Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
KopalniaWiedzy.pl

Na Ukrainie archeolodzy odkopują niezwykły kurhan

Rekomendowane odpowiedzi

Kilka tygodni temu, podczas robót drogowych w pobliżu wsi Nowooleksandriwka położonej pod miastem Dniepr, trafiono na kurhan. Trwające od 1,5 miesiąca prace wykopaliskowe pokazują, z jak niezwykłym zabytkiem mamy do czynienia.
Warstwa gleby na jego wierzchu miała jedynie 10 centymetrów i ulegała szybkiej erozji. Dlatego też zdecydowano się na prace ratunkowe, mówi Dmitrij Teslenko, z Ukraińskiej Służby Archeologicznej.

Kurhan wyróżnia się już samymi rozmiarami, wynoszącymi 120 x 80 metrów, a jego wysokość sięga 7 metrów. Dlatego też do zdjęcia wierzchniej warstwy wykorzystano buldożery. Teraz badamy część centralną. Mamy tutaj dużo pracy. Używamy też maszyn, pracują one pod ścisłym nadzorem archeologów. Buldożery usuwają kolejne centymetry ziemi, a gdy coś zauważymy, ich praca jest wstrzymywana, mówi archeolog Jaroslaw Jaroszenko.

Dotychczas w kurhanie odkryto 24 pochówki, od pochówków od epoki brązu, poprzez scytyjskie, po groby ze średniowiecza. W wewnętrznej części kurhanu natrafiono na kromlech, 18-metrowej średnicy okrąg stworzony z kilkumetrowej wysokości kamieni.

Znaleziona ceramika pozwala datować początki kurhanu na około 3500 rok p.n.e., czyli z okresu eneolitu. Jedną z cech charakterystycznych tej ceramiki jest wysoka zawartość pokruszonych muszli. Co interesujące, dokładnie taką samą ceramikę znajdujemy w kulturze trypolskiej. To wskazuje, że ci ludzie nie tylko żyli w tym samym czasie, ale mieli ze sobą kontakty. Jednocześnie zaś prowadzili zupełnie inny tryb życia. Przedstawiciele kultury trypolskiej byli osiadłymi rolnikami ze strefy stepu i lasu, a ten kurhan należy do wędrownych pasterzy ze stepów, mówi Teslenko. Kromlech został wzniesiony mniej więcej w okresie, z którego pochodzi ceramika. Nie można jednak z całą pewnością stwierdzić, czy powstał on wraz z pierwszym pochówkiem, czy później, dodaje.

Archeolodzy nie znaleźli dotychczas żadnych unikatowych przedmiotów wewnątrz kurhanu. I nie spodziewają się ich znaleźć. Nomadzi ze swej natury noszą ze sobą tylko to, co niezbędnie potrzebne. Czasem jednak zdarzają się interesujące odkrycia, jak kubki czy naszyjniki z wilczych lub psich kłów. Na przykład znaleźliśmy pochówek, w którym obok kości ludzkich znajdowały się też kości palców psa czy też potrójny pochówek, gdzie do ciała mężczyzny zostały z każdej strony przyciśnięte ciała kobiety i dziecka, stwierdza.

Inne interesujące znaleziska to wspólny pochówek 30-letniego mężczyzny i 10-letniego dziecka, w których grobie odkryto naczynie wypełnione nieznaną substancją. Bardzo interesujący jest też grób mężczyzny w wieku 18-20 lat, którego pogrzebano z bronią, wskazującą, że był jeźdźcem i mistrzem w walce na krótkie i długie dystanse. Po jego prawej stronie znaleziono fragmenty kościanego wędzidła i uprzęży, a po lewej żelazną siekierę bojową, strzały z brązu i kości, scytyjski krótki miecz ze zdobioną złotem rękojeścią i ochraniacze.

Archeolodzy podkreślają, że kromlech pełnił przede wszystkim funkcję budowlaną, podtrzymującą strukturę. Miał zapobiegać osuwaniu się kurhanu. A jako, że może on pochodzić z około 3500 roku p.n.e. jest prawdopodobnie starszy niż najsłynniejszy kromlech na świecie – Stonehenge.

Głazy z tego kromlecha są bardzo podatne na erozję. Pochodzą one z brzegu rzeki Dniepr. Obszar od Wyspy Klasztornej w dół rzeki był niegdyś skalisty. Twórcy kromlechu szukali w skałach szczelin, wbijali tam drewniane pale i polewali je wodą. Gdy drewno puchło, pęknięcie się powiększało. Wielokrotnie powtarzali tę procedurę, aż odłupali duży kawałek skały. Dlatego głazy mają różny kształt, wyjaśniają archeolodzy.

Z badań wynika, że niektóre z bloków kromlecha zostały uszkodzone na początku III tysiąclecia. Jeden z nich odłamał się podczas jednego z pochówków, ale został podniesiony i ustawiony na wierzchu kurhanu.

Teslenko mówi, że za około tydzień zakończą się prace nad całkowitym odsłonięciem kromlechu. Jeśli pogoda pozwoli, za około 10 dni dotrzemy do najstarszych pochówków wewnątrz kamiennego kręgu. Już teraz możemy powiedzieć, że wewnątrz ochronnego kręgu kromlechu pochowano najbardziej szanowanych członków społeczności. To jedyny sposób, by wyjaśnić monumentalny charakter tej budowli, stwierdza Teslenko.

Zebrane podczas wykopalisk próbki trafiają do Kijowa i do Niemiec. Są badane przez antropologów, genetyków i innych specjalistów. W przyszłości możemy więc dowiedzieć się wielu interesujących rzeczy. Archeolodzy chcieliby się dowiedzieć, czy osoby pochowane w tym samym czasie były ze sobą spokrewnione oraz kiedy i w jaki sposób zmarły. Kurhan zostanie częściowo odrestaurowany i powstanie tam muzeum.


« powrót do artykułu

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nieprawdopodobna dewastacja zabytku pod pozorem prac archeo, w tym zniszczenie materiału, który powinien zostać pozostawiony dla przyszłych, lepszych technik badawczych.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
19 minut temu, Ergo Sum napisał:

Nieprawdopodobna dewastacja zabytku pod pozorem prac archeo, w tym zniszczenie materiału, który powinien zostać pozostawiony dla przyszłych, lepszych technik badawczych.

Spokojnie - buldożery delikatnie usuwają kolejne centymetry gleby :D

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Napisano (edytowane)
W dniu 28.05.2021 o 00:29, Ergo Sum napisał:

Nieprawdopodobna dewastacja zabytku pod pozorem prac archeo, w tym zniszczenie materiału, który powinien zostać pozostawiony dla przyszłych, lepszych technik badawczych.

Czyżby? A Konkretnie na czym ta dewastacja polega?

W dniu 28.05.2021 o 00:49, nantaniel napisał:

Spokojnie - buldożery delikatnie usuwają kolejne centymetry gleby :D

Za młodu też usuwałem takie warstwy gleby - niczym buldożer, tyle że szpadlem i łopatą, bo w próchniczej warstwie gleby (tzw. humusie), niczego bynajmniej nie dałoby się znaleźć.

O wiele efektywniej można byłoby to zrobić buldożerem, ale niestety w epoce skokowego przechodzenia w kapitalizm nie było na takie rzeczy pieniędzy. 

Toteż ryliśmy humus, a że "na kaca najlepsza ciężka praca" nie było źle, spychaliśmy te warstwy jak wówczas popularne w Polsce koparko-spycharki MTZ Belarus. 

A pod wieczór było tankowanie pod korek i niekończońce się dysputy o historii i życiu. Bardzo to miło wspominam. :D

Edytowane przez venator

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Około 250 roku na terenie Japonii pojawił się nowy zwyczaj grzebalny. Mieszkańcy wysp zaczęli konstruować wielokomorowe kurhany, tzw. kofun. W mieście Sakai w prefekturze Osaka znajduje się największy z japońskich kurhanów - Daisen-ryo kofun. To prawdopodobnie grobowiec Nintoku, 16. cesarza Japonii. Otoczony trzema fosami kurhan w kształcie dziurki od klucza ma 486 metrów długości, jego tylna część ma 249 metrów średnicy, a wysokość sięga 36 metrów. Na teren kurhanu nie wolno wchodzić, nie prowadzi się w nim też prac archeologicznych. A mimo to pojawiły się przedmioty, zabrane z grobowca przed 150 laty.
      W kwietniu 1872 roku podczas prac porządkowych na terenie Daisen-ryo kofun zauważono, że w wyniku osunięcia się ziemi doszło do odsłonięcia komory grobowej zawierającej sarkofag. Na miejsce wysłano Kashiwagigo Kaichiro, architekta specjalizującego się w budowie pawilonów herbacianych, uznanego kolekcjonera starożytności i eksperta ds. sztuki. Kaichiro sporządził plany i rysunki, na których widać komorę grobową i duży sarkofag, wewnątrz którego znaleziono m.in. złoconą zbroję, szklane naczynia, żelazne miecze. Po oględzinach komora została zasypana.
      Okazuje się jednak, że Kaichiro zabrał z grobowca niewielki pozłacany nożyk i fragmenty zbroi. Przez lata znajdowały się one w jego prywatnej kolekcji, a po jego śmierci w 1898 roku przeszły na własność Masudy Takashiego, urzędnika z Ministerstwa Finansów, a później przedsiębiorcy związanego z koncernem Mitsui, dla którego zlecenia wykonywał też Kaichiro. Takashi zlecił też Kaichiro budowę pawilonu herbacianego w swoim domu. Przejął też od niego wiele dzieł sztuki, w tym zwoje, które później uznano za skarby narodowe. Gdy zaś Masuda Takashi zmarł w 1938 roku, przedmioty z cesarskiego grobu krążyły wśród kolekcjonerów, aż zostały kupione przez Muzeum Uniwersytetu Kokugakuin. Dzięki temu stały się znane opinii publicznej i można było je zbadać.
      Do muzeum trafiły małe fragmenty złoconej miedzi, które nakładano na żelazną zbroję, oraz rytualny nożyk. Analizy fragmentów zbroi wykazały obecność miedzi, złota, rtęci i żelaza. Zachowany fragment nożyka ma 10,5 cm długości i 2,2 cm szerokości. Całość miała około 15 cm. długości. Zabytek znajduje się w pochwie z drewna cyprysika tępołuskowego, która została obita miedzią pozłacaną amalgamatem (Cu, Au, Hg), a jej brzegi wzmocniono srebrnymi nitami. Grubość złocenia wynosi zaledwie 0,5 milimetra, co wskazuje na wysoki poziom zaawansowania technologicznego.
      Przedmioty datowane są na 2. połowę V wieku. Prawdopodobnie zostały wykonane na zlecenie rodziny cesarskiej. Sam kurhan był prawdopodobnie budowany i używany przez dłuższy czas, a pochówki następowały tam w różnych latach.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Podczas wykopalisk w położonym nad Dunajem mieście Riedlingen w południowych Niemczech, archeolodzy trafili na unikatową komorę grobową z wczesnego okresu celtyckiego. Komora znajdowała się wewnątrz dużego kurhanu o średnicy 65 metrów. Obecnie kurhan ma niemal 2 metry wysokości, jednak w przeszłości sięgał prawdopodobnie 6 metrów. Jego rozmiary wskazują, że należał do niewielkiej grupy zwanej kurhanami książęcymi. W latach 620–450 p.n.e. w takich kurhanach na terenie południowo-zachodnich Niemiec Celtowie chowali osoby o najwyższym statusie społecznym.
      Nowo odkryta komora zachowała się w niemal idealnym stanie, mimo że minęło 2600 lat od jej zbudowania. Eksperci stwierdzili, że naukowe znaczenie odkrycia wykracza znacznie poza obszar, na którym komorę znaleziono. Tym bardziej, że współczesna technologia pozwoli na przeprowadzenie badań, jakie jeszcze niedawno były poza zasięgiem archeologii. Już zapowiedziano, że w ciągu najbliższych kilku lat komora zostanie wydobyta, zakonserwowana, a następnie zrekonstruowana i udostępniona zwiedzającym w muzeum.
      Kurhan znajduje się około 7 kilometrów na północny-wschód od Heuneburga, zwanego najstarszym miastem na północ od Alp, jedno z najważniejszych stanowisk archeologicznych w Europie Środkowej. W pobliżu znajduje się też Bussen, inne ważne stanowisko archeologiczne z epok brązu i żelaza, zwane świętą górą górnej Szwabii.
      Badania kurhanu rozpoczęły się w ubiegłym roku, gdy zdecydowano, że zagrożony przez działalność rolniczą zabytek należy poznać pod kątem chronologii i struktury. Archeolodzy byli niezwykle zaskoczeni, gdy 70 centymetrów pod powierzchnią gruntu trafili na zachowaną dębową komorę grobową. Ich zdumienie było tym większe, że zwykle zagrzebane w ziemi drewno może przetrwać zaledwie kilka dekad. Wcześniej w Niemczech znaleziono tylko jedną w pełni zachowaną celtycką komorę grobową. Została odkryta w 1890 roku w Villingen w Szwarcwaldzie. Znalezisko zostało wówczas jedynie częściowo udokumentowane i zachowane, nie wspominając już o różnicy z możliwościach badawczych wówczas i obecnie.
      Komora z Riedlingen przetrwała w całości, z sufitem, podłogą i ścianami, dając specjalistom niepowtarzalną okazję do przeprowadzenia badań. Jest usytuowana na osi północ-południe, jej wymiary to 3,40x4,05 metra. Podłogę zbudowano z grubych świetnie zachowanych desek. Na środku dłuższych ścian znajdowała się belka podtrzymująca masywny sufit, który zawalił się pod ciężarem kurhanu. Udało się jednak określić, że wysokość ścian komory wynosiła około 1 metra. W rogach komory znajdowały się pale, które prawdopodobnie podtrzymywały całą konstrukcję. Sufit był potężny. Składał się z dwóch warstw bardzo grubych dębowych belek.
      Świetnie zachowane drewno pozwoli na przeprowadzenie badań dendrochronologicznych, które powinny wskazać na dokładny rok pochówku. Ekspertom udało się już datować drewniane obiekty pozostawione przez budowniczych komory. Stwierdzili, że obiekt, który mógł być nieukończoną drewnianą łopatą, został wykonany z drzewa ściętego w 585 roku przed naszą erą.
      Prawdopodobnie więc książęcy kurhan z Riedlingen został wybudowany w tym samym roku. Jest on więc o 2 lata starszy od grobu w Bettelbühl, w którym w 583 roku p.n.e. spoczęła celtycka księżniczka. Obie daty są zaś bardzo bliskie przebudowie Heuenburga, podczas której wykorzystano cegły suszone na słońcu.
      Naukowcy przypuszczają, że wyjątkowo masywny, ciężki sufit miał chronić komorę grobową przed rabusiami. To tym bardziej prawdopodobne, że niemal wszystkie książęce groby z tego okresu zostały okradzione już w starożytności. Niestety, tak też stało się w Riedlingen. Archeolodzy odkryli wykopane przez złodziei dwa tunele prowadzące do południowo-wschodniego narożnika komory. Rabusie przebili się przez sufit i weszli do komory otworem o wymiarach 40x45 cm. Rabunek, do którego musiało dojść gdy jeszcze możliwe było swobodne poruszanie się w komorze, został dokonany bardzo systematycznie. Na zbadanych dotychczas fragmentach podłogi archeolodzy nie znaleźli żadnych dóbr wykonanych z metalu czy jakiegokolwiek cennego materiału. Wciąż jednak nie zbadano całej podłogi, jest więc nadzieja, że złodzieje coś przeoczyli.
      W jednym z tuneli wykopanych przez rabusiów znaleziono ozdobne gwoździe z brązu. Prawdopodobnie pochodzą one z ozdobnego wozu, na którym złożona była zmarła osoba, a ich obecność potwierdza, że grób był bogato wyposażony.
      Dotychczas wydobyto też kilkanaście fragmentów szkieletu. Wstępne badania sugerują, że prawdopodobnie należą one do mężczyzny zmarłego w wieku 15–20 lat, którego wzrost określono na 160–168 cm.
      Ponadto zaraz pod powierzchnią gruntu, blisko krawędzi kurhanu, znaleziono częściowo zachowany szkielet mężczyzny zmarłego w wieku 25–35 lat. Odkryto przy nim dwie broszki z brązu i niewielki kawałek kwarcu. Być może stanowiły one część naszyjnika. Pochówek ten datowany jest na około 500 r. p.n.e. Mężczyznę pogrzebano więc w istniejącym wcześniej kurhanie. Kilka metrów dalej, wciąż w obrębie kurhanu, archeolodzy znaleźli niewielką jamę, a w niej dwa ceramiczne naczynia ze skremowanymi szczątkami. Pochodzą one z około 600 roku, pochówku dokonano albo na krótko przed wybudowaniem kurhanu, albo w czasie jego budowy.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      System wczesnego ostrzegania oraz zachowanie się ludności aż o 45% zmniejszyły liczbę cywilnych ofiar napaści Rosji na Ukrainę w ciągu pierwszych kilku miesięcy, informują naukowcy z University of Michigan (UMich), University of Chicago oraz Ipsos. To pierwsze badania, w których połączono innowacyjną metodologię i dogłębną wiedzę geopolityczną do przeprowadzenia analizy efektywności współczesnych systemów ostrzegania podczas ataków powietrznych. Wnioski z badań przydadzą się nie tylko Ukrainie, ale i 39 innym krajom, które stworzyły podobne systemy ostrzegania.
      Ukraina postawiła na hybrydowy system, który łączy tradycyjne syreny z aplikacją na smartfony, na którą przysyłane są alerty i zachęty do zejścia do schronu. Dotychczas jednak nikt nie zbadał efektywności takich rozwiązań.
      David Van Dijcke z UMich, Austin Wright z UChicago i Mark Polyak z Ipsosa chcieli sprawdzić, jak ludzie reagują natychmiast po alercie, czy sposób reakcji zmienia się w czasie i co powinni zrobić rządzący, by ostrzeżenia wciąż odnosiły skutek.
      Naukowcy przeanalizowali zachowanie obywateli podczas ponad 3000 alarmów lotniczych. Dane zebrali z 17 milionów smartfonów obywateli Ukrainy. Analizy wykazały, że ostrzeżenia odegrały kluczową rolę w zapewnieniu bezpieczeństwa cywilom, ale pokazały również, że z czasem ludzie coraz słabiej na nie reagują, co może mieć związek z normalizowaniem przez nich ryzyka w czasie wojny. Uczeni stwierdzili, że gdyby nie pojawiło się zjawisko „zmęczenia alarmami”, a reakcja ludzi byłaby równie silna jak na samym początku wojny, to udałoby się dodatkowo uniknąć 8–15 procent ofiar.
      Zmniejszanie się wrażliwości społeczeństwa na alarmy to powód do zmartwień. Może to bowiem prowadzić do większych strat w miarę trwania wojny, tym bardziej, że obserwujemy coraz większą liczbę ataków za pomocą pojazdów bezzałogowych, mówi profesor Wright. Przyzwyczajenie się do niebezpieczeństwa i słabsza reakcja na alerty pojawia się niezależnie od sposobu, w jaki różni ludzie adaptują się do warunków wojennych. Jednak, jak się okazuje, takie osłabienie reakcji nie jest nieuniknione.
      W tych dniach, w których rząd Ukrainy publikował specjalne obwieszczenia dotyczące wojny, ludność silniej reagowała na alerty. To pokazuje, jak ważną rolę odgrywa Kijów w utrzymaniu morale i nadziei w czasie inwazji, wyjaśnia Van Dijcke.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Podczas badań archeologicznych na cmentarzysku w pobliżu Köping znaleziono dwa wikińskie miecze wbite w groby. Miecze wystawały z miejsc pochówku od około 1200 lat. Wciąż można zobaczyć wystającą z ziemi, przykrytą jedynie torfem, rękojeść jednego z mieczy, mówi Anton Seiler z Arkeologerna w Statens historiska museen.
      Badania prowadzono na dużym cmentarzysku, na którym znajduje się około 100 pochówków, w tym dwa kurhany. Cmentarz datowany jest na późną epokę żelaza, na lata 600–1000. I to właśnie w jednym z kurhanów znaleziono dwa wbite miecze.
      Badania wykazały, że mniej więcej 200–300 lat po zbudowaniu tumulusa ludzie wrócili tam i wybudowali trzy dodatkowe kamienne komory grobowe. Wewnątrz jednej z nich znaleziono piękne szklane koraliki. Natomiast dwa pozostałe pochówki zostały oznaczone przez wbicie miecza na środku każdego z nich. To niezwykłe znalezisko, wyjaśnia Seiler.
      Dotychczas w hrabstwie (län) Västmanland znaleziono jedynie około 20 wikińskich mieczy. Więc odkrycie dwóch na jednym stanowisku to sensacja. Tym większa ze względu na sposób ich umieszczenia, dodaje archeolog.
      Nie wiadomo, dlaczego miecze wbito w ziemię nad miejscami pochówku. Być może, spekulują archeolodzy, był to sposób na upamiętnienie krewnych, których rodziny mogły odwiedzać groby i dotknąć mieczy. Nie wiemy, dlaczego w tym samym tumulusie zorganizowano później dodatkowe pochówki. Czy chodzi tutaj o pokrewieństwo zmarłych czy o jakiś rodzaj zależności. Nie wiemy, czy pochowano tu mężczyzn, czy kobiety. Mamy nadzieję, z pokażą to analizy osteologiczne, stwierdzają naukowcy.
      Na miejscu znaleziono też skremowane kości ludzi i zwierząt, fragmenty gry, części grzebienia, pazury niedźwiedzia i inne przedmioty. Niezwykłą cechą cmentarza jest też fakt, że został założony na wcześniejszym gospodarstwie rolnym. Badaliśmy kolejne etapy rozwoju tego miejsca. Pod cmentarzem znajdują się pozostałości gospodarstwa rolnego z epoki brązu lub wczesnej epoki żelaza. Są też ślady wytwarzania żelaznych przedmiotów. To bardzo złożone miejsce dodaje archeolog Frederik Larsson.
      Prace archeologiczne, w ramach których dokonano niezwykłego odkrycia, związane są z poszerzeniem drogi E18 łączącej Köping z Västjädra.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Pomimo trwającej od 2 tygodni rosyjskiej agresji, internet na Ukrainie ciągle działa. Zaskakiwać może, że Kreml, bardzo chętnie korzystający z cyberataków, dotychczas go nie wyłączył. Okazuje się, że na kilka miesięcy przed rosyjską napaścią Stany Zjednoczone zorganizowały tajną misję, w ramach której amerykańscy eksperci pomogli zabezpieczyć ukraińską cyberprzestrzeń.
      Od kilku lat USA pomagają Ukrainie zabezpieczyć sieci komputerowe. Na Ukrainie pracują żołnierze US Army's Cyber Command, niezależni specjaliści opłacani przez Waszyngton oraz eksperci z firm IT. Jednak pod koniec ubiegłego roku wysiłki te zostały wyraźnie zintensyfikowane i skupione na konkretnym zagrożeniu. Media donoszą, że w październiku i listopadzie liczba amerykańskich ekspertów pracujących na Ukrainie uległa nagłemu zwiększeniu. Mieli oni przygotować ukraińskie sieci na spodziewane ataki w obliczu coraz bardziej prawdopodobnej wojny. Misja najwyraźniej się powiodła, gdyż Ukraina ciągle ma łączność ze światem.
      Okazuje się na przykład, że agresor chciał sparaliżować ukraińskie koleje. Amerykanie znaleźli w sieci komputerowej ukraińskich kolei państwowych malware, które pozwalało napastnikom na jej wyłączenie poprzez skasowanie kluczowych plików.
      Niestety, podobne oprogramowanie zostało też zainstalowane – czego Amerykanie nie zauważyli – na komputerach straży granicznej i przeprowadzony cyberatak zwiększył chaos na granicy ukraińsko-rumuńskiej.
      Amerykanie nie ograniczyli się do działań informatycznych. Wiadomo, że we współpracy z ukraińskimi firmami odpowiadającymi za ukraińską sieć szkieletową, budowali dodatkową infrastrukturę, która miała zabezpieczyć najważniejsze potencjalne cele rosyjskich cyberataków.
      W ostatnim tygodniu lutego na sieć ukraińskiej policji i innych agend rządowych przeprowadzono silny atak DDoS. Wiadomo, że w ciągu kilku godzin Amerykanie skontaktowali się z Fortinetem, kalifornijską firmą sprzedającą wirtualne maszyny przeznaczone do przeciwdziałania takim atakom, zdobyli fundusze, w zaledwie 15 minut uzyskali zgodę Departamentu Handlu na transfer technologii i zainstalowali oprogramowanie Fortinetu na komputerach policji. Atak został odparty w ciągu ośmiu godzin od rozpoczęcia.
      Ataki hakerskie są często kierowane przeciwko komercyjnemu oprogramowaniu, a znaczną jego część produkują amerykańskie i europejskie firmy, które teraz poświęcają część swoich zasobów na pomoc Ukrainie. Wiadomo na przykład, że microsoftowe Threat Intelligence Center od wielu miesięcy chroni ukraińskie sieci przed rosyjskimi atakami. Jeszcze 24 lutego, na kilka godzin przez rosyjską napaścią, inżynierowie Microsoftu wykryli nowe szkodliwe oprogramowanie i dokonali jego inżynierii wstecznej. W ciągu trzech godzin udało im się stworzyć łatę i ostrzec ukraińskie władze przed licznymi atakami na wojskowe sieci. O sytuacji powiadomiono Biały Dom, który poprosił Microsoft, by ten podzielił się szczegółami z Polską innymi krajami europejskimi w obawie, że i ich sieci mogły zostać zarażone tym samym kodem. Menedżerowie Microsoftu przyznają, że jeszcze kilka lat temu takie działania zajęłyby całe tygodnie lub miesiące. Teraz wystarczają godziny.
      Amerykańska prasa donosi, że niektórzy z wysokich rangą menedżerów Microsoftu uzyskali szybko certyfikaty bezpieczeństwa i biorą teraz udział w spotkaniach National Security Agency (NSA) i Cyber Command.
      Eksperci obserwujący rozwój wydarzeń w ukraińskiej cyberprzestrzeni, są zdumieni tym, co widzą. Rosja zdobyła sobie reputację kraju, który potrafi skutecznie przeprowadzić silne niszczące cyberataki. Tymczasem od czasu napaści na Ukrainę nie obserwuje się wzmożenia tego typu aktywności. Nie wiadomo, co się stało. Być może Rosjanie próbowali, ale dzięki wzmocnieniu ukraińskiej infrastruktury napotkali na trudności. Na pewno próbowali przejąć facebookowe konta wysokich rangą ukraińskich oficerów i znanych osobistości, by rozpowszechniać fałszywe informacje. Na kontach tych pojawiły się filmy z rzekomo poddającymi się ukraińskimi oddziałami. Facebook zablokował zaatakowane konta i poinformował ich właścicieli.
      Nie można wykluczyć, że Kreml zlekceważył siłę ukraińskiej cyberprzestrzeni podobnie, jak zlekceważył ukraińską armię.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...