Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Rekomendowane odpowiedzi

Napisano (edytowane)
11 godzin temu, Warai Otoko napisał:

ale pisałem wcześniej, że abstrahujemy od kwestii estetyczno-etycznych

Ale  kwestionujesz, że ginące gatunki  mogą naryszać dobrostan ludzki. A co składa się na ten mityczny widać dla Ciebie dobrostan? Otóż dla NORMALNYCH ludzi dobrostan, to również zaspokojenie psychicznych potrzeb wyższego rzędu, na który składa się m.in. kontakt z naturą,...co dla mutacji industrialnych to abstrakcją.

 

11 godzin temu, Warai Otoko napisał:

Chodzi mi o efekt czysto fizyczny,

Ach, dla kolegi  "dobrostan" to synonim michy, czyli z tych milionów wystarczą świnie, krowy i kury. No chyba, że kolega jest wyznania wege lub mojżeszowego, no to wystarczą krowy i kury, bo orangutany niejadalne przecież.

Edytowane przez 3grosze

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
17 godzin temu, Jajcenty napisał:

Załóżmy że wyselekcjonujemy precyzyjnie tysiąc gatunków bez których nie przetrwamy - kto nas powstrzyma przed zjedzeniem całej reszty? Tymczasem sprawa jest prosta, mamy się spiąć i zminimalizować nasz wpływ na środowisko. Problem jest w tym, że 20% bogatego zachodu zużyło 80% zasobów planety i teraz woła do innych: oszczędzajcie! Jest 50 lat za późno. teraz pozostaje tylko otworzyć piwo i patrzeć jaka piękna katastrofa nadeszła. Bo ona jest, właśnie teraz, patrzysz na nią.

Przykro mi ale właśnie sprawa nie jest taka prosta... moze się okazać, że na te 90% gatunków jest już za późno (przykre to, rozumiem, ale takie mogą być fakty) i że w ciągu tych 12 lat jakie nam zostały do punktu krytycznego możemy się jedynie skupiać na NAJWAŻNIEJSZYCH sprawach - CO2 i ochronie najważniejszych gatunków. Bo jeśli tego nie zrobimy to hekatomba może być jeszcze większa i do tego zawierać nas. A jeśli ktoś życzy śmierci sobie, swojej rodzinie i generalnie ludzkości (bo ludzie tacy źli) - to niestety, ale ponad wszelką wątpliwość coś jest z nim nie tak (oczywiście nie mówię o Tobie, nie znam cie, ale wiem że są ludzie którzy wprost życzą ludzkości śmierci...). 

Podam jeszcze jeden przykład dla zobrazowania. Badania wykazały, że przejście ludzkości od niejedzenia wołowiny do jedzenia drobiu będzie miało kolosalny wpływ na emisję CO2, prawodpodobnie wystarczający aby zahamować zmiany klmatu. Natomiast przejście od jedzenia drobiu do nie jedzenia mięsa w ogóle daje nieznaczącą różnicę. W związku z tym, niezależnie od indywidualnych idelogii i przekonań - należy promować nie weganizm a semi-wegetariaznim bo jest on bardziej realny i wystarczający. Na tym moim zdaniem polega racjonalizm właśnie. Więc jeśli jacyś naukowcy napiszą, ze musimy się spiąć i przestać jeść mięso - będzie to dezinformacja szkodliwa dla ludzkości (choć dezinformacje można stopniować oczywiscie, i ta dezinformacja nie jest taka zła, ale jest gorsza w stosunku do semi-wegetarnianizmu ze względu na cel jakim jest powstrzymanie zmian klimatu). Trzeba też moim zdaniem odróżnić wyniki badań naukowych od ich interpretacji - bo nie jest tak, że naukowiec który odkryje pewne fakty/zależności ma od razu najlepsze możliwe kompetencje do interpretowania owych faktów. 

7 godzin temu, 3grosze napisał:

Ach, dla kolegi  "dobrostan" to synonim michy, czyli z tych milionów wystarczą świnie, krowy i kury. No chyba, że kolega jest wyznania wege lub mojżeszowego, no to wystarczą krowy i kury, bo orangutany niejadalne przecież.

Proszę mi nie imputować co dla mnie oznaczają słowa i nie sugerować jakich jestem wyznań oraz jaka jest wartość moich cech na krzywej Gaussa ;P Zakrawa to bowiem o argumentum ad persona, co byłoby już czystą erystyką i to najniższych lotów - a ja miałem nadzieję, ze uprawiamy tutaj dialektykę. Powstrzymajmy więc proszę emocje i wróćmy do meritum. 

Po pierwsze, świnie, krowy i kury to nie są ani zagrożone gatunki ani nie należą w ogóle do puli gatunków o których rozmawiamy ponieważ to my kontrolujemy ich populacje - są wytworem naszej technologii (jeśli kogoś rażą prawdziwe określenia - to przykro mi, ale nadal będę ich używał). Po drugie, orangutany są raczej jadalne, ale nie jemy ich ze względów kulturowych oraz byłby ich stanowczo za mało dla wyżywienia ludzkości - stąd hodowla świń, kur ... ;P I po trzecie - najważniejsze - nie sądze aby naukowcy pisząc "dobrostan" lub inny synonim tego słowa mieli na myśli odczucia estetyczne towarzyszące kontaktom z dzikimi zwierzętami w ich naturalnym środowisku. Myśle właśnie, ze mieli na myśli te aspakty fizyczne, czyli zasoby materialne takie jak pokarm i inne dobra niezbędne do przeżycia człowieka i dalej jego komfortu fizycznego właśnie. Nie tylko dlatego, ze jest to sprawa podstawowa, bez których te wyższe potrzeby o których piszesz nie mogłyby zostać zaspokojone, ale też dlatego, że można to jako tako zmierzyć. Już nie tylko deziformacją, ale też zupełnie nienaukowe byłoby tamto stwierdzenie odnośnie "zmniejszającej się sieci życia" i "zagrożonym dobrostani" gdyby dotyczył on niemierzalnych odczuć etyczno-estetycznych. Poza tym zupełnym absurdem jest wallka o ochronę naszych wyższych potrzeb natury etyczno-estetycznej zwiazanych z naszą bądź co bądź również egoistyczną postawą - żebyśmy mogli sobie oglądać zwierzątka w naturalnym środowisku i żeby było ich jak najwięcej różncyh - w sytuacji kiedy ważą sie nasze losy! Przypominam, że możemy wyginąć... 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
4 godziny temu, Warai Otoko napisał:

Proszę mi nie imputować co dla mnie oznaczają słowa

Ha.. to sam nie imputuj:D naukowcom, że wyznają Twoją prywatną, ułomną definicję dobrostanu:

4 godziny temu, Warai Otoko napisał:

Myśle właśnie, ze mieli na myśli te aspakty fizyczne, czyli zasoby materialne takie jak pokarm i inne dobra niezbędne do przeżycia człowieka i dalej jego komfortu fizycznego właśnie.

Przystępując do dyskusji powinieneś zapoznać się!!!  z definicją podstawowego tutaj terminu:

dobrostan,

subiektywnie postrzegane przez osobę poczucie szczęścia, pomyślności, zadowolenie ze stanu życia;

Łyso Ci?

Twój "dobrostan" jest ograniczony   do pełnej  michy  , mój "dobrostan" to również bociany na niebie i świadomość, że orangutanowi ma się dobrze.

PS

Słowotokiem próbujesz bronić swojego przegranego tutaj stanowiska. 

 

 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
3 minuty temu, 3grosze napisał:

Ha.. to sam nie imputuj:D naukowcom, że wyznają Twoją prywatną, ułomną definicję dobrostanu:

Przystępując do dyskusji powinieneś zapoznać się!!!  z definicją podstawowego tutaj terminu:

dobrostan,

subiektywnie postrzegane przez osobę poczucie szczęścia, pomyślności, zadowolenie ze stanu życia;

Łyso Ci?

Twój "dobrostan" jest ograniczony   do pełnej  michy  , mój "dobrostan" to również bociany na niebie i świadomość, że orangutanowi ma się dobrze.

PS

Słowotokiem próbujesz bronić swojego przegranego tutaj stanowiska. 

 

 

Ani mi nie jest łyso ani nie sądzę aby moje stanowisko było w jakiś sposób przegrane. Myślę, że jest dokładnie na odwrót  :) Aczkolwiek jestem jak najbardziej skłonny do zmiany zdania, lecz widzę, że merytoryczna dyskusja się skończyła bo Twój "argument" jest albo żartem albo nie wymaga mojego komentarza. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
2 minuty temu, Warai Otoko napisał:

Ani mi nie jest łyso ani nie sądzę aby moje stanowisko było w jakiś sposób przegrane. Myślę, że jest dokładnie na odwrót  :) Aczkolwiek jestem jak najbardziej skłonny do zmiany zdania,

Jak na odwrót? Uświadomiłem Cię  przecież:D, jak mało wymagający i UNIKALNY:D jest Twój "dobrostan", o którym myślałeś, że jest jedyny i obowiązujący.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
4 minuty temu, 3grosze napisał:

Jak na odwrót? Uświadomiłem Cię  przecież:D, jak mało wymagający i UNIKALNY:D jest Twój "dobrostan", o którym myślałeś, że jest jedyny i obowiązujący.

Poważnie? Naprawdę sądzisz, że w tym zdaniu: 

"Ekosystemy, gatunki, dzikie populacje, lokalne odmiany i gatunki udomowionych roślin i zwierząt stopniowo znikają. Utrzymująca nas sieć życia na Ziemi staje się coraz mniejsza i coraz bardziej dziurawa. Zjawiska te to bezpośredni skutek działań człowieka. Zagrażają one dobrostanowi ludzi na całym świecie, mówi współautora badań profesor Josef Settle." 

Panu Settle i zespołowi chodziło o zagrożenie możliwości doznawania odczuć estetycznych towarzyszących obserwacji dzikich zwierząt? Albo stroisz sobie żarty albo masz poważny problem z rozumieniem kontekstu wypowiedzi. Albo jeszcze jedna opcja - z jakiegoś zupełnie niezrozumiałego powodu tak bardzo nie chcesz przyznać mi racji, że łapiesz się ledwo trzymającej się kupy argumentacji. Tylko po co? 

P.S. Podpowiedź: przed słowem "dobrostan" jest o UTRZYMUJĄCEJ NAS sieci życia... 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Napisano (edytowane)
15 minut temu, Warai Otoko napisał:

przed słowem "dobrostan" jest o UTRZYMUJĄCEJ NAS sieci życia...

Kur...ka wodna nie manipuluj i chyłkiem nie wycofuj się ze swojego fałszywego pojmowania "dobrostanu", a  odwracając kota ogonem próbujesz przerzucić teraz dyskusję na zakłócenia w  "sieci życia".

15 minut temu, Warai Otoko napisał:

z jakiegoś zupełnie niezrozumiałego powodu tak bardzo nie chcesz przyznać mi racji, że łapiesz się ledwo trzymającej się kupy argumentacji.

Żle pojmowałeś "dobrostan?  ŻLE !!! . No to gdzie Ty widzisz swoją rację?

19 minut temu, Warai Otoko napisał:

Panu Settle i zespołowi chodziło o zagrożenie możliwości doznawania odczuć estetycznych towarzyszących obserwacji dzikich zwierząt?

Człowieku, definicja "dobrostanu" kilkanaście  cm wyżej. Jakieś klapki na oczach zawężające percepcję do własnej tylko interpretacji? 

Edytowane przez 3grosze

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
3 minuty temu, 3grosze napisał:

Kur...ka wodna nie manipuluj i chyłkiem nie wycofuj się ze swojego fałszywego pojmowania "dobrostanu", a  odwracając kota ogonem próbujesz przerzucić teraz dyskusję na zakłócenia w  "sieci życia".

Żle pojmowałeś "dobrostan?  ŻLE !!! . No to gdzie Ty widzisz swoją rację?

Ja nie zajmuje się tutaj semantyką tylko odnoszę się do artykułu KW. Jeśli chodzi o słownikowa definicję dobrostanu - tak masz rację (nie żebym ją w tym aspekcie kiedykolwiek kwestionował), ale ta racja nie dotyczy tematu który tutaj dyskutujemy... Kilka razy odnosiłem się do słowa "dobrostan" w kontekście cytatu przytaczanego w artykule KW, kilka razy nawet cytowałem ten cytat! Myślałem, ze chyba jasne jest jaki jest temat dyskusji - chyba, ze nie zauważyłem jak się zmienił...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
3 minuty temu, Warai Otoko napisał:

Myślałem, ze chyba jasne jest jaki jest temat dyskusji -

Mojej z Tobą? Kwestionujesz, że postulowane przez raport obniżenie "dobrostanu" na skutek wymierania gatunków, jest wg Ciebie nadużyciem. 

Jesteśmy w punkcie wyjścia?:o

Moje zdanie: to nie jest nadużycie, ponieważ "dobrostan ludzi" to nie tylko materialne zysk ze  zwierząt, ale również zaspokojenie potrzeb psychicznych z kontaktu z naturą, co składa się jak najbardziej na ten "dobrostan" zgodnie z jego definicją. Twój problem:D, to zawężenie  tych abstrakcyjnych (dla Ciebie) potrzeb psychicznych do przeżyć jedynie estetycznych. Ubogo.:(

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Napisano (edytowane)
5 minut temu, 3grosze napisał:

Twój problem:D, to zawężenie  tych abstrakcyjnych (dla Ciebie) potrzeb psychicznych do przeżyć jedynie estetycznych. Ubogo.:(

ale to nie ja dokonuje tego zawężenia - tak wynika ze słów przytoczonych w artykule KW! (spójrz na cytat w poprzednim moim poście). 

To raz, a dwa - nigdy nie powiedziałem (i nie sugerowałem nawet! wręcz przeciwnie, w miejscach gdzie mógłbym być źle zrozumiany zaznaczałem co i jak), że semantyczna definicja dobrostanu zawierająca również wyższe potrzeby, w tym estetyczne jest dla mnie abstrakcyjna...  

aha i jeszcze jedno, w artykule KW nie ma mowy o "materialnym zysku ze zwierząt" w kontekście zmneijszenia dobrostanu człowieka. Chodzi o to że wymieranie zweirząt ten dobrostan zmniejsza, ale nie przez to, ze bedziemy mieli mniej zwierząt "do jedzenia" bo my i tak mamy hodowle przecież i nie jemy dzikich zwierząt... 

Edytowane przez Warai Otoko

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
38 minut temu, Warai Otoko napisał:

ale to nie ja dokonuje tego zawężenia - tak wynika ze słów przytoczonych w artykule KW! (spójrz na cytat w poprzednim moim poście). 

Spoglądam:

Godzinę temu, Warai Otoko napisał:

"Ekosystemy, gatunki, dzikie populacje, lokalne odmiany i gatunki udomowionych roślin i zwierząt stopniowo znikają. Utrzymująca nas sieć życia na Ziemi staje się coraz mniejsza i coraz bardziej dziurawa. Zjawiska te to bezpośredni skutek działań człowieka. Zagrażają one dobrostanowi ludzi na całym świecie,

I nie widzę.:(

No to w końcu określ się: na skutek wymierania gatunków zmniejszy się dobrostan ludzi( wg definicji uniwersalnej, nie indywidualnej;)), czy nie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
3 minuty temu, 3grosze napisał:

Spoglądam:

I nie widzę.:(

To postaram się to przetłumaczyć. Zastąpię niektóre zdania i słowa w tym cytacie + dodam komentarze w nawiasach. 

"Wymierają gatunki. Zmniejsza się utrzymująca nas siec życia (czyli taka siec życia która utrzymuje nas fizycznie/materialnie, bo inaczej się nie da "utrzymywać"). Zjawiska te, to skutek działań człowieka (zjawiska te czyli wymieranie gatunków i w konsekwencji pomniejszanie się tej sieci życia). Zagrażają one (czyli wymieranie gatunków zagraża albo zmniejszająca się sieć życia, która jest konsekwencją tych wymiwerających gatunków - zagraża) dobrostanowi (w kontekście utrzymującej nas sieci życia) ludzi na całym świecie. "

+ przypominam, że ja własnie kwestionuje to że tak zdefiniowana sieć życia nas utrzymuje i sądze , że wymierające gatunki mają znacznie mniejszy wpływ na nasze utrzymanie (materialne) niż sugeruje to powyższy cytat. Chyba, że ktoś mi wyjaśni związek przyczynowo skutkowy etc. etc. nie będę się powtarzał. 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Napisano (edytowane)
27 minut temu, Warai Otoko napisał:

Zmniejsza się utrzymująca nas siec życia (czyli taka siec życia która utrzymuje nas fizycznie/materialnie, bo inaczej się nie da "utrzymywać").

Jeżeli tylko "fizycznie/materialnie," to znów naukowcom imputujesz;), odrzucając sferę psychiczną, która jak Jajcenty wspomniał, nawet dzikim kotom do "dobrostanu" jest potrzebna.

Jeżeli z "dobrostanu" zeszliśmy na "sieć życia", to niech ten wątek,  z mojej strony,  zakończy Jimmy Goldsmith:

"Człowiek nie utkał sieci życia; jest w niej zaledwie włóknem. Cokolwiek czyni w owej sieci, czyni sam sobie".

 

Edytowane przez 3grosze

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
4 minuty temu, 3grosze napisał:

Fizycznie/materialnie," to znów naukowcom imputujesz;), odrzucając sferę psychiczną, która jak Jajcenty wspomniał, nawet dzikim kotom do życia jest potrzebna.

Nie, niestety ale mylisz się ;P Ja nic nie imputuje naukowcom, tak wynika z ich słów. Nie potrafię sobie wyobrazić , że chodziło im o sieć życia "utrzymującą nas psychicznie", co by to miało znaczyć? Że ta sieć życia zapewnia nam pewnego rodzaju psychoterapie - ok, jest to może i prawda ale chyba sam rozumiesz do jakich nieporozumień i wręcz absurdów to doprowadza i wprowadza poza dezinformacje jeszcze tzw. parainformacje - czyli domniemanie czegoś, że niby chodzi o "utrzymującą nas PSYCHICZNIE sieć życia". Czyli, ze nie tylko naukowcy wporwadzili deinformację odnośnie tego, że rzekomo (jak postuluje) wymierające gatunki mają wpływ na materialny dobrostan człowieka, ale wręcz, że chodzi o zdrowie psychiczne ludźi! Czyli raport dezinfomuje jeszcze bardziej i sugerowałby, że musimy ratować wszystkie wymierajace gatunki żeby zachować nie tylko dobrostan materualny ale i psychiczny. Zatem moja dotychczasowa argumentacja po prostu obejmowałaby również taką, rozszerzoną definicję i jeszcze bardziej komplikowała sprawę. Jaka jest minimalna ilosć gatunków bezwglednie koneicznych do utrzymania materialnego dobrostanu a jaka do psychicznego dobrostanu i czy te zbiory zachodzą na siebie czy nie etc. etc. I tak samo, albo jeszcze bardziej, jak w przypadku "opcji materialnej" - na pewno nie wszystkie z wymierajacych gatunków miałby taki sam wpływ na dobrostan psychiczny ludźi i mało tego, w przeciwieństwie do dobrostanu materialnego - wpływ ten byłby zależny od pojedynczego człowieka! Wszystko to razem powodowałoby że stwierdzenie tych naukowców byłoby NA PEWNO całkowitym fałszem, bo nie są w stanie tego zbadać. Także jeszcze raz - mylisz się... 

9 minut temu, 3grosze napisał:

Jeżeli z "dobrostanu" zeszliśmy na "sieć życia", to niech ten wątek,  z mojej strony,  zakończy Jimmy Goldsmith:

"Człowiek nie utkał sieci życia; jest w niej zaledwie włóknem. Cokolwiek czyni w owej sieci, czyni sam sobie".

Z niczego nie zeszliśmy :p cały czas była mowa o tym artykule, a nie o znaczeniu słowa "dobrostan" w ogólnym kontekście. 

Ale faktycznie możemy zakończyć ten wątek bo raczej już nic dobrego nie przyniesie ;P 

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      W 2023 roku średnia temperatura była niemal o 1,5 stopnia wyższa od średniej sprzed rewolucji przemysłowej. Jednak naukowcy próbujący wyjaśnić ten wzrost, mają kłopoty z określeniem jego przyczyn. Gdy bowiem biorą pod uwagę emisję gazów cieplarnianych, zjawisko El Niño czy wpływ erupcji wulkanicznych, wciąż niewyjaśnione pozostaje około 0,2 stopnia wzrostu. Uczeni z Instytutu Badań Polarnych i Morskich im. Alfreda Wegenera (AWI) zaproponowali na łamach Science wyjaśnienie tego zjawiska. Według nich te brakujące 0,2 stopnia to skutek zmniejszającego się albedo – zdolności do odbijania światła – Ziemi.
      Uczeni z AWI, we współpracy ze specjalistami od modelowania klimatu z European Centre for Medium-Range Weather Forecasts (ECMWF), przeanalizowali dane satelitarne z NASA oraz ponownie przyjrzeli się danym ECMWF. Niektóre z nich pochodziły nawet z roku 1940. Na ich podstawie sprawdzili jak przez ostatnie dziesięciolecia zmieniał się globalny budżet energetyczny oraz pokrywa chmur na różnych wysokościach. Zarówno w danych NASA, jak i ECMWF, rok 2023 wyróżniał się jako ten o najniższym albedo planetarnym. Od lat obserwujemy niewielki spadek albedo. Ale dane pokazują, że w 2023 roku albedo było najniższe od co najmniej roku 1940, mówi doktor Thomas Rackow.
      Zmniejszanie się albedo Ziemi naukowcy obserwują od lat 70. Częściowo za zjawisko to odpowiadało zmniejszanie się pokrywy lodowej oraz ilości lodu pływającego w Arktyce. Mniej śniegu i lodu oznacza, że mniej promieniowania słonecznego jest odbijane przez Ziemię. Od 2016 roku efekt ten został wzmocniony przez zmniejszanie się zasięgu lodu pływającego w Antarktyce. Jednak nasze analizy pokazywały, że spadek albedo w regionach polarnych odpowiada jedynie za 15% całkowitego spadku albedo, dodaje doktor Helge Goessling. Albedo zmniejszyło się też jednak w innych regionach planety i gdy naukowcy wprowadzili dane do modeli budżetu energetycznego stwierdzili, że gdyby nie spadek albedo od grudnia 2020, to średni temperatury w roku 2023 byłyby o 0,23 stopnie Celsjusza niższe.
      Na zmniejszenie albedo wpłynął przede wszystkim zanik nisko położonych chmur z północnych średnich szerokości geograficznych i z tropików. Szczególnie silnie zjawisko to zaznaczyło się na Atlantyku, co wyjaśniałoby, dlaczego był on tak niezwykle gorący. Pokrywa chmur na średnich i dużych wysokościach nie uległa zmianie lub zmieniła się nieznacznie.
      Chmury na wszystkich wysokościach odbijają światło słoneczne, przyczyniając się do ochłodzenia planety. Jednak te, które znajdują się w wysokich, chłodnych warstwach atmosfery, tworzą rodzaj otuliny, który zapobiega ucieczce w przestrzeń kosmiczną ciepła wypromieniowywanego przez Ziemię. Zatem utrata chmur położonych niżej oznacza, że tracimy część efektu chłodzącego, wpływ ocieplający chmur pozostaje.
      Rodzi się więc pytanie, dlaczego niżej położone chmury zanikły. Częściowo przyczyną może być mniejsza antropogeniczna emisja aerozoli, szczególnie z powodu narzucenia bardziej restrykcyjnych norm na paliwo używane przez statki. Aerozole z jednej strony biorą udział w tworzeniu się chmur, z drugiej zaś – same odbijają promieniowanie słoneczne. Jednak badacze uważają, że czystsze powietrze to nie wszystko i mamy do czynienia z bardziej niepokojącym zjawiskiem.
      Ich zdaniem to sama zwiększająca się temperatura powoduje, że na mniejszych wysokościach formuje się mniej chmur. Jeśli zaś znaczna część spadku albedo to – jak pokazują niektóre modele klimatyczne – skutek sprzężenia zwrotnego pomiędzy globalnym ociepleniem a nisko położonymi chmurami, to w przyszłości powinniśmy spodziewać się jeszcze bardziej intensywnego ocieplenia. Średnia temperatura na Ziemi może przekroczyć granicę wzrostu o 1,5 stopnia Celsjusza w porównaniu z epoką przedprzemysłową wcześniej, niż sądziliśmy, dodaje Goessling.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Woda z komety 67P/Czuriumow-Gierasimienko ma podobny stosunek deuteru i wodoru, co woda w ziemskich oceanach, poinformował międzynarodowy zespół naukowy, pracujący pod kierunkiem Kathleen E. Mandt z NASA. To zaś ponownie otwiera dyskusję na temat roli komet rodziny Jowisza w dostarczeniu wody na Ziemię. Uzyskane właśnie wyniki stoją w sprzeczności z wcześniejszymi badaniami, jednak naukowcy stwierdzili, że wcześniejsza interpretacja wyników badań wykonanych przez satelity została zafałszowana przez pył z komety.
      W gazie i pyle, z którego uformowała się Ziemia, mogło znajdować się nieco wody, jednak większość z niej została odparowana przez Słońce. Teraz, po 4,6 miliarda lat, Ziemia jest pełna wody, a naukowcy wciąż się nad jej pochodzeniem. Mamy silne dowody wskazujące na to, że została ona przyniesiona przez asteroidy. Jednak wciąż sporna pozostaje rola komet. W ciągu kilku ostatnich dekad badania komet jowiszowych – które zawierają materiał z wczesnych etapów istnienia Układu Słonecznego i powstały poza orbitą Saturna – wykazywały silny związek pomiędzy zawartą w nich wodą, a wodą na Ziemi.
      Związek ten wynikał z podobnego stosunek deuteru do wodoru. To właśnie na jego podstawie można stwierdzić, czy woda występująca na dwóch ciałach niebieskich jest podobna, czy też nie. Woda zawierająca więcej deuteru powstaje w środowisku zimnym, dalej od Słońca. Zatem ta na kometach jest mniej podobna do ziemskiej wody niż ta na asteroidach. Jednak prowadzone przez dekady badania pary wodnej z komet jowiszowych pokazywały podobieństwa do wody na Ziemi. Dlatego też naukowcy zaczęli postrzegać te komety jako ważne źródło wody na Ziemi.
      Jednak w 2014 roku przekonanie takie legło w gruzach. Wtedy to misja Rosetta, wysłana do 67P/Czuriumow-Gierasimienko przez Europejską Agencję Kosmiczną, dostarczyła unikatowych danych na temat komety. A analizujący je naukowcy zauważyli, że stosunek deuteru do wodoru jest na niej największy ze wszystkich zbadanych komet i trzykrotnie większy niż w wodzie ziemskiej. To było olbrzymie zaskoczenie, które skłoniło nas do przemyślenia wszystkiego, mówi Mandt.
      Pracujący pod jej kierunkiem zespół specjalistów z USA, Francji i Szwajcarii, w tym uczonych, którzy brali udział w misji Rosetta, jako pierwszy przeanalizował wszystkie 16 000 pomiarów wykonanych podczas europejskiej misji. Naukowcy chcieli zrozumieć, jakie procesy fizyczne powodują zmienność stosunku deuteru do wodoru w wodzie z komet. Badania laboratoryjne, obserwacje komet i analizy statystyczne wykazały, że pył z komet może wpływać na odczyty. Byłam ciekawa, czy znajdziemy dowody na to, że podobne zjawisko miało miejsce podczas badań 67P. I okazało się, że to jeden z tych rzadkich przypadków, gdy wysuwa się jakąś hipotezę i ona całkowicie się sprawdza, mówi Mandt.
      Naukowcy znaleźli wyraźny związek pomiędzy pomiarami ilości deuteru w warkoczu 67P a ilością pyłu wokół pojazdu Rosetta. To wskazywało, że część odczytów może nie być reprezentatywna dla składu komety.
      Gdy kometa zbliża się do Słońca, jej powierzchnia ogrzewa się i z powierzchni wydobywa się gaz oraz pył. Ziarna pyłu zawierają zamarzniętą wodę. Nowe badania sugerują, że woda zawierająca więcej deuteru łatwiej przylega do pyłu, niż woda jaką spotykamy na Ziemi. Gdy lód z takich ziaren pyłu jest uwalniany do warkocza komety, może powodować, że wygląda to tak, jakby woda z komety zawierała więcej deuteru niż w rzeczywistości.
      Rosetta krążyła w odległości 10–30 kilometrów od głowy komety. Mandt i jej zespół zauważyli, że do przeprowadzenia prawidłowych pomiarów składu wody z komety konieczne jest, by uwolnione do warkocza ziarna pyłu zdążyły wyschnąć. Pozbywają się one wody dopiero w odległości co najmniej 120 kilometrów od głowy komety.
      Odkrycie ma duże znaczenie nie tylko dla zrozumienia roli komet jako źródła wody na Ziemi,a le też do lepszego zrozumienia przyszłych i przeszłych badań. To świetna okazja by jeszcze raz przyjrzeć się obserwacjom z przeszłości i lepiej przygotować się do przyszłych badań, mówi Mandt.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Na stanowisku La Prele w Wyoming (USA), gdzie paleolityczni mieszkańcy Ameryki Północnej zabili mamuta lub pożywili się na znalezionym martwym zwierzęciu, archeolodzy dokonali kolejnego interesującego odkrycia. Jak donoszą na łamach PLOS ONE stanowy archeolog Spencer Pelton i jego koledzy z University of Wyoming, już wtedy wcześni mieszkańcy kontynentu wytwarzali igły z dziurką. Były one robione z kości lisów, zajęcy lub królików, rysi, pum, być może też wymarłego miracinonyksa (amerykańskiego geparda).
      Nasze badania są pierwszymi, w trakcie których zidentyfikowaliśmy gatunki, z których Paleoindianie wytwarzali igły z dziurką. To silny dowód na wytwarzanie ze skór szytych ubrań. To właśnie takie ubrania były jednym z tych osiągnięć, które umożliwiły naszym przodkom rozprzestrzenienie się na północnych szerokościach geograficznych i kolonizację obu Ameryk, stwierdzili badacze.
      Przed 13 000 lat na stanowisku La Prele w hrabstwie Converse Homo sapiens zabił lub znalazł martwego niemal dorosłego mamuta. Już wcześniej zespół profesora Todda Surovella zalazł tam najstarszy w Amerykach koralik. Został wykonany z zajęczej kości.
      Zidentyfikowanie gatunków, z kości których wykonano koralik czy znalezione obecnie 32 fragmenty igieł, było możliwe dzięki badaniom zooarchelogicznym z wykorzystaniem spektrometrii mas. Z kości wydobyto kolagen, a następnie zbadano jego skład chemiczny i przypasowano do gatunków.
      Pomimo tego, że kościane igły są niezwykle ważnym elementem badań nad rozprzestrzenianiem się człowieka współczesnego po świecie, nikomu dotychczas nie udało się zidentyfikować materiału, z którego były wykonane, przez co nasze zrozumienie tej ważnej innowacji kulturowej było niepełne, zauważają autorzy badań. O tym, że ludzie prawdopodobnie musieli używać szytych ubrań, by przetrwać na północy kuli ziemskiej, wiadomo od dawna. Jednak mamy bardzo miało dowodów na istnienie takich ubrań. Istnieją za to dowody pośrednie, chociażby w postaci igieł z kości.
      Zdaniem naukowców, zwierzęta, z których ciał wykonywano igły, prawdopodobnie były łapane w pułapki i w tym przypadku wcale nie musiało chodzić o zdobywanie pożywienia. Nasze badania przypominają, że łowcy wykorzystują zwierzęta w bardzo różnych celach, a znalezienie kości na stanowisku archeologicznym wcale nie musi oznaczać, że zwierzę zjedzono, dodają.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      W 2000 roku w pobliżu miasta Pampore w Indiach znaleziono sfosylizowane szczątki trzech słoniowatych. Przed tygodniem naukowcy opublikowali dwa artykuły, z których dowiadujemy się, że mamy tutaj do czynienia z najstarszymi na subkontynencie indyjskim śladami dzielenia mięsa zwierząt przez ludzi.
      Wspomniane słoniowate żyły 300–400 tysięcy lat temu i należały do wymarłego rodzaju Palaeoloxodon, którego przedstawiciele byli dwukrotnie bardziej masywni od współczesnych słoni afrykańskich. Dotychczas tylko raz znaleziono kości tego gatunku rodzaju Palaeoloxodon. Szczątki odkryte w 2000 roku są znacznie bardziej kompletne.
      Zwierzęta zmarły w pobliżu rzeki w dolinie Kaszmir. Wkrótce po śmierci ich szczątki i 87 kamiennych narzędzi wykonanych przez przodka człowieka, zostały przykryte osadami, co pozwoliło zachować je do dnia dzisiejszego. W jednym ze wspomnianych artykułów badacze opisują, jak odkryli wióry z kości, co wskazuje, że ludzie rozbili kości, by pozyskać z nich szpik. W drugim opisano same kości oraz gatunek, do którego należały.
      To jednak zjadł słonie? Tego nie wiemy. Dotychczas na subkontynencie indyjskim skamieniałe szczątki hominina odkryto tylko w jednym miejscu. Znaleziono je w 1982 roku i naukowcy do dzisiaj nie mogą się zgodzić, do jakiego gatunku należał człowiek z Narmada. Pewne jest, że wykazuje on cechy typowe dla starszych i młodszych gatunków homininow, co sugeruje, że na subkontynencie dochodziło do mieszania gatunków i musiał on odgrywać ważną rolę we wczesnym rozprzestrzenianiu się człowieka.
      Teraz dowiedzieliśmy się, że mieszkańcy Indii środkowego plejstocenu – niezależnie od tego, kim byli – jedli słonie. Kamienne narzędzia, które prawdopodobnie wykorzystali do pozyskania szpiku, zostały wykonane z bazaltu, który nie występuje w okolicy znalezienia szczątków. Paleontolodzy sądzą, że surowy materiał został przyniesiony z zewnątrz, a narzędzia wykonano na miejscu.
      Odkrycie ma duże znaczenie dla lepszego zrozumienia obecności człowieka na subkontynencie. Dotychczas najstarsze dowody na dzielenie mięsa zwierzęcego nie były starsze niż 10 tysięcy lat. Być może nie przyglądano się temu zbyt szczegółowo, albo szukano w nieodpowiednich miejscach. Jednak dotychczas nie mieliśmy żadnych dowodów, by ludzie żywili się dużymi zwierzętami na terenie Indii, mówi jeden z badaczy, Advait Jukar, kurator zbiorów paleontologii kręgowców we Florida Museum of Natural History.
      Trzeba tutaj podkreślić, że o ile mamy dowody, iż ludzie pożywiali się na słoniach, to brak dowodów, by je upolowali. Niewykluczone, że zwierzęta zmarły z przyczyna naturalnych, a ludzie je po prostu znaleźli i skorzystali z okazji.
      Wśród skamieniałości znajduje się najbardziej kompletna czaszka gatunku Palaeoloxodon turkmenicus. Jego szczątki znaleziono wcześniej tylko raz. W 1955 roku w Turkmenistanie odkryto fragment czaszki. Wyglądał on inaczej niż czaszki innych Palaeoloxodon, ale nie był na tyle duży, by jednoznacznie stwierdzić, że należy do osobnego gatunku. Problem z rodzajem Palaeoloxodon jest taki, że zęby poszczególnych gatunków są niemal identyczne. Jeśli więc znajdziesz pojedynczy ząb, nie wiesz, do jakiego gatunku należał. Trzeba przyglądać się czaszkom, mówi Jukar.
      Na szczęście w przypadku skamieniałości z Pampore zachowały się kości gnykowe. Są one bardzo delikatne, ale różne u różnych gatunków, dzięki czemu są przydatnym narzędziem do określania przynależności gatunkowej szczątków.
      Zdaniem Jukara, skoro ludzie jedzą mięso od milionów lat, powinniśmy znaleźć więcej szczątków o tym świadczących. Trzeba lepiej poszukać. Oraz zbierać dosłownie wszystko. W przeszłości kolekcjonowano tylko czaszki i kości kończyn. Nie zbierano połamanych kości, które mogły nosić ślady działania ludzi, mówi Jukar.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Jeszcze do niedawna naukowcy potrafili określi miejsce pochodzenia jedynie 6% meteorytów znalezionych na Ziemi. Teraz naukowcy z francuskiego Narodowego Centrum Badań Naukowych (CNRS), Europejskiego Obserwatorium Południowego i czeskiego Uniwersytetu Karola wykazali, że 70% wszystkich znalezionych na naszej planecie meteorytów pochodzi z trzech młodych rodzin asteroid.
      Rodziny te to wyniki trzech zderzeń, do których doszło w głównym pasie asteroid 5,8, 7,5 oraz 40 milionów lat temu. Badacze określili też źródło innych meteorytów, dzięki czemu możemy teraz zidentyfikować miejsce pochodzenia ponad 90% skał, które z kosmosu spadły na Ziemię. Wyniki badań zostały opublikowane w trzech artykułach. Jeden ukazał się łamach Astronomy and Astrophysics, a dwa kolejne na łamach Nature.
      Wspomniane rodziny asteroid to – od najmłodszej do najstarszej – Karin, Koronis i Massalia. Wyróżnia się Massalia, która jest źródłem 37% meteorytów. Dotychczas na Ziemi odnaleziono podczas 700 000 okruchów z kosmosu. Jedynie 6% z nich zidentyfikowano jako achondryty pochodzące z Księżyca, Marsa lub Westy, jednego z największych asteroid głównego pasa. Źródło pozostałych 94%, z których większość do chondryty, pozostawało nieznane.
      Jak to jednak możliwe, że źródłem większości znalezionych meteorytów są młode rodziny asteroid? Autorzy badań wyjaśniają, że rodziny takie charakteryzują się dużą liczbą niewielkich fragmentów powstałych w wyniku niedawnych kolizji. Ta obfitość zwiększa prawdopodobieństwo kolejnych zderzeń, co w połączeniu z duża mobilnością tych szczątków, powoduje, że mogą zostać wyrzucone z głównego pasa asteroid, a część z nich poleci w kierunku Ziemi. Starsze rodziny asteroid nie są tak liczne. Przez wiele milionów lat mniejsze fragmenty, ale na tyle duże, że mogłyby spaść na Ziemię, zniknęły w wyniku kolejnych zderzeń i ucieczki z pasa asteroid.
      Określenie pochodzenia większości meteorytów było możliwe dzięki teleskopowym badaniom składu większości rodzin asteroid w głównym pasie oraz zaawansowanymi symulacjami komputerowymi, podczas których badano dynamikę tych rodzin.
      Autorzy badań określili też pochodzenie wielkich asteroid, takich jak Ryugu czy Bennu. Okazało się, że pochodzą one od tego samego przodka co rodzina asteroid Polana.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...