Spadła liczba odwiedzin w płatnym Times Online
dodany przez
KopalniaWiedzy.pl, w Technologia
-
Podobna zawartość
-
przez KopalniaWiedzy.pl
Google ustami Larry'ego Page'a ogłosiło, że w dwa tygodnie po premierze serwisu Google+ liczba jego użytkowników przekroczyła 10 milionów. Zdaniem części analityków oznacza to, że Google w końcu, po wielu próbach, ma szansę na zaistnienie na rynku serwisów społecznościowych.
Jednak o tym, że Google+ ma ponad 10 milionów użytkowników jako pierwszy poinformował Paul Allen [nie mylić ze współzałożycielem Microsoftu - red.], założyciel serwisu Ancestry.com, który doszedł do takich wniosków na podstawie danych statystycznych na temat liczby mieszkańców USA i danych dotyczących popularności różnych nazwisk na Google+.
Allen prognozował również, że po najbliższym weekendzie liczba użytkowników nowego serwisu Google'a może się podwoić.
Google+ ma być bezpośrednim konkurentem Facebooka i mimo że do portalu Zuckerberga, który ma 750 milionów użytkowników, dzieli go przepaść, to błyskawiczny serwisu Google'a musi być brany przez Facebooka pod uwagę.
-
przez KopalniaWiedzy.pl
Serwis muzyczny Spotify poinformował, że ma już milion subskrybentów w samej tylko Europie. To dobrze wróży mu na przyszłość tym bardziej, że jej twórcy, Martin Lorentzon i Daniel Ek, zebrali już od inwestorów 50 milionów USD na uruchomienie serwisu w Stanach Zjednoczonych.
Z oferowanej na Spotify muzyki można korzystać w dwojaki sposób. Albo płacąc miesięczny abonament, albo też oglądając reklamy. Jednak dochody są generowane tylko przez tych użytkowników, którzy zdecydują się na rezygnację z reklam w zamian za opłacanie abonamentu.
Być może Spotify znalazło sposób na poradzenie sobie na rynku. Wcześniejsze podobne inicjatywy upadały, jak słynny SpiralFrog, który oferował muzykę w zamian za oglądanie reklam.
Pozyskanie milionowego użytkownika może też pomóc Spotify w uruchomieniu serwisu w USA. Data premiery ciągle się opóźnia, gdyż wielkie koncerny muzyczne nie wierzą w sukces takiego modelu biznesowego. Teraz Spotify może ich przekonać.
Jeszcze w ubiegłym roku subskrybenci stanowili jedynie 7-8 procent korzystających ze Spotify. Teraz jest ich około 15%.
Z serwisu regularnie korzysta około 6,7 miliona osób.
-
przez KopalniaWiedzy.pl
Przed dwoma tygodniami Google dokonało jednej z największych zmian w swoim algorytmie wyszukiwania. Zmiany te odbijają się już na finansach tysięcy przedsiębiorstw, zwiększając dochody jednych i zmniejszając innych.
Wpływ Google'a na gospodarkę najlepiej oddaje to, czego obecnie doświadczają liczne firmy działające przede wszystkim w internecie. Na przykład Online Publishers Association, organizacja zrzeszająca wiele z największych światowych koncernów (w tym np. CNN) informuje, że dzięki zmianom w Google'u jej członkowie zarobią w ciągu roku dodatkowy miliard dolarów. Z kolei firma Mahalo.com zwolniła 10% pracowników z powodu "znacznego spadku ruchu i wpływów".
Przesunięcie witryny na wysokie pozycje w wynikach wyszukiwania ma olbrzymi wpływ na liczbę odwiedzających ją osób. Zdaniem Adama Dunna, dyrektora ds. SEO w Greenlight Search, aż 20-30% osób klika na pierwszy wynik w wyszukiwarce. Znalezienie się na drugim lub trzecim miejscu oznacza dla firmy przyciągnięcie uwagi 5-10% osób wyszukujących dany termin. Dalsze pozycje przyciągają mniej niż 1% odwiedzających. To oznacza, że np. witryna, która przed zmianą algorytmu była pokazywana jako pierwsza, a po jego zmianie spadła na czwartą pozycję, zanotuje olbrzymi spadek liczby odwiedzin.
Zmiany algorytmu najbardziej dotknęły tzw. content farms, czyli witryny, które gromadzą treści innych stron. Jak twierdzi firma Sistrix, na takich witrynach ruch zmniejszył się o ponad 75%. Jednak nie wszędzie takie zmiany zaszły. Mahalo.com, Wisegeek.com czy należący do Yahoo! Associated Content zanotowały olbrzymie spadki. Tymczasem Demand Media, jedna z najbardziej krytykowanych content farms, nie zanotowała większych zmian, a na jednej z jej witryn - eHow.com - pojawiło się nawet więcej odwiedzających.
Google twierdzi, że najwięcej na zmianach skorzystały witryny oferujące treści wysokiej jakości, czyli informacje nt. badań naukowych, dogłębne analizy itp.. I rzeczywiście. Członkowie OPA już w ciągu pierwszej doby zauważyli wzrost ruchu o 5-50 procent.
Wyszukiwarkowy koncern zapewnia, że zmiany są dobre dla konsumentów, internetu i twórców treści wysokiej jakości.
Jednak najwyraźniej nie wszystko poszło po myśli Google'a. Max Spankie, twórca witryny My3cents.com informuje, że stracił znaczną część użytkowników. Jego witryna umożliwia konsumentom pozostawianie recenzji i opinii na temat towarów i usług. W przeciwieństwie do witryn, które po zmianie algorytmu znalazły się wyżej niż strona Spankiego, My3cents.com moderuje wszystkie opinie i jest bardzo poważana. Amerykańska Federacja Konsumentów uznała ją za najlepszą tego typu witrynę w USA, a z My3cents.com korzystają setki firm, które dzięki witrynie kontaktują się z niezadowolonymi klientami i wyjaśniają spory. Myślę, że coś zrobili źle. Ciężko pracowaliśmy, by stworzyć witrynę najwyższej jakości, a teraz wygrywają z nami strony, które o jakość nie dbają - mówi Spankie.
Problemy zauważył też Morris Rosenthal, autor podręczników nt. naprawy laptopów. Mówi, że po zmianie algorytmu gdy wyszukujemy jego książkę "Laptop Repair Workbook" na pierwszym miejscu znajdziemy sklep Amazona, w którym jest sprzedawana, jednak już na drugiej pozycji jest witryna, która pozwala na jej nielegalne pobranie.
Osoby takie jak Spankie czy Rosenthal nie są, na szczęście, pozostawione same sobie. Właściciele witryn, który uważają, że niesprawiedliwie ucierpieli na zmianie algorytmu, mogą o tym poinformować Google'a na firmowym forum. Co prawda żadne ręczne zmiany w wynikach wyszukiwania nie zostaną wprowadzone, jednak jeśli skarga będzie zasadna, Google może poprawić swój algorytm tak, by wartościowa witryna znalazła się na wyższych pozycjach listy wyszukiwania.
To system przewidujący, że jesteś winny, póki nie udowodnisz niewinności - mówi Rosenthal i dodaje, że Google nie udostępniło żadnej opcji dwustronnej komunikacji, która pozwoliłaby na wyjaśnienie wątpliwości.
-
przez KopalniaWiedzy.pl
Apple opublikował plany dotyczące sprzedaży subskrypcyjnej treści dla aplikacji sprzedawanych za pośrednictwem App Store. Koncern Jobsa chce, by sprzedawcy treści rozpowszechniający je na zasadzie subskrypcji oddawali mu 30% z pieniędzy płaconych przez klientów. Uderza to przede wszystkim w wydawców gazet czy w Amazona, sprzedającego książki dla urządzeń produkowanych przez Apple'a.
Nasza filozofia jest prosta. Jeśli aplikacja zyskuje sybskrybenta dzięki Apple'owi, Apple zarabia 30%. Jeśli to wydawca zachęca nowego lub istniejącego subskrybenta do korzystania z aplikacji, zatrzymuje sobie 100%, a Apple nie ma z tego nic - stwierdził Steve Jobs.
Jednocześnie wydawcy będą musieli usunąć z aplikacji wszelkie odnośniki umożliwiające zakup ich treści poza App Store. To oznacza, że np. Amazon ze swojej aplikacji do e-booków, którą obecnie rozprowadza na App Store, będzie musiał usunąć istniejące tam odnośniki. Ponadto cena subskrypcji oferowana przez wydawcę poza App Store nie może być niższa niż w App Store. Wszelkie płatności za subskrypcje będą przetwarzane przez Apple'a, który od razu zatrzyma sobie 30 procent ceny.
Na razie nie wiadomo, od kiedy twórcy aplikacji będą musieli wprowadzić zmiany wymagane przez Apple'a.
-
przez KopalniaWiedzy.pl
Ludzie, którzy spędzają dużo czasu w Sieci, częściej mają objawy depresji. Psycholodzy z Uniwersytetu w Leeds stwierdzili, że u niektórych osób wykształcił się przymus korzystania z Internetu (kompulsja), przez co czaty i serwisy społecznościowe zastąpiły kontakty z realnego życia.
Wielu z nas korzysta z Internetu, by zapłacić rachunki, kupić coś czy wysłać maile, ale niewielki podzbiór populacji ma problem z kontrolowaniem czasu spędzanego online, co w pewnym momencie zaczyna kłócić się z codziennymi zadaniami i czynnościami – wyjaśnia dr Catriona Morrison. Uzależnieni spędzają proporcjonalnie więcej czasu, przeglądając zawartość witryn erotycznych czy grając online. Angażują się też w życie społeczności internetowych, ale płacą za to wysoką cenę. Brytyjczycy zauważyli bowiem, że w grupie tej częściej niż wśród nieuzależnionych występuje średnio nasilona i głęboka depresja. Nasze badanie wskazuje, że nadmierne korzystanie z Internetu jest związane z depresją, ale nie wiemy, co pojawia się pierwsze – czy to ludzie z depresją są przyciągani przez Sieć, czy to raczej Internet powoduje depresję. Jedno jest jasne, w przypadku niewielkiej grupy ludzi intensywne korzystanie z Sieci może być sygnałem ostrzegawczym o istnieniu tendencji depresyjnych.
Studium psychologów z Leeds wykazało, że młodzi ludzie z większym prawdopodobieństwem uzależniają się od Internetu niż użytkownicy nieco starsi. Średnia wieku w uzależnionej grupie wynosiła 21 lat. Nasilenie depresji i zakres korzystania z Internetu badano u 1319 osób. Miały one od 16 do 51 lat. U 1,2% tej grupy stwierdzono uzależnienie.
-
-
Ostatnio przeglądający 0 użytkowników
Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.