Skocz do zawartości
Forum Kopalni Wiedzy

Rekomendowane odpowiedzi

Przedstawiciele ARM poinformowali o przeprowadzeniu drugiego już w ostatnim czasie ataku na pozycja Intela. Tym razem "chodzi o atak z flanki", jak stwierdził Eric Schom, wiceprezes firmy ds. marketingu.

We wrześniu na rynek trafił układ Cortex A9, który ma konkurować z Intelem o rynek netbooków. Tym razem ARM zapowiada sprzedaż procesora Cortex A5, przeznaczonego na rynek tanich urządzeń przenośnych, takich jak smartfony.

Jak zapewnia Schom, Cortex A5 jest o rząd wielkości mniejszy od Atoma, co oznacza, że jest tańszy w produkcji i zużywa mniej energii. Przedstawiciel ARM twierdzi, że Intel musiałby produkować Atoma w procesie 15 nanometrów, by rozmiarami mógł się on równać z najnowszym Corteksem. Tym samym, zdaniem Schoma, Atom jest o "dekadę do tyłu".

Cortex A5 może pracować w konfiguracjach od jedno- do czterordzeniowej. Jest w pełni kompatybilny z układem A9, co oznacza, że nie trzeba specjalnie przerabiać istniejących aplikacji na jego potrzeby.

Układ wykorzystuje technologię bezpieczeństwa TrustZone oraz silnik multimedialny NEON ze 128-bitowym rozszerzeniem SIMD (Single Instruction, Multiple Data).

Cortex A5 ma być gotowy jeszcze przed końcem bieżącego roku. Jednak zanim zobaczymy go w dostępnych w sklepach urządzeniach mogą minąć 2-3 lata.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Im więcej czytuję i prockach ARM, tym bardziej podoba mi się idea netbooka na nim opartego. Ciupki procek, który z palcem w… odtwarza obraz HD, pobiera kilkadziesiąt razy mniej prądu niż x86, a komp na nim oparty działa bez ładowania i kilkadziesiąt godzin. Naprawdę fajna rzecz.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

No, netbooki na tym są, i są dość fajne (diabelnie długo działają na bateriach, a płyta główna wygląda jak jakaś przejściówka do USB). Problem tylko taki, że Atom pociągnie Windows XP/Vista/7, a ARM - Win CE albo linuksa.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ano dlatego, że architektura ARM nie jest kompatybilna z x86, z tym że jest naprawdę lepsza. Do tego wątpię czy uda się po prostu przekompilować kod z x86 na ARM (inna idea pisania oprogramowania, inne zarządzanie danymi i mocą procesora), więc z tego wynika, że Windows (biurkowy) nie zadziała na ARM. Ale po co nam Windows, skoro mamy stabilniejsze jądra Linuksa?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

po to nam windows zeby odpalać na nim miliony programów napisanych pod windows... a linux, cóż... żeby by ł użyteczny to możemy na nim odpalić Wine ;) tylko tu się rodzi prawdziwe pytanie, po co Lin + Wine skoro można od razu i nie przejmowac niepełną kompatybilnością?

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Skoro jest lepsza, to nie rozumiem dlaczego nań nie pisać?

Skoro Linux potrafi zaprzęgnąć tego niesfornego rumaka w lejce, znakiem toż, iż System Spod Znaku Pingwina zacnym jest ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

no zacnym zacnym, ale... problem jest z narzędziami programistycznymi. MS daje użytkownikom wspaniałe narzędzia z serii Visual Studio, pomocny msdn, a linux.. mase różnych fajnych programików, jednak zanim komukolwiek uda się to wszystko zainstalować i odpalić, to może mu się programowania odechcieć.

 

A pod Windows, instalujesz DARMOWE VC Express.. i chulaj dusza! Pierwsza forma w 10 sekund, i dalej dopisujesz co chcesz, szybko, wygodnie, przyjemnie. Pisanie w C# z ich systemem podpowiedzi kodu to bajka.

 

Pod linuxem Eclipse blech.. potężny powolny moloch, który trzeba łączyć z gcc jakimiś pluginami dodatkami, tysiąc bibliotek lipnie lub wcale nie opisanych... jak człowiek poużywa visual studio to się go wołami do gorszego środowiska nie zaciągnie...

 

Programiści lubią skupiać się na kodzie, a nie męczarni z kompilatorem :/

 

żeby nie być gołosłownym - pisałem kiedyś prosta aplikację klient serwer w vi + gcc. po 3 miesiącach doszedłem do jako takiej biegłości, dorobiłem sobie skrypty, make itd.. nauczyłem się dobrze skakać po konsolach, jednak i tak pisanie kodu nie dorównało w przyjemności użytkowania i wygodzie pisania w aplikacji Microsoftu ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Ano dlatego, że architektura ARM nie jest kompatybilna z x86, z tym że jest naprawdę lepsza. Do tego wątpię czy uda się po prostu przekompilować kod z x86 na ARM (inna idea pisania oprogramowania, inne zarządzanie danymi i mocą procesora)

Z tego co ja się skromnie nie orientuję pewne fragmenty Windy są pisane w asemblerze, z szczególnym uwzględnieniem właściwości architektury x86 ("drogi na skróty"), jest to kod w 1000% nieprzenośny, który nierzadko jest niemożliwy do przepisania na inną architekturę - konieczne było by stworzenie tych fragmentów od podstaw, a w to nikt się bawić nie będzie.

 

Skoro jest lepsza, to nie rozumiem dlaczego nań nie pisać?

Skoro Linux potrafi zaprzęgnąć tego niesfornego rumaka w lejce, znakiem toż, iż System Spod Znaku Pingwina zacnym jest ;)

Linux, a konkretnie jądro Linuksa jest zupełnie inną parą kaloszy - tam od początku było tworzone z myślą o przenośności, w efekcie rzeczy niemożliwe dla MS zajmują relatywnie "chwile" w przypadku Linuksa.

 

C# nie jest remedium na wszystkie problemy programowania - programy działają tylko pod MS i to pod warunkiem posiadania odpowiedniej wersji net. framework, miałem już do czynienia z aplikacjami c# (aktualizacja mapy MIO), które się po prostu wykrzaczały, zamiast informować którą wersję .net framework trzeba pobrać, aby wszystko działało.

 

 

Z innej beczki - czy ktoś kiedykolwiek zastanowił się, jak wypada wydajnościowo "wunder" ATOM w porównaniu z poczciwym P3?! Jedyną, często wątpliwą zaletą jest dłuższy czas pracy na baterii, ale pod względem wydajności Atom jest moim zdaniem powrotem do ery kamienia łupanego.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

"Z innej beczki - czy ktoś kiedykolwiek zastanowił się, jak wypada wydajnościowo "wunder" ATOM w porównaniu z poczciwym P3?! Jedyną, często wątpliwą zaletą jest dłuższy czas pracy na baterii, ale pod względem wydajności Atom jest moim zdaniem powrotem do ery kamienia łupanego."

Co komu potrzeba. Ja osobiście nie kupuję i nie kupię lapka, do czasu aż nie będą wytrzymywały 12 godzin na bateriach przy normalnej pracy. Nie potrzebuję grać czy obciążać pracą zbytnio komputera poza domem i pracą, ale pocztę bym przejrzał, stronki poprzeglądał, film jakiś obejrzał - ale po 4 godzinach kończy się zabawa - więc dla mnie odpada. Nie każdemu jest potrzebny demon prędkości ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Możliwe jest po prostu napisanie dobrego emulatora x86 dla arm i to by rozwiązało wiele problemów , inna możliwość dodanie nowych instrukcji które zbliża obie architektury .

 

A skoro windowsowi się nie śpieszy do arm to niech ten kawałek tortu wykorzysta linux , *bsd , symbian i opensolaris ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

A pamiętacie procesory Transmeta Crusoe? Miały własny zestaw instrukcji, ale rdzeń „otoczony” był warstwą emulującą x86. Wypadały naprawdę dobrze pod względem prądożerności. W wydajności wypadały tak sobie w typowych testach, ale w zadaniach strumieniowych (kompresja/dekompresja filmów) dzięki nietłumaczeniu już przetłumaczonych fraz instrukcji biły x86. No i warstwa emulująca była programowalna, co by stwarzało możliwość optymalizacji, czy nawet programowej zmiany architektury procesora.

Szkoda, że się to jakoś nie przyjęło. (Piszę z pamięci, mam nadzieję, że nic nie przekręciłem.)

 

thibris: pojawiają się już netbooki dające radę pracować 12-14 godzin. Laptopy będą następne, z pewnością też pojawi się wiele modeli pośrednich. Ale ARM i tak będzie pod tym względem lepszy, to kwestia architektury i wydatków na utrzymanie wstecznej kompatybilności.

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Strach pomyśleć co będzie jak rozwiną technologię indukcji prądu elektrycznego z fal em , łatwego transferu między urzadzeniami oraz lepszych akumulatorów , wtedy netbooki będą działać po 2-3 dobry a komórek nie będzie trzeba wogóle ładować w gniazdku .

 

Chociaż w afryce jest już phon zasilany energią słoneczną ;)

Udostępnij tę odpowiedź


Odnośnik do odpowiedzi
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się

  • Podobna zawartość

    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Używanie telefonów komórkowych w toalecie jest powiązane z wyższym ryzykiem występowania hemoroidów, ostrzegają na łamach PLOS One naukowcy z Harvard Medical School, Cleveland Clinic i Beth Israel Deaconess Medical Center. Dotychczas dysponowaliśmy w większości dowodami anegdotycznymi na związek między używaniem smartfonów a hemoroidami. Niewiele badan przeprowadzono na ten temat.
      Autorzy nowych badań zaangażowali do nich 125 dorosłych, którzy przeszli kolonoskopię. Zapytali ich o używanie smartfonów w toalecie i okazało się, że z telefonów komórkowych podczas siedzenia na sedesie korzystało 66% badanych. Zwykle byli młodsi (mediana wieku 55,4 lat) niż osoby, których smartfonów nie używały (mediana 62,1 lat). Badacze wykorzystali metody statystyczne do uwzględnienia innych czynników ryzyka pojawienia się hemoroidów, takich jak wiek, ilość błonnika w diecie czy aktywność fizyczna. W ten sposób dowiedzieli się, że osoby używające w toalecie smartfonów narażone są na o 46% wyższe ryzyko rozwoju hemoroidów, niż osoby ich nie używające. Niemal 60% wśród tych, którzy brali ze sobą telefon do toalety, robiła to przez większość czasu, a prawie 40% robiła tak 1-2 razy w tygodniu.
      Osoby używające w toalecie smartfonów spędzały na sedesie znacznie więcej czasu. Aż 37% z nich spędzało w ten sposób jednorazowo ponad 5 minut, podczas gdy wśród osób nie używających smartfonów odsetek ten wynosił 7,1%. Zdaniem badaczy, wykorzystywanie smartfonów wydłuża czas spędzany w toalecie, co potencjalnie zwiększa ciśnienie wywierane na tkanki odbytu, co może prowadzić do hemoroidów. Co ciekawe, w przeciwieństwie do wcześniejszych badań, autorzy obecnych nie zauważyli związków pomiędzy parciem a hemoroidami.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Rozglądasz się za pierwszym telefonem dla młodego ucznia? Nie musisz wcale wydawać fortuny! Sprawdź, jak szukać smartfona, by znaleźć odpowiedni model i na jakie kryteria warto położyć szczególny nacisk.


      Smartfon dla ucznia – jaki wiek jest dobry na zakup pierwszego telefonu? Technologia w przeciągu ostatnich paru dekad stała się nieodłącznym elementem codzienności. Obecnie dorastające dzieci są pierwszym pokoleniem, które od urodzenia obcuje z nowoczesnymi zdobyczami techniki. Oferuje to zarówno wiele szans, jak i zagrożeń. Jedną z najważniejszych ról każdego rodzica jest więc odpowiedzialne wprowadzanie takich urządzeń, jak komputery, tablety czy smartfony do życia swojego malucha.
      Smartfon jest obecnie podstawowym narzędziem, które nie tylko pozwala na dzwonienie czy pisanie SMS-ów, ale również i czatowanie, korzystanie z mediów społecznościowych, rozwijanie swoich pasji czy granie. Jak jednak znaleźć balans pomiędzy rozwojem psychicznym dziecka, nauką samodyscypliny a wykluczeniem w grupie rówieśników, z którym może wiązać się brak smartfona?
      Według specjalistów trudno jednoznacznie ocenić, jaki wiek jest dobry. W idealnym świecie powinno odbywać się to w wieku około 12-13 lat. Wtedy to bowiem dzieci zaczynają lepiej rozumieć zagrożenia czyhające w Internecie, a także lepiej radzą sobie z samokontrolą. Częstą granicą, którą stosują rodzice, jest 10. rok życia. Rolą rodzica jest jednak nauczenie malucha zasad korzystania ze smartfona, ochrona przed niestosownymi treściami oraz groźnymi aplikacjami, a także uczulenie na wszelkie niebezpieczeństwa w sieci.
       
      Czy za 1000 zł da się znaleźć solidny smartfon? Jeśli decydujesz się już na zakup telefonu dla swojego dziecka, z pewnością chcesz postawić na solidny sprzęt, który będzie służyć mu przez dłuższy czas. Na rynku można znaleźć mnóstwo modeli dostępnych w różnych cenach. Czy jednak za mniej niż 1000 złotych jesteś w stanie natrafić na dobrą alternatywę? Okazuje się, że jak najbardziej.
      W przypadku tego typu modeli z reguły nie można oczywiście liczyć na fajerwerki, jeśli chodzi o wydajność. Nie oznacza to jednak, że takie telefony nie mają nic do zaoferowania. Producenci w przypadku niskiej półki cenowej skupiają się raczej na konkretnych atutach, które mają wyróżnić smartfon na tle innych propozycji.
      Niektóre telefony do 1000 złotych będą więc zachwycać bardzo długim czasem pracy na baterii, inne zaś – bardzo dobrym aparatem, wyglądem, wytrzymałością czy dodatkowymi funkcjami. W przeciwieństwie do flagowców, czyli telefonów z półki premium, trudno będzie znaleźć produkt dobry we wszystkim. Jeśli jednak przedyskutujesz z dzieckiem, jakie aspekty są z jego perspektywy najistotniejsze, bez problemu znajdziesz model, który spełni jego oczekiwania! Ciekawe warianty możesz również poznać na stronie https://www.x-kom.pl/rankingi/9743-jaki-telefon-za-1000-zl-wybrac-ranking-smartfonow-do-1000-zl.html.
       
      Szukasz smartfona do 1000 zł dla ucznia? Sprawdź, na jakie elementy warto zwracać uwagę! Jeśli chcesz, by smartfon był dla Twojego dziecka wsparciem w nauce – czy to w szkole, czy to w domu – powinieneś mieć z tyłu głowy kilka kluczowych elementów. Sprawdź, jak dobrać odpowiedni model.
      Szybki Internet – wiele zależy oczywiście od samej sieci, lecz moduł 5G jest w stanie znacznie przyspieszyć wczytywanie stron, pobieranie aplikacji, przeglądanie e-booków czy pobieranie podręczników lub pomocy naukowych.
      Czytelny wyświetlacz z ochroną wzroku – dobrej jakości ekran pozwoli na komfortowe czytanie i przeglądanie sieci. Filtr światła niebieskiego zapewni przy okazji oddech dla oczu Twojej pociechy.
      Wytrzymałość i odporność – dziecięce telefony są często narażone na upadki. Warto wybrać model, który będzie na to gotowy, a przy okazji będzie wykazywać odporność na wodę czy kurz.
      Solidny procesor – dobre CPU to coś więcej niż tylko wydajność w grach. Procesor z wyższej półki pomaga w obsłudze wielu aplikacji naraz, co może pomóc w trakcie przekopywania sieci.
      Długi czas pracy na baterii – dzięki temu będziesz miał pewność, że zawsze pozostaniesz w kontakcie ze swoim dzieckiem.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Intel ogłosił, że wybuduje w Polsce supernowoczesny zakład integracji i testowania półprzewodników. Stanie on w Miękini pod Wrocławiem, a koncern ma zamiar zainwestować w jego stworzenie do 4,6 miliarda dolarów. Inwestycja w Polsce to część obecnych i przyszłych planów Intela dotyczących Europy. Firma ma już fabrykę półprzewodników w Leixlip w Irlandii i planuje budowę drugiej w Magdeburgu w Niemczech. W sumie Intel chce zainwestować 33 miliardy euro w fabrykę w Niemczech, zakład badawczo-rozwojowo-projektowy we Francji oraz podobne przedsięwzięcia we Włoszech, Hiszpanii i Polsce.
      Zakład w Polsce ma rozpocząć pracę w 2027 roku. Zatrudnienie znajdzie w nim około 2000 osób, jednak inwestycja pomyślana została tak, by w razie potrzeby można było ją rozbudować. Koncern już przystąpił do realizacji fazy projektowania i planowania budowy, na jej rozpoczęcie będzie musiała wyrazić zgodę Unia Europejska.
      Intel już działa w Polsce i kraj ten jest dobrze przygotowany do współpracy z naszymi fabrykami w Irlandii i Niemczech. To jednocześnie kraj bardzo konkurencyjny pod względem kosztów, w którym istnieje solidna baza utalentowanych pracowników, stwierdził dyrektor wykonawczy Intela, Pat Gelsinger. Przedstawiciele koncernu stwierdzili, że Polskę wybrali między innymi ze względu na istniejącą infrastrukturę, odpowiednio przygotowaną siłę roboczą oraz świetne warunki do prowadzenia biznesu.
      Zakład w Miękini będzie ściśle współpracował z fabryką w Irlandii i planowaną fabryką w Niemczech. Będą do niego trafiały plastry krzemowe z naniesionymi elementami elektronicznymi układów scalonych. W polskim zakładzie będą one cięte na pojedyncze układy scalone, składane w gotowe chipy oraz testowane pod kątem wydajności i jakości. Stąd też będą trafiały do odbiorców. Przedsiębiorstwo będzie też w stanie pracować z indywidualnymi chipami otrzymanymi od zleceniodawcy i składać je w końcowy produkt. Będzie mogło pracować z plastrami i chipami Intela, Intel Foundry Services i innych fabryk.
      Intel nie ujawnił, jaką kwotę wsparcia z publicznych pieniędzy otrzyma od polskiego rządu. Wiemy na przykład, że koncern wciąż prowadzi negocjacje z rządem w Berlinie w sprawie dotacji do budowy fabryki w Magdeburgu. Ma być ona warta 17 miliardów euro, a Intel początkowo negocjował kwotę 6,8 miliarda euro wsparcia, ostatnio zaś niemieckie media doniosły, że firma jest bliska podpisania z Berlinem porozumienia o 9,9 miliardach euro dofinansowania. Pat Gelsinger przyznał, że Polska miała nieco więcej chęci na inwestycję Intela niż inne kraje.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      W Journal of Experimental Psychology: General opublikowano wyniki badań, z których dowiadujemy się, że używanie urządzeń elektronicznych, takich jak smartfony, pomaga poprawić nasze zdolności pamięciowe. Z badań przeprowadzonych przez naukowców z University College London (UCL) wynika, że na urządzeniach przechowujemy bardzo ważne informacje, to zaś zwalnia naszą pamięć i ułatwia przywoływanie dodatkowych, mniej ważnych informacji. Wyniki badań stoją w sprzeczności z wcześniejszymi obawami neurologów, którzy sądzili, że nadużywanie nowoczesnych technologii może prowadzić do upośledzenia zdolności poznawczych i powoduje „cyfrową demencję”.
      Okazało się jednak, że wykorzystywanie urządzeń cyfrowych jako pamięci zewnętrznej pomaga nie tylko w zapamiętywaniu informacji zapisanych na tych urządzeniach, ale również w zapamiętywaniu niezapisanych informacji.
      Naukowcy z UCL opracowali specjalny test pamięci na tablety i komputery. Do badań zaangażowali 158 ochotników w wieku 18–71 lat. Uczestnikom pokazywano na ekranie do 12 ponumerowanych okręgów, a ich zadaniem było przeciągnięcie części z nich na prawą, a części na lewą stronę ekranu. Badani mieli zapamiętać numery okręgów, jakie przeciągnęli na każdą ze stron. Im więcej ich zapamiętali, tym wyższą wypłatę otrzymywali na koniec eksperymentu. Jedna ze stron ekranu była stroną o wysokiej wartości. Za zapamiętanie przeciągniętego tam numeru płacono 10-krotnie więcej, niż za zapamiętanie numeru przeciągniętego na stronę o niskiej wartości.
      Uczestnicy wykonywali test 16-krotnie. Przy połowie testów musieli polegać wyłącznie na własnej pamięci, przy połowie zaś mogli zapisywać wyniki na urządzeniach elektronicznych. Badani zwykle zapisywali na urządzeniach elektronicznych wartości okręgów przeciąganych do strony o wysokiej wartości. Okazało się, że gdy to robili, byli w stanie samodzielnie zapamiętać o 18% więcej liczb przeciągniętych do strony o wysokiej wartości. Ale to nie wszystko. Zapamiętywali też o 27% liczb przeciągniętych do strony o niższej wartości, mimo że tych liczb nie zapisywali.
      Jednak używanie urządzeń elektronicznych miało też i negatywną stronę. Gdy je bowiem uczestnikom badań zabrano, lepiej pamiętali liczby ze strony o niższej wartości. To wskazuje, że zapamiętywanie liczb o wyższej wartości powierzyli urządzeniu elektronicznemu i bardzo szybko o nich zapomnieli.
      Chcieliśmy zbadać, jak przechowywanie informacji na urządzeniu elektronicznym wpływa na zdolność do zapamiętywania. Odkryliśmy, że gdy ludzie mogą używać pamięci zewnętrznej, pomaga im to w zapamiętywaniu informacji, które zapisali. To nie było zaskoczeniem. Ale zauważyliśmy też, że lepiej zapamiętywali informacje, których nie zapisali. Działo się tak, gdyż używanie urządzenia elektronicznego zmieniło sposób, w jaki używali pamięci do przechowywania ważnych i mniej ważnych danych. Gdy musimy zapamiętać coś samodzielnie, używamy pamięci to przechowywania najważniejszych informacji. Ale gdy możemy użyć zewnętrznego urządzenia, najważniejsze informacje są na nim zapisywane, a naszą własną pamięć wykorzystujemy do zapamiętania tych mniej ważnych, mówi doktor Sam Gilbert.
      Uczony zauważa, że – wbrew obawom – urządzenia elektroniczne nie wywołują „cyfrowej demencji”, ale przyczyniają się do lepszego zapamiętywania informacji, których na nich nie zapisaliśmy. Musimy jednak ostrożnie przechowywać nasze najważniejsze dane. Gdy bowiem urządzenie elektroniczne zawiedzie, może się okazać, że w naszej pamięci zostały nam tylko i wyłącznie mniej ważne informacje, ostrzega uczony.

      « powrót do artykułu
    • przez KopalniaWiedzy.pl
      Od dekad elastyczna elektronika była niewielką niszą. Teraz może być gotowa, by wejść do mainstream'u, stwierdził Rakesh Kumar, lider zespołu, który stworzył plastikowy procesor. O elektronice zintegrowanej w praktycznie każdym przedmiocie, od podkoszulków poprzez butelki po owoce, słyszymy od lat. Dotychczas jednak plany jej rozpowszechnienia są dalekie od realizacji, a na przeszkodzi stoi brak elastycznego, plastikowego, wydajnego i taniego procesora, który można by masowo produkować.
      Wiele przedsiębiorstw próbowało stworzyć takie urządzenie i im się nie udało. Według naukowców z amerykańskiego University of Illinois Urbana-Champaign i specjalistów z brytyjskiej firmy PragmatIC Semiconductor, problem w tym, że nawet najprostszy mikrokontroler jest zbyt złożony, by można go było masowo wytwarzać na plastikowym podłożu.
      Amerykańsko-brytyjski zespół zaprezentował właśnie uproszczony, ale w pełni funkcjonalny, plastikowy procesor, który można masowo produkować bardzo niskim kosztem. Przygotowano dwie wersje procesora: 4- i 8-bitową. Na substracie z 4-bitowymi układami, których koszt masowej produkcji liczyłby się dosłownie w groszach, działa 81% procesorów. To wystarczająco dobry wynik, by wdrożyć masową produkcję.
      Procesory wyprodukowano z cienkowarstwowego tlenku indowo-galowo-cynkowego (IGZO), dla którego podłożem był plastik. Innowacja polegała zaś na stworzeniu od podstaw nowej mikroarchitektury – Flexicore.Musiała być maksymalnie uproszczona, by sprawdziła się w na plastiku. Dlatego zdecydowano się na układy 4- i 8-bitowe zamiast powszechnie wykorzystywanych obecnie 16- i 32-bitowych. Naukowcy rozdzielili moduły pamięci przechowującej instrukcje od pamięci przechowującej dane. Zredukowano również liczbę i stopień złożoności instrukcji, jakie procesor jest w stanie wykonać. Dodatkowym uproszczeniem jest wykonywanie pojedynczej instrukcji w jednym cyklu zegara.
      W wyniku wszystkich uproszczeń 4-bitowy FlexiCore składa się z 2104 podzespołów. To mniej więcej tyle samo ile tranzystorów posiadał procesor Intel 4004 z 1971 roku. I niemal 30-krotnie mniej niż konkurencyjny PlasticARM zaprezentowany w ubiegłym roku. Uproszczenie jest więc ogromne. Stworzono też procesor 8-bitowy, jednak nie sprawuje się on tak dobrze, jak wersja 4-bitowa.
      Obecnie trwają testy plastikowych plastrów z procesorami. Są one sprawdzane zarówno pod kątem wydajności, jak i odporności na wyginanie. Jednocześnie twórcy procesorów prowadzą prace optymalizacyjne, starając się jak najlepiej dostosować architekturę do różnych zadań. Jak poinformował Kumar, badania już wykazały, że można znacznie zredukować pobór prądu, nieco zbliżając do siebie poszczególne bramki.

      « powrót do artykułu
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...