Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
KopalniaWiedzy.pl

Chińskie Lenghu jak Mauna Kea na Hawajach? Kolejne idealne miejsce obserwacji astronomicznych?

Rekomendowane odpowiedzi

Wulkaniczne szczyty Hawajów, pustynia Atacama w Chile i góry Wysp Kanaryjskich to najlepsze na Ziemi miejsca do uprawiania astronomii. To tam znajdują się najbardziej zaawansowane teleskopy. Teraz nauka może zyskać kolejne takie idealne miejsce. Chińscy specjaliści poinformowali, że znajduje się ono w pobliżu miasta Lenghu w prowincji Qinghai.

Wyżyna Tybetańska ma wiele zalet z punktu widzenia astronomii. Jest położona wysoko nad poziomem morza, jest tam niewielkie zanieczyszczenie sztucznym światłem i niska wilgotność. Astronomowie od wielu lat mieli nadzieję, że uda się na niej zlokalizować miejsce nadające się do prowadzenia obserwacji. Jednak warunki środowiskowe powodują, że prowadzenie zaawansowanych badań astronomicznych byłoby tam zbyt trudne lub niemożliwe. Opinie takie są tym bardziej uzasadnione, że przed kilkunastu laty prowadzono badania w Ngari, Muztagh Ata i Daocheng. Żadne z tych miejsce nie miało warunków dobrych dla astronomii. Wielu specjalistów uważa też, że przechodzące w pobliżu Lenghu burze piaskowe wykluczają ten obszar jako miejsce wybudowania wielkich teleskopów.

Jednak Licai Deng i jego koledzy z Narodowych Obserwatoriów Astronomicznych Chin Chińskiej Akademii Nauk postanowili spróbować szczęścia. Od 2018 roku monitorują zachmurzenie, jasność nocnego nieba, temperaturę powietrza, wilgotność oraz siłę i kierunek wiatru wiejącego na wierzchołku C góry Saishiteng, położonego na wysokości 4200 m. n.p.m.

Naukowcy stwierdzili, że podczas około 70% nocy niebo jest na tyle wolne od chmur, że można prowadzić obserwacje. Jeśli zaś chodzi o widzialność (seeing), czyli kluczowy parametr określający, w jaki stopniu turbulencje atmosfery prowadzą do rozmazywania się obrazu gwiazd, to mediana wzdłuż promienia świetlnego wynosi 0,75 sekundy kątowej, czyli 1/4800 stopnia. Mediana nocnych zmian temperatury na szczycie to 2,4 stopnia Celsjusza, a opad pary wodnej jest przeważnie nie większy niż 2 mm.

Parametry na wierzchołku C Saishiteng są więc porównywalne do tak znanych miejsc prowadzenia obserwacji astronomicznych jak Manua Kea na Hawajach, Cerro Paranal w Chile czy La Palma na Wyspach Kanaryjskich. To właśnie tam znajdują się najpotężniejsze ziemskie teleskopy. Badane przez Chińczyków miejsce wydaje się mieć też kilka wyjątkowych zalet. Jedną z nich są niewielkie fluktuacje temperatury, co wskazuje na bardzo stabilne powietrze. Kolejna zaleta to fakt, że w zimie temperatura spada tam poniżej -20 stopni Celsjusza, co czyni Saishiteng świetnym miejscem dla obserwacji w podczerwieni. A niewielka ilość pary wodnej oznacza, że może być to idealne miejsce dla urządzeń działających w paśmie teraherców, za pomocą których badany jest ośrodek międzygwiezdny, co pozwala na lepsze zrozumienie pochodzenia gwiazd, galaktyk i samego wszechświata.

Chiny mają spore ambicje odnośnie badań astronomicznych. Jednak Państwo Środka wyraźnie odstaje od innych. Znajduje się tam niewiele większych teleskopów, a głównym problemem jest właśnie brak dobrego miejsca do obserwacji. Dlatego też chińskie środowisko naukowe już chce rozpocząć prace nad teleskopami, które staną na Saishiteng. Uniwersytet Nauki i Technologii buduje właśnie teleskop optyczny o aperturze 2,5 metra, który ma rozpocząć pracę w 2023 roku. Pojawiły się też propozycje budowy obserwatorium słonecznego i zespołu teleskopów o nazwie Near Earth Object Hunter. Całe chińskie środowisko astronomiczne zaproponowało też rządowi w Pekinie budowę teleskopu o aperturze 12 metrów.

Chińczycy mają nadzieję, że w Saishiteng w przyszłości staną międzynarodowe teleskopy. Dobre miejsca do obserwacji astronomicznych zawsze są w cenie. A ostatnio stały się jeszcze bardziej cenne, gdyż rdzenni mieszkańcy Hawajów nie chcą, by na Mauna Kea powstawały kolejne teleskopy.

Nowe miejsce nie tylko przysłużyłoby się nauce, wypełniło istniejącą lukę jeśli chodzi o obserwatoria na wschodniej półkuli, ale byłoby też niezwykle ważne z punktu widzenia Chin. Pozwoliłoby ono zwiększyć współpracę Państwa Środka z międzynarodowym środowiskiem naukowym.

Historia badań wierzchołka C Saishiteng pod kątem przydatności dla astronomii sięga roku 2017, kiedy to Licai Deng stwierdził, że rosnące zanieczyszczenie sztucznym światłem znacznie utrudnia mu obserwacje. Zaczął poszukiwać innego miejsca. Został wówczas zaproszony przez władze miasta Lenghu do oceny warunków na Saishiteng. Lenghu było w przeszłości 100-tysięcznym miastem, którego gospodarka opierała się na polach naftowych. Gdy jednak ropa się skończyła, pozostało kilkuset mieszkańców.

Deng podpisał pięcioletni kontrakt, w ramach którego miał sprawdzić warunki panujące na górze Saishiteng, na którą nikt wcześniej się nie wspinał. Gdy uczony wraz z zespołem weszli na szczyt, okazało się, że główne obawy astronomów dotyczące tego miejsca – dotyczące burz piaskowych – są bezpodstawne. Piasek pozostał poniżej. Niebo oczyszczało się na wysokości 3800–4000 metrów. A 200 metrów wyżej, tam, gdzie można by prowadzić obserwacje, piasek nie stanowił problemu. "Nikt nie mógł tego wiedzieć bez wdrapania się na szczyt", stwierdził uczony.

Deng i jego koledzy dziesiątki razy wspinali się na szczyt, wnosząc tam sprzęt. Miejscowe władze wynajęły śmigłowiec, by im pomóc i rozpoczęły budowę drogi, która po 18 miesiącach dotarła do wierzchołka C. Deng przeniósł tam swój teleskop, a władze wprowadziły już zakaz zanieczyszczania sztucznym światłem obszaru 18 000 kilometrów kwadratowych wokół wierzchołka.

Licai Deng i jego zespół opublikowali wyniki swoich badań na łamach Nature.


« powrót do artykułu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
4 godziny temu, KopalniaWiedzy.pl napisał:

A ostatnio stały się jeszcze bardziej cenne, gdyż rdzenni mieszkańcy Hawajów nie chcą, by na Mauna Kea powstawały kolejne teleskopy.

Może ceny działek i protesty obrońców pejzażu spowodują, że przeniosą się na Księżyc - powinno się spodobać: zimno, sucho stały współczynnik załamania światła - nic tylko stawiać i obserwować :D

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Te góry na Hawajach są dla nich święte i ich przepotężni bogowie mają dosyć. Zamiast jednak wziąć sprawy w swoje ręce i je jednym ruchem zniszczyć, a naukowców opętać albo chociaż zamienić ich w płaskoziemców, znowu wysługują się aktywistami :) Moim zdaniem obserwatoria astronomiczne to ozdoba takich miejsc. Na pewno mam skrzywienie, bo interesuje się astronomią, ale zawsze lubiłem obserwatoria, szczególnie te światowej klasy. Na radioteleskopy też lubię patrzeć :)

radio_telescope.jpg

Edytowane przez cyjanobakteria
  • Haha 1

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Właśnie uruchomione Obserwatorium im. Very C. Rubin – o jego publicznym debiucie informowaliśmy tutaj  – pokazało swoją moc. W ciągu zaledwie 10 godzin obserwacji, przeprowadzonych w ciągu 7 nocy, obserwatorium astronomiczne okryło 2104 nowe asteroidy, w tym 7 asteroid bliskich Ziemi, 11 asteroid trojańskich i 9 obiektów transneptunowych.
      Na prezentowanym poniżej wideo możecie zobaczyć 7 nieznanych wcześniej asteroid bliskich Ziemi. To te szybko poruszające się żółto-pomarańczowe. Kolejnych 2015 obiektów to obiekty z głównego pasa asteroid, który znajduje się między Marsem a Jowiszem.
      Wspomnianych 11 asteroid trojańskich (tzw. Trojańczyków) to asteroidy, które dzielą z Jowiszem orbitę wokółsłoneczną. W dwóch punktach libracyjnych Jowisza znajdują się dwie grupy asteroid. Jedna to „Grecy”, druga „Trojańczycy”. Trojańczycy gonią Greków, a w każdej z grup znajduje się szpieg strony przeciwnej. Więcej o nich znajdziecie w naszym tekście na temat misji Lucy. Mamy też w końcu 9 obiektów transneptunowych, czyli takich, które znajdują się poza orbitą Neptuna.
      Powtórzmy jeszcze raz: 1 wyjątkowe obserwatorium astronomiczne, 10 godzin obserwacji i 2104 nieznane dotychczas asteroidy. Wszystkie naziemne i kosmiczne obserwatoria wykrywają około 20 000 nowych asteroid w ciągu roku. To pokazuje, jak olbrzymie możliwości ma Vera C. Rubin Observatory. A musimy pamiętać, że wciąż nie pracuje ono pełną mocą.
       


      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Soczewki od wieków wyglądają podobnie. Są zagięte, by skupiać padające światło. Zwiększając ich możliwości musimy zwiększyć rozmiary i masę. A to poważny problem, szczególnie w astronomii i astrofotografii. Istnieją co prawda lżejsze i cieńsze alternatywy, jednak są kosztowne, trudne w produkcji i mają ograniczone możliwości. Profesor Rajesh Menon i jego koledzy z University of Utah opracowali obiecujące rozwiązanie – płaskie soczewki o dużej aperturze, które równie efektywnie jak tradycyjne skupiają światło, zachowując jednocześnie kolory.
      Soczewki powiększają obserwowane obiekty dzięki zaginaniu i skupianiu światła. Im są większe, grubsze i cięższe, tym mocniej powiększają. W przypadku rozwiązań amatorskich ich wielkość i masa nie są dużym problemem. Jednak w teleskopach profesjonalnych i urządzeniach wysyłanych w kosmos, które obserwują galaktyki odległe od nas o miliony lat, wielkość soczewek może być tak poważnym problemem, że stają się one niepraktyczne. Dlatego profesjonalna astronomia wykorzystuje zwierciadła, które są znacznie cieńsze i lżejsze niż soczewki.
      Naukowcy od dawna próbują rozwiązać problem grubości i ciężaru soczewek, projektując płaskie urządzenia. Przykładem takiego rozwiązania jest soczewka Fresnela. Jest znacznie cieńsza od tradycyjnej soczewki o takiej samej ogniskowej. Jej wadą jest jednak brak możliwości odzwierciedlenia prawdziwych kolorów.
      Rajes Menon i jego zespół mają pomysł na płaskie soczewki o możliwościach podobnych do soczewek tradycyjnych, ale pozbawionych wad soczewki Fresnela. Z naszych obliczeń wynika, że można stworzyć płaskie soczewki dyfrakcyjne o dużej aperturze, które skupiałyby światło z całego widzialnego spektrum. W Utah Nanofab mieliśmy zasoby potrzebne do ich wyprodukowania, mówi Menon.
      Główną innowacją jest zastosowanie mikroskopijnie małych koncentrycznych pierścieni, które naukowcy nanieśli na powierzchnię swojej soczewki. W przeciwieństwie do krawędzi w soczewce Fresnela, które są zoptymalizowane pod kątem konkretnej długości fali światła, rozmiar i odległości pomiędzy pierścieniami nowej soczewki pozwala na odzwierciedlenie pełnego zakresu fal.
      Zaprojektowanie soczewek i sprawdzenie ich działania w zakresie od światła widzialnego po bliską podczerwień wymagało zaangażowania dużych mocy obliczeniowych i wielkich baz danych. Gdy już zakończono część teoretyczną i zoptymalizowano projekt, można było przystąpić do wytwarzania soczewek. Nie było to łatwe, gdyż wymagało niezwykle precyzyjnej kontroli wszystkich elementów.
      Wyprodukowane soczewki spełniły wszystkie założenia i pomyślnie przeszły testy, podczas których wykonano za ich pomocą zdjęcia Słońca i Księżyca. Ze szczegółami ich budowy można zapoznać się w artykule Color astrophotography with a 100 mm-diameter f/2 polymer flat lens.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      NASA zaprezentowała pierwsze zdjęcia pełnowymiarowego prototypu sześciu teleskopów, które w przyszłej dekadzie rozpoczną pracę w kosmicznym wykrywaczu fal grawitacyjnych. Budowane przez ekspertów z NASA teleskopy to niezwykle ważne elementy misji LISA (Laser Interferometer Space Antenna), przygotowywanej przez Europejską Agencję Kosmiczną (ESA).
      W skład misji LISA będą wchodziły trzy pojazdy kosmiczne, a na pokładzie każdego z nich znajdą się po dwa teleskopy NASA. W 2015 roku ESA wystrzeliła misję LISA Pathfinder, która przetestowała technologie potrzebne do stworzenia misji LISA. Kosmiczny wykrywacz fal grawitacyjnych ma rozpocząć pracę w 2035 roku.
      LISA będzie składała się z trzech satelitów, tworzących w przestrzeni kosmicznej trójkąt równoboczny. Każdy z jego boków będzie miał długość 2,5 miliona kilometrów. Na pokładzie każdego z pojazdów znajdą się po dwa identyczne teleskopy, przez które do sąsiednich satelitów wysyłany będzie impuls z lasera pracującego w podczerwieni. Promień będzie trafiał w swobodnie unoszące się na pokładzie każdego satelity pokryte złotem kostki ze złota i platyny o boku 46 mm. Teleskopy będą odbierały światło odbite od kostek i w ten sposób, z dokładnością do pikometrów – bilionowych części metra – określą odległość pomiędzy trzema satelitami. Pojazdy będą umieszczone w takim miejscu przestrzeni kosmicznej, że na kostki nie będzie mogło wpływać nic oprócz fal grawitacyjnych. Zatem wszelkie zmiany odległości będą świadczyły o tym, że przez pojazdy przeszła fala grawitacyjna. Każdy z pojazdów będzie miał na pokładzie dwa teleskopy, dwa lasery i dwie kostki.
      Formacja trzech pojazdów kosmicznych zostanie umieszczona na podobnej do ziemskiej orbicie wokół Słońca. Będzie podążała za naszą planetą w średniej odległości 50 milionów kilometrów. Zasada działania LISA bazuje na interferometrii laserowej, jest więc podobna do tego, jak działają ziemskie obserwatoria fal grawitacyjnych, takie jak np. opisywane przez nas LIGO. Po co więc budowanie wykrywaczy w kosmosie, skoro odpowiednie urządzenia istnieją na Ziemi?
      Im dłuższe ramiona wykrywacza, tym jest on bardziej czuły na fale grawitacyjne o długim okresie. Maksymalna czułość LIGO, którego ramiona mają długość 4 km, przypada na zakres 500 Hz. Tymczasem w przypadku LISY będzie to zakres 0,12 Hz. Kosmiczny interferometr będzie więc uzupełnienie urządzeń, które posiadamy na Ziemi, pozwoli rejestrować fale grawitacyjne, których ziemskie urządzenia nie zauważą.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      O teleskopie Hubble'a słyszeli chyba wszyscy. Nic w tym dziwnego, gdyż jest to jeden z najważniejszych instrumentów naukowych wykorzystywanych obecnie przez człowieka. Niewiele osób jednak wie, że teleskopy wcale nie muszą spoglądać w niebo. Na Antarktydzie powstaje właśnie niezwykłe urządzenie. Teleskop IceCube (Kostka Lodu), jest budowany wewnątrz lodowej czapy pokrywającej południowy biegun naszej planety. Jego zadaniem jest wykrywanie neutrin.
      Neutrino
      Neutrino to jedna z cząstek elementarnych. Należy ona do grupy leptonów i wyróżniamy trzy typy neutrin: taonowe, mionowe oraz elektronowe. Neutrino ma zerowy ładunek elektryczny i niemal nie ma masy. Cząstka jest tak przenikliwa, że na przykład planety nie stanowią dla niej żadnej przeszkody. W każdej chwili przez nasze ciała, przez budynki i przez samą Ziemię przelatuje niezliczona liczba neutrin. Ich głównym źródłem jest oddziaływanie promieni kosmicznych w górnych warstwach atmosfery. Neutrina emitują też np. gwiazdy i reaktory atomowe.
      Istnienie neutrin zostało przewidziane teoretycznie w 1930 roku przez Wolfganga Pauliego, ale musiało minąć aż 26 lat zanim eksperymentalnie udowodniono, że Pauli się nie mylił.

      Cząsteczki te są bardzo łakomym kąskiem dla astronomów. Podróżują z prędkością światła od źródeł promieniowania, a na swej drodze nie napotykają niemal żadnych przeszkód. Neutrina powstają np. we wnętrzach gwiazd i bez najmniejszych problemów przemierzają przestrzeń kosmiczną. Badanie neutrin pozwala więc naukowcom wysnuć wnioski na temat samych źródeł, z których zostały wyemitowane.
      Z tego, co wiemy obecnie, zdecydowana większość istniejących neutrin pochodzi z samych początków wszechświata, powstały w momencie Wielkiego Wybuchu.
      IceCube
      Neutrina badane są od kilkudziesięciu lat i od lat naukowcy opracowują nowe metody ich obserwacji. Teoretycy od dawna uważają, że do obserwacji neutrin pochodzących z bardzo odległych źródeł potrzebny jest instrument długości co najmniej kilometra. Takim instrumentem ma być IceCube. Na miejsce jego budowy wybrano Antarktydę, gdyż jej lody są wyjątkowo czyste i wolne od źródeł promieniowania. Nic nie powinno więc zakłócać pracy niezwykłego teleskopu.
      Będzie się on składał z co najmniej 4200 modułów optycznych zawieszonych na 70 pionowych linach, a te z kolei będą umieszczone na głębokości od 1450 do 2450 metrów pod powierzchnią lodu. Na samej powierzchni znajdzie się kopuła zbudowana z co najmniej 280 modułów optycznych. Powierzchnia IceCube'a będzie wynosiła około 1 kilometra kwadratowego. Jak łatwo obliczyć, objętość tego niezwykłego instrumentu naukowego to około 2,5 kilometra sześciennego. Po ukończeniu prac IceCube będzie działał przez 20 lat.

      Uczeni mają nadzieję, że odpowie on na tak fundamentalne pytania, jak warunki fizyczne rozbłysków gamma czy też pozwoli zbadać naturę fotonów pochodzących z pozostałości po supernowej w gwiazdozbiorze Kraba oraz z nieodległych galaktyk. Być może IceCube pozwoli również potwierdzić teorię strun.
      Obecnie IceCube składa się z 40 lin. Do stycznia 2009 roku przybędzie 9 kolejnych. Rok później mają być już 63 liny, a w marcu 2010 roku urządzenie osiągnie pełną gotowość operacyjną. We wrześniu 2010 roku zakończony zostanie główny etap budowy IceCube'a.
      Obecnie budżet projektu wynosi 271 milionów dolarów. W pracach bierze udział około 200 naukowców i 29 instytucji.
      O skali przedsięwzięcia niech świadczą liczby. Wywiercenie w lodzie każdego z 70 otworów o średniej głębokości 2454 metrów trwa średnio 48 godzin (pierwszy otwór wiercono przez 57 godzin). W tym czasie usuwane jest 757 metrów sześciennych lodu i zużyciu ulega około 2400 litrów paliwa. W każdym otworze umieszczana jest lina. Operacja ta trwa 11 godzin. Praca nie jest łatwa, gdyż Antarktyda to najzimniejsze, najbardziej wietrzne i najbardziej suche miejsce na Ziemi. W niektórych jej punktach nie padało od tysięcy lat, a średnie temperatury na Biegunie Południowym wynoszą latem około -37 stopni Celsjusza. Rekord ciepła na Biegunie to -13,8 stopnia Celsjusza. Rekord zimna na Antarktydzie to -89 stopni Celsjusza.
      Najsilniejsze podmuchy wiatru zanotowano w lipcu 1972 roku. Naukowcy z francuskiej bazy Dumont d'Urville poinformowali wówczas, że wiatr wial z prędkością 320 kilometrów na godzinę. Na Antarktydzie znajduje się też największa pustynia na świecie, a rekordowy zanotowany spadek temperatury wyniósł 36 stopni w ciągu 12 minut.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...