Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

MrVocabulary (WhizzKid)

Użytkownicy
  • Liczba zawartości

    1373
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    25

Odpowiedzi dodane przez MrVocabulary (WhizzKid)


  1. A czy dylatacja czasu nie polega na tym, że jak w tym samym ośrodku (= przestrzeni o tym samym zakrzywieniu) jakiś obiekt porusza się szybciej, to czas płynie dla niego wolniej? Ten napęd NASA ma zakrzywiać przestrzeń, a dokładniej to ją rozprężać i ściskać To by oznaczało, że formalnie sam statek byłby stacjonarny, a więc czas na nim by płynął z taką samą prędkością. Gdzie tutaj miejsce na dylatację?


  2. Dostęp do białka jako powód szybkiego wzrostu mózgu – pewnie, mnie to przekonuje od dawna.

     

    No ale koty są łowcami, a śpią baaaaardzo dużo – i to też jest częste wśród drapieżników. Z drugiej strony ludzie ponoć polowali głównie w ten sposób, że biegli sporo kilometrów za zwierzyną, przez wiele godzin, aż ta padła ze zmęczenia, więc może coś w tym jest. Ciekawi mnie jednak, czy to jest obiektywna poprawa, czy coś za coś ;)


  3. Właśnie o tym czuwaniu myślałem.

     

    Mój ojciec nie miał nigdy problemu prowadzić rozmów podczas snu, raz wykrył pożar przez sen parę minut przed czujnikami. Ja też mam dość płytki sen – zakładam, że jestem nie głupszy od przeciętnego homo sapiens, a mam „zalety” zarówno dobrego snu, jak i czuwania.

     

    Z drugiej strony, raz, że szympansa też można podejść (nawet psa – także kiedy nie śpi, a przecież mają lepszy słuch), a dwa, że dłuższy sen = większa szansa bycia znalezionym przez drapieżniki.


  4.  

     

    Nigdzie nic takiego nie sądziłem, bo niby i dlaczego miałbym?

     

     

     

    Dla nich (tak z grubsza) język naturalny to taki, w którym nowe wyrazy podczas rozwoju (ewolucji języka) powstają w oparciu o rdzenie wyrazów najtrafniej oddających czynność lub znaczenie.

    Dlatego ;)

     

     

    Ja to zawsze rozumiałem tak, że kognitywizm patrzy co i jak jest, a strukturalizm co i jak powinno być.

     

    Kreole nie są żadnym dowodem na wrodzoną gramatykę; kreole są dowodem na to, że gramatyka się utrzymuje silniej od słownictwa, i po fluktuacji pod wpływem obcego systemu ustala się z opóźnieniem i mocnymi zmianami. Angielski jest tego świetnym przykładem.

    Co do uniwersaliów… w ogóle ta koncepcja jest, delikatnie mówiąc, mocno wątpliwa – w najlepszym przypadku poszlakowa. Są zasady rządzące językiem, bo są zasady rządzące mózgiem, ale nie ma ani jednego przykładu popierającego gramatykę uniwersalną, na którą nie ma kontrprzykładu. Zresztą wg teorii Chomsky'ego żadne dziecko nie mogłoby być w stanie nauczyć się polskiego ;)


  5. „Moi” kognitywiści tak nigdy nie mówili, ciekawe. Nie rozumiem jak można sądzić, że się zna wszystkie podstawy języka i wie, dlaczego przyjęło się takie a nie inne słowo – przecież nieregularności są pozorne i wynikają z koindycencji wielu zasad naraz.

     

    Z ortografią to też jest mit i nieporozumienie… „moi” kognitywiści zawsze mówili, że kognitywizm to branie języka, jakim jest, a nie szukanie ukrytych, logicznych struktur, jak to ma miejsce w obozie przeciwnym – u strukturalistów. Dziwne ;D


  6. No ale języki naturalne to wszystkie języki w sensie pierwotnym, tzn. polski, łacina i protoaustronezyjski. Nie wiem jak języki etniczne miałyby nie być językami naturalnymi – chyba właśnie na odwrót =]

     

    Astro – nie jestem przekonany, to jest połączenie playbacku ze starymi translatorami. Ta sama zasada działania, chociaż ciut podkręcone. No ale może za jakiś czas…


  7. W rozumieniu informatyków ludzka mowa nie jest językiem naturalnym.

    To co jest językiem naturalnym? Przecież języki ludzkie z definicji są naturalnymi. Nigdy się z takim stwierdzeniem nie spotkałem i jest trochę dziwne ;)

     

     

     

    Maszyna tworzy nowe słowa w sposób logiczny (i tak samo je rozumie)- a nie opisowo-skojarzeniowy. Dla niej ręcznik powinien mieć nazwę wycieralnik itp.

     

    A skąd maszyna ma pomysł, że przeznaczenie/funkcja jest ważniejsza od materiału albo elementu powiązanego? Dowolna odpowiedź na to pytanie jest tak samo bezzasadna jak każda inna, bo to właśnie ludzie się zastanawiają nad potocznie rozumianą logiką wyrazów, a maszyna tylko na asocjacjach wybranych statystycznie, i to z kryteriami zaprogramowanymi przez ludzi z lekkim Aspergerem, czyli informatykami ;)

     

    Nie wiadomo mi nic o żadnej maszynie, która tworzy wyrazy na podstawie „logiki” (aż mam ochotę dodać słowo „objawionej”, bo przecież nie formalnej), tym bardziej z zasadami wygenerowanymi spontanicznie. Przecież „logiczność” takich rzeczy nie ma absolutnie nic wspólnego z obiektywizmem =]

     

    Ja śmiem twierdzić że jeśli są używane to są i pomocne. Ale być może Wy lepiej wiecie że są nie pomocne.

    Nie do końca.

    „Uniwersalny translator” ma bardzo dokładne znaczenie

    To, o czym Ty piszesz, jest prawdopodobnie prawdziwe, ale wtedy nie chcą uniwersalnego translatora.

    Są słowniki i tłumacze elektroniczne w postaci takich małych komputerków, które są bardzo dobre w tym zakresie, o którym mówisz. Ale one nie są translatorami uniwersalnymi.

    Ergo:

    1. Albo USAnie nie wiedzą, że to, czego chcą i uniwersalny translator to co najmniej dwie różne rzeczy.
    2. Albo USAnie nie chcą nowej technologii, tylko wgranie obecnych translatorków na Google Glass, tylko nie wiedzą, że obie te rzeczy już od dawna istnieją.

    Tak czy siak, mają problem ze zdefiniowaniem problemu i oczekiwanego skutku, nie wspominając o nieogarnięciu w sytuacji bieżącej; nie o stworzenie nowej technologii tu chodzi, ale lekka adaptacja obecnej. Coś się nie umieją wysłowić Ci USAnie ;) A to jest problem pragmatyczny, bo ja wyraźnie zrozumiałem, że oni chcą dokonania przełomu na tym polu – a na to szanse są nikłe w takim czasie i za taką kasę; niemniej DARPA miała już podobnie oderwane od rzeczywistości (ew. „wizjonerskie”) pomysły w przeszłości ;)


  8. Wojsko nie potrzebuje jak Wam się wydaje ideału który sprawi że żołnierz zrozumie koreański melodramat i w odpowiedzi zacznie mówić zdaniami z Homera.

    W odpowiedzi żołnierz rzuci: "FOK", albo "KUR..." czyli raczej mówimy to o tym Homerze:

    https://pl.wikiquote.org/wiki/Homer_Simpson

    Żołnierz potrzebuje się dowiedzieć prostych rzeczy.

    Woda, jedzenie, wróg - gdzie.

    I dlatego to już dla wojska jest wystarczające, trzeba to tylko zmyślnie zintegrować.

    Jeśli chodzi o konstrukcje to także żołnierz nie potrzebuje wszystkich. Potrzebuje tych potrzebnych.

    W sytuacjach bojowych się nie rozmawia chyba że ze swoimi.

    Naprawdę pod ostrzałem chcesz testować sobie rozmowę na miejskim skrzyżowaniu?

    Błędy oczywiście należy poprawiać i w ramach tego projektu ktoś może to zrobi.

    Tutaj będą potrzebne gotowe konstrukcje wykorzystywane w wojsku. Wojsko ma własny "język".

     

    Żołnierz wbiega do chatki gdzieś w Azji i pyta: gdzie są rebelianci? I odpowiedź – to samo zdanie po chińsku (i w potocznym koreańskim w sumie też) przetłumaczone:

    1. są na dole (piętro niżej)
    2. są w piwnicy
    3. są w dolinie
    4. są pod ziemią
    5. są w metrze
    6. są ukryci
    7. gryzą glebę

    I czego się dowiedział?

     

    Teraz wyobraź sobie Twoją babcię, która rozmawia z dresami z poprawczaka. Dogadają się? Czy jak drechu marudzi, że mu się zawiesił smartfon, to Twoja babcia przyniesie suszarkę? ;) Różnica między językiem standardowym i potocznym jest gigantyczna (nie mówię o literackim). I nie wydaje mi się, żeby żołnierz miał częściej pytać o źródło wody niż próbować wyciągnąć strategiczne informacje od niechętnego wieśniaka, który mówi dialektem ;)

     

    Załóżmy jednak, że dali radę opracować system. Czym go nakarmią? Ja do dzisiaj nie znalazłem żadnego dobrego słownika europejsko-koreańskiego; kor-kor, jap-kor i chiń-kor są dobre, ale mi np. to niewiele pomaga, i tym z USA też to nie pomoże (bo jest tak, że przekład A → B i B → C ≠ A → C). To jest tak hermetyczne, że jeden ośrodek, który zajmuje się tłumaczeniem azjatyckiej terminologii technicznej na angielski, ma niemalże monopol. Chyba że żołnierz będzie mówił „pif paf, wziuut bum bum” na ostrzał karabinów maszynowych i naloty myśliwców z rakietami powietrze-ziemia ;)


  9. Dobra, ale to jest w takim stopniu, że dla wojska może być nieprzydatne. Już mówię dlaczego.

     

    Translatory niektóre rzeczy dobrze łapią – np. ustalone zwroty i formuły (bardzo mi się to przydało jak tłumaczyłem kiedyś umowę z bułgarskiego na angielski, i po sprawdzeniu okazało się, że faktycznie 90% zwrotów była poprawnie tłumaczona).

     

    W reszcie przypadków próbują wyłapać co jest w najbliższym sąsiedztwie i patrzeć, co statycznie najczęściej powinno to znaczyć. To pozwala z reguły w miarę zrozumieć tekst. Ale poszczególne informacje mogą być przedstawione wręcz odwrotnie, co to zależy od konkretnych struktur w językach i kontekstów. Dla wojska, które potrzebuje tłumaczenia w czasie rzeczywistym ręczne sprawdzanie tych rzeczy nie wchodzi w grę – output sam w sobie musi być więc spolegliwy. To problem namber łan.

     

    Namber dwa: to, co napisaliście o datum i novum to kolejny problem, i to bardziej pokręcony, niż sugeruje ta zajawka ;)

     

    Namber trzy: poprawność. OK, zrozumiemy większość sytuacji z „Kali mieć, Kali być”, ale to obciąża mózg. W sytuacjach bojowych nie ma czasu na poprawianie tekstu w głowie – mózg nie bez powodu polega na składni/fleksji. Kiedy widzieliście jakiś naprawdę poprawnie przetłumaczony fragment tekstu w translatorze? Oczywiście, ja taki umiem spreparować – na piśmie, po zastanowieniu się, bez zdań wielokrotnie złożonych… A ile takich prostych zdań typu „Ala ma kota” jest? Nie mówię już, że translator nie zawsze zgadnie, czy osoba mówiąc coś kontynuuje po pauzie zdanie, czy zaczyna nowe, porzucając tamto.

     

    Namber cztery: dwuznaczności (które są powszechne) i kontekst pozajęzykowy. Rozważmy:

    1. Jestem w Polsce w związku z Karoliną. = I am in Poland concerning Karolina.
    2. Jestem w Polsce w Związku z Karoliną. = I am in Poland in the Association with Karolina.
    3. Jestem w związku z Karoliną. = I am in a relationship with Karolina.

    Dodanie do tego zdań podrzędnych spokojnie wyprowadzi prawie każdy translator z równowagi i wyjdzie coś w stylu „I am concerning Karlina” w ostatnim przykładzie (= Ja sprawiam, że Karolina się o mnie niepokoi).

     

    To są wszystko rzeczy, które można częściowo zaprogramować – np. wyjaśnić, że rzeczowniki żywotne będą innymi odbiorcami emocji niż żywotne. Ale potem się okaże, że jakiś terrorysta gada do kozy jak do człowieka, albo do jakiegoś przedmiotu. A że język jest systemem otwarty mi produktywnym, to takie nadrabianie wszystkich możliwości ręcznymi opisami to kpina. Poza tym takie nieortodoksyjne użycie sprawi, że translator zacznie sobie psuć podstawowe użycie.

     

    Ludzie sobie dają z tymi problemami radę w czasie rzeczywistym dlatego, że rozumieją rzeczywistość, która się za tymi słowami kryje – i zależności między tymi słowami. Poza tym rozumieją, że inni ludzie mogą mieć różne rzeczywistości. Dlatego wydaje mi się, że dopóki nie będzie faktycznego AI, to będzie jakieś 80% trafności translatorów. Są głosy, że wystarczająco dużo danych je nauczy, ale ja w to osobiście nie wierzę.

     

    Poza tym nawet jeśli to by było pokonane, to bardzo trudno jest takiemu translatorowi przekazać wraz z tłumaczeniem dwuznaczności, żarty językowe i skojarzenia kulturowe.

     

    Jedynym sposobem, jaki ja widzę, żeby ktoś w pełni zrozumiał treść danego języka, jest poznanie tego języka – dlatego technologią, która to da, będzie dopiero podłączanie chipa ze słownikiem, gramatyką i encyklopedią kulturową bezpośrednio do mózgu.

     

    Edit: zapomniałem o problemie namber 5: część problemów występuje tylko dla danej pary języków. Przy 100 językach kombinatoryka zabija pomysł, chyba że ktoś w końcu zaproponuje rozsądny, obejmujący wszystko system uniwersaliów i zrobi jedną wspólną matrycę. Mnie nazywają szaleńcem, bo ja próbuję to zrobić w jednym tylko wymiarze dla kilku spokrewnionych języków ;)

    • Pozytyw (+1) 1

  10.  

     

    1. Słuchanie w obcym - wyświetlanie po angielsku. 2. Mówienie po angielsku - odtwarzanie w obcym.

     

    Tylko że żaden komputer tak nie potrafi – i wg mnie bez faktycznego, identycznego z ludzkim AI nigdy to nie będzie możliwe (chociaż Google Translate będzie pewnie coraz bardziej statystycznie trafny).


  11. Nie rozumiem co masz na myśli jako "osobną".

     

    Niezintegrowaną z człowiekiem, a dokładniej – z układem nerwowym ;)

     

    To, czego oni potrzebują, to intelektronika, a przecież nie wynajdą im całej nauki ot tak na żądanie – abstrahując już zupełnie od tego, że to byłaby tylko jedna z wielu korzyści wynikających z powstania takiej technologii…


  12. Trafiłem na ten wątek zupełnie przez przypadek, ale zapytam – wilk, czy Ty niedawno nie byłeś moderatorem? ;)

     

    Ten niezauważony wcześniej przeze mnie awans jest jednak podważa zasadność Twoich argumentów, Astro, jeśli miał już „moc prawną” w chwili banowania :(

     

    PS. Ładnie śpiewa ta Loranc.


  13.  

    Tak ;) Podana jest też alternatywa w postaci snopu światła słonecznego.

     

     

    1. Mamy walec ze szkła powiedzmy o średnicy 1 metra

    2. Obracamy ten walec z maksymalną prędkością jaką potrafimy(ale znaną prędkością)

    3.. średnicę walca i jego prędkość można zoptymalizować aby, średnica x obroty -> max.

    4. puszczamy wiązkę lastera w obracający się walec.

     

    Zdaje się, że jeszcze parę lat temu mierzono prędkość światła przy pomocy lustra obracającego się ze stałą prędkością i pomiarze kąta odbicia. Mnie jednak ciągle zadziwia, że można tak dokładnie zmierzyć prędkość obrotu :D

     

    Poza tym w Nauce Świata Dysku (3. albo 4. tom) było coś chyba o tego typu eksperymentach w dość przystępny sposób.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...