Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

czesiu

Użytkownicy
  • Liczba zawartości

    1276
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi dodane przez czesiu


  1. Rolą tłumacza jest tłumaczenie, a nie weryfikowanie sensowności tekstu do tłumaczenia;)

     

    Odmienną kwestią jest korygowanie "grubych błędów". Jednak jak mi to kiedyś mądra głowa powiedziała: "nie przyzwyczajaj ich[redakcję], że korygujesz tekst, bo jak raz twojej wiedzy zabraknie, to wszyscy będą do ciebie skakać".


  2. Blog to takie błogosławieństwo wraz z przekleństwem, uważam, że na KW nie powinno być tekstów blogowych w stylu "a bo sobie pomyślałem", czyli tak czy inaczej konieczna była by kontrola tekstów czyli w mojej opinii mija się to z celem, szczególnie że "blogów" i tak jest już w internecie za dużo i nie uśmiecha mi się przeglądanie set stron z tą samą notką na zasadzie [Ctrl]+[C], [Ctrl]+[V].


  3. Problemem jest emulacja procesora, która zżera masę zasobów (kontrolowanie odwołań i ich translacja na rodzime dla danego procesora konstrukcje) i właśnie dlatego taki dosbox jest odpowiednikiem co najwyżej procesora  386 SX.

     

    Co z tego, że procesor ARM ma 1GHz, skoro rozmowa ARMA z X86 przypomina pod względem funkcji rozmowę Miodka z 3 latkiem na temat zawiłości języka polskiego :D


  4. Obecnie jest ona 265-krotnie cięższa od Słońca, a specjaliści wyliczyli, że po narodzinach jej waga przekraczała wagę naszej gwiazdy aż 320 razy.

     

    Teraz wiadomo, że górną granicą dla gwiazd jest prawdopodobnie około 300 mas Słońca.</p>

     

    mnie tam ta sprzeczność bardziej martwi, widać słońce im też przygrzało - jak może być max około 300mas słońca, jeżeli już wiadomo, że była gwiazda o rozmiarze 320 mas... :/


  5. Jak efekt pracy trzech chłopów w tym jednego inżyniera to efekt taki sobie.

    Eh... szkoda słów, cóż następnym razem może poczytamy na KW o twoich dokonaniach, w końcu tamtych 3 chłopów się nie popisało, bo to proste było.

     

    Co do odnośników fakt - :D, ale liczy się też teoretyczny wymiar finansowy, a ten będą mieć szybciej owi 3 panowie, niż mythbusters.


  6. Jej, przecież macie rozwiązanie podane na tacy:

    na początku była komórka jajowa, która później dzięki set mutacjom zaczęła funkcjonalnością przypominać kurę, o ile początkowo rozmnażanie mogło wyglądać zupełnie inaczej, skończyło się na znoszeniu jaja ;D


  7. Czekaj, jak nie lekarz ma decydować, to kto? Myślę, że on lepiej wie,  kto przeżyje.

    myślę że to jest nie tylko kwestia przeżycia, myślę też że kobieta jest w ciągu swego życia zajść X razy w ciążę, w związku z czym ta jedna aborcja w te czy w tamte (szczególnie jeżeli wiadomo że będą komplikacje neurologiczne) nie jest niczym strasznie aspołecznym. <- tak, wygląda na to że jestem za selekcją spartańską, tyle że w łagodniejszej formie, takiej gdzie TO MATKA decyduje, czy godzi się na to, aby dziecko rosło i żyło z takimi czy innymi wadami genetycznymi.

     

    Ustalmy - nie zachwalam abrocji i nie uważam jej też za coś super dobrego.

    Jednocześnie akceptuję fakt, że istnieją sytuacje w których aborcja jest wskazana.

    To czego się domagam to możliwości decydowania samodzielnie przy jednoczesnym przedstawieniu racjonalnych argumentów przeciw. Tak, aby lekarz mógł powiedzieć "zrobiłem wszystko co w mojej mocy, aby odwieść ciebie od aborcji, a ty mimo to chcesz się poddać zabiegowi - DOBRA, WYKONAM TO, bo właśnie na tym polega moja praca".

     

    W mojej opinii lekarz, który zasłania się przy takich decyzjach wiarą nie jest godny nazywania się "specjalistą".

     

    Nie uważam też, abyś był odpowiednią osobą do cytowania mi zasad z mojej religii. Bzdurą też jest, że przeze mnie możesz czuć się w jakikolwiek sposób urażony, bo ja swoje opinie jedynie wyrażam, a nie narzucam, i - tak jak KAŻDY inny - staram się je demokratycznie zaproponować.

    Demokracja to ustrój, w którym większość narzuca swoje poglądy mniejszości i właśnie to robisz narzucasz twoją wiarę mi stwierdzeniem " staram się je demokratycznie zaproponować."


  8. Obecnie lekarz zarabia, mimo że odmawia wykonania swojej pracy, a aptekarz pracujący w prywatnej firmie nie ma prawa decydować o tym, co komu sprzedaje - paranoja.

     

    Przykro mi to mówić, ale z mojej perspektywy apteka nie różni się niczym od zwykłego sklepu spożywczego. Czy tam też kasjerka zastanawia się nad tym, po co mi gumki? Może posłużą sensownie jako zabezpieczenie, a może zostaną spożytkowane do założenia na głowę czy zrobienia bomby wodnej. Aptekarz, nawet jeżeli zna przeznaczenie leku nie ma zielonego pojęcia dlaczego lekrz przepisał akurat to, a nie coś innego. Nie uważasz więc za dziwne, że ktoś, kto nie ma pełnego poglądu na sytuację chce decydować za mnie co mam zrobić?

     

    Normalnie przypomina to ingerencję państwa w życie szarego obywatela.

     

    Zresztą dla takich osób, którym nie odpowiada stosunek pracy (bo musi robić/sprzedawać coś wbrew swojej woli) wymyślono ZMIANĘ MIEJSCA PRACY i możliwość przekwalifikowania do roli, w której osoba X będzie się czula szczęśliwsza.


  9. Ja sądzę, że Ty nic nie rozumiesz. Lekarze składają przysięgę Hipokratesa. Wiesz, nie robić krzywdy itd.

    Tak, czyli nie ważne że dziecko nie będzie w stanie samo funkcjonować, ważne żeby się urodziło... głupie pierniczenie i kropka. Jeżeli lekarz chce się zasłaniać przysięgą hipokratesa, to niech też ponosi PEŁNE TEJ DECYZJI konsekwencje, na dzień dzisiejszy wygląda to tak, że lekarz może powiedzieć kobiecie prosto w twarz "spadaj, nie mój problem, bo mi wiara zabrania" i życ sobie dalej, jakby nigdy nic, a kobieta i dziecko i państwo będą się męczyć, grunt to "wygodnictwo" lekarza. Czyli co, lekarz z świadków jehowy może ci odmówić transfuzji krwi, bo mu wiara zabrania?

     

    Pomijając poparcie ze strony słowników w sześciu językach, to rozstrzygnięcie czy dziecko jest człowiekiem czy nie jest arbitralne, więc podchodzi pod etykę.

    a co mnie interesuje czy to już jest człowiek, czy jeszcze nie? na tym etapie decyduje matka co i jak, lekarz ma prawo "odwodzić" ale nie ma prawa powiedzieć "spadaj, bo moja wiara mi nie pozwala".

     

    Mi np. przeszkadza, że próbują zmuszać lekarzy w niektórych krajach do aborcji, co jest sprzeczne z przysięgą Hipokratesa dla wielu z nich, bo zabijanie ludzi to dla niektórych zabijanie ludzi.

    A w jaki sposób zmuszają? grożąc ponoszeniem konsekwencji tej decyzji. Zresztą to jest i tak bez znaczenia, w tej kwestii lekarz jest jedynie narzędziem, decyzja zapadła gdzie indziej i została podjęta przez kogoś innego.

     

    Zresztą to można łatwo rozwiązać na samym początku, żeby nie było nadużyć: lekarz na dzień dobry podpisuje dożywotni papierek czy będzie wykonywał aborcje czy nie.

    Tylko krowa nie zmienia poglądów skąd wiesz, że lekarz nagle się nie rozmysli? Jeżeli lekarz zdecyduje się NIE wykonywać aborcji, niech ma jakieś sensowne argumenty, badania, statystyki cokolwiek racjonalnego na poparcie swojej racji, a nie "bo wiara".

    I to tyle w tym temacie, nie chce mi się nań znów dyskutować. Zawsze można pójść do lekarza-pro-aborcjonisty.

    najpierw to lekarz anty musiałby zamiast "spadaj na drzewo" powiedzieć "słuchaj, ja nie, ale idz porozmawiaj z dr X, on takie rzeczy robi"

     

    Dwa, że trudno mi uwierzyć, że deft jest normalny, ale "tylko" w stosunku do teistów (hmm, większości świata) jest chamowaty.

    To samo mogę powiedzieć o twoich poglądach na temat wiary i wpływu jaki ona powinna twoim zdaniem mieć na moje życie. Nie, nie używasz inwektyw - tak czy inaczej mogę i czuję się jednak dotknięty.

    Sądzę, że to wynik jakiegoś większego problemu z jego charakterem. I znów się wszyscy skupiają nie na tym, co trzeba.

    Jesteś filologiem czy psychologiem? wiem, chamskie przepraszam (chyba), jednak jeżeli A - to daj spokój, jeżeli B - umów się z deftem na sesję na privie.
    On po raz n-ty obraża mnie i innych katolików, zaczął nawet słać prywatne wiadomości. I Ty mi coś piszesz o rozumieniu prześladowań? Ja nikogo nie prześladuję, ale tutaj wyraźnie ja jestem atakowany. Przyzwalacie na to dalej, bo przecież mi, jako katolikowi, się należy? I niech jeszcze ktoś mi spróbuje powiedzieć coś o szufladkowaniu...

    Przykro mi z tego powodu, chcesz lizaczka? A poważniej - skąd ktokolwiek ma wiedzieć co deft wysyła ci na priva, pochwal się tą korespondencją to będzie jasna sprawa.

     

    Katolikowi się należy po główce, bo stara się narzucić swój światopogląd innym, zamiast ograniczyć się do postępowania w zgodzie z swoim sumieniem. Zresztą mnie też to tyczy i każdego innego na świecie.

     

    Zresztą jak deft odczuwa taką potrzebę niech ciebie i mnie obraża, będą inwektywy będzie ban, a tak - czyżbyś dawno się nie modlił? "i odpuść nam nasze winy jako i my odpuszczamy" czy też w niepamięć poszła nauka o nadstawieniu drugiego policzka? a ty dalej brniesz.

     

    ps. o aborcji to ja się w tym wątku wypowiadał już NIE będę, bo to i tak jest ciągle jedno i to samo, ja-> daj kobiecie decydować, ty -> lekarz MUSI odmówić abrocji, bo nie wiadomo kiedy wg wiary zaczyna się człowiek...


  10. No co wy - to islam jest przesladowany, a odnośnie wiary katolickiej - wiara jest kwestią prywatną i kropka. To co mi się nie podoba to scena gdzie lekarz, odmówi badań prenatalnych czy aborcji na zasadzie swojej wiary.

     

    Bo to jest JAWNA hipokryzja. NIE WYKONAM mojej pracy, bo to nie zgodne z moimi przekonaniami (co ja więc robię w tym zawodzie), ale też nie będę podejmował konsekwencji mojej decyzji -> opieki nad dzieckiem, którego aborcji nie dokonał, czy nad upośledzonym dzieckiem, któremu nie dokonał badań prenatalnych.

     

    W debacie prezydenckiej pojawiło się też pytanie "czy aptekarze powinni mieć wpisane w kodeks etyki możliwość odmówienia prowadzenia obrotu "pigułką po", ze względu na przekonania religijne". Dla mnie sama potrzeba formułowania tego pytania jest chora, wszak aptekarz nie zna przyczyn, dla których dany lek został przepisany a jednocześnie chce się bawić w boga i decydować co komu sprzeda, bądź nie.

     

    Zaczynam rozumieć, dlatego Twoja rodzina Cię tak prześladowała.

    Przykro mi - nic nie zaczynasz rozumieć, a juz nie dlaczego jest "prześladowany", jak już chcesz coś rozumieć, to skąd wzięły się takie a nie inne poglądy i na pocieczenie dodam - wynikają z zachowania rodziny - taki obieg zamknięty.


  11. Zdefiniuj. "normalnej"

    Normalna praca = taka gdzie nie ma 1000 ludzi na jedno miejsce i gdzie mogę powiedzieć "w przeciwieństwie do reszty jestem dobry w tym co robię i robię to dobrze od początku a nie po 2 latach przyuczania".

     

    Odnośnie marnej jakości "drogowców" - moim zdaniem jesteś w grubym błędzie, jeżeli właśnie na nich zwalasz winę, oni TYLKO WYKONUJĄ wolę pracodawcy, a że pracodawca jest cwany i oszczędza na jakości jednocześnie zapewniając sobie pracę na przyszłość, szczególnie że tak naprawdę to w tej branży chyba nie ma silnej konkurencji.

     

    A kto gdziekolwiek napisał, że jest inaczej? Tylko pytanie brzmi: czy naprawdę trzeba kończyć pięcioletnie studia, żeby być dobrym tynkarzem?

    Na szczęście nie trzeba - za dobór materiałów jest kto inny, robotnik jest tak jak nazwa wskazuje od robienia, a nie myślenia - może przy okazji myśleć, ale jak przychodzi do ciebie tynkarz to za co mu płacisz? za pracę czy za myślenie?

    ps. tak wiem, to bardziej tyczy się whizzkida :D


  12. Whizz weź jeszcze raz przeczytaj co napisałem, ba nwaet ci pomogę:

    Jak dla mnie najlepszą progresją szkół jest zawodówa -> średnie ->  może studia. Dzięki takiemu podejściu ma się fach w ręku i studiuje dlatego że chce, a nie dlatego że musi, bo inaczej może co najwyżej ulice zamiatać.

     

    przemęczenie jakieś cię złapało czy co?

    po zawodówce możesz iść do NORMALNEJ pracy i dalej sam finansować swoją naukę, jak odczuje POTRZEBĘ dalszego kształcenia.

     

    A ja pamiętam, jak dawno temu, w podstawówce mówili nauczyciele - tylko nie idźcie na mechanika, bo auta teraz już się nie psują i mechanicy będą samymi bezrobotnymi... Twoja rada jest o podobnej wartości.


  13. Bo doktorzy się w gównie - tj. polityce - nie taplają. No, chyba że bardzo kiepscy, ale to nawet profesorowie: Niesiołowski, Bartoszewski, Senyszyn...

    Mylisz pojęcia whizz - czym innym jest taplanie się w polityce per se, a czym innym kreowanie wizerunku, co przecież jest główną rolą sztabu PR. Osobiście nawet bym się pewnie nie obraził, gdyby w sejmie/senacie zasiadały same światłe głowy, przynajmniej cały ten cyrk był by bardziej konstruktywny.

     

    Zresztą odmienną kwestią są $$ i zadowolenie z pracy - nie czarujmy się w efekcie końcowym to studenci są w stanie więcej zarabiać niż profesorowie na uczelnianej posadzie. (co też wynika z stosunku mgr:dr)

     

    Odnośnie samego studiowania popatrzmy: studia zaoczne 7-8 dwudniowych zjazdów po ~8h = 16*8= ~128h w semestrze. Czyli miesiąc nauki po ok. 6,5h dziennie. Gdyby patrzeć tylko z perspektywy "to co mi powiedzą na wykładach wystarczy" faktycznie można by 3 letnie studia zmieścić w pół roku. Jedynym haczykiem jest fakt, że idąc na zaoczne ludzie jednocześnie godzą się na "odrabianie materiału" w domu, a to przy odpowiednim nastawieniu i faktycznej chęci pogłębienia wiedzy zajmuje też co najmniej drugie tyle czasu.

     

    ps. 3grosze i whizz niepotrzebnie objeżdżacie defta od małej inteligencji, być może ma dopiero 19 lat i rodzinną, dobrze prosperującą firmę w efekcie czego zrobił coś inteligentniejszego niż 80% absolwentów szkół średnich - zrezygnował z owczego pędu na studia "bo wszyscy tak robią".

     

    Pomimo że niektórzy z was mają podejście w stylu "bez studiów jesteś nikim" NIE MA OBOWIĄZKU STUDIOWANIA i bogu dzięki, bo trzeba by wymyślać kolejne "nad studia".

     

    Jak dla mnie najlepszą progresją szkół jest zawodówa -> średnie -> może studia. Dzięki takiemu podejściu ma się fach w ręku i studiuje dlatego że chce, a nie dlatego że musi, bo inaczej może co najwyżej ulice zamiatać.


  14. Gaz ten, po kontakcie z dwutlenkiem tytanu, jest zamieniany przy udziale światła słonecznego w nieszkodliwe azotany, które są później spłukiwane przez deszcz. Co więcej, obecność azotanów ułatwia spłukiwanie brudu.

    Ciekawe, czy ta warstwa azotanów będzie równie nieszkodliwa dla drogi hamowania...


  15. A co do klarowania się nie do końca zgodzę. Z moich obserwacji wynika ze zdechłe drożdże same opadają. To znaczy szybciej klaruje się wino które doszło z % do granicy wytrzymałości drożdży.

    Tak masz rację, acz osad to nie tylko drożdże, to też białka owoców i inne syfy, które mogą przez całkiem długi okres wisieć w "powietrzu", w domu można się bawić w czekanie, ale na takie coś nie może sobie pozwolić firma, którą gonią terminy, takiego mnie czy ciebie mało interesuje czy nawet same drożdże opadną w tydzień czy dwa, dla firmy oznacza to znaczne opóźnienie cyklu produkcyjnego ergo straty. Czytaj:pirosiarczyn w biznesie NIE JEST stosowany do klarowania wina.

     

    Jeśli drożdże wybijemy będą mieć tendencje do opadania. Natomiast jeśli będzie daleko do śmierci klinicznej i nie zdechną to sobie będą dalej pracować wiec nie będzie się wino klarować bo samo wydzielające się CO2 będzie mieszać w bance.

    Nawet jak już drożdże padną nadal masz w dymionie sporą zawartość CO2 i drożdże najpóźniej przestaną pracować jak im zabraknie cukru. szkopuł tkwi w tym, że nikt nie jest w stanie względnie precyzyjnie przewidzieć, kiedy wino samo z siebie się wyklaruje, a to tak jak pisałem wyżej jest nie do zaakceptowania dla biznesu.

     

    Można wyprodukować wino słodkie w którym drożdże zdechną od ilości alkoholu nie przerabiając całego cukru.

    Można, ale tak się robi tylko w domu, żadna firma na takie coś sobie nie pozwoli, chociażby ze względu na czas niezbędny do osiągnięcia maksymalnego procentu, czy też różną wytrzymałość +/- 1% alkoholową w obrebie tej samej grupy drożdży.

     

    Co do stworzenia słodkiego wina poniżej tolerancji drożdży to właśnie dla tego stosuje się rożne szczepy o rożnej tolerancji na alkohol.

    Znajdź drożdże o wytrzymałości poniżej 12% alkoholu i znajdź gwarancję na to, że faktycznie te drożdże przy tym procencie padną - biznes to nie przypadek, różne szczepy drożdży stosuje się też w tym celu co piszesz, ale przede wszystkim ze względu na walory smakowe gotowego wina.

     

    Poza pasteryzacją można jeszcze sztucznie podnieść % dodając alkoholu i wybić drożdże w ten sposób.

    Można, acz wtedy na pewno nie ma mowy o winie 12%

     

    ps. jesteś teoretykiem  :D czy praktykiem  :D ?


  16. Szczepionek na co? na grypę? tja problemem jest "jednoroczność" szczepionki, czytaj jak się nie sprzedadzą, to koncern jest poważnie w plecy. W efekcie albo będzie musiał podnieść ceny albo splajtować i gdzie w tym biznes? Lepiej postraszyć w ramach WHO co by sprzedaż poprawić ;D


  17. Z ich wyrokami nie zgadza się RIAA, która chciałaby jak najsurowszych kar, by posłużyły one za przykład.

     

    Przykład czego? idiotyzmu?

    RIAA już dawno mogła iść w ślady starostw, które obniżyły kary za złe parkowanie do "symbolicznych" 15-30 krotności opłaty - dużo lepiej jest osiągnąć wyższą ściągalność przy niższej stawce, niż rzucanie na oślep milionowymi karami, których i tak nikt nie zapłaci, bo i niby z czego?

     

    Być może z tym przykładem strzelam kulą w płot, jednak biorąc pod uwagę pospolitość piractwa i "nawyków parkowania" wydaje mi się te porównanie całkiem trafne.


  18. Co do jabłek nadgniłych to problemu specjalnie nie widzę bo moszcz jabola jest traktowany pirosiarczanem w celach dezynfekcyjnych wiec wszelkie nie takie kultury drobnoustrojów znikną by dominującym przetwórcą były drożdże szlachetne.

    Tak jak piszesz, spotkałem się już z opinią, że "oszczędzanie na jakości" jabłek, czy ogólnie owoców skutkuje trunkiem niskiej jakości - możliwe że ta jakość będzie zbyt niska nawet jak na "mózgotrzepa"

    Poza tym przy fermentacji octowej substratem jest alkohol. W domowej pordukcji wina tez się stosuje pirosiarczan do dezynfekcji naczyń. Potem szczególnie w fabrykach się siarkuje jeszcze żeby wybić drożdże bo to przerywa fermentacje i przyspiesza klarowanie i można produkować szybciej.

    1) pirosiarczyn a nie siarczan :D

    2) nie prawda, tzn. prawda że się siarkuje żeby zatrzymać drożdże, ale nie prawda że "żeby szybciej klarować", po prostu zatrzymuje się fermentację przy odpowiednim poziomie alkoholu np. 12% i po zasiarkowaniu można bez obaw o restart dosłodzić nastaw - inaczej możliwe jest wyprodukowanie jedynie wytrawnego wina.

    2b) masz rację w sensie dużo szybciej jest dojść z 0% do 12% niż od 12% do ~17%, łącznie z ilością potrzebnego cukru.

     

    3) od przyśpieszenia klarowania masz bentonit, kurze jajo, wapno itp.

     

    Przy winach "korkociągowych" tez się zresztą ten proces stosuje proponuje spojrzeć na etykietę będzie tam pisać zawiera siarczany.

    będzie zawierać siarczyny;) ponoć drożdże same z siebie też jakąś śmieszną ilość tych związków produkują, więc tak czy inaczej na etykietach byłby ten napis :D

     

    Tak jak wcześniej pisałem - nie ma (poza pasteryzacją) innej metody na stworzenie słodkiego winka poniżej tolerancji alkoholowej drożdży.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...