Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Rekomendowane odpowiedzi

Brytyjski rząd ocenia, że walka z piractwem będzie kosztowała obywateli 500 milionów funtów. To koszty, które powstaną wskutek wejścia w życie ustawy Digital Economy Bill. Zobowiązuje ona dostawców internetu do odłączania bądź spowolniania połączeń osobom, które pomimo ostrzeżeń nadal będą nielegalnie pobierały kopie muzyki czy filmów. Zdaniem ISP wskutek takich działań roczna opłata za łącze szerokopasmowe wzrośnie o około 25 funtów. Ponadto, jak przyznają ministerstwa, wstępna kampania uświadamiająca będzie kosztowała 1,40 funta na jedno połączenie internetowe i doprowadzi do tego, że 40 000 gospodarstw domowych zrezygnuje z sieci. Ustawa przewiduje, że w ciągu najbliższych 10 lat spowoduje ona wzrost wartości sprzedaży filmów i muzyki o 1,7 miliarda funtów, a do skarbu państwa z tytułu podatku VAT wpłynie 350 milionów.

Brytyjscy dostawcy internetu zwrócili się do twórców treści, by ci partycypowali w kosztach i w ten sposób przyczynili się do obniżenia rachunków, które zostaną wystawione wszystkim internautom.

Nowe prawo zostało skrytykowane przez Johna Pettera, jednego z menedżerów British Telecom. Wyobraźmy sobie małą firmę, w której jeden z pracowników jest piratem. Jej dostęp do internetu zostanie odcięty z powodu postępowania jednej osoby - stwierdził.

Sposób wprowadzania ustawy skrytykowała też konserwatywna opozycja, która popiera przyświecające jej idee. Partii Konserwatywnej nie podoba się jednak odpowiedzialność zbiorowa, jaką przewiduje ustawa. Nie chcą, by większość ponosiła koszty nielegalnych działań mniejszości.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

I gdzie tu logika? Wydanie 500 mln dla uzyskania potencjalnych 350mln - przecież to jest śmiech na sali.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zapomniałeś o tym że 1,7 miliarda funciaków zbierze branża, na której straży staną nowe przepisy. Można tylko mieć nadzieję, że partycypuje ona w kosztach całego przedsięwzięcia.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Interesuje mnie tylko w jaki sposób dostawcy będą sprawdzać czy to co pobieramy rzeczywiście jest nielegalne i w jaki sposób będą to sprawdzać.

Sprawa jest prosta gdy ktoś korzysta z p2p - wszystkie informacje mają podane jak na tacy, ale np gdy ktoś korzysta z rapidshare - pobiera np nielegalnie filmy i gry które są podzielone na wiele archiwów, np 100 MB każdy, wszystkie zaszyfrowane i z niewiele mówiącymi nazwami.

Skąd będą wiedzieć czy ten użytkownik faktycznie pobiera nielegalne pliki? Będą wnioskować tylko na podstawie dużych ilości pobieranych danych z serwerów Rapidshare czy Megaupload?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zapomniałeś o tym że 1,7 miliarda funciaków zbierze branża, na której straży staną nowe przepisy. Można tylko mieć nadzieję, że partycypuje ona w kosztach całego przedsięwzięcia.

 

Ależ o nich nie zapomniałem, nie dosyć że te 1,7 miliarda też jest POTENCJALNE to jeszcze w dodatku państwo, zamiast dbać o obywatela dba o korporacje jednocześnie marnotrawiąc pieniądze podatników. jak zwykle zyska 5 osób a reszta straci.

 

Interesuje mnie tylko w jaki sposób dostawcy będą sprawdzać czy to co pobieramy rzeczywiście jest nielegalne i w jaki sposób będą to sprawdzać.

(...)

Będą wnioskować tylko na podstawie dużych ilości pobieranych danych z serwerów Rapidshare czy Megaupload?

 

albo przez konieczność instalacji specjalnej szpiegowskiej aplikacji - vide Francja albo przez tworzenie prowokacji z lipnymi plikami na rapidshare, jednocześnie występując do sądu o podanie adresów IP komputerów, które plik pobrały.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

no i już wiadomo o co chodziło - ktoś musiał zarobić; jakiś euroidiota pewno jeszcze nagrodę za to dostał...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Takich ustaw nie przepycha się pod prąd dla samej idei. Pod prąd, czyli wbrew wyborcom, prawom natury (ekonomii) i logice. Natłok takich przepisów (nawet u nas - już teraz wszystko jest logowane, a poszukajcie sobie, jakie obowiązki spoczną na tych co publikują treści w internecie) sugeruje też, że nie chodzi o samą kasę. Nie wiem - może już się ustawiają po stołki w nowym wspaniałym świecie?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

I gdzie tu logika? Wydanie 500 mln dla uzyskania potencjalnych 350mln - przecież to jest śmiech na sali.

 

Tylko, że te 500mln nie będzie wydane przez państwo, tylko przez użytkowników łącz szerokopasmowych, którzy będą płacić droższy abonament. Także za 500mln wydanych przez abonentów państwo dostanie potencjalne dodatkowe 350mln z tytułu podatku.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Yaworski możesz mieć rację, po prostu popatrzyłem przez pryzmat zdania

Brytyjski rząd ocenia, że walka z piractwem będzie kosztowała obywateli 500 milionów funtów"
które dla mnie było całkiem bliskoznaczne do "Państwo zapłaci z pieniędzy podatników".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Kompletny bezsens ... skończy się na tym że ludzie standardowo będą szyfrować połączenia czy nawet używać TOR ... i co wtedy zrobią?

Piractwo dotyczy głównie ludzi młodych, dla których tego typu zakupy mogłyby istotnie uszczuplić budżet - ludzi którzy uczą się programów, wchłaniają pewną modę, będą budować przyszły świat - którzy są/będą chodzącą reklamą i którzy pewnie za kilka lat się ustabilizują finansowo i nie będzie już im się chciało bawić w piracenie ... zamiast tego korporacje wytaczają bezsensowne wojny, niszczą życie jednostkom ... i kompletnie zniechęcają potencjalnych klientów do siebie i ogólnie korporacyjnego świata ... bo przez tych 'złodziei' jakaś szycha na górze nie będzie sobie mogła kupić kolejnego jachtu ...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ewentualnie jakiś młody człowiek, który napisał fenomenalną aplikację nie będzie miał na chleb. Niby można usprawiedliwiać piractwo, ale czemu nie usprawiedliwiać w ten sam sposób kradzieży dzieł sztuki przez młodych plastyków, kradzieży aut przez mechaników, itd...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Co do artystów to portfolio na plagiatach chyba raczej nie da się zbudować, a jeśli nawet to pewnie to wyjdzie. Natomiast fizyczna kradzież to zupełnie co innego - piractwo bezpośrednio nie kosztuje 'okradanego'. I w dużej mierze młodzi ludzie gdyby musieli za to płacić, po prostu nie używaliby tych produktów. Np. taki photoshop za jakieś 3.5 patyka - tylko dzięki piractwu używają, uczą się i reklamują - szczególnie kiedy firma w której będą pracować będzie wybierać który program zakupić...

Co do fenomenalnych aplikacji samodzielnych młodych ludzi, to wręcz niemożliwe jest ich chronienie - musi liczyć na wolne datki, a pewno niedługo zostanie doceniony i na chleb mu nie braknie...

Dalej filmy, muzyka, gry - jak komuś się spodoba i nie obciąży go za bardzo finansowo, to poleci/kupi ten albo kolejny produkt tych twórców, pójdzie do kina/na koncert, czy chociażby zapłaci za grę po sieci...

Poziom piractwa bardzo zależy od średnich zarobków w danym kraju - bawienie się w to nie jest tylko wyborem młodych ludzi, lecz wręcz potrzeba żeby być na bieżąco w tym co się dzieje. Społeczeństwo jest niesamowicie skomplikowaną samoorganizującą się strukturą - uważam że wszędzie wręcz konieczne są pewne szare strefy, nawet dlatego że kontrolowanie ich w liberalnym świecie jest zwykle po prostu fizycznie niemożliwe. Ludzie przy władzy używają kolejnych pretekstów do kontroli w końcu wolnego medium jakim jest internet - bo terroryści, bo piraci ... ale przecież jak ktoś rzeczywiście chce coś nielegalnego przesłać, wystarczy to dobrze zaszyfrować i wszelkie zabezpieczenia widzą tylko szum jakich w necie pełno ...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Natomiast fizyczna kradzież to zupełnie co innego - piractwo bezpośrednio nie kosztuje 'okradanego'.

No to spróbuj się utrzymać dajmy na to z pisania książek - które chciałbyś sprzedać w księgarniach, ale banda złodziei po prostu rozprowadzi po torrentach. Wtedy przyjdź i powiedz mi że piractwo nic nie kosztuje okradanego.

 

I w dużej mierze młodzi ludzie gdyby musieli za to płacić, po prostu nie używaliby tych produktów.

Skoro nie muszą ich używać, więc niech je nie kradną. Gdybym miał zapłacić za Jaguara to bym go nie używał, a tak to go sobie ukradnę. Skąd w ludziach taki fałszywy robinhoodyzm ?

 

Np. taki photoshop za jakieś 3.5 patyka - tylko dzięki piractwu używają, uczą się i reklamują - szczególnie kiedy firma w której będą pracować będzie wybierać który program zakupić...

To ja dzięki kradzieży nauczę się naprawiać Audi - wtedy będę miał spore szanse na pracę w autoryzowanym warsztacie i będę reklamował te auta gdzie się da.

Rozumiem że rynek pracy jest ciężki, że potrzeba lat szkoleń i przeróżnych papierków żeby dostać dobrą pracę, ale niektórzy potrafią się obejść bez kradzieży.

 

Co do fenomenalnych aplikacji samodzielnych młodych ludzi, to wręcz niemożliwe jest ich chronienie - musi liczyć na wolne datki, a pewno niedługo zostanie doceniony i na chleb mu nie braknie...

Dlaczego niemożliwe jest chronienie takich aplikacji ? Powinny wystarczyć proste zabezpieczenia, ale nie... nie wystarczają przecież, bo inni wolą kraść program skoro jest dobry i skoro można go ukraść. W końcu jak programista jest dobry to na chleb mu nie zabraknie, bo ktoś go w końcu doceni...

 

Dalej filmy, muzyka, gry - jak komuś się spodoba i nie obciąży go za bardzo finansowo, to poleci/kupi ten albo kolejny produkt tych twórców, pójdzie do kina/na koncert, czy chociażby zapłaci za grę po sieci...

Tja... W jakim świecie Ty żyjesz ? Sporo znasz takich ludzi ? Ja dwoje. Poza tym co to za argument "jak go nie obciąży za bardzo finansowo" ? A jak obciąży to wtedy jest moralnie usprawiedliwiony w przypadku kradzieży ? Mnie nie stać na wszystkie nowe filmy na BlueRayu - to znaczy że kraść powinienem tak ? Ewentualnie nie obciąża mnie finansowo za bardzo wizyta w podrzędnej pizzerii, ale wizyta w porządnej włoskiej restauracji już tak. Myślisz że właściciel mnie zrozumie jak mu ukradnę porządny obiad ?

 

Poziom piractwa bardzo zależy od średnich zarobków w danym kraju - bawienie się w to nie jest tylko wyborem młodych ludzi, lecz wręcz potrzeba żeby być na bieżąco w tym co się dzieje.

Potrzeba być na bieżąco ? Niech włączą teleekspres, albo niech poczytają główne news serwisy. Ale durne argumenty w kraju w którym nowa dobra gra za 15 zł jest piracona na potęgę, tak samo jak dobre albumy za 20 zł czy filmy, na które seans kosztuje 12-15 zł. Ale zapomniałbym - trzeba być na bieżąco ze wszystkim i to najlepiej za darmo, bo inaczej można się finansowo obciążyć. Kolejne obciążenie przy obecnym intelektualno-moralnym to byłaby katastrofa...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dramatyzujesz - jednak ludzie kupują książki/płyty/gry/programy, chodzą do kina, na koncerty ... bo mogą sobie na to pozwolić i skądś wiedzą że jest to czegoś warte - myślę że w sporej mierze dzięki piratom swoim i znajomych. A jak młodzik wyrośnie z mody na piracenie i zacznie sensownie zarabiać, to pewnie przestanie w ten sposób oszczędzać na markach które nauczył się doceniać, bo jednak fajniej i wygodniej mieć oryginalny produkt. 

Jasne - oficjalnie nie wolno tego popierać - mówię tylko że konieczna jest pewna tolerancja wobec takich praktyk, szczególnie że tak na prawdę nie da się tego kontrolować. Nawet jak jakoś ograniczą ruch przez sieć, to pojawią się znowu przy straganach ludzie którzy rzeczywiście na piractwie zarabiają.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Masz rację dramatyzuję. Sam ściągam trochę rzeczy nielegalnie z sieci, ale traktuję to jako wersje demo. Jak mi się podoba to kupuję, bo wiem że tym samym daję znać twórcom że chcę więcej. I takie wersje demo mogę zrozumieć, niekoniecznie takimi metodami, ale gdyby były inne, to bym zmienił źródła. Chodzi mi tylko o to że piractwo dzisiaj w większości wypadków postrzega się jako robinhoodyzm i konieczność. Bo ludzie nie mają dychy na coś co im jest potrzebne/co sprawia im frajdę. Tylko że w przeważającej liczbie przypadków to nie jest prawda. Ludzie po prostu się przyzwyczaili że można mieć coś za darmo i nie rozumieją że ktoś może na tym tracić, że w rezultacie mogą stracić też oni sami.

Kiedyś do kina się szło od święta, gry sprawdzało się na wszelkie możliwe sposoby, od wersji demo poprzez miliony recenzji, screeny, filmik itp. Muzyki się słuchało w radiu, czy u znajomych i dopiero po stwierdzeniu "tego chcę" szło się do sklepu. Dzisiaj się to po prostu ssa z netu i nikt się nie zastanawia co dalej. Czy zapłacić jak mi się podoba, czy nawet zasmakować w tym co się ma po brzegi. Ludzie ciągną z sieci bez opamiętania. Filmy oglądają jak leci i to jeszcze po łebkach - ważne żeby się później pochwalić że jednak widziałem, muzykę się kisi na dyskach twardych - chyba tylko po to żeby kupić nowy terabajtowy dysk jak się stary zapcha. Tylko gdyby zrobić playlistę z tego co ludzie mają na dyskach to by wyszło że przez następne kilka lat będą słuchać tego 24 godziny na dobę bez przystanku. Programy też się kisi. Po co szukać darmowego odpowiednika, po co szukać wersji demo, beta czy innego triala ? Można zassać najnowszego Corela przecież po to żeby obracać zdjęcia z wakacji. Z grami jest to samo. Każdy musi mieć wszystkie jakie wychodzą na rynku i przynajmniej pograć z 15 minut w nie. Zamiast pograć miesiąc i zobaczyć wszystko co dla nich przygotowali twórcy.

Ludzie idą na łatwiznę i to mnie właśnie wpienia. Później tylko się dorabia do tego jakąś kulawą filozofię, że wsio za drogie, że kradnę bo przecież twórca nie zbiednieje, najwyżej kupi jeden jacht mniej, że i tak bym nie kupił jakby nie było do zassania. Każdy jest winny oprócz nas !

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No właśnie są chyba dwa główne źródła mody na piractwo. Jeden to ten robinhoodyzm - czyli ogólna niechęć do korporacji, które są widziane jako idąca po trupach banda bufonów na górze, którzy myślą tylko o zdobyciu dla siebie jak najbardziej kosmicznej ilości pieniędzy i władzy. Jak osoba np. rozdająca ulotki za 5zł/h ma się poczuwać że gdy używa systemu nie płacąc za niego okrada takiego Gatesa? Co do piractwa to mówi się raczej o dotyczącym znanych 'marek' - czyli takich firm/zespołów/.. które już sobie wyrobiły renomę i w związku z tym pieniędzy im nie brakuje. Co do nowych/młodych firm/wykonawców/.. piractwo dużo bardziej działa jako reklama - istotnie pomaga im się wybić.

Drugim powodem jest to traktowanie piratów jako 'demo' - i jak dla mnie to jest właśnie pozytywna strona - używanie ich do budowania opinii o produktach i producentach. Nie ważne czy dla siebie trzymasz terabajt muzyki, ważne czego rzeczywiście słuchasz - produkt którego rzeczywiście legalnie lub nie jesteś konsumentem (a nie twój dysk). W czasie tego słuchania powoli kształtuje się twój gust, który powoli będzie ewoluował przez całe życie, silnie wpływając na to co rzeczywiście będziesz kupował, reklamował znajomym, chodził na koncerty, itd. Jak komuś po tych 15 min. lub dłużej piracka gra przypadnie do gustu, to super dla producenta - może będzie chciał mieć pudełko na półkę, pograć po sieci, kupić chociażby kolejną z serii, zareklamuje znajomym... Podobnie z filmami - mi na przykład dobrze się pracuje gdy coś mi leci w tle, ale jak wyrobiony gust mówi mi że coś powinno być dobre i chcę porządnie oglądnąć film to idę do kina. A kiedyś może zakupię sobie kolekcję na półkę filmów do których chciałbym wracać.

Nie uważam tego typu chodzenia po łebkach jako pójście na łatwiznę, tylko raczej jako coś pozytywnego: wyraz otwartości której wielu ludziom brakuje - po prostu jest teraz olbrzymia ilość nowych wrażeń i szczególnie młoda osoba chce wszystko wypróbować - dobrze poznać wszystkie możliwości zanim pewnie zawęzi swój gust i z wygody czy idealizmu zechce wyrazić finansowo docenianie czyichś starań.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ty dzielisz piractwo na dwa obozy - jeden jest pozytywny i drugi jest pozytywny. Tylko ile osób tak naprawdę kupuje coś po spróbowaniu tej pirackiej wersji demo ? Znasz takie osoby ? Dużo ich jest w Twoim otoczeniu ? Bo z wszelakich obserwacji szacuję że max 5% populacji pirackiej. Reszta to złodzieje idące na łatwiznę.

Robinhoodyzm natomiast nie ma tu nic do rzeczy, bo to tylko ładna nazwa, na naganne zachowanie. Kto ma oceniać czy dana korporacja/wykonawca zarobił już swoje i więcej mu nie trzeba ? Ja/Ty/jakiś młody gniewny ? To że inni mają więcej ma nas jakoś "rozgrzeszać" jeśli kradniemy od nich ? Jak Ty będziesz zarabiał 10 tysiaków miesięcznie dajmy na to na produkcji ekskluzywnych piór wiecznych, to ktoś kto zarabia 500 miesięcznie będzie miał moralne prawo Ci ukraść jedno bądź więcej takich piór, bo przecież Ty się zarobasie już dorobiłeś ? Rewelacyjny argument :/

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Po pierwsze proszę nie porównuj piractwa z fizyczną kradzieżą, w której druga osoba rzeczywiście traci np. samochód. Gdyby osoba musiała zapłacić za np. grę, pewnie po prostu by jej na oczy nie widziała i tyle - też nie zyskałby na tym producent. Pytanie czy wtedy statystycznie ludzie kupowaliby więcej, czy na przykład przerzuciliby się na inny, tańszy rodzaj rozrywki? Na pewno nie chcieliby ryzykować pieniędzy dla czegoś co może im się znudzić po 15 min, a dzięki piractwu mogą spróbować i czasem zmienić zdanie. Jednak recenzje, dema, 'najlepszy' utwór na płycie to nie to samo. Myślę że z tymi 5% to przesadzasz nawet jak na Polskie realia - sporo moich znajomych jednak decyduje się na zakup tego co mogliby mieć za darmo, dobre (nie tylko drogie) tytuły sprzedają się w milionowych nakładach i jak dla mnie jest to w dużej mierze wręcz dzięki temu nieoficjalnemu kanałowi reklamy jakim jest piractwo - dzięki niemu ludzie mogą polubić, przyzwyczaić się (...uzależnić :/) do produktów których normalnie by nie zauważyli i sporo z nich, szczególnie jak się ustabilizuje finansowo, zacznie je wspierać. Po prostu wyżej cenię dojrzałość jednostek niż (konieczne???) regulowanie wszystkiego prawnie, szczególnie internetu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dlaczego nie miałbym porównywać piractwa z fizyczną kradzieżą ? Na jednym i na drugim traci twórca tego ukradzionego czegoś. Wiem, że w przypadku piractwa strata jest tylko gdybaniem, ale nie zmienia to faktu że złodziej to złodziej.

Czy tak trudno zrozumieć, że jeśli napiszesz jakiś programik i będziesz chciał za niego dolara i w związku z tym dolarem od sztuki mógłbyś pojechać sobie na wakacje i takie też robisz plany, a pewnego dnia widzisz jak się ten programik rozchodzi na torrentach w sporych liczbach kopii, a Ty masz tylko 53 dolary na koncie z jego tytułu to jak się poczujesz ? Okradziony czy nie ? I nic nie zmienia skala zjawiska - nie ważne czy okradasz biednego studencinę czy Steve`a Ballmera (bo pan Gates już się nie zajmuje MS).

Poza tym skoro ktoś ściąga grę za darmo i mówi że gdyby musiał za nią zapłacić to by jej na oczy nie widział, to zonacza ni mniej ni więcej że do niczego nie jest mu ona potrzebna. Mogę spokojnie sobie założyć, że taki gracz przy braku piratów wreszcie by jakąś grę kupił, może i raz w roku ale jednak. Teraz jest tak że po prostu ściągnie za tydzień kolejną i żadnej nigdy nie kupi.

Co do znajomych najwidoczniej mamy innych ;) Spójrz też proszę jaką liczbę komputerów mamy w kraju, na ilu jest zainstalowany windows, a ile kopii systemu się w naszym kraju sprzedało. Sprawdź na torrentach w jakiej liczbie kopii rozchodzi się jakiś soft a później porównaj to z danymi sprzedaży w naszym kraju. Jasne że znajdzie się spora liczba ludzi, którzy po przetestowaniu pirackich kopii czegokolwiek pójdzie do sklepu i to kupi, ale tego luda jest naprawdę niewiele. Ile osób w tym kraju w ogóle się nie bawi w piractwo i kupuje tylko po recenzjach i tym podobnych wersjach demo ?

Porównywanie piractwa do nowej gałęzi reklamy to nadużycie. Jasne że w pewnych środowiskach tak to działa, że jest w tym sporo prawdy, ale co to zmienia ? Jeśli wytwórcy chcieliby w ten sposób reklamować swój towar to by to zrobili. Jakiś konkurs z darmowymi kopiami czegokolwiek doskonale się sprawdza jako reklama.

Tak samo reklamują się sprzedawcy samochodów, wytwórcy zabawek i wytwórcy herbaty. Czasem możesz się załapać na jazdę próbną, możesz się pobawić lalką u znajomych (wiem, w Twoim przypadku samochodzikiem :D), czy wypić u nich filiżankę herbaty. O tym wszystkim możesz też gdzieś poczytać, posłuchać albo pooglądać. W 100% nie możesz być pewien, że to auto Ci się nie znudzi po 15 kilometrach, zabawka po 15 minutach, a herbata po 15 łykach. Więc moralnie pwoinniśmy wszystko kraść... znaczy się reklamować i mówić w około że wszystko jest w porządku i tak powinno być bo takie jest moje widzimisię ? Może ktoś dzięki mnie coś kupi, może nie, ale to nie jest moja "brocha" ! Od reklamy są spece od marketingu, a nie banda złodziei.

Jeśli chodzi o regulowanie prawne internetu, to komu to zawdzięczasz ? Dojrzałym jednostkom, praworządnym obywatelom czy bandzie złodziei, przez których rynek podupada na wielu frontach i konieczne są tak radykalne metody aby z nimi walczyć ?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gdy plik sobie krąży po sieci, to producent za to nie płaci. Kradzieżą nazywasz to że też nie zyskuje ... tyle że gdyby nie było piractwa w dużej mierze TEŻ by nie zyskiwał.

Szczerze to myślę że taki Adobe wręcz cieszy się że photoshop jest powszechnie nielegalnie używany - dzięki temu ma świetną reklamę i mogą sobie ustalić kosmiczną cenę pod firmy, które muszą używać tego typu oprogramowanie. Dalej gdyby nie nielegalny windows, to przecież dużo szybciej ludzie przechodzili by na linuksa i potem do niego zachęcali przyszłego pracodawcę ... w przypadku photoshopa powodowałoby to szybszy rozwój takiego GIMPa ...

Dalej ile gier, zespołów muzycznych, filmów zostało szeroko zauważonych tylko dzięki piratom... ?

A co do finansów, to obracając się w świecie studentów wiem że sporo z nich rzeczywiście zastanawia się za co będzie jadło do końca miesiąca, desperacko łapie prace za kilka złotych za godzinę - tylko dzięki piratom mają szansę poznać i polubić produkty na które kiedyś będą mogli sobie pozwolić i pewnie będą chcieli to wyrazić.

Metody kontroli internetu nie są ani koniczne ani skuteczne - łatwo można je obejść i kończy się na tym że ograniczani, inwigilowani są praktycznie tylko ci uczciwi.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Gdy plik sobie krąży po sieci, to producent za to nie płaci. Kradzieżą nazywasz to że też nie zyskuje ... tyle że gdyby nie było piractwa w dużej mierze TEŻ by nie zyskiwał.

Przedstawisz jakieś konkretne liczby ? Udowodnisz w jakikolwiek sposób że gdyby nie piraci, to zyski twórców byłyby niższe ? Bo jakoś nie potrafię sobie wyobrazić konkretnych argumentów na tym polu.

 

Szczerze to myślę że taki Adobe wręcz cieszy się że photoshop jest powszechnie nielegalnie używany - dzięki temu ma świetną reklamę i mogą sobie ustalić kosmiczną cenę pod firmy, które muszą używać tego typu oprogramowanie. Dalej gdyby nie nielegalny windows, to przecież dużo szybciej ludzie przechodzili by na linuksa i potem do niego zachęcali przyszłego pracodawcę ... w przypadku photoshopa powodowałoby to szybszy rozwój takiego GIMPa ...

Skoro by się tak tym cieszyli to spokojnie mogliby wywalić całe zespoły ludzi pracujących nad zapezpieczeniami swoich produktów. Jakoś tego nie robią, ciekawe czemu ? Jest na to jakaś teoria spiskowa, czy tylko tak gdybasz ?

 

Dalej ile gier, zespołów muzycznych, filmów zostało szeroko zauważonych tylko dzięki piratom... ?

No ile ? Jakieś przykłady ? Tego się po prostu nie da zbadać, ale można policzyć ile zespołów czy firm padło bo mieli zbyt niskie wpływy ze sprzedaży swoich dzieł. Chociaż dzieła te w sporej liczbie kopii krążą za darmochę po sieci. Można powiedzieć oczywiście, że dzięki temu ktoś jak się wzbogaci to je zakupi, ale to będzie już troszkę za późno nie uważasz ?

 

A co do finansów, to obracając się w świecie studentów wiem że sporo z nich rzeczywiście zastanawia się za co będzie jadło do końca miesiąca, desperacko łapie prace za kilka złotych za godzinę - tylko dzięki piratom mają szansę poznać i polubić produkty na które kiedyś będą mogli sobie pozwolić i pewnie będą chcieli to wyrazić.

Ojej, biedni studenci nie mają na grę, muzykę czy film. To niech się uczą, a w wolnym czasie grają w piłkę, albo niech zbierają puszki. Sam byłem jeszcze jakiś czas temu biednym studentem i jak mnie na coś nie było stać to nie czułem się zobligowany do kradzieży tejże "rzeczy". Poza tym spora grupa tcyh biednych studentów ma pieniądze a co innego. Swoją drogą czemu nie mieliby kraść kosmetyków w drogeriach, albo sprzęty audio-wideo w marketach - przecież "dzięki temu mieliby szansę poznać i polubieć produkty na które kiedyś będą sobie mogli pozwolić" - jak się już nakradną na tyle że będzie ich stać :/

 

Metody kontroli internetu nie są ani koniczne ani skuteczne - łatwo można je obejść i kończy się na tym że ograniczani, inwigilowani są praktycznie tylko ci uczciwi.

Więc czemu mają płacić "frycowe" za tych którzy notorycznie kradną ? Uczciwego nikt nie ograniczy, ani specjalnie nie będzie inwigilował. Boją się Ci pozostali...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie potrafię udowodnić że ich zyski byłyby niższe, a Ty że byłyby wyższe ... to niesłychanie skomplikowany i długofalowy proces.

Stwierdziłem tylko że nie kupienie a odebranie czegoś to jednak trochę coś innego. Że dzięki piractwu wszyscy mają szansę na szerszy rozwój intelektualno-kulturalny i że jednak zdarzają się też uczciwi którzy się za to odwdzięczają ... gdy już nie jest to dla nich istotnym obciążeniem finansowych i za tytuły które (w dużej mierze dzięki piratom) wiedzą że są dobre ...

A co do kontroli, inwigilacji społeczeństwa to historia pokazuje całkiem sporo powodów od ludzi uwielbiających władzę i pieniądze, ale to temat na zupełnie inną dyskusję.

pozdrawiam

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

I z tym postem w całości się mogę zgodzić :D

Ważne żeby było więcej ludzi, którzy jak już chcą piracić, to niech traktują to jako wersję demo. Tylko nadal jest tak jak mówiłem wcześniej, że wszystkie te okoliczności łagodzące to zaledwie promil całego piractwa. Dla reszty to sposób na życie i nie widzą w tym nic złego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A ile z nich zarabia w 'zachodnich standardach'? Jak zaczną, ustatkują się, to przestanie im się chcieć bawić w piractwo ... a do tego czasu ich preferencje ukształtują się w dużej mierze na piratach dobrych produktów ... nie siłą, tylko dojrzałością.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Nie trafia do mnie argument o zarobkach i strasznie drogich produktach...

Na piwo, czy fajki pieniądz jest, ale na gry czy muzykę za 20zł już nie ?

Ten argument miałby przełożenie, jeśli piraciłoby się tylko drogie produkty (nowe gry po 150zł, aplikacje za 3,5 tysiąca zł, czy filmy na DVD za 100zł) ale tak nie jest. Aplikacje za 3 dolary też się masowo piraci, gry które w sklepie są po 15, 20 zł schodzą na P2P aż szumią łącza, a bilety do kina kosztują 15 zł max. Więc proszę skończ z argumentami że ludzi nie stać. Stać, ale nie na wszystko, ale tak będzie do końca ich życia to raz. Dwa że nie muszą mieć wszystkiego jak ich nie stać. Miliardów ludzi też nie stać, a nie kradną.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      MPAA, amerykańskie stowarzyszenie przemysłu filmowego, które w głównej mierze przyczyniło się do zamknięcia Megaupload, wzięło na celownik kolejny serwis. Do sądu okręgowego na Florydzie trafił wniosek o wydanie nakazu zamknięcia Hotfile. Działa on na podobnych zasadach jak Megaupload, a MPAA twierdzi, że ponad 90% przechowywanych tam materiałów stanowią treści chronione prawami autorskimi. Co ciekawe, to niepierwsze starcie Hotfile z przemysłem filmowym. W ubiegłym roku serwis zapowiedział, że pozwie do sądu firmę Warner Bros., gdyż miała ona naruszyć zasady korzystania z narzędzi antypirackich Hotfile doprowadzając do usunięcia z serwisu treści, do których nie posiadała praw.
      MPAA od lat prowadzi działania mające nakłonić władze i prawodawców, że serwisy umożliwiające hostowanie i współdzielenie plików powinny być zamykane. Teraz, niewątpliwie zachęcona skutecznym zamknięciem Megaupload, organizacja postanowiła udać się do sądu. MPAA twierdzi, że Hotfile celowo zachęca użytkowników do nielegalnego dzielenia się chronionymi prawem treściami oraz im w tym pomaga. Prawnicy Hotfile odpowiadają, że zasady działania serwisu są zgodne z  opracowaną przez Bibliotekę Kongresu ustawą DMCA.
      Jeśli jednak MPAA udowodni, że serwis celowo umożliwia łamanie prawa, sąd prawdopodobnie nakaże jego zamknięcie.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Megaupload został zamknięty przez władze Nowej Zelandii na wniosek amerykańskich organów ścigania. Kim Dotcom, jego założyciel, poinformował, że wśród użytkowników serwisu znajdowało się wielu urzędników amerykańskiego rządu.
      Prawnicy Megaupload ciężko pracują, by użytkownicy odzyskali dostęp do swoich danych. Prowadzimy negocjacje, by mogli oni odzyskać dane. I wiecie co. Odkryliśmy, że wielu użytkowników Megaupload to amerykańscy urzędnicy rządowi, wśród nich pracownicy Departamentu Sprawiedliwości i Senatu - powiedział Dotcom.
      Za użytkownikami Megaupload wstawiła się też organizacja Electronic Frontier Foundation, która prowadzi stronę MegaRetrieval w odzyskaniu dostępu do danych.
      Megaupload pozwalał użytkownikom na przechowywanie na swoich serwerach ich własnych plików. Oczywiście znaczną część stanowiły pliki naruszające prawa autorskie, jednak nie wszyscy użytkownicy łamali prawo.
      Po aresztowaniu Dotcoma i zamknięciu serwisu użytkownicy stracili dostęp do swoich plików. Co prawda serwery, na których są przechowywane dane zostały już dawno przeszukane i firmy hostujące mogą zrobić z nimi co chcą, jednak domena Megaupload.com została przejęta przez amerykańskie organa ścigania. Firmy hostujące dotychczas Megaupload zgodziły się przez jakiś czas nie kasować danych, mimo że nie otrzymują już pieniędzy za ich przechowywanie. Obecnie trwają starania o to, by użytkownicy mogli przynajmniej przenieść pliki na swoje własne dyski. Ich udostępnienie nie będzie jednak proste. Uruchomienie domeny, która pozwoli na dostęp do tych plików może skończyć się jej ponownym zablokowaniem, jeśli będzie ona oferowała materiały naruszające prawa autorskie.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Studenci najsłynniejszej uczelni technicznej świata - MIT-u (Massachusetts Institute of Technology) - mogą otrzymać od władz uczelni certyfikat ukończenia kursu... piractwa. I nie chodzi tutaj o piractwo komputerowe, a to prawdziwe, morskie.
      Uczelnia postanowiła uczynić oficjalnym zwyczaj, który był praktykowany przez jej studentów przez co najmniej 20 lat. MIT wymaga, by uczący się ukończyli w czasie studiów co najmniej 4 różne kursy wychowania fizycznego. Teraz ci, którzy z powodzeniem ukończą strzelanie z pistoletu, łuku, żeglarstwo i szermierkę otrzymają oficjalny certyfikat
      Carrie Sampson Moore, dziekan wydziału wychowania fizycznego, mówi, że co roku kontaktowali się z nią studenci, prosząc o wydanie zaświadczenia o ukończeniu kursu pirata. Zawsze mówiłam im, że to inicjatywa studencka i byli bardzo rozczarowani - stwierdziła Moore.
      Od początku bieżącego roku postanowiono, że uczelnia zacznie wydawać oficjalne certyfikaty. Drukowane są one na zwoju pergaminu z równą starannością jak inne uczelniane dyplomy. Właśnie otrzymało je czterech pierwszych piratów, a w kolejce czekają następni.
      Mimo, iż cała ta historia może brzmieć niepoważnie, to certyfikat i warunki jego uzyskania są traktowane przez uczelnię całkiem serio. Przyszli piraci nie mogą liczyć na żadną taryfę ulgową, a otrzymanie świadectwa ukończenia kursu wiąże się ze złożeniem przysięgi. Stephanie Holden, która znalazła się w czwórce pierwszych piratów, zdradziła, że musiała przysiąc, iż ucieknie z każdej bitwy, której nie będzie mogła wygrać i wygra każdą bitwę, z której nie będzie mogła uciec.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Do nowozelandzkiego sądu wpłynął wniosek o ekstradycję do USA Kima Dotcoma i trzech innych osób pracujących dla serwisu Megaupload.Dotcom i jego współpracownicy oskarżani są o umożliwienie użytkownikom nielegalnego pobierania chronionych prawem treści.
      Amerykanie dodatkowo stawiają im zarzuty wymuszenia, prania brudnych pieniędzy i defraudacji.
      Kim Dotcom odrzuca oskarżenia i w wywiadzie dla jednej z nowozelandzkich stacji telewizyjnych stwierdził: „Nie jestem królem piractwa. Oferowałem online’owy system przechowywania danych. I to wszystko“.
      Dotcom przebywa obecnie na wolności, musi jednak nosić elektroniczną bransoletkę. Nie wolno mu opuszczać Nowej Zelandii i korzystać z Internetu.
      Proces ekstradycyjny rozpocznie się 20 sierpnia.
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Chcąc zbadać, w jaki sposób orangutany maksymalizują wydajność energetyczną ruchu, naukowcy z Uniwersytetu w Birmingham korzystają z pomocy freerunnerów.
      Skonstruowano makietę drzewnego habitatu - rodzaj poligonu ćwiczebnego. Freerunnerzy będą naśladowali 3 podstawowe ruchy małp: wspinanie, ponieważ zwierzęta muszą się wtedy przeciwstawiać sile ciążenia, bujanie między drzewami oraz skakanie, które choć efektywne energetycznie, jest stosowane jedynie w ostateczności. Dr Susannah Thorpe ma nadzieję, że odkrycia dotyczące konsumpcji energii uda się jakoś przełożyć na poprawę ludzkich osiągnięć.
      "Metody pomiaru energetyki lokomocji naczelnych są ograniczone. Większość danych pochodzi z modeli matematycznych. My proponujemy nową i bardziej bezpośrednią technikę oceny, jak koszty nadrzewnego przemieszczania się orangutanów są modulowane przez środowisko".
      Ludzie będą nosić 2 typy urządzeń: 1) respirometr do pomiaru zużycia tlenu oraz 2) przyspieszeniomierz z trybem zapisu danych. Biorąc pod uwagę płynną naturę i szeroki zakres ruchów małp, profesjonalni freerunnerzy wydają się świetnymi obiektami do badań.
      Brytyjczycy zamierzają stwierdzić, jak wydatkowanie energii zmienia się przy różnych typach lokomocji, różnej znajomości habitatu i różnym stopniu ustępowania gałęzi pod naporem ciała.
      Znajomość wymogów środowiskowych orangutanów to kwestia kluczowa dla właściwej ochrony gatunku oraz planowania reintrodukcji.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...