Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
KopalniaWiedzy.pl

Google zwolnił

Rekomendowane odpowiedzi

Google doświadczyło pierwszego od ponad 3 lat poważnego zahamowania wzrostu cen akcji. W styczniu staniały one aż o 20%, co było prawdopodobnie związane z kryzysem całej gospodarki USA. Wczoraj, po ogłoszeniu kwartalnych wyników, które zawiodły oczekiwania, doszło do 6-procentowego spadku ceny.

Obecnie cena pojedynczej akcji wyszukiwarkowego giganta wynosi 564,30 USD. Przypomnijmy, że na przełomie listopada i grudnia ubiegłego roku wartość akcji Google’a przekroczyła barierę 700 dolarów.

Analitycy nie są do końca pewni, jaka jest przyczyna spadku wartości koncernu. Jego szefostwo wydaje się tym spadkiem nie martwić. Zarówno dyrektor Eric Schmidt, jak i założyciel Google’a, Sergey Brin, są bardzo optymistycznie nastawieni.

W ostatnim kwartale 2007 roku Google zarobiło 1,21 miliarda dolarów, czyli 3,79 USD na akcję. To 17-procentowy wzrost w porównaniu z analogicznym okresem roku 2006. Tym samym po raz pierwszy od czasu wejścia na giełdę w 2004 roku kwartalne zyski netto Google’a wzrosły mniej niż o 25 procent.

Z jednej strony Google mówi, że gdyby nie wypłacił dywidendy swoim pracownikom, to zarobiłby 4,43 USD na akcji, czyli mniej więcej tyle, ile przewidywali analitycy. Z drugiej jednak strony analityk Rod Sanderson z American Technology Research zauważa, że dochód Google’a byłby jeszcze niższy, gdyby jego zysk wyniósł 27%, co jest średnią wartością dla tej firmy. Wówczas musiałaby ona zapłacić wyższe podatki, które są naliczane po tym, jak zysk wzrośnie powyżej 25%. Wówczas zarobki na pojedynczej akcji byłyby o 11 centów niższe niż obecnie.

Zmniejszyło się też tempo wzrostu przychodów Google’a z tytułu reklam klikniętych przez użytkowników. W ostatnim kwartale 2007 w porównaniu z 4. kwartałem roku poprzedniego, Google odnotowało 30-procentowy wzrost. Tymczasem przez pierwsze trzy kwartały 2007 roku notowano wzrost rzędu od 45 do 52%. Google tłumaczy, że spadek tempa wzrostu spowodowany jest zastosowaniem nowych technologii, które ograniczyły liczbę przypadkowych kliknięć w reklamę.

Sergey Brin poinformował też, że osiągnięto mniejsze niż zakładano przychody z umów z dużymi partnerami, takimi jak serwis MySpace. Brin mówi, że programiści już pracują nad tym problemem. Na umowie z MySpace Google może wręcz stracić, gdyż podpisując umowę z News Corp., właścicielem MySpace, koncern Brina i Page’a zagwarantował mu wpływy rzędu 900 milionów dolarów w ciągu 3 lat.

Przychody Google’a są uzależnione od reklamy. Z jednej więc strony recesja w USA może spowodować, że klienci będą mniej kupowali, a więc i mniej klikali na reklamy. Z drugiej jednak strony, bardziej oszczędni klienci mogą częściej szukać tańszych towarów w Sieci, więc wpływy z reklam mogą wzrosnąć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Z jednej więc strony recesja w USA może spowodować, że klienci będą mniej kupowali, a więc i mniej klikali na reklamy

 

Recesja nie dotyczy pojedyńczych ludzi , a tym bardziej klikania na reklamy (bo to nic nie kosztuje)

problem raczej dotyczy zapaści przedsiębiorstw (strategi przetrwania) i braku kasy na reklamę np.w Google. 8)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Recesja jak najbardziej dotyczy pojedynczych ludzi. Choćby z tego powodu, że zmniejszy się ilość miejsc pracy albo przynajmniej spowolni się powstawanie nowych.

 

Natomiast co do klikania na reklamy jednak zgodzę się z artykułem - to fakt, że niewielki procent reklam jest świadomie klikanych, ale jednak nawet ułamek tak ogromnego rynku jak reklamy w internecie to grube miliony.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
to fakt, że niewielki procent reklam jest świadomie klikanych,

 

Mówimy o Google, a tam reklamy są propozycją tematyczną a nie napadyzmem jak u innych i raczej są klikane z ciekawości a to klikającego jeszcze do zakupu nie zobowiązuje (niezależnie czy ma pracę czy nie). Natomiast firma która musi zadbać w pierwszym rzędzie o przetrwanie ogranicza wydatki na reklamę (stąd spadek zleceń dla Googla) 8)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No dobra, ale nie wiem jak Ty - ja jak mam mniej kasy, to zdecydowanie rzadziej np. zaglądam do sklepów internetowych, żeby nie kusiło (na reklamy i tak nie klikam nigdy, więc nie umiem się odnieść). Inna sprawa, żę recesja = mniej nowych produktów, bo mniejszy będzie dostępny budżet na rozwój i promocję nowych produktów. Nie zdziwię się, jeśli w związku z recesją będzie właśnie mniej kliknięć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Google są spokojne, kilka firm upadnie , zrobi się miejsce na rynku , wzrosną obroty , goście wrócą do reklam w googlach , cena podskoczy , wyjdą na swoje. 8)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

o Altaviście też się swego czasu mówiło, że jest nie do ruszenia, a jej pozycja niezagrożona.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Google są spokojne, kilka firm upadnie , zrobi się miejsce na rynku , wzrosną obroty , goście wrócą do reklam w googlach , cena podskoczy , wyjdą na swoje. 8)

 

No właśnie nie byłbym tutaj taki pewny. Google to potęga, ale ma tylko jedno źródło finansowania. Praktycznie zarabia tylko i wyłącznie na reklamach. Pojawienie się silnej konkurencji lub kryzys na rynku reklamy internetowej może być dla Google'a problemem. Ciągle jeszcze nie dorobili się "drugiej nogi" finansowej.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Google to firma o zasiegu światowym i jakiś lokalny (amerykański) krach jej nie zachwieje. 8)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Niestety recesja w gospodarce powoli ogarnia cały świat: od Japonii przez Chiny (wbrew pozorom) po Europę i USA. W najbliższyh miesiącach sprawa się wyklaruje, ale możliwe jest kilkuletnie spowolnienie gospodarki światowej

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Polsce 60% ludzi pracujących pracuje w budżetówce - czyli 40% żywi wszystkich, łącznie z emerytami i dziećmi. Jak może być dobrze.

Policzmy: 27 500 000 to pracujący, 40% to 11 milonów ludzi z tego co czwarty to właściciel, kierownik itd. stąd pozostało 8,25 milona a z tego wyjechało 3 miliony tak więc pozostało 5,25 miliona która naprawdę pracuje na wszystko na 39milonowy naród jak tu mówić o postepie i braku recesji.

 

A wracając do tematu to google będzie ostanią firmą której coś grozi.

Reklama na komputerach ma potężny wskaźnik zysku, bez materiałów dodatkowych (półproduktów) i światowy zasięg (prędzej bilbordy padną, i telewizje ) 8)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pamiętaj, że to poprzedni rząd był przeciwny prywatyzacji i chciał wszystko utrzymać w państwowych łapach.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

? Przecież do emerytur "dokłada" każdy pracujący, czy w budżetówce, czy w prywatnej firmie.

 

(trochę do tematu :))

Rynek reklam (także internetowych) to worek bez dna, nie sądzę, żeby Google był poważnie zagrożony, zwłaszcza, że jest podstawową wyszukiwarką.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Pamiętaj, że to poprzedni rząd był przeciwny prywatyzacji i chciał wszystko utrzymać w państwowych łapach.

Tylko jakoś nibyliberalna PO zbytnio nie spieszy się z tą prywatyzacją ;D

 

A o googla to ja tam się nie martwię :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Przecież do emerytur "dokłada" każdy pracujący, czy w budżetówce, czy w prywatnej firmie.

 

Pomyśl, wypłaty w budżetówce są z podatków, a te biorą się z nowo wytworzonych dóbr reszta to przekładanie z kieszeni do kieszeni.

Budżetówka jest potrzebna, ale stosunek pracujących na ten budżet powinien byc jak w odpowiedniej relacji tak jak podatki 20% budżet reszta zasuwa w gospodarce.

Jeśli to się nie zmieni to ludzie będą dalej emigrować , bo lepiej na obczyźnie niż niewolnikim w ojczyźnie. 8)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Skoro to takie ważne dla wspólnego dobrobytu, by mniej ludzi pracowało w budżetówce, to dlaczego głosowałeś na PiS? Przecież otwarcie zapowiadali powrót do najciemniejszej strony socjalizmu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Socjalizmu??  A gdzie ty miałeś i kiedy socjalizm w Polsce ;D , to już  klasztorom jest do niego bliżej. Do socjalizmu to trzeba dorosnąć, a ta sztuka ludziom w Polsce prawie nigdy nie wychodzi (sama szlachta ;D).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ale ja nie napisałem, że był, tylko że zapowiadano powrót do niego. Przywrócić wszystko państwu, położyć łapę na wszystkim, ukrócić wolność mediów (patrz: Kotecka, proponowane zmiany w KRRiT, otwarta walka z TVN, Polsatem, GW itp.), ograniczenie władzy samorządów, zwiększenie świadczeń socjalnych, utrudnianie życia przedsiębiorcom i takie tam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Ale ja nie napisałem, że był, tylko że zapowiadano powrót do niego

 

Jeśli go nie było to do czego mieli wracać 8)

 

otwarta walka z TVN, Polsatem, GW
+ RMF

 

To te organizacje zmieniły rząd w Polsce zgadnij po co??

 

utrudnianie życia przedsiębiorcom

 

Tylko złodziejom, a że w Polsce niektórym kradzież myli się z biznesem to tak to wyglądało 8)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Ale ja nie napisałem, że był, tylko że zapowiadano powrót do niego

 

Jeśli go nie było to do czego mieli wracać 8)

Powrót do tworzenia tego potworka.

 

otwarta walka z TVN, Polsatem, GW
+ RMF

To te organizacje zmieniły rząd w Polsce zgadnij po co??

Z tego samego powodu, z którego próbowało to robić Radio Maryja - mieli wolność słowa i korzystali z niej.

 

utrudnianie życia przedsiębiorcom

Tylko złodziejom, a że w Polsce niektórym kradzież myli się z biznesem to tak to wyglądało 8)

Mówisz o sobie, przedsiębiorca-złodziej? Przecież masz firmę, więc plujesz teraz na samego siebie. Poza tym to takie prymitywne w sporej części Polaków (właściwie tę część narodu powinienem opisywać z małej litery), że jak ktoś się dorobił, to na pewno ukradł.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
że jak ktoś się dorobił, to na pewno ukradł.
to jest twoje zdanie, tak samo to:
więc plujesz teraz na samego siebie
i to też napisałeś:
Mówisz o sobie, przedsiębiorca-złodziej?

 

A to ja napisałem:

Tylko złodziejom, a że w Polsce niektórym kradzież myli się z biznesem to tak to wyglądało
i bądź pewny że wiem co piszę. 8)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Problem w tym, że poprzedni rząd wcale nie utrudniał życia złodziejom, bo przestępstw gospodarczych wcale nie wykryto więcej. Z kolei przedsiębiorcy mówią zgodnie: wciąż jest bardzo ciężko prowadzić firmę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przedsiębiorca nie przeszkadza drugiemu w takim stopniu, w jakim robią to politycy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
Przedsiębiorca nie przeszkadza drugiemu w takim stopniu, w jakim robią to politycy

 

Najbardziej niszczące są układy (rodzinne ,kasowe i inne) to nie kompetencja się liczy , nie doświadczenie , nie postęp, nie ekologia , o dziwo nie ekonomia, tylko układy.

Taka metoda na życie wynika ze strachu i jest głęboko szkodliwa dla całości ( nawet edukacja jest byle jaka bo po co ) , no i ta moda na sukces w wymiarze finansowym (jest jak sen z którego ludzie się budzą kiedy już wszystko mają , lub tak koło 40 ) . Kiedy podsumowywują okres miniony plusy dodatnie i plusy ujemne  ;D a wynik wychodzi mniej niż zero dopiero budzi się myśl że zmarnowali życie nie tylko swoje ale i wielu innych po drodze  i ta myśl ich zabija (alkocholizm, rozwody, samobójstwa i próby ułożenia wszystkiego od nowa lub grają do końca  pociągając następnych) . Niestety takie działanie niszczy środowisko co bije we wszystkich (zwierzęta również) , prowadzi do mutacji , podnosi koszty życia i stabilizuje (wprowadza stagnację) w postępie technicznym wytwarzając sztuczne poczucie ze wszystko jest już odkryte i nic nowego nie potrzebne, to z kolei kładzie naukę , a ta uniemożliwia dalszy postęp. Tak wygląda w wielkim okrojonym skrócie tragedia ludzkiego rodzaju na przełomie wieków. 8) No cóż politycy mogą zrobić, tu trzeba transformacji umysłowej i planowego działania całych społeczności i to w wymiarze ogólno kontynętalnym jak nie światowym (odpadają wydatki na zbrojenia) albo jednego wydzielonego miejsca skąd właściwy model życia mógłby się rozrastać transformując powoli kulturę życia i działania (taka Atlantyda ale bez zapedów wojennych) 8)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Google ujawniło swoją pilnie strzeżoną tajemnicę. Koncern, jako pierwszy dostawca chmury obliczeniowej i – prawdopodobnie – pierwszy wielki właściciel centrów bazodanowych, zdradził ile wody do chłodzenia zużywają jego centra obliczeniowe. Dotychczas szczegóły dotyczące zużycia wody były traktowane jak tajemnica handlowa.
      Firma poinformowała właśnie, że w ubiegłym roku jej centra bazodanowe na całym świecie zużyły 16,3 miliarda litrów wody. Czy to dużo czy mało? Google wyjaśnia, że to tyle, ile zużywanych jest rocznie na utrzymanie 29 pól golfowych na południowym zachodzie USA. To też tyle, ile wynosi roczne domowe zużycie 446 000 Polaków.
      Najwięcej, bo 3 miliardy litrów rocznie zużywa centrum bazodanowe w Council Bluffs w stanie Iowa. Na drugim miejscu, ze zużyciem wynoszącym 2,5 miliarda litrów, znajduje się centrum w Mayes County w Oklahomie. Firma zapowiada, że więcej szczegółów na temat zużycia wody przez jej poszczególne centra bazodanowe na świecie zdradzi w 2023 Environmental Report i kolejnych dorocznych podsumowaniach.
      Wcześniej Google nie podawało informacji dotyczących poszczególnych centrów, obawiając się zdradzenia w ten sposób ich mocy obliczeniowej. Od kiedy jednak zdywersyfikowaliśmy nasze portfolio odnośnie lokalizacji i technologii chłodzenia, zużycie wody w konkretnym miejscu jest w mniejszym stopniu powiązane z mocą obliczeniową, mówi Ben Townsend, odpowiedzialny w Google'u za infrastrukturę i strategię zarządzania wodą.
      Trudno się jednak oprzeć wrażeniu, że Google'a do zmiany strategii zmusił spór pomiędzy gazetą The Oregonian a miastem The Dalles. Dziennikarze chcieli wiedzieć, ile wody zużywają lokalne centra bazodanowe Google'a. Miasto odmówiło, zasłaniając się tajemnicą handlową. Gazeta zwróciła się więc do jednego z prokuratorów okręgowych, który po rozważeniu sprawy stanął po jej stronie i nakazał ujawnienie danych. Miasto, któremu Google obiecało pokrycie kosztów obsługi prawnej, odwołało się od tej decyzji do sądu. Później jednak koncern zmienił zdanie i poprosił władze miasta o zawarcie ugody z gazetą. Po roku przepychanek lokalni mieszkańcy dowiedzieli się, że Google odpowiada za aż 25% zużycia wody w mieście.
      Na podstawie dotychczas ujawnionych przez Google'a danych eksperci obliczają, że efektywność zużycia wody w centrach bazodanowych firmy wynosi 1,1 litra na kilowatogodzinę zużytej energii. To znacznie mniej niż średnia dla całego amerykańskiego przemysłu wynosząca 1,8 l/kWh.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Prawnikom Google'a nie udało się doprowadzić do odrzucenia przez sąd pozwu związanego z nielegalnym gromadzeniem danych użytkowników przez koncern. Sędzia Lucy Koh uznała, że Google nie poinformował użytkowników, iż zbiera ich dane również wtedy, gdy wykorzystują w przeglądarce tryb anonimowy.
      Powodzi domagają się od Google'a i konglomeratu Alphabet co najmniej 5 miliardów dolarów odszkodowania. Twierdzą, że Google potajemnie zbierał dane za pośrednictwem Google Analytics, Google Ad Managera, pluginów oraz innych programów, w tym aplikacji mobilnych. Przedstawiciele Google'a nie skomentowali jeszcze postanowienia sądu. Jednak już wcześniej mówili, że pozew jest bezpodstawny, gdyż za każdym razem, gdy użytkownik uruchamia okno incognito w przeglądarce, jest informowany, że witryny mogą zbierać informacje na temat jego działań.
      Sędzia Koh już wielokrotnie rozstrzygała spory, w które były zaangażowane wielkie koncerny IT. Znana jest ze swojego krytycznego podejścia do tego, w jaki sposób koncerny traktują prywatność użytkowników. Tym razem na decyzję sędzi o zezwoleniu na dalsze prowadzenie procesu przeciwko Google'owi mogła wpłynąć odpowiedź prawników firmy. Gdy sędzia Koh zapytała przedstawicieli Google'a, co koncern robi np. z danymi, które użytkownicy odwiedzający witrynę jej sądu wprowadzają w okienku wyszukiwarki witryny, ci odpowiedzieli, że dane te są przetwarzane zgodnie z zasadami, na jakie zgodzili się administratorzy sądowej witryny.
      Na odpowiedź tę natychmiast zwrócili uwagę prawnicy strony pozywającej. Ich zdaniem podważa ona twierdzenia Google'a, że użytkownicy świadomie zgadzają się na zbieranie i przetwarzanie danych. Wygląda na to, że Google spodziewa się, iż użytkownicy będą w stanie zidentyfikować oraz zrozumieć skrypty i technologie stosowane przez Google'a, gdy nawet prawnicy Google'a, wyposażeni w zaawansowane narzędzia i olbrzymie zasoby, nie są w stanie tego zrobić, stwierdzili.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Przed sądem federalnym w San Jose złożono pozew zbiorowy przeciwko Google'owi. Autorzy pozwu oskarżają wyszukiwarkowego giganta o to, że zbiera informacje o internautach mimo iż używają oni trybu prywatnego przeglądarki. Uważają, że Google powinien zapłacić co najmniej 5 miliardów dolarów grzywny.
      Zdaniem autorów pozwu problem dotyczy milionów osób, a za każde naruszenie odpowiednich ustaw federalnych oraz stanowych koncern powinien zapłacić co najmniej 5000 USD użytkownikowi, którego prawa zostały naruszone.
      W pozwie czytamy, że Google zbiera dane za pomocą Google Analytics, Google Ad Managera i innych aplikacji oraz dodatków, niezależnie od tego, czy użytkownik klikał na reklamy Google'a. Google nie może w sposóby skryty i nieautoryzowany gromadzić danych na temat każdego Amerykanina, który posiada komputer lub telefon, piszą autorzy pozwu.
      Do zarzutów odniósł się Jose Castaneda, rzecznik prasowy koncernu. Za każdym razem, gdy użytkownik uruchamia przeglądarkę w trybie prywatnym, jest jasno informowany, że przeglądane witryny mogą śledzić jego poczynania, stwierdził.
      Specjaliści ds. bezpieczeństwa od dawna zwracają uwagę, że użytkownicy uznają tryb prywatny za całkowicie zabezpieczony przez śledzeniem, jednak w rzeczywistości takie firmy jak Google są w stanie nadal zbierać dane o użytkowniku i, łącząc je z danymi z publicznego trybu surfowania, doprecyzowywać informacje na temat internautów.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Google podsumowało jedną z najbardziej długotrwałych wojen, jaką stoczyło ze szkodliwym oprogramowaniem. W ciągu ostatnich trzech lat firma usunęła ponad 1700 aplikacji zarażonych różnymi odmianami szkodliwego kodu o nazwie Bread (Joker).
      Jego twórcy byli wyjątkowo uparci. Zwykle autorzy szkodliwego kodu przestają go wgrywać do Play Store gdy tylko zostanie on wykryty przez Google'a. Przestępcy stojący za Bread'em nie poddali się tak łatwo. Działali przez ponad trzy lata i co tydzień przygotowywali nową wersję szkodliwego kodu.
      Przez te trzy lata stosowali tę samą technikę – wprowadzali w kodzie serię niewielkich zmian, licząc na to, że uda się oszukać stosowane przez Google'a mechanizmy obronne. Zwykle się nie udawało, ale czasami przestępcy odnosili sukces. Na przykład we wrześniu ubiegłego roku ekspert ds. bezpieczeństwa, Aleksejs Kurpins znalazł w Play Store 24 różne aplikacje zarażone Jokerem. W październiku inny ekspert znalazł kolejną aplikację, a kilka dni później Trend Micro poinformował o odkryciu kolejnych 29 kolejnych zarażonych programów. Później znajdowano kolejne, w tym arkusze kalkulacyjne Google Docs.
      Jednak w większości wypadków mechanizmy Google'a działały dobrze i zablokowały ponad 1700 aplikacji, które miały zostać umieszczone w Play Store. Jak dowiadujemy się z wpisu na oficjalnym blogu, w pewnym momencie hakerzy użyli niemal każdej znanej techniki, by ukryć kod. Zwykle przestępcy posługiwali się jednorazowo 3–4 wariantami szkodliwego kodu. Jednak pewnego dnia próbowali wgrać aplikacja zarażone w sumie 23 odmianami kodu.
      Najbardziej skuteczną techniką zastosowaną przez twórców szkodliwego kodu było wgranie najpierw czystej aplikacji do Play Store, a następnie rozbudowywanie jej za pomocą aktualizacji zawierających już szkodliwy kod. Przestępcy nie ograniczali się jedynie do tego. Umieszczali na YouTube filmy z recenzjami, które miały zachęcić internautów do instalowania szkodliwych aplikacji.
      Jak informuje Google, twórcy Breada działali dla korzyści finansowych. Pierwsze wersje ich szkodliwego kodu miały za zadanie wysyłać SMS-y premium, z których przestępcy czerpali korzyści. Gdy Google zaostrzył reguły dotyczące korzystania przez androidowe aplikacje z SMS-ów, przestępcy przerzucili się na WAP fraud. Telefon ofiary łączył się za pomocą protokołu WAP i dokonywał opłat, którymi obciążany był rachunek telefoniczny. Ten typ ataku był popularny na na przełomie pierwszego i drugiego dziesięciolecia bieżącego wieku. Później praktycznie przestał być stosowany. Nagle, w roku 2017, wystąpił prawdziwy wysyp szkodliwego kodu, który znowu korzystał z tej techniki. Jak twierdzi Google, twórcy Breada byli najbardziej upartą i wytrwałą grupą przestępczą, która używała WAP fraud.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Francuski urząd ds. konkurencji nałożył na Google'a grzywnę w wysokości 150 milionów euro. Koncern został ukarany za zachowania antykonkurencyjne oraz niejasne zasady Google Ads.
      Google naruszył swoją dominującą pozycję na rynku reklamy w wyszukiwarkach poprzez niejasne i trudne do zrozumienia zasady korzystania z platformy Google Ads oraz zastosowanie ich w sposób nieuczciwy i przypadkowy, stwierdzili urzędnicy. Na amerykańską firmę nałożono obowiązek wyjaśnienia zasad działania Google Ads i właściwego uzyskania zgody użytkowników na prezentowanie im spersonalizowanych reklam. Firma ma również przedstawić jasne procedury zawieszania kont oraz opracować procedury informowania, zapobiegania, wykrywania i postępowania w razie wykrycia naruszenia regulaminu Google Ads.
      Przedstawiciele koncernu zapowiedzieli, że odwołają się od decyzji.
      Wiele europejskich krajów bacznie przygląda się działalności amerykańskich gigantów IT. Firmy takie jak Google, Facebook, Apple czy Amazon są wielokrotnie krytykowane za płacenie zbyt niskich podatków. Nie dalej jak we wrześniu bieżącego roku Google porozumiał się z władzami Francji i zgodził się zapłacić niemal miliard euro grzywny w ramach ugody w sprawie do oszustwa podatkowe. Z kolei w styczniu bieżącego roku francuski urząd odpowiedzialny za ochronę danych ukarał koncern grzywną w wysokości 50 milionów euro za naruszenie europejskich przepisów dotyczących prywatności.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...