Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Rekomendowane odpowiedzi

Jak zmierzyć kosmos? Niełatwo to zrobić, mając do dyspozycji tylko obserwacje. Obserwowana jasność obserwowanych obiektów, gwiazd, zależy od ich wielkości, jasności własnej, wreszcie odległości. Czy dwie gwiazdy o pozornie tej samej jasności znajdują się w tej samej odległości? Czy jedna jest większa, ale znajduje się dalej? Jest oczywiste, że do wiarygodnych pomiarów potrzeba nam obiektu o znanej i pewnej wielkości i jasności. Takimi obiektami, pełniącymi dla astronomów rolę „słupów milowych" są supernowe typu 1a.

Supernowe typu 1a osiągają zawsze zbliżoną jasność maksymalną, dzięki temu można z dużą precyzją określić ich odległość, dlatego nazywa się je w astronomii świecami standardowymi. Nie znaczy to oczywiście, że są absolutnie idealne - mimo wszystko różnią się od siebie, a określanie tych różnic jest rodzajem sztuki. Udoskonalił ją właśnie Ryan Foley, astronom z Harvard-Smithsonian Center for Astrophysics, a badania, które na to pozwoliły, trwały aż dwadzieścia lat.

Jednym ze wskaźników, pozwalających określić rzeczywistą jasność supernowej 1a jest szybkość, z jaką pulsuje: rozjaśnia się i przygasa. To jednak nie wystarcza. Drugą właściwością, jaką możemy obserwować, jest jej barwa, która może być przesunięta w kierunku niebieskiej lub czerwonej. Poczerwienienie światła supernowej 1a uważano do dziś za efekt przesłonięcia jej przez obłok materii pyłowej, a zakładając, że domniemany obłok również przyciemnia jej blask, umiejscawiano takie gwiazdy bliżej. Ryan Foley dowiódł, że to błędne założenie, które powodowało zbyt bliskie umiejscowienie wielu „świec".

Powracając do podstawowych założeń i zakładając, że barwa supernowej jest stała, przeanalizował dokładnie dane setki znanych takich obiektów. Okazało się, że barwa zależy od prędkości, z jaką gwiazda wyrzuca materię podczas eksplozji: wolniejszy wyrzut oznacza odcień bardziej niebieski, szybszy - bardziej czerwony.

Odkrycie ma znaczenie nie tylko dla zrozumienia samych supernowych i nie tylko dla skorygowania pomiarów odległości wielu obiektów naszego Wszechświata. Pozwoli także na dokładniejsze pomiary i zrozumienie stanowiącej 70% masy Wszechświata ciemnej energii - tajemniczej siły, która rozpycha nasz Wszechświat i odgrywa kluczową rolę w jego ewolucji.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jestem pełen podziwu dla naukowców szukających odpowiedzi na pytania w dziedzinie kosmosu. Naprawdę trzeba mieć łeb aby przy tak niezaawansowanych technikach rozwiązywać tak złożone sprawy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Oj tak, czasem trzeba mieć taki łeb jak niezły bajkopisarz, bo bardzo często okazuje się że to co sobie wymyślili to totalne bzdury. Pojawia się jakiś fakt lub nowa teoria która rozwala całkowicie dotychczasowe twierdzenia.

 

Osobiście lubię sobie takie "bajki" poczytać, jednak czasem fantazja pseudonaukowców trochę za bardzo ponosi...

 

przykładowo - na ziemi mają problem z określeniem na jakiej głębokości znajduje się kilkuset kilometrowe jezioro z wodą sprzed milionów lat (uwięzione pod antarktydą - było na kopalni wiedzy niedawno) Teraz robią odwiert i nie wiedza czy będą wiercić jeszcze kilometr czy dwa kilometry, ale jakiś "astrofizyk" przedstawia artykuł lub wyniki swoich badań że na takiej a takiej planecie jest woda na takiej głebokości, jaki ma skład na podstawie widma światła itd..

 

Na ziemi nie wiedzą jeszcze wielu rzeczy, nie zbadali dna oceanów, rowów tektonicznych, wnętrza wulkanów, roślin i zwierząt wysokogórskich. Ze 3 lata temu odkryli że amazonka jest jednak dłuższa od nilu! Bo jakieś nowe źródło rzeki odkryli! O naszym księżycu to już totalnie nic niewiele wiedzą.. czy jest woda, jaka i w jakiej ilości itd.. skład stał, stabilność powierzchni itd.. , chociaż podobno tam byli i pobrali próbki skał!  A będą pitolić o gwiazdach i planetach krążących wokół nich na podstawie widma światła częstotliwości pulsowania i innych niewiele mówiących zmiennych... to nie nauka tylko bajdurzenie.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

to nie nauka tylko bajdurzenie.

 

Owszem, są naukowcy, którzy na podstawie mglistych przesłanek budują teorie graniczące z pewnością, jednak trzeba zdawać sobie sprawę z jednej rzeczy- nauka ma to do siebie, że niewiele jest w niej pewnego (wyjątkiem jest matematyka). Każdy logicznie myślący naukowiec zdaje sobie sprawę, że istnieje prawdopodobieństwo obalenia każdej teorii, ale jeśli się wyeliminuje wykluczenia i udowodni ją empirycznie- można ją z dużym prawdopodobieństwem uznać za przybliżony obraz rzeczywistości, chyba, że znajdą się w końcu dowody ją obalające. Cały problem polega na obiektywnym i logicznym podejściu do tematu, aby nie wplątać się w emocjonalnie w zagadnienie, w którym chcemy, żeby było tak a nie inaczej, bo dany wynik zaspokaja jakieś nasze egocentryczne potrzeby. HOWGH.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Masz rację, powstają teorię dochodzą nowe fakty/dowody i teorie są obalane - naturalna kolej rzeczy.  Jednak niektóre z astrofizycznych teorii przypominają rzucanie się z motyką na słońce... na podstawie zbyt małej ilości danych są rozwijane wielkie teorie, które tak naprawdę mają na celu tylko i wyłącznie udowodnić sponsorowi, że jest sens płacić dalej za te badania.

 

A tak naprawdę - to stek bzdur i wybujała fantazja naukowca.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Rozdmuchane i naciągane teorie to najbardziej powstają w archeologii, o czym niedawno pisano w świetnych Archeowieściach.

Ale wolę (personalizując) ufać komuś, kto poprawia swoje błędy, niż komuś, kto ich broni jako świętych. Taki ze mnie cholerny mr Spock. ;))

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Rozdmuchane i naciągane teorie to najbardziej powstają w archeologii,

 

I paleontologii ;) Siostry z Paleo potrafią z zęba odtworzyć całego zwierzaka. Zdaje się, że mają nawet nagrodę "za doszycie kamizelki do guzika"

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Niektórzy to lubią generalizować i wrzucać wszystkich do jednego worka ;) Poza przypadkowymi odkryciami, proces naukowy zawsze zaczyna się od teorii i wraz z kolejnymi jego etapami dąży do jej udowodnienia. O ile w niektórych dziedzinach jest to możliwe, o tyle akurat w komsologii czy astrofizyce rewers tego procesu, czy też jego modyfikowanie (empiryczne doświadczenia bez tezy) nie ma żadnego sensu poza spowolnieniem postępów w tych dziedzinach. A tu od razu "pseudonaukowcy" pff...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

odalisques - ale ja nie chciałem tak personalnie ;) naprawde.. bo czuję jak byś to tak odebrał. Po prostu jestem strasznym realistom i pragmatykiem. Po za tym (wiem że to dziwne połączenie ale) uwielbiam fantastykę, ze wskazaniem na science fiction :P

 

Tylko lubię gdy rzeczy są nazywane po imieniu. Jak jakiś "astronom" podaje nową teorię to niech poda.. że na podstawie aktualnych badań prawdopodobieństwo istnienia wody na tej placie wynosi 0,0001% ale to i tak dużo więcej niż w przypadku istninia wody w stanie ciekłym na plutonie, Jednak gdy taki koleś pisze że "na podstawie szczątkowego widma światła wykrywamy dużą ilość atomów wodoru i tlenu, dlatego jest tam pewnie woda, głęboko ukryta, a jak jest woda to możliwe że jest życie" No i wszystkie portale i czasopisma "prawie naukowe" onanizują się "odkryto życie na planecie XXX w segmencie YYY" a potem okazuje się że widmo światła zostało zniekształcone przez przelatująca nad obiektywem kawkę, albo żę między tą galaktyką a naszą jst mgławica nowo odkrytego pyłu i widmo światła jest przesunięte o 10tys jednostek w którąś stronę... i okazuje się że koleś napisał straszną bzdurę. tak jest w 99,999999% przypadkow...

 

To co się dzieje w archeologi i paleontologi.. to już w ogóle chech.. Jak na podstawie zęba zbudują całego dinozaura to jeszcze spoko, niech im będzie. Ale oglądałem programy i czytałem prace naukowe w których na podstawie zęba i kawałka kości z "niewiadomo skąd" zbudowano makietę dinozaura, określono kolor jego skóry, dźwięki jakie wydawał, rytuały godowe, sposób rozmnażania oraz to, czy się opiekował potomstwem czy nie! To jest dopiero fantastyka pseudonaukowa! :P A na koniec nakręcili filmik jak ewoluował od praprzodka do milionowego pokolenia w kanarka :D

 

Coś takiego MUSI wygenerować niechęć w KAŻDYM widzu który choć szczątkowo analizuje obraz w TV który odbiera, i nie przyjmuje wszystkiego za pewnik... włącznie z reklamami :)

 

nazywanie tego nauką to jak nazywanie bioenergoterapeutów naukowcami, albo tych ... jak im tam... specjalistów od wody i leków homeopatycznych.... że woda ma pamięć i żyje a przyjmowanie leków które mają zawartość jakiegoś środka w skali jedna cząsteczka na metr sześcienny pomaga.. (placebo tak samo pomaga) itd..

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

To co się dzieje w archeologi i paleontologi.. to już w ogóle chech..

 

Głęboko wierzę, że jednak mają jakieś przesłanki do tych twierdzeń. To w końcu nauka...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Głęboko wierzę, że jednak mają jakieś przesłanki do tych twierdzeń. To w końcu nauka...

 

Nie wszystko jest nauką co się nauką nazywa ;) np. teologia. Ale nie przesadzajmy - paleontologia ma oczywiście podstawy naukowe, jednak żeby dostać granty na kopanie w ziemi trzeba trochę bajek sponsorom poopowiadać, tak jak w przypadku astrologi. Pozostaje więc kwestia - jak wiele jest realizmu w tych bajkach. No i najważniejsze - czy wartość tych odkryć jest adekwatna do kasy jakie się na nie wydało? Czy nie lepiej dać tą kasę chemikom, biologom, elektronikom, fizykom.. ? a paleontologię/astrologię/archeologię/filozofię zostawić hobbystom?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
  a paleontologię/astrologię/archeologię/filozofię zostawić hobbystom?

Świetny pomysł, mój pies tez się nie zastanawia nad sensem zycia ani tym co było, ani wpływem gwiazd na świadomość poczętego (dlatego pewnie ciągle jest psem).

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie wszystko jest nauką co się nauką nazywa :P np. teologia. Ale nie przesadzajmy - paleontologia ma oczywiście podstawy naukowe, jednak żeby dostać granty na kopanie w ziemi trzeba trochę bajek sponsorom poopowiadać, tak jak w przypadku astrologi. Pozostaje więc kwestia - jak wiele jest realizmu w tych bajkach. No i najważniejsze - czy wartość tych odkryć jest adekwatna do kasy jakie się na nie wydało? Czy nie lepiej dać tą kasę chemikom, biologom, elektronikom, fizykom.. ? a paleontologię/astrologię/archeologię/filozofię zostawić hobbystom?

 

Trochę musisz popracować nad poznaniem znaczeń terminów, którymi się posługujesz ;) ("elektronikom", astrologia).

 

To zróżnicowaniu badań naukowych zawdzięczamy tempo naszego postępu, a bez niego nic nie działałoby tak wydajnie, jak działa obecnie. Nawet wspieranie (oczywiście do pewnego poziomu) najbardziej absurdalnych badań ma swoje pozytywne strony w skali makro.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Z tym, że teorie nie zawsze wspierają rozwój badań, czasem je blokują.

LHC zbudowano licząc na potwierdzenie pewnych teorii, jeśli nawet się one nie potwierdzą — będziemy mądrzejsi.

Z kolei teza o rzekomej zamierzchłej cywilizacji matriarchalnej – by nawiązać do wspomnianego przeze mnie artykułu w Archeowieściach – przez dekady skutecznie przeszkadzała bezstronnym badaniom i interpretacjom znalezisk.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach
LHC zbudowano licząc na potwierdzenie pewnych teorii, jeśli nawet się one nie potwierdzą — będziemy mądrzejsi. 

To raczej nie jest instrument do badań.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Krótko po Wielkim Wybuchu, gdy wszechświat zaczął się rozszerzać, przypominał on gotującą się wodę i dochodziło w nim do nieznanych dotychczas przejść fazowych. Wyobraźmy sobie, że bąble pojawiały się w różnych miejscach wczesnego wszechświata. Stawały się coraz większe, zderzały się ze sobą. W końcu mieliśmy do czynienia ze złożonym układem zderzających się bąbli, które uwolniły energię i wyparowały, mówi Martin S. Sloth z Centrum Kosmologii i Fenomenologii Fizyki Cząstek Uniwersytetu Południowej Danii. Wraz z Florianem Niedermannem z Nordyckiego Instytutu Fizyki Teoretycznej (NORDITA) w Sztokholmie stworzył on hipotezę, która ma rozwiązywać problemy ze stałą Hubble'a.
      Stała Hubble'a to wartość, która mówi nam, z jaką prędkością wszechświat się rozszerza. Można ją obliczyć na podstawie analizy promieniowania tła albo na podstawie tempa oddalania się od nas gwiazd i galaktyk. Obie metody są prawidłowe, obie są przyjęte przez naukę. Problem w tym, że dają różne wyniki. A jest on na tyle poważny, że przed kilku laty odbyło się specjalne spotkanie, na którym omawiano to zagadnienie.
      W nauce powinniśmy być w stanie dojść do tych samych wyników za pomocą różnych metod. Mamy więc problem. Dlaczego nie otrzymujemy takiego samego wyniku w tym przypadku, gdy jesteśmy pewni, że obie metody są prawidłowe?, pyta Niedermann. Jeśli uważamy obie te metody za prawidłowe, a tak jest, może to nie metody są problemem. Może powinniśmy popatrzeć na sam początek, na bazę do której te metody stosujemy. Może to w niej tkwi błąd, dodaje.
      Bazą dla obu metod obliczania stałej Hubble'a jest Model Standardowy, który zakłada, że przez 380 000 lat po Wielkim Wybuchu wszechświat wypełniony był promieniowaniem i materią – zarówno normalną jak i ciemną – i to były dominujące formy energii. Promieniowanie i zwykła materia były skompresowane w ciemnej, gorącej gęstej plazmie. Dla takiego modelu otrzymujemy obecnie dwie różne wartości stałej Hubble'a.
      Sloth i Niedermann wysunęli hipotezę, że we wczesnym wszechświecie dużą rolę odgrywała nieznana forma ciemnej energii. Okazało się, że gdy przyjęli takie założenie i obliczyli dla niego stałą Hubble'a, to za pomocą obu metod uzyskali ten sam wynik. Hipotezę tę nazwali NEDE (New Early Dark Energy – Nowa Wczesna Ciemna Energia).
      Naukowcy postulują, że ta nowa ciemna energia przeszła zmianę fazy na krótko przed zmianą wszechświata z gęstej gorącej plazmy w stan, w jakim obecnie się znajduje. Ciemna energia wczesnego wszechświata przeszła zmianę fazy tak, jak woda może zmienić fazę pomiędzy stanem stały, ciekłym i gazowym. Podczas tej przemiany fazowej bąble energii zderzały się ze sobą, uwalniając energię, wyjaśnia Niedermann. Proces ten mógł trwać bardzo krótko, tylko tyle czasu ile trzeba dwóm cząstką by się zderzyły, a mógł trwać też 300 000 lat. Tego nie wiemy, ale próbujemy się dowiedzieć, dodaje Sloth.
      Obaj naukowcy zdają sobie sprawę z faktu, że sugerują, iż podstawy naszego rozumienia wszechświata są wadliwe i że zaproponowali istnienie nieznanych dotychczas cząstek lub sił. Zauważają jednak, że w ten sposób można wyjaśnić problemy ze stałą Hubble'a. Jeśli ufamy obserwacjom i obliczeniom, to musimy zaakceptować fakt, iż nasz obecny model wszechświata nie wyjaśnia danych. Musimy więc poprawić ten model. Ale nie poprzez jego odrzucenie i odrzucenie wszystkiego, w czym dotychczas się sprawdził, ale przez dopracowanie go i uszczegółowienie, stwierdzają. A – jak mówią – dodanie do obecnego Modelu Standardowego hipotezy o zmianie fazy ciemnej energii we wczesnym wszechświecie pozwala na rozwiązanie problemów z obliczeniem tempa rozszerzania się wszechświata.
      Warto w tym miejscu przypomnieć, że przed dwoma laty grupa fizyków wpadła na ślady nieznanego rodzaju ciemnej energii, która mogła istnieć w ciągu pierwszych 300 000 lat po Wielkim Wybuchu. Jeszcze inną próbą rozwiązania problemu jest przyjęcie, że wszechświat nie jest homogeniczny.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Dwie grupy naukowe twierdzą, że wpadły na ślad nieznanego rodzaju ciemnej energii, która mogła istnieć w ciągu pierwszych 300 000 lat po Wielkim Wybuchu, przed okresem rekombinacji, w którym protony i elektrony utworzyły atomy. Obecność tej ciemnej energii – o ile w ogóle spostrzeżenia się potwierdzą – może wyjaśniać, dlaczego różne metody obliczania tempa rozszerzania się wszechświata dają różne wyniki.
      Tempo rozszerzania się wszechświata, stała Hubble'a, zostało wyliczone 100 lat temu. Problem w tym, że wyliczenia stałej Hubble'a w oparciu o badania mikrofalowego promieniowania tła (CMB), czyli promieniowania wyemitowanego na wczesnych etapach rozwoju wszechświata, dają inne wyniki, niż liczone w oparciu o supernowe. Innymi słowy, obliczenia oparte na najstarszych danych nie zgadzają się z tymi, opartymi na danych nowszych. Istnienie w przeszłości nieznanej formy ciemnej energii być może pozwoliłoby wyjaśnić te różnice.
      Dotychczas powstały liczne hipotezy, próbujące wyjaśnić te różnice. Przed dwoma laty Marc Kamionkowski i jego koledzy z Johns Hopkins University, zaproponowali hipotezę o „wczesnej ciemnej energii”, która miała wypełniać wszechświat przez kilkaset tysięcy lat po Wielkim Wybuchu. Nie jest to do końca przekonujące, ale to jedyny model, który może działać, mówi Kamionkowski.
      Ta wczesna ciemna energia nie byłaby w stanie napędzać przyspieszenia wszechświata w sposób, jaki robi to „normalna” ciemna energia, ale spowodowałaby ona, że plazma we wczesnym wszechświecie ochładzałaby się szybciej. A to z kolei wpłynęłoby na interpretację wyników pomiarów CMB, szczególnie zaś wieku wszechświata i tempa jego rozszerzania się.
      Informacje, sugerujące istnienie energii postulowanej przez zespół Kamionkowskiego, zauważono w danych dotyczących polaryzacji CMB z Atacama Cosmology Telscope (ACT) z lat 2013–2016. Autorami jednego z artykułów – oba zostały opublikowane na serwerze arXiv – są uczeni pracujący przy ACT, a autorami drugiego niezależna grupa naukowa.
      Sami autorzy badań, zwracają uwagę, że jest jeszcze zdecydowanie zbyt wcześnie, by ogłaszać odkrycie. Zebrane dane nie pozwalają jednoznacznie stwierdzić, że mamy do czynienia z nieznanym rodzajem ciemnej energii. Jednak, jak zauważają, kolejne obserwacje za pomocą ACT oraz South Pole Telescope mogą już wkrótce dostarczyć kolejnych danych. Jeśli to prawda, jeśli rzeczywiście we wczesnym wszechświecie istniała jakaś inna forma ciemnej energii, to powinniśmy zobaczyć silny sygnał, mówi Colin Hill, kosmolog z Columbia University, który jest współautorem badań zespołu ACT.
      ACT i South Pole Telescope to urządzenia, których celem jest mapowanie CMB. Autorzy obu artykułów z arXiv twierdzą, że dane z ACT dotyczące polaryzacji mikrofalowego promieniowania tła, bardziej pasują do modelu zawierającego wczesną ciemną energię, niż do modelu standardowego. Jeśli byłyby prawdziwe, to by oznaczało, że wszechświat liczy sobie 12,4 miliarda lat, a nie 13,8 miliarda lat, jak się obecnie przyjmuje. Ponadto tempo rozszerzania się wszechświata liczone z mikrofalowego promieniowania tła byłoby o 5% większe, czyli wynosiłoby ok. 71 km/s/Mpc (kilometrów na sekundę na megaparsek), a to już mieści się w zakresach wartości liczonych z supernowych.
      Uczeni bardzo ostrożnie podchodzą do swoich spostrzeżeń. W tej chwili sprawdzają, czy również w zarejestrowanych przez ACT danych dotyczących temperatury CMB zauważą preferencje odnośnie hipotezy o wczesnej ciemnej energii. Niezwykle ważne dla zweryfikowanie tych informacji będzie sprawdzenie danych z ACT za pomocą danych z South Pole Telescope.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      NASA przez pięć lat badała 200 000 galaktyk i zdobyła jeden z najbardziej przekonujących dowodów na poparcie tezy, że to ciemna energia powoduje, iż wszechświat rozszerza się coraz szybciej. Podczas badań prowadzonych za pomocą Galaxy Evolution Explorera oraz Anglo-Australian Telescope uczeni „zajrzeli" 7 miliardów lat wstecz.
      Ciemna energia działa tak, jakbyśmy podrzucili piłkę i obserwowali jak oddala się od nas coraz szybciej i szybciej. Uzyskane wyniki pokazują, że ciemna energia jest kosmologiczną stałą, tak, jak chciał tego Einstein. Jeśli przyczyną rozszerzania się wszechświata byłaby grawitacja [jak proponują zwolennicy konkurencyjnej teorii - red.], to nie obserwowalibyśmy takiego stałego działania w czasie - mów Chris Blake, jeden z głównych autorów badań.
      Uważa się, że ciemna energia stanowi 74% wszechświata, ciemna materia to 22%, a reszta przypada na zwykłą energię i materię, które możemy zauważyć.
      Uczeni twierdzą, że po Wielkim Wybuchu decydującą rolę odgrywała grawitacja. Jednak około 8 miliardów lat później wszechświat na tyle się rozszerzył, że oddziaływania grawitacyjne pomiędzy galaktykami osłabły tak bardzo, iż dominującą rolę odgrywa obecnie ciemna energia. W miarę upływu kolejnych lat jej rola będzie rosła.
      Podczas najnowszych badań wykorzystano dwie różne metody. Rozpoczęto od stworzenia olbrzymiej trójwymiarowej mapy galaktyk. Do tego celu wykorzystano Galaxy Evolution Explorera, kosmiczny teleskop działający w paśmie ultrafioletowym, który przebadał około 3/4 widzialnego nieba z setkami milionów galaktyk. Galaxy Evolution Explorer pozwolił nam na zidentyfikowanie jasnych, młodych galaktyk, które są idealne do tego typu badań. Stanowią one punkty odniesienia na wielkiej mapie 3D - mówi Christopher Martin z Caltechu. Jednocześnie za pomocą Anglo-Australian Telescope uzyskano dane na temat światła każdej z galaktyk i określono wzorzec ich rozkładu. Dzięki temu, że we wczesnym wszechświecie fale dźwiękowe wycisnęły rodzaj wzorców wiemy, że pary galaktyk są oddalone od siebie o około 500 milionów lat świetlnych. W ten sposób uzyskano „linijkę", za pomocą której zmierzono odległość różnych par galaktyk od Ziemi. Im bliżej jest dana para od nas, tym dalej wydaje się położona na niebie od innych par. Tak uzyskane informacje nałożono na dane dotyczące prędkości oddalania się par galaktyk od Ziemi, potwierdzając w ten sposób, że wszechświat coraz bardziej przyspiesza.
      Uczeni wykorzystali też swoją mapę do badania, w jaki sposób tworzyły się gromady galaktyk. Gromady takie mogą zawierać tysiące galaktyk, które są do nich przyciągane za pomocą grawitacji. Jednak ciemna energia, powodując odpychanie galaktyk od siebie, spowalnia cały proces. Dzięki temu można zmierzyć, z jaką siłą oddziałuje.
      Obserwacje wykonane w ciągu ostatnich 15 lat doprowadziły do odkrycia, że od czasu Wielkiego Wybuchu wszechświat coraz szybciej się rozszerza. Używając niezależnych metod i danych z Galaxy Evolution Explorera wsparliśmy teorię o istnieniu ciemnej energii - stwierdził Jon Morse, jeden z dyrektorów NASA.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Im dalej w las, tym więcej drzew, a drzewa zasłaniają nam las - tak można by podsumować kłopoty, jakich przysparza nam dalszy rozwój nauki. Wykonanie koniecznych pomiarów, czy eksperymentów wymaga coraz większych nakładów i rozwiązywania różnych technicznych kłopotów. Dotyczy to także astronomii kosmologii, dlatego NASA postanowiła zaprząc do pomocy chętnych naukowców z zupełnie innych dziedzin.
      Jedną z największych zagadek kosmologii jest ciemna materia i ciemna energia. To one tworzą większość masy naszego wszechświata, odpowiednio 24 procent i 72 procent, ponieważ materia, jaką znamy, to zaledwie cztery procent. Ciemna materia prawdopodobnie przenika się ze zwykłą, ale oddziałuje z nią grawitacyjnie, podczas gdy jeszcze bardziej tajemnicza ciemna energia zamiast przyciągać - odpycha.
      Nie mogąc w sposób fizyczny ich „pomacać", naukowcy chcą zbadać ich rozłożenie we Wszechświecie opierając się na ich grawitacyjnym oddziaływaniu na obiekty kosmiczne, zwłaszcza galaktyki. Metoda ta oparta jest o znane powszechnie soczewkowanie grawitacyjne, przewidziane jeszcze przez Einsteina, czyli zakrzywianie biegu promieni światła przez obiekty o dużej masie.
      Obraz odległych galaktyk i gwiazd, jaki obserwujemy, jest zniekształcony przez taki właśnie efekt soczewkowania. Czasami taka galaktyka lub gwiazda wydaje się powiększona, czasem przekrzywiona, często zniekształcenie jest tak drobne, że niewidoczne dla gołego oka. Analiza tych zniekształceń mogłaby powiedzieć nam wiele o strukturze przestrzeni, ale zagadnienie przekracza możliwości nie tylko pojedynczego badacza, ale dowolnego zespołu. A do problemu dochodzi jeszcze kwestia niedoskonałości naszych przyrządów - najlepsze nawet teleskopy wprowadzają własne zniekształcenia, często większe od tych pochodzących od soczewkowania, które trzeba odfiltrować.
      Dlatego 3 grudnia NASA ogłosiła otwarty konkurs dla naukowców różnych specjalności, którzy chcieliby zmierzyć się z tym zagadnieniem. Na rozwiązanie czekają „galaktyczne puzzle", każde złożone z tysięcy obrazów. W istocie problem jest zbliżony do innego ciekawego, a popularnego ostatnio zagadnienia, jakim jest zautomatyzowane rozpoznawanie i analizowanie obrazów (na przykład twarzy) przez zaawansowane algorytmy. To może być ciekawe wyzwanie dla inżynierów i naukowców różnych specjalności, chętnych do podejścia interdyscyplinarnego.
      Na rozwiązanie zagadek chętni mają dziewięć miesięcy, zwycięzca zostanie ogłoszony na specjalnej gali i oprócz satysfakcji i chwały otrzyma okolicznościowe gadżety. Pełne informacje można znaleźć na oficjalnej stronie GREAT 2010 (GRavitational lEnsing Accuracy Testing).
      Nie jest to pierwsze takie „powszechne ruszenie", ogłoszone przez NASA, pierwszy otwarty konkurs ogłoszono w 2008 roku, a dzięki wartościowym efektom zdecydowano się kontynuować pomysł w postaci corocznej tradycji.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Astronomowie z Harvard-Smithsonian Center for Astrophysics odkryli jedną z najcięższych znanych gromad galaktyk. Za pomocą South Pole Telescope zauważyli gromadę SPT-CL J0546-5345, która znajduje się w odległości 7 miliardów lat świetlnych od Słońca. Jej wagę oszacowano na około 800 bilionów (1012) większą od masy Słońca. W skład gromady wchodzą setki galaktyk.
      SPT-CL J0546-5345 zauważono w gwiazdozbiorze Malarza. Jako, że znajduje się ona w odległości 7 miliardów lat świetlnych, a zatem widzimy ją taką, jak była w czasie, gdy wszechświat był o połowę młodszy, a Układ Słoneczny jeszcze nie istniał, wiadomo, że galaktyka się powiększyła. Nasza obecna wiedza pozwala wywnioskować, iż teraz jest czterokrotnie większa, co czyni ją jedną z największych gromad we wszechświecie.
      Astrofizyk Mark Brodwin mówi, że SPT-CL J0546-5345 zawiera w sobie bardzo stare galaktyki, dzięki czemu nadaje się do studiowania historii wszechświata.
      Ponadto masywne gromady galaktyk, a w ich wyszukiwaniu specjalizuje się South Pole Telescope, pozwalają badać ciemną energię i ciemną materię.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...