Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

KopalniaWiedzy.pl

Super Moderatorzy
  • Liczba zawartości

    36970
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

    nigdy
  • Wygrane w rankingu

    227

Zawartość dodana przez KopalniaWiedzy.pl

  1. Od czasu ujawnienia przez Edwarda Snowdena istnienia programu PRISM, na światło dzienne wychodzą informacje dotyczące podobnych działań prowadzonych przez kolejne państwa. Bardzo szybko okazało się, że z PRISM korzystają służby brytyjskie. Teraz prasa donosi, że masową inwigilację prowadzą również Niemcy. We Frankfurcie nad Menem znajduje się DE-CIX, największy na świecie punkt wymiany ruchu internetowego. W szczycie przepływa przezeń ponad 2,5 terabita danych na sekundę. Jeden z ekspertów związanych z firmą, która korzysta z DE-CIX zdradził, że przynajmniej część z przechodzących przezeń danych trafia do niemieckiego wywiadu i innych agend rządowych. Partnerami DE-CIX jest ponad 500 firm, w tym najwięksi dostawcy internetu. Jak informuje Klaus Landefeld, szef wydziału infrastruktury i sieci w Stowarzyszeniu Niemieckiego Przemysłu Internetowego, niemieckie prawo zabrania udzielania jakiejkolwiek informacji o tym, które agencje rządowe mają dostęp do DE-CIX i jakiego rodzaju jest to dostęp. Minister sprawiedliwości Sabine Leutheusser-Schnarrenberger potwierdziła, że agencje prowadzą działania wywiadowcze we Frankfurcie. Z kolei Hans De With, szef komisji G10, która ma dbać o przestrzeganie konstytucyjnych zapisów gwarantujących prywatność ujawnił, że średnio wywiad ma dostęp do 5% danych z DE-CIX i niezwykle rzadko korzysta z maksymalnego możliwego dostępu do 20% danych. Niemcy zapewniają, że NSA nie ma bezpośredniego dostępu do danych DE-CIX. Prawnik Matthias Kettemann z Austrii mówi, że jeśli niemiecki wywiad prowadzi szeroką inwigilację własnych obywateli, to może w ten sposób łamać Konstytucję. Jednak oskarżenie czy powstrzymanie agencji przed tego typu działaniami jest trudniejsze, niż w przypadku NSA i inwigilacji obywateli USA.
  2. Już ok. 12 tys. lat temu ludzie ozdabiali groby kwiatami. W zastygłym błocie z 4 natufijskich grobów w jaskini Raqefet ze zbocza izraelskiej góry Karmel archeolodzy odkryli odciski łodyg i kwiatów m.in. szałwii. Najwięcej roślin znajdowało się w podwójnym pochówku dorosłego mężczyzny i młodszej osoby o nieustalonej płci. Jak podkreśla Daniel Nadel z Uniwersytetu w Hajfie, przedstawiciele tej kultury jako jedni z pierwszych zaczęli porzucać wędrowny styl życia (na najstarsze cmentarze w Lewancie - sprzed ok. 15-11,5 tys. lat - natrafiono właśnie na stanowiskach natufijskich w północnym Izraelu). Ostatnie odkrycie wskazuje, że Natufijczycy byli również pionierami w dziedzinie ozdabiania grobów kwiatami. Jedynym starszym przykładem może być neandertalski pochówek z jaskini Szanidar w Kurdystanie (Szanidar IV). Ma on ok. 70 tys. lat, ale część naukowców sądzi, że wszystko można wyjaśnić działaniami gryzoni, które wykopywały na stanowisku norki i chowały w nich nasiona czy kwiaty. Choć przypadki z Iranu i Izraela dzieli aż 50 tys. lat, nie oznacza to, że grobów nie ozdabiano. Rośliny są po prostu bardzo nietrwałe i przeważnie nie zachowują się w zapisie archeologicznym. Ściany podwójnego pochówku z góry Karmel pokryto cienką warstwą błota. Dno wyłożono aromatycznymi roślinami o fioletowawych kwiatach. W oparciu o przedmioty znalezione w innych grobach archeolodzy sądzą, że grzebaniu towarzyszyły tańce i śpiewy. Podczas polowania zabijano kilka zwierząt. Po wielkiej uczcie wokół grobów kości i mięso wrzucano do dołów. Autorzy artykułu z PNAS ujawniają, że w pochówkach sprzed 13.700-11.700 lat zidentyfikowano ślady pozostawione przez szałwię, inne gatunki z rodziny jasnotowatych (Lamiaceae) oraz trędownikowate (Scrophulariaceae). W pobliżu znajdowało się mnóstwo fitolitów. Teraz naukowcy zamierzają określić płeć, wiek i powiązania zmarłych. Szczególnie interesuje ich, czy pochowana razem para to ojciec i dziecko i czy osoby te zmarły w tym samym czasie.
  3. Wi-Vi to nowatorska technologia, która pozwala obserwować ludzi znajdujących się za ścianą. Dotychczas tego typu rozwiązania wykorzystywały albo bardzo duże, nieporęczne urządzenia, albo też wysoko zaawansowane techniki dostępne tylko wojsku i służbom specjalnym. "Wi-Vi", nazwane tak od połączenia "Wi-Fi" i "vision", może trafić do... telefonów komórkowych. Nowy system został opracowany przez profesor Dinę Katabi z MIT-u oraz jej magistranta Fadela Adiba. Wykorzystuje on standardowy signał Wi-Fi. Chcieliśmy stworzyć przenośne i proste urządzenie o małej mocy, którego mółby używać każdy, kto chciałby obserwować ludzi przez ściany czy zamknięte drzwi - mówi Katabi. Gdy w jednym pomieszczeniu nadawany jest sygnał Wi-Fi, pewna jego część przechodzi przez ściany i odbija się od ludzi znajdujących się w innych pomieszczeniach. Jednak odbiciu temu ulega bardzo niewielka część sygnału. Wielokrotnie więcej jest odbiajne od ścian i innych obiektów w pomieszczeniu. Dlatego też rejestrowanie sygnału odbitego jedynie od człowieka było dotychczas niemożliwe. Pozostałe sygnały były zbyt mocne i zagłuszały ten pożądany. Musieliśmy zatem opracować technologię, która kasuje inne odbicia i powoduje, że sygnał odbija się tylko od poruszającej się osoby - wyjaśnia Katabi. Opracowany właśnie system składa się z dwóch anten i odbiornika. Anteny emitują niemal identyczne sygnały, z tym, że drugi sygnał jest odwrotnością pierwszego. Dochodzi między nimi do interferencji, która powoduje wzajemne znoszenie się sygnałów. Po dotarciu do nieruchomego obiektu fale odbijają się od niego w identyczny sposób, a zatem sygnały się znoszą. Tylko wtedy, gdy obiekt się porusza, dochodzi do różnych odbić i sygnały nie znosza się wzajemnie. Jeśli zatem za ścianą mamy osobę, która się porusza, to wysłanie takich sygnałów Wi-Fi powoduje, że odbicia od nieruchomych obiektów zostają skasowane, a do odbiornika docierają tylko sygnały odbite od poruszającego się człowieka - wyjaśnia Adib. Taka technologia nie wymaga rozstawiania anten na większej przestrzeni, można ją wbudować w niewielkie przenośne urządzenie, które na podstawie danych z odbitych fal będzie na bieżąco obliczało i pokazywało pozycję poruszającej się osoby. Technologia Wi-Vi może znaleźć liczne zastosowania. Pomoże ratownikom lokalizować ludzi uwięzionych pod gruzami zawalonych budynków, policja z łatwością sprawdzi liczbę osób w pomieszczeniu i uniknie potencjalnej zasadzki, a "inteligentny" dom wykryje gest właściciela, który nie wychodząc z jednego pomieszczenia będzie mógł zgasić światło w innym pokoju. Venkat Padmanabhan, jeden z głównych badaczy z Microsoft Research, mówi, że najbardziej interesująca jest możliwość wykorzystania Wi-Vi w roli sterowanego gestami urządzenia, które nie wymaga, by użytkownik był widziany przez kamery. Taki interfejs może zmienić gry wideo - stwierdził.
  4. Zimą na choroby serca umiera więcej osób. Wg szwedzko-chińskiego zespołu, wzrost śmiertelności można przypisać szybszemu wzrostowi blaszek miażdżycowych. Jest on spowodowany aktywacją brunatnej tkanki tłuszczowej przez chłód. Dotąd sądzono, że wzrost liczby zgonów można wyjaśnić nadmiernym męczeniem podczas odgarniania śniegu oraz generalnym spadkiem aktywności fizycznej. Nikt jednak nie potrafił wskazać, jakie konkretnie mechanizmy miałyby leżeć u podłoża zaobserwowanego zjawiska. Teraz naukowcy z Karolinska Institutet, Uniwersytetu w Linköping i 3 chińskich uczelni wyszli z zupełnie nowym pomysłem. Akademicy badali szczep myszy z genetyczną skłonnością do miażdżycy. Do eksperymentów wybrano właśnie myszy, bo u zwierząt tych, jak u ludzi, występuje zarówno biała (ang. white adipose tissue, WAT), jak i brunatna tkanka tłuszczowa (ang. brown adipose tissue, BAT). WAT jest magazynem nadmiaru kalorii, a BAT spala tłuszcz i wytwarza w ten sposób ciepło. Początkowo sądziliśmy, że aktywacja brunatnego tłuszczu przez zimno sprawi, że zwierzęta staną się szczuplejsze i zdrowsze. Zamiast tego odkryliśmy, że doszło do nasilenia kumulacji lipidów w obrębie [błony wewnętrznej] naczyń - opowiada prof. Yihao Cao. Wystawienie na oddziaływanie niskich temperatur przyspieszało tworzenie blaszek. Adipocyty BAT rozkładały kwasy tłuszczowe, co prowadziło do akumulacji złego cholesterolu LDL w osoczu i rozbudowy rdzenia lipidowego blaszek. Co więcej, zimno sprawiało, że blaszki były mniej stabilne, a przez to podatne na pęknięcia (pęknięcie wyzwala tworzenie się zakrzepu przyściennego). Jeśli okaże się, że u ludzi zachodzą podobne zjawiska, pacjenci z chorobami sercowo-naczyniowymi powinni unikać kontaktu z chłodem i dbać o odpowiedni ubiór. Na BAT wpływa nie tylko zimo, jej aktywację można również zablokować za pomocą kilku [...] leków. To kwestia, którą warto się zająć w przyszłości.
  5. W świecie zdominowanym przez Google'a niewiele osób słyszało o bardzo popularnej niegdyś wyszukiwarce AltaVista. Ci, którzy ją pamiętają, z pewnością sądzili, że wiele lat temu zniknęła z sieci. Tymczasem AltaVista wciąż istnieje, chociaż mamy ostatnią szansę, by z niej skorzystać. Wyszukiwarka, która została uruchomiona w 1995 roku zostanie ostatecznie zamknięta 8 lipca bieżącego roku. AltaVista była przez kilka lat niezwykle popularnym mechanizmem przeszukującym sieć. Jej problemy rozpoczęły się na początku bieżącego wieku. Jeszcze w grudniu 1999 roku spodziewano się, że zaplanowany na kwiecień 2000 roku giełdowy debiut AltaVisty pozwoli na zebranie 300 milionów dolarów. Niestety, w międzyczasie doszło do załamania na giełdzie Nasdaq i debiut odwołano. Wyszukiwarce nie pomogły wielokrotnie zmiany właścicieli. Została ona założona przez firmę DEC (Digital Equipment Corporation), którą w 1998 przejął Compaq, a ten został wykupiony przez Hewlett-Packarda w 2002. Rok później AltaVista została kupiona przez firmę Overture Services, którą po kilku miesiącach przejęło Yahoo!. Kolejni właściciele nigdy nie mieli dobrego pomysłu na rozwój wyszukiwarki, nie była więc ona w stanie konkurować z Google'em i Yahoo!. Nie potrafiono wykorzystać ani jej popularności, ani świetnego jak na swoje czasy oferowanego przez nią automatycznego translatora BabelFish.
  6. Na University of Utah powstał nowy test, który ułatwi walkę z kłusownikami zabijającymi słonie. Uczeni stworzyli technikę pozwalającą na pomiar poziomu węgla C-14 w kłach i zębach zwierząt. Wykorzystują przy tym promieniotwórczy węgiel, który trafił do atmosfery w latach 1952-1962 gdy ZSRR i USA prowadziły naziemne próby z bronią jądrową. Na stosowanie tej metody mogą sobie pozwolić agendy rządowe i organa ścigania - mówi geochemik Kevin Uno, który pracował nad nową techniką w ramach swojej pracy doktorskiej. Wykonanie testu kosztuje około 500 USD za próbkę. Nowa metoda wykorzystuje fakt, że testy z bronią jądrową doprowadziły do zmian poziomu C-14 w atmosferze. Neutrony uwalniane podczas testów bombardowały azot, z którego część zmieniała się w C-14. Podobnie na azot oddziałuje promieniowanie kosmiczne, jednak w tym przypadku zmiany są niewielkie. Testy broni jądrowej doprowadziły do znacznego wzrostu C-14. Pierwiastek jest ciągle wchłaniany przez rośliny, zwierzęta i ludzi, a zmiany jego poziomu są dobrze znane. Najwyższe stężenie C-14 osiągnął w latach 60. ubiegłego wieku, a od tamtej pory stopniowo ono spada. Mierząc jego poziom możemy określić wiek badanego materiału. Tradycyjny sposób pomiaru poziomu radioaktywnego węgla polega na badaniu tempa rozpadu. Nowa metoda wykorzystuje akceleratorową spektrometrię masową, dzięki czemu do badania można użyć 1000-krotnie mniej materiału niż przy metodzie tradycyjnej. W ramach testów swojej technologii uczeni próbowali określić wiek 29 tkanek roślinnych i zwierzęcych pochodzących z lat 1905-2008, których daty pozyskania były dobrze znane. Testy wykazaly, że możliwe jest określenie wieku kości słoniowej z dokładnością do 1 roku. Tak dużą dokładność można uzyskać w przypadku zwierząt zabitych po roku 1955. Dla zwierząt zabitych w ostatnich latach dokładność jest mniejsza i test może wykazać np. że badana próbka pochodzi od słonia, który zginął w latach 2010-2013. Obecnie konwencje międzynarodowe zakazują handlu kością słoniową, która została pozyskana z azjatyckich słoni po roku 1975, a ze słoni afrykańskich po roku 1989. Na przykład w USA obrót kością słoni z Afryki, zarówno surową jak i obrobioną, jest nielegalny, jeśli została ona wwieziona na teren Stanów po roku 1989. Jeśli gotowy wyrób z kości słoniowej trafił na teren USA po 1989 roku, to musi on liczyć sobie co najmniej 100 lat, by można było nim handlować. Niestety, nielegalny handel kwitnie, gdyż handlarze twierdzą, że kość pochodzi od słoni zabitych przed zakazem. Dotychczas nie istniał żaden test, który pozwalałby to sprawdzić. Dzięki dokładnemu określeniu wieku kości, możemy sprawdzić czy handel jest legalny czy nie, a dzięki testom DNA jesteśmy w stanie określić, czy kość pochodzi od słoni afrykańskich czy azjatyckich. Obecnie każdego roku 30 000 słoni jest zarzynanych dla ich kłów, dlatego też istnieje pilna potrzeba egzekwowania międzynarodowego zakazu - mówi Uno. W Afryce pozostało już tylko 423 000 słoni. Organizacje ochrony przyrody informują, że aż 70% kości słoniowej trafia do Chin. Drugim co do wielkości rynkiem są Stany Zjednoczone. Kość słoniowa przyczynia się nie tylko do zagłady wyjątkowych zwierząt, ale również napędza afrykańskie wojny. Zbrojne grupy z Darfuru, Ugandy czy Somalii zabijają słonie, a za zdobyte w ten sposób pieniądze kupują broń i dokonują rzezi ludzi.
  7. Po zastosowaniu primingu związanego ze śmiercią ludzie mają bardziej kreatywne podejście do humoru. Ponieważ humor pozwala sobie poradzić z lękiem, Christopher R. Long z Ouachita Baptist University i Dara Greenwood z Vassar College dywagowali, że myśli związane ze śmiercią powinny ułatwić żartowanie. W ramach studium Amerykanie podzielili 117 studentów na 4 grupy. Pierwszym dwóm podczas wykonywania zadania na ekranie komputera na 33 milisekundy wyświetlało się słowo "ból" lub "śmierć" (komunikat miał charakter podprogowy, ekspozycja była więc nieświadoma). Pozostali mieli opisać emocje związane z wizją własnej śmierci albo z bolesną wizytą u dentysty. Na końcu wszystkich poproszono o wymyślenie podpisu do komiksu z The New Yorkera. Podpisy pokazano niezależnym sędziom, którzy nie wiedzieli, na czym polegał eksperyment. W grupach z primingiem za śmieszniejsze uznano hasła wymyślone przez ludzi nieświadomie stykających się z wyrazem śmierć. W grupach opisujących emocje studenci skupiający się na śmierci wypadli za to gorzej. Long i Greenwood uważają, że humor pozwala nam tolerować utajony lęk, który w innym razie mógłby działać destabilizująco. Jako że aktywacja świadomych myśli o śmierci negatywnie wpłynęła na kreatywny humor, w przyszłości psycholodzy zamierzają ocenić skuteczność humoru jako mechanizmu radzenia sobie w różnych warunkach.
  8. Neurony mogą się zachowywać podobnie mimo różnic w budowie. To wyjaśnia, czemu np. w przypadku epilepsji lek pomaga części pacjentów, a reszcie nie. Nasze studium sugeruje, że neurony poszczególnych pacjentów mogą być zmienione w inny sposób, ale prowadzi to do jednej i tej samej choroby. To może być główna przyczyna, dla której lekarze nie potrafią stwierdzić, czy w danym przypadku lek okaże się skuteczny. Ten sam problem może wpłynąć na terapię arytmii czy depresji [...] - tłumaczy prof. David Schulz. Amerykanie zademonstrowali, że osiągając cel w postaci preferowanej (naturalnej) aktywności elektrycznej, indywidualne neurony posługują się innymi kombinacjami kanałów jonowych. Schulz porównał to do kilku osób, które różnymi metodami budują identyczną wieżę z klocków. Schulz i Satish Nair stworzyli symulacje komputerowe. Prowadzono też eksperymenty na układzie nerwowym krabów. Studium pt. "Neurony z różną siecią [połączeń] osiągają konserwatywny sygnał wyjściowy, inaczej równoważąc zmienne wielkości przewodnictwa" ukazało się w Journal of Neuroscience.
  9. Najnowsze obliczenia aż dwukrotnie zwiększają liczbę planet mogących znajdować się w ekosferze, czyli w takiej odległości od gwiazdy macierzystej, która pozwala na istnienie wody w stanie ciekłym. Podczas wsponianych obliczeń wzięto pod uwagę wpływ chmur na klimat planet krążących wokół czerwonych karłów. Wskazują one, że w samej tylko Drodze Mlecznej aż 60 miliardów planet może znajdować się w ekosferze. Dotychczasowe dane z Teleskopu Keplera wskazywały, że w ekosferze każdego czerwonego karła krąży co najmniej 1 planeta. Wyliczenia wykonane przez uczonych z University of Chicago i Northwestern University dwukrotnie zwiększają liczbę takich planet. Wzór według którego wylicza się ekosferę gwiazd jest używany od dziesięcioleci. Jednak pomija on wpływ chmur na klimat. Na Ziemi chmury ogrzewają planetę i ją ochładzają. Odbijają promienie słoneczne, schładzając powierzchnię planety i absorbują promieniowanie podczerwone z jej powierzchni, wywołując efekt cieplarniany. To jeden z elementów ogrzewających planetę i umożliwiających podtrzymanie życia - mówi profesor Dorian Abbot z UChicago. Uczony wyjaśnia, że planeta krążąca wokół gwiazdy podobnej do Słońca musi mieć czas obiegu około roku. To wskazuje, że jest na tyle daleko, iż na jej powierzchni może istnieć ciekła woda. Jeśli jednak okrąża niewielkiego czerwonego karła, to czas jej obiegu powinien wynosić 1-2 miesiące, by mogła otrzymać tyle energii co Ziemia ze Słońca - stwierdza Nicolas Cowan z Northwestern. Planeta znajdująca się tak blisko gwiazdy charakteryzowałaby się obrotem synchronicznym, a to oznacza, że tylko jedna jej połowa byłaby zwrócona w stronę gwiazdy. Z dokonanych właśnie obliczeń wynika, że w takiej sytuacji na pókuli skierowanej w stronę gwiazdy dochodziłoby do silnej konwekcji, przez co powstałyby chmury mocno odbijające promieniowanie gwiazdy. Zespół z Chicago i Northwestern przeprowadził zaawansowane trójwymiarowe symulacje klimatyczne, wykorzystując przy tym klaster składający się z 216 komputerów. Wcześniejsze symulacje klimatu planet na wewnętrznych krawędziach ekosfery były jednowymiarowe, pomijały obecność chmur i skupiały się na spadku temperatury wraz z wysokością nad planetą. W symulacjach jednowymiarowych nie da się uwzględniać chmur. Ale w 3D bierzesz pod uwagę ruch powietrza i ruch wilgoci w całej atmosferze - wyjaśnia Cowan. Symulacje wykazały, że jeśli na powierzchni planety jest woda, to formują się chmury, które schładzają planetę i pozwalają na istnienie ciekłej wody na planetach znajdujących się znacznie bliżej gwiazdy niż dotychczas przypuszczano. Teorię Abbota i jego kolegów będzie można sprawdzić za pomocą następcy Hubble'a Teleskopu Jamesa Webba, który ma rozpocząć pracę około 2018 roku. Za jego pomocą możliwe będzie mierzenie temperatury egzoplanet. Jeśli egzoplaneta z obrotem synchronicznym nie będzie posiadała grubej pokrywy chmur, to w momencie gdy będzie zwrócona swoją "jasną" stroną do Teleskopu, urządzenie zarejestruje najwyższe temperatury, a gdy Teleskop będzie obserwował "ciemną" stronę planety, temperatury będą najniższe. Jeśli jednak po "jasnej" stronie będą chmury, to zablokują one znaczną część promieniowania podczerwonego planety, a wówczas James Webb zanotuje najniższą temperaturę wtedy, gdy będzie obserwował "jasną" stronę, a najwyższą kiedy planeta będzie zwrócona doń "ciemną" stroną. Stanie się tak, gdyż w pierwszym przypadku będzie mierzył temperaturę pokrywy chmur, a w drugim - temperaturę powierzchni planety. Zjawisko takie jest dobrze udokumentowane. Jeśli za pomocą satelity działającego na podczerwień będziesz obserwował Brazylię lub Indonezję, to zobaczysz, że są one zimne. Dlatego, że obserwujesz chmury. Pokrywa chmur na dużych wysokościach jest niezwykle zimna - wyjaśnia Cowan.
  10. Obserwowanie świadomych zdrowotnie awatarów pomaga kobietom schudnąć w prawdziwym świecie. Pilotażowe studium wykazało, że nie trzeba być zapalonym graczem, by wykorzystać wirtualną rzeczywistość do nauczenia się zdolności potrzebnych przy odchudzaniu - przekonuje dr Melissa Napolitano z Uniwersytetu Jerzego Waszyngtona. Amerykanie zebrali grupę 128 kobiet z nadwagą. Podczas wywiadu stwierdzono, że w ubiegłym roku większość pań próbowała schudnąć. Mimo że gros badanych nie miało żadnego doświadczenia z rzeczywistością wirtualną czy online'owymi grami, aż 88% wyraziło chęć skorzystania z pomocy awatarów. Kobiety sądziły, że awatar pozwoli zwizualizować, a potem wdrożyć prozdrowotne zachowania. By sprawdzić, czy rzeczywiście się tak stanie, stworzono DVD z awatarami poruszającymi się w 4 różnych środowiskach. Kobiety nie musiały niczym manipulować, po prostu przyglądały się działaniom wirtualnej postaci. Na samym początku wybierały tylko kolor skóry i typ sylwetki (wiadomo bowiem, że łatwiej utożsamić się z kimś o podobnym wyglądzie, a przez to zwizualizować i opanować dane zachowanie). W tej części studium uwzględniono 8 ochotniczek z nadwagą. Raz w tygodniu przychodziły one do kliniki na 15-min sesję filmową. Podczas jednej z lekcji awatar zapoznawał się z właściwą wielkością porcji. Na początku postać oglądała talerz ze zbyt dużą ilością pokarmu, potem uczyła się, ile powinna jeść. Innym razem bohaterem nagrania był awatar maszerujący w umiarkowanym tempie na bieżni (w ten sposób demonstrowano badanym, jak szybko należy się poruszać, by schudnąć). Kobiety miały wybrać cele dot. utraty wagi i schematu ćwiczeń. Polecono im także, by prowadziły dzienniczek aktywności ruchowej i diety. Oglądanie awatara zwiększało prawdopodobieństwo, że kobiety przećwiczą nowe umiejętności w prawdziwym świecie. Wirtualny model pozwalał rozłożyć zdrowe zachowania na wykonalne podetapy. Okazało się, że po miesięcznym treningu panie schudły średnio 1,5 kg. Choć podobne rezultaty osiąga się na tradycyjnej diecie, Napolitano uważa, że dzięki wirtualnym postaciom wzrosło prawdopodobieństwo podtrzymania zdrowych nawyków w dłuższej perspektywie czasowej. Zespół z Uniwersytetu Waszyngtona i Temple University podkreśla, że by potwierdzić uzyskane rezultaty i wykazać, że stosując program, obie płcie unikną efektu jo-jo, trzeba przeprowadzić o wiele większe studium.
  11. W 2007 roku baiji, słodkowodny delfin z Jangcy, został uznany za pierwszego walenia, który wyginął wskutek działalności człowieka. Teraz podobny los grozi ostatniemu waleniowi w Jangcy, morświnowi bezpłetwemu. Neophocaena asiaeorientalis asiaeorientalis to słodkowodny krewny morskiego morświna bezpłetwego. Badania dowodzą, że oba gatunki oddzieliły się miliony lat temu i nie dochodzi między nimi do wymiany genetycznej. Nietykluczone, że populacja z Jangcy to osobny gatunek - mówi Sam Turvey z Zoological Society of London i członek IUCN Cetacean Specialist Group, która właśnie uznała słodkowodnego morświna za gatunek skrajnie zagrożony. Badania przeprowadzone przez Turveya i uczonych z Chińskiej Akademii Nauk pokazują, że w latach 1991-2006 liczebność słodkowodnego delfina bezpłetwego spadła o 52%. Roczny spadek wynosi 6,4%. W tym tempie gatunek zniknie z powierzchni planety w ciągu kilku dekad. Niestety, w ciągu ostatnich lat tempo wymierania morświna zwiększyło się. Jeszze w 2008 roku populacja zamieszkująca Jangcy szyła szacowana na 1100-1200 osobników. Pod koniec 2012 przy życiu pozostało około 500 zwierząt. Kilkaset kolejnych może żyć w jeziorach połączonych z rzeką. Główna przyczyna wymierania morświna to gwałtownie rosnący ruch na Jangcy i zanieczyszczenie rzeki. Jedynym, obok morświna, skrajnie zagrożonym waleniem jest obecnie vaquita zamieszkująca Zatokę Kalifornijską.
  12. Nad kosmodromem Bajkonur doszło do katastrofy rakiety Proton-M, która miała wynieść na orbitę trzy satelity systemu Glonass. Nie ma doniesień o ofiarach, jednak pojawiła się chmura toksycznego gazu, która zagroziła kosmodromowi i okolicznym terenom. Dzisiejsza katastrofa to kolejny poważny cios w rosyjski program kosmiczny. Prace nad systemem nawigacji satelitarnej Glonass, który ma być konkurencją dla GPS, rozpoczęto pod koniec lat 70. ubiegłego wieku. Po upadku ZSRR program przeżywał kryzys, ale za rządów Władimira Putina zainwestowano weń olbrzymie kwoty i w 2010 roku system objął swoim zasięgiem całą Rosję, a pod koniec 2011 roku - cały świat. Dzisiejsza katastrofa to drugi w ciągu ostatnich trzech lat wypadek rakiety Proton-M z satelitami Glonass na pokładzie. Pojazd wystartował z Bajkonuru o godzinie 8:38 czasu lokalnego, zaczął rozpadać się w powietrzu, doszło do pożaru. W końcu rakieta uderzyła o ziemię i wybuchła. Cały lot trwał 17 sekund. Na pokładzie Protona znajdowało się 600 ton niebezpiecznego paliwa, które utworzyło toksyczną chmurę. Ewakuowano Bajkonur i prawdopodobnie przez najbliższe 2-3 miesiące kosmodrom będzie nieczynny. Planowany na 27 lipca start rakiety Proton M-20M zostanie przełożony. Nie wiadomo, jakie straty finansowe poniesiono w związku z wypadkiem. Sama rakieta była ubezpieczona na 182 miliony dolarów. Rosyjski program kosmiczny jest trapiony licznymi katastrofami. W grudniu 2010 roku rakieta Proton-M z trzema satelitami Glonass na pokładzie spadła do Oceanu Spokojnego. Przyczyną wypadku było prawdopodobnie... zatankowanie zbyt dużej ilości paliwa. W tym samym miesiącu nie udał się start innej Proton-M. Tutaj zawinił jeden z silników. W sierpniu 2011 roku Proton-M rozbiła się wskuktek błędów w systemie kontroli, a kłopoty z silnikiem były przyczyną utraty kolejnego Protona-M w ubiegłym roku. Także w grudniu 2012 roku rakieta zawiodła i umieściła ładunek na niewłaściwej orbicie. W tym przypadku udało się jednak skorygować jego pozycję. W ubiegłym roku byliśmy też świadkami nieudanej marsjańskiej misji Fobos-Grunt.
  13. Pierwszego lipca w Chinach weszła w życie ustawa, która nakazuje dorosłym dzieciom odwiedzanie starych rodziców. Jeśli ktoś się uchyla od obowiązku, może zostać ukarany grzywną, a nawet spędzić jakiś czas w więzieniu. Nowe prawo ma zaradzić samotności starszych ludzi. Zgodnie z zapisami, dorosłe dzieci muszą zaspokajać potrzeby duchowe rodziców. Zadekretowano także zakaz lekceważenia i zaniedbywania. Chińczycy zastanawiają się nad realizacją nieprecyzyjnych przepisów. Nie wiadomo np., ile razy w miesiącu dzieci miałyby telefonować do matek i ojców, kto miałby prowadzić nadzór lub nawet co ustawodawca rozumiał pod hasłem "często". Prawnicy tłumaczą, że na razie ustawa ma pełnić głównie funkcje edukacyjne. Gdyby założyć sprawę sądową, prawdopodobnie zakończyłoby się to ugodą. W przypadku braku porozumienia wymiar sprawiedliwości mógłby jednak zmusić dorosłe dziecko do odwiedzania rodzica wg ustalonego harmonogramu. Jeśli podsądny by się nie podporządkował, musiałby zapłacić grzywnę albo trafiłby do zakładu karnego. Internauci z Państwa Środka podkreślają, że szacunek dla rodziców jest czymś oczywistym, problemem pozostaje jednak czas: kto bowiem da pracownikowi urlop, by ten mógł pojechać do rodziców? Mimo wątpliwości komentatorów, pierwszy wyrok wydano już w pierwszym dniu obowiązywania nowych przepisów. Sąd nakazał córce 77-letniej mieszkanki Wuxi, by zjawiała się w domu raz na dwa miesiące. Córka i zięć mają również pomagać staruszce finansowo. Media twierdzą, że błyskawiczny proces miał charakter pokazowy.
  14. Szkło wygląda jak ciało stałe, jednak jego atomy są nieuporządkowane, jak w cieczy. Wiele osób wierzy, że z tego właśnie powodu szkło może "płynąć", a dowodem na to mają być nieregularności witraży w średniowiecznych kościołach. Mit o "spływającym" szkle nauka obaliła w latach 90. ubiegłego wieku. Teraz okazuje się, że zjawisko, które nie występuje w średniowiecznym szkle można zaobserwować w supernowoczesnym, superwytrzymałym Gorilla Glass, wykorzystywanym m.in w smartfonach. Doug Allan i jego zespół z firmy Corning, która produkuje Gorilla Glass, zaobserwowali "płynięcie" szkła. Tafla o powierzchni 1 metra kwadratowego w ciągu zaledwie 10 dni zmniejszyła swoją długość i szerokość o 5 mikrometrów. Później proces ten wyraźnie spowolnił i zmiana rozmiarów o kolejne 5 mikrometrów trwała 18 miesięcy. To pierwszy przypadek zaobserwowania takiego ruchu w szkle. Allan uważa, że winne są atomy sodu i potasu dodawane w celu wzmocnienia Gorilla Glass. Po wyprodukowaniu szklanej tafli atomy te znajdują się w niekorzystnej energetycznie pozycji. Zaczynają się więc przemieszczać. Gdy trafią na odpowiednie miejsce, zostają uwięzione przez siły oddziaływań międzyatomowych, co je spowalnia.
  15. Na Uniwersytecie w Stirling opracowano paczki papierosów, które podczas otwierania odtwarzają wiadomości skłaniające do rzucenia palenia. Jedno z nagrań przestrzega przed spadkiem płodności. W ramach drugiego podawany jest numer telefonu zaufania. Na razie opakowania przetestowano na 16-24-letnich kobietach i nie wydaje się, by przez nowe pudełka papierosy stały się dla nich bardziej atrakcyjne, wręcz przeciwnie. Ochotniczki stwierdziły bowiem, że komunikat odnośnie do płodności był uderzający i zniechęcający. Szczególnie 16-17-latki wspominały, że pod jego wpływem pomyślałyby o zerwaniu z nałogiem. Wkrótce rozpoczną się badania na większej obupłciowej grupie w wieku 16+. W "mówiących" pudełkach wykorzystano technologię przypominającą rozwiązanie z grających kartek pocztowych. Niewykluczone, że w przyszłości powstaną opakowania, które [...] będą np. odtwarzać muzykę, dlatego postanowiliśmy sprawdzić, czy taką strategię można wykorzystać do naszych celów - opowiada Crawford Moodie.
  16. Popularny barwnik dwutlenek tytanu, stosowany zarówno do rysowania linii na kortach tenisowych jak i do barwienia odtłuszczonego mleka, okazuje się świetnym materiałem do budowy urządzeń przechowujących energię. Na trop tej właśnie właściwości wpadła profesor Yun Lin z Australia National University. Dielektryki są stosowane do produkcji podstawowych elementów elektrycznych, kondensatorów, które przechowują energię - mówi Liu. Nasz materiał sprawuje się znacznie lepiej niż inne materiały o wysokiej stałej dielektrycznej. Dzięki kolejnym pracom nad nim można będzie wykorzystać go w superkondensatorach i usunąć obecne ograniczenia dotyczące ilości przechowywanej energii, a to z kolei pozwoliłoby na innowacje w dziedzinie energii odnawialnej, samochodów elektrycznych, technologiach kosmicznych i obronnych - dodaje uczona. Superkondensatory błyskawicznie ładują się i rozładowują, ale ich olbrzymią wadą jest bardzo mała pojemność. Przechowują 20-krotnie mniej energii niż nowoczesne baterie litowo-jonowe. Przeprowadzone przez Australijczyków badania wykazały, że dwutlenek tytanu jest w stanie przechowywać obrzymie ilości energii, pracuje stabilnie w temperaturach od -190 do 180 stopni Celsjusza i jest tańszy w produkcji niż wiele wspólczesnych dielektryków. Uczeni na całym świecie pracują nad nowymi dielektrykami, jednak jest to trudne zadanie. Materiał taki musi bowiem spełniać jednocześnie trzy warunki. Powinien mieć wysoką stałą dielektryczną co decyduje o możliwości przechowywania dużych ilości energii, musi charakteryzować się bardzo niskimi stratami energii, musi w końcu pracować w jak najszerszym zakresie temperatur. Po pięciu latach badań uczeni z ANU mogli poinformować o sukcesie. To było połączenie szczęścia, wielu eksperymentów i determinacji - wyjasnia Liu. Dzięki manipulacjom dwutlenkiem tytanu na poziomie molekularnym udało się stworzyć materiał o pożądanych właściwościach. Na razie opracowaliśmy materiał o olbrzymim potencjale, ale nie zastosowaliśmy go jeszcze w praktyce. To jest następnym celem naszych badań - dodają uczeni.
  17. Zespół prof. Jespera Ekelunda z Uniwersytetu w Helsinkach ustalił, że aplikowanie bardzo wysokich dawek famotydyny (200 mg na dobę) pozwala pokonać barierę krew-mózg i wpłynąć na układ histaminowy mózgu. Już po tygodniu stan chorych na schizofrenię zaczyna się poprawiać. Po miesiącu zmiany w nasileniu objawów osiągają poziom istotności statystycznej. Od lat 80. famotydynę stosuje się jako specyfik przeciwko zgadze. Ponieważ przy standardowym zażywaniu prawie w ogóle nie dociera ona do mózgu, by to zmienić, Finowie musieli 5-krotnie zwiększyć dawkę. W studium uwzględniono 30 pacjentów ze zdiagnozowaną schizofrenią. Od co najmniej 5 lat pobierali oni rentę chorobową. Pacjentów rozlosowano do 2 grup: jednej podawano famotydynę, drugiej placebo. Wszyscy członkowie grupy eksperymentalnej pozytywnie zareagowali na leczenie. W grupie kontrolnej natężenie objawów się utrzymało. Odkrycie, że dopamina jest neuroprzekaźnikiem, zawdzięczamy laureatowi Nagrody Nobla Arvidowi Carlssonowi z Uniwersytetu w Göteborgu. Deficyty układu dopaminergicznego rzeczywiście odpowiadają za schizofrenię czy chorobę Parkinsona, jednak przez niepełną reakcję na leczenie lub powszechne efekty uboczne ciągle poszukuje się medykamentów o odmiennym mechanizmie działania. Choć badano wiele substancji sygnałowych, dotąd układ histaminowy uwzględniano niemal wyłącznie w kontekście wspomnianych działań niepożądanych. Eksperyment Finów to pierwsze randomizowane, kontrolowane testy wpływu H2-blokerów na schizofreników. Póki nie wykaże się, że w dłuższej perspektywie czasowej stosowanie dużych dawek famotydyny jest bezpieczne, nie powinno się jej wykorzystywać w [...] terapii schizofrenii. Nasze studium zademonstrowało jednak, że układ histaminowy toruje drogę nowemu podejściu do leczenia psychozy. Z badań na zwierzętach wiadomo, że oddziałując na układ histaminowy, można wpłynąć na neuroprzekaźniki zaangażowane w schizofrenię.
  18. Media donoszą, że prowadzone jest śledztwo przeciwko emerytowanemu generałowi Korpusu Marines. Czterogwiazdkowy generał James Cartwright, swego czasu drugi najwyższy rangą amerykański oficer, były wiceprzewodniczący Kolegium Połączonych Szefów Sztabów, jest podejrzewany o to, iż to on był źródłem przecieku nt. robaka Stuxnet. W ubiegłym roku The New York Times zdradził szczegóły na temat projektu Olympic Games. To właśnie w jego ramach stworzono i wykorzystano Stuxneta. Zanim NYT opublikował swój artykuł nie było pewności, co do pochodzenia robaka, który poważnie zakłócił irański program atomowy. Z artykułu dowiedzieliśmy się o współpracy pomiędzy USA a Izraelem nad stworzeniem Stuxneta, o tym, jak robak dostał się do irańskich sieci. Poinformowano również, że za Olympic Games odpowiedzialny był generał Cartwright. Prokurator Generalny Eric Holder nakazał śledczym, by badając przeciek ws. Stuxneta sprawdzili, czy nie wyszedł on z Białego Domu. Agenci FBI i prokuratorzy szybko skupili się na samym Cartwrighcie. Nie wiadomo, w jaki sposób doszli do tego, że on jest źródłem przecieku. Zdaniem mediów, Departament Sprawiedliwości nie zdecydował jeszcze, czy postawi generałowi zarzuty.
  19. Umysły morderców, którzy zabijają impulsywnie i z premedytacją różnią się zarówno pod względem psychologicznym, jak i intelektualnym. Jak tłumaczy prof. Robert Hanlon z Northwestern University, zabójcy impulsywni częściej wykazują zaburzenia poznawcze, zaś mordercy drobiazgowo planujący swoje zbrodnie częściej cierpią na zaburzenia psychiczne. Psychiatra badał 77 skazanych, osadzonych w więzieniach Illinois i Missouri. Podzielił ich na 2 grupy - 1) morderców afektywnych/impulsywnych oraz 2) polujących/działających z premedytacją - i porównał, jak wypadają w standardowym teście na inteligencję oraz neuropsychologicznych testach pamięci, uwagi i funkcji wykonawczych. Okazało się, że w porównaniu do morderców impulsywnych, u zabijających na chłodno niemal 2-krotnie częściej natrafiono na historię zaburzeń nastoju lub zaburzeń psychicznych (61 vs. 34%). Dla odmiany u mordujących pod wpływem chwili częściej występowały zaburzenia rozwojowe i zaburzenia funkcji poznawczych (59 vs. 36%). Autorzy artykułu z pisma Criminal Justice and Behavior podkreślają, że niemal wszyscy mordercy impulsywni nadużywali kiedyś alkoholu/narkotyków i/lub znajdowali się pod ich wpływem w momencie popełnienia zbrodni (93 vs. 76%). Hanlon przekonuje, że analizując psychopatologię i neuropatologię kryminalistów, można by ostatecznie zwiększyć skuteczność prewencji oraz wspomóc sędziów/przysięgłych.
  20. Windows 8 jest już trzecim najpopularniejszym systemem operacyjnym na komputerach stacjonarnych i laptopach. Według statystyk Net Applications najnowszy OS Microsoftu jest w posiadaniu 5,10% rynku. Najpopularniejszym OS-em jest Windows 7 (44,37%), a na drugim miejscu znajdzimy Windows XP (37,17%). Vista, z udziałem 4,62%, spadła na czwarte miejsce. W czerwcu zmniejszyły się udziały zarówno Windows 7 (spadek z 44,85 do 44,37%) jak i Windows XP (spadek z 37,74 do 37,17%). Nieco zyskała Vista (wzrost z 4,51 do 4,62%), widać też wyraźny postęp Windows 8 (z 4,27 do 5,10 procenta). Na piątym miejscu znajdziemy Mac OS X 10.8 z udziałem 3,14%. Całkowite udziały systemu Apple'a wynosza 7,2%. Na rynku mobilnym widoczny jest wyraźny spadek udziałow iOS-a (z 59,49 do 57,56%) i wzrost Androida (z 24,40 do 24,66%). Inne systemy nie liczą się w rywalizacji. Do Windows Phone należy zaledwie 1,33% rynku, i wyprzedzają go Java ME (10,72%), Symbian (2,49%) oraz BlackBerry (2,26%). Oczywiście należy pamiętac, że inaczej wyglądają kwartalne statystyki sprzedaży. Wynika z nich, że Android goni iOS-a, a Windows Phone sprzedaje się lepiej niż BlackBerry, Symbian czy Java. Jeżeli tendencja taka się utrzyma, w ciągu najbliższych kilkunastu miesięcy będziemy świadkami przetasowań na rynku mobilnym. Sytuacja na rynku przeglądarek dla desktopów i notebooków pozostaje praktycznie bez zmian. Internet Explorer od wielu miesięcy powoli zyskuje udziały, a Firefox oscyluje wokół 20%. Widoczne są spore wahania udziałów Chrome'a, jednak dobrą wiadomością dla Google'a jest fakt, że w czerwcu przeglądarka ta poczyniła olbrzymie postępy i zwiększyła stan swojego posiadani z 15,74 do 17,17 procent. To jednak wciąż do 2 punkty procentowe mniej niż w sierpniu ubiegłego roku. Rynek przeglądarek dla urządzeń przenośnych jest wciąż zdominowany przez Safari. Należy do niej 58,04% udziałów. Na drugiej pozycji znajdziemy Android Browser (20,58%), a na trzecim Operę Mini (11,18%). Udziały Safari dość mocno się wahają, jednak widoczny jest wyraźny trend spadkowy. Od sierpnia 2012 roku przeglądarka Apple'a straciła aż 8,4 punktu procentowego. Wahania widoczne są też w przypadku Android Browsera. Także i tutaj możemy zaobserwować... spadek. Co prawda w porównaniu z sierpniem 2012 Android zyskał 0,6 punktu procentowego, ale w porównaniu z październikiem 2012 stracił 5,8 pp. Od kilku miesięcy szybki wzrost notuje Opera Mini. Jeszcze w marcu do przeglądarki tej należało 8,40% rynku. Znacznie bardziej interesujące tendencje można zaobserwować na rynku wyszukiwarek dla pecetów. Udziały Google'a powoli spadają. W ciągu miesiąca zmniejszyły się z 83,18 do obecnych 82,70 procenta. W sierpniu 2012 roku do Google należało 84,14% rynku. Powoli zyskują Yahoo i Bing. Do pierwszej z nich należy obecnie 8,59%, a do drugiej 5,86% rynku.
  21. Muzeum Archeologii Śródziemnomorskiej i Bliskiego Wschodu (Medelhavsmuseet) w Sztokholmie zdigitalizuje kolekcję 6 mumii. Dzięki interaktywnej wizualizacji zwiedzający będą mogli zbadać trójwymiarowe modele i stwierdzić, co właściwie znajduje się w sarkofagu. Otwarcie stałej ekspozycji ma nastąpić w lutym przyszłego roku. Odtwarzając kształty i tekstury, zespół posłuży się fotogrametrią i technologią przechwytywania obrazu. Dane objętościowe zapewni dwuenergetyczna tomografia komputerowa. Jak tłumaczy Thomas Rydell z Instytutu Interaktywnego, nowy standard cyfryzacji i wizualizacji ma sprawić, że kolekcje staną się bardziej dostępne dla innych muzeów, naukowców i turystów. My pracujemy z mumiami, ale identycznie można potraktować obiekty przyrodnicze oraz inne artefakty historyczne. Stworzenie wirtualnej kopii ułatwi pracę naukowcom, a zwiedzającym pozwoli zajrzeć pod zwoje tkaniny. Dzięki zoomowi będzie się można przyjrzeć szczegółom, m.in. zdobieniom sarkofagu. Gdy interaktywne "stoły" zastąpią już gabloty, wizyta w muzeum przestanie angażować wyłącznie wzrok. Manipulując położeniem mumii, ludzie będą pracować całkiem jak archeolodzy i antropolodzy. W nowatorskim projekcie, który rozpoczął się w czerwcu br., biorą udział Medelhavsmuseet, Instytut Interaktywny, Norrköping Visualization Center C, Centrum Obrazowania Medycznego i Wizualizacji (Center for Medical Imaging and Visualization, CMIV) Uniwersytetu w Linköping oraz 2 firmy technologiczne: Autodesk i Faro.
  22. Polsko-peruwiańska ekspedycja archeologiczna dokonała sensacyjnego odkrycia. Na terenie Peru znaleziono nienaruszony grobowiec królewski. Miejsce pochówku nie zostało splądrowane przez rabusiów. W grobowcu znajdują się ciała trzech władczyń imperium Wari (Huari), liczne przedmioty oraz szczątki ludzi prawdopodobnie podczas pogrzebu. Imperium Wari rozkwitało na dzisiejszych wybrzeżach Peru w latach 600-1200 n.e. Badanie historii tamtych terenów jest utrudnione faktem, że wiele miejsc zostało splądrowanych przez złodziei. W poszukiwaniu drogocennych przedmiotów niszczą oni zabytki, kontekst archeologiczny i informacje przydatne specjalistom. Tym razem jednak na północ od Limy w El Castillo de Huarmey trafiono na nienaruszony grobowiec. Znaleziono go dzięki spostrzegawczości Miłosza Giersza, archeologa z Uniwersytetu Warszawskiego, który zauważył zarysy budowli na zdjęciach lotniczych. Podczas wykopalisk odkryto sześćdziesiąt ciał kobiet pochowanych w pozycji płodowej. W niewielkiej izbie znaleziono zaś ciała trzech królowych Wari. Władczynie otoczone były luksusowymi przedmiotami - złotymi ozdobami, wspaniale zdobionymi naczyniami ceramicznymi czy kubkami z alabastru. Co ciekawe, w ciałach królowych znaleziono larwy owadów. Może to wskazywać, że ciała co jakiś czas wyciągano z grobowców i wystawiano na widok publiczny, a lud oddawał im cześć. W ciągu kilku miesięcy wykopalisk znaleziono około 1200 różnych przedmiotów - od kamieni półszlachetnych, rzeźb z drewna i kości, wyrobów z ołowiu i zdobionej miedzi, po topory z brązu i złotą oraz srebrną biżuterię. Odkrycia dokonano na początku bieżącego roku, jednak dopiero teraz zdecydowano się o nim poinformować. Zdaniem Giersza prace wykopaliskowe będą trwały jeszcze przez wiele lat. Odkrycie pozwoli na lepsze zbadanie roli kultury Wari w rozprzestrzenianiu umiejętności obróbki brązu, umożliwi poznanie słabo opisanej dotychczas sztuki obróbki srebra. Grobowiec jest też niezwykle istotnym dowodem, że lud Wari zdobył silną pozycję pod koniec istnienia kultury Moche.. Przed pięcioma laty informowaliśmy o odkryciu ruin cytadeli, która mogła być ważnym łącznikiem pomiędzy chyląca się ku upadkowi kulturą Moche, a rosnącą w siłe Wari. Badanie dziejów Wari jest niezwykle istotne dla zrozumienia początków Imperium Inków, które z czasem zastąpiło Wari.
  23. Nokia przeznaczy 2,2 miliarda USD na odkupienie od Siemensa wszystkich jego udziałów w spółce Nokia-Siemens. Transakcja zostanie sfinalizowana w trzecim kwartale bieżącego roku. Fińska firma przejmie całkowitą kontrolę nad producentem urządzeń telekomunikacyjnych, co pozwoli jej na zrekompensowanie sobie niepowodzeń na rynku telefonów komórkowych. Nokia Siemens Networks powstała w 2007 roku z połączenia Networks Business Group Nokii oraz wydziałów Siemensa współpracujących z operatorami telefonicznymi. Firma jest jednym z największych dostawców sprzętu telekomunikacyjnego. Po przejęciu spółki Nokia ma zamiar zachować jej strukturę i dotychczasowe kierownictwo. Siedziba firmy nadal będzie znajdowała się w Espoo. Z nazwy zostanie usunięty wyraz "Siemens".
  24. Satelita IRIS (Interface Region Imaging Spectrograph) oddzielił się od rakiety Pegasus i znajduje się na właściwej orbicie, poinformowała NASA. Najnowszy z satelitów ma zbadać jedną z wielkich zagadek Słońca. Naukowcy wciąż nie wiedzą, dlaczego powierzchnia naszej gwiazdy ma temperaturę kilku tysięcy stopni, a jej korona - kilku milionów. IRIS będzie obserwował ruch materiału, kumulację energii i procesy zachodzące w chromosferze i warstwie przejściowej. Temperatura niższych warstw chromosfery wynosi około 4500 kelwinów. U podstawy warstwy przejściowej osiąga kilkadziesiąt tysięcy kelwinów. Później w liczącej sobie zaledwie kilka kilometrów warstwie zachodzą niezwykle gwałtowne zmiany, przez co w dolnych warstwach korony notujemy temperaturę miliona kelwinów. Wyżej jest jeszcze cieplej. Właśnie w chromosferze i warstwie przejściowej zachodzą procesy, w wyniku których jesteśmy świadkami zjawiska sprzecznego z intuicją i doświadczeniem. Zwykle im bliżej źródła ciepła, tym cieplej. W przypadku atmosfery Słońca obserwujemy coś przeciwnego. Im dalej od centrum gwiazdy, tym cieplej. Istnieją teorie próbujące to wyjaśnić, jednak nie posiadamy danych pozwalających rozstrzygnąć, która z nich jest prawdziwa. Tutaj właśnie wkracza IRIS. Satelita ma obserwować wspomniane obszary w ultrafiolecie i dostarczyć odpowiedzi na trzy główne pytania: jakie typy energii (poza energią cieplną) dominują w chromosferze i powyżej, jak chromosfera reguluje dostawy masy i energii do korony i heliosfery oraz jak wygląda przepływ strumienia indukcji magnetycznej i materii w dolnych partiach atmosfery i jaką rolę strumień indukcji magnetycznej odgrywa w pojawianiu się flar i koronalnych wyrzutów masy. Misja satelity IRIS rozpoczęła się wraz ze startem samolotu Orbital L-1011. To zmodyfikowany Lockheed L-1011. Pod samolotem podwieszono rakietę Pegasus z IRISEM. Po osiącnięciu wyznaczonego punktu nad Pacyfikiem, rakieta została zwolniona, po 5 sekundach swobodnego opadania uruchomiła silniki i wyniosła IRIS na orbitę. Satelita oddzielił się od rakiety, a 25 minut później do centrum kontroli dotarło potwierdzenie, iż znajduje się na właściwej orbicie. Przez najbliższy miesiąc będą prowadzone testy samego satelity, a kolejny miesiąc zajmą testy i kalibracja instrumentów badawczych. Jeśli wszystko odbędzie sie zgodnie z planem, IRIS rozpocznie badanie Słońca na przełomie sierpnia i września. Jego misję zaplanowano na dwa lata.
  25. Shine (Safer Homes In NZ Everyday), organizacja przeciwdziałająca przemocy domowej w Nowej Zelandii, nawiązała współpracę z agencją reklamową Whybin/TBWA. Po burzy mózgów powstały podkładki pod piwo ze zdjęciem wydrukowanym za pomocą termoaktywnego tuszu. Gdy postawi się na nich zimną butelkę albo kufel, na twarzy kobiet i dzieci pojawiają się siniaki. Twórcy zdecydowali się na takie właśnie medium, bo jak twierdzą, dowody świadczą o tym, że alkohol pozostaje "głównym katalizatorem przemocy domowej". Trzydziestego kwietnia podkładki przetestowano w barze Andiamo w Auckland. Rozwiązanie zadziałało, można więc było zacząć planować szerzej zakrojone akcje. Gdy wyprodukowano odpowiednią liczbę podstawek, trafiły one do kilku barów zarówno z biednych, jak i bogatych dzielnic, bo statystyki pokazują, że przemoc nie jest powiązana ze stanem posiadania i dochodami. Projekt zgłoszono do udziału w tegorocznym Międzynarodowym Festiwalu Reklamy w Cannes.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...