Znajdź zawartość
Wyświetlanie wyników dla tagów 'wrażenie' .
Znaleziono 4 wyniki
-
W obecności atrakcyjnych kobiet mężczyźni naprawdę tracą głowę. Badania ujawniły, że wystarczy kilka minut spędzonych w towarzystwie pięknych pań, by wypaść gorzej w testach oceniających funkcjonowanie mózgu. Nie dzieje się tak, gdy mężczyzna rozmawia z kobietą, której nie uznaje za atrakcyjną (Journal of Experimental and Social Psychology). Autorzy studium uważają, że dzieje się tak, gdyż mężczyzna zużywa w olśniewającym towarzystwie więcej zasobów poznawczych. Chce zaimponować pięknościom, a na inne zadania nie pozostaje mu już zbyt wiele środków. Psycholodzy z Radboud University przekonują, że uzyskane przez nich wyniki odnoszą się choćby do mężczyzn flirtujących w miejscach pracy czy ocen zdobywanych na egzaminach/klasówkach, pisanych w mieszanym płciowo towarzystwie. Co ciekawe, na kobiety nie wpływała, a przynajmniej nie w ten sposób, pogawędka z przystojnym mężczyzną. Czemu? Być może dlatego, że panowie zostali zaprogramowani przez naturę na intensywniejsze myślenie o szansach na przekazanie swoich genów. Do przeprowadzenia eksperymentu doszło z powodu doświadczeń osobistych jednego z naukowców. Kiedy pewnego razu spotkał piękną kobietę, wywarła na nim tak wielkie wrażenie, że nie potrafił sobie przypomnieć własnego adresu, gdy o to zapytała. Psycholog tak bardzo starał się wypaść dobrze, że czasowo zaabsorbowało to większość jego zasobów poznawczych. Zastanawiał się, czy inni mężczyźni też tak reagują. Okazało się, że tak. W studium wzięło udział 40 heteroseksualnych studentów. Panowie obserwowali strumień liter i mieli jak najszybciej powiedzieć, czy widziany w danym momencie znak jest taki sam, jak przedostatni. Zanim powtórzono test, mężczyźni spędzili 7 minut na rozmowie z badaczem bądź badaczką. Ochotnicy byli wolniejsi i popełniali więcej błędów, gdy wcześniej próbowali olśnić kobietę. Im bardziej ich pociągała, tym gorzej działała potem ich pamięć. Identyczny eksperyment przeprowadzono z udziałem kobiet. Nie odnotowano różnic, które zależałyby od płci rozmówcy z przerwy oddzielającej 2 testy.
- 6 odpowiedzi
-
- funkcjonowanie
- mózg
-
(i 6 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Informacje wzrokowe w postaci ruchów wykonywanych przez perkusistę czy ksylofonistę mogą wpływać na to, jak odbieramy muzykę, stwarzając wrażenie, że dźwięki są dłuższe bądź krótsze niż rzeczywistości (Percussive Notes). Profesor Michael Schutz z Wydziału Muzyki McMaster University opisał w swoim najnowszym artykule, jak zawodowi muzycy zmieniają za pomocą gestów sposób słyszenia utworu przez audytorium. Sami nie zdają sobie sprawy, że posługują się jakimkolwiek trikiem. Analizując nagrania wideo światowej sławy marimbisty Michaela Burritta, kanadyjski naukowiec odkrył, że długość ruchu, którego uwieńczeniem jest uderzenie w instrument, nie wpływa na długość wydawanego w ten sposób dźwięku. Oznacza to, że dźwięki następujące po zamaszystym i krótkim ruchu są akustycznie nierozróżnialne. Gdy jednak uczestnicy eksperymentu oglądali podczas słuchania występ muzyka, dźwięki wydawały im się, odpowiednio, dłuższe lub krótsze w wyniku zintegrowania przez mózg danych wzrokowych i słuchowych. To coś podobnego do dobrze wszystkim znanego złudzenia brzuchomówcy, kiedy sądzimy, że docierający do nas głos wydobywa się z ust niemej kukiełki. Schutz zastanawia się nad tym, czy w takiej sytuacji jedne doświadczenia muzyczne są lepsze od innych. Skoro muzyk może przekazać swoje "intencje" za pomocą wskazówek wzrokowych, to czy płyty CD, pliki MP3 lub audycje radiowe pozbawiają wykonawców i słuchaczy istotnego wymiaru komunikacji muzycznej? Zawodowi muzycy wprowadzają w błąd nie tylko słuchaczy, ale i samych siebie. Wielu z nich uważa bowiem, że gesty naprawdę zmieniają dźwięk. No cóż, dźwięk staje się muzyką tylko w umyśle słuchacza, stąd ruchy zmieniające dźwięk w głowie odbiorcy robią więcej, niż tylko zmieniają percepcję. One ostatecznie zmieniają muzykę.
-
Eksperymenty wzorowane na pomysłach Iwana Pawłowa ujawniły, że pacjenci w stanie minimalnej świadomości (ang. minimally conscious) mogą się uczyć, czyli w tym wypadku kojarzyć określony dźwięk z wrażeniem. Specjaliści sądzą, że zjawisko to dobrze rokuje na przyszłość i stanowi prosty oraz obiektywny sposób odróżnienia od siebie stanu wegetatywnego i minimalnej świadomości, które są dość często mylone. Osoby z minimalną świadomością mają większe szanse na wyzdrowienie od pacjentów w stanie wegetatywnym (przytomnych, lecz pozbawionych świadomości). Co więcej, te dwie grupy powinny być inaczej leczone, dlatego ich rozróżnienie jest tak istotne. Tristan Bekinschtein z The Medical Research Council Cognition and Brain Sciences Unit w Cambridge postanowił sprawdzić, jak jedni i drudzy reagują na warunkowanie – alarm dźwiękowy w postaci pikania, po którym następuje wyzwalające mruganie dmuchnięcie w oko. Jego zespół badał 22 pacjentów z rozmaitymi zaburzeniami świadomości, także w stanie wegetatywnym i minimalnej świadomości. Kiedy wytwarzało się skojarzenie, pacjenci reagowali mruganiem na bodziec warunkowy, pikanie, nawet gdy dmuchnięcie, bodziec bezwarunkowy, się nie pojawiało. Brytyjczycy zauważyli, że wyuczona reakcja wystąpiła u większości osób z minimalną świadomością i u niektórych w stanie wegetatywnym. Bekinschtein podkreśla, że to pierwsza sytuacja, kiedy coś takiego udało się zmierzyć i zaobserwować. W przyszłości ekipa zamierza sprawdzić, czy dałoby się to wykorzystać w terapii. Trenując sieci połączeń w mózgu, można przekształcać samą sieć. Naukowiec utrzymuje też, że jeśli dana osoba przechodzi test i reaguje na warunkowanie, znajduje się raczej w stanie minimalnej świadomości, a nie wegetatywnym. Dotąd oceniano stan świadomości pacjentów, prosząc np. o poruszenie kończyną. Bekinschtein tłumaczy jednak, że jeśli u chorego doszło do uszkodzenia obszarów rozumienia mowy, może nie wykonać zadania, choć w rzeczywistości jest minimalnie świadomy. Mruganie nie wymaga rozumienia słownych poleceń, dlatego nowemu testowi warto poświęcić więcej uwagi.
-
Kwiatostany Acmella oleracea, rośliny z rodziny astrowatych, przypominają na pierwszy rzut oka niewielkie żółtawe żołędzie z szypułką. W USA są znane jako elektryczne syczuańskie guziki. Kiedy włoży się je do ust, dają niezwykłe wrażenia smakowo-dotykowe. Niektórzy opisują je jako skrzyżowanie zozoli z doświadczeniami towarzyszącymi lizaniu 9-woltowej baterii. Szefowie amerykańskich restauracji eksperymentują z piorunującymi pączkami już od kilku lat. Keith Dusko z sieci Haru pracuje właśnie nad dwoma drinkami. Jeden będzie przypominał martini, tyle że zamiast oliwki na krawędzi kieliszka znajdzie się przekrojony elektryczny guzik. Rob Welland z waszyngtońskiej restauracji Poste przygotowuje zaś danie z alaskańskiego halibuta w sosie curry z dodatkiem Acmella oleracea. Zalecana dawka na jedną porcję to zaledwie mały fragment kwiatostanu. Niewielkie ilości rozdrobnionych liści mogą stanowić wspaniały dodatek do sałat. Po ugotowaniu tracą one swój mocny smak, dlatego w tej postaci da się je potraktować jako zastępnik dla szpinaku czy boćwiny. Michael Nestrud, doktorant z Uniwersytetu Cornella i absolwent Culinary Institute of America, wyjaśnia, że roślina ta jest szeroko stosowana w Ameryce Południowej, Afryce i Azji. W Indiach stanowi ona dodatek smakowy do tytoniu do żucia. Acmella oleracea bywa też nazywana rośliną na ból zęba. Jej liście i kwiat zawierają bowiem amid alkilowy spilantol, który uśmierza przykre doznania. Oddziałuje on na nerw trójdzielny (V nerw czaszkowy), który unerwia m.in. mięśnie i śluzówkę jamy ustnej – stąd mrowienie i nasilona produkcja śliny. Podczas badań na szczurach roślina wykazała silne działanie moczopędne. Roślina pochodzi z Brazylii, dlatego jej nazwy w wielu językach nawiązują do północnego stanu Parà, np. francuskie cresson de Pará czy portugalskie agrião do Pará.