Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy
KopalniaWiedzy.pl

Chcą więzienia dla menedżerów Google'a

Rekomendowane odpowiedzi

Włoscy prokuratorzy domagają się kar więzienia dla trzech obecnych i jednego byłego menedżera Google'a. Ich zdaniem są oni winni zniesławienia i złamania prawa do prywatności.

Sprawa dotyczy wydarzeń z 2006 roku, gdy we włoskojęzycznym Google'u umieszczono nagrany telefonem komórkowym klip, na którym grupa uczniów znęca się nad niepełnosprawnym kolegą. Prokuratorzy uważają, że Google niedopełnił swoich obowiązków, gdyż wideo było dostępne przez dwa miesiące. Przedstawiciele Google'a twierdzą, że usunięto je w kilkanaście godzin po tym, jak firma otrzymała informacje. Prokuratura przedstawia jednak 119 stron dokumentów, świadczących o tym, że koncern wiedział o klipie na długo przed jego usunięciem. Domaga się ona kary roku pozbawienia wolności dla wiceprezesa i szefa zespołu prawnego Davida Drummonda, doradcy ds. prywatności Petera Fleischera oraz byłego prezesa ds. finansowych, George'a Reyesa. Z kolei Arvind Desikan, który jest obecnie szefem ds. marketingu w Wielkiej Brytanii, miałby zostać skazany na sześć miesięcy więzienia.

Jeśli sąd przychyli się do zdania prokuratury, to wymienieni mężczyźni nie trafią do więzienia.  Włoskie prawo przewiduje, że kary więzienia niższe niż trzy lata, zasądzane osobom wcześniej nienotowanym, są zamieniane na inne kary.

Google przyznaje, że klip znajdował się na firmowych serwerach od 8 września do 7 listopada. Prokuratura ma dowody, że na początku października komentujący zwracali uwagę na to, że klip powinien być natychmiast usunięty. "Rozsądnym jest zatem przypuszczać, że komentujący wysłali też do Google'a informację, by usunął klip" - napisali oskarżyciele.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

"Rozsądnym jest zatem przypuszczać, że komentujący wysłali też do Google'a informację, by usunął klip" - napisali oskarżyciele.</p>

Rozsądnym jest uznanie, że zadziałało prawo rozmytej odpowiedzialności, tzn każdy pisał "ktoś powinien to zrobić", ale jednocześnie sam nie ma takiego zamiaru, tudzież po pewnym czasie osoby widząc teksty w stylu "trzeba to zgłosić/ to jest nieludzkie" doszły do wniosku, że już ktoś tą informację przekazał, więc one nie muszą tego zrobić... Ale co ja tam wiem.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tu się z Tobą zgodzę. Jednak sąd może też logicznie uznać, że komentarz jest informacją przekazaną firmie, że komentarze są moderowane, że w końcu firma powinna pilnować tego, co jest umieszczane na jej serwerach.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tu się z Tobą zgodzę. Jednak sąd może też logicznie uznać, że komentarz jest informacją przekazaną firmie, że komentarze są moderowane, że w końcu firma powinna pilnować tego, co jest umieszczane na jej serwerach.

I tak też się stało

1)zwykle moderacja ogranicza się do usunięcia bluzg, co ni mniej ni więcej oznacza automatyczny system wyszukiwania słów kluczy...

2)czy był byś w stanie sam moderować wszystkie komentarze na KW? sądzę, że google Video jest zdecydowanie większym serwisem (w sensie ilości komentarzy/dzień) w porównaniu z KW.

3) punkt 2 tyczy się też filmów, które są usuwane (przecież usunęli, gdy tylko dotarł do nich sygnał)

 

Ta sama logika która skłoniła prokuratora do zakładania, że preziowie "wiedzieli" (a co z zasadą domniemania niewinności!?) mnie zmusza do założenia, że preziowie jednak mogli NIE wiedzieć.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Zgoda, mogli nie wiedzieć. Co jednak nie zwalnia firmy z obowiązku przestrzegania prawa.

zacytuję twoje słowa:

Przedstawiciele Google'a twierdzą, że usunięto je w kilkanaście godzin po tym, jak firma otrzymała informacje.
<- jakoś nie widzę w tym migania się od przestrzegania prawa (szczególnie w porównaniu z thepiratebay)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pytanie tylko, czy powinni czekać do sygnału (co trwało miesiącami) czy sami z siebie powinni dopilnować, by nie dochodziło do łamania prawa. Pytanie, co jest ważniejsze, wygoda korporacji czy prawa człowieka?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Pytanie tylko, czy powinni czekać do sygnału (co trwało miesiącami) czy sami z siebie powinni dopilnować, by nie dochodziło do łamania prawa. Pytanie, co jest ważniejsze, wygoda korporacji czy prawa człowieka?

To trochę z innej bajki - w sytuacji, gdy ktoś ZNACZNIE przekracza prędkość - od razu do niego strzelasz/ złomujesz auto/ czy wystawiasz upomnienie(mandat)? Nawet jeżeli wina "prezesów" jest bezsporna to powiedz mi, dlaczego ma odpowiadać za to przewinienie osoba, która o tym nie miała zielonego pojęcia, no chyba że w google prezesi odwalają czarną robotę...

 

Chcą, aby korporacja w przyszłości lepiej postępowała, to niech zastosują karę w zawieszeniu - jeżeli sytuacja się powtórzy "game over", jeżeli nie powtórzy to GIT. W moim odczuciu sprawa jest tak samo idiotyczna, jak nakaz UE, aby Microsoft dodawał do swojego systemu kilka różnych przeglądarek internetowych.

 

Pytanie tylko, czy powinni czekać do sygnału (co trwało miesiącami) czy sami z siebie powinni dopilnować, by nie dochodziło do łamania prawa. Pytanie, co jest ważniejsze, wygoda korporacji czy prawa człowieka?

A powiedz mi, kto w tej sprawie złamał prawa człowieka i dlaczego akurat ta osoba nie została pociągnięta do odpowiedzialności - powinieneś się cieszyć tym, że filmik był tak długo w internecie - być może dzięki temu ktoś rozpoznał sprawcę i choć to mało prawdopodobne skierował sprawę do policji. Nie bez powodu wszędzie, gdzie użytkownicy mogą się wypowiedzieć/ wstawić treści jest podawana klauzula "twórcy strony nie odpowiadają za wypowiedzi użytkowników".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No właśnie o to mi chodzi. O tę klauzulę. Z jednej strony odżegnują się od odpowiedzialności, a z drugiej dają użytkownikom potężne narzędzie, za pomocą którego można do woli znieważać, szkalować itp. itd. W tym właśnie problem: co jest ważniejsze, wygoda korporacji i jej prawo do odżegnywania się czy też prawo człowieka do obrony.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A czy ty rozumiesz znaczenie tej klauzuli? W skrócie oznacza ona tylko tyle - my daliśmy narzędzie, ale nie odpowiadamy za sposób wykorzystania narzędzia przez użytkowników - chesz kogoś oskarżyć - oskarż usera, my usuniemy treści łamiące prawo, jak ktoś nas poinformuje. Popatrz na nóż kuchenny - co jest ważniejsze prawo człowieka do obrony, czy wygoda korporacji, czy firma ma przestać produkować noże tylko dlatego, że mogę kogoś ja zadźgać, toż to będzie promil wszystkich użytkowników noży. dlaczego więc w sytuacji gdy zadźgasz kogoś nożem jesteś ty sądzony, a nie korporacja, która przecież te straszne narzędzie zbrodni stworzyła... gdzie się podział twój liberalizm?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Moim zdaniem jeśli dotarł sygnał do Google to są winni zaniedbania bo powinni usunąć materiał łamiący prawa niezwłocznie, jeśli jednak nikt tego nie zgłosił bezpośrednio do Google (w co wątpię) to trudno ich obarczać winą, w tak ogromnej ilości materiałów wideo nie jest łatwo wykryć te które naruszają dobro osób na nich przedstawionych.

Pytanie tylko, czy powinni czekać do sygnału (co trwało miesiącami) czy sami z siebie powinni dopilnować, by nie dochodziło do łamania prawa.

Zgadza się, pytanie ile czasu na to potrzebują.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@czesiu: no właśnie tutaj jest pytanie o znalezienie odpowiedniego złotego środka. Bo nie moze być tak, że np. właściciel serwisu jest całkiem zwolniony z odpowiedzialności i zawsze może się tłumaczyć tym, że nie wiedział, bo nikt go nie poinformował. Skoro daje komuś do ręki jakieś narzędzia, to powinien dopilnować ich użycia. W przeciwnym razie na największych portalach możesz umieścić kłamstwa na czyjś temat i będą tam one wisiały latami, bo nikt właściciela nie poinformuje, więc właściciel będzie czuł się zwolniony z odpowiedzialności. Nie może być tak, że właściciel jest tutaj stroną całkowicie bierną i bezkarną, bo "nikt mi nie powiedział".

Jednocześnie zgadzam się, że niezwykle trudno będzie chyba znaleźć rozwiązanie, które z jednej strony ochroni ofiary, a z drugiej nie zablokuje rozwoju serwisów. Być może gdyby np. ofiary mogły domagać się odszkodowań od serwisów to rozwiązałoby to sprawę. Wówczas serwisy musiałyby obliczyć, czy bardziej opłaca im się nic nie robić i płacić odszkodowania, czy zainwestować w narzędzia/ludzi pilnujących tego, co się dzieje?

A liberalizm polega na odpowiedzialności, prawda? Bez tego ani rusz. Ja się po prostu sprzeciwiam brakowi odpowiedzialności i tyle.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A dlaczego tylko dla menedżerów? Dlaczego nie dla administratorów? W końcu to oni są bezpośrednio odpowiedzialni za usuwanie niedozwolonych treści. W tym wypadku możliwe jest, że to właśnie ktoś z dołu nie dopilnował swoich obowiązków. O ile oczywiście ktokolwiek powiadomił google o tym, że na ich serwerze jest film o niedozwolonej treści. Często bywa tak, że ludzie umieszczają pełne oburzenia komentarze, ale nie piszą do administratora. I skąd taki administrator ma wiedzieć, że gdzieś tam wśród milionów filmików jest jeden który łamie prawo? Przecież pełne oburzenia komentarze nie zawierają najczęściej niedozwolonych słów na podstawie których można wyłapać niepożądaną treść w filmie. Czy administrator w takim razie ma oglądać KAŻDY film jaki ludzie wgrają na serwer? Cała ta sytuacja trąci paranoją. Ścigać powinno się osobę, która filmik umieściła, a nie ludzi, którzy z braku wiedzy o filmie, nie usunęli go od razu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@czesiu: (...)W przeciwnym razie na największych portalach możesz umieścić kłamstwa na czyjś temat i będą tam one wisiały latami, bo nikt właściciela nie poinformuje, więc właściciel będzie czuł się zwolniony z odpowiedzialności.(...)

A co mnie obchodzi jakiś tam właściciel, jeżeli to konkretna osoba mnie szkaluje! W tej sytuacji występujesz na drogę sądową przeciwko delikwentowi, który pisał brednie na twój temat i RESZTA REGULUJE SIĘ SAMA.

Być może gdyby np. ofiary mogły domagać się odszkodowań od serwisów to rozwiązałoby to sprawę.

Czyli jeżeli napiszę prezydent "be" i ty nie usuniesz tego w przeciągu 5 minut, to CBA będzie ciebie sądziło zamiast mnie? SUPER, to czas sobie poswawolić... Dlaczego osoba, która nie namawiała do umieszczenia danej treści, nie pomagała w tworzeniu treści, praktycznie nie mająca powiązania ze sprawą ma odpowiadać karnie za winy innej jednostki. W tym momencie zachowujesz się jak sędziowie z procesu thepiratebay, gdzie administratorzy są sądzeni za wykroczenia innych użytkowników. Zresztą nawet w ich olewackim stosunku do ponagleń o usunięcie treści jest metoda.

 

i na koniec cytat, którym chciałbym zakończyć tą wypowiedź:

Czy administrator w takim razie ma oglądać KAŻDY film jaki ludzie wgrają na serwer? Cała ta sytuacja trąci paranoją. Ścigać powinno się osobę, która filmik umieściła, a nie ludzi, którzy z braku wiedzy o filmie, nie usunęli go od razu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@czesiu, nemway: też uważam, że wsadzanie menedżerów do więzienia to nie rozwiązanie. I, możliwe, że to nie oni powinni odpowiadać. Zależy, jak pracę w firmie zorganizowali.

I tak, powinni sprawdzać, co się dzieje na ich serwerach. Bo filozofia "zareaguję jak mnie ktoś powiadomi" oznacza, że są całkowicie bierną stroną. Mają nad serwerami całkowitą władzę, dlatego powinni działać aktywnie, a nie pasywnie.

Moim zdaniem fakt, że film sobie 3 miesiące wisiał świadczy o ewidentym zaniedbaniu. Zauważcie jaka jest sytuacja osoby, która została np. znieważona. To ona musi zgłosić przestępstwo, wskazać, gdzie się odbyło, często wykazać, że do niego doszło, udowodnić, jakie straty w związku z tym poniosła (taki jest wymóg większości procesów cywilnych)... A wielka firma, na której serwerach znajduje się obraźliwy materiał jedyne co robi aktywnie to zbiera kasę z reklamy, a jedyna odpowiedzialność to rozłożenie rąk i stwierdzenie "nikt nam nie powiedzial". Coś tu jest chyba nie tak, prawda?

Rownie dobrze można sobie założyć takie YouTube dla pedofili i zdejmować zdjęcia/filmy tylko po otrzymaniu informacji. A jak przyjdzie policja, to stwierdzić "kasujemy w ciągu kilkunastu godzin od momentu otrzymania zgłoszenia".

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Mariuszu uważam że nie masz racji w tej dyskusji - przynajmniej nie w realnym świecie. Google, czy jakakolwiek inna firma/osoba udostępniająca tak potężne narzędzie dla użytkowników, daje im też narzędzia do zgłaszania nadużyć. Oddaje tym część odpowiedzialności za publikowane treści w ręce użytkowników. Inaczej się po prostu nie da. Jeśli tylko ktoś zgłosi nadużycie to wtedy odpowiedzialność jest po stronie właściciela serwisu.

Nie ma fizycznej możliwości do moderacji wszystkiego na własnym serwisie. Strzelam w ciemno, że nie czytujesz wszystkich komentarzy na KW kropka w kropkę i dajmy na to w całkowicie spamerskim wątku o pogodzie ktoś rzuci coś co podchodzi pod jakiś paragraf. Ile minęło by czasu do chwili kiedy odnajdziesz ten wpis ? Czy czułbyś się winny sytuacji kiedy to dana treść widniała na Twoim/Waszym serwisie przez kilka miesięcy ? Czy może od tego są też inni administratorzy/moderatorzy/użytkownicy ?

Mogę też sobie wyobrazić sytuację, kiedy na takim serwisie jak google video ktoś pisze w niespotykanym języku - skąd administratorzy i cały google ma wiedzieć czy ktoś w tym tekście obraził prezydenta/boga i cokolwiek innego ? Jeśli nikt im nie da znać o tym, to nie ma możliwości aby się dowiedzieli o tym sami. A może wyjściem jest permanentna administracja serwisami web 2.0 i oczekiwanie na autoryzację każdego wpisu/materiału przez odpowiednie osoby ? Wrzucasz film na YT i czekasz 3 miesiące na to aż ktoś będzie miał czas aby go obejrzeć i stwierdzić, że nie ma w nim nic niezgodnego z regulaminem. Dla mnie taki system to porażka.

Być może mamy też inne pojęcie o WEB 2.0...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A co z upublicznianiem zdjęć grupowych np. na eN-Keju, gdzie osoba fotografowana nie wyraziła zgody na swoją publikację? Kogo sądzić ma poszkodowany, który nie chce pokazywać swojej twarzy w internecie czy być w nim wymieniany z imienia czy nazwiska, bo nie jest osobą publiczną? To samo ma się do publikacji zdjęć przez abiturientów danych szkół, którzy do nich uczęszczali. Czy szkoła w tym momencie łamie prawo? Jeśli to wszystko jest dostępne w wyszukiwarkach?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Powyżej pewnej ilości osób na zdjęciu nie trzeba mieć zgody na publikację. Nieco paradoksalna sytuacja zachodzi, gdy taki oszołom jeden z drugim zachłyśnie się swoją "ochroną przed upublicznieniem" i pisze pod zdjęciem właściciel konta z kolegą "a ja sobie nie życzę, żebym było moje zdjęcie publikowane w internecie". Najśmieszniejsze - ja, osoba postronna nawet bym nie wiedział kim jest ten młotek obok mojego znajomego, ale skoro ten sam się pochwalił, że nie życzy sobie, aby ktoś wiedział, że to on na tym zdjęciu...

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Czy sprawa ruszyła do przodu, czy ucichła?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

@Tomek: widziałem informację, że się rozpoczęła i tyle.

@thibris: Ja mówię tylko o tym, że nie wolno zwalniać firm całkowicie z odpowiedzialności. Nie o tym, żeby moderować wszystko i dopiero po moderacji wrzucać. Chodzi mi tutaj o to, że bardzo często spotykam się z opiniami, iż w żaden sposób nie wolno karać firm udostępniających swoją infrastrukturę za to, co robią użytkownicy. To jakieś fetyszyzowanie internetu. Firma ma kontrolę nad infrastrukturą więc powinna w pewnym stopniu odpowiadać za jej wykorzystanie. Nie wolno jej całkowicie umywać rąk. Dlaczego osoba indywidualna ma odpowiadać za swoje postępowanie, a wielki koncern miałby być z tej odpowiedzialności zwolniony?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Dlaczego osoba indywidualna ma odpowiadać za swoje postępowanie, a wielki koncern miałby być z tej odpowiedzialności zwolniony?

 

Tak, tak masz rację - firmy produkujące noże kuchenne powinny kłaść grubą kasę na fundusz dla osób dźgniętych nożem kuchennym. Dlatego koncerny nie mogą odpowiadać tak jak osoby indywidualne, bo odpowiedzialność koncernów to odpowiedzialność zbiorowa.

Już ustaliliśmy - wystarczy, aby serwis reagował na informacje o łamaniu regulaminu przekazane za pośrednictwem SPECJALNEGO formularza - skoro Google w odpowiedzi na tak wysłaną informację zareagował w przeciągu kilku godzin można powiedzieć, że zareagował "natychmiast, w ramach swoich możliwości".

 

A prokuratorowi polecam książkę "Wywieranie wpływu na ludzi" Cialdiniego, z szczególnym poleceniem rozdziału typu "odpowiedzialność zbiorowa i jej implikacje". W skrócie jak ktoś ma ci na ulicy pomóc to nie możesz wołać "pomocy" (wszyscy cie oleją) ale "hej ty pomóż mi!" - ta sama zasada tyczy się wypisywania w komentarzach rzeczy typu "to powinno być zabronione" "ściągnijcie to w końcu ze strony" - takie komentarze dają mylne wrażenie, że sprawa została już załatwiona, choć wcale tak nie było. Kłaniają się automatyczne filtry przekleństw - mod nawet nie musi widzieć komentarza na oczy.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Tak, tak masz rację - firmy produkujące noże kuchenne powinny kłaść grubą kasę na fundusz dla osób dźgniętych nożem kuchennym. Dlatego koncerny nie mogą odpowiadać tak jak osoby indywidualne, bo odpowiedzialność koncernów to odpowiedzialność zbiorowa.

 

Tylko, że sprzedając nóż firma całkowicie traci nad nim kontrolę, a więc nie może odpowiadać za jego użycie. Natomiast nad serwerami firma ma całkowitą kontrolę. I tu tkwi różnica.

Równie dobrze mógłbyś powiedzieć, że jeśli na strzelnicę przyjdzie sobie człowiek, po którym wyraźnie widać, że jest naćpany i agresywny, to właściciel powinien mu udostępnić broń, bo przecież nie od niego zależy, jak zostanie wykorzystana.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Przesadzasz Mariuszu z argumentami.

Na strzelnicy osoba wydająca broń ma możliwość "powierzchownego" ocenienia sytuacji i niewydania broni osobie nieodpowiedniej.

Wielkie koncerny natomiast tak jak napisał czesiu reagują w miarę swoich możliwości. Było wiele pozwów w sprawie koncernów, które nie blokowały materiałów na ich stronach nawet jeśli dostawały zgłoszenie że te materiały łamią prawo. W takich przypadkach słusznie im się obrywało. Jeśli w tym przypadku Google ściągnęło materiał po dostaniu zgłoszenia to nie widzę problemu.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Google ujawniło swoją pilnie strzeżoną tajemnicę. Koncern, jako pierwszy dostawca chmury obliczeniowej i – prawdopodobnie – pierwszy wielki właściciel centrów bazodanowych, zdradził ile wody do chłodzenia zużywają jego centra obliczeniowe. Dotychczas szczegóły dotyczące zużycia wody były traktowane jak tajemnica handlowa.
      Firma poinformowała właśnie, że w ubiegłym roku jej centra bazodanowe na całym świecie zużyły 16,3 miliarda litrów wody. Czy to dużo czy mało? Google wyjaśnia, że to tyle, ile zużywanych jest rocznie na utrzymanie 29 pól golfowych na południowym zachodzie USA. To też tyle, ile wynosi roczne domowe zużycie 446 000 Polaków.
      Najwięcej, bo 3 miliardy litrów rocznie zużywa centrum bazodanowe w Council Bluffs w stanie Iowa. Na drugim miejscu, ze zużyciem wynoszącym 2,5 miliarda litrów, znajduje się centrum w Mayes County w Oklahomie. Firma zapowiada, że więcej szczegółów na temat zużycia wody przez jej poszczególne centra bazodanowe na świecie zdradzi w 2023 Environmental Report i kolejnych dorocznych podsumowaniach.
      Wcześniej Google nie podawało informacji dotyczących poszczególnych centrów, obawiając się zdradzenia w ten sposób ich mocy obliczeniowej. Od kiedy jednak zdywersyfikowaliśmy nasze portfolio odnośnie lokalizacji i technologii chłodzenia, zużycie wody w konkretnym miejscu jest w mniejszym stopniu powiązane z mocą obliczeniową, mówi Ben Townsend, odpowiedzialny w Google'u za infrastrukturę i strategię zarządzania wodą.
      Trudno się jednak oprzeć wrażeniu, że Google'a do zmiany strategii zmusił spór pomiędzy gazetą The Oregonian a miastem The Dalles. Dziennikarze chcieli wiedzieć, ile wody zużywają lokalne centra bazodanowe Google'a. Miasto odmówiło, zasłaniając się tajemnicą handlową. Gazeta zwróciła się więc do jednego z prokuratorów okręgowych, który po rozważeniu sprawy stanął po jej stronie i nakazał ujawnienie danych. Miasto, któremu Google obiecało pokrycie kosztów obsługi prawnej, odwołało się od tej decyzji do sądu. Później jednak koncern zmienił zdanie i poprosił władze miasta o zawarcie ugody z gazetą. Po roku przepychanek lokalni mieszkańcy dowiedzieli się, że Google odpowiada za aż 25% zużycia wody w mieście.
      Na podstawie dotychczas ujawnionych przez Google'a danych eksperci obliczają, że efektywność zużycia wody w centrach bazodanowych firmy wynosi 1,1 litra na kilowatogodzinę zużytej energii. To znacznie mniej niż średnia dla całego amerykańskiego przemysłu wynosząca 1,8 l/kWh.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Po tym jak rzeka Serchio po raz kolejny zalała Lukkę, biskup Frigidianus wziął motykę i wyznaczył nowy jej bieg. Gdy zbliżała się kolejna powódź, biskup uniósł ramiona, nakazując jej podążać nowym korytem. Rzeka posłuchała świętego. Taką opowieść znajdziemy w Dialogach spisanych prawdopodobnie przez samego papieża Grzegorza Wielkiego. Jednym z celów Dialogów było rozpowszechnienie kultu świętych. Jednak tym, co zainteresowało badaczy jest fakt, że w VI wieku w północnych i środkowych Włoszech pojawiają się liczne opisy ekstremalnych zjawisk hydrologicznych i cudów związanych z wodą.
      We wnętrzu stalagmitu, pobranego z jaskini Renella w północnych Włoszech, badacze zauważyli warstwy odkładające się przez wieki w wyniku naciekania. Okazuje się, że w VI wieku przynajmniej część Italii stała się obszarem dotkniętym ulewnymi deszczami i powodziami.
      Międzynarodowy zespół naukowców, którego członkiem jest dr hab. Robert Wiśniewski z Wydziału Historii UW, przeprowadził interdyscyplinarne badania zmian klimatycznych zachodzących w VI wieku na terenie dzisiejszych północnych Włoch. Rezultaty badań opisane w czasopiśmie „Climatic Change” wskazują, że teren ten był obszarem zwiększonych opadów i powodzi, które w konsekwencji wpływały na dynamikę przemian społecznych i kulturowych.
      W pracach badawczych wykorzystano metody paleoklimatyczne i analizę źródeł historycznych. Punktem wyjścia były badania próbek nacieków jaskiniowych z jaskini Renella, znajdującej się w Alpach Apuańskich, w północnej Toskanii, niedaleko Pizy.
      Naukowcy odkryli, że obszar północnej i centralnej Italii w VI wieku wyróżniał się wyjątkowym poziomem wilgotności, który był związany z długotrwałą fazą Oscylacji Północnoatlantyckiej, czyli zmniejszoną różnicą ciśnień między Wyżem Azorskim a Niżem Islandzkim. Dzięki takiemu układowi ciśnienia atmosferycznego na tereny te docierała duża ilość wilgotnych mas powietrza znad północnego Atlantyku, doprowadzając do potężnych opadów i powodzi.
      We wnętrzu stalagmitu, pobranego z jaskini Renella, badacze zauważyli warstwy odkładające się przez wieki w wyniku naciekania. Za pomocą pomiaru proporcji izotopów tlenu w kolejnych warstwach stalagmitu, rozróżnili okresy bardziej wilgotne i suche, których wiek oszacowali z wykorzystaniem datowań uranowo-torowych. Odkrycie nacieków w jaskini Renella stało się podstawą do dalszych badań interdyscyplinarnych z pogranicza klimatologii i historii.
      Międzynarodowy zespół skonfrontował dane fizyczne świadczące o zwiększonych opadach z przekazami historycznymi, zawartymi w powstałych wtedy dziełach pisanych. Naukowcy porównali literaturę hagiograficzną z VI-wiecznej Italii z innymi przykładami tego rodzaju piśmiennictwa. Badacze odnaleźli w pismach pochodzących z Italii wiele opisów tzw. cudów wodnych, w których święci ściągają lub zatrzymują gwałtowne deszcze, burze i powodzie. We wcześniejszej i późniejszej literaturze hagiograficznej, a także w powstałych w tym samym czasie pismach na trenie dzisiejszej Francji, opowieści o cudach wodnych były prawie nieobecne.
      To wyjątkowe zainteresowanie twórców pism późnej starożytności zjawiskami hydroklimatycznymi, badacze interpretują nie tylko jako potwierdzenie istnienia zmian klimatycznych, ale także jako świadectwo wpływu tych zmian na przemiany społeczne i kulturowe ludności zamieszkującej te tereny. Naukowcy łączą zachodzące wtedy zjawiska klimatyczne z przyjęciem przez biskupów pod koniec VI wieku roli lokalnych przywódców, a także z rozwojem kultu świętych „posiadających władzę” nad żywiołem wody.
      W VI wieku przynajmniej część Italii stała się obszarem ulewnych deszczów i powodzi. Tę wiedzę zawdzięczamy zaangażowanym w projekt geochemikom, geologom i klimatologom. Historycy pokazali natomiast, jak mieszkańcy północnych i centralnych terenów dzisiejszych Włoch próbowali radzić sobie z tą zmianą na poziomie religijnym i jednocześnie wykorzystać ją do promowania nowych autorytetów – podsumowuje dr hab. Robert Wiśniewski, współautor artykułu.
      Więcej na ten temat przeczytamy w artykule Beyond one-way determinism: San Frediano’s miracle and climate change in Central and Northern Italy in late antiquity.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Prawnikom Google'a nie udało się doprowadzić do odrzucenia przez sąd pozwu związanego z nielegalnym gromadzeniem danych użytkowników przez koncern. Sędzia Lucy Koh uznała, że Google nie poinformował użytkowników, iż zbiera ich dane również wtedy, gdy wykorzystują w przeglądarce tryb anonimowy.
      Powodzi domagają się od Google'a i konglomeratu Alphabet co najmniej 5 miliardów dolarów odszkodowania. Twierdzą, że Google potajemnie zbierał dane za pośrednictwem Google Analytics, Google Ad Managera, pluginów oraz innych programów, w tym aplikacji mobilnych. Przedstawiciele Google'a nie skomentowali jeszcze postanowienia sądu. Jednak już wcześniej mówili, że pozew jest bezpodstawny, gdyż za każdym razem, gdy użytkownik uruchamia okno incognito w przeglądarce, jest informowany, że witryny mogą zbierać informacje na temat jego działań.
      Sędzia Koh już wielokrotnie rozstrzygała spory, w które były zaangażowane wielkie koncerny IT. Znana jest ze swojego krytycznego podejścia do tego, w jaki sposób koncerny traktują prywatność użytkowników. Tym razem na decyzję sędzi o zezwoleniu na dalsze prowadzenie procesu przeciwko Google'owi mogła wpłynąć odpowiedź prawników firmy. Gdy sędzia Koh zapytała przedstawicieli Google'a, co koncern robi np. z danymi, które użytkownicy odwiedzający witrynę jej sądu wprowadzają w okienku wyszukiwarki witryny, ci odpowiedzieli, że dane te są przetwarzane zgodnie z zasadami, na jakie zgodzili się administratorzy sądowej witryny.
      Na odpowiedź tę natychmiast zwrócili uwagę prawnicy strony pozywającej. Ich zdaniem podważa ona twierdzenia Google'a, że użytkownicy świadomie zgadzają się na zbieranie i przetwarzanie danych. Wygląda na to, że Google spodziewa się, iż użytkownicy będą w stanie zidentyfikować oraz zrozumieć skrypty i technologie stosowane przez Google'a, gdy nawet prawnicy Google'a, wyposażeni w zaawansowane narzędzia i olbrzymie zasoby, nie są w stanie tego zrobić, stwierdzili.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Przed sądem federalnym w San Jose złożono pozew zbiorowy przeciwko Google'owi. Autorzy pozwu oskarżają wyszukiwarkowego giganta o to, że zbiera informacje o internautach mimo iż używają oni trybu prywatnego przeglądarki. Uważają, że Google powinien zapłacić co najmniej 5 miliardów dolarów grzywny.
      Zdaniem autorów pozwu problem dotyczy milionów osób, a za każde naruszenie odpowiednich ustaw federalnych oraz stanowych koncern powinien zapłacić co najmniej 5000 USD użytkownikowi, którego prawa zostały naruszone.
      W pozwie czytamy, że Google zbiera dane za pomocą Google Analytics, Google Ad Managera i innych aplikacji oraz dodatków, niezależnie od tego, czy użytkownik klikał na reklamy Google'a. Google nie może w sposóby skryty i nieautoryzowany gromadzić danych na temat każdego Amerykanina, który posiada komputer lub telefon, piszą autorzy pozwu.
      Do zarzutów odniósł się Jose Castaneda, rzecznik prasowy koncernu. Za każdym razem, gdy użytkownik uruchamia przeglądarkę w trybie prywatnym, jest jasno informowany, że przeglądane witryny mogą śledzić jego poczynania, stwierdził.
      Specjaliści ds. bezpieczeństwa od dawna zwracają uwagę, że użytkownicy uznają tryb prywatny za całkowicie zabezpieczony przez śledzeniem, jednak w rzeczywistości takie firmy jak Google są w stanie nadal zbierać dane o użytkowniku i, łącząc je z danymi z publicznego trybu surfowania, doprecyzowywać informacje na temat internautów.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Włochy to najbardziej zróżnicowany genetycznie kraj Europy. Na Półwyspie Apenińskim zróżnicowanie genetyczne ludzi jest tak duże, jak w pozostałej części Europy. Marco Sazzini, Paolo Abandio, Paolo Gargnani i inni naukowcy z Uniwersytetu w Bolonii informują, że początki tego zróżnicowania sięgają 19 000 lat, a wynika ono nie tylko z przepływu genów, ale również z adaptacji do lokalnych warunków klimatycznych.
      Naukowcy dokonali pełnego sekwencjonowania genomów 40 osób, które wybrano jako reprezentantów zróżnicowania genetycznego Włoch. W ten sposób uzyskano ponad 17 milionów różnych wariantów genów. Następnie dokonano podwójnego porównania. Po pierwsze, informacje te porównano ze zróżnicowaniem genetycznym 35 populacji Europy i basenu Morza Śródziemnego. Po drugie, dokonano porównania z danymi genetycznymi niemal 600 szczątków ludzkich pochodzących od górnego paleolitu po epokę brązu.
      Dzięki temu naukowcy mogli zidentyfikować najstarsze odmiany genów i okazało się, że w genomie współczesnych mieszkańców Włoch do dzisiaj obecne są ślady, które pozostawili ludzie sprzed 19 000 lat, a więc w czasie, gdy kończyła się ostatnia epoka lodowa.
      Dotychczas większość specjalistów uważała, że najstarsze ślady przeszłości w genomie ludzi z Półwyspu Apenińskiego pochodzą z czasów migracji, które miały miejsce 4–7 tysięcy lat temu, a więc pomiędzy neolitem a epoką brązu.
      Udało się też zbadać zróżnicowanie genetyczne mieszkańców północnych i południowych Włoch oraz określić, kiedy do niego doszło. Zauważyliśmy częściowo nakładające się trendy demograficzne pomiędzy tymi grupami. Pochodzą one sprzed 30 000 lat i pozostają trwałe przez pozostałą część górnego paleolitu. Jednak od końca epoki lodowej zauważalne jest znaczące zróżnicowanie genetyczne. Doszło do niego na tysiące lat przed migracjami z okresu neolitu, mówi Stefania Sarno.
      Naukowcy wysnuli hipotezę, że do zróżnicowania doszło, gdyż w miarę ustępowania lodu ludzie, którzy żyli w środkowej części półwyspu, zaczęli przemieszczać się na północ i w ten sposób coraz bardziej izolowali się od ludności z południa.
      DNA osób zamieszkujących północ Włoch zawiera ślady tej migracji związanej z ustępowaniem zlodowacenia. W porównaniu z ludnością z południa mieszkańcy północy mają więcej śladów łączących ich z kulturami magdaleńską (19-14 tysięcy lat temu) oraz epigrawecką (14-9 tysięcy lat temu). Ponadto w genach ludzi z północy jest więcej pozostałości po wschodnioeuropejskich łowcach zbieraczach, których pula genetyczna była rozpowszechniona w całej Europie w okresie pomiędzy 36 a 26 tysięcy lat temu.
      Jednocześnie stwierdzono, że w genomie ludzi z południa Półwyspu Apenińskiego ślady migracji, które nastąpiły po zlodowaceniu, zniknęły. Na ich pulę genetyczną większy wpływ miały późniejsze wydarzenia. W genomie tych ludzi widać związki z neolitycznymi mieszkańcami Anatolii i Bliskiego Wschodu oraz ludźmi, którzy w epoce brązu mieszkali na południu Kaukazu. Nie powinno to dziwić, gdyż południe półwyspu było dużym hubem migracyjnymi w czasach neolitu i epoki brązu. Migracje te rozprzestrzeniły rolnictwo po basenie Morza Śródziemnego. Jednocześnie zaś migrujące w tym regionie ludy różniły się genetycznie od ludów stepowych, które rozprzestrzeniły swoje geny po pozostałej części Europy i północy dzisiejszych Włoch.
      To właśnie przed 19 000 lat, gdy kończyła się epoka lodowa, ludność północnych i południowych części półwyspu zaczęła żyć w coraz bardziej różniących się od siebie warunkach ekologicznych, co pozostawiło ślady w ich genomie. Przez tysiące lat kolejne fale migracji ludności zasiedlającej północ włoskiego buta musiały mierzyć się ze zmianami klimatu i presją środowiskową podobną do warunków panujących w czasie zlodowacenia. To wywołało u nich pojawienie się specyficznych adaptacji. Metabolizm mieszkańców północnych Włoch jest zoptymalizowany pod kątem spożywania diety bogatej w kalorie i tłuszcze zwierzęce. Ich organizmy dobrze radzą sobie z regulacją insuliny, produkcją ciepła i metabolizmem tłuszczów. To zaś zmniejsza ich podatność na cukrzycę i otyłość.
      Tymczasem na południu półwyspu ludzie byli poddani innym presjom środowiskowym. U nich obserwujemy obecnie zmiany w genach kodujących mucyny. To glikoproteiny występujące w ślinie, żółci i innych wydzielinach. Lepiej chronią one układ oddechowy i trawienny przed atakiem patogenów. Dzięki temu, jak uważa część uczonych, mieszkańcy południa Włoch są mniej podatni niż ich rodacy z północy na zapalenia nerek.
      Ponadto badacze wyróżnili inne cechy charakterystyczne genomów z południa Półwyspu Apenińskiego. Na przykład zauważono tam modyfikacje w genach odpowiedzialnych za produkcję melaniny. Prawdopodobnie zmiany te to odpowiedź organizmu na bardziej intensywne nasłonecznienie i większą liczbę dni słonecznych w regionie Morza Śródziemnego. Mogą one być przyczyną, dla której mieszkańcy południa Włoch rzadziej chorują na nowotwory skóry.
      Zaobserwowaliśmy, że niektóre z tych odmian genetycznych mogą być powiązane z dłuższym życiem. Spostrzeżenie takie jest również prawdziwe dla innych modyfikacji genetycznych, jakie widzimy u mieszkańców południa Włoch. Zmiany takie występują na przykład w genach powiązanych z metabolizmem kwasu arachidonowego czy czynników transkrypcyjnych FOXO, mówi profesor Claudio Franceschi.
      Z wynikami badań można zapoznać się na łamach BMC Biology, w artykule Genomic history of the Italian population recapitulates key evolutionary dynamics of both Continental and Southern Europeans.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...