firma ubezpieczeniowa Animal Friends Insurance. Na zwycięzcę czeka nagroda w wysokości 2000 funtów i tytuł Comedy Pet Photographer of the Year. Zgłoszenia przyjmowane są do 1 lipca bieżącego roku, a rywalizacja odbywa się w 7 kategoriach. Ujawnione przez organizatorów najciekawsze jak dotąd zdjęcia mają wywołać uśmiech i zachęcić do udziału w akcji.
      Uczestnicy mogą startować w kategorii Psy, Koty, Konie, Wszystkie inne zwierzęta, Zwierzęta wyglądające jak właściciele, Junior (dla osób poniżej 16. roku życia) oraz Wideo. W kategorii Wideo przewidziano dodatkową nagrodę w wysokości 1000 funtów. Ponadto zwycięzca będzie mógł wybrać działającą na rzecz zwierząt organizację charytatywną, której organizatorzy konkursu przekażą 5000 funtów. Dzięki współpracy z Animal Friends Insurance 3 kolejne organizacje charytatywne – Dan Farm Trust, London Inner City Kitties i Wild at Heart Foundation – otrzymają w sumie 30 000 funtów.
      Celem konkursu, wymyślonego przez Paula Joynsona-Hicksa i Toma Sullama, jest podkreślenie pozytywnej roli zwierząt towarzyszących nam w codziennym życiu oraz zwrócenie uwagi na kwestie ich dobrostanu.
      Do konkursu zgłosić się może każdy, a uczestnictwo wiąże się z koniecznością wniesienia niewielkiej opłaty wpisowej. Zwolnieni z niej są startujący w kategorii Junior.
      Oprócz nagrody głównej przewidziano nagrody dla zwycięzców poszczególnych kategorii. Finaliści zostaną ogłoszeni do połowy lipca, a konkurs zostanie rozstrzygnięty we wrześniu.
      Animal Friends Insurance to przedsiębiorstwo, które specjalizuje się w ubezpieczeniach dla zwierząt. Prowadzi też działalność edukacyjną i charytatywną. Dotychczas przekazało ono ponad 6 milionów funtów ponad 600 organizacjom działającym na rzecz praw zwierząt na całym świecie.

      « powrót do artykułu
    • By KopalniaWiedzy.pl
      Rosjanie zniszczyli jeden z największych na świecie banków genetycznych roślin. W znajdującym się w Charkowie banku przechowywano próbki ponad 160 000 odmian roślin i ich hybryd z całego świata. Bank został ostrzelany przez rosyjską artylerię. Wszystko spłonęło, dziesiątki tysięcy próbek nasion, w tym nasiona sprzed setek lat, takie, których już nie odzyskamy, poinformował doktor Serhij Awramenko, główny naukowiec z Instytutu Roślin im Juriewa Ukraińskiej Akademii Nauk.
      Nawet za czasów Hitlera, gdy cała Ukraina była pod okupacją, Niemcy nie zniszczyli tej kolekcji. Wręcz przeciwnie, starali się ją chronić, bo wiedzieli, że ich potomkowie mogą tych zasobów potrzebować. Bezpieczeństwo żywnościowe każdego państwa zależy od takich właśnie banków zasobów genetycznych, mówi Awramenko.
      Uczony mówi, że specjaliści z całego świata, w tym z Rosji, zaopatrywali się w banku w Charkowie, by tworzyć własne odmiany roślin uprawnych. Awramenko dodaje, że w budynku banku roślin nigdy nie stacjonowało ukraińskie wojsko, więc ostrzał został celowo skierowany na instytucję naukową w celu jej zniszczenia.
      Nasiona były przechowywane w specjalnych pomieszczeniach, każde z nich w odpowiednich dla siebie warunkach. Ten jedyny na Ukrainie i jeden z największych na świecie banków był też dla ludzkości zabezpieczeniem na wypadek wystąpienia katastrof naturalnych na wielką skalę. Tego typu instytucje pozwolą na odtworzenie puli genetycznej po tego typu wydarzeniach.
      To już kolejne straty naukowe i kulturowe spowodowane na Ukrainie przez Rosjan. W kwietniu okupanci ukradli z muzeum w Mariupolu wielką kolekcję złota Scytów z IV wieku przed naszą erą.


      « powrót do artykułu
  • Recently Browsing   0 members

    No registered users viewing this page.

×
×
  • Create New...