Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

MrVocabulary (WhizzKid)

Użytkownicy
  • Liczba zawartości

    1373
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    25

Odpowiedzi dodane przez MrVocabulary (WhizzKid)


  1. Ciągle się zastanawiam, co było powodem tego skoku ewolucyjnego około 10 tys. lat temu, że tak się rozwinęła kultura, a później technika i wiedza...

     

    Język, aka największy wynalazek w historii planety :)

     

    Thikim, wiesz ile lat liczy już "Summa technologiae" Mistrza?

    :)

     

    Zatem, galaktyka w środku raczej martwa z pokrytymi w 10 % "zieleniną" ramionami (pisząc zielenina mam na myśli nawet bakterie niekoniecznie zielone).

    Do niedawna zawsze czytałem, że nasz wszechświat jest bardzo nieprawdopodobny, bo zmiana niektórych stałych sprawi, że nie uformują się gwiazdy. Za to parę dni temu czytałem Naukę Świata Dysku 4:

     

    Kwestia stałych fizycznych to poważniejsza sprawa. Dzisiejszy obraz podstaw fizyki zależy od serii równań matematycznych, bardzo eleganckich i zgrabnych. Jednakże w równaniach tych występuje około trzydziestu specjalnych stałych liczbowych, takich jak prędkość światła czy stała struktury subtelnej rządząca siłami, które utrzymują atomy razem. Te liczby wydają się właściwie przypadkowe, ale są równie istotne co same równania. Odmienne wartości tych fundamentalnych stałych prowadzą do odmiennych rozwiązań równań – odmiennych typów wszechświatów.

    Chodzi nie tylko o dość oczywiste różnice: grawitacja jest silniejsza albo słabsza, światło porusza się szybciej albo wolniej. Mogą też być bardziej dramatyczne. Wystarczy choć trochę zmienić stałą struktury subtelnej, a atomy staną się niestabilne i się rozpadną. Wystarczy zmniejszyć stałą grawitacyjną, a gwiazdy wybuchną i znikną galaktyki. Wystarczy ją trochę powiększyć, a wszystko skolapsuje w jedną gigantyczną czarną dziurę. Okazuje się wręcz, że jeśli którąkolwiek z tych stałych zmienić o więcej niż odrobinę, powstały wszechświat tak bardzo będzie się różnił od naszego, że nie zdoła podtrzymać zorganizowanej złożoności życia. Wiele przypadkowych stałych ma tak właśnie dobrane wartości – to jakby wygrać na loterii trzydzieści razy z rzędu. Nasze istnienie nie tylko balansuje na ostrzu noża, ale jest to bardzo ostry nóż.

    To niezwykła opowieść, lecz pełna luk logicznych. Pan narrans zwyczajnie nie umiał się powstrzymać.

    Jedna kluczowa i fatalna luka w większej części literatury tematu to rozważanie zmian stałych pojedynczo i tylko po trochu. Matematycznie procedura taka bada jedynie maleńki obszar „przestrzeni parametrów”, czyli ogólnego zakresu możliwych kombinacji stałych. To, co znajdujemy w tym ograniczonym obszarze, raczej nie jest reprezentatywne.

    Oto wygodna analogia. Jeśli weźmiemy samochód i zmienimy jeden jego aspekt, choćby troszeczkę, prawdopodobnie przestanie działać. Zmieńmy trochę rozmiar nakrętek, a przestaną pasować do śrub i auto się rozpadnie. Zmieńmy trochę paliwo, a silnik nie zastartuje. Ale przecież nie wynika z tego, że w działającym samochodzie możliwy jest tylko jeden rozmiar nakrętek albo jeden rodzaj paliwa. Dowiadujemy się tylko, że jeśli zmienimy jedną właściwość, działa ona na pozostałe, więc one również muszą się zmienić. Tak że naiwna kwestia, co się stanie z różnymi kawałkami naszego wszechświata, jeśli zmienimy trochę którąś ze stałych, pozostawiając inne niezmienione, nie jest szczególnie istotna dla pytania, czy wszechświat nadaje się do życia.

    Dodatkowo – trochę niechlujne myślenie przemienia tę lukę logiczną w tragicznie błędną reprezentację tego, co wspomniane wyliczenia rzeczywiście nam pokazują. Przypuśćmy dla dyskusji, że każdy z trzydziestu parametrów musi być indywidualnie dostrojony, a prawdopodobieństwo, że losowo wybrany znajdzie się w odpowiednim przedziale, wynosi 1/10. Zmieńmy ten parametr (wyłącznie ten) o więcej niż 1/10, a życie stanie się niemożliwe. Podaje się więc argument, że prawdopodobieństwo, by wszystkie trzydzieści parametrów znalazło się w odpowiednich granicach, równe jest 1/10 do potęgi 30, czyli 10–30, jedna szansa na kwintylion (tysiąc miliardów miliardów miliardów). Tak niewyobrażalnie mało, że nie istnieje absolutnie żadna sensowna perspektywa, by zdarzyło się to przypadkiem.

    To wyliczenie jest źródłem wizerunku „ostrza noża”. Ale jest też kompletnym

    nonsensem.

    To jakby ruszyć z Centrepoint, w samym środku Londynu, przejść New Oxford Street parę metrów na zachód, parę metrów Tottenham Court Road na północ i wyobrażać sobie, że poznało się cały Londyn. Nie zbadaliśmy nawet kilku metrów w kierunku północno-zachodnim, a co dopiero wszystkiego, co leży dalej. Matematycznie – to, co badamy przy każdej zmianie pojedynczego parametru, to maleńki przedział na osi w przestrzeni parametrów. Kiedy przemnożymy odpowiednie prawdopodobieństwa, patrzymy na maleńką kostkę, której boki odpowiadają zmianom dokonanym w pojedynczych parametrach, ale bez rozważania zmian w innych. Przykład samochodu pokazuje nam, że to niemądre obliczenia.

    Nawet ze stałymi obowiązującymi w naszym wszechświecie nie potrafimy z praw fizyki wydedukować struktury czegoś tak pozornie prostego jak atom helu, a co dopiero bakterii czy istoty ludzkiej. Nasze rozumienie czegokolwiek bardziej złożonego niż wodór opiera się na sprytnych aproksymacjach, udoskonalanych przez porównywanie z rzeczywistymi obserwacjami. Kiedy jednak zaczynamy rozważać inne wszechświaty, nie mamy żadnych obserwacji jako materiału porównawczego; musimy polegać na matematycznych konsekwencjach naszych równań. Dla niczego ciekawego, choćby dla helu, nie potrafimy przeprowadzić obliczeń. Dlatego wykorzystujemy rozmaite skróty i wykluczamy poszczególne struktury, takie jak gwiazdy i atomy, opierając się na mocno dyskusyjnych podstawach.

     

    I kawałek dalej, podważając teorię unikalności naszego wszechświata:

     

    Stenger opisuje pouczający przykład, czemu zmiana stałych po jednej naraz jest błędnym rozumowaniem. Uwzględnia tylko dwie: stałą struktury subtelnej i sprawność syntezy jądrowej.

    Sprawność syntezy jądrowej to ułamek masy atomu helu, o który przewyższa ona połączone masy dwóch protonów i dwóch neutronów. To ważne, jądro helu bowiem składa się właśnie z takich elementów. Wystarczy dodać dwa elektrony i mamy gotowy atom. W naszym wszechświecie parametr ten ma wartość 0,007. Można go interpretować jako lepkość kleju, który spaja jądro, więc jego wartość wpływa na to, czy hel (i inne małe atomy, takie jak wodór czy deuter) mogą istnieć. Bez takich atomów gwiazdy nie mogłyby wykorzystywać jako paliwa syntezy jądrowej, więc jest to wielkość ważna dla istnienia życia. Obliczenia badające zmiany tego tylko parametru pokazują, że aby funkcjonowały gwiazdy wykorzystujące syntezę jądrową, liczba ta musi się zawierać między 0,006 i 0,008. Jeśli parametr jest mniejszy niż 0,006, dodatnio naładowane protony w jądrze helu odepchną się mimo kleju. Jeśli jest większy niż 0,008, protony trzymają się za mocno i w efekcie brakuje swobodnych protonów. Ponieważ wolny proton to jądro atomu wodoru, oznacza to, że nie ma wodoru.

    Stała struktury subtelnej określa siłę oddziaływań elektromagnetycznych. Jej wartość w naszym wszechświecie wynosi 0,007. Podobne obliczenia dowodzą, że musi leżeć w przedziale od 0,006 do 0,008. (Wydaje się przypadkiem, że obie te wartości są praktycznie takie same jak dla sprawności syntezy jądrowej – nie są dokładnie równe).

    Czy to znaczy, że w dowolnym wszechświecie z gwiazdami wykorzystującymi syntezę sprawność syntezy jądrowej i stała struktury subtelnej muszą leżeć w przedziale od 0,006 do 0,008? Wcale nie. Zmiany stałej struktury subtelnej mogą kompensować zmiany sprawności syntezy. Jeśli ich stosunek jest bliski 1, to znaczy jeśli wartości są w przybliżeniu równe, pożądane atomy mogą istnieć i są stabilne. Możemy znacząco zwiększyć sprawność syntezy, daleko poza wąski przedział 0,006 do 0,008, pod warunkiem że odpowiednio powiększymy też stałą struktury subtelnej. Podobnie możemy je znacząco zmniejszyć.

    Jeśli weźmiemy pod uwagę więcej niż dwie stałe, efekt nie zanika, ale staje się jeszcze wyraźniejszy. Stenger w swojej książce wyczerpująco analizuje liczne przykłady. Zmiany kilku stałych fizycznych możemy skompensować odpowiednimi zmianami w kilku innych. To tak jak we wspomnianym już przykładowym samochodzie. Jeśli zmienimy którąkolwiek z cech samochodu, choćby odrobinę, całość przestaje działać – ale błąd polega na zmianie tylko jednej cechy. Samochód ma ich tysiące. Kiedy mechanicy zmieniają wymiar nakrętek, zmieniają też wymiar śrub. Kiedy zmieniają średnicę kół, używają innych opon.

    Samochody nie są precyzyjnie dostrojone do jednej tylko wersji konstrukcji. Wszechświaty też nie.

     

    Do tej dyskusji stosuje się większy fragment, ale 1) prawa autorskie, 2) jest naprawdę długi. Ale zwrócili tam uwagę na bardzo ważną kwestię związaną z powyższą, o czym pisał też wielokrotnie sam Mistrz:

     

    Czy to naprawdę naukowe dedukować na podstawie tylko jednej ścieżki życia, jaką znamy (naszą) jak muszą wyglądać wszystkie inne? Przecież nawet człowiek potrzebuje promieniowania elektromagnetycznego – skąd niby mamy wiedzieć, czy nie ma form życia opartych na milion razy większych dawkach? Albo w ogóle nie ma węglowodorach? Albo węglowodorach o nieznanych nam właściwościach? Przecież liczba możliwych substancji chemicznych jest z kombinatorycznego punktu widzenia nieskończona.

     

    Pewnie, ja też bym przez teleskop najpierw wypatrywał drzew, ale jednocześnie wydaje mi się, że to straszne ksenobiologiczne uprzedzenie ;)


  2. Fakt, że spotkałem może ze cztery osoby, które mają choćby mgliste pojęcie, jak działa Word – a to przewspaniałe narzędzie, ma chyba tylko trzy wady – ale wg tego TED-a dzieci żyjące w chatkach z gówna nauczyły się hackować Androida w ciągu 6 miesięcy od otrzymania tabletów bez żadnych wskazówek. Kwestia przedsiębiorczości zapewne.


  3. Słuszna słuszność, podejrzewam jednak Przemku, że

     

     

     

    policja niekoniecznie będzie miała z tego opisywaną radość. Agresywne tłumy lubią zbierać się również wieczorami i nocą, a jakoś tak podejrzewam, że z klasycznym EF-em nazbyt duży agresywny tłum w świetle ulicznym niechętnie da się zidentyfikować. ;)

     

    W Polsce jest około 1 500 mieszkań wykupionych przez policję w największych polskich miastach, które mają kamery na podczerwień itd. Poza tym mają armię dronów w użyciu. Po co im coś takiego? ;)


  4. Dziwię się, że dopiero teraz postała taka maszynka. Przecież od co najmniej 10 lat nie ma żadnych technicznych przeszkód by takie ramię zbudować. Poza tym tych dwóch panów zgarniających nadmiar zaprawy to raczej tymczasowo - znowu nie widzę przeszkód by drugie ramię nie potrafiło wykonać ich pracy lub wywalić zbierany nadmiar zaprawy z kubełka do ponownego użycia. SAM 2.0 będzie to pewnie potrafił. Ale jedno trochę mnie niepokoi - ustawiana ściana wygląda na to, że jest w pewnej odległości od styropianu, w żaden sposób nie oparta o już istniejący mur. Pewnie, przynajmniej częściowo, wynika to ze sposobu chwytania i zwalniania cegły przez uchwyt robota.

     

    BTW. Ożańskiemu wyszło ~690 cegieł/godzinę. Ciekawe jak z taką wydajnością, ten robot miał by iść na przedzie pochodu pierwszomajowego. Albo uściskać się z towarzyszem Bierutem ;)

     

    Ponieważ komputery mają problem z rozpoznawaniem przestrzeni :)


  5. No ten gościu rzekł, że przez 40 lat jego pracy cel wydaje się być nadal tak samo odległy i że nie jest pewien czy możemy to zrobić w ogóle. Wydaje mi się jednak, że to był pesymizm wynikający z pokory – mi też się wydaje, że możemy próbować skopiować mózg i modyfikować go neuron po neuronie. Ale na razie nie ma żadnej metody, która by wyjaśniała, jak to działa, tzn. jak jeden neuron ma się do wielu neuronów.


  6. Przeskok od potężnej mocy obliczeniowej do symulowania ludzkiego mózgu jest chyba jednak zbyt duży na chwilę obecną. Dopiero co byłem na konferencji poświęconej sztucznej inteligencji i rozmawiałem z ekspertami z czterech kontynentów. Są zgodni w twierdzeniu, że nie mają pojęcia jak przejść od symulowania pojedynczego neuronu do większego systemu neuronów. Nadal nie wiemy w jaki sposób poszczególne elementy mózgu są powiązane ze sobą i jak zmiany pojedynczych neuronów mają się do działania całego systemu. Gościu z MIT powiedział, że nie jest nawet pewien, czy AI da się w ogóle osiągnąć.

     

    Biorąc pod uwagę, że najnowszym osiągnięciem robotyki jest jako-taka zdolność rozpoznawania najbliższej topologii, to ten wspomniany komputer się chyba zestarzeje zanim będziemy mieli jakąkolwiek, nawet przybliżoną, zdolność symulowania mózgu.


  7. Mówiąc "5 [nieważne czego]" nie przekazujesz żadnej informacji =] Ew. pokaż mi w jakimś formalnym zapisie, że jest inaczej, chętnie się zdziwię :) Nie wiem jak matematycy się na to zapatrują, ale w naturze nie może być liczby czegoś, czego nie ma; nawet jeśli sobie gdybasz, to stwarzasz przestrzeń fazową. Możesz mieć jedno jabłko albo dwa jabłka, ale nie możesz mieć samej jedynki albo dwójki. Oczywiście Twoja definicja piątki jest prawdziwa, ale to jest "między cztery a sześć czegoś, o czym mowa", więc ma znaczenie potencjalne, które przyjmuje dopiero w jakimś konkretnym przypadku.

     

    Ludzie, powiadasz? A kim niby oni są? Po polsku mówią czy jak?! ;)


    Tak, na to są konkretne obliczenia, które czasem się mierzy czasem reakcji mózgu w ustandaryzowanych warunkach, a częściej presją ewolucji języka do zmian (np. wypieranie form brzmiących podobnie), co się potem uogólnia do pewnych przeliczników, a te z kolei można wykorzystać w równaniach „żywotności” pojęć (stosunek takich cech jak trudność artykulacyjna, dystynktywność artykulacyjna, długość, częstość, zdolność do dezambiguacji znaczenia itd.).

     

    Ale Ci ich teraz nie podam, gdyż to nie moja działka i by mi to trochę zajęło wygrzebanie tego, na co nie mam czasu, bo nadal nie dałem rady spakować wszystkich słowników na samolot :P


  8. Tylko czy zaznaczanie policzalności/niepoliczalności jest w ogóle potrzebne? Co to daje? Szczególnie kiedy "to coś" nie jest jeszcze policzone albo wynik tego liczenia, jakaś konkretna liczba, nie jest podany (itd., bo podobnych sytuacji jest więcej).

     

    Dzięki temu mózg słuchacza wykonuje mniej obliczeń, i to mierzalnie, przy czym różnica ta jest większa od nakładu energii mówiącego. Ale akurat w polskim policzalność jest mało ważną kategorią, więc niepotrzebne =]


  9. A po drugie: kiedy wreszcie zakończy się ten bezsens z "liczbą" (i tak dobrze, że nie "cyfrą") w znaczeniu "ile". Przyznam się bez bicia, że z pełną świadomosćią niezgodności z tym, co w szkołach pod dekiel mi wbijali, od zawsze używam tylko "ilości", "liczbę" zostawiając dla liczb prawdziwych. :D

     

    Cóż, problem z liczbami z językowego punktu widzenia polega na tym, że liczby nic nie znaczą, dopóki ich z czymś nie połączysz (samo "pięć" nie ma absolutnie żadnego znaczenia). Takie konektywistyczne używanie pojęcia „liczba” ma więc sporo sensu ;)


  10. Co nie miało miejsca? Sytuacje, w których służby pozbywały się niewygodnych obywateli? Sytuacje, w których mafie miały ze służbami układy pozwalające im na pozbywanie się niewygodnych ludzi. A może nie zdarzyło się jeszcze, aby wojsko mordowało niewinnych ludzi w ramach zbrodni wojennych?

    Nie miało miejsce, żeby Amerykanie wyszli na ulicę z bronią, uformowali milicję obywatelską i przejęli władzę bo rząd nawał. Kiedy Amerykanie mówią, że chcą mieć dostęp do broni, żeby mieć władzę nad rządem – kłamią. A to jest jedyny argument w konstytucji (albo któreś poprawce) – obrona przed rządem. Nie wystąpili zbrojnie ani razy przeciwko rządowi mimo wszystkich tych wymienionych przez Ciebie sytuacji.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...