Search the Community
Showing results for tags ' Syberia'.
Found 6 results
-
Arktyka doświadcza bezprecedensowych pożarów. Od początku czerwca na Syberii, Grenlandii, Alasce i w Kanadzie zanotowano ponad 100 wielkich pożarów. W samym tylko czerwcu w wyniku tych pożarów do atmosfery trafiło 50 000 000 ton dwutlenku węgla, to tyle ile emituje Szwecja w ciągu całego roku. To więcej, niż we wszystkich czerwcach z lat 2010–2018 łącznie. Mark Parrington z Copernicus Atmosphere Monitoring Service informuje, że skala oraz intensywność pożarów w Arktyce są niezwykłe i bezprecedensowe. Uczony wyjaśnia, że średnie temperatury w Arktyce rosną znacznie szybciej niż średnia światowa, zmiany klimatyczne spowodowały, że mamy do czynienia z większą ilością coraz bardziej gwałtownych burz, więc częściej dochodzi do pożarów, a wyższe temperatury i susza tylko wspomagają cały proces. Pożary w Arktyce trwają znacznie dłużej niż zwykłe pożary lasów. Dzieje się tak, gdyż w Arktyce płoną torfowiska, a te zawierają duże ilości węgla. Normalnie torfowiska zapobiegają rozwojowi pożarów, gdyż są wilgotne. Jednak wskutek ocieplenia klimatu arktyczne torfowiska wysychają i stają się wysoce łatwopalne, a gdy zapłoną, palą się znacznie dłużej niż lasy. Mogą tlić się całymi miesiącami. To płoną olbrzymie składy węgla, który bardzo długo się odkładał. Pożary prowadzą do emisji gazów cieplarnianych, które dodatkowo napędzają globalne ocieplenie, co będzie prowadziło do kolejnych pożarów, ostrzega Thomas Smith, geograf z London School of Economics. Co prawda Arktyka jest słabo zaludniona, jednak długotrwałe pożary w połączeniu z wiatrem mogą oznaczać, że dym przemieści się tysiące kilometrów i pokryje gęściej zaludnione tereny. Już w tej chwili szacuje się, że dym z pożarów na Syberii pokrywa 4,5 miliona kilometrów kwadratowych. Pojawia się coraz silniejsze sprzężenie zwrotne. Nie dość, że pożary emitują olbrzymie ilości gazów cieplarnianych do atmosfery, to w jeszcze dodatkowy sposób przyczyniają się do ogrzewania Arktyki. Otóż opadające na śnieg i lód cząstki pyłów i sadzy powodują, że absorbują one więcej światła słonecznego, szybciej się ogrzewają i szybciej topnieją, odsłaniając ciemną glebę i powierzchnię wody, które absorbują jeszcze więcej energii słonecznej. « powrót do artykułu
-
Mężczyzna, który latem zeszłego roku szedł brzegiem rzeki w ułusie abyjskim w Jakucji, znalazł głowę plejstoceńskiego wilka sprzed ok. 40 tysięcy lat. Dzięki wiecznej zmarzlinie w czaszce zachował się nawet mózg. Wilk odkryty przez Pawła Efimowa był w momencie śmierci dorosły. Wg ekspertów, żył 2-4 lata. Datowaniem głowy zajęli się japońscy naukowcy. Z kolei specjaliści ze Szwedzkiego Muzeum Historii Naturalnej analizowali DNA prehistorycznego drapieżnika. Rosyjsko-japoński zespół poddał głowę badaniu tomografem komputerowym. To unikatowe odkrycie. Mamy bowiem do czynienia z pierwszymi pozostałościami dorosłego plejstoceńskiego wilka z zachowanymi tkankami. By zrozumieć ewolucję tego gatunku i zrekonstruować wygląd, będziemy dokonywać porównań do współczesnych wilków - opowiada rozemocjonowany Albert Protopopow z Akademii Nauk Republiki Sacha (Jakucji). Głowa, którą znaleziono na brzegu rzeki będącej dopływem Indygirki, ma 40 cm długości, a to aż 1/3-1/2 całej długości ciała współczesnego wilka, która wynosi średnio 100-130 cm. « powrót do artykułu
-
- wilk plejstoceński
- ułus abyjski
- (and 6 more)
-
Pierwsze szczątki denisowian znalezione poza Syberią potwierdzają hipotezę mówiącą, że to właśnie ten tajemniczy gatunek człowieka jako pierwszy zasiedlił Tybet. Jeszcze do niedawna sądzono, że pierwsi ludzie przybyli na Wyżynę Tybetańską przed 12 000 lat, a stałe osadnictwo liczy sobie zaledwie 3600 lat. Przed kilkoma miesiącami informowaliśmy o wynikach badań na stanowisku Nwya Devu, gdzie w warstwach sprzed 30-40 tysięcy lat znaleziono wiele narzędzi wykonanych ludzką ręką. Wówczas to John Olsen z University of Arizona wysunął hipotezę, mówiącą, że skoro większość Tybetańczyków posiada nabyty od denisowian gen pozwalający na życie na dużej wysokości, to nie można wykluczyć, że sami denisowianie mogli żyć na dużej wysokości, a więc to oni jako pierwsi ludzie przybyli do Tybetu. O istnieniu denisowian dowiedzieliśmy się w 2010 roku, gdy zsekwencjonowano DNA fragmentu kości znalezionego w Denisowej Jaskini na Syberii. Z czasem dowiedzieliśmy się też że wielu mieszkańców Chin, Tybetu i Azji Południowo-Wschodniej odziedziczyło część DNA po denisowianach. Jean-Jacques Hublin z Insytutu Antropologii Ewolucyjnej im. Maksa Plancka w Lipsku zaczął się zastanawiać, czy któreś ze szczątków znalezionych wcześniej w Tybecie mogą należeć do denisowian. Uczony wraz z zespołem przyjrzał się żuchwie znalezionej w 1980 roku w jaskini Baishiya Karst w dolinie rzeki Jiangla. Stwierdzili, że jej kształt oraz wielkość zębów są inne niż u Homo sapiens. Badania radioizotopowe wykazały, że zabytek liczy sobie 160 000 lat. Z kości nie udało się wyekstrahować DNA, jednak analiza białek kolagenu z zęba potwierdziła, że kość należała do denisowianina. H. sapiens i neandertalczycy mieli inną sekwencję aminiokwasów w kolagenie, zatem kodowana była ona przez inne geny. Odkrycie to wyjaśnia zatem, skąd w jaskini Nwya Devu znalazło się tysiące narzędzi sprzed 30-40 tysięcy lat. Fakt, że tak dawno temu ludzie mogli żyć w Tybecie jest niezwykle zaskakujący. Nawet dzisiaj Tybet jest trudnym miejscem do życia. Jest tam mało zasobów naturalnych i brakuje tlenu, wyjaśnia Hublin. Wspomniane badania są pierwszymi, podczas których analiza protein została wykorzystana jako jedyna metoda identyfikacji gatunku hominina, wyjaśnia Frido Welker z chińskiego Uniwersytetu Lanzhou. Technika ta jest coraz częściej używana do pracy ze szczątkami, w których nie ma DNA. Gdy mamy do czynienia ze szczątkami z chłodnych części Eurazji musimy często się pogodzić z tym, że nie uda się pozyskać DNA, dodaje Murray Cox z nowozelandzkiego Massy University. Hublin dodaje, że wcześniej odkryte szczątki hominina z Chin posiadają cechy charakterystyczne, które nie pasują ani do H. sapiens, ani do H. erectus. Sądzę,że większość pochodzących z Chin szczątków liczących sobie od 350 000 do 50 000 lat to szczątki denisowian, mów Hublin. Prawdopodobnie w muzeach na całym świecie znajduje się olbrzymia ilość pozostałości po denisowianach, ale zostały nieprawidłowo sklasyfikowane, dodaje Cox. Jednak Sheela Athreya z Texas A&M University studzi zapał. Uczona zwraca uwagę, że o denisowianach, ich wyglądzie oraz o tym kiedy i gdzie żyli wiemy bardzo mało, zatem obecnie klasyfikowanie szczątków na podstawie ich wyglądu jest przedsięwzięciem bardzo ryzykownym. « powrót do artykułu
-
Rosyjsko-koreański zespół znajduje się ponoć na zaawansowanym etapie prac nad sklonowaniem źrebięcia sprzed ponad 42 tys. lat. Około 2-tygodniowego konika znaleziono w zeszłym roku w kraterze Batagaj na Syberii. Naukowcy podkreślają, że konie leńskie (Equus lenensis) wyginęły ok. 4 tys. lat temu. Ciało osobnika z Syberii zachowało się w niemal idealnym stanie w wiecznej zmarzlinie. Jeśli próba klonowania zakończyłaby się sukcesem, wg akademików, utorowałoby to drogę pracom nad "wskrzeszeniem" mamutów włochatych. Po kilku miesiącach intensywnych działań Koreańczycy i Rosjanie są coraz bardziej optymistyczni. Próby [hodowli komórek] będą kontynuowane do końca kwietnia tego roku - ujawnia źródło z Uniwersytetu w Jakucku. Prace są już ponoć tak zaawansowane, że trwają poszukiwania klaczy (surogatki), która urodziłaby młode. Bierze w nich udział koreański ekspert od klonowania prof. Hwang Woo-suk. Dr Lena Grigorjewa dodaje, że po stronie koreańskiej w projekt Źrebię zaangażowało się 7 naukowców. Wszyscy są pozytywnie nastawieni co do wyników. W 1. próbie klonowania weźmie zapewne udział klacz dość starej rasy - konia Jeju. Inną opcją jest wykorzystanie konia jakuckiego, rasy ze wschodniej Syberii, która pojawiła się po koniach leńskich. « powrót do artykułu
-
- Lena Grigorjewa
- Syberia
-
(and 5 more)
Tagged with:
-
Przedstawiciele rdzennych ludów Syberii i Rosjanie będący 6. lub 8. pokoleniem żyjącym na Syberii lepiej tolerują i szybciej zdrowieją z kleszczowego zapalenia mózgu (ang. tick-borne encephalitis, TBE), anaplazmozy, (ang. human granulocytic anaplasmosis, HGA) i boreliozy. W ramach projektu badano pacjentów z Tomska, Surgutu, Tiumenia i Chanty-Mansyjska. Koledzy z tych miast bardzo nam pomogli w doborze [próby]. Wykazaliśmy, że w przebiegu zakażeń odkleszczowych u ludzi pojawiają się zmienione genetycznie komórki - opowiada dr Nikołaj Iliński z Narodowego Badawczego Tomskiego Uniwersytetu Państwowego. [...] Dlatego celem naszego badania było wyznaczenie okresu, po którym liczba komórek ze zmianami genetycznymi normalizuje się do poziomu charakterystycznego dla zdrowej osoby. Ocenialiśmy zakres zmian cytogenetycznych [stopień uszkodzeń chromosomów], zliczając komórki z mikrojądrami w nabłonku policzka, a także leukocyty i erytrocyty z mikrojądrami we krwi [mikrojądra powstają z centrycznych lub acentrycznych fragmentów chromosomów lub z całych chromosomów, które pozostały poza jądrami komórek siostrzanych w czasie podziału]. Okazało się, że u pacjentów z TBE, boreliozą lub HGA proporcja komórek z nieprawidłowościami chromosomalnymi rośnie ostro w szczycie choroby (w 1. tygodniu hospitalizacji). U niektórych osób pełna normalizacja liczby komórek o nieprawidłowej strukturze następuje w ciągu miesiąca. W 39,8% przypadków następuje to po 3 miesiącach, u 12,6% po pół roku, a w 5,2% przypadków spadek do pożądanego poziomu nie następuje nawet później. U pacjentów z boreliozą często występuje powikłanie w postaci zapalenia stawów; najczęściej dotyczy ono kolan. Analizując płyn stawowy, naukowcy zidentyfikowali komórki z aberracjami chromosomowymi, w tym z dodatkowym 7. chromosomem. Obecność tej patologii nasila stopień upośledzenia ruchowego pacjenta. Interesujący jest fakt, że pewne grupy pacjentów z boreliozą wykazują wysoką oporność na takie niekorzystne zjawiska. Należą do nich dobrze przystosowani do tutejszych warunków przedstawiciele rdzennych ludów Syberii - Chantowie oraz Mansowie - oraz Rosjanie będący Syberyjczykami w 6. lub 8. pokoleniu. Przyczyna takiej stabilności jest nieznana; może to rodzaj mechanizmu działającego w ramach doboru naturalnego. Nasi koledzy z Nowosybirska sugerują zaś coś zupełnie innego; wg nich, chodzi o odporność wrodzoną, którą dziecko nabywa od matki (zwłaszcza w społecznościach wiejskich). Być może z tego samego powodu wymienione wyżej grupy są częściej nosicielami, a cięższy przebieg choroby i przewlekłość odnotowuje się u osób z południowych regionów europejskiej części Rosji. Naukowcy ustalili, jakie czynniki przyczyniają się do długoterminowego utrzymania podwyższonej liczby komórek z uszkodzeniami chromosomów. Są to otyłość pokarmowa u kobiet oraz cukrzyca typu 2. u kobiet i mężczyzn. Utrzymywanie się szczególnie dużej liczby nieprawidłowych komórek przez długi czas obserwuje się w mieszanych infekcjach TBE, boreliozą i HGA. Analiza chromosomowa limfocytów krwi obwodowej u pacjentów z HGA wykazała wzrost liczby komórek z nieprawidłowościami dot. chromosomów 18. i 21. Dodatkowo u mężczyzn w wieku 24-45 lat wzrosła częstość nieprawidłowości tych samych chromosomów w plemnikach. « powrót do artykułu
-
- borelioza
- anaplazmoza
- (and 7 more)
-
Piecuszek (Phylloscopus trochilus yakutensis) jest rekordzistą długości migracji w kategorii wagowej ptaków 10-g. Okazuje się bowiem, że pokonuje co najmniej 13 tys. km. Naukowcy z Uniwersytetu w Lund współpracowali z kolegami z Magadanu. Badali piecuszki, które latem rozmnażają się w północno-wschodniej Rosji. Do grzbietu 3 samców przymocowano rejestratory, które zapisywały przebieg jesiennej migracji. W kolejnym roku ornitolodzy schwytali piecuszki i ściągnęli dane. Dzięki temu stwierdzono, że z lęgowisk we wschodniej Syberii piecuszki docierają do południowo-zachodniej Azji i wschodnich części basenu Morza Śródziemnego. Stamtąd udają się na zimowiska w Kenii i Tanzanii. W sumie daje to odległość ok. 13 tys. km. Nasze dane pokazały, że piecuszki migrują 13 tys. km, ale nie byliśmy w stanie zmierzyć całego dystansu, bo w rejestratorze wyczerpały się baterie. Moje przypuszczenia są takie, że lecą jeszcze przynajmniej tysiąc kilometrów do południowo-wschodniej Afryki - opowiada prof. Susanne Åkesson. Inne badania wykazały, że są ptaki, które migrując, pokonują jeszcze większe odległości, ale są to większe ptaki, które więcej ważą. Dla porównania: w okresie lęgowym piecuszki ważą 8-9 g, a podczas migracji ok. 10 g. To fascynujące, że są takie małe i migrują co najmniej 13 tys. km w jedną stronę. Dotąd nie było badań, które by pokazywały, że ptaki tych rozmiarów mogą tak daleko lecieć. Jeszcze bardziej imponujące jest to, że wyruszają w taką podróż w 1. roku życia. « powrót do artykułu