Z tym akapitem pełna zgoda.
Gdyby to było takie proste, każdy ksiądz byłby ateistą (żart). Zgodziłbym się z twoim zdaniem, dodając od siebie, że temu przepracowaniu musiałaby towarzyszyć znajomość błędów poznawczych i umiejętność wychwycenia, kiedy samemu się w nie popada, a także akceptacja metody naukowej jako jedynej rzetelnej drogi do poznania prawdy o rzeczywistości. Jeśli ktoś akceptuje objawienie jako możliwe źródło wiedzy, to puff i całe przepracowywanie źródeł na nic się zdaje.
Według moralności humanistycznej pełna zgoda, według moralności każdej z religii, wyznawcy tychże religii mają przewagę, gdyż już sam brak wiary jest uznawany przez nie za niemoralny, nie mówiąc już o innych z humanistycznego punktu widzenia całkiem moralnych lub co najmniej neutralnych moralnie rzeczach jak homoseksualizm czy chociażby rozwód lub spożywanie wieprzowiny. W nurcie ateistycznym/sceptycznym też są różnice na polu moralności. Np. według Davida Benatara ("Better Never To Have Been") rozmnażanie się, czyli powoływanie na ten świat świadomych istot jest niemoralne, gdyż jego zdaniem cierpienie jest złe (gorsze od nie cierpienia i przyjemności), a każda istota w swoim życiu będzie na pewno mniej lub bardziej cierpiała, więc skazywanie tejże istoty na cierpienie przez powoływanie jej do życia jest niemoralne.
Dla jasności ja też mam swoje subiektywne odczucia na temat moralności, nie żyję w zawieszeniu między różnymi konceptami, ale nie upoważnia mnie to do otagowania kogoś jako bardziej lub mniej moralnego, bez uprzedniego zaznaczenia z punktu widzenia jakiej moralności uważam go za takiego.