Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Rekomendowane odpowiedzi

Po latach przygotowań europejski konkurent dla systemu GPS w końcu doczeka się pierwszego satelity na orbicie. Koncepcja Galileo powstała w 1999 roku, gdy porównano pomysły z Francji, Niemiec, Włoch oraz Wielkiej Brytanii i wybrano jeden z nich do wspólnej realizacji. W 2003 roku Unia Europejska i Europejska Agencja Kosmiczna podpisały umowę o współpracy.

Pierwszy satelita systemu Galileo ma zostać wystrzelony na orbitę 20 października. Cały system podejmie pracę nie wcześniej niż w roku 2014, kiedy to na orbicie ma być 18 satelitów. Docelowo Galileo może korzystać nawet z 30 satelitów, w tym 3 rezerwowych.

W ramach przygotowań do budowy Galileo wystrzelono dotychczas dwa urządzenia. Są to satelity GIOVE-A, GIOVE-B. Pierwszy został wysłany w 2005, a drugi w 2006 roku. Urządzenia te służą do testów oraz wysłano je po to, by zarezerwować w Międzynarodowej Unii Telekomunikacyjnej odpowiednie częstotliwości dla Galileo. Wszystkie testy technologii, w tym transmisja sygnału, wypadły pomyślnie, a satelity, mimo iż zakładany czas pracy wynosił dwa lata, nadal sprawują się bez najmniejszych zastrzeżeń.

Satelity systemu Galileo zostaną umieszczone na wysokości 23 000 kilometrów nad Ziemią. Gdy cały system trafi na orbitę, z każdego punktu na planecie mają być widoczne co najmniej 4 satelity. Galileo będzie korzystał też z rozbudowanej infrastruktury naziemnej, dzięki której błąd pomiaru ma nie przekraczać 30 centymetrów.

Na potrzeby uruchomienia sieci składającej się z 14 satelitów oraz infrastruktury naziemnej przeznaczono 2,4 miliarda euro. Kosztem dodatkowego 1,9 miliarda euro w latach 2014-2020 zostanie osiągnięta pełna wydajność systemu. Jego roczny koszt utrzymania szacowany jest na 800 milionów euro.

Na razie nie jest jasne, czy, podobnie jak GPS, Galileo będzie oferował dwa rodzaje usług - dokładniejszą na potrzeby wojska i mniej dokładną dla cywili - czy też wszyscy będą mogli korzystać z maksimum jego możliwości. Stany Zjednoczone zarezerwowały sobie prawo wyłączenia cywilnej części GPS w razie konfliktu militarnego. Prawdopodobnie takie same zasady będą obowiązywał w przypadku Galileo.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

30 centów to dla cywila. W życiu nie uwierzę, że po wydaniu miliardów euro tak po prostu wypuszczą satelity nie dla wojska tylko "społeczeństwa". To jest po prostu konkurent dla USA tak jak cała UE z tą różnicą, że Galileo ma faktycznie uzasadnienie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

[...] po prostu konkurent dla USA tak jak cała UE z tą różnicą, że Galileo ma faktycznie uzasadnienie.

 

Bardzo niepokojące uzasadnienie. To, że niedogadujemy się i nie partycypujemy w amerykańskim projekcie oznacza, że ktoś zakłada konflikt z USA i na tę możliwość buduje niezależny od USA system.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Stworzenie takiego systemu trwałoby tak długo, że nawet jeżeli dziś nie przewiduje się żadnego konfliktu, trzeba mieć system "w razie W".

 

Poza tym... si vis pacem, para bellum.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Poza tym... si vis pacem, para bellum.

 

Jasne, ale wiele zależy od doktryny wojennej. Wolałbym z USA lać się z resztą wioski niż z resztą wioski lać się z USA :)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Po pierwsze: w razie wojny ważna jest nie tylko Twoja doktryna wojenna, ale także doktryna przeciwnika. Tak samo Ty możesz sobie być pacyfistą, ale jak napadnie na Ciebie psychol z kijem bejsbolowym, prawdopodobnie będziesz próbował się bronić zamiast dać sobie obić gębę :)

 

Po drugie: nawet jeżeli USA ma być sojusznikiem Europy w razie jakiejkolwiek wojny, to GPS jest jeden i nawet jeśli ma pewien nadmiar satelitów, to wystarczy choćby włamać się do systemu komunikacji z ziemią i przesłać satelitom błędną synchronizację zegarów, żeby go położyć.

 

Pamiętajmy też, że w siłę rosną Chiny i nie można wykluczyć, że Europie w pewnym momencie (nie dziś i raczej nie za 10 lat, ale też nigdy nie mówmy nigdy) może opłacić się przejść na ich stronę.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pomijając sens takiego konfliktu, to chciałbym zaznaczyć na marginesie, że USA (i Chiny) posiadają pociski zdolne strącić dowolnego satelitę.

Konkurencja jest dobra, bo prowadzi do rozwoju, poza tym nie tylko USA przecież mają system nawigacyjny - Rosjanie GLONASS, Chińczycy Beidou. System europejski był tylko kwestią czasu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Sprawa obronności europy to ważny, ale nie jedyny czynnik pod wpływem którego zdecydowano się na Galileo. Kolejnym są pieniądze, to jest/będzie system od początku cywilny, a nie jak GPS wojskowy. Według planów będą dostępne różne rodzaje korekcji sygnału (30 cm nie nadaje się do 80% zastosowań) tak by osiągnąć przyzwoite 1-2 cm. Jeśli połączymy do tego GPS L1+L2 + EGNOS/EUPOS + Galileo w RTK to dostaniemy całkiem fajnie działający system.

Ponadto GPS L5 i jego odpowiednik w Galileo dadzą większą niezawodność w ekstremalnych sytuacjach.

Szkoda że satelity Galileo będą "latały" "wyżej" niż GPS :/.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Galileo, europejski odpowiednik systemu GPS, nie działa od trzech dni. Na oficjalnej witrynie systemu możemy podejrzeć status poszczególnych satelitów wchodzących w jego skład. Dwa z nich mają status „Testing”, a status pozostałych 22 to „Not usable”.
      Problemy z Galileo rozpoczęły się wczesnym rankiem w piątek. European Global Navigation Satellite Systems Agency (GSA) oświadczyła, że problem jest spowodowany incydentem technicznym związanym z infrastrukturą naziemną. Obecnie na rynku jest ponad 30 modeli smartfonów korzystających z Galileo. Jednak ich użytkownicy prawdopodobnie nawet nie zauważyli, że cokolwiek się stało, gdyż ich telefony automatycznie przełączyły się na amerykański GPS.
      Dobra wiadomość jest taka, że Galileo wciąż znajduje się w fazie testów, zatem nie jest używany w krytycznych zastosowaniach, a jego awaria może powodować co najwyżej nieznaczne niedogodności. Z nieoficjalnych doniesień wynika, że winnym problemów jest znajdujące we Włoszech Precise Timing Facility odpowiedzialne za podawanie czasu do satelitów.
      Obecnie konstelacja Galileo składa się z 22 satelitów roboczych oraz 2 testowych. Na orbitę ma trafić jeszcze 12 satelitów, a całość ma rozpocząć pracę pełną parą już w przyszłym roku. Wielodniowa awaria całego systemu to poważny problem, również wizerunkowy, tym bardziej, że Unia Europejska stara się uniezależnić od obcych systemów nawigacji satelitarnej.
      System Galileo został po raz pierwszy uruchomiony w 2016 roku, a już miesiąc później informowaliśmy, że na wielu satelitach doszło do awarii zegarów atomowych. Obecna awaria jest jednak znacznie poważniejsza i pokazuje, że Galileo nie jest jeszcze gotowy do podjęcia poważnych zadań.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Przed trzema laty okazało się, że Volkswagen oszukuje podczas testów emisji spalin. Koncern tak zaprogramował urządzenie do kontroli emisji, że w czasie testów silnik emitował nawet 40-krotnie mniej szkodliwych substancji, niż w czasie rzeczywistego użytkowania.
      Teraz badacze z MIT wykazali, że Volkswagen nie jest jedyną firmą, której pojazdy lepiej wypadają w czasie testów niż podczas korzystania z nich przez użytkowników. Z artykuły opublikowanego na łamach Atmospheric Environment dowiadujemy się, że samochody z silnikiem Diesla sprzedane w latach 2000–2015 w Europie przez 10 największych producentów samochodów emitują do 16 razy tlenków azotu niż emitowały podczas testów. Emisja ta przekracza limity obowiązujące w UE, lecz... nie narusza to żadnych przepisów. Ta dodatkowa emisja zabija około 2700 osób rocznie, a jej szkodliwe skutki są odczuwane na przestrzeni tysięcy kilometrów. Odkryliśmy, że 70% przypadków zgonów spowodowanych tą emisją to zgony transgraniczne. Ludzie umierają z tego powodu w innych krajach, niż dochodzi do emisji. To pokazuje, że rozwiązanie problemu wymaga działań w skali całego kontynentu, mówi główny autor badań profesor Steven Barrett.
      Uczeni stwierdzili też, że istnieje prosty sposób, by znacznie ograniczyć negatywny wpływ emisji. Okazało się bowiem, że jeśli wspomnianych 10 producentów wyprodukuje silniki, których emisja będzie taka, jak najlepszego w ich grupie, to ocalą w ten sposób życie 1900 osób rocznie. W prosty sposób można uniknąć dużej liczby zgonów, mówi Barrett.
      Naukowcy skupili się na tlenkach azotu emitowanych przez silniki Diesla. Powodują one choroby układu oddechowego oraz choroba serca. W Europie jeździ wielokrotnie więcej samochodów z silnikiem Diesla niż w USA, częściowo dlatego, że Unia Europejska promowała takie silniki, gdyż emitują one mniej dwutlenku węgla. Jednak o ile silniki Diesla mogą być mniej szkodliwe dla środowiska niż silniki benzynowe, to są bardziej szkodliwe dla ludzkiego zdrowia, mówi Barrett.
      Ostatnio EU zaostrza przepisy dotyczące emisji tlenków azotu, jednak większość pojazdów nie spełnia tych norm. Pozornie są one spełniane, gdyż producenci samochodów manipulują wynikami testów. Takie działanie zaś nie jest w UE nielegalne.
      Barrett i jego zespół przyjrzeli się emisji z silników samochodów produkcji Volkswagena, Renaulta, Peugeota-Citroena, Fiata, Forda, BMW, General Motors, Daimlera, Toyoty i Hyundaia. Pojazdy tych firm stanowią ponad 90% wszystkich samochodów poruszających się po drogach Unii Europejskiej, Norwegii i Szwajcarii.
      Szczegółowe analizy wykazały, że podczas jazdy po drodze samochody te emitują nawet 16-krotnie więcej tlenków azotu niż w czasie testów laboratoryjnych. Po połączeniu tych danych z modelem transportu substancji chemicznych w powietrzu, modelem atmosferycznym Europy i danymi epidemiologicznymi, naukowcy stwierdzili, że z powodu tej wyższej emisji każdego roku aż 2700 osób umiera o co najmniej dekadę wcześniej. Najbardziej szkodliwe dla zdrowia człowieka są silniki obecne w samochodach Volkswagena, Renaulta i General Motors. Najmniej szkodliwe okazały się silniki Toyoty, Hyundaia i BMW. Różnice pomiędzy producentami były nawet 5-krotne.
      Rozbicie danych na poszczególne kraje wykazały, że Polska i Szwajcaria są państwami o najmniejszej emisji nadmiarowych tlenków azotu i to właśnie w tych krajach dochodzi do nieproporcjonalnie dużej liczby zgonów z powodu zanieczyszczeń z innych państw. Praktycznie nie ma korelacji pomiędzy tym, w jakich państwach dochodzi do emisji, a kto z jej powodu cierpi, mówi Barrett. Molekuły tlenków azotu mogą przebyć tysiące kilometrów zanim zajdzie reakcja chemiczna, w wyniku której powstają związki szkodliwe dla ludzkiego zdrowia.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Firma Kaspersky Lab zamroziła wszelką współpracę z europejskimi agencjami i organizacjami. To protest przeciwko oświadczeniu Unii Europejskiej, która określiła oprogramowanie Kaspersky mianem „złośliwego”.
      Określenie takie znalazło się w dokumencie, wzywającym do bliskiemu przyjrzeniu się wykorzystywanemu przez kraje członkowskie UE oprogramowaniu, infrastrukturze i wyposażeniu. Taki audyt miałby lepiej zabezpieczyć je przez atakami sponsorowanymi przez inne kraje. W jednej z propozycji wymienionych w dokumencie czytamy, że powinno się też zakazać oprogramowania, w przypadku którego potwierdzono, że jest złośliwe, tak jak oprogramowanie Kaspersky Lab. Działania UE są podobne do tych, które wcześniej podjęto w USA, gdzie zakazano używania programów Kaspersky Lab na komputerach rządowych.
      Kaspersky, która informuje, że od 20 lat współpracuje z UE w celu eliminowania zagrożeń, nazwała stwierdzenia ze wspomnianego dokumentu „nieprawdziwymi” i stwierdziła, że jest to „wyjątkowy brak szacunku”.
      Dyrektor firmy, Eugene Kaspersky, stwierdził, że przedsiębiorstwo nie miało innego wyjścia, jak tylko podjąć zdecydowane działania i zawiesić wszelką współpracę z agendami UE, w tym z Europolem. To frustrujące, że nie przeprowadzono żadnego śledztwa, nie przestawiono żadnych dowodów na nieprawidłowości z naszej strony, a tylko powtórzono fałszywe oskarżenia z anonimowych źródeł. Ryzyko związane z używaniem naszego oprogramowania jest czysto hipotetyczne. Jest ono tak samo hipotetyczne, jak używanie każdego innego oprogramowania zabezpieczającego z każdego innego kraju. Jednak zagrożenie stwarzane przez cyberprzestępców jest realne. Innymi słowy, polityczne decyzje UE działają na korzyść cyberprzestępców.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      BEREC, agenda Unii Europejskiej odpowiedzialna za regulacje na rynku telekomunikacyjnym poinformowała, że w UE powszechnie blokuje się dostęp do internetu. Według BEREC w ramach praktyk zarządzania ruchem najczęściej ogranicza się przepustowość lub blokuje w ogóle protokół P2P oraz telefonię internetową (VoIP). Ta ostatnia jest blokowana przede wszystkim w sieciach telefonii komórkowej i wynika to z zapisów w umowach zwieranych z klientami.
      Badania przeprowadzone przez BEREC pokazują, że około 25% dostawców internetu usprawiedliwia blokowanie czy ograniczanie ruchu względami „bezpieczeństwa i integralności“ sieci. Około 33% stosuje różne techniki zarządzania ruchem, gdyż obok standardowych usług świadczą też usługi wyspecjalizowane, np. oferują obok internetu telewizję czy telefonię.
      Obecnie BEREC prowadzi analizę uzyskanych danych. Zostaną one sprawdzone, skonsolidowane i na ich podstawie powstanie szczegółowy raport, który zostanie przedstawiony w drugim kwartale bieżącego roku.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Komisja Europejska zwróci się do Trybunału Sprawiedliwości z prośbą o zbadanie legalności ACTA. Trybunał ma stwierdzić, czy umowa jest zgodna z przepisami obowiązującymi na terenie Unii Europejskiej.
      Chcemy poprosić najwyższy europejski sąd, by ocenił, czy ACTA jest niekompatybilne z podstawowymi prawami i wolnościami obowiązującymi w EU, takimi jak wolność wypowiedzi, informacji czy ochrona danych oraz prawo własności w odniesieniu do własności intelektualnej - mówi komisarz Karel De Gucth.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...